Szturm1

Szturm1

poniedziałek, 31 styczeń 2022 19:18

Grzegorz Ćwik - Powrót do Matrixa

Mało który film w ostatnich latach był tak oczekiwany i wzbudzał tak liczne emocje jak czwarta część Matrixa. I ciężko się temu dziwić, pierwsza część była przełomowym pod wieloma względami dziełem, które na nowo zdefiniowało gatunek (może nawet gatunki?), stworzyło legendarne uniwersum rozwijane w kolejnych częściach, pobocznych produkcjach i grach komputerowych, a także całość stanowiła i stanowi inspirację dla tysięcy twórców. I jak każde legendarne i dochodowe dzieło Matrix doczekać się musiał – i doczekał, swojej kolejnej części. Tutaj logika rynku jest nieubłagana, bo nowe części znanych marek, czy rozwijające fabułę, czy będące powrotami do korzeni, po prostu dobrze się sprzedają. Cytując klasyka – ludzie najbardziej lubią te piosenki, które już znają.

 

Biorąc pod uwagę oczekiwania co do filmu to właściwie ciężko się dziwić jego krytyce i dość stonowanym recenzjom i opiniom. Bo czyż Matrix 4 mógł się spodobać, skoro wszyscy właściwie oczekiwali powtórki części pierwszej, a tymczasem dostali film zupełnie inny, skrojony dla innego widza, w innych czasach i realiach, a także film który nie jest już wielkim przełomem, ale kontynuacją przełomu, nakręconą…ponad 20 lat później?

 

 

 

„Po latach wracamy tam, gdzie się to wszystko zaczęło. Do Matrixa”

 

 

Pierwszy Matrix był rewolucją, pod każdym prawie względem, choć oczywiście najmocniej pamięta się przełomowe efekty wizualne i montażowe. Bullet time, unikanie pocisków, zatrzymywanie ich, spektakularne walki, jakich wcześniej nie widzieliśmy – wszystko to stało się ikoniczne. Podobnie jak opowiedziana w filmie historia, przedstawiony świat, cała warstwa symboliczna, niezwykle wyraziste postacie, noirowo-cyfrowa estetyka czy muzyka. Całość dała film kompletny, kultowy i ponadczasowy.

 

Potem oczywiście była część druga i trzecia, i o ile okazały się bardzo dobre i rozwijające szereg aspektów (choć też spłycające głębię pierwszej części) to już one powinny wskazać pewną rzecz, o której powinniśmy pamiętać zastanawiając się nad oceną nowej odsłony.

 

Otóż pierwszy Matrix mógł być tylko jeden. Tylko on mógł stanowić tak głęboki i jednocześnie doskonały pod względem kulturowym przełom. Część druga i trzecia właściwie nie pokazały już nic nowego, ot podkręcone efekty podobne do części pierwszej, trochę więcej scen walk, aktorzy też właściwie niewiele albo zgoła nic nie zmienili w kreacjach swych postaci. Czy więc oczekiwać po czwartej części podobnego przełomu było sensowne? Nawet biorąc pod uwagę upływ czasu, dużo większy niż między pierwszą częścią a drugą i trzecią, to odpowiedź brzmi: nie, oczekiwanie zupełnie nowej jakości było absolutnie bezpodstawne. Czemu? Właśnie dlatego, że to Matrix! To ustalone już od dawna uniwersum, estetyka, historia, sposób prowadzenia narracji i czwarta część nie mogła z tym zerwać, skoro obraca się w takim, a nie innym uniwersum. Co więcej, przykład 7, 8 i 9 epizodu Gwiezdnych Wojen dobitnie pokazuje co się dzieje, gdy za mocno zaczyna się zrywać z istniejącym kanonem, a do tego dodaje pospieszny montaż, straszliwe błędy w scenariuszu, oraz ogólny brak pomysłu.

 

Tak więc Lana Wachowski (tak, wiem, jeszcze jakiś czas temu Lana była Larrym. Moje uporczywe używanie starego imienia raczej wiele tu nie zmieni, więc zostawmy już tą nieszczęsną „Lanę”) stanęła przed ogromnym problemem. Jak nakręcić czwartą część, gdy oczekiwania są takie a nie inne, film ma niesamowicie wysoki próg oczekiwań, a do tego stanowi kontynuację dzieła, które… sama stworzyła 22 lata wcześniej (wtedy jeszcze Larry, ze swym bratem w duecie reżyserskim). Do tego trzecia część narzuciła określoną fabułę, w ramach której Neo umiera, Trinity także, i choć mamy świadomość, że niekoniecznie jest to definitywne odejście, to jednak także utrudnia sensowne pokierowanie fabuły nowej części.

 

Film o filmie

 

 

Mając przed sobą te wszystkie problemy Lana Wachowski stanęła przed zadaniem wydawałoby się nie do zrealizowania. Jak nakręcić nowego Matrixa, by usatysfakcjonował widzów oraz podtrzymał rewolucyjność pierwszej części, gdy było właściwie wiadome, że to awykonalne?

 

I tu docieramy moim zdaniem do miejsc, gdzie Lana zmieniła warunki gry. Skoro Matrix 4-ty nie będzie nową inkarnacją części pierwszej, to niech stanie się… meta komentarzem do pierwszej części, jego fenomenu, dyskusji o nim, a do tego komentarzem do kwestii kultury, filmu i sztuki jako takich. Kompletne wywrócenie porządku i zmiana reguł gry, gdy stare nie pozwalają odnieść koncepcyjnego zwycięstwa.

 

Generalnie nowy Matrix to jedna wielka opowieść na poziomie meta, Matrix staje się opowieścią o opowieści i to dosłownie – w filmie bowiem Neo poznajemy jako … twórcę gry komputerowej „Matrix” z 1999 roku. Oczywiście, jak łatwo się domyślić to wszystko iluzja, a niepamiętający wiele z poprzedniego wcielenia Tom Anderson z czasem przypomni sobie wszystkie (no, prawie wszystkie) sztuczki, włącznie z tym, że dalej zna kung-fu. I tu pojawia się problem z krytyką i oceną tego filmu. Jak bowiem krytykować dzieło, gdzie każda scena, zdanie, kadr czy słowo mogą być skwitowane frazą „tak to miało być zrobione, to odniesienie do pierwszej części”. Zwłaszcza, że film czerpie z pierwszego Matrixa całymi garściami, włącznie z licznymi wstawkami scen z 1999 roku. Pojawiają się też te same sytuacje, dialogi, sam film zaczyna się od tego, że jedna z bohaterek, Bugs, obserwuje wydarzenia, które… są pierwszą sceną oryginalnego Matrixa (sic!).

 

Film z jednej strony porusza się w doskonale nam znanej rzeczywistości, z drugiej jednak ja rozwija – wszakże wydarzenia dzieją się kilkadziesiąt lat po zakończeniu trylogii. Trochę zmieniła się technika wchodzenia i wychodzenia z Matrixa, trochę zmian jak i starych twarzy w realnym świecie, wszystko jednak podane tak, że z miejsca akceptujemy to jako część świata Matrixa. Do tego oczywiście mamy znanych nam bohaterów – Neo, Trinity, Niobe, Sati, agenta Smitha, czy nowe wcielenie Morfeusza.

 

Postać Smitha grana jest już jest przez innego aktora niż Hugo Weaving, i przyznać trzeba, że kreacja ta, choć inna, to pasuje do tej nowej części Matrixa. Ta bowiem nie próbuje nawet podtrzymywać nastroju podniosłości, epickości i nierealności z pierwszej części. Przeciwnie, kolejne sceny przelatują niczym w kalejdoskopie, dialogi są krótsze i pozbawione głębi, nawet sceny akcji, wyróżnik poprzednich Matrixów, tutaj zrobione są bez większego polotu. Ot ktoś strzela, ktoś kogoś kopie lub nim rzuca, Neo zatrzymuje pociski, ale nie przypomina to w niczym zapierających dech w piersi ujęć z pierwszego filmu. Nawet najlepsza scena walki w filmie – Neo ze Smithem w podziemiach jest ledwie średniej jakości cieniem legendarnej sceny walki obu panów w metrze z 1999 roku. I paradoksalnie wydaje się, że wszystko to… jest celowym zabiegiem Lany! Wydaje się, że w ten sposób mówi nam, że Neo tylko raz mógł tak nas wbić w fotel zatrzymując kule, raz tylko można było odbić Morfeusza z rąk agentów, a  scena walki z drugiej części z wesołą ekipą Merowinga również się nie powtórzy. I to pomimo tego, że w nowym Matrixie pojawia się zarówno Merowing jak i jego wygnańcy (standardowo oczywiście zbierają oklep). I tu docieramy do jednej z ważniejszych scen dla zrozumienia nowego Matrixa. Oto bowiem zżulony Merowing (jakaż zmiana w stosunku do wytwornego i dystyngowanego jegomościa z poprzednich odsłon) wygłasza w przerwie między strzelaniem i okładaniem się po mordach monolog skieroway do Neo, ale tak naprawdę będący swoistą klamrą wyjaśniająca i spinającą formułę nowego Matrixa. Przytoczmy może tu wypowiedź Merwa:

 

„Zrujnowałeś wszystko na czym mi zależało! Mieliśmy łaskę. Mieliśmy styl! Mogliśmy rozmawiać! Nie to... [tu Merw udaje używanie smartfona do rozmowy] Sztuka, filmy, książki wszystko było lepsze! Liczyła się oryginalność! Tymczasem mamy jebanego Zuckerberga, topniejące lodowce i gównianą Wikipedię!”

 

To nie tylko komentarz do świata kultury i sztuki, kondycji społeczeństwa, ale i do samego Matrixa i okoliczności powstania nowej części. Pierwszy Matrix powstał w 1999 roku, 23 lata temu, a w świecie tak filmu, jak i jakimkolwiek innym to przeskok o co najmniej jedną epokę. Nowy Matrix to odpowiedź na dzisiejsze standardy, gdzie filmy raczej się przewija i konsumuje, klikając co chwilę przeskok do następnej sceny, niż faktycznie ogląda. Liczy się liczba komentarzy, memów i emotek pod zapowiedzią czy samym filmem, niż to czym ten film jest naprawdę. Stąd najpewniej krótsze sceny, walki i sceny akcji zrobione na pół gwizdka – takiego filmu wbrew pozorom oczekują dziś konsumenci (bo już nie widzowie). Nowy Matrix poprzez konfrontację z pierwszym pokazuje dobitnie jak bardzo twórczość artystyczna stała się produktem, marketingową strategią, a jak niewiele w niej faktycznej oryginalności czy przekazu. Tu zresztą świetnym komentarzem jest początek filmu, gdzie obserwujemy Neo jako znów pana Andersona, wspomnianego programistę, który zostaje postawiony przez władze swojej firmy przed koniecznością realizacji nowej części gry „Matrix”. Zarówno znamienne zdanie jego szefa „i tak to zrobią, choćby bez ciebie” czy scena, gdzie prace nad Matrixem zaczynają się od lektury raportu marketingowego na temat rynku i trendów jasno nakreślają linię, po której nowy Matrix krytykuje współczesne realia. Tak samo dyskusja nad istotą Matrixa toczona w ramach zespołu tworzącego grę pokazuje, że dziś liczy się przede wszystkim efekciarstwo i sprzedaż, a sami twórcy niejako nie są w stanie stwierdzić, co i jak przekazuje ich dzieło – krytykę kapitalizmu? Formę kryptofaszyzmu? Transpolitykę? Jeden z dyskutantów stwierdza wprost, że nie lubi i nie toleruje gier, które zmuszają do uczenia się fabuły. A to przecież typowy odbiorca dzisiejszych czasów, który ogląda i zapomina chwilę po tym co obejrzał. Tu nie ma miejsca już na dzieła kultowe, legendarne czy przełomowe. Tu liczą się budżety i wyznaczone targety sprzedażowe. Z kolei przyjaciel (raczej jak się okazuje fałszywy) Toma sugeruje, że Matrix to przede wszystkim broń, bullet time i unikanie kul – a więc widz dziś zapamiętuje tylko to, co graficznie i realizacyjnie się wyróżnia. Cała reszta idzie w odstawkę. Lana Wachowski niejako wyprzedziła tu swoją krytykę – będą mówić, że Matrix 4 to nie 1-szy? Przecież i tak już te sceny z bullet time widzieli, więc tu są zbędne, a cała reszta jak fabuła, postacie, głębia to elementy cokolwiek zbędne dla współczesnego konsumenta. Tak więc mimo budżetu prawie 200 milionów dolarów film nie prezentuje się w kwestii wizualnej jakoś specjalnie okazale (choć też nie odstaje), ale zdecydowanie o to chodziło. Wspomniana scena walki bojowników z wygnańcami Merwa toczona na drewnianej konstrukcji przypominającej zarys filmowej scenografii podkreśla dobitnie, że dla współczesnego widza nie liczy się jakakolwiek treść, a jedynie powierzchowna otoczka audiowizualna.

 

W tym wszystkim historia powrotu Toma do bycia Wybrańcem, poszukiwanie Trinity i nawet dość zgrabne odkrycie, że nie tylko on był wyjątkowy, ale oboje i to łącząca ich wieź stanowiła tą rewolucyjną siłę, stają się wbrew pozorom dużo ciekawsze, niż można sądzić. Bo skoro nie ma efektów, sypiących się filarów podczas strzelaniny w holu czy epickiej sceny ucieczki Bellem UH-1 to może skupmy się na treści i tym, o czym jest ten film? A w tym wypadku dużo daje zarówno postać agenta Smitha jak i Analityka, który (jakżeby inaczej) okazuje się kluczowym elementem Matrixa. Ich dywagacje o wolności, o tym, że ludzie lubią być niewoleni, o tym jak działa Matrix, jak się zmieniał, nie zmieniając ani o jotę swego głównego aksjomatu – łatwo te elementy pominąć, a to one zdają się być najwartościowsze.

 

Aktorzy krytykowani są za zbyt drętwą grę, ale jak mieli grać, skoro część ról wynikała z ich poprzedniej kreacji w starszych częściach, a całość z kolei z takiego a nie innego świata, który wręcz narzuca pewną pompatyczność. Skądinąd pewne zagubienie tych postaci, zwłaszcza Neo i Trinity, dobrze oddają to, jak bardzo Matrix wyprał ich z ich własnych wspomnień i tożsamości. Na tle całości najlepiej wypada chyba nowy agent Smith i Analityk, z których ostatni ma być odpowiedzią na poznanego w drugiej części Architekta. Nie do końca przekonuje nowy Morfeusz, choć ma swój sznyt, w przeciwieństwie do załogi Bugs, która generalnie jest bezpłciowa i mało wyrazista – spory dysonans w stosunku do załogi Morfeusza z pierwszego filmu.

 

Mimo tych mankamentów gra aktorska jakoś specjalnie nie przeszkadza, jak i nie zachwyca, a w ostateczności skupiamy się tylko na kilku głównych postaciach.

 

 

 

Matrix 4… i starczy?

 

 

Dziwnym trafem nadmierne wydawanie nowych odsłon starych serii i tytułów raczej nie wychodzi im ostatecznie na zdrowie. O Gwiezdnych Wojnach wspominaliśmy, niezły Terminator Genisys przyćmiony został przez arcyniestrawne Mroczne Przeznaczenie, a kontrowersyjny, jednak całkiem dobry Prometeusz poprzedził taki sobie Alien: Przymierze. O fiasku badziewia jakim jest nowy Mortal Kombat nawet szkoda wspominać, to film jednej, epizodycznej postaci, jednej sceny i jednego okrzyku (oczywiście, że Scorpion i „Get over here!”. Przecież nie mdła Sonya czy inne Jaxy i Kung Lao).

 

Nowy Matrix wymknął się z tej pułapki, idąc w kierunku meta narracji, gdzie jednym z tematów jest… on sam, ale to zabieg na jeden film. Jako, że kolejne Matrixy są zapowiedziane (choć finnsowa klapa 4-ki może to zmienić) to zadanie Lany Wachowski będzie jeszcze trudniejsze. Jak stworzyć film na miarę części pierwszej, przy świadomości krytycznego odbioru czwartej? A może w ogóle nie ma co się silić na nawiązanie do 1999 roku? Wtedy jeszcze widz oglądając taki film zastanawiał się nad sensem, głębią, nawet filozofią i religią (mocno tutaj reprezentowanymi) czy wreszcie symboliką, ukrytym przekazem i wartościami. Dzisiejszy widz tego nie potrzebuje.

 

Jak powiedział Merw – kiedyś liczyła się oryginalność, styl, treść, dziś lajki na fejsbuku i kliknięcia tysięcy takich samych, bezwartościowych recenzji i analiz wrzucanych już masowo na youtube. Sens w tym by mówiono, komentowano i podbijano temat filmu. A o czym ten film? To już nieważne, zaraz i tak będzie się oglądać co innego. I tak oto dotarliśmy do świata, który oferuje wyłącznie niebieską pigułkę, dzięki której budzimy się co dzień w tym samym łóżku i konsumujemy ciągle te same kłamstwa i przygotowaną dla nas papkę. Czerwonej pigułki nikt już nie chce wybrać. W końcu to oznaczałoby nową fabułę, a ta nikogo już nie interesuje.

 

 

 

„Morfeusz: Matrix jest wszędzie, otacza nas ze wszystkich stron. Nawet tu i teraz. Widzisz go wyglądając przez okno i włączając telewizor. Czujesz, gdy idziesz do pracy, czy do kościoła, gdy płacisz podatki. To świat, który postawiono ci przed oczami, by przesłonić prawdę.

 

Neo: Jaką prawdę?

 

Morfeusz: Że jesteś niewolnikiem. Jak wszyscy inni, urodziłeś się w kajdanach. W więzieniu, którego nie możesz poczuć ani dotknąć. W więzieniu umysłów. Niestety, nie da się wytłumaczyć, czym jest Matrix. Sam musisz się przekonać.”

 

 

 

Grzegorz Ćwik

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 19:13

Grzegorz Ćwik - Państwo jest nasze

Jedną z bardziej charakterystycznych cech ostatniego okresu rządów PiSu jest upodabnianie się tej partii do jej największego rywala z okresu jego ostatnich rządów. Mowa oczywiście o Platformie Obywatelskiej i jej dwóch kadencjach z okresu 2007-2015. Podobieństwo to polega przede wszystkim na rosnącym poziomie nepotyzmu, korupcji, kolesiostwa i postępującym bałaganie i niekompetencji partii rządzącej. Czy wprowadzenie „Nowego Ładu”, czy polityka wobec pandemii, czy sprawa dezertera Emila Cz., czy co chwila wyciekające afery korupcyjne wskazują na powolny, acz stały proces erozji i upadku formacji Jarosława Kaczyńskiego. Co ciekawe wydaje się, że wpływa to też na kwestie programowe, bo o ile PiS zaczął swoje rządy bardzo mocnym uderzeniem prosocjalnym, tak obecnie wypada zgodzić się z redaktorem Okraską, że coraz bardziej ulega dyktatowi wielkiego kapitału, liberalnych przekaźników i presji bogatszej części „klasy średniej”.

 

Jeśli przypomnimy sobie bardzo podobny proces rządów AWS-UW czy SLD, to jedynym sensownym wnioskiem jest ten, że system ten po prostu ułatwia procesy korupcyjne i nepotyczne w ośrodkach władzy, a brak realnej kontroli nad polityką oraz podział na rządzących i rządzonych na dwa wrogie sobie obozy tylko to umacnia.

 

Czy tak powinna wyglądać faktycznie Polska i jej polityka?

 

 

 

Czyje jest to państwo?

 

 

Gdyby stworzyć charakterystykę Polaków, to jedną z naszych najbardziej widocznych cech jest ciągła opozycja w stosunku do władzy. O ile w wypadku zaborów, okupacji w okresie 2 wojny światowej czy w dobie PRL-u jest to zrozumiałe, o tyle dziś teoretycznie nie powinniśmy traktować państwa i jego politycznej reprezentacji jako kolejnej okupacji. Niestety jest zupełnie inaczej i wbrew histeriom liberalnych „ekspertów” to nie wina roszczeniowców ale wina systemu i tych, którzy go tworzą.

 

System ten, stworzony przez nieźle dogadaną z PRL-owskim establishmentem późną „Solidarność” oparty został, podobnie jak demokracja ludowa, na jasnym i antagonistycznym podziale „my-oni”, czyli elita rządząca (nie tylko politycy, ale ekonomiści, biznesmeni, etc.) oraz cały ogół społeczeństwa, którego zadaniem jest tylko uczestniczenie w wyborach, co staje się w tej optyce legitymizowaniem ustroju, który nas w każdej innej kwestii odpycha od polityki i nie pozwala w niej uczestniczyć, oraz kontrolować.

 

Wszędzie tam, gdzie patologiczne procesy są dozwolone tolerowane a nawet uznawane za coś zwykłego, z czasem ulegają im wszyscy uczestniczący w danej strukturze. Choćby przez uznanie na zasadzie „skoro inni kradną i załatwiają interesy, to czemu i ja mam nie zyskać, skoro ryzyko złapania jest znikome”. Tak samo jest z polską polityką, która funkcjonuje na typowo demoliberalnej zasadzie przedstawienia – przedstawieniem jest rzekoma troska elity o ludzi i państwo, a faktem, że sfera polityczna traktowana jest po prostu jako możliwość świetnego zarobku i „ustawienia się”. Wszelkie rzekomo „oddolne” i „społeczne” inicjatywy to po prostu sterowane i planowane odgórnie działania, z za którymi stoją główne siły polityczne. Sama geneza III RP to przecież neoliberalne reformy końcówki PRL-u i początku obecnego ustroju, za którymi stały w równej części: stara partyjna nomenklatura, która chciała wyłącznie uwłaszczyć się na prywatyzowanym majątku państwa, oraz postsolidarnościowcy, którzy po latach krycia się w podziemiu chcieli wreszcie poczuć smak władzy i dobrych zarobków.

 

Efekt jaki jest, to chyba każdy widzi – kolejne ekipy to te same patologie: nepotyzm, korupcja, ignorowanie racji stanu i elementarnego interesu narodowego, skrajna nieuczciwość i partyjniactwo, wręcz już przysłowiowa niekompetencja.

 

Czemu zaś taki stan rzeczy jest możliwy? Przede wszystkim dlatego, że… jest to możliwe. Tak po prostu – obecny układ tak mocno oddziela szerokie masy społeczne i kwestię rządzenia, że politycy de facto są bezkarni. Brakuje kontroli i realnego współuczestnictwa w rządzeniu Narodu, które dążyć winno docelowo do całkowitego wyrugowania starego upartyjnienia z państwa.

 

 

 

Polityka

 

 

Polityka jako taka traktowana była przez wieki przede wszystkim jako swoisty obowiązek i misja. Nie ma co się okłamywać, łączyły się z tym zawsze pieniądze i przywileje, ale przede wszystkim sensem polityki być powinna misja o wspólnotowym charakterze, czyli polityk bierze na siebie jarzmo i odpowiedzialność za przewodzenie wspólnotą i podejmowanie jak najlepszych decyzji na jej korzyść i w jej interesie. Analiza postaw, jakie przyświecają klasie politycznej, której geneza tkwi w latach 80-tych, sugeruje, że polityka traktowana jest obecnie jako po prostu wysoko marżowa działalność ekonomiczna, w dużej mierze poza kontrolą społeczeństw i państwa, przy niewielkiej, wybiórczej i powierzchownej kontroli mediów.

 

W efekcie tego, gdy dana opcja polityczna jest w opozycji, jej paliwem politycznym powoli staje się patologizacja działań obozu rządzącego. Prędzej czy później wybory przynoszą zmianę władzy i wówczas sytuacja odwraca się, w III RP widzieliśmy to już kilka razy.

 

Generalnie szereg środowisk politycznych, tych mainstreamowych jak i marginalnych, dostrzega potrzebę naprawy sytuacji. Mamy oczywiście propozycje kosmetycznych zmian, mamy projekty podyktowane aktualną sytuacją na scenie (przykładowo osłabianie pozycji prezydenta w konstytucji III RP przez SLD w obliczu spodziewanej drugiej kadencji Wałęsy), mamy różne pomysły związane z mniej lub bardziej dogłębnymi analizami III RP. Nasza kochana prawica, i to mówię o tej spod znaku pajaca z muszką, Konfederacji, środowisk narodowych i konserwatywnych również ma pomysły na „uzdrowienie” polskiej polityki. Jeśli odrzucić kompletne idiotyzmy spod znaku monarchii czy anarcholibertarianizmu, to zazwyczaj słyszymy o konieczności wprowadzenia modelu prezydenckiego lub kanclerskiego, wzmocnieniu rządu i/lub władzy wykonawczej itp. Czy to zmiana rewolucyjna? Bynajmniej, to kolejny wariant liberalnej demokracji. Co więcej, związany jest raczej z mokrymi snami prawicy o Pinotchetach i Jaruzelskich, strzelaniu do robotników, autorytarnej władzy i tym podobnych świństwach. Wprost rzuca się w oczy kompletny brak refleksji i zrozumienia patologii obecnego systemu.

 

A te zasadzają się na wyodrębnieniu jako wysoce uprzywilejowanej grupy oligarchii politycznej i jej klienteli, które zastąpiły dawny sojusz tronu i krzyża sojuszem korupcji i kapitału. Polityka jeśli faktycznie służyć ma celom wspólnotowym i opierać się na jakkolwiek rozumianej sprawiedliwości, musi być oparta o: społeczną kontrolę, jawność oraz współudział jak najszerszych mas społeczeństwa.

 

Pisaliśmy już o tym nieraz w Szturmie, w kontekście ustroju, syndykalizmu, służb mundurowych, pora podkreślić, że elementy te są qine qua non tego, aby społeczeństwo było nie tylko przedmiotem, ale i podmiotem politycznym.

 

Kontrola polityki to przede wszystkim odpowiednie i uniezależnione od partii politycznych narzędzia, które umożliwiają kontrolę działań polityków i urzędników. Będą to nie tylko instytucje jak instrukcje wyborcze, możliwość referendalnego odwołania posła czy radnego, jawność zawieranych umów, etc., ale także współudział we wszelkich możliwych działań politycznych strony społecznej. Realizujemy tak nie tylko postulat kontroli, ale i realnej współodpowiedzialności Narodu za państwo i jego losy. Nie chodzi tu tylko o częściowo fasadowe ciała, jak ongiś Komisja Trójstronna, ale o to, by od poziomu samorządu do parlamentu istniał stały, apartyjny, najlepiej związany ze związkami zawodowymi, element.

 

Nie może też być tak, że aspekty jak omawiane kilka lat temu przeze mnie służby mundurowe, jak i szereg innych kwestii, jak choćby przetargi, umowy z zachodnimi inwestorami, etc. wyłączone są kompletnie z kontroli i jawności. To bowiem prosta droga do…obecnego stanu rzeczy, czyli permanentnej patologii i korupcji elity rządzącej.

 

W gruncie rzeczy wszelka systemowa krytyka neoliberalnej władzy na zachodzie (i nie tylko tam) sprowadza się do stwierdzenia, że elity polityczne i finansowe realizują swoje interesy, a szerokie masy społeczne są wyzyskiwane, lecz również marginalizowane i pozbawiane możliwości wpływu na rzeczywistość.

 

Jeśli chcemy by demokracja liberalna stała się docelowo demokracją prawdziwą, czyli wspólnotową i sprawiedliwą, to kontrola władzy, jawność jej działań i współudział zwykłych ludzi w niej jest konieczny. Ostatnie prowadzi też do likwidacji patologicznego z gruntu podziału na rządzących i rządzonych, klasycznej dychotomii „my” i „oni”, gdzie rozdźwięk między obiema grupami jest zbyt duży, by mógł służyć sprawie całej wspólnoty.

 

Jeśli polityka i rządy jako takie mają faktycznie być narodowe, to Naród ten musi współdecydować i ponosić współodpowiedzialność za siebie i państwo. To nie tylko forma kontroli polityków, ale i faktycznego upodmiotowienia wspólnoty narodowej. Pora byśmy wdrożyli takie rozwiązania ustrojowe, które pozwolą na likwidację wszelkich patologii, korupcji, nepotyzmu i prowadzenia działalności politycznej jako formy przedstawienia dla mas, które ukrywa prawdziwe, egoistyczne cele grup lobbystycznych.

 

Syndykaty pracownicze i lokalne (samorządowe), komisje obywatelskie kontrolujące pracę służb i urzędów, instrukcje wyborcze i nadzór społeczny na wykonaniem wspólnie podjętych decyzji, społeczne ustalanie budżetów - to nie są lewackie wymysły, bolszewia czy jakieś fanaberie. To elementy na zasadzie must be, jeśli Polska faktycznie ma stać się państwem przyjaznym i wspólnotowym dla wszystkich Polaków i Polek.

 

 

 

Grzegorz Ćwik

 

Cześć! Ahoj! Pozdrowienia z Polski! Po pierwsze – dziękuję, że zgodziłeś się odpowiedzieć na nasze pytania.

1. Chciałbym zacząć od pytania na temat projektu Reconquista:
https://www.reconquista.sk/. Jaka jest właściwie oficjalna nazwa tego projektu: „Reconquista” czy „Reconquista Slovakia”? Stanowicie metapolityczny projekt, którego celem jest stworzenie nowej kultury dla nowej Europy i jesteście przedstawicielami idei Trzeciej Drogi. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat? Jeśli właśnie takie są wasze główne cele, jakimi środkami pragniecie je osiągnąć?

OM: Oficjalna nazwa projektu to Reconquista. Wiemy, że istnieją projekty o tej samej nazwie w całej Europie, ale nie mamy z nimi nic wspólnego. Na przykład na Ukrainie istnieje grupa Reconquista związana z aktywistką Oleną Semenyaką. Opisałeś nad dość dokładnie. Zaczęliśmy naszą działalność przede wszystkim dlatego, że rozwiązania proponowane przez Starą Prawicę okazały się nieskuteczne i niewykonalne. Po prostu nastał już czas, aby pójść dalej i szukać nowych rozwiązań. Piszemy o tym, o czym mainstream milczy albo świadomie kłamie. Przeprowadzamy także wywiady, których nie można by opublikować w żadnym innym czasopiśmie. Na przykład przeprowadziłem wywiad z Petrem Stančíkiem, zdobywcą najważniejszej czeskiej nagrody literackiej „Magnesia Litera” czy z dr Zuzaną Adamson, wydawcą patriotycznym i tłumaczką Obozu świętych Jeana Raspaila, a nawet z twórcą słowackiego zespołu punkowego Peterem Scherederem Koňýk em (bardzo pomocnym i radosnym człowiekiem). Nie unikamy też najważniejszych polityków (jak Milan Uhrík), czy podziemnych artystów oraz twórców, dla których czynnik tożsamości jest istotny.


Chcemy osiągnąć swoje cele poprzez metapolitykę. Scena patriotyczna na Słowacji od lat 1990-tych rozwijała się jedynie indywidualnie, nie było regularnie ukazującego się „naszego” czasopisma. Na Słowacji Reconquista jest pionierem Nowej Prawicy – nikt przedtem o niej nie pisał. W praktyce chcielibyśmy osiągnąć nasz cel poprzez wydawanie czasopisma, kultywowanie sceny patriotycznej, wpływanie na patriotycznych polityków, pojawianie się w mediach – np. poprzez platformę Kulturblog (https://kulturblog.sk/) i poprzez profesorów, którzy piszą do naszego czasopisma. Wkrótce rozpoczniemy nowe inicjatywy, które wykraczają poza nasze dotychczasowe działania.

2. Najważniejszym obszarem działalności projektu Reconquista jest wydawanie wysokiej jakości czasopisma o tej samej nazwie. Jaki jest główny obszar tematyczny tego magazynu? Do jakich czytelników chcielibyście dotrzeć? Czy organizujecie również wydarzenia w realnym świecie?

OM: Piszemy o wielu różnych tematach, nasze czasopismo jest bardzo heterodoksyjne w tym zakresie. Jesteśmy tolerancyjni religijnie, mamy chrześcijan, pogan i ateistów w naszej redakcji. Jednoczy nas nasza miłość do czeskiej i słowackiej tożsamości. Częstymi tematami w czasopiśmie są historia, literatura współczesna, bieżące wydarzenia, wywiady z różnymi osobistościami, przekłady autorów Nowej Prawicy. Jak już wspominałem, chcemy przede wszystkim dotrzeć do już przekonanych patriotycznych odbiorców, aby umożliwić im rozwój i pokazać im inne perspektywy. Organizujemy wycieczki patriotyczne pod sztandarem naszego własnego klubu turystycznego Argonauta (http://argonaut.sk/) – wycieczki odbywają się regularnie. Dzięki nim możemy poznać naturalne piękno naszej ojczyzny czy historyczne zabytki. Co więcej, nasi czytelnicy mogą się spotkać osobiście.


3. Które z wywiadów czy esejów dotychczas opublikowanych w magazynie „Reconquista” uważasz za najważniejsze?

OM: Wydaje mi się, że każdy z naszych autorów widzi to inaczej. Ale osobiście, bardzo podobał mi się długi wywiad z Georgem Burdim w specjalnym muzycznym wydaniu „Reconuisty” – znalazły się tam wywiady z wspomnianym Burdim, zespołami Bronson, Reborn, Palec, wokalistą Bruno ze starego czeskiego zespołu RAC Excalibur itd. Także specjalny numer poświęcony Międzymorzu – tutaj omawialiśmy to zjawisko geopolityczne z różnych stron. Ale pewnie znaleźlibyśmy o wiele więcej. Na przykład numer poświęcony Guillaumowi Faye’owi, czy H.P. Lovecraftowi, wywiad z Ivanem Sebestą z wydawnictwa Sol Noctis, czy 5-częściowy cykl mojego autorstwa poświęcony współczesnej czeskiej i słowackiej poezji patriotycznej: „Poezja ziemi i podziemia”. W przestrzeni internetowej dwuczęściowy wywiad z politykiem Milanem Uhrikiem spotkał się z największym odzewem, a w drukowanej wersji magazynu czytelnicy najbardziej interesowali się wywiadami ze znanymi muzykami czy sportowcami.


4. Jakie są najważniejsze plany Reconquisty na przyszłość? Czy planujecie również wydawać książki? Co chcielibyście teraz osiągnąć?

OM: Chcemy wciąż prowadzić klub turystyczny, zaprojektować nowe koszulki i bluzy Reconquisty, wciąż wydawać czasopismo i doprowadzić je do profesjonalnego poziomu. Sam jestem tłumaczem i tłumaczę książki, więc w logiczne jest, że chciałbym je wydawać, ale nie będzie to pod szyldem Reconquisty. Moje przekłady zostaną wydane przez już istniejące wydawnictwa. Reconquista nie ma w planach wydawania książek.


5. Chciałbym teraz zadać kilka pytań na temat Ciebie. Jeśli dobrze rozumiem, jesteś Czechem, ale jesteś zaangażowany w słowacki projekt. Czy możesz coś nam powiedzieć o ogólnych relacjach pomiędzy Czechami a Słowakami i pomiędzy kręgami nacjonalistycznymi w obu tych krajach? Wiem, że jesteś również zaangażowany w czeski magazyn internetowy Delsky Potapec. Czy możesz opowiedzieć coś więcej o tej inicjatywie? Czy jesteś jeszcze zaangażowany w jakieś inne projekty?

OM: Moja rodzina pochodzi ze Słowacji, dokładniej z Orawy, ale byli biedni i przeprowadzili się do Ostrawy w poszukiwaniu pracy. Osobiście mam dobre relacje ze Słowacją, zarówno z ludźmi jak i z krajem oraz językiem. Słowacja jest również o wiele dalej, jeśli idzie o politykę patriotyczną czy aktywność młodych ludzi. W Czechach nie było drukowanego magazynu patriotycznego, gdy powstawała Reconquista, dlatego postanowiłem połączyć siły z tym projektem. Relacje między Czechami i Słowakami są obecnie bardzo dobre, ale nie zawsze tak było. Zdołaliśmy w końcu pozbyć się szowinizmu. W Czechach środowiska patriotyczne są zbyt podzielone. Istnieją dwa nurty: radykałowie (którzy mają bardzo małe poparcie i są zamknięci w swojej własnej subkulturze) oraz fałszywa opozycja (którzy nie mają planu ani żadnych osiągnięć w walce przeciw współczesnej korpo-lewicy i jej dewiacjom). Relacje pomiędzy słowacka i czeską Nową Prawicą są również bardzo dobre, także dzięki mnie. Niestety te kręgi są zbyt wąskie.


Delsky Potapec (Nurek Delijski) początkowo był blogiem prowadzonym przez kilka osób piszących swoje teksty do szuflady. Obecnie jest to największa strona internetowa naszej Nowej Prawicy, która skupia się na głębokich analizach współczesnych problemów. Niestety Google bardzo ogranicza wyniki tej strony w wyszukiwaniach, więc nie ma one tak szerokiego kręgu odbiorców, na jaki zasługuje. Na stronie publikujemy zarówno oryginalne artykuły jak i przekłady. Przekłady są głównie z takich stron jak Counter-currents, RightOn, The Imaginative Conservative, American Renaissance, The Occidental Observer, Altright itd. Publikujemy teksty takich autorów jak Aleksander Dugin, Guillaume Faye, Alain de Benoist, Greg Johnson, John Morgan, czy Jarosław Ostrogniew. Zasięg tematyczny obejmuje geopolitykę, imigrację, filozofię, historię, literaturę wysoką, neofolk, black metal, metafizykę, psychologię, recenzje książek, poprawność polityczną czy identytaryzm.

Tak, jestem również zaangażowany w inne inicjatywy. Pisałem dla Sanctuary (największej czeskiej strony poświęconej gotykowi) i dla okultystycznego magazynu Eosphoros. Obecnie piszę głównie dla wspomnianego czeskiego serwisu Delsky Potapec, słowackiej Reconquisty i dla amerykańskiego serwisu Counter-Currents. Organizuję również różne wydarzenia w naszym mieście, takie jak happening artystyczne, wieczory poetyckie, czy wspieram lokalną ligę ochrony zabytków. Organizowałem też spotkania i wycieczki dla patriotów po zabytkach UNESCO w moim mieście – Kromeryżu.

6. Jaka jest kondycja ruchu nacjonalistycznego na Słowacji i w Czechach? Czy Reconquista współpracuje z jakimiś innymi inicjatywami na Słowacji czy w innych krajach? Czy macie jakieś związki z projektem Reconquista Ukraina?

OM: Sytuacja w Czechach nie jest zła; według badań uznanego ośrodka Eurostat 87% czeskiego społeczeństwa odrzuca kolorową imigrację. Jest to najwyższy wynik w całej UE, wyższy nawet niż na Węgrzech, gdzie odrzucenie imigracji stanowi oficjalną politykę. Jak już wspomniałem, czeski ruch nacjonalistyczny jest podzielony na radykałów i fałszywą opozycję. Fałszywa opozycja – SPD – trafnie przejęła głosy zniechęconych oraz głosy konserwatywnej wsi i to by było na tyle; nie mają żadnej wizji tego, dokąd powinny zmierzać Czechy, jak pokonać cenzurę medialną, czy jak zainwestować w ruch patriotyczny. Przewodniczący tej „patriotycznej” partii jest otoczony przez skorumpowanych polityków i lokalnych ojców chrzestnych, a on sam wyprowadza pieniądze z partii.


Na Słowacji konserwatywna prawica, reprezentowana przez takie tradycyjne partie polityczne jak SNS, jest w głębokim kryzysie. Radykalna prawica, uosabiana przez L’SNS, straciła swoją dotychczasową siłę, ponieważ nie była w stanie poruszać nowych tematów, część członków partii oraz jej elektoratu przeszło do partii Republika, a jej kreatywność oraz popularność od tego czasu gwałtownie spadły. Istnieje coraz większe zapotrzebowanie na prawicowy populizm, którego reprezentantem jest partia Republika. Imigracja, ruch LGBTI czy inne tematy są w końcu dyskutowane na odpowiednim poziomie. Jednakże oczywistym jest, że próbują oni zadowolić wszystkich w pogoni za wyborcami, ale my oceniamy to raczej negatywnie. Nie wystarczy mówić czy pisać o mocnych podstawach czy wartościach. Co więcej, popularnym tematem na Słowacji jest „zasada słowiańskiej wzajemności”, interpretowanej w ten sposób, że Rosja, reprezentowana przez Putina, jest jedyną siłą, która jest w stanie nas wyzwolić z jarzma UE – co jest niepoważne. Poza partiami politycznymi istnieją również również małe organizacje non-profit na Słowacji, które są godne uwagi, jak inicjatywa Mea Patria, ale jak dotychczas mają one jedynie marginalna znaczenie.

Partie radykalne są niewybieralne w Czechach – są one zbyt uwikłane w swoją własną subkulturę i nie robią nic dla zwykłych ludzi. Oceniam wydarzenie „Spotkanie patriotyczne w Pricovy” pozytywnie. Wykształceni, inteligentni ludzie, którzy już coś osiągnęli, wzięli w nim udział i mieliśmy okazję wysłuchać ich wykładów na wybrane tematy, a także mieliśmy tam program kulturalny. Fani niepoprawnego black metalu mają w Czechach swój festiwal Hell Fast Attack. Zespoły, które tam występują, pojawiają się również (poza oddzielnymi tajnymi koncertami) jedynie na festiwalu Steelfest w Finlandii (który w tym roku są spore problemy z polityczną poprawnością) oraz na Asgardsrei na Ukrainie.

Reconquista współpracowała wcześniej z czeskim wydawnictwem Guidemedia. Wydawnictwo to głównie publikuje autentyczne teksty źródłowe z Trzeciej Rzeszy. Reconquista współpracuje obecnie z z alternatywnym projektem medialnym Kulturblog (pomagają nam z dystrybucją) i współpracujemy również z różnymi osobami. Nie współpracujemy z projektem Reconquista Ukraina, ale niektórzy z naszych redaktorów brali udział w ich konferencji Intermarium, a ja tłumaczyłem i opublikowałem artykuł Oleny Semenyaki w serwisie Delsky Potapec oraz długi wywiad z nią na stronie słowackiej Reconquisty.

7. Reconquista jest projektem metapolitycznym bezpośrednio związanym z kulturą. Czy możesz coś nam powiedzieć na temat stanu kultury i sztuki na Słowacji i w Czechach? Jaki jest stosunek tych kręgów do waszego projektu? Którzy czescy i słowaccy pisarze czy artyści (zarówno klasyczni jak i współcześni) mogą być najbardziej interesujący dla naszych czytelników.

OM: Gdy mowa o literaturze i kulturze, w Czechach wcale nie jest źle. Od ponad pięciu lat najczęściej wypożyczanym autorem w bibliotekach jest Vlastimil Vondruška, dyplomowany historyk i autor powieści historycznych, jawny nacjonalista i tradycjonalista. Jego ostatnia powieść Kronika zniszczenia Europy stała się bestsellerem. Jest to wielka saga opowiadająca o jednej rodzinie od 1984 do 2050, gdy w Europie toczy się otwarta wojna rasowo-religijna. W tej powieści autor w krytyczny sposób przedstawia Wielką Wymianę, agresywny islam, czy słabość i upadek Zachodu. Uważa, że przyszłość należy do preppersów – budowania zmilitaryzowanych komun zajmujących się rolnictwem. Pisarz ten jest historykiem, autorem serii Epos Przemyślidów, organizuje wycieczki po zamkach i miejscach w południowych Czechach, w których toczy się akcja jego książek, a przedtem pracował w przemyśle tradycyjnego średniowiecznego wytwarzania szkła. Wspaniały człowiek! [Po polsku ukazała się jedna książka tego autora: Śmierć we Wrocławiu.]


Petr Hampl – patriota wspierający ruch identytarystyczny, napisał bestseller – socjologiczną książkę o rozwoju islamu i uległości zachodnich społeczeństw, o upadku homo oeconomicus, dążeniu do zysku, znikaniu wspólnych wartości i subwersji społeczeństwa przez nową lewicę. Jego książka sprzedała się w ponad 18000 egzemplarzy i ukazała się również po angielsku w wydawnictwie Arktos, należy do 50 najlepiej sprzedających się książek w swojej kategorii. Petr Hampl organizuje również humorystyczne wydarzenie patriotyczne w lecie – Dzień Heteroseksualnego Białego Mężczyzny oraz jego licznych kobiet-zwolenników, prawdopodobnie z udziałem przedstawicieli Generatione Identitaire (Hampl występował na ich wydarzeniach) oraz Reconquisty.

Petr Stančík – najciekawszy i najbardziej wyrafinowany językowo współczesny autor jest swego rodzaju czeskim humorystą. Przeczytałem wszystkie jego książki skierowane do dorosłego czytelnika. Petr Stančík – humoryta i patriota – „narodził się” po śmierci jego alter ego, dekadenckiego poety Odilla Stradickiego ze Strdic. Petr Stančík pisze obecnie również bardzo ciekawe wizualnie książki dla dzieci i pracuje nad filmem dla czeskiej telewizji. To właściwie cud, że ktoś taki może odnieść sukces w mainstreamie. [Ksiażki Petra Stančíka ukazały się w języku polskim i pisaliśmy o nich tutaj: https://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/1109-jaroslaw-ostrogniew-co-czytac-subiektywny-wybor-literatury-wspolczesnej-czesc-ii]

Václav Cílek – najsławniejszy czeski ekolog i geolog, patriota i przeciwnik islamizacji. Napisał wiele specjalistycznych książek o krajobrazie, magicznych miejscach na wsi, symbolach w ktaedrach, średniowiecznym zielonym człowieku itd. Ze wszystkich wymienionych tutaj postaci jest jednak najbardziej umiarkowany. Wydał też kilka książek o Nowej Prawicy i okultyzmie w wydawnictwie Sol Noctis.

Mamy też sporo książek słowackich autorów oraz przekładów z angielskiego. W rzeczy samej, ukazuje się tak wiele książek, że ludzie nie mają nawet czasu, żeby wszystkie przeczytać i zrecenzować, a zanim ukaże się recenzja jednej książki, wychodzą dwie nowe. I wszystkie te pozycje są w oficjalnej dystrybucji.

Totalitaryzm Alana de Benoist został zrecenzowany przez byłego prezydenta Vaclava Klausa, który jest obecnie głową konserwatywnego Instytutu Vaclava Klausa i wspiera niemiecką AfD. Z kolei obecny prezydent Miloš Zeman wspiera Patriotyczne Spotkanie w Příčovy. Jednak mam wobec nich spory dystans, ponieważ Vaclav Klaus sprzedał majątek narodowy byłym biznesmenom i komunistom w latach 1990-tych w ramach prywatyzacji i jest wyznawcą wolnego rynku. Z kolei Miloš Zeman jest bardzo arogancki i wulgarny, nie potrafi przyznać się nawet do najmniejszego błędu. Ale obydwaj są bardzo eurosceptyczni, co powstrzymało jakiekolwiek wielkie eksperymenty ze strony nowej lewicy.

Nasi patrioci wymyślili również takie terminy jak „Pražská kavárna” czy „Sluníčkář” (w języku niemieckim odpowiednikiem jest termin „Gutmensch”, czasem tłumaczony na czeski jako  Lepšočlověk, czy znany z języka angielskiego SJW [„Gutmensch” – „dobry człowiek” – termin używany na określenie liberałów i lewicowców, którzy uważają się za lepszych od reszty społeczeństwa – J.O.]. Z kolei nasi przeciwnicy nie byli w stanie wymyślić niczego nowego poza zglobalizowanymi terminami takimi jak „faszysta”, „rasista”, czy „ksenofob”.

Do niedawna duża strona internetowa Filipa Vávry „Středoevropan” miała ponad miliom unikatowych wejść na miesiąc, a Filip wrzucał tam 8-13 wiadomości dziennie, tłumacząc głównie tweety, niusy z Breitbart, a czasem też coś z mainstreamu i z różnych odnóg Pokolenia Tożsamości czy Alt Rightu. W naszym kraju Filip zmienił podejście mainstreamu do informacji o gwałtach, przestępczości imigrantów, czy karaniu białych za bycie białymi. Napisał dwie duże książki: jedną o skinheadach, drugą o białych osadnikach w Ameryce (tę pierwszą również zrecenzowałem). Przeprowadziłem dwa wywiady z Filipem: dla serwisu Delsky Potapec i dla magazynu Reconquista. Jego projekt  Středoevropan jest już zamknięty.

Kulturblog – słowacki projekt medialny grupy młodych twórców, tworzących wideoblogi i streamujących poprzez facebook i youtube. Niestety, obie korporacje stwarzają im problemy. Ich wideo krytykujące marsz „dumy” LGBT w Koszycach obejrzało 350 000 widzów (około 1000 oglądało stream na żywo). Tworzą także odcinki specjalne z wybranymi gośćmi, takimi jak wielokrotnie cenzurowany historyk Martin Lacko, wydawca Pavel Kamas, muzyk Reborn, również ja wystąpiłem w jednym – rozmawialiśmy o Nowej Prawicy, mojej twórczości oraz o Reconquiscie. Dobrze znany słowacki dziennikarz i autor książek Ludo Hubo również współpracował z tym projektem.

Reconquista – ukazujący się co miesiąc magazyn tożsamościowy, do którego piszą głównie młodzi autorzy na różne tematy związane z kulturą, muzyką, geopolityką czy religią i zawierający także wywiady z różnymi osobami. Publikuje również tłumaczenia autorów takich jak Tomislav Sunić, Olena Semenyaka itd. Magazyn rozwija kulturę podziemnych zinów zapoczątkowaną w Czechosłowacji w latach 1980-tych. Artykuły są profesjonalnie złożone, a magazyn rozwija szerszy odbiór problemów oraz ich kontekstu.

Delsky potapec – czeski serwis internetowy, w którym ukazały się pierwsze artykuły o Nowej Prawicy. Serwis próbuje nauczyć czytelnika myśleć krytycznie i publikuje różne nurty opinii oraz oryginalnych artykułów. Jest to wyjątkowa strona w czecho-słowackim środowisku internetowym. Publikuje również zapomnianych czy mało znanych autorów, jak: Gottfried Benn, Franco G. Freda (Rozbijanie Systemu), Guillaume Faye (Dlaczego walczymy?).

Wydawnictwo Naštvané matky oraz Centrum Studiów nad Politycznym Islamem – te inicjatywy wydają książki wypowiadające się krytycznie na temat islamu, nowej lewicy, czy etnomasochizmu. Na przykład wspomniany bestseller autorstwa Petra Hampla czy książkę Odhalujeme Putinovi lži (Demaskujemy kłamstwa Putina), która wyśmiewa nową lewicę i SJW. Obydwie te inicjatywy nie są jednak otwarcie nacjonalistyczne.

Pokolenie Tożsamości – organizują wykłady, wydają i rozprowadzają książki, organizuje mały obóz tożsamościowców raz w roku, a ich aktywiści biorą udział w demonstracjach i wydarzeniach kulturalnych za granicą – we Francji, Niemczech i w Austrii.

Oficjalna polityka – generalnie jestem bardzo sceptyczny wobec oficjalnej polityki, ale w Czechach istnieje ruch Trikolora. Partia ta jest dość krytyczna wobec nielegalnej imigracji, islamu, LGBT, upadku wartości itd., ale popiera gospodarkę wolnorynkową, wyprzedaż kraju obcokrajowcom, nawet muzułmanom, sprzedaż wodociągów miejskich. Nie ufam im. Według mnie jest to kontrolowana opozycja, ale są w tej partii zdolni i porządni ludzie.

Najbardziej konserwatywną partią do niedawna była partia komunistyczna (KSČM). Zaproponowała ona patriotyczne prawo chroniące język czeski, a w ramach partii działa Stowarzyszenie Czechosłowackiej Straży Granicznej; byli strażnicy graniczni chcą strzec czeskiej granicy nawet teraz. KSČM popiera nie-interwencjonistyczną politykę zagraniczną, przeciwstawia się amerykańskiemu imperializmowi i promuje model rodziny oparty na związku kobiety i mężczyzny, wsparcie mieszkaniowe dla młodych rodzin oraz nacjonalizację kluczowych gałęzi gospodarki. I partia ta jest solą w oku liberałów od lat 1990-tych. Ale liderzy oraz członkowie tej partii są wystarczająco starzy, nie radzą sobie z nowoczesną technologią, nie mają żadnej perspektywy rządzenia krajem. Niestety w tym roku partia została przejęta przez skrzydło multikulturalistów (zebranych wokół  Kateřiny Konečnej) i jest to jeden z powodów, z których partia nie dostała się do parlamentu,a z obecnym przywództwemiI strategią, najprawdopodobniej nie osiągną sukcesu ponad poziomem lokalnym. Mimo wszystko, redaktorzy Reconquisty zdecydowanie odrzucają komunizm.

Mamy również bardzo małe partie nacjonalistyczne. Wspomnijmy chociaż o aktywnej ND Adama Bartoša oraz DSSS Tomáša Vandasa oraz partiiRepublikáni Miroslava Sládka. Nie ma żadnej partii politycznej na oficjalnej scenie politycznej, którą popierałbym w stu procentach. Jednak zalecam głosowanie na partie antyreżimowe i politycznie niepoprawne, popierające wolność słowa, które odrzucają kapitalizm oraz wolny rynek (na ile to możliwe), które chcą odrzucić masową egzekucję własnych obywateli.

8. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale w Polsce Czechy są postrzegane przez wielu ludzi jako swego rodzaju „anty-Polska”: niereligijna, liberalna, otwarta i przyjazna obcokrajowcom. Wielu polskich liberałów deklaruje się jako „czechofile”. Z drugiej strony, Polacy wiedzą bardzo niewiele o Słowacji, co jest niezwykle ironiczne, biorąc pod uwagę, że sam język słowacki jest bardziej podobny do polskiego i łatwiej nam go zrozumieć niż czeski. Jakie jest Twoje zdanie o tych polskich zjawiskach?

OM: Tak, w Czechach media i elity są w istocie bardzo liberalne i wymuszają swój liberalizm na innych. Interpretują również w liberalny sposób postacie historyczne takie jak Jan Palach czy wydarzenia takie jak rewolucja roku 1989. Zatem osobie zza granicy może się wydawać, że Republika Czeska jest zbyt liberalna i wielokulturowa. Ale tak nie jest, to jedynie liberałowie są bardziej widoczni przez kontrolowane przez nich media.


Na Słowacji istnieje podobny problem. Słowaccy liberałowie i multikulturaliści odnoszą się do Pierwszej Republiki Czechosłowackiej jako do państwa liberalnego i wielokulturowego. Ale to jest odległe od prawdy. Po dołączeniu Słowacji do UE wielu Słowaków wyjechało w poszukiwaniu pracy na zachód. Mamy zatem sporo kontaktu z Polakami, którzy również wyemigrowali do krajów o wyższym standardzie życia. Na podstawie własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że stoimy wobec tych samych problemów i mamy bardzo podobne poglądy na temat ich rozwiązania. Tym, co nas najbardziej dzieli, są politycy i media.

9. Jakie są według Ciebie najlepsze sposoby wzmocnienia i rozwoju współpracy między nacjonalistami w tych trzech krajach: Słowacji, Czechach i Polsce? W naszym przypadku bariery geograficzne nie są aż takim problemem, ale być może coś innego jest?

OM: Wszyscy musimy się rozwijać, odkryć, w czym naprawdę jesteśmy dobrzy i włożyć w to cały nasz wysiłek. Ktoś jest utalentowanym pisarzem, ktoś rzeźbiarzem, ktoś inny przedsiębiorcą. Musimy stać się lepszymi ludźmi i zebrać zdolnych i wartościowych moralnie ludzi w naszym środowisku. Potrzebujemy najlepszych ludzi, aby zrealizować naszą wizję.


Dobrym pomysłem na współpracę byłyby spotkania osobiste, być może poprzez nasz klub turystyczny. Na przykład aby raz w roku pójść do Polski, a raz w Czechcach. Może jesteście zainteresowani takimi spotkaniami? Kolejną możliwością byłaby organizacja konferencji metapolitycznych czy spotkań patriotycznych, takich jak Spotkanie Patriotyczne w  Příčovy w Czechach. W Polsce jest Marsz Niepodległości – wielu czeskich i słowackich nacjonalistów bierze w nim udział. Odległość geograficzna nie jest problemem, problemem są kontakty i dysfunkcjonalność pojedynczych organizacji.

W przyszłości z pewnością chcielibyśmy opublikować przekłady niektórych waszych artykułów i regularnie donosić o tym, co dzieje się wśród nacjonalistów w Polsce. Mamy nadzieję, że będziemy mogli spotkać się osobiście na jakimś ciekawym wydarzeniu, gdy już zakończą się restrykcje.

10. Co myślisz o przyszłości Europy? Jak wiadomo, mamy stałą debatę pomiędzy optymistami i pesymistami czy obecnie raczej między „white pill” a „black pill”, który toczy się prawdopodobnie od czasów Spenglera. Jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii?

OM: Jesteśmy Tytanami nowego świata! Musimy jeszcze ustawić swoją pozycję startową, zanim przeniesiemy walkę na kolejny poziom. Właśnie w tym celu stworzyłem Wyzwanie Reconquisty: najpierw odzyskamy swoje ciało i duszę, a potem odzyskamy naszą ojczyznę. Liberalny kapitalizm nie jest wieczny ani trwały, jest to niezwykle destruktywny system. Jeśli przetrwamy jako grupa etniczna i zwiększymy swoją siłę, mądrość, umiejętności i zdobędziemy praktyczne doświadczenie w biznesie i polityce w tym świecie, w swoim czasie zwyciężymy. Nasi wrogowie muszę w nieunikniony sposób się zdegenerować, podczas gdy my – jeśli podejmiemy wysiłek – musimy się rozwinąć i stać się lepszymi. Wtedy nadejdzie zwycięstwo.


Takie zwycięstwo może polegać na tym, że przejmiemy władzę w państwie i zaczniemy wprowadzać rozwiązania, o których obecny rząd nie odważy się nawet myśleć, takie jak: ochrona granic, prawna ochrona naszej puli genowej, silne wsparcie finansowe inteligentnych rodzin, i w przeciwną stronę – zero wsparcia dla pasożytów, reemigracja kolorowych, likwidacja ponadnarodowych korporacji, zakaz eksportu kapitału oraz wsparcie rodzimych firm czy całych gałęzi przemysłu przez państwo. Ale to zwycięstwo może też oznaczać utworzenie małych państw etnicznych dla białych, takich jak Orania w Afryce Południowej, i wykorzystanie ich do finansowania szerszej polityki wspierającej białych. Jest możliwe, że Europa powróci do etnicznych państw-miast po upadku wielkich miast. Jedyne, czego potrzeba, to mieć wizję i zacząć ją wprowadzać w upadającym środowisku. Nawet jeśli wszystko nie wygląda zbyt obiecująco teraz, nie martwię się o przyszłość i jestem optymistą.

11. Jakieś ostatnie słowa dla czytelników „Szturmu”? Życzymy wam wszystkiego najlepszego w przyszłym aktywizmie i mamy nadzieję, że będziemy mieć okazję, żeby współpracować.

OM: Będę szczęśliwy, jeśli przyłączycie się do Wyzwania Reconquisty. Zobaczycie, że już po roku podążania za tym wyzwaniem staniecie innymi, lepszymi i bardziej zdolnymi ludźmi.


Pytania i przekład: Jarosław Ostrogniew

 

 

 

Ahoj! Pozdrowienia z Polski! First of all, thank you for agreeing to answer our questions.

1. I would like to start by asking you about the project Reconquista. Is the official name “Reconquista” or “Reconquista Slovakia”? You are a metapolitical project aimed at creating a new culture for a new Europe and exponents of the Third Way. Could you elaborate on this point? If that is your main goal, with which means do you wish to achieve it?

OM: The official name of the project is Reconquista. We know that there are projects with the same name in Europe, but we have nothing to do with them. For example, there is a group called Reconquista in Ukraine around the activist Olena Semenyaka. You've described us quite accurately. We came into being primarily because the solutions offered by the Old Right proved to be ineffective and unworkable. It was simply time to move on and look for new ways. We write about what the mainstream is silent or deliberately lies about. We also bring interviews that could not be published in any other magazine and on such topics. For example, I interviewed patriotic writer Petr Stančík, winner of the highest Czech literary prize Magnesia Litera and dr. Zuzana Adamson patriotic publisher and translator of Camp of the Saints by Jean Raspail. And even the founder of Slovak punk Peter Schreder Koňýk (a very helpful and cheerful person). We do not avoid top politicians like - Milan Uhrík, or underground artists or craftsmen, for whom the identity factor is essential.


We want to achieve our goal through metapolitics. The patriotic scene in Slovakia has been educated only individually since the 1990s, there hasn't been a regularly published "our" magazine. In Slovakia, Reconquista is the pioneer of the New Right, no one has written about it here before. Practically, we want to achieve our goal by publishing a magazine, cultivating the patriotic scene, influencing patriotic politicians, appearing in the media - e.g. Kulturblog and through professors who write for our magazine. We will soon introduce new initiatives that go beyond our current activities.

2. Reconquista’s main activity is the publishing of the high quality magazine of the same name. What is your main thematic scope as a periodical? What kind of audience do you wish to reach? What are your other activities? Do you also organize real life events?

OM: We write about a lot of topics, our magazine is very heterodox in this respect. We are religiously tolerant, with Christians, pagans and atheists on the editorial board. We are united by our love for Czech and Slovak identity. Frequent topics of the magazine are history, current literature, current events, interviews with personalities, translations from the New Right. As I have already mentioned, we mainly want to reach out to the already convinced patriotic audience, to cultivate them and show them other perspectives. Yes, we organize patriotic trips under the banner of our own Argonaut tourist club, the trips are regular. Thanks to them we get to know the natural beauty of our homelands and historical monuments. In addition, our fans can meet us in person.


3. Which interviews or essays would you consider the most important in the “Reconquista” magazine so far?

OM: I guess every author would have it different. But personally, I am very happy for the extensive interview with Geroge Burdi, the special music edition of Reconquista – Burdi, Bronson, Reborn, Palec, singer Bruno from old Czech RAC band Excalibur etc. And a special issue of Intermarium - here we explore this geopolitical phenomenon from different sides. But we could find much more. For example, an issue dedicated to Guillaume Faye, H. P. Lovecraft, an interview with Ivan Šebesta from the Sol Noctis publishing house, and my 5-part series on contemporary Czech and Slovak patriotic poetry - Poetry of the Soil and the Underground. In the online space, the two-part interview with politician Milan Uhrík had the greatest response, while in the printed magazine people were particularly interested in the interviews with well-known musicians and athletes.

4. What are the main plans of Reconquista in the future? Do you plan to publish also books? What do you wish to achieve next?

OM: We want to continue to run the tourist club, design new Reconquista t-shirts and hoodies, continue publishing the magazine and bring it to a professional level. Personally, I'm a translator of books, so logically I would like to publish them, but they won't be published under Reconquista. My translations will be published under an already established publishing house. Reconquista has no plans to publish books.


5. Now I would like to ask you a little about about yourself. If I understand correctly, you are Czech, but you are involved in the Slovakian project. Can you tell us a little about general relationship between the Czech and the Slovakian nation and about the relationship between the nationalist circles in these two nations? I know you are also involved in the Czech on-line magazine Delsky Potapec. Can you tell us more about this initiative? Are you also involved in any other initiatives?

OM: My family originally came from Slovakia, specifically from Orava, but they were poor and moved to Ostrava to work. I myself have a good relationship with Slovakia, both with the people, the landscape and the language. Slovakia is also much further away in terms of patriotic politics and the activity of young people. In the Czech Republic, there was no printed patriotic magazine at the time of the creation of Reconquista, so I decided to join my forces with Reconquista. Relations between Czechs and Slovaks are very good now, but it was not always so. We've finally managed to get rid of chauvinism. In the Czech Republic, nationalist circles are too fragmented. There are two currents, the radicals (they have very little support and are locked into their own subculture) and the fake opposition (they have no effort or practical results in the fight against the new corporate left and its deviations). The relations between the Slovak and Czech New Right are also above standard thanks to my person, unfortunately these circles are too small.

Delsky potapec (The Delian diver) originally started as a blog of a few people writing their texts in a drawer. It is now the largest site on the New Right and the site with the deepest analysis of contemporary issues, unfortunately Google has put the site at a disadvantage in searches and so it does not have the readership it deserves. The site publishes its own texts and translations. Translations mainly from Counter-currents, RightOn, The Imaginative Conservative, American Renessance, The Occidental Observer, Altright, etc. We publish authors such as Alexander Dugin, Guillaume Faye, Alain de Benoist, Greg Johnson, John Morgan, Jaroslaw Ostrogniew. Topics - geopolitics, immigration, philosophy, history, high literature, neofolk, black metal, metaphysics, psychology, book reviews, political correctness, identitarianism.

Yes, I'm in other initiatives too. I have written for the biggest Czech gothic website Sanctuary and the occult magazine Eosphoros. Today I still manage to write for Czech Delsky Potapec, Slovak Reconquista and American website Counter-Currents. Personally, I also organize various events in our town, such as art happenings, poetry evenings and support the local historical home defense. I have also organized meetings and an architectural and historical tour of my UNESCO town Kromeriz for patriots.

6. What is the condition of the nationalist scene in Slovakia and in Czech Republic? Does Reconquista cooperate with any other initiatives in Slovakia and in other countries? What is your relationship with the Reconquista Ukraine project?

OM: The situation in the Czech Republic is not bad; according to the respected institution Eurostat, 87% of the population in the Czech Republic rejects non-white immigration. This is the highest number in the EU, even higher than in Hungary, which has rejection of immigration as its official policy. As I have already mentioned, the Czech nationalist scene is divided into radicals and fake opposition. The fake opposition - the SPD has correctly captured the voices of the disaffected and the voices of the conservative countryside and that is enough for it, it has no vision of where the Czech Republic is heading, how to overcome media censorship, how to invest in a patriotic scene. The chairman of this "patriotic" party is surrounded by corrupters and local godfathers and he himself is taking money out of the party.


In Slovakia, the conservative right, represented by traditional parties like SNS, is in deep crisis. The radical right, personified by the ĽSNS, has lost its former strength because they were unable to bring new themes, part of the membership base, together with the electorate, has switched to the Republika party, and its creativity and electability have thus declined rapidly. There is an increased demand for right-wing populism, represented by the Republic Party. Immigration, the LGBTI agenda and other issues are finally being discussed at an adequate level. However, it is obvious that they are trying to please everyone in an attempt to win voters, but we assess this rather negatively. It is not enough to talk and write about solid foundations and values. Moreover, a common theme in Slovakia is 'Slavic reciprocity', interpreted in such a way that Russia, represented by Putin, is the only one that can save us from the yoke of the EU. Which is silly. Apart from political parties, there are several smaller non-profits in Slovakia that are worthy of attention, such as Mea Patria, but so far they are only of marginal importance.

Radical parties are unelectable in the Czech Republic, they are too wrapped up in their own subculture and do nothing for ordinary people. I evaluate the event “Patriotic Meeting in Příčovy” as positive. Educated, intelligent people who have already achieved something come here, there is an opportunity to listen to their lectures on moderated topics and enjoy a cultural programme. For fans of incorrect black metal in the Czech Republic there is Hell Fast Attack. The bands that perform here can be seen, apart from separate secret concerts, only in Finland at Steel Fest (SF has problems with political correctness this year) and in Ukraine at Asgardsrei event.

Reconquista previously collaborated with the Czech publishing house Guidemedia. This publishing house focused on publishing authentic sources on the Third Reich. Reconquista is currently working with the alternative media project Kulturblog (they help us with distribution) and we also work with various individuals. We don't collaborate with Ukrainian Reconquista, but some of our editors have participated in the Ukrainian metapolitical conference Intermarium, and I translated and published an article by Olena Semenyak on the Delsky potapec and a very extensive interview with her on the Reconquista website.

7. Reconquista is a metapolitical project connected directly with culture. Can you tell us something about the state of culture and arts in both Slovakia and Czech Republic? What is the attitude of these circles towards your project? Which Slovakian and Czech writers and artists (both classic and contemporary) do you think would be the most interesting for our readers?

OM: As far as literature and culture are concerned, things are not bad in the Czech Republic at all. For more than 5 years, the most borrowed author in libraries has been Vlastimil Vondruška, a graduate historian and author of historical novels, an outspoken nationalist and traditionalist. His latest novel, The Chronicle of the Destruction of Europe, has become a bestseller. It is the grand saga of one family from 1984, to 2050, when an openly racial-religious war is waged in Europe. In the novel, he is quite critical of the Great Exchange, militant Islam, and Western weakness and wretchedness. He sees the future in prepperism, the building of militant communities linked to agriculture. A historian himself and author of the book series Premyslid Epic, the author tours castles and the settings of his novels in South Bohemia, and was formerly in the medieval glass business. A great man!


Petr Hampl, a patriot and supporter of Generation Identity, has written a best-selling sociological book on the rise of Islam and the subjugation of Western societies. About the degeneration of homo economicus, the pursuit of profit, the disappearance of common values and the subversion of society by the new left. His book has sold 18 000 copies and has also been published in English by Arktos and is one of the 50 best-selling books in its category. Peter Hampl is also organizing a humorous patriotic gathering in the summer - the Day of the Heterosexual White Male and his many female supporters, probably with the participation of Generation Identity (Hampl has given talks for them) and Reconquista.

Petr Stančík - the most interesting and linguistically sophisticated contemporary author is a Czech humorist in his own right. I have read all his books for adults. Petr Stančík - humorist and patriot was created by the death of his alter ego, the decadent poet Odillo Stradický ze Strdic. Petr Stančík is also currently writing very graphically interesting children's books and filming an evening movie for Czech television. It's almost a miracle that someone like that can succeed in the mainstream.

Václav Cílek - the most famous Czech ecologist and geologist, patriot and opponent of islamization. He wrote a number of specialist books on landscapes, magical places in the countryside, symbols in cathedrals, the medieval green man, etc. Of the gentlemen mentioned, however, he is the most moderate. He also has a number of books on the New Right and the occult published by Sol Noctis. Books by Slovak authors as well as translations from English. In fact, there are so many books coming out here that people don't even have time to read and review them, by the time a review of 1 book comes out, 2 more have already come out. And all these books are in official distribution.

Alan de Benoist's “Totalitarianism” was critically reviewed by former President Václav Klaus, who now heads the conservative Václav Klaus Institute and supports the German AfD. The current president, Miloš Zeman, in turn supports the Patriotic Meeting in Příčovy. However, I have reservations about both of them, as Václav Klaus sold off Czech national property to the ex-businessmen and former communists in the 1990s as part of privatisation and is a believer in free-market economics. And Miloš Zeman is very arrogant, vulgar and cannot admit a gracious mistake. But both are very Eurosceptic, which has prevented any large-scale experiments from the New Left.

Patriots also invented new words like: “Pražská kavárna” and “Sluníčkář” - in German the same thing is called Guuttmensche, sometimes translated in Czech as Lepšočlověk. In English there is again the term SJW. By contrast, the opponents have not been able to come up with anything of their own so they only use the globalized fascist, racist, xenophobe.

Until recently, Filip Vávra's large website, Středoevropan, had a readership of 1,000,000 individual readers a month, and at one time Filip posted 8 to 13 messages a day, translating mainly posts from twitter, news from Breibartnews, and occasionally something from the mainstream and from the global branches of Generation Identity and Alt-rigt. In our country, Filip changed the mainstream's approach to information about rape, immigrant crime, and white punishment. He has published 2 major books. One on skinheads issue and one on white settlement of America. The one on skinheads I also critically reviewed. I did two interviews with Filip about his life path and his media work, one for Delsky potapec and one for Reconquista. The project is now closed.

Kulturblog - Slovak media project of a group of young people, filming videoblogs and streaming them online via facebook and youtube. But both corporations are giving them problems. Their video criticizing Košice LGBT pride has been watched by 350,000 people. Around 1,000 people watched the online stream. They also broadcast special episodes with special guests, such as censored historian Martin Lacko, publisher Pavel Kamas, musician Reborn, and I have also discussed New Right, my writing and Reconquista. The well-known Slovak journalist Lubo Hudo and author of books also collaborated with them on the broadcasts.

Reconquista - a monthly, identitarian magazine, mostly written by young authors on various cultural, musical, geopolitical and religious topics and featuring interviews with various personalities. It also publishes more specialized translations by Tomislav Sunic, Olena Semenyaka etc. The magazine develops zine underground culture as it emerged in Czechoslovakia in the 1980s. The articles are embellished, the magazine develops a broader perception of the problem and its context.

Delsky potapec - a Czech site where the first articles about the new right have been published. The site tries to make readers think critically and publishes various currents of opinion and novel texts. It is a unique website in the Czechoslovak internet environment. It also publishes forgotten and little-known authors. Gotfried Benn, Franco G Freda (Unraveling the System), Guillam Faye (Why We Fight).

Publishing house Naštvané matky and the Center for the Study of Political Islam. These initiatives publish critical books on Islam, the New Left, and ethnomasochism. For example, the best seller from Petr Hampl and the book Odhalujeme Putinovi lži (Exposing Putin's Lies), it satirizes the New Left and the SJW. But both initiatives are not openly nationalist.

Generation Identity - organizes lectures, publishes and distributes books, organizes a small identity camp once a year, and its activists participate in demonstrations and cultural events abroad in France, Germany, and Austria.

Official Policy: I am generally very skeptical about official politics, but there is the Trikolora movement in the Czech Republic. This party is quite critical of illegal immigration, Islam, LGBT, the decline of values, etc., but advocates a free market economy, selling off the country to foreigners, even Muslims, selling off municipal water. I don't trust them. In my opinion this is a controlled opposition, but there are capable and decent people in the party.

The most conservative party here was until recently the Communist Party. It has proposed a patriotic law on the Czech language, and the Czechoslovak Border Guards Club operates within the party; former border guards would be very willing to guard the Czech border even today. The KSČM advocates a non-interventionist foreign policy, opposes US imperialism and promotes only the family concept of man and woman, housing support for young families and nationalization of key industries. And it has been a thorn in the side of liberals since the 1990s. But the party's leadership and membership are old enough, they can't handle modern technology, they have no perspective on running a country. This year, unfortunately, the party was taken over by the multicultural wing around Kateřina Konečná, and that's one of the reasons why the party didn't make it into parliament, and with the current leadership and strategy, they probably won't get anywhere except at the local level. In Reconquista, however, the editors reject communism.

And then there are the very small nationalist parties. Let's name at least the active ND of Adam Bartoš and DSSS Tomáš Vandas and Republikáni Miroslava Sládka. There is no political party in official politics that I would support 100%. However, I recommend electing anti-regime parties and politically incorrect parties behind freedom of speech, which reject capitalism and the free market economy as much as possible and want to abolish large-scale executions of citizens.

8. I don’t know if you are aware of this, but in Poland Czech Republic is viewed by many people as a kind of “anti-Poland”: non-religious, liberal, open-minded, and more friendly to foreigners. Many Polish liberals declare themselves as “Czechophiles”. On the other hand, Poles know very little about Slovakia, which is very ironic, given that Slovakian is much more similar to Polish and comprehensible for us than Czech. What is your opinion on these Polish phenomena?

OM: Yes, in the Czech Republic the media and the elites are indeed very liberal and impose liberalism on others. They also interpret historical figures like Jan Palach and the 1989 revolution in a liberal way. But this interpretation is false.


Therefore, it may appear to a foreign observer that the Czech Republic is too liberal and multicultural. But it is not, it is only the liberals who are more visible through their controlled media.

In Slovakia, there is a similar problem, Slovak liberals and multiculturalists refer to the First Republic of Czechoslovakia as a liberal and multicultural state. But nothing is so far from the truth. After Slovakia joined the EU, many Slovaks set out to seek their fortune in the West. We therefore have a lot of experience with Poles who live in any country with a higher standard of living. From experience, I have to say that we share the same problems and also very similar views on how to solve them. What divides us the most are politicians and the media.

9. What do you think would be the best ways to strengthen and develop cooperation between nationalists in these three countries: Slovakia, Czech Republic, and Poland? In our case geographical barrier is not such a problem, but maybe some other elements are?

OM: We all have to improve and find what we are really good at and put all our energy into that. Someone is a talented writer, another a carver, another an entrepreneur. We have to become better people ourselves and bring together capable and moral people in our environment. We need the best people for our vision.


A good idea for cooperation would be personal meetings, perhaps through our tourist club. For example, once a year to go to Poland and at least once to the Czech Republic. Would you be interested in such meetings? Another possibility would be to organize metapolitical conferences or patriotic meetings, such as the Patriotic Meeting in Příčovy in the Czech Republic. In Poland, there is the Marsz Niepodległości - a lot of Czech and Slovak nationalists go there. The geographical barrier is not the problem, the problem is the contacts and dysfunctionality of individual organisations.

In the future we would certainly like to publish translations of some of your articles and regularly report on what is happening among nationalists in Poland. We hope that we will be able to meet in person at an interesting event after the end of the measures.

10. What is your opinion on the future of Europe? You know, there is the constant debate between optimists and pessimists, or now rather “white pill vs black pill”, which goes back probably to Spengler. What is your position on this issue?

OM: We are the Titans of the new world! We have yet to establish our starting position before we take the fight to the next level. To that end, I have written the Great Reconquista Challenge, first we take back our body and soul, and then we take back our Fatherland... Liberal capitalism is not eternal or permanent, it is a very destructive system, if we survive as an ethnicity and increase our strength, wisdom, skills and gain practical experience in business and politics in this world, we will prevail in time. Our enemies must inevitably degenerate, while we, if we make the effort, must grow and become better. Then victory will come.


Such a victory could be that we take power in the state and start taking measures that the current government would not dare to even think of, i.e. border protection, a law on the protection of the gene pool, large financial support for intelligent families, on the contrary zero support for parasites, reemigration of non-whites, liquidation of multinational corporations, banning the export of capital abroad and support of own companies and whole industries by the state. But such a victory can also be the establishment of small white ethnostates along the lines of South Africa's Orania and using them to sponsor larger pro-white policies. It is possible that Europe will revert back to ethnic city-states after the demise of the big cities. All it takes is having a vision and implementing it in an environment of decay. Even if things do not look promising now, I am not worried about the future and I am optimistic.

11. Any last words for the readers of “Szturm”? We wish you the best in your future activities and we hope we get the chance to cooperate often.

OM: I would be very happy if you would join my Great Reconquista Challenge. You will see that after just one year of following this challenge you will be a different, better and more capable person.


Questions by Jarosław Ostrogniew

 

piątek, 31 grudzień 2021 21:50

Andrzej Witkowski - Życie bez idei

Jednym z głównych zaniedbań w naszej działalności jest brak umocowania ideowego na fundamencie przeszłości, którą w spadku zostawiły nam kolejne pokolenia ruchu narodowego. Większość z nowych działaczy odrzuca a priori pisma przedwojennych ideologów widząc w nich jedynie archaiczną przeszkodę na drodze do wielkiej polityki, której utopijny obraz został wykreowany na progu ich działalności. Dostosowując się do współczesności, w wielu przypadkach w oparciu działalność w social mediach, działacze rzucają się w wir pustego aktywizmu, który już na starcie staje się sztuką samą dla siebie. Nowicjusze otaczają się krzykliwymi hasłami, które nie niosąc nic poza kontrowersyjnym hasłem, stają się pustym frazesem, który zapala tłum, lecz tylko na chwilę. Wraz z kolejnymi zdjęciami z organizowanych akcji, często dla samego tylko zdjęcia, przychodzi zniechęcenie i marazm. Zresztą nie ma się czemu dziwić, bo skoro idei brak fundamentu? Roman Dmowski napisał iż gubi nas ona (bierność) nie tylko jako naród, ale i jako jednostki. Jej to przede wszystkim zawdzięczamy, że wśród nas tak częstym jest zjawiskiem pesymizm, beznadziejność, brak wiary w siebie i w możność życia na lepszy sposób. Paradoksalnie owa bierność może przejawiać się w aktywizmie, którego blichtr wystawiony na pokaz staje się mało atrakcyjną ofertą dla innych, którzy zawiedzeni jego powierzchownością odejdą i już do nas nie powrócą. Nikt przecież nie buduje twierdzy bez fundamentu, a tym fundamentem jest dla nas idea. Musimy śmiało patrzeć w przyszłość, działając tu i teraz, lecz koniecznie nasze korzenie muszą mieć umocowanie w przeszłości.

 

 

 

Drugą pokusą, która zbyt często mąci i prowadzi na manowce jest politykierstwo. Coraz więcej osób nie mając żadnych predyspozycji idzie w stronę polityki, gdyż imponuje mu władza oraz parlamentarne gierki. To także nie jest droga, gdyż jak mówił Codreanu oto dlaczego, drodzy towarzysze, tak długo jak długo trwać będzie życie Legionu, powinniście być świadomi, że jeżeli kiedykolwiek poczujecie, czy to w duszy któregoś z bojowników, czy też we własnej duszy, pomruk osobistego interesu, Legion przestanie istnieć. Wówczas Legionista umrze, a swoje kły ukaże polityk.

 

 

 

Idąc na przekór temu wszystkiemu, lub tym którzy nas nie rozumieją bądź wyśmiewają samodoskonalmy się, przywdziewając na siebie zbroję dyscypliny i poświęcenia. Łatwo jest każdego złamać fizycznie, lecz ducha jeśli ten silny nie tak łatwo poskromić. Bądźmy więc heroldami wewnętrznej siły, która karmi się ideą oraz tym co pozostawili nam w spadku nasi ojcowie.

 

 

 

Andrzej Witkowski

 

piątek, 31 grudzień 2021 21:45

Norbert Wasik - Polaków portret własny

Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę.

 Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć

 i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne.

 

         – Roman Dmowski, „Myśli nowoczesnego Polaka”

 

 

Autor niniejszego tekstu podjął próbę odpowiedzi na pytanie, kim jest i dokąd zmierza polskie społeczeństwo. Może nieco zbyt krytycznie i subiektywnie ujęte zostały niektóre zjawiska, ale przecież każdy obserwator może dokonać analizy z innego wybranego przez siebie punktu widzenia.

 

 

 

Na potrzeby części niniejszego opracowania, uwzględniając kryterium wiekowe, autor dokonał podziału polskiego społeczeństwa na dwie grupy. Pierwsza grupa to osoby w wieku do trzydziestu pięciu lat, natomiast drugą grupę stanowią osoby powyżej trzydziestego piątego roku życia. Została również dokonana ocena społeczeństwa pod kątem uczestnictwa w wyborach, aktywności lokalnej, roli i wpływu mediów oraz stopnia konsumpcjonizmu.

 

W kwestii uczestnictwa w wyborach zdaje się rządzić zasada, że im bliższe nam organy władzy, tym chętniej uczestniczymy w wyborach. Jako przykład można tu podać chociażby ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, gdzie frekwencja przy sporej polaryzacji sceny politycznej wyniosła jedynie 45,68%. Panuje przekonanie, że jeśli organ decyzyjny jest daleko, to nie ma on bezpośredniego, większego wpływu na nasze życie. Chętniej natomiast skłonni jesteśmy brać udział w wyborach samorządowych, gdzie widzimy wymierne efekty rządów ludzi przez nas wybranych, czy to na prezydenta miasta, burmistrza, wójta czy też radnych. Frekwencja w wyborach samorządowych w 2018 roku wyniosła odpowiednio 54,90% w I turze oraz 48,38% w II turze.

 

Na wybory chodzą w przeważającej większości osoby po 35 roku życiu, można wręcz powiedzieć, że największą aktywność wykazują osoby powyżej 50 roku życia, u których poczucie obowiązku w wyborach jest bardzo wysokie. Być może jest to dalej ciągnący się syndrom poprzedniego ustroju.

 

Młode osoby w większości nie wykazują zainteresowania wyborami, w dużej mierze nie znając także ani komitetów wyborczych, ani ich kandydatów. Pomimo możliwości realnego wpływu na kształt sceny politycznej w kraju, jaki daje uczestnictwo w wyborach, niezbyt chętnie korzystają z praw wyborczych.

 

Znamiennym jest fakt, że zauważalna jest rosnąca tendencja do zawiązywania stowarzyszeń o różnym profilu działania. Polacy wykazują coraz większą aktywność w obszarze lokalnych społeczności. Zapewne ma wpływ na to fakt, iż poprzez działalność w takich stowarzyszeniach mamy poczucie realnego wpływu na to, (co się bezpośrednio wokół nas dzieje), co się dzieje w naszym najbliższym otoczeniu np. na osiedlu. Organizujemy się również w stowarzyszeniach, by bronić naszych praw naszej rodziny. Jako przykład można tu podać chociażby rodziców umownych 6-latków, którzy w poczuciu „krzywdy” swoich dzieci zorganizowali się, by protestować przeciwko obniżeniu przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wieku obowiązku szkolnego do 6 lat.

 

Społeczeństwo polskie można w określić mianem „społeczeństwa zrywów”. Jesteśmy skłonni organizować się w grupy i zawierać przymierza z politycznymi wrogami jedynie w sytuacjach, kiedy nam się coś odbiera. W przeciwnym wypadku nie interesujemy się tym, co się wokół nas dzieje, w najbliższej nam przestrzeni, ani działaniami politycznymi. 

 

Polacy chętnie włączają się w duże akcje, najlepiej te reklamowane przez media. Tu, jako koronny przykład może posłużyć chociażby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czy też Szlachetna Paczka. Jednakże nasza aktywność ogranicza się przeważnie do szybkiego dorzucenia „kawałka grosza”, by mieć z głowy i uciszyć swoje sumienie, natomiast z włączeniem się w pomoc przy organizacji jest już decydowanie gorzej, co zazwyczaj tłumaczymy tzw. brakiem czasu.

 

Skoro został już poruszony temat mediów warto odnieść się do faktu, jak media wpływają na nasze współczesne społeczeństwo. Czasem można odnieść wrażenie, że Polacy wręcz bezgranicznie ufają środkom masowej informacji, które poprzez formułowanie opinii mają realny wpływ na nasze życie. Można by odnieść wrażenie, że Polacy niejako z lenistwa nie dociekają do sedna problemów poruszanych przez media, tylko w bezgranicznej ufności przyjmują opinie przedstawiane przez nie, jako własne. Poruszają się powierzchownie i posługują ogólnikami, nie interesuje ich często podłoże konfliktu, czy też problemu.

 

Wszechobecny kult piękna tłoczony przez główne media sprawia, że współcześni Polacy chcą się koniecznie wpasować w kreowane nurty i fasony. Dotyczy to zarówno sfery ulicznej mody, wystroju mieszkania, jak i niemal całokształtu życia dnia codziennego.

 

Z kolei Polacy chętnie prezentują swoje opinie w Internecie, gdzie czują się anonimowi, a przez to bezkarni. Za pośrednictwem Internetu również podtrzymują kontakty z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Niestety przekłada się to na zanik więzi międzyludzkich w realnym świecie. Przykładem może tu być chociażby zastąpienie wysyłania kartek świątecznych sms-ami, czy też „wirtualne odwiedziny” na portalach społecznościowych, które w dużej mierze zastąpiły spotkania rodzinne i towarzyskie. Wszystko staramy się bezrefleksyjnie tłumaczyć tzw. brakiem czasu. Z drugiej jednak strony wielogodzinne przesiadywanie przed ekranem monitora nie jest postrzegane jako strata czasu.

 

Polaków zaczyna cechować wysoki stopień konsumpcjonizmu. Wręcz zakochaliśmy się w zakupach, wszechobecnych (rzekomych, czy też prawdziwych) promocjach. Gremialnie narzekamy na młode pokolenie twierdząc, że cechuje je konsumpcjonizm, jednakże niestety sami jako rodzice często nie dajemy dobrego przykładu. Nie potrafimy lub też nie chcemy pokazać młodym ludziom, w jaki sposób można spędzać aktywnie i ciekawie czas wolny. Sporo wolnego czasu spędzamy z rodziną na ... zakupach w galeriach handlowych. Niestety jest to zjawisko coraz bardziej pogłębiające się.

 

Wysoki stopień konsumpcjonizmu Polaków przejawia się zawłaszcza w okresach przedświątecznych, czy też wakacyjnych. Pod wpływem reklam zaciągamy pożyczki, by dokonać zakupów na święta, czy też na opłacenie tzw. wymarzonych wakacji. Wychodzimy z założenia, że jeśli nie posiadamy na nie środków finansowych, to pod ręką są obecnie szybkie pożyczki, z których wręcz grzech jest nie skorzystać. Niestety niewiele osób myśli o konsekwencjach nakręcającej się spirali zadłużenia, która w wielu wypadkach ma przykre skutki. Tu widać, że chęć tzw. pokazania się przed rodziną i znajomymi bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.

 

Być może autor zbyt krytycznym okiem patrzy na polskie społeczeństwo, jednakże jest zdania, że jako naród zmierzamy w kierunku destrukcji społecznej. Polacy wydają się być ludźmi bardzo zajętymi. Jedno z najczęściej powtarzanych przez wszystkich słowa to „brak czasu na…” – w miejsce kropek zapewne każdy z nas wstawiłby wiele okoliczności z życia wziętych. Brak empatii, spłycanie problemów, a przede wszystkim zanik prawdziwych więzi międzyludzkich, nie podtrzymywanie tradycji i bezkrytyczne przejmowanie wzorców obcych nam kulturowo może w krótkim czasie spowodować, że staniemy się ludźmi bez charakteru, którymi jest bardzo łatwo manipulować.

 

Pewna żydowska maksyma mówi: „jeśli jest źle to może być jeszcze gorzej, a jeśli jest już bardzo źle, to może być już tylko lepiej” jednakże czy musimy czekać, aż osiągniemy dno, by się od niego odbić? Oby tylko dno się nie oberwało!

 

 

 

 

 

Norbert Wasik urodzony w 1976 r. w Zakopanem. Absolwent Kolegium Jagiellońskiego - Toruńskiej Szkoły Wyższej. Manager związany z sektorem FMCG. Dumny mąż i ojciec. Publicysta, działacz społeczny i narodowo-radykalny. Zwolennik idei zero waste.  Autor książki „Rozważania nad współczesnym narodowym radykalizmem”. Biegacz amator, fan długich dystansów, maratonów i biegów ultra. Pasjonat historii, gór i góralszczyzny. Idealista, romantyk i pragmatyk w jednej osobie, entuzjasta innowacji i nowych technologii.

 

 

 

Rzeczywistość Wielkiej Podmiany jest bezwzględna. Jeśli chcemy zwyciężyć, musimy próbować nowych rzeczy i nowych strategii. Dlatego właśnie przygotowałem nowy projekt medialny: Wyzwanie Rekonkwisty. Szczegóły przedstawię w niniejszym artykule.

Wszyscy jesteśmy ludźmi przeznaczonymi do likwidacji. Wielkie media, wielka finansjera i wielkie korporacje realizują Wielką Podmianę. Wiemy, że jest to złe i że niszczy to nasze społeczności, nasz język, wymienia naszą kulturę na inną, a także niszczy naszą pulę genową. I zdecydowanie nie jesteśmy w sytuacji, w której możemy to zmienić.


Ale możemy coś zrobić ze sobą. Jeśli nie możemy zmienić świata, możemy przynajmniej zmienić samych siebie. Świat, jaki znamy, zmierza do upadku. Od nas zależy, w jakim sytuacji się znajdziemy, gdy nastąpi upadek: czy będziemy silni, inteligentni, będziemy mieć silne społeczności, hodować swoje własne jedzenie, wiedzieć, jak używać broni, organizować ludzi i przetrwać w sytuacji, gdy nie istnieją już wielkie korporacje. Mamy na to wszystko wpływ. Najpierw musimy odzyskać swoje ciała i dusze, a potem możemy odzyskać swoją Ojczyznę.

Podążaj za greckim ideałem kalokagathii! Jeśli wszystko będzie po prostu dziać się samo z siebie, każdy będzie jeść, na co ma ochotę, większość ludzi będzie miało niestrawność i nadwagę. Jeśli większość ludzi będzie myśleć, co chce, uwierzą w mnóstwo bezsensów czy teorii spiskowych propagowanych przez media zarówno mainstreamowe jak i alternatywne. Potrzebujemy prawdziwych informacji, zdrowej diety i dbania o swoją kondycję fizyczną. Potrzebujemy wzorów godnych naśladowania. Nie chcemy jedynie pasywnie oglądać. Co więcej, sami musimy się stać wzorem dla ludzi, którzy nas otaczają. Nie ma innego wyjścia.

Wyzwanie Rekonkwisty jest projektem medialnym – co 14 dni będziemy publikować kolejna zadanie na profilu FB Odchod: https://www.facebook.com/spolekodchod/. Odchod jest czeskim stowarzyszeniem eurosceptyków, które od dłuższego czasu krytykuje kierunek, w którym zmierza UE z perspektywy patriotycznej i organizowało swoje wydarzenia, demonstracje i regularnie bierze udział w Spotkaniu Patriotycznym na zamku w Příčovy. Jeśli dołączysz do wyzwania, możesz dodawać swoje zdjęcie podczas wykonywania kolejnych zadań. Im więcej zdjęć dodasz, tym bardziej zmotywujesz innych. Wyzwanie Rekonkwisty trwa sześć miesięcy i ma na celu doprowadzić do zdrowego ciała, zdrowego umysłu i naturalnej woli mocy. Wielkie wyzwanie Rekonkwisty zaczyna się 1 stycznia 2022.

Nie mamy teraz wpływu na politykę Wielkiej Podmiany, ale możemy mieć wpływ na chaotyczny świat, który powstanie po Wielkiej Podmianie. I to właśnie jest drogą, którą prowadzić ma Wyzwanie Rekonkwisty. Jesteśmy współczesnymi futurystami – jesteśmy Tytanami nowego świata!

1. Wyzwanie ciała – ćwicz co najmniej 3 razy w tygodniu przez 10 minut, a raz w tygodniu podejmij większe wyzwanie – pojedź na wycieczkę na rowerze, pójdź na łyżwy, pobiegaj, popływaj, pójdź na siłownię. Ważne żeby utrzymać regularną aktywność fizyczną – ćwiczysz nie tylko swoje ciało, ale także wolę! Wyzwanie pojawi się na Facebooku 15.01.2022.

2. Wyzwanie odżywania – jedz co najmniej jedną porcję warzyw lub owoców codziennie, utrzymuj dobrą dietę i nie pij słodkich gazowanych napojów. Nie skąp na jedzenie – to się nie opłaca. Próbuj jeść produkty dobrej jakości. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 29.01.2022.

3. Wyzwanie zdrowia – pójdź na wizytę kontrolną do lekarza albo dietetyka, sprawdź, czego brakuje twojemu ciału, z czym jest problem – i spróbuj go rozwiązać. Być może brakuje ci jakiegoś minerału, może musisz zmienić dietę, a może masz jakiś ukryty problem ze zdrowiem, który wymaga całkowitej zmiany stylu życia. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 12.02.2022.

4. Wyzwanie umysłu – czytaj przynajmniej trzy razy w tygodniu jakiś dobry artykuł, a przynajmniej raz w tygodniu poczytaj książkę. Jest to niezwykle ważne dla twojego samorozwoju. Kiedy czytasz książkę, zrób sobie listę wszystkich ważnych rzeczy. Podkreślaj w tekście to, co przykuło twoją uwagę. Spróbuj napisać recenzję książki i umieść ją w internecie. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 26.02.2022.

5. Wyzwanie lasu – odwiedź las albo inne ładne miejsce w naturze przynajmniej raz w tygodniu. Zostań na chwilę leśnym wędrowcem. Bardzo ważne jest, aby znać lokalną przyrodę. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 12.03.2022.

6. Wyzwanie badacza – dowiedz się czegoś o zwierzętach, roślinach, grzybach, skałach, ziemi. Doskonal swoją wiedzę na temat przyrody. Później podziel się nowo zdobytymi informacjami z rodziną lub z przyjaciółmi, to świetne nowe zainteresowanie. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 26.03.2022.

7. Wyzwanie twórcy – wykorzystaj swoją wiedzę, albo poszukaj informacji w książkach lub internecie i spróbuj stworzyć coś samemu, najlepiej z naturalnych środków. Nie ma żadnych ograniczeń dla twojej wyobraźni: może to być domowe mydło, przetwory owocowe, nalewka ziołowa. Z czasem to zainteresowanie może się rozrosnąć do rozmiarów małego biznesu, który uwolni cię od pracy dla kogoś innego i od toksycznego świata korporacji. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 9.04.2022.

8. Wyzwanie rolnika – spróbuj uprawiać ziemię albo przygotuj się do tego. Jeśli nie masz ziemi, pomóż rodzicom, przyjaciołom, znajomym z ich ogródkiem albo spróbuj kupić czy wynająć ogródek działkowy. Ważne jest, żeby osiągnąć chociaż częściową samowystarczalność i co jakiś czas wyjść z domu i spróbować życia na świeżym powietrzu. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 23.04.2022.

9. Wyzwanie artysty – nie wystarczy przyjmować informacje czy doświadczenia, ale aby umysł i ciało pozostały w równowadze, trzeba również coś dawać. Spróbuj czegoś artystycznego: rysunku, rzeźby, czy nawet robienia czegoś w drewnie czy pisania. Musisz obudzić w sobie artystę, będzie to miało pozytywny wpływ na twoją osobowość. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 7.05.2022.

10. Wyzwanie wspierania sceny – raz w miesiącu wesprzyj nacjonalistycznego autora, wytwórcę ubrań, wydawcę albo muzyka – liczą się też inne kategorie takie jak: rzemieślnicy, malarze, czy nawet rolnicy. Kup coś bezpośrednio od nich. Z jednej strony będziesz wspierać najlepszych twórców na naszej scenie, a z twoim wsparciem sama scena będzie się rozwijać, a nasi ludzie będą w stanie rozwijać swoje przedsiębiorstwa. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 21.05.2021.

11. Wyzwanie seksualności – przestań w ogóle oglądać pornografię. Porno zamienia cię w pasywnego i zależnego konsumenta, przegrywa, niszczy twoją seksualność, prowadzi do uzależnienia i powolnej śmierci twojego wewnętrznego instynktu. Lepiej jest zająć się swoimi własnymi fantazjami erotycznymi, seksem ze swoją dziewczyną, kochanką, czy żoną. To samo dotyczy kobiet. Jeśli nie masz partnerki, spróbuj ją poznać. Jest sporo koncertów, wydarzeń, festiwali – zarówno z głównego nurtu jak i z naszego klimatu. Wyzwanie pojawi się na Facebooku  4.06.2022.

12. Wyzwanie solidarności – wspieraj tylko polskich przedsiębiorców, polskie firmy i polskich pracowników. Ważne jest, aby wspierać rodzimą i lokalną produkcję. Jeśli ta solidarność stanie się masowym zjawiskiem w twojej okolicy, możliwym będzie wyrwanie się z wielokulturowego społeczeństwa. Postaraj się sam wszystkim zająć. Ostatecznie może to się przekształcić w projekt taki jak afrykanerskie miasto Orania w Południowej Afryce. To powinno być naszym głównym celem – zebrać w jednym miejscu zdolnych, inteligentnych i niezależnych ludzi i zaangażować ich w nasze projekty. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 18.06.2022.

13. Wyzwanie autoprezentacji – poproś dziewczynę, przyjaciela, albo zapłać profesjonalnemu fotografowi, żeby zrobił ci kilka dobrych zdjęć w ciekawym otoczeniu (np. jakimś historycznym miejscu albo w przyrodzie). Opublikuj te zdjęcia w mediach społecznościowych. Ważne jest, aby nacjonaliści prezentowali się inaczej, niż robią to media głównego nurtu. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 2.07.2022.

14. Wyzwanie ciszy – nie mów, jeśli nikt cię o coś nie spyta. Naucz się nie wypowiadać tam, gdzie nikt nie pyta cię o zdanie. Naucz się starożytnej lakoniczności – mówienia w jasny i krótki sposób. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 16.07.2022.

15. Wyzwanie ekologiczne – używaj ponownie, czego tylko możesz, ogranicz ilość śmieci, które wytwarzasz. Kupuj lokalne produkty bez zbędnych opakowań. Mój znajomy ponownie używa nawet materiałów budowlanych, zarówno cegieł jak i betonu. Możesz również zorganizować targ czy wymianę niepotrzebnych czy używanych przedmiotów, albo rozdać lub odsprzedać te przedmioty wśród znajomych i sąsiadów. Z pewnością komuś się przydadzą. Wyzwanie pojawi się na Facebooku 30.07.2022.

Jeśli wykonasz całe wzywanie, nie zapomnij się w jakiś sposób nagrodzić. Najlepiej czymś wartościowym, czego chciałeś od dłuższego czasu. Zasłużyłeś na to!

Przekład: Jarosław Ostrogniew

 

piątek, 31 grudzień 2021 21:30

Grzegorz Majchrzak - Ostatnie pokolenie buntu?

Tekst jest polemiką z artykułem Grzegorza Ćwika pt. „Ostatnie pokolenie buntu”, który ukazał się w nr 11/2021 Szturmu.

 

Bunt z tezą

 

Zgodnie z prawem nagłówków Betteridge’a na każdy nagłówek prasowy kończący się znakiem zapytania można odpowiedzieć „nie”. Na tym powinienem zakończyć tekst, bo ani poprzednie pokolenia się zbytnio nie buntowały, ani teraz nie widać, żeby to się jakoś radykalnie zmieniło. Zmieniło się natomiast coś innego – spójność naszego środowiska oraz jego zdolność do działania. Tak, to my jesteśmy problemem, a nie obecne pokolenie. A oto dlaczego.

 

Różowe lata 90-te

 

Z tekstu Grzegorza przebija pewna nostalgia za latami 90-tymi. Nie winię, bo mam to samo. Pochodzimy pewnie z tego samego pokolenia. Łatwo patrzeć przez różowe okulary na młodzieńcze lata. No może nie różowe, raczej szare, bo tak wtedy wyglądała rzeczywistość. Nie będę się licytował kto miał gorzej, ale ja wychowałem się w miejscu, które można porównać do tego z piosenki Kazika pod tytułem „Na mojej ulicy” (dla młodszej części czytelników Kazik to taki piosenkarz, co śpiewał, że wszyscy artyści to prostytutki, a teraz ma dużo pieniędzy). Za sąsiadów miałem ćpunów i to nie takich klasa z ziółkiem czy dilerówkami, ale dno dna z makowymi kompotami, szemraną herą i zaawansowanym HIV. Na własne oczy widziałem porachunki mafijne, wszechobecną korupcję, złodziejstwo, w które dziś trudno byłby uwierzyć, ustawki między szkołami, zakazane dzielnice i cichodajki. Tak było.

 

Czy był bunt? Był, ale z pewną tezą, że może być lepiej, że jest nadzieja i jest o co walczyć. Marzyło się o pracy w rajchu, o wejściu do UE, o nowe Audi lub Golfa z przyciemnianymi szybami. Było światełko w tunelu, a jasność tego światła była idealizowana. Niewielu już pamięta, że powszechnie stosowanym pojęciem wśród młodych osób było słowo kariera. Ludzie mieli możliwości budowania kariery, dążenia do czegoś, pięcia się po zawodowych szczeblach. Skończenie studiów było realnym i automatycznym awansem społecznym, choć dużym problemem było bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych. Pamiętam nawet, że niektóre uczelnie gwarantowały pracę po ukończeniu studiów. Za pewnik przyjmowało się stosunki społeczne. Nikt nie myślał, że może być inaczej niż „chłopak, dziewczyna normalna rodzina”, nie było 50 płci i tęczowych flag, ale to nie wynikało z jakichkolwiek wartości moralnych ani świadomości zagrożenia. Była to czysta piramida Masłowa. Ludzie walczyli najpierw o byt, a nie o uznanie czy samorealizację. Ci, którym nie starczało nadziei na lepsze jutro korzystali z patowolności. Ulegali ruchom antysystemowym, lewicowym i prawicowym. Nie było to zbyt głębokie. Z prawej strony patriotyzm też nie był trendem. Symbole państwowe nie były obecne w przestrzeni publicznej. Nigdy nie zapomnę reportażu w jakieś ogólnopolskiej telewizji na temat stacji benzynowej, która wywiesiła flagi Polski. Coś co dziś może być uznane za normę, wtedy było ewenementem. Bóg, honor i ojczyzna było dla większości pustym i nic nieznaczącym hasłem. Takie były czasy.

 

Spalona ziemia obiecana

 

No i jesteśmy teraz i tu. Rozwijające się, średnio zamożne państwo. Wykształcone i aspiracyjne społeczeństwo. Dostęp do unii europejskiej. Nawet nie musimy mieć wiz do USA. I co? W rzeczywistości nie zmieniło się wiele.  Narzekamy na bananową młodzież, Julki i Oskarków, na ich nihilizm i hedonizm, patologiczny indywidualizm, na upadek wartości moralnych. Zżymamy się na idiotyczne zachodnie trendy i wpływy neomarksizmu. Myślimy, że to wynik zamożności i znudzenia. Po części jest to prawda, ale w bardzo niewielkiej części, bowiem sytuacja nowego pokolenia nie jest zasadniczo lepsza niż 30 lat temu. Ba, pod wieloma względami jest dużo gorsza.

 

Bezrobocie w 1996 wśród osób w wieku 15-24 wynosiło 25% aby wzrosnąć w apogeum roku 2003 do 45%, a następnie spaść do około 15% w 2021. Jest na pewno lepiej, ale nie można mówić o rynku pracownika. To tyle z dobrych zmian, bo nastąpiło wiele negatywnych. Duża część bezrobotnych jest poukrywana na studiach, które stały się powszechne. Do tego dochodzą wszechobecne umowy śmieciowe. O wspomnianej karierze nikt już marzyć nie może. Większość prac dla młodych to tzw. dead-end jobs. Chcesz podwyżki i lepszego życia? Zmień pracę, weź kredyt. O emeryturze zapomnij. Studia już nie gwarantują niczego. Dziś znajomość języka obcego to wymaganie podstawowe, za którym nie idzie żadna gratyfikacja. Wymagania eskalują, ale poziom życia się nie zmienia.

 

Dodajmy do tego rosnąca ilość osób otrzymujących minimalną pensję gdzie w latach 1990-2000 było to poniżej 1,2 mln osób, w roku 2012 już 1,3 osób, żeby urosnąć do 1,5 mln w 2019r. i 2,2 mln w 2021 r. Cieszymy się ze wzrostu siły nabywczej złotówki, ale nie widzimy nowych wydatków, które są konieczne, a których wcześniej nie było. Dziś każdy musi mieć smartfona, Internet, może samochód. To cywilizacyjny standard, który drenuje kieszenie młodych nie przynosząc realnych korzyści.

 

Nie zapominajmy także o królowej aspiracji młodych ludzi, czyli własnym kącie. W roku 2005 odsetek osób w przedziale wiekowym od 25 do 34 lat, nadal mieszkający z rodzicami osiągnął 36,4%. W następnych latach regularnie wzrastał, najwyższy skok (od 2005 roku) odnotowano w 2011 roku – o blisko 4 proc., do 44,4 proc. Obecnie, w 2021 odsetek ten wynosi w Polsce 45,5%. Myślicie, że jest źle? Jest dużo gorzej. Zmiany społeczne wywołane pedagogiką wstydu spowodowały, że obecnie totalnym obciachem jest mieszkanie z rodzicami. Jeszcze w latach 90-tych zaproszenie dziewczyny do rodzinnego domu czy nawet zamieszkanie małżeństwa z rodzicami było powszechnie akcentowanym standardem. Dzisiejszym wymaganiem jest posiadanie własnego mieszkania, co dla większość jest technicznie niemożliwe. Nie masz mieszkania – nie masz szans na związek.

 

Tyle ze spraw majątkowym. Spójrzmy na kwestie obyczajowe. W latach 90-tych wchodzenie w związki, także małżeńskie nie stanowiło większego problemu. Po 2010 na całym świecie sytuacja uległa diametralnej zmianie. Tinderyzacja stosunków romantycznych nie wzięła żadnych jeńców. W 2021 seksu nie uprawiało 24% Polaków, to o 3 pkt % więcej niż w 2020 r. Najwyższy odsetek jest w grupie 18-24 gdzie seksu nie uprawia 49% osób badanych, o 6 pkt % więcej niż 2020 r. Sprawy małżeńskie nie wyglądają lepiej. Prawie 33 pary na 100 zawartych małżeństw rozwiodły się w Polsce w 2018 r. (rozwodów było 62,8 tys. a zawartych małżeństw – 192,4 tys.). Dla porównania jeszcze w 1960 r. rozwodziło się 6 par na 100 zawartych małżeństw, w 1981 r. – 12 par. W 2020 roku zawarto 145 tysięcy małżeństw, czyli o ponad 38 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Rozwiodło się ponad 50 tysięcy par. Rośnie odsetek dzieci rodzących się w związkach pozamałżeńskich w Polsce i wynosi już ponad 25 procent. Wzrasta również wiek zawarcia małżeństwa. W 1990 był to odpowiednio dla mężczyzn i kobiet wiek 25 i 23 lata, który skoczył do 30 i 28 lat w 2021 r. Ludzie zawierają małżeństwa później, ale nie są one bardziej dojrzałe. W 1990 główną przyczyną rozwodów był alkohol i niewierność. Obecnie dominuje niezgodność charakterów. Zapewniam, że biorąc pod uwagę zachodnie trendy będzie tylko i wyłącznie gorzej. I to bardzo szybko. Nie za dekadę, ale za 2-3 lata. Dotyczy do głównie młodych mężczyzn. Trzecia dekada tego wieku będzie okresem samotności i bezdzietności, obszarem wojny między mężczyznami i kobietami, radykalizacji inceli i volceli. Mężczyźni tracą prawo do seksu, kobiety prawo do małżeństw.

 

Ludzie ludziom

 

Wiecie co jest najbardziej niebezpiecznym tworem społeczeństwa? Człowiek, który nie ma nic do stracenia. Nadal myślicie, że nihilizm julkooskarków wynika z ich bananowości? Im ciągle wmawia się jak jest fantastycznie i że nie powinni narzekać, bo nie pamiętają jak było źle. Problem jest taki, że dla wielu, o ile nie dla większości, obecne czasy są trudniejsze niż 30 lat temu. Wtedy mieliśmy choćby nadzieję. Ówczesny bunt miał pewną tezę, miał światło na końcu tunelu. Dziś żadnej nadziei nie ma. Już jesteśmy w UE. Nie będzie zasadniczo lepiej. Pewnie nigdy nie osiągniemy zamożności państw zachodnich. O sprawach obyczajowych nawet nie chce wspominać. Już nie ma sensu na nic narzekać, bo po co. Duża część młodych skończy z pracą za minimalną na śmieciówce, samotnie w pokoju u rodziców bez emerytury.  Wmawiano im, że podążają do ziemi obiecanej, ale po przybyciu na miejsce wszystko okazało się jałową pustynią. Zachłyśniecie się trendami zachodnimi nie ma zatem podłoża obyczajowego, ale jest próbą znalezienia dla siebie szansy na lepsze życie w złudnym przeświadczeniu, że wraz z recepcją ideologii LGBT lub prawa do aborcji może przyjdzie czas dla nich, nawet jeżeli to nieosiągalne. Oni wołają na pustkowiu, ale my nie potrafimy odpowiedzieć. I to w czasach gdy świadomości patriotyczna i narodowa jest stukrotnie wyższa niż w latach 90-tych, gdzie są dziesiątki kanałów dotarcia do tych ludzi. Tymczasem my biadolimy, że oni się nie buntują.

 

Mea culpa

 

Dlaczego zatem nie jesteśmy dominującą opcją dla tych ludzi jeżeli chodzi o wybór ideologii? Dlaczego wolą tłiterowe kółka wzajemnej adoracji niż radykalne organizacje, które mogą coś realnie zmienić w ich życiu? Dlaczego nie przekonamy ich aby buntowali się pod naszym przewodem? Wydaje się przecież, że obecne środowisko młodych ludzi stanowi idealną pożywka dla prawej strony. To beczka prochu, a my możemy być iskrą. Odpowiedz na te pytania jest prosta: to wyłączenie nasza wina, że tak jest. Wskazać tutaj należy kilka powodów tego stanu rzeczy.

 

Po pierwsze to fetyszyzacja buntu barykadowego. Czas szturmów na ulicach dawno minął. Nawet gdyby nie minął to nigdy nie przynosił wiele, jeżeli nie przybierał najbardziej skrajnej formy. Mocne hasła na zgromadzeniach albo się nie przebijają alb zostają wypaczone. Masowość marszów i eventów jest fajna, ale nic z niej nie wynika. W 2020r. w protestach proaborcyjnych brały dział setki tysięcy młodych ludzi i co? I nic. Dosłownie nic nie przyniosły oprócz konieczności zapłaty mandatów przez rodziców tych Julek. Eventowe marsze są fajne, ale tak naprawdę nic z nich nie wynika. Jest tam przeprowadzana jakaś indoktrynacja? A może rekrutacja? Maszerowanie donikąd.

 

Po drugie social media. Prawica, a już nawet nie mówię o skrajnej prawicy, nie ma żadnych swoich mediów społecznościowych. Poszczególne organizacje poukrywały się w jakiś hermetycznych profilach na popularnych platformach dokonując samokastracji żeby tylko ich nie skasowali albo nie zdemonetyzowali. Bez wirtualnego i najlepiej anonimowego miejsca spotkań nie przekonamy nikogo. I nie, nie trzeba milionów dolarów. Potrzeba determinacji żeby to zrobić.

 

Po trzecie zastanawia mniej co jest naszą walutą? Czym dysonujemy, co możemy zaoferować temu pokoleniu? Spójnością i jednorodnością? Rzuć kamieniem to znajdziesz jakąś organizacyjkę prawicową o stanie liczbowym od jeden do trzy. Gdzie forum do współpracy różnych formacji?  Gdzie programy i kanały komunikacji? No to może siła? Postępująca autokastracja przyniosła już skutki. Wyzbyliśmy się radykalnych i skrajnych działań i przekonań, aby spróbować zaistnieć w mejnstrimie. Dziś to lewica ma sprawniejsze bojówki. W takim razie może otwartość i koleżeństwo? No to wchodzę na stronę ONR, klikam dział zapisz się i dostaje w pysk pytaniem „Co możesz wnieść do organizacji?” Myślicie, że ktoś po lewej stronie pyta o to przyjmując nowych członków? Pewnie, że nie. Przyjmują jak leci. Nie jestem naiwny, wiem jak to przebiega, wiem, że po prawej stronie więcej się daje niż dostaje, że nie można liczyć na masowość, ale jeżeli będziemy tak podchodzić do przyjmowania nowych ludzi to nie zajdziemy nigdzie. A może oferujemy ideowość? No właśnie z kim do ludu?

 

„Ideowa prawica”

 

Za każdym razem jak słyszę hasło „ideowa prawica”, to dostaje odruchu wymiotnego. Należy powiedzieć kilka mocnych słów i nazwać rzeczy po imieniu. Z wiekiem doceniam Biblię, więc może zacznę od cytatu słów Jezusa: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców”. Na tym powinienem skończyć, bo mądrej głowie dość po słowie, ale w sumie obiecałem nazwać rzeczy po imieniu, co czynie – twarzą dzisiejszej prawicy jest banda kretynów, którzy są gotowi sprzedać własną matkę za ulgę podatkową. Jest to organizacja, z którą nikt po stronie narodowej nie powinien mieć nic wspólnego. Jakiekolwiek identyfikowanie się polskiej prawicy z tymi ludźmi kompromituje naszą ideę w całości. Wiem, że nie jestem jedynym, który tak myśli. Mam nadzieję, że myśli tak cicha większość. Zastanawia mnie jednak ta cisza nad trumną. Dlaczego pozwalamy na jakąkolwiek reprezentację naszego ruchu przez tych ludzi? Liczymy na jakieś frukta z pańskiego stołu?

 

Napisałem wyżej o sytuacji materialnej obecnej młodzieży. Popatrzmy co owa „ideowa prawica” oferuje temu pokoleniu. Zacznijmy od postulowanego przez nic zniesienia płacy minimalnej. Głupcem jest ten, który myśli, że zniesienie instytucji najniższego wynagrodzenia jest czymś innym niż kodem dla obniżenia najniższych wynagrodzeń. Widocznie naród, który ma prawie najniższe wynagrodzenia i pracuje najwięcej w UE musi zarabiać jeszcze mniej. A może niskie podatki? Kto nie lubi niskich podatków. Powiem wam. Ci co zarabiają najmniej. Dla nich ulgi są symboliczne, natomiast najwięcej zyskają najbardziej tłuste koty, którzy zatrzymają dla siebie podatki umożliwiające redystrybucje. No to co owa organizacja oferuje na problem braku mieszkań? A co może oferować? Wolny rynek, na którym młodzi ludzie nie mają szans.

 

Jednak najważniejsze co powinno odrzucać każdego po prawej stronie jest kwestia narodowa. W momencie pisania tego tekstu rozgrywa się sprawa pewnej koszernej stacji telewizyjnej. Każdy mający Polskę w sercu powinien mieć zero tolerancji dla antypolskiej tuby serwującej marksistowską propagandę 24/7. Jednak organizacja nazywająca się prawicową nie ma żadnego problemu w aktywnej obronie takiego podmiotu i próbie blokowania stosowanej ustawy.

 

Jeżeli ktokolwiek miałby jeszcze wątpliwości namawiam na zainteresowanie w jaki sposób „ideowa prawica” zajęła się ważką kwestią roszczeń majątkowych pewnej mniejszości religijnej. Przecież na tym lansowała się przez długi okres. Napiszę tylko, że skończyło się na nieudanej próbie zablokowania przez nich ustawy, która chroniła skarb państwa przez roszczeniami o wartości setek miliardów złotych, a nawet poparciu przez nich poprawki przygotowanej na zlecenie pewnej ambasady. Trudno mieć jakiekolwiek złudzenia co do tych ludzi. Przez szacunek do czasu czytelnia nawet nie podejmuję tematu antyszczepowego szuryzmu, bo to temat rzeka. I ktoś jeszcze oczekuje, że przekonany nowe pokolenia będąc reprezentowanymi przez taką „prawicę”.

 

Dzień długich długopisów

 

Droga do odnowy jest prosta. Nie będzie dobrze po prawej stronie dopóki nie odetniemy się od „ideowej prawicy”. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi. Zróbmy to tutaj. Nie jestem przekonany jednak czy samo odcięcie wystarczy, bo należy również jasno określić czerwoną linie podziału. Na pewne kompromisy nie może być żadnej zgody. Kto z nimi, nie z nami. Odcięcie się i zakreślenie linii podziału powinno być zwieńczone trzecim elementem – prostej deklaracji ideowej. Dla mnie powinna brzmieć następująco: „Polska winna być dla Polaków, a jedyną drogą dla niej jest nacjonalizm i socjalizm”. Inaczej być nie może, bowiem nie można służyć jednocześnie Bogu i mamonie. Nie można współpracować z ludźmi, którzy modlą się do skarbonek. Jak chcemy reprezentować nowe pokolenie i stawać na barykadach, gdy nie będziemy pewni czy nasz towarzysz nie wbije nam noża w plecy w zamian za wywiad w pewnej stacji telewizyjnej? Jak mamy poprawić ich los jeżeli polityczna reprezentacja prawicy chroni majątkowe interesy międzynarodowej kliki?

 

Słów kilka na koniec

 

Musimy spojrzeć prawdzie w oczy i jasno to powiedzieć, że za stan polskiej prawicy odpowiada polska prawica.  Obecnie nie mamy własnej politycznej reprezentacji. O powadze sytuacji niech świadczy fakt, że największą część naszych interesów realizuje obecnie nie partia nazywająca się ideową prawicą, ale partia sanacyjna. Bez utworzenia nowej formacji na skraju prawej strony nie nastąpi poprawa. Trzeba działać i nie jutro czy nawet dziś, ale wczoraj. To nie czas na obrażanie się czy wypominanie win z przeszłości. Chcę organizacji oddolnej i ideowej. Nie liczę na masowość, bo partie narodowe zawsze były marginesem, ale chcę żebyśmy mieli coś własnego, coś czego będziemy pewni, na czym będzie można budować. Bez tego nie można oczekiwać, że będziemy w stanie przekonać do swoich racji kogokolwiek z nowego pokolenia.

 

Nie zamierzam jakoś specjalnie bronić młodych ludzi, ale oni nie są wyłącznie winni sytuacji, w której się znaleźli. Z drugiej strony zamierzam również zwalniać ich z odpowiedzialności, bo powinni mieć swój rozum i świadomie podejmować decyzje odnośnie swojego losu, choć jak winić stado owiec, że się rozpierzchło gdy brakuje pasterza. Wybierzmy go, a wtedy przekonamy się jak szybko iskra dotrze do prochu.  

 

 

To napisałem ja. Grzegorz Majchrzak.

Tak brzmi jedno z najczęściej wypowiadanych przez zwolenników szeroko rozumianego liberalizmu zdań, służących wyartykułowaniu iż są jednostkami silnymi, mądrymi i niezależnymi, że do wszystkiego co mają (w sensie materialnym oraz „ideowym”) doszli sami.

 

Zapewne uważają również, że wszelka ingerencja w ich prywatne życie oraz „suwerenne” decyzje kogokolwiek od profesorów, którzy zjedli zęby na badanym przez siebie wycinku nauki czy wybranych demokratycznie urzędników państwa prawa (o ile wiedzą w ogóle co znaczy „państwo prawa”) stanowi przejaw tyranii, despotyzmu a czasem nawet i lewactwa. Na punkcie tego ostatniego mają przedziwny fetysz –  niemal wszystko czego nie rozumieją, etykietują tą wywodzącą się z radzieckiej, stalinowskiej terminologii inwektywą służącą do piętnowania przeciwników politycznych Josifa Wisarionowicza, którym nie po drodze były szalone plany krwawej industrializacji lat 30 w ZSRR, podporządkowanej celom militarnym.

 

Tak lewactwem stał się postulat obowiązkowych sczepień przeciw COVID19. Powołując się na autorytety medyczne pokroju pożal się Boże „Doktora” Jerzego Zięby czy aresztowanego niedawno aktora Wojciecha O., cierpiącego na straszną chorobę skutkującą przerostem ambicji wobec skromnych możliwości intelektualnych, wierzą że są wstanie obalić fundamenty na których zbudowana jest obecnie ludzka cywilizacja. Nauka? To wszystko spisek Żydomasonerii! Prawdziwa  medycyna to była dwadzieścia przepierdolonych na taśmie w PRL lat temu. Wtedy to leczyli. Dziś to są tylko oszuści i szarlatani. Jak to dobrze, że mamy Doktora Huberta Czerniaka który samodzielnie w kilka, góra kilkanaście lat opracował nowatorską metodę leczenia nowotworów podawaną dożylnie Witaminą C. Jak wiadomo z reklam Rutinoscorbinu ta potężna substancja powaliłaby i samego Ponurego Żniwiarza, gdybyśmy nasączyli nią naboje do karabinów maszynowych. Ja tak uważam i wara wam od tego. Więcej, Ja mam rację a wy jesteście zmanipulowanymi pożytecznymi idiotami. Dlatego prawo powinno być po stronie moich racji a nie was, wy skończeni kretyni nakręceni przez żydowskie kurw…

 

Dość. Tym nieco wylewnym potokiem słów starałem się przekazać, iż o liberalizm i tzw. wolność wyboru zwykle najgłośniej upierają się osoby, które najzwyczajniej w świecie pozjadały własne rozumy oraz/lub boją się nieznanego, zwłaszcza po nasłuchaniu się apokaliptycznych i bezpodstawnych wypowiedzi osób pokroju: szurającego po dnie stawu dla płotek Kremla Grzegorza Brauna, naczelnego polskiego konserwatywnego cymbała liberała Janusza Korwina – Mikkego, a od niedawna również i sztucznej inteligencji, zesłanej przez kosmitów aby przetestowała jedność obozu rządzącego przy jego minimalnej przewadze w sejmie – J.E. Posła Janusza Kowalskiego.

 

Nie może być tak, że w imię wypaczonej wolności wyboru sankcjonowane są postawy antyspołeczne skutkujące cierpieniem/śmiercią innych ludzi. Niski poziom zaszczepienia populacji w Polsce jest powodem, dla którego Święto Zmarłych stało się faktyczną paradą śmierci. Problem leży w tym, że zacietrzewionych teoriami spiskowymi ludzi nie da się w prosty sposób przekonać do tego, że się mylą. Fiaskiem zakończyły się godne politowania inicjatywy rządu w postaci kampanii proszczepionkowej czy loterii z nagrodami. O nakręceniu nagonki w rządowych mediach na lekarzy przez ich strajk o lepsze warunki pracy szkoda, jak mawia klasyk - strzępić ryja.

 

Jednym skutecznym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest metoda faktów dokonanych. Tylko działania w postaci paszportów Covidowych czy nawet obowiązku zaszczepienia pod groźbą grzywny czy przymusowej kwarantanny może pomóc opanować nam tragiczną obecnie sytuację, Tak właśnie postępują inne kraje przodujące w walce z pandemią.

 

Niestety Zjednoczona Prawica w osobie PiS-u i przybudówek bardziej boi się odpływu antyszczepionkowej części elektoratu do liberalno – szurskiej Konfederacji, niż tego, że na skutek  opieszałości oraz braku jakichkolwiek działań będą umierać ludzie. Czegoś takiego nie można nazwać inaczej niż zwykłym skurwysyństwem.

 

Dlatego proszę was abyście nie dali PiS - owi okazji do forsowania jego ułomnej wersji „Realpolitik” na rynek wewnętrzny. Reagujcie gdy widzicie, że ktoś w imię wolności wyboru skazuje przez swoją ignorancję innych ludzi na śmierć. Nie bójcie się mówić o tym, że trzeba się szczepić ani o tym, że  obowiązek szczepień to coś co może nam pomóc zakończyć pandemię.

 

Nie pozwólmy aby grupa ludzi przekonanych o swojej nieomylności i niezniszczalności trzymała rząd w garści i skazywała innych, często starszych i schorowanych wraz z ich rodzinami na cierpienie. 

 

Nestor Iskrzyński

 

[komentarz od redaktora naczelnego: powyższy artykuł stanowi wyraz opinii Autora a nie redakcji, która to w temacie Covidu, szczepień i skutków pandemii generalnie na obecną chwilę zdania publicznie nie zajęła.]

piątek, 31 grudzień 2021 21:24

Adrianna Gąsiorek - Polska egoizmem stoi

Solidaryzm, jak wszyscy wiemy, to bardzo wartościowy nurt społeczny. Możemy przyjąć, iż jest to kierunek społeczno-polityczny, który zakłada, że podstawową cechą społeczeństwa jest naturalna wspólnota interesów wszystkich warstw społecznych niezależnie od istniejących różnic majątkowych i społecznych. Prawda, że brzmi przekonująco? Niestety, obiektywnie trzeba stwierdzić, iż nasze obecne społeczeństwo, pozbawione jest chęci, bycia wspólnotą.  

 

Oczywiście istnieją organizacje czy całe środowiska, które odwołują się do solidaryzmu narodowego, ale w skali całego kraju jest to niestety zjawisko niszowe. Nie raz słyszałam słowa, że my, Polacy, potrafimy się jednoczyć w trudnych chwilach. Ciężko mi się z tym jednak zgodzić. Owszem można wybrać kilka przykładowych wydarzeń, które jako naród nas ze sobą zbliżyły, szczególnie w odległych czasach. Obecnie jednak nie widzę, żebyśmy mieli szansę na to, że zaczniemy dbać o siebie nawzajem. Społeczeństwo jest odpowiednio „prowadzone” przez klasę polityczną i środki masowego przekazu, dla których zjednoczeni obywatele to spore zagrożenie.  Zatem należy stale podgrzewać różne podziały – na wielu płaszczyznach. Niestety Polacy odnajdują się w tym „chocholim tańcu” idealnie, dając sobą manipulować bez żadnej refleksji. Nie chcę odnosić się w tym artykule tylko do obecnej sytuacji związanej z podziałem politycznym, czy podejściem do COVID 19 – tak naprawdę to po prostu kolejne puzzle wykorzystywane do wspomnianej układanki, której celem jest rozpad naszej trwałości. Problem, który osobiście mnie martwi, zauważalny jest już bardzo długo. Mam na myśli brak wsparcia społecznego dla postulatów konkretnych grup zawodowych. Różnego rodzaju strajki, które obserwowaliśmy przez ostatnie 20 lat w naszym kraju, pokazywały dobitnie, że Polaków nie interesuje los innych, a tylko własne korzyści.  

 

Możemy cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, chociażby strajki górników. Akurat nasze środowisko zjednoczyło się i sama pamiętam, jak pomagaliśmy przy śląskich kopalniach. Warto jednak przeanalizować wypowiedzi, chociażby internetowe, naszych rodaków. Hasła, które są niezmienne od lat: „w dupach się poprzewracało”, „ja tyle nie mam”, „niech się przekwalifikują”, „jak im się nie podoba, niech zmienią pracę” itd. Nikt z osób wypowiadających się nie przepracował ani jednego dnia w kopalni i nie ma pojęcia, jak wygląda taka praca. Nikt też nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić, o co walczy ta konkretna grupa zawodowa i jak w rzeczywistości wygląda to środowisko pracy. Wiadomo, że zamiast poszukać lub porozmawiać z osobami zainteresowanymi, wolimy udostępnić jedno lub drugie medium, nie sprawdzając, czy faktycznie nasze wiadomości są, chociaż zbliżone do prawdy. Część z nas nie zdaje sobie sprawy, że za każdym portalem, telewizją czy gazetą stoi określona grupa osób, która, nawet jeśli nie ma opłacanych treści, to ma swoje przekonania i poglądy. Być może właśnie w jej interesie jest przekazywanie własnych opinii, a nie faktów, w które ślepo wierzymy. 

 

Podobnie było z nauczycielami, którzy również powinni sobie znaleźć inny zawód, jeśli tak im źle, że mają czelność strajkować. Tu najczęściej proponowane były kasy w Biedronce lub Lidlu… To  jedna z ulubionych grup zawodowych, którą należy atakować - taki kozioł ofiarny. W końcu mają wakacje, ferie, mało godzin, bardzo duże zarobki i jeszcze niewiele się narobią. Żyć, nie umierać. Ile z tych osób wie, jak wygląda codzienna praca nauczyciela? Pewnie niewiele, bo ten, zamiast pisać bzdury w internecie, siedzi w swoim czasie wolnym, żeby przygotować się na to „nicnierobienie”. O zarobkach nie wspomnę, ale myślę, że na pierwszych etapach swojej pracy może Paniom z Biedronki tylko pozazdrościć. A i te, jak tylko zamarzyły o wolnej niedzieli, stały się obiektem drwin i pogardy.

 

Teraz mamy na tapecie ratowników medycznych i lekarzy, którzy jeszcze z rok temu byli bohaterami społeczeństwa. Jednak, kiedy bohater wyciągnął rękę po lepsze wynagrodzenie, już poleciała fala hejtu. I tak jest za każdym razem.

 

Jeśli faktycznie kierowalibyśmy się solidaryzmem narodowym, to warto byłoby zastanowić się nad inną postawą. Tak, wspieram nauczycieli, górników, lekarzy, panie z handlu i wielu innych, bo oni też wesprą mnie, kiedy będę w potrzebie. Nie twierdzę, że każdy postulat strajkujących ma sens i trzeba ślepo go bronić, na pewno tak nie jest, ale zamiast wypisywać swoje mądrości, warto okazać wsparcie tym, którzy walczą o lepszą zmianę. Nie każdy jest stworzony do tego samego, nie każdy po iluś latach pracy jest w stanie się przekwalifikować, ale każdy powinien mieć, chociaż szansę walczyć o to, aby jego wynagrodzenie czy środowisko pracy było lepsze. Bez zrozumienia istoty solidaryzmu, nigdy tego nie osiągniemy. To będzie oczywiście na rękę rządzącym, lepiej jest zamknąć usta danej grupie zawodowej, jeśli społeczeństwo jest do niej wrogo nastawione. I tak machina kręci się z roku, na roku, a my jesteśmy w tym samym miejscu, bez szans na poprawę.  

 

 

 

Adrianna Gąsiorek