Szturm1

Szturm1

Imperializm Moskwy kolejny raz dał o sobie znać, tym razem w postaci jawnej agresji militarnej na sąsiada w skali niespotykanej od rozpadu Związku Sowieckiego. Rosja próbując podboju Ukrainy pokazała, że jest kontynuatorką zarówno imperium carów, jak też imperium sowieckiego.

 

Imperializm moskiewski jest zagrożeniem nie tylko dla bezpośrednich sąsiadów Federacji Rosyjskiej. Cała Europa Wschodnia, strefa między Rosją a Niemcami, jest jego potencjalnym celem, czego nie ukrywają współcześni moskiewscy ideolodzy tego imperializmu. Nadająca temu imperializmowi sankcję religijną teoria „Trzeciego Rzymu” czyni go tym bardziej niebezpiecznym, bo odbiera mu elementy racjonalności, obecne wielu innych historycznych imperializmach. W tym sensie imperializm Moskwy jest czymś jakościowo odmiennym od wielu innych znanych nam z kart dziejów powszechnych. W obliczu tego zagrożenie polskie środowiska narodowe nie pozostają bezczynne i wzywają swoich członków i sympatyków do potępienia agresywnej polityki Kremla, a także na miarę możliwości, wsparcia obrony niepodległości ukraińskiego sąsiada. Problem historycznych rozliczeń istniejący między naszymi narodami nie powinien zaciemniać oczywistego faktu, że obrona niepodległości Ukrainy jest także sprawą polskiej racji stanu.

 

Zwracamy też uwagę opinii publicznej że agresja Moskwy nie byłaby możliwa (albo możliwa tylko w małym stopniu) gdyby nie wieloletnia i konsekwentna pomoc Republiki Federalnej Niemiec. Rurociąg Nordstream jest jednym z wielu przejawów tego stałego w polityce Niemiec zjawiska. Klasa polityczna tego państwa jako całość współodpowiedzialna jest za nadanie imperialnym zakusom Kremla materialnej potęgi. Należy wyciągnąć wnioski z tej politycznej lekcji.

 

Część polskich środowisk narodowych, zwłaszcza dotyczy to części środowisk epigońsko-endeckich, od dawna reprezentuje opcję prorosyjską. Jej przedstawiciele (pomijając ewentualne uwarunkowania agenturalne) zapewne szczerze głosili uczciwość deklaracji Kremla. Agresja na Ukrainę wykazała miałkość ich analizy politycznej, a jest to cecha dyskwalifikująca każdego mieniącego się być kandydatem na lidera narodu.

 

Imperializm moskiewski może szkodzić samemu narodowi rosyjskiemu, co już dawno dostrzegli etnonacjonaliści rosyjscy. Być może agresja ta przyspieszy moment, w którym zrozumie to większość poddanych współczesnego cara. Aby to jednak nastąpiło siła musi być odparta siłą, wszystko więc obecnie zależy od siły i skali ukraińskiego oporu.

 

Życzymy narodowi ukraińskiemu powodzenia w jego walce.

 

Warszawa, 25/02/2022

 

Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”
Redakcja miesięcznika „Szturm”
Autonomiczni Nacjonaliści / portal Autonom.pl

 

Świat się zmienił. Nie tylko przez pandemię. Nasza ludzka cywilizacja przeobraża się pod wpływem technologii. Od prymitywnej maszyny parowej, przez wykorzystanie energii elektrycznej, silnik spalinowy, komputery, a teraz przez cyfryzację i robotykę. Postęp jest widoczny. Bardzo widoczny, trzeba tylko do tego odpowiedniej perspektywy, aby go w pełni zobaczyć i zrozumieć.

Żyjemy w czasach czwartej rewolucji przemysłowej. Nurt fantastyki naukowej, nazywany cyberpunkiem, rozwija się na naszych oczach. Globalna sieć, metawersum, autonomiczne samochody i chipy wszczepiane do głów. To tylko przykłady naszej teraźniejszości i niedalekiej przyszłości.

Na myśl przychodzą wyobrażenia z przeszłości. Weźmy chociażby rozwój sztucznej inteligencji. Nikt nie ma obaw, że zabiją nas maszyny? To dobrze, bo byłbyś uznany za głupca. Z drugiej jednak strony, kiedy sztuczna inteligencja znana jako Siri, zachęca 10 letnie dziecko do wsadzenia monety do kontaktu, to jak do tego podejść? Taka dygresja, na początek, w ramach wstępu.

Głowa do góry. Technologia i postęp nas „wyzwolą”! Szkoda tylko, że kosztem prywatności, chwaląc się na Facebooku nowym pieskiem, czy zmianą pracy. W dobie pandemicznego kryzysu, i rosnącej inflacji, urzeczywistniają się „orwellowskie przypuszczenia”, „wizje totalitarnych metod kontroli”.

Niestety, to nie żadne „teorie spiskowe dziejów”, tylko wizje zawarte w książce George’a Orwell’a „Rok 1984”, które się urzeczywistniają.  Przedstawiona tam utopia przeraża. Warto w tym miejscu przejść do sposobów „totalitarnej kontroli” z owej książki. Chodzi o superpaństwo i jego funkcjonowanie, o nazwie: „Oceania”. Nacisk w nim jest wykorzystywany za pomocą kamer, teleekranów, komunikatów radiowych. „Wielki brat patrzy”. Na myśl przychodzą porównania z obecnymi czasami, co robi z nami telewizja, radio, Internet.

W Oceanii partia wykorzystuje głodowe racje żywnościowe do kontroli populacji. Istnieje „policja myśli”, która wyłapuje buntowników, którzy popełniają „myślozbrodnie”.

 

Oczywiście jest wiele różnic w orwellowskiej wizji, a niektóre przypuszczenia już się ziściły na 2022 rok. Trzeba tylko zmienić perspektywę i się rozejrzeć, jak chociażby wielkie korporacje bigtechu wpływają na nasze życie.

Totalitaryzm nie musi być „zamordyzmem”, jaki znaliśmy do tej pory z historii. Wystarczy dać człowiekowi dużo bodźców, wpływać na jego emocje, aby kontrolować jego reakcje. Nazywamy to dzisiaj... „marketingiem” ? Odpowiednia manipulacja, aby kupić to, co nie jest nam potrzebne, to nasza codzienność, w sklepie, na ulicy, w oglądanych reklamach, przeglądanych stronach internetowych, spotach reklamowych w radio albo telewizji.

Wizja G. Orwella z „Rok 1984” przyspieszyła w czasie obecnego okresu pandemicznego. W jakimś stopniu się ona „urzeczywistnia” w naszym świecie, jednakże są różnice. „Zamordyzm” nie musi być państwowy. „Zamordyzm” może być korporacyjny i ponadpaństwowy. „Zamordyzm” w kontrolowaniu mas nie musi polegać na strzelaniu w tył głowy, wysyłania na roboty przymusowe na Sybir, czy poprzez uruchomienie pieców krematoryjnych, czy znikanie ludzi za pomocą „waporyzacji”, z orwellowskiej wizji „Rok 1984”.

„Zamordyzm” dzisiaj na pewno opiera się na psycho-manipulacji, podprogowy, wykańczający człowieka, żeby „sam robił sobie krzywdę”. Nie musi taka jednostka „szykować sznura”. Wystarczy, że wyznaje nihilizm, brak celu w życiu. Popularne to dzisiaj i modne, nieprawdaż? „Człowiek jest, człowieka nie ma”, nie zmieniło na znaczeniu w obecnych czasach. Uległy transformacji jedynie metody, aby kreować jednostkę w „zachodnim świecie”, na człowieka „posłusznego” i „grzecznego”. Dzięki temu nie musi się „on buntować” przeciwko wysokim ceną w sklepie, weźmie więcej godzin i zmian, jeśli jest inflacja. Niepotrzebne „bunty” są pod kontrolą, bo przecież gdzie indziej możemy wdrożyć „emocje” i „aktywację”. Przykład? Strajk Kobiet. Po latach wiemy, że był to swoisty „wentyl bezpieczeństwa” obecnych czasów, jak podobnie za komuny był dla młodego pokolenia „buntowników” Jarocin.

Dobrze, a co się zgadza w naszym świecie z wizją z książki pt. „Rok 1984”? Zapewne „dwójmyślenie”, widoczne w naszym świecie, pośród polityków i dziennikarzy, żeby utrzymać status quo. Coraz bardziej jest to widoczne w mass mediach. Krętactwo i kłamstwo, wymieszanie z częścią prawdy. Jednostka nie wie, gdzie leży prawda, a gdzie zaczyna się kłamstwo. Dwójmyślenie tłumaczy sama książka, jak wygląda to zjawisko w praktyce, cytując: „Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim wyznawanie dwóch sprzecznych poglądów i wierzenie w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji, a zarazem bezwiedny, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo to mogłoby wywołać w nim poczucie winy.”

Wspominam tu o kamerach, które obserwują nas na każdym kroku, podobnie jak w orwellowskiej utopii. Szkoda tylko, że jak dojdzie do tragedii, to te kamery o dziwo nie działają, ale jeśli tragedia dotyczyłaby kogoś „wyżej postawionego”, to taśmy i nagrania by się znalazły? Dziwne, nie?

Masy nie muszą się „budzić”. Masy nie chcą się „budzić”. Zapytasz dlaczego? Niestety, bo im po prostu dobrze. Wolność sprzedana za komfort, a cena za to?

Problemy zdrowotne, jak nowotwór od jedzenia przetworzonego jedzenia w macdonaldzie. Problemy z kręgosłupem od przesiadywania wielu godzin przy komputerze. Problemy psychiczne od nadmiaru bodźców z radio, telewizji, internetu, komputera czy smartfona. Alienacja, i siedzenie w bańce informacyjnej. Problemy z głową od napędzanej sztucznie polaryzacji w poglądach. Brak nici porozumienia. Zero dyskusji w samej dyskusji. Walka nie na argumenty, tylko kto da więcej lajków. Walka o „emocje tłumu”, niczym kiedyś „walki gladiatorów na arenie”, tylko teraz przeniosły się do cyfrowego świata. Sterowani do aktywacji w sieci, myśląc że to wolność słowa, a to produkcja danych, nowej waluty podobnej do ropy, czy złota. Niestety, wolność w internecie to fasadowa imitacja i kłamstwo. Warto być tego świadomym.

Masy trzymane, karmione i trute w mentalnej klatce. Czekają na koniec swojej marnej egzystencji w homogenizacji i przeciętności... Skoro wszyscy tak robią, to po co się wyróżniać? Z drugiej strony mass media i system karmią jednostke, że „musi być wyjątkowa”, ale nie widzi już ona „fanatycznego indywidualizmu”, który „odrywa cię od relacji”. Programowany przez inżynierię społeczną człowiek, sam już nie wie, gdzie leży prawda?

Nie przejmuj się. Na to też jest recepta. Parę godzin na tiktoku, facebooku, instagramie, i świat stanie się lepszy! Czy to jest twój cel w życiu? Czy to nowa forma rozrywki? Szkoda, że tak uzależnia, czasem gorzej niż narkotyki?

Skończmy z cyfrowym światem i jego wpływem na naszą codzienność. Przejdźmy do rzeczywistości. Za przykład posłuży tu market. Przechodzisz na dział z mięsem. Nagle czujesz zapach „wędzonki”. Żołądek pobudzony do kupna prowiantu. Nieświadoma jednostka kupi przez to więcej, kosztem swojego portfela. Świadome zakupy to umiejętność, którą powinniśmy się uczyć na co dzień, zwłaszcza dzisiaj. Witamy w świecie, gdzie manipulacja związana jest nierozerwalnie z konsumpcją. Teraz już wiesz, dlaczego tak pachnie, przechodząc obok MacDonalda? Czy jesteś w stanie odmówić sobie tej „przyjemności”, kosztem zdrowia? Czy masz świadomość, że ładnie pokazane tam jedzenie, jest przemieloną papką chemiczną, aby cie truć? (Lepiej iść do KFC w takim bądź razie, jak nie możesz się oprzeć).

Dobrze też nie może być, więc dla przykładu wysyłane są informacje przez radiowy czy telewizyjny odbiornik, o nowych zgonach, wypadkach, podatkach i zagrożeniach. Wymień co chcesz, to nie jest istotne. Istotne jest to, jak taka „post-prawda” wpływa na twoje samopoczucie, a raczej takie „niefajne informacje”, które nie są po prostu z założenia miłe. Ten cały medialny ściek trafia przez oczy i uszy do twojego umysłu i buduje podprogową aurę strachu, zwłaszcza w czasach pandemii. Czasem warto wyłączyć urządzenia, które emitują informacje z massmediów do twojego mózgu. Kiedy sią rozciągałeś? Kiedy poszedłeś na spacer? Kiedy przeczytałeś książkę?

Tytułowa „post-prawda”. Co to jest? Zbitka informacji trudna do weryfikacji. Kiedyś, przed erą Internetu, prawda była „namacalna”. Dzisiaj kolejne kłamstwo wychodzi na jaw i okazuje się fake news'em, albo na odwrót.

Wróćmy jeszcze do orwellowskiej wizji rzeczywistości. Policja myśli, czy istnieje w naszym świecie? Coś w tym pojęciu funkcjonuje w naszym uniwersum. Wszelkie odstępstwa od przyjętych trendów skończą się za pomocą pojęcia „cancel culture”, czyli to co nie „pasuje do przyjętego i branego dyskursu w debacie publicznej” musi być zakazane, wyrzucone, a osoba zlinczowana, jak kiedyś „czarownica spalona na stosie”. Szkoda tylko, że za „cyfrową inkwizycją” stoją przeważnie jednostki o lewackich poglądach?

Ostatnim przykładem z naszego podwórka pozostaje sprawa Łucji Dzidek. Brak zgody na poglądy w przestrzeni publicznej to metody totalitarne, jakby nie patrzeć, jakie by one nie były. Nie trzeba się z nimi zgadzać. Można o nich podyskutować w przestrzeni publicznej, ale o czym tu piszemy, skoro pobudzanie do emocji jest ważniejsze dzisiaj, niż konstruktywna dyskusja?

 

Człowiek w latach 20 XXI wieku, mówiący o „wolności”, a tak naprawdę żyjący w „mentalnej klatce”. Współczesny człowiek nie dość, że żyje w nieświadomości bańki informacyjnej, to jest manipulowany do sztucznych wyborów, które najczęściej nie mają sensu w jego życiu. Co to za różnica kupić dres za 15zł czy za 300zł, skoro cena jest inna przez znaczek lub logo firmowe? Tego kogo stać to kupi. Tego kogo nie stać, jeśli będzie przekonany przez odpowiedni marketing, też kupi. Niestety ten drugi będzie cierpiał na brak środków do życia. Niestety pozostanie mu odkładanie groszówek do słoika.  Wystarczyłoby zmienić strategie, żeby do tego doszło, człowiek musi być tego świadomy...

Nie mówię tu o odrzuceniu Internetu, telewizji czy radio. To są tylko narzędzia. Wykorzystajmy je do naszych celów. W końcu. Wreszcie. Budujmy synergie i kolektywizm cyfrowy. Radykalny indywidualizm i hedonizm to droga donikąd. Róbmy inteligentne zakupy. Nie dajmy się zwieść „praniu mózgu” w massmediach, czy zapachem gówno-żarcia z MacDonalda. Myślę, że ten tekst w jakimś stopniu zbuduje pewną świadomość, no chyba, że jesteś już, pisząc trochę z ironią, „przebudzony”. Żyjemy w czasach „okupacji myśli”, „wojny psychologicznej”. Czy ty też masz wrażenie, że „jest wojna”, ale „nie strzelają”?

Dam ci radę. Nie musisz latać z karabinem w ręku jak Powstańcy Styczniowi, partyzanci robiący zasadzki na hitlerowców, czy wyklęci walczący w lesie z NKWD czy UB. Po prostu wyjdź na spacer. Poczytaj książkę. Wywietrz mieszkanie. Odetnij się od bodźców. Pomódl się, albo pomedytuj. Posłuchaj muzyki relaksacyjnej. Zrób coś dla siebie. Zadbaj o komfort fizyczny, psychiczny i duchowy, jak samuraj. Zacznij chodzić na siłownie. Inaczej twój komfort fizyczny i psychiczny będzie nadal na mizernym poziomie.

 



Bfg_358

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 22:43

Marcin Wilczek - Wiersze IV

Nie poddawać się!

 

W świecie, który mrok ogarnia coraz bardziej - jesteśmy kurierami idei,

szlaki wiodą nocami przez  las.

Drążymy podziemia, którymi

obejmiemy cały świat.

 

Na przekór pętli epoki, która coraz bardziej zaciska się na szyi.

 

Na przekór światu, który do reszty postradał rozum.

 

Nie tracimy wiary - ideały są wieczne.

 

W chwili największej ciemności rozpalone pochodnie widać będzie najbardziej.

 

A sztandary schowane na wypadek rewizji, pofruną na wietrze jak drapieżne ptaki.

Ogłaszając niczym herold nasze zwycięstwo.

 

- - -

 

Makbet 2.0

 

Las birnamski idzie po Ciebie Makbecie!

 

I

Próbowałeś nieść wysoko sztandar, który był dla Ciebie za ciężki;

przejęty od tych, którzy byli dla Ciebie zbyt wielcy.

Otoczyłeś się dworem miernot i potakiwaczy - pozwalając odejść tym, którzy mogli jeszcze coś zmienić.

 

II

Stajesz się  karykaturą,

na ostatniej stronie

podrzędnej gazety.

Dopuszczając do głosu szaleńców - uznajesz to za mądrość etapu.

Powoli tracisz nad wszystkim kontrolę,

tak jak nigdy nie panowałeś nad atakami gniewu,

które jedynie obnażały słabość Twojej natury

 

III

Idziesz drogą tych, których przykład ukazywałeś nam jako przestrogę.

Wyżej ceniąc drobnych krętaczy i kłamców od najwierniejszych towarzyszy.

Ale musisz wiedzieć, że  nawet oni   nie pozostaną Tobie wierni.

 

 

Żegnaj Makbecie, w Twoim szaleństwie nie widzę już metody.

Latami szliśmy jedną drogą,

ale pamiętaj- to nie ja z niej zszedłem.

Początek XXI wieku przyniósł niespodziewany wzrost mobilizacji protestów i ruchów antysystemowych na świecie. Począwszy od fali oporu alterglobalistycznego, który wybuchł w roku 1999, obserwujemy na całym świecie masowe mobilizacje społeczne, mające swe źródło w kryzysie globalnego kapitalizmu. Od dłuższego czasu jesteśmy również świadkami wielkiej walki jaka toczy się między nacjonalizmem, a liberalizmem. Terenem tej gry jest zarówno odcinek życia politycznego, jak i gospodarczego. W końcu terenem tej walki jest w równej mierze zarówno kryzys gospodarczy, jak i kryzys samej demokracji. W tym właśnie miejscu należy postrzegać rodzący się potencjał dla założeń myśli państwa narodowego i gospodarki narodowej.

 

Na tle rozgrywanej walki pomiędzy temi dwoma prądami (nacjonalizm kontra liberalizm) wśród organizujących się ludzi pracy oraz tzw. klasy średniej coraz silniej dojrzewa głęboka wiara w zmierzch kapitalizmu. Wiele jest źródeł tej wiary i przekonania. Obserwacja chociażby już samego życia gospodarczego, zwłaszcza wielkokapitalistycznego, potwierdza słuszność tego przekonania. Dziś wszechwładnie panująca ideologia zysku, bogacenia się za wszelką cenę i nieograniczonej konkurencji zawiodła kapitał prywatny na manowce, z których powrót jest niezwykle trudny. Stąd też nowa myśl społeczna z konieczności powoli grawituje dziś ku nowemu nacjonalizmowi, stąd tedy krzykliwy alert nie tylko ludzi pracy, ale także klasy średniej oraz potrzeba przedstawienia tymże perspektywy i chociażby zarysu wizji gospodarki będącej w przyszłości, już samym w sobie, pewnym zarodkiem dla nacjonalistycznej/ narodowo-radykalnej myśli gospodarczej.

 

 

 

Zwrotnicę trzeba przestawić!

 

 

 

Światowe procesy gospodarczo-polityczne i ideologiczne nie są przejawem jakiegoś bezwzględnego determinizmu, a wynikają z interesów i świadomej woli zaangażowanych w nie ludzi i organizacji. Nie do przyjęcia jest stwierdzenie jakoby po klęsce realnego socjalizmu, kapitalizm pozostawał jedynym modelem organizacji gospodarczej.

 

Jednym z poważniejszych współcześnie dziejowych zakrętów jest ten, który dotyczy przyszłości kapitalizmu. Aktualny spór i wybór nie bierze się wcale z kontrowersji na linii ordoliberalizm a neoliberalizm. Musimy pójść zdecydowanie dalej. Czy nam się to podoba czy nie, musimy dorosnąć i nauczyć się funkcjonowania w świecie, w którym brak prostych recept na dobrą gospodarkę i dobre społeczeństwo. Niestety wydaje się, że współczesne nam podmioty i organizacje związane ze środowiskiem narodowo-radykalnym światopoglądowo są bezradne wobec konieczności sformowania założeń programu ekonomicznego w warunkach globalizacji. Pomijając jednak ów watek jednoznacznie należy stwierdzić, iż już dziś nacjonalistyczne systemy ekonomi muszą stać na gruncie walki z liberalizmem. Dla organizującego się świata pracy i klasy średniej oraz przebudzających się wolnych narodów, liberalizm w całej swej skali jego założeń jest tą zaporą, którą należy usuwać zupełnie niezależnie od tego, czy to będzie wiara w zdrowy automatyzm procesów życia gospodarczego, czy gloryfikacja egoizmu jednostki gospodarującej, czy zasada nieograniczonej konkurencji, czy systematyczne dążenie do redukcji państwa, czy wreszcie niejako ideowy nakaz bogacenia się i pogoni za zyskiem.

 

To tu dostrzegamy rolę ekonomiczno-gospodarczą dla państwa jako komercyjną (w celu osiągnięcia zysku), ale również i socjalno-społeczną (w celu zapewnienia równych szans), czyli działalność gospodarczą prowadzoną przez państwo, zarządzaną w sposób i myśl założeń solidaryzmu narodowego. To wzór nacjonalizmu ekonomicznego, który charakteryzuje się dominacją lub funkcjonowaniem znacznej liczby państwowych przedsiębiorstw w gospodarce narodowej (zarówno specjalnych rządowych agencji, jak i przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo). Ponadto może oznaczać kontrolowanie przez państwo procesu inwestycyjnego czy podziału środków finansowych, a bardziej współcześnie będzie również odnosił się do sytuacji, w której państwo interweniuje (aktywnie uczestniczy) w procesy gospodarcze w celu ochrony i wspierania interesów rodzimych przedsiębiorców oraz tych mniej zaradnych życiowo obywateli.

 

Polityka rozwojowa państwa narodowego musi konsekwentnie realizować długookresowe priorytety narodowe oraz strategiczne programy gospodarcze, sektorowe i regionalne. Nie można również zapomnieć o stworzeniu pakietu wielokierunkowych działań dostosowawczych do zmieniających się uwarunkowań. Konieczne jest odzyskanie zdolności państwa do kreowania dochodów i inwestycji gospodarczych; egzekwowania należności, zmniejszenia wydatków administracyjnych i zrównoważenia budżetu.

 

Narodowo-radykalna społeczna i zarazem w swej wymowie socjalna gospodarka jest ustrojem, w którym przez aktywizację zawodową i gospodarczą społeczeństwa zapewnia się wzrost gospodarczy, rozwój społeczny i zabezpieczenia socjalne. Prawidłowe rozwiązanie zagadnień społecznych oraz socjalnych, zintegrowane z całością procesów gospodarczych w kraju, pobudza gospodarkę do szybkiego wzrostu, a kraj do rozwoju społecznego. Racjonalna polityka gospodarcza państwa przekłada wzrost gospodarczy na wzrost ogólnego dobrobytu i jakości życia społeczeństwa – Narodu. W nacjonalizmie XXI wieku jest to regulowana, zrównoważona i ekologiczna gospodarka (narodowa), służąca trwałemu rozwojowi całego społeczeństwa. W gospodarce tej każdy obywatel zdolny do pracy powinien pracować użytecznie, w ramach swoich możliwości i warunków, jakie państwo stara się ułatwić i poszerzyć. Państwo dba o rozwój publicznego kształcenia i przekwalifikowania, pośrednictwie w zatrudnieniu oraz ułatwieniu w tworzeniu małych, średnich i tych nieco większych przedsiębiorstw. Obejmować to powinno m.in. uproszczeniem formalności, ulgami podatkowymi, tanimi kredytami i poręczeniami kredytowymi.

 

Państwo narodowe także wspiera wzrost zatrudnienia w zakładach prywatnych oraz rozwój publicznych i państwowych miejsc pracy. Natomiast podstawą zrównoważenia gospodarczego i społecznego jest mieszana, wielosektorowa struktura własnościowa, obejmująca podmioty państwowe, komunalne, spółdzielcze, prywatne i mieszane. Podmioty publiczne gospodarki i państwa narodowego działają w dziedzinach strategicznych, w infrastrukturze, w obszarze dóbr publicznych (oświata, służba zdrowia, kultura, bańkowość, energetyka, ciężki przemysł, bezpieczeństwo, środowisko i inne) oraz w specyficznych segmentach rynku. Warunkiem rozwoju powszechnej przedsiębiorczości są uczciwe zasady konkurencji, ściśle pilnowane przez państwo narodowe. To tu ściśle musi obowiązywać czytelne i przejrzyste ustawodawstwo antymonopolowe, zakaz porozumień kartelowych, ograniczenia i kontrola fuzji oraz przeciwdziałanie praktykom korupcyjnym. Służyć temu mają sprawny, nie korupcyjny aparat państwowy.

 

Stosunek zaś państwa do własności jego obywateli jest jednym z podstawowych mierników poziomu gospodarki narodowej. Narodowo-radykalna myśl gospodarcza jest zwolennikiem prywatnej własności, której rozwój ma ograniczać bezrobocie w kraju. Jest jeden jednak warunek. Pieniądze, własność i gospodarka muszą służyć Narodowi, a nie na odwrót. Podstawą narodowego radykalizmu jest własność prywatna i wolność gospodarcza, choć utrzymana w pewnych granicach. Bynajmniej jednak nie ma i nie będzie ona nigdy miała nic wspólnego z bezrefleksyjnym materializmem, wyścigiem szczurów, zwykłym upadlaniem ludzi oferowanym nam tak życzliwie przez paradygmat dzisiejszego kapitalizmu, liberalizmu czy jeżeli ktoś woli tzw. wolnego rynku. Gospodarka i własność prywatna ma służyć ludziom, Narodowi, a nie wąskiej kaście uprzywilejowanych. Podkreśla się przez to, że gospodarka narodowa jest pewną całością, na którą składają się sprzężone ze sobą elementy, które służą wspólnemu celowi. Tym celem jest zaspokojenie potrzeb ludzi żyjących w społeczeństwie poprzez produkcję dóbr i usług oraz ich podział między członków społeczeństwa – Narodu.

 

W państwie narodowym – przeciwieństwie do systemu demoliberalnego – przeciwwagą egoizmu biznesowego, indywidualnego i grupowego jest zasada solidarności społecznej i sprawiedliwości. Przeciwstawia się ona m. in. nadmiernemu rozwarstwieniu dochodowemu i majątkowemu przez odpowiedni system podatków progresywnych. Powszechny udział obywateli we własności i dochodach z rozwoju gospodarczego traktowany jest jako konieczny warunek realnej równości praw i wolności obywatelskich. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, iż maksymalnemu zaangażowaniu wszystkich pracowników w rozwój przedsiębiorstwa służy ich partycypacja w zarządzaniu i w zyskach. Uczestniczą w tym rady pracownicze i rady nadzorcze oraz dyrekcje i korporacje zawodowe. W ten sposób okresowe uzgodnienia zapewniają zachowanie równowagi między realnymi wymaganiami gospodarczymi, a społecznymi w zmieniających się warunkach otoczenia. Co ważne, zarówno pracodawcy jak i pracownicy mają swoje reprezentacje do negocjacji na szczeblu krajowym.

 

Obywatel, który z różnych względów nie może pracować – podkreślam nie może, a nie, nie chce! – ma zapewnione w państwie narodowym warunki oraz minimum egzystencji i bezpieczeństwo socjalne ze środków publicznych. System socjalny zapobiega marginalizacji i wykluczeniu społecznemu. Zabezpieczenia te muszą stać się na tyle wszechstronne i skuteczne, że potocznie świadczyć będą o ustroju bezpieczeństwa socjalnego państwa narodowego. Państwo narodowe wspiera również rozwój rodziny i budownictwo mieszkaniowe, zapewnia publiczną opiekę, służbę zdrowia, oświatę, wykształcenie oraz rozwój nauki i kultury. Obywatele mają prawo do wysokiej jakości i bezpłatnej edukacji, opieki zdrowotnej, pracy, świadczeń socjalnych, godnej emerytury, bezpieczeństwa osobistego i ochrony prawa własności. Te warunki zostały przez państwo narodowe potraktowane jako klucz do spójności społecznej i pomyślnego rozwoju państwa. Państwo nie powinno wyzbywać się nadmiernych ciężarów odpowiedzialności społecznej, a autorami takich recept są przecież neoliberałowie. Solidarność społeczna i społeczna odpowiedzialność państwa – na  podstawie  autentycznego  patriotyzmu narodowego, harmonijnej jedności władzy i społeczeństwa – stanowią dla nas narodowych radykałów niezbędny warunek godnego i dostatniego życia każdego obywatela.

 

Należy przy tym wszystkim powtarzać niczym mantrę – gospodarka ma służyć Narodowi. Nie ma ona być bowiem celem samym w sobie, lecz dopełnieniem całości. Państwo narodowe powinno nadać gospodarce ramy polityki ładu. Celem gospodarczo-politycznym państwa narodowego jest daleko idąca samowystarczalność. Celem  ekonomicznym  zaś  powinno być zaspokojenie potrzeb Narodu i kreowanie wartości.

 

W potrzebnym przywróceniu wartości moralnych do życia gospodarczego i politycznego, solidarności i sprawiedliwości oraz w przezwyciężeniu neoliberalnego egoizmu podstawowym sojusznikiem społeczeństwa i państwa narodowego w Polsce powinien bez wątpienia powinien być Kościół Katolicki, ze swoją pracą wychowawczą i pozytywną nauką społeczną.

 

Państwo narodowe powinno przy tym sprawiedliwie rozdzielać dobrobyt oraz utrzymać i tworzyć miejsca pracy. Każdy Polak ma bowiem prawo, ale także i obowiązek pracy. Państwo winno umożliwić każdemu obywatelowi pozyskiwanie środków na utrzymanie swej rodziny własną pracą. Kobiety i mężczyźni wykonujący taką samą pracę powinni otrzymywać jednakowe wynagrodzenie.

 

Szeroki zakres obowiązków, ale i praw oraz swobody aktywnego społeczeństwa sprzyja rozwojowi tzw. trzeciego sektora; różnorodnych stowarzyszeń i organizacji społecznych, charytatywnych, kulturalnych, regionalnych, finansowych i gospodarczych, a w tym społecznych banków i kas oszczędnościowo-pożyczkowych, towarzystw ubezpieczeń wzajemnych, ruchu spółdzielczego i akcjonariatów pracy. W ten sposób formuje się i poszerza narodowe społeczeństwo obywatelskie i różne formy tzw. demokracji bezpośredniej, gospodarczej, dialogowej i przedstawicielskiej. Natomiast zachowaniu ogólnego pokoju społecznego i przezwyciężaniu napięć służy szersza praktyka dialogu między społeczeństwem i władzami państwowymi. Stąd ułatwienia w organizowaniu się wyodrębnionych grup społecznych oraz prezentowaniu ich interesów. W trybie dialogu wypracowuje się konsensus społeczny i związaną z nim politykę społeczno-gospodarczą państwa narodowego. Uczestniczą w tym liczne organizacje społeczne i pozarządowe. Zwieńczeniem jest rzeczywista sprawiedliwość społeczna i narodowy egalitaryzm z wszechstronną reprezentacją sił społecznych.

 

Narodowo-społeczna gospodarka to nie tyle model państwa opiekuńczego z jego powszechnymi słabościami. To silne, dynamiczne państwo narodowego społeczeństwa obywatelskiego, ułatwiające rozwój wszystkich sił i inicjatyw służących dobru ogólnemu, solidarne i zrównoważone wewnętrznie. Władze są zobowiązane (i z tego wręcz rozliczane) do realizacji stałego wzrostu gospodarczego i pełnego zatrudnienia. Państwo narodowe daje społeczeństwu poczucie godności, obywatelstwa, osobistego bezpieczeństwa, realnej wolności oraz równości praw i szans.

 

Rozwój społeczno-gospodarczy zależy od zgodnej, długookresowej współpracy głównych sił i podmiotów: władz państwowych i samorządów terenowych, instytucji finansowych, organizacji przedsiębiorców, korporacji zawodowych i społeczeństwa. Konieczne jest przy tym wzajemne zrównoważenie i porozumienie dynamicznych czynników rozwojowych: społecznych, politycznych, gospodarczych oraz tych ekologicznych. Potrzebne poszerzenie społecznej reprezentacji we władzach państwowych zwiększy aktywność obywatelską w całym kraju.

 

Należy jednocześnie godzić interesy socjalne i ekonomiczne z uwarunkowaniami krajowymi, narodowymi i ekologicznymi. Gospodarka nie powinna niszczyć środowiska naturalnego oraz prowadzić do alienacji Narodu. Narodowa polityka społeczna będzie łączyć sprawiedliwość społeczną i gospodarczą rozwagę. Musi też zagwarantować bezpieczeństwo społeczne jednostki we wspólnocie oraz wspierać działania jednostki na rzecz wspólnoty. Dramatyczne wyludnienie całych obszarów, starzenie się społeczeństwa, racjonalizacja i przyspieszona globalizacja niszczą podstawy systemów socjalnych, których finansowanie wiąże się z aktywnością zawodową  społeczeństwa. Podjęcie działań z zakresu polityki rodzinnej i polityki pracy mogą powstrzymać ten trend.

 

 

 

Na zakończenie bez wątpienia należy wskazać, że celem polityki społecznej państwa narodowego jest zapewnienie ładu społecznego oraz rozwiązywanie konkretnych problemów społecznych. Wielkie znaczenie szerszej programowej pracy i rozwinięciem zasad społecznej gospodarki narodowej w trudnych i wciąż zmieniających się warunkach gospodarczych, społecznych i politycznych wymaga od nas – jako środowiska – stałej obserwacji badawczej i analitycznej sytuacji w kraju oraz w innych państwach. Potrzebne jest monitorowanie sytuacji oraz okresowe weryfikowanie własnych proponowanych ustrojowych rozwiązań i regulacji. Jednocześnie należy pamiętać, że nacjonalizm bez solidaryzmu, to cel bez środków. Zaś ekonomia wykluczenia i nierówności jest ekonomią, która zabija Naród.

 

 

 

  

 

Norbert Wasik urodzony w 1976 r. w Zakopanem. Absolwent Kolegium Jagiellońskiego - Toruńskiej Szkoły Wyższej. Manager związany z sektorem FMCG. Dumny mąż i ojciec. Publicysta, działacz społeczny i narodowo-radykalny. Zwolennik idei zero waste.  Autor książki „Rozważania nad współczesnym narodowym radykalizmem”. Biegacz amator, fan długich dystansów, maratonów i biegów ultra. Pasjonat historii, gór i góralszczyzny. Idealista, romantyk i pragmatyk w jednej osobie, entuzjasta innowacji i nowych technologii.

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 22:37

Maksymilian Ratajski - Nie dla szantażu emocjonalnego

Liberalna lewica do perfekcji opanowała sztukę szantażu emocjonalnego. Wiedzieliśmy to podczas tak zwanego “strajku kobiet”, od dawna stosują tę taktykę w temacie “społeczności lgbtrtvagdzarazbraknieimliterek”, podczas kolejnych kryzysów imigracyjnych.

 

 

 

Przyjrzyjmy się kilku niedawnym wydarzeniom i dominującej w mediach narracji, zobaczymy wówczas, jak często i bezwstydnie stosowana jest ta taktyka. Używane są zarówno perfidne kłamstwa, jak i słowa pięknie brzmiące słowa, których znaczenie w języku polskim zdecydowanie dalekie jest od tego, które próbują im nadać dziennikarze liberalnych mediów.

 

 

 

Zdaję sobie sprawę, że powracanie do października 2020 roku może wydawać się niektórym nudne, były to jednak wydarzenia niezwykle istotne, które odcisnęły olbrzymie piętno na naszym kraju. Analizowaliśmy je już na łamach Szturmu wielokrotnie, w tym poświęcając im prawie cały  73 numer naszego Pisma. Teraz chciałbym jedynie przypomnieć rolę mediów. Nie miałem wówczas zbyt wiele czasu na siedzenie w internecie czy oglądanie telewizji, podobnie jak większość nacjonalistów w Polsce spędzałem ten czas na pierwszej linii. Chcąc jednak być na bieżąco z wydarzeniami, starałem się przeglądać największe portale internetowe. Co można było w nich wyczytać? Wszyscy doskonale pamiętamy - “bohaterską walkę o prawa kobiet”, “słuszne oburzenie społeczeństwa”, “piekło kobiet”, “protesty kobiet”

 

Na poznańskich Naramowicach jest nawet Aleja Praw Kobiet (ważna ulica, wielka inwestycja i całkiem spora dzielnica, mieszkańcy byli przeciw, ale Jaśkowiak i jego ekipa postawili na swoim), smutne echo tamtych wydarzeń.

 

 

 

Obrzydliwe wykorzystywanie do celów politycznych  śmierci ciężarnej kobiety w wyniku błędu lekarskiego, która nie miała nic wspólnego z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, ale idealnie wpisywała się w narrację mediów. Udało się napisać kilkadziesiąt poczytnych artykułów, a także zorganizować protesty, które jednak zawiodły organizatorów niską frekwencją. Szkoda w tym wszystkim zmarłej i jej rodziny, która naprawdę cierpi. 

 

 

 

Kryzys na granicy z Białorusią i tak zwani “uchodźcy”, którzy z prawdziwymi uchodźcami mają tyle wspólnego co Czesław Michniewicz z oszczędnym korzystaniem z telefonu. Przez całe miesiące polskojęzyczne media pisały o “dramacie uchodźców”, “marznących dzieciach skazanych na śmierć przez bezdusznych funkcjonariuszy państwa polskiego”, “kryzysie humanitarnym” i “bohaterskich wolontariuszach i aktywistach niosących pomoc”. Była to działalność jawnie antypaństwowa, wprost dywersyjna.

 

 

 

Szantaż emocjonalny jest powszechnie wykorzystywany w mediach od dziesięcioleci, pół wieku temu ukazała się genialna książka Jeana Raspaila Obóz świętych. Dzieło francuskiego pisarza to zdecydowanie pozycja obowiązkowa, pozwalająca zrozumieć działanie mediów i ich wpływ na myślenie masowego odbiorcy. Autor na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku opisywał kryzys spowodowany nadciągającą z Indii flotyllą z milionem “nędzarzy”, najbiedniejszych z biednych”, “nieszczęśników”. Dosłownie “flotyllę ostatniej szansy”, na którą z utęsknieniem czekał media i zmanipulowani przez nich mieszkańcy Francji.

 

 

 

Pewnego razu starłem się słownie z jedną osobą, która porównała broniącą nas wszystkich Straż Graniczną do… granatowej policji w Generalnym Gubernatorstwie! Moja rozmówczyni jest znana z ultraliberalnych poglądów, jednak nasza pyskówka zaowocowała dość ciekawą debatą w szerszym gronie około trzydziestoletnich zaangażowanych katolików. Dyskusja była podzielona na 3 części, gdzie każdy miał się wypowiedzieć o tym jakie widzi zagrożenia w sytuacji na granicy, czy jakich rozwiązań należałoby szukać. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, że wbrew marzeniom mojej oponentki, raczej nikt nie chciał otwierać granic. Jednak, nawet w takim gronie, mimo ogólnie słusznej postawy wobec problemu masowej imigracji, zdecydowanie zbyt często padało słowa “uchodźcy”,, zamaist “dość zamożni imigranci ekonomiczni”, i zdecydowanie zbyt dużo uwagi poświęcano najeźdźcom, którzy z własnej woli stanęli u bram Podlasia, niż potrzebie wsparcia dla Straży Granicznej i wojska. Dlaczego? Ponieważ nawet osoby o zdecydowanie konserwatywnych poglądach, korzystając z internetu, radia czy telewizji trafiają na treści, które szantażują ich emocjonalnie. Skoro ktoś jest bombardowany informacjami o “biednych uchodźcach”, a jest po prostu porządnym człowiekiem, to nawet mając świadomość potrzeby obrony granic i zagrożeń płynących z masowej imigracji, czuje pewne ukłucie w sercu, zwłaszcza kiedy słyszy o biednych “dzieciach z Michałowa”, które owszem, zostały dwukrotnie straszliwie skrzywdzone, ale nie przez Straż Graniczną, a najpierw własnych bezmyślnych rodziców, którym zachciało się nielegalnych podróży, do krajów, w których nie ma dla nich miejsca, a następnie przez dziennikarskie hieny, wietrzące sensację i chcące zbić kapitał na łzawych historyjkach. Owe artykuły dość skutecznie urabiały opinię publiczną. Pamiętajmy również o pladze tak zwanego “dobroludzizmu”, która stanowi olbrzymi problem współczesnego Kościoła.

 

 

 

Podobny mechanizm obserwujemy także w przypadku WOŚP, nie mam ochoty wdawać się w kolejną awanturę o Owsiaka i jego inicjatywę, jednak mamy tutaj do czynienia z typowym przykładem szantażu emocjonalnego, który od lat jest głównym powodem, dla którego nie rzucam do puszek z serduszkiem. Staram się wspierać organizacje charytatywne, natomiast nie lubię czuć się do tego zmuszanym, tymczasem w przypadku WOŚP ciągle słyszymy: “życzę ci, aby twojemu dziecku odmówiono sprzętu od Owsiaka”, “nie wspierasz WOŚP, jesteś bez serca! Ale na Rydzyka to dajesz obłudny katolu” i tym podobne. Wrzucając raz w roku 5 złotych do oznaczonej serduszkiem puszki, kupuje się moralną wyższość, certyfikat dobrego człowieka o wielkim  serduszku, jakże innego od tych złych i podłych, którzy pełni katolskiej nienawiści nie dali na Owsiaka! Tylko rzucili otyłemu proboszczowi na tacę! Zawsze wtedy przypomina mi się historia z Ewangelii o modlącym się faryzeuszu, dziękującym Bogu, za to, że jest dobry, a nie taki jak ten celnik. Dzisiejszy faryzeusz na pewno rzuciłby do puszki nawet dychę! To on jest dobry i wielkoduszny, taki jak celebryci w mediach, bo pomógł raz w roku, w przeciwieństwie do ludzi, którzy pomagają regularnie, przeznaczając dużo czasu, pracy i pieniędzy, ale nie wrzucili akurat do tej jednej konkretnej puszki. Puszki, która w cudowny sposób oddziela ludzi dobrych od złych, wielkodusznych, od obojętnych na krzywdę chorych dzieci (gdybym był złośliwy, zastanowiłbym się, po której ze tron zobaczymy uczestników wściekłych marszów z piorunami, ale przecież wiadomo, że nie jestem).

 

 

 

Taktykę szantażu emocjonalnego liberałowie stosują także w temacie tęczowych, z wymiernymi sukcesami - dzisiaj udział w paradzie równości jest czymś modnym, zwłaszcza młodzi ludzie i mieszkańcy wielkich miast deklarują swoją pełną “tolerancję”, mało kto, na określenie wiadomej mniejszości, używa nazwy części napędowej roweru. Jeszcze dziesięć lat temu sytuacja nie do pomyślenia. Z pewnymi zachowaniami oswajają widzów seriale, ale również media piszące o biednych i prześladowanych “ludziach lgbtqwerty”, “społeczności lgbtrtvagd” (doprawdy nie wiem jaki skrót aktualnie obowiązuje), przedstawiając ich jako super, wspaniałych, pozytywnych, nowoczesnych, ale niestety cierpiących z powodu Kościoła, PiS-u, faszystów i zaściankowości Polaków. Czytelnik czy widz przed telewizorem chce bronić tych biednych i pokrzywdzonych, niewinnych. W końcu chce być dobrym i tolerancyjnym człowiekiem. Portal na literkę O. przed drugą turą płakał, że wygrana Andrzeja Dudy spowoduje tragedię “ludzi lgbtabcd” i straszył, że będą musieli masowo emigrować z Polski. 

 

 

 

Dlaczego ta perfidna metoda jest tak chętnie stosowana przez media? Przede wszystkim, dlatego, że jest skuteczna, pozwala na bardzo sprawne manipulowanie masowym odbiorcą. Każdy zdrowy psychicznie człowiek chce być dobry, przyzwoity, stanąć po właściwej stronie. Dziennikarze o tym doskonale wiedzą, stąd też wstrząsające tytuły i zdjęcia, apelowanie do sumienia czytelnika. Obrona wolności, praw kobiet, walka z tyranią i niesprawiedliwością, biedne dzieci “uchodźców”, pokazywanie drugiej strony jako złych, agresywnych i nienawidzących. Każdy chce być dobry i uczestniczyć w postępie i budowie nowego, wspaniałego świata! Nikt nie chce być tym złym, zacofanym, a przede wszystkim BEZ SERCA! Możemy się śmiać z wiadomego portalu, że teksty na nim wyglądają jakby osoby o IQ 70, pisały dla swoich kolegów z ilorazem inteligencji równym 40, ale nie możemy być ślepi i nie dostrzegać, że są w swojej działalności piekielnie skuteczni.

 

 

 

Maksymilian Ratajski

 

 

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 22:16

Grzegorz Majchrzak - Prawdziwe social media

Jesteśmy świeżo po akcji przeprowadzonej przez jeden z popularniejszych serwisów społecznościowych, podczas której przedstawiciele „ideowej prawicy” otrzymali zasłużoną lekcję jak funkcjonuje wolny rynek i niewidzialna ręka korporacji spod znaku pewnej gwiazdy. Dla czytelników, którzy nie śledzą bieżących wydarzeń na scenie dramatów internetowych napiszę tylko, że chodzi o profil jednej partii, który został usunięty z portalu, razem z około 700 tysiącami subskrypcji osób, które śledziły ten profil. Usunięcie profilu nastąpiło najprawdopodobniej wskutek postowania antykowidowych treści. No cóż, kto mógł się spodziewać, że tak się skończy? Pewnie każdy kto ma więcej niż 10 lat i IQ wyższy niż numer buta, ale nie wymagajmy też zbyt wiele od pewnych ludzi.

 

Uczciwość i solidarność ze środowiskiem wymagałaby współczucia i powagi nad internetową trumną, ale szczerze mówiąc trudną ją zachować znając okoliczności sprawy. Jak można było oczekiwać tragedia szybko zmieniła się w komedię. I nawet nie to jest najśmieszniejsze w tej sytuacji, bowiem schemat ten powtarza się co kilka miesięcy bez żadnej refleksji. Śmieszy najbardziej transformacja jaka się dokonała wśród „ideowo prawych”. W kilka dni przeszli przez wszystkie stadia żałoby według modelu Kublera-Rossa od zaprzeczenia, złości, targowania się, depresji i akceptacji jednocześnie przechodząc od libertynizmu do bolszewickiego etatyzmu. Cały proces zwieńczyli największym fikołkiem znanym w historii profesjonalnej gimnastyki gwarantującym miejsce na najbliższej letniej olimpiadzie. Potrójny backflip zakończony upadkiem na twarz w postaci tezy, że wolny rynek jest be. Tak, wolny rynek musiał ustąpić. Zakończył się wraz z usunięciem profilu społeczniościowego. Parafrazując znacznego nam wszystkim ze szkolnej lektury murzyna: „Janusz robić wolny rynek dobrze. Wolny rynek robić Janusza źle”. Zaproponowano oczywiście ustawowe środki zaradcze, bowiem kto podnosi rękę na ideową partię temu należy tę rękę odrąbać, a nic tak nie przywraca reguł wolnorynkowych jak napisany na kolanie projekt ustawy, która zakłada nakładanie wielomilionowych kar na prywatne firmy przez rządowe agencje. Sprawa wyglądałaby mniej komicznie gdyby dwa miesiące wcześniej ta sama partia nie głosowała z pełną premedytacją w obronie innej antypolskiej korporacji medialnej powołując się na wolny rynek, ale jak wiecie niektóre fakty to tylko szum w tle.

 

Na naszych oczach dokonał się zmierzch bogów, prawdziwy Gotterdammerung. Milton Friedman przewrócił się w grobie przynajmniej ze dwa razy. Już nigdy polska polityka nie będzie taka sama, a przynajmniej do momentu następnego fikołka, czyli pewnie za jakieś dwa miesiące. Jest to już jednak całkiem inna sprawa, bowiem ten tekst nie ma na celu szydzenia z hipokryzji i infantylizmu „ideowej prawicy”, ale zarysowanie stanu rynku mediów społeczniościowych polskich i zagranicznych w aspekcie wykorzystania ich przez środowiska prawicowe. Chciałbym jednak na wstępnie podkreślić jedną rzecz, mianowicie to, że zawarta w tekście krytyka w żaden sposób nie powinna być odebrana jako brak uznania dla pracy wielu osób, które pomimo przeciwnych wiatrów oraz symbolicznych środków starają się budować polską scenę mediów społecznościowych po prawej stronie. Inną kwestią są oczekiwania, a tych nie powinno być niewiele. Nie oszukujmy się, po tej stronie sceny politycznej żaden serwis nie otrzyma finansowania porównywanego ze sferą lewicowo-liberalną. Truizmem jest napisać, ze pieniądz tworzy jakość, nie oczekujmy wodotrysków, ale raczej względnie stabilnego i funkcjonalnego w podstawowym zakresie miejsca do wymiany poglądów przez prawą stronę. Poza tym należy zdać sobie sprawę, że pewne serwisy nie mogą mieć odpowiedników po prawej stronie ze względów czysto ideologicznych. Trudno sobie wyobrazić jak miałby wyglądać prawicowy TikTok. To kwestia innego targetu, innego smaku i przyzwolenia na degenerację.

 

Let All Be Clear

 

Portalem, który narobił chyba najwięcej szumu na polskiej scenie społecznościowej jest Albicla stworzona przez zespół Tomasza Sakiewicza. Albicla wystartowała równo rok temu. Początek serwisu zbiegł się z zamieszaniem w mediach społecznościowych po tym, jak Facebook i Twitter zablokowały profile ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Zapewniło to szum medialny i stosunkowo dużą ilość użytkowników, jednak już od początku pojawiły się problemu w postaci niestabilności serwisu i kłopotów z rejestracją. Albicla zaczynała od pokaźnych 300 tysięcy realnych użytkowników, żeby po roku skończyć ze stabilną liczbą około 30 tysięcy użytkowników, co nie jest złym wynikiem na polskiej scenie. Sam serwis jest zbudowany jako miejsce do postowania krótkich wiadomości i interakcji z innymi użytkownikami. Mało tam miejsca na dłuższe wiadomości czy wątki tematyczne. Społeczności jest dość spójna i względnie aktywna.

 

Formacja duchowa wolnych Słowian

 

Na polskim rynku funkcjonują również dwa niewielkie serwisy oparte o model Facebooka tj. zorientowanych bardziej na postowanie zdjęć, dłuższych tekstów oraz na małe społeczności. Oba powstały na początku 2021 r. Pierwszy to Agappe.pl, który reklamuje się jako katolicki serwis społecznościowy. Agape ma oznaczać najwyższą formę miłości, zwłaszcza miłość braterska, dobroczynność, miłość Boga do ludzi i ludzi do Boga. Serwis powstał z inicjatywy Fundacji Nowa Pięćdziesiątnica, powołanej w Archidiecezji Lubelskiej w 2018 r. przez abp. Stanisława Budzika. Jak wskazują jej twórcy Agappe ma jednoczyć katolików i ludzi wyznających określone wartości, ponadto ma ułatwić organizowanie się wspólnot religijnych, a dodatkowo zachęcić kolejnych wiernych do wstąpienia w ich szeregi. Pod względem technicznym to prosty serwis z własnym blogiem i artykułami o charakterze chrześcijańskim. Społeczność jest mała, co zatem idzie interakcje są raczej symboliczne.  

 

Drugim serwisem jest wolnislowianie.pl. Tak jak Agappe oparty jest o konstrukcje Facebooka z dłuższymi tekstami i organizowanie się wokół grup. Za nowym portalem stoi stowarzyszenie Królestwo Wolnych Słowian. Społeczność tego serwisu sprawia wrażenie znacznie większej niż Agappe. Choć serwis nie ma motywu przewodniego, to wydaje się, że jest zdominowany przez antyszczepionowców wyrzuconych z Facebooka.

 

Zagranica

 

W ślad za zbanowaniem Donalda Trumpa na Twitterze powstało lub rozwinęło się kilka serwisów opartych w większym lub mniejszym stopniu o model Twittera lub Facebooka. Na początku warto wskazać na serwis parler.com. Jest to w istocie uboga wersja Twittera. Społeczności jest głownie prawicowa. Trudno tam jednak znaleźć polskie akcenty, użytkownicy to głównie Amerykanie. Dalej mamy gettr.com również oparty o mechanizmy Twittera gdzie liczą się krótkie posty i interakcje z różnymi użytkownikami. Ten serwis wydaje się mieć sporą społeczność i zasięgi, które uległy gwałtownemu zwiększeniu po oficjalnym przejściu do tego serwisu Joe Rogera i Jacka Posobca. Mamy tu też kilka prawicowych amerykańskich „vipów” jak Mike’a Pompeo, Jordan Petersom czy Gina Carano. Jest to również serwis zorientowany głównie na USA i nie należy spodziewać się tam kont Polaków. Ostatnim serwisem jest gab.com, który wydaje się mieć też spore zasięgi. Jego konstrukcja przypomina najbardziej Facebooka, można znaleźć tutaj podział na grupy. Podobnie jak wcześniej trudno znaleźć polskie akcenty. Grupa „Polska” ma tylko około 2 tysięcy członków.

 

Czany

 

Czany z angielskiego chany czy poprawnie fora obrazkowe oparte o mechanizm imageboardów to dość popularne po prawnej stronie medium internetowej społeczności nastawione głównie na anonimową wymianę obrazków, ale również tekstu. Pierwowzorem był japoński 2chan. W świecie zachodnim króluje 4chan uruchomiony w październiku 2003 roku. Obecnie jest największym i najbardziej wpływowym czanem. W czasie pierwszej kampanii prezydenckiej Trumpa 4chan przez pewien czas był największym medium wspierającym go w drodze do prezydentury. Drugim największym czanem jest 8chan, który powstał w 2013 roku w odpowiedzi na ograniczenia wypowiedzi przyjęte na 4chanie. Jest on trochę inaczej zbudowany niż 4chan, bowiem posterzy mogą założyć własną tablicę, na której publikuje się dowolne treści. 8chan zawsze był cieniem dość dobrze moderowanego 4chana. Jednak to właśnie 8chan przebijał się ze swoje bańki do mainstreamu za sprawą zbrodni w Christchurch, Ohio i El Paso, których sprawcy postowali swoje deklaracje na tym właśnie forum. Te wydarzenia zwróciły mediów i sprowadziły na 8chan wiele problemów. W sferze rosyjskiej funkcjonuje dość spory czan o nazwie dwacz (2ch.hk), który zawiera całkiem wartościowe treści jeżeli zna się rosyjski. Istnieją także polskie czany, ale są marginesami w porównaniu ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami. Pierwszy do tablica 8chana o nazwie vichan dostępna pod adresem „https://8kun.top/vichan. Drugi to karachan.org. Obie społeczności są dość specyficzne i niewielkie, licząc po maksymalnie kilkuset posterów, przy czym dostęp do karaczana jest ograniczony specjalnymi filtrami.

 

BajBaj


BanBye to w zamyśle miała być polska alternatywa dla YouTube'a. Jak sama nazwa wskazuje "polski YouTube" ma być wolny od banów. Twarzą projektu BanBye jest Marcin Rola związany z mediami narodowymi wRealu24. Serwis jest dość dobrze wykonany i zawiera na razie kilkaset, a może kilka tysięcy filmów. Nie jest to per se serwis społecznościowy, ale na jego przykładzie chciałbym pokazać kilka problemów polskiej sceny społecznościowej prawicy. Na pierwszym plan pojawia się głęboko filozoficzne pytanie: „ok, po co?”. No właśnie. Po co komu nowy serwis, w którym można zamieszczać filmy. Wiem, że ideą BanBye miał być brak banów, ale po pierwsze czy istnieje tak duża grupa zbanowanych osób żeby uzasadnić nowy serwis? Wydane się, że nie. Dalej należy zapytać czy ten serwis oferuje coś nowego w zakresie funkcjonalności? Tu także należy odpowiedzieć negatywnie. Czy zatem sama idea braku banów uzasadnia serwis, który nie przyciągnie nawet kilkunastu tysięcy użytkowników? Nie wydaje się. Poza tym nie oszukujmy się z tym brakiem banów. Tak czy inaczej ta strona działa na zasadach państwa polskiego, co za tym idzie podlega pod wszelkie polskie i europejskie przepisy, także dotyczące zakazanych treści. Bany pojawią się z wraz z rozrostem strony. Na końcu należy wskazać chyba najważniejszą kwestię – pieniądze. Na tym etapie BanBye oferuje jedynie hosting, czyli możliwość umieszczania publicznie dostępnych materiałów filmowych. Takie były początki Youtuba, ale obecnie główną jego siłą jest monetyzacja tych treści za pomocą wyświetlanych reklam. Tutaj BanBye jeszcze długo nie będzie mógł oferować czegokolwiek podobnego, jeżeli w ogóle będzie to możliwe.

 

Zrzut z platformy

 

Wszystkie przedstawione powyżej serwisy cechuje mały zasięg i znaczenie. Nie stanowią one żadnej realnej konkurencji dla takich potęg jak Facebook, Twitter czy Youtube. Jednak jeżeli lewicowo-liberalna nomenklatura poczuje się zagrożona w jakimkolwiek aspekcie posiada zestaw narzędzi do zniszczenia prawicowych mediów. Nazywa się to deplatformingiem i może przybrać różne formy. Oczywiście popularną formą deplatformingu są wcześniej wspomniane bany. Może to mieć postać usunięcia konkretnych postów, całego konta lub też prawa do konta w ogóle. Może to być także shadowban gdzie konto lub posty zostają, ale ruch nie jest do nich przekierowywany. Jego formą jest usunięcie wpisów z wyszukiwania Google, co spotkało 8chana w 2015 r.

 

Inną podstawową formą zwalczania prawicowych mediów jest demonetyzacja polegająca na odcięciu od środków finansowych. Może mieć postać wyłączenia reklam jak często zdarza się na Youtubie, odcięcia od systemu płatniczego jak miało miejsce w 2012 r. w przypadku WikiLeaks i zerwania współpracy przez MasterCards i Visa, czy usunięcia zbiórek crowdfundingowych jak miało miejsce w przypadku zbierania środków na obronę Kyle’a Rittenhouse’a. W Polsce mogliśmy się spotkać z takimi akcjami np. w przypadku zrzutki w serwisie zrzutka.pl gdzie zbierano środki na zorganizowanie Staży Narodowej przez Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości. Akcje bojkotu rozpoczęła lewicowa organizacja Akcja Demokracja. Na szczęście serwis nie uległ naciskom.

 

Deplatforming może też przybrać formy dość bezczelne. Miało to miejsce rok temu gdy usunięto konto Donalda Trumpa z Twittera. Po tym, gdy Trump od razu przeszedł na serwis parler.com Amazon wypowiedział temu serwisowy hosting, a Apple i Google usunęły aplikację mobilne Parlera ze swoich sklepów. Zrobiono to z pełną premedytacją pod fałszywi zarzutami tylko dlatego, aby ograniczyć Trumpa. Atak na hosting miał miejsce także w przypadku 8chana. Po wydarzeniach w El Paso pośrednik między hostingiem a użytkownikami tzw. CDN o nazwie CloudFlare wyłączył swoją usługę, co naraziło serwer 8chana na ataki. Dwa lata wcześniej to samo spotkało Daily Stormer. Z kolei w 2018 gab.com utracił czasowo hosting, a nawet domenę ze strony rejestratora GoDaddy.

 

Na zakończenie

 

Przypadek profilu „ideowej prawicy” pokazuje jak niepewna jest sytuacja prawicy w social mediach. Zasłużony lub nie, ban ze strony Facebook, a także wskazane przypadki ataków na prawicę powinien otworzyć oczy wielu środowiskom i osobom stając się przyczynkiem dla budowania szerokich i stabilnych mediów. Jeżeli obniżymy swoje oczekiwania to obecnie istnieją poważne alternatywy dla internetowych gigantów. Na polskim rynku uważam, że obecnie pomimo wielu niedostatków najlepszym wyjściem jest przejście na Albicie, które ma dość stabilną pozycję na rynku. Osobiście jestem zwolennikiem czanów, które uważam za naturalne medium dla prawicy, ze swoją partyzancką konstrukcją i anonimowością.  

 

 

Grzegorz Majchrzak

O nauce zdalnej mówi się dziś już na każdym kroku. W końcu temat dotyka nas wszystkich. I chociaż wokół e-lekcji jest dużo zamieszania i negatywnych opinii na ten temat, warto przeanalizować zarówno negatywne jak i pozytywne aspekty edukacji za pośrednictwem komputera. Należy też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zdalne nauczanie jest sytuacją wyjątkową, związaną z panującą epidemią COVID19, czy może wręcz przeciwnie – to dynamicznie rozwijający się model kształcenia przyszłości?

 

Lekcje online są czymś nowym zarówno dla nauczycieli, rodziców jak i samych uczniów. Choć wcześniej z pewnością byli świadomi istnienia czegoś takiego, jak zdalne nauczanie, pewnie nie zdawali sobie sprawy, że kiedyś sami będą musieli w takich zajęciach uczestniczyć.  W nowy tok nauczania trzeba się wdrożyć. Nauczycielom może być trudniej w formie zdalnej przekazać uczniom pewne treści, a uczniom – je zrozumieć. Aby przezwyciężać te problemy, wprowadza się szereg form zdalnego nauczania. Należą do nich:

 

  • Wideokonferencje

Jest to najpopularniejszy typ zajęć zdalnych. Podczas spotkania online uczniowie mogą wiedzieć się z nauczycielem prowadzącym lekcje oraz z koleżankami i kolegami z klasy. Ten rodzaj zdalnej nauki jest najbardziej zbliżony w swojej formie do zajęć stacjonarnych w szkole. Widać aktywność dzieci i młodzieży oraz zaangażowanie wykładowcy.

 

  • Asynchroniczna nauka - Kursy otwarte

Uczniowie mają za zadanie przyswoić materiał na podstawie przesyłanych im przez nauczycieli skryptów, notatek, ilustracji, animacji. Jeśli nie jest to połączone z koniecznością wykonywania zadań sprawdzających wiedzę, ta metoda nauczania nie sprawdzi się u osób, które nie lubią się uczyć.

 

  • Asynchroniczna nauka – zadania do samodzielnego wykonania

Uczniowie dostają zadania, które mają wykonać w określonym czasie. W tym przypadku, podobne jak przy otwartych kursach, nie ma interakcji nauczyciela z uczniem. Ten sposób nauczania raczej nie jest zalecany jako jedyny, ponieważ młodzi ludzie nie zawsze potrafią samodzielnie pracować.  Uczniowie często mają problem ze zrozumieniem zadań, które mają do wykonania, jeśli materiał nie został im wcześniej wytłumaczony. Ta forma nauczania może być stosowana jako uzupełniająca.

 

Wady nauki zdalnej

 

  • Jedną z wad jest brak bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami oraz wykładowcą. Uczniowie i nauczyciele widzą się na wideokonferencji, ale przyzwyczajeni są do stacjonarnego trybu nauczania.

  • Inną wadą może być brak systematyczności w nauce. Po kilku godzinach zajęć przy komputerze pojawia się tendencja do odłożenia pracy domowej na później.

  • Kolejny minus zdalnej nauki to dekoncentracja. W domu jest wiele rzeczy, które rozpraszają. Dlatego też niezbędna jest samodyscyplina.

  • Do wad można również zaliczyć czas przygotowania materiałów do nauki na odległość - jest on z reguły dłuższy.

  • Nie zapominamy również o wszystkich wadach związanych z długim przesiadywaniem przed komputerem. Jest to problematyczne dla oczu, kręgosłupa ale przede wszystkim dla psychiki młodego człowieka.

Zalety nauki zdalnej

 

Większość osób obawia się zdalnej nauki, okazuje się jednak, że ma ona swoje plusy.

 

  • Jedną z zalet tej formy zajęć jest możliwość późniejszego wstawania - oszczędność czasu.

  • Kolejną zaletą jest fakt, że uczniowie więcej czasu spędzają ze swoją najbliższą rodziną. Czas spędzony przy komputerze męczy oczy, zatem niezbędne są spacery, wycieczki rowerowe. Można je odbyć wspólnie z innymi członkami rodziny.

  • Wiadomo, że miejsce nauki ma znaczenie, ale zdarzają się przypadki, gdy rodzice muszą pilnie wyjechać. Wówczas wiedzą, że mogą zabrać dziecko ze sobą, ponieważ zdalna nauka może odbyć się w dowolnym miejscu.

  • Istotnym plusem e-lekcji jest fakt, że takie zajęcia minimalizują stres oraz nieśmiałość uczniów.

  • Wspomnijmy również o umiejętnościach, które nabywają uczniowie w związku z obsługą komputera i innych mobilnych urządzeń.

Jak się przygotować do lekcji online?

 

Wiadomo, że posiadanie komputera lub tabletu z dostępem do Internetu to nie wszystko. Uczestnicy zajęć, a więc zarówno uczeń, jak i nauczyciel, powinni swoje miejsce pracy mieć dobrze oświetlone. Potrzebne jest także wygodne siedzenie. W przypadku zajęć prowadzonych w formie wideokonferencji, należy wyposażyć się w mikrofon, głośniki oraz kamerkę, chyba że wszystko to wbudowane jest w sprzęt, z którego już się korzysta.

 

Co w przypadku, gdy w rodzinie jest kilkoro dzieci i każde z nich ma zdalne nauczanie? Niezbędne jest zagospodarowanie im oddzielnych pomieszczeń. Najlepiej, jeżeli nauka odbywa się w ciszy, zatem nikt nie powinien w trakcie lekcji przeszkadzać, zarówno nauczycielowi, jak i uczniowi.

 

Przechodząc na tryb e-lekcji, warto zostawić nawyki, które miało się przy nauce w trybie stacjonarnym. Dobrze, by dziecko pamiętało, że przed zajęciami zdalnymi też trzeba się ubrać, umyć oraz zjeść śniadanie.

 

Nie każdy uczeń czy wykładowca dobrze radzi sobie z obsługą komputera. W takim przypadku warto poprosić kogoś o pomoc w zapoznaniu nas ze sprzętem oraz z platformą, z jakiej będziemy korzystać.

 

Porady:

 

 

 

 

 

Zaplanuj czas i podziel go na np. cztery obszary:

 

  1. edukacja – np.: indywidualna praca ucznia z materiałami przekazanymi czy wskazanymi przez nauczyciela i według jego wskazówek, zajęcia prowadzone przez nauczyciela on-line (w czasie rzeczywistym) oraz inne formy nauki ucznia (wykonywanie prac domowych, ćwiczeń, czytanie lektur);

  2. aktywność ruchowa – w obecnej sytuacji to przede wszystkim wszelkiego rodzaju ćwiczenia, bezpieczne i możliwe do wykonania w warunkach domowych, w tym gimnastyka, taniec;
    c. rozrywka – to każda forma zabawy i odpoczynku, która minimalizuje poczucie braku kontaktu z rówieśnikami, okazja do podzielenia się swoimi pasjami, wspólne gry planszowe; pomoc w rozpoznawaniu i rozumieniu emocji (np. w sytuacji doświadczania radości zwycięstwa czy zaakceptowania przegranej).


Nie zapominajmy również, aby sprawdzać, z jakich stron korzystają dzieci czy młodzież. Bezpieczny Internet to hasło, o którym należy stale przypominać. Niestety obecnie, kiedy dzieci coraz więcej przesiadują przy komputerach, są jeszcze bardziej narażone na czyhające w sieci niebezpieczeństwa.

 

  

Bez względu na to, czy nauczanie zdalne będzie trwało jeszcze chwilę, czy jednak okaże się, że będzie nam już stale towarzyszyć, musimy zrobić wszystko, żeby zminimalizować jego negatywne aspekty. Jeśli sami uczymy się w ten sposób, pamiętajmy, żeby pielęgnować relacje międzyludzkie i dbać o aktywność fizyczną. Jeśli to nasi bliscy, szczególnie dzieci czy młodsze rodzeństwo zostało „przytwierdzone” do komputera, pilnujmy, żeby było pod kontrolą osoby dorosłej.

 

Adrianna Gąsiorek 

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 19:29

Łucja Dzidek - Czym jest, a czym nie jest nauka?

Nauka jest rodzajem aktywności intelektualnej, a wiedza naukowa to jeden z wielu przykładów ludzkiej wiedzy. Wiedzę, najogólniej, podzielić możemy na racjonalną i irracjonalną. Według innej nomenklatury, na racjonalne i nieracjonalne podzielić możemy przekonania o charakterze deskryptywnym, spośród których mianem wiedzy określane są wyłącznie te pierwsze  - według tego słownika określenie „wiedza racjonalna” to pleonazm, a „wiedza irracjonalna” - oksymoron. Nie jest moim celem rozwiązywanie w tym miejscu sporów nomenklaturowych, a wyłącznie umiejscowienie w tej systematyce pojęcia nauki. Przykładem przekonań irracjonalnych, którym nie będę poświęcać tutaj czasu, jest wszelakiego rodzaju wiedza („wiedza”?) tajemna i ezoteryczna. Przekonania racjonalne dzielimy zaś na wiele kategorii, których katalog jest otwarty, a do których zaliczamy m.in. wiedzę potoczną, kształtującą się na skutek doświadczenia i intuicji. Wiedza naukowa jest jedną z kategorii przekonań racjonalnych, czy po jednym z rodzajów wiedzy, któremu stawiamy szczególne wymagania. Wiedza, którą określamy mianem naukowej, z definicji spełniać ma pięć podstawowych cech.

 

Wiedza naukowa to wiedza operująca na faktach i wolna od ocen. W przeciwieństwie do konkretnego i praktycznego wymiaru wiedzy potocznej, dąży do formułowania ogólnych, abstrakcyjnych praw rządzących światem  - cechuje ją wysoka moc eksplanacyjna i prognostyczna. Jest intersubiektywna – usystematyzowana, zmierzająca do obiektywizacji. Systematyzacja wiedzy naukowej polega na świadomym dążeniu do rugowania pojawiających się w jej obrębie sprzeczności. Najważniejszą zaś cechą wiedzy naukowej jest jej podatność na sprawdzenie.

 

Problem demarkacji, polegający na sformułowaniu jasnego i jednoznacznego kryterium, które pozwoliłoby odróżnić tak zdefiniowaną naukę od innych form ludzkiej aktywności intelektualnej, w szczególności od metafizyki, wierzeń religijnych czy pseudonauki podjęty został po raz pierwszy w XVII wieku, a zajmowali się nim m.in. Kartezjusz, Galileusz i Izaak Newton. Samo jednak zagadnienie rozdziału wiedzy pewnej i niepodważalnej od mniemań i złudzeń znane jest już od starożytności. I choć mogłoby się wydawać prototypem obowiązującego dzisiaj kryterium naukowości, w istocie jest czymś zupełnie przeciwnym.

 

Na koncepcji wiedzy naukowej jako możliwej do jednoznacznego i bezsprzecznego potwierdzenia w faktach bazował pozytywizm logiczny, nurt w filozofii, który wyodrębnił się na początku XX wieku. Jako kryterium rozróżnienia między nauką i nie-nauką pozytywiści logiczni przyjęli weryfikacjonizm, czyli postawę uznającą za naukowe wyłącznie teorie podatne na bezpośrednie sprawdzenie, czyli weryfikację. Weryfikacja teorii, obok konfirmacji, jest rodzajem sprawdzenia pozytywnego, polegającym na jednoznacznym stwierdzeniu bądź wykluczeniu występowania wszystkich przewidywań teorii w rzeczywistości. Przykładem tezy weryfikowalnej może być twierdzenie „wszystkie koty w Polsce są czarne”. Sprawdzenie takiej tezy polega na sprawdzeniu ubarwienia sierści każdego polskiego kota, a jego wykonanie daje nam pewną odpowiedź na pytanie o jej prawdziwość. Z kolei konfirmacja, z powodu konotacji z angielskim słowem confirmation często błędnie uznawana za synonim potwierdzenia, jest sprawdzeniem polegającym na znalezieniu w rzeczywistości dowolnego przewidywania teorii, czyli zdarzenia, które, choć samo w sobie nie przesądza o jej prawdziwości, jest czymś, co spodziewalibyśmy się zastać, gdyby teoria była prawdziwa. Zdarzeniem konfirmującym wspomniane twierdzenie na temat kotów byłoby znalezienie w Polsce przynajmniej jednego czarnego kota.

 

Po omówieniu tych podstawowych pojęć przyszedł czas na rozprawienie się z neopozytywistyczną koncepcją nauki. Jak dostrzegł Karl Popper, koncepcja ta mogłaby się ostać wyłącznie w przypadku tez, których przewidywań jest skończenie wiele. Bardzo łatwo zweryfikować teorię, której jedynym przewidywaniem jest ubarwienie sierści kotów w Polsce, jednak już weryfikacja twierdzenia, że w każdym punkcie na kuli ziemskiej nieprzerwanie istnieje pole grawitacyjne, jest niemożliwa. Wymagałoby to od nas przetworzenia nieskończenie wielkiej ilości danych. Podobnie rzecz się ma w zasadzie z każdą tezą aspirującą do miana teorii, czyli całościowej koncepcji zawierającej opis i wyjaśnienie określonych zjawisk. Moglibyśmy, oczywiście, zadowolić się uznaniem, że jedynymi wartymi zainteresowania poznawczego kwestiami są te o czarnych kotach, a fizykę wrzucić do jednego worka z wróżeniem z fusów, niemniej jednak już na pierwszy rzut oka przeprowadzenie linii demarkacji w ten sposób nie wydaje się ani sprawiedliwe, ani sensowne. 

Rozwiązanie tego problemu, wciąż obowiązujące jako kryterium naukowości i najlepsze, jakie kiedykolwiek powstało, zaproponował Karl Popper (1902-1994), zainspirowany wykładem Einsteina, podczas którego genialny fizyk dokładnie opisał doświadczenie, jakie należałoby przeprowadzić i wyniki, jakie należałoby otrzymać, aby uznać jego teorię za błędną. Einstein nie przekonywał swoich słuchaczy, że posiadł wiedzę pewną i niepodważalną, ale zachęcał do prób jej kwestionowania. Popper skonstatował wówczas, że choć zweryfikowanie teorii, a więc jednoznaczne stwierdzenie o teorii prawdziwej, że jest prawdziwa, wykracza poza nasze możliwości poznawcze, stosunkowo łatwo stwierdzić fałszywość teorii fałszywej – wystarczy do tego zaledwie jedna sprzeczna z przewidywaniami obserwacja. Zamiast więc opierać linię demarkacji między nauką a nie-nauką o podatność na weryfikację, Popper zaproponował inne kryterium naukowości – kryterium falsyfikacji.

 

Teoria falsyfikowalna, a tym samym naukowa, to taka, dla której możliwy jest do zaprojektowania eksperyment, którego wynik jest w stanie potencjalnie w sposób jednoznaczny tę teorię obalić. Eksperyment ten nie musi być technicznie wykonalny w danym momencie – ważne jest, że teoria w swojej strukturze dopuszcza możliwość bycia obaloną przez jakiekolwiek dające się pomyśleć doświadczenie. W związku z tym, ważniejszym od pytania, co spodziewalibyśmy się zastać, gdyby teoria była prawdziwa, jest pytanie, czego zastanie musielibyśmy wówczas na pewno wykluczyć. Według samego Poppera „teoria naukowa jest jak słup wbity w ruchomy piasek, na którym buduje się całą konstrukcję – gdy słup zgnije albo się zawali pod naporem faktów, trzeba go zastąpić nowym”. Współczesne podejście do nauki zakłada, że żadna wiedza nie jest dana raz na zawsze. Teoria naukowa jest uznawana za obowiązującą dopóty, dopóki wytrzymuje konfrontacje z rzeczywistością, a aby być naukową – musi na takie konfrontacje być podatna.

 

Teorią niekonfrontowalną z rzeczywistością, a tym samym niefalsyfikowalną, której przykład podał Popper, była m.in. psychoanaliza Freuda. Często przytaczanym przykładem, obrazującym niefalsyfikowalność psychoanalizy, jest przypadek palacza cygara. Psychoanaliza twierdzi, że palacz w ten sposób zaspokaja swoje potrzeby oralne. Jeżeli sam zainteresowany, słysząc to, powie „no, coś w tym jest”, będzie to stanowiło „dowód” na prawdziwość psychoanalizy. Jeśli zaś zaprzeczy – przyczyn tego zaprzeczenia psychoanaliza doszukiwać się będzie w wyparciu i nieświadomości. Nie istnieje żadna potencjalna sytuacja,  której wystąpienie byłoby przez tę teorię wykluczane -  każde możliwe zdarzenie będzie zawsze ją konfirmować.

 

W tym miejscu docieramy do pytań o naukowość takich dyscyplin jak psychologia i psychiatria, które, choć bardzo by się chciało uznawać za dziedziny nauki, napotykają szereg podobnych problemów. Jest to jednak temat na zupełnie odrębny esej.

 

poniedziałek, 31 styczeń 2022 19:28

Monika Dębek - Życie wirtualne

Mówi się, że żyjemy w świecie, który „idzie coraz bardziej do przodu”. Technika rozwija się w zawrotnym tempie, mamy coraz nowocześniejsze komputery. Świat wirtualny krok po kroku w coraz większym stopniu opanowuje nasze życie. Internet i życie wirtualne mają bardzo dużo plusów. Dzięki nim możemy łatwo nawiązać kontakt i relacje z innymi osobami, odnaleźć stare znajomości, poznać nowych ludzi. Kilometry dzielące ludzi nie są już tak uciążliwe jak przed epoką globalnej sieci.
Dzięki internetowi możemy szybko wyszperać informacje potrzebne nam w różnych sytuacjach codziennego życia. Niestety – jak wszystko – życie wirtualne posiada także bardzo wiele wad i zagrożeń, których często nie jesteśmy świadomi. Internet, używany codziennie i nagminnie, staje się uzależnieniem, groźnym tak samo, jak inne. W pewnym momencie korzystanie z sieci może całkowicie wymknąć nam się spod kontroli. Zauważamy to, gdy orientujemy się, że w świecie wirtualnym spędzamy po kilka czy nawet kilkanaście godzin na dobę. Coraz młodsze dzieci, zamiast bawić się latem na podwórku z kolegami, wolą przesiadywać przed komputerem. Relacje na żywo zostają wyparte przez te wirtualne. Nawet jeśli wychodzimy z domu na koncert czy przyjęcie, często nie przestajemy patrzeć w ekran smartfona. Prawdziwe kontakty międzyludzkie przestają być ważne. Priorytetem stają się polubienia zdjęć i komentarze na portalach społecznościowych. Wiele osób nie wyobraża sobie dnia bez relacjonowania w sieci każdej, nawet najbardziej błahej czynności dnia codziennego. Za lajki i poczucie, że ich życie jest dla kogoś interesujące, sprzedają własną prywatność. 

W Internecie każdy może kreować swoje życie na takie, jakim chce, by zobaczyli je inni.  Media społecznościowe wydają się stanowić remedium na niskie poczucie własnej wartości. Ale czy tak jest naprawdę? Łatwo nam przecież zapomnieć, że my też nie widzimy wszystkiego, a jedynie tyle, ile inni chcą nam pokazać. Kupujemy tę fikcję, co prowadzi nas do porównywania się z nimi. Badania naukowe potwierdzają, że media społecznościowe w dużym stopniu mogą wpływać na samoocenę. Powodują, że stajemy się zawiedzeni swoim życiem. Ostatecznie cyfrowy świat jedynie podkręca nasze kompleksy, zamiast nas od nich uwalniać. Pojawia się ryzyko zachowania na bardzo groźną chorobę, jaką jest depresja, a w skrajnych przypadkach nawet popełnienia samobójstwa.

Internet jest, był i będzie ważnym narzędziem dla człowieka, pod warunkiem, że służy on rozwojowi jednostki. Choć zagrożeń związanych z Internetem jest całe mnóstwo, jest przecież skuteczny w promowaniu różnych wydarzeń czy nawiązywaniu kontaktów z innymi osobami o podobnych poglądach. Należy jednak pamiętać, że życie wirtualne nie może być zamiennikiem prawdziwego życia. Powinno stanowić jedynie niewielki ułamek naszego czasu. Nie możemy pozwolić na to, by wpaść w pułapkę uzależnienia.

 

Monika Dębek