Szturm1

Szturm1

sobota, 31 lipiec 2021 19:40

Nestor Iskrzyński - Piekło Futuryzmu

Duma. Czy może istnieć bardziej antyludzkie, niepatriotyczne uczucie? Co może przecież być gorszego od solipsystycznej wizji przeszłości, czasem teraźniejszości, stworzonej tylko po to aby udowodnić, że jest się kimś lepszym niż w rzeczywistości. Naruszyć tą wizję to gorzej jak zabić. Naruszyć tą wizję to jak sprawić komuś los Tantala. Zniszczyć jego poczucie wartości oparte o wyimaginowane podstawy. Tak rodzi się gniew, wojna – Futuryzm.

 

 

 

Futuryzm to uczucie przewrotne, złudne. Jest ucieleśnieniem szaleńczego pędu, zbarbaryzowanego  Elan Vital. Zabrania on pod groźbą wyhamowania, cierpienia związanego ze uświadomieniem sobie własnej słabości, jakiejkolwiek refleksji. Domaga się natomiast walki, wojny. Choć nawołuje do zdobycia szarżą przyszłości, jest rzeczą wybitnie teraźniejszą - jego domeną jest krótkoterminowy zysk za osiągany wszelką cenę. Jest on wyrazem pierwotnych zwierzęcych instynktów, nie ma wśród nich woli myślenia abstrakcyjnego, analizy, ducha nauki i aktywnego pomnażania własnego potencjału, jedynie bieg od jednej miski do drugiej. Po trupach. Kto nie chciałby przecież żyć bez trosk i po prostu działać, niszczyć, budować w oparach szczęścia? Futuryzm to obiecuje. Ale na całe szczęście nie jest w stanie zapewnić.

 

 

 

Nie może ponieważ taki styl życia szybko obraca cały krajobraz dookoła nas w ogniste pustkowie. Marzenia o powróceniu do prostoty, do zwierzęcego bytowania napotyka przeszkodę, immanentną chciało by się rzec – zwierzęta są słabe, ograniczone. Szczęśliwe potrafią być tylko do chwili, kiedy nie zdadzą sobie z tego sprawy. Kiedy nie zauważą, że cztery ściany w których żyją są rzeźnią. Kiedy spostrzegą, że ich ignorancja stworzyła im Pana. Tego który musi myśleć (czasem i ukradkiem) za nie, aby mogły przeżyć. A bycie Panem psuje. Każdy z nich w końcu ulega pragnieniu władzy, chwały i dostatku. Stanie się despotą. I również przestanie myśleć. Będzie go interesowało wyłącznie utrzymanie władzy - egoistyczny, krótkoterminowy zysk. Sam stanie się zwierzęciem. Maszyną myślącą wyłącznie o Celu który ma mu przynieść Szczęście. A nie samym Szczęściu, jego charakterystyce i wyjątkowości. Do tego właśnie doprowadza Futuryzm. Do wiary w szczęście, a nie w krzewienie wiedzy o nim.

 

 

 

Każda ludzka myśl może zostać w ten sposób „sfuturyzowana” (a niekiedy Futuryzm może stanowić jej nierozłączną cechę). Faszyzm, Komunizm, Anarchizm, Feminizm, życie codzienne. Każda będzie tego prędzej czy później potrzebować aby przetrwać. I zatruwać umysły swoją przestarzałością, utrzymywaną przez ludzi czujących jak to, czemu poświęcili życie, ucieka im między palcami. Lecz jest jeden system który należy teraz scharakteryzować z tej perspektywy – Kapitalizm. Jak można się domyśleć ów sposób organizacji życia gospodarczego jak nic innego faworyzuje szybki zysk i niszczy tych którzy pragną myśleć, tych którzy pragną czegoś nowego. Na  powierzchni potrafią utrzymać się nie najlepsi, a ci najsprytniejsi i najbardziej bezwzględni. Mimo częściowo udanych prób „ucywilizowania” pozostawienie go samemu sobie zaowocowało krachem gospodarczym z 2008 roku. Doprowadzono do absurdu gdzie „sprzedawane” zostawało cudze zadłużenie należące do najbardziej niepewnych pożyczkobiorców o których wiadomo było, że nie będą w stanie spłacać odsetek kiedy tylko wartość hipotek zastawionych pod kredyty przestanie rosnąć. Nikomu nie przyszło do głowy aby to powstrzymać, nikt nawet nie rozumiał co się dzieje. Komu potrzebna była refleksja kiedy można było ściągać odsetki z biedaków spragnionych wyższych standardów życia, a potem sprzedawać ich zadłużenie w postaci swapów kredytowych (rodzaj „zakłądu o to czy dłużnicy będą wypłacalni) ? Oszukiwać co do pewności spłacania odsetek  przekupując firmy analityczne? Zarówno zwierzęta jaki i despoci ulegli zepsuciu. Dopadła ich choroba futuryzmu.  A potem trzeba było zacisnąć zęby i naprawiać świat. Oczywiście też po łebkach. Bo trzeba zarabiać i utrzymać się na powierzchni...

 

 

 

Oczywiście ten obraz Kapitalizmu jest wybitnie wycinkowy i nakreślony pod tezę. Nie jestem ekonomistą. Ale przydał się do zobrazowania mojego rozumienia futuryzmu. A jakie jest twoje?

 

 

 

Nestor Iskrzyński

 

Legenda O Erlisie z Innego Świata.

 

- Erils wstań.

 

I Erlis wstał.

 

- Erlis zabij.

 

I Erils zabił. Włócznia przebiła płuco. Powietrze z sykiem opuściło wnętrzności młodej kobiety. Jej brudne ubranie zabarwiła purpurowa krew. Okrągła plama z każdą chwilą robiła się coraz większa. Wreszcie dosięgła jedwabnych butów. Szorstkich niczym nieogolony policzek od zewnątrz a miększych od lisiego futra od wewnątrz.

 

- Przepraszam – Rzekł ten który je nosił. - Erils, idziemy.

 

I Erils poszedł.

 

Jego bose stopy głucho stąpały po stalowej posadzce. Idealnie gładki metal błyszczał w świetle złotej poświaty, którą emanował człowiek o jedwabnych butach. Te nie wydawały żadnego dźwięku. Dwójka doszła do drzwi. Samoistnie się rozsunęły a stal pod nogami ustąpiła miejsca mocno napiętej skórze, pod którą rozciągała się przepaść.

 

- Grajcie – rozkazał człowiek o białych butach

 

I zagrali. Dwudziestka rosłych istot o szarej skórze, ledwo widocznych w zaciemnionym pomieszczeniu zaczęła jednostajnie uderzać kijami w „posadzkę”. Ta błyskawicznie odpowiadała. Pierścień fali zwężał się dynamicznie ku centrum gdzie stali Erlis oraz Jedwabny. Ich uszy wypełniło obezwładniające dudnienie. Nie wyrzucało ich jednak ku górze. Byli jak przyklejeni do powierzchni, ich ciała nic nie czuły. Uszy wypełniały jednak precyzyjnie zgrywające się z rytmami bicia ich serc dźwięki. Erils mimowolnie zamknął oczy i zaczął się gibać zgodnie z ich wolą.

 

Śpiewajcie – rozkazał

 

I zaśpiewali.  W powolny, podniosły i przepełniony wymyślnymi ozdobami wokalnymi sposób.

 

-

            Erils Wielki

            Erlis Silny

            Erils Mocarny

            Erlis Erlis

 

I rozpłakał się Erlis. Gdy otworzył swoje załzawione oczy ujrzał niewielką u swych stóp budowlę wzniesioną z granitu i stali. Widział setki okien, drzwi. Nie dostrzegał w ich rozmieszczeniu żadnej logiki. Wpatrywał się w nie bezrozumnie. Z jednych wydostawały się płomienie, z innych kapała woda. Wiatr złośliwie popchnął wtedy Erlisa a ten opadł na budowlę. Malał z każdą chwilą spadania. Krzyczał, kiedy wylądował przed pustą framugą, za którą szalały płomienie. Większą stokrotnie od niego samego. Języki ognia, niczym macki smyrały jego nagie ciało. W oka mgnieniu cały pokrył się oparzeniami, a twarz zmieniła się w bezkształtną masę. Im dłużej nad Erlisem ognie pracowały tym szybsze, boleśniejsze i głębsze były ich ruchy.

 

Erlis otworzył oczy. Znów był w Sali Rezonansowej. Dłoń Jedwabnego spoczęła na jego poparzonej głowie.

 

- Uspokój się

 

I Erlis się uspokoił. Jedwabny pocałował go w usta.

 

- Idziemy – szepnął mu do ucha, dotykając nosem okolic otworu gdzie niegdyś było ucho Erilisa. Oddech jedwabnego pachniał miętą i melisą.

 

I Erlis poszedł. Wydawał z siebie odgłosy niczym kopulująca świnia. Cieszył się. Szedł zabijać. Chwycił mocniej swą włócznię i podreptał do wyjścia. Zanim zabił następną osobę, poprzedniej wyrwał fioletowy, gładki język i pożarł go w całości. Z ulgą przeżuwał go swoimi zaostrzonymi zębami.

 

- Erlis zabij – Powiedział Jedwabny

 

I Erlis zabił. Z radością powitał krew upływającą z ciała pięknego młodzieńca. Z radością wyrwał mu język. Aż łzy mu pociekły. Ale już ich później nie zamknął… Zabił Jedwabnego.

 

 

Nestor Iskrzyński

 

[opowiadanie inspirowane grą Torment: Tides of Numenera]

Wstęp

 

      Tematyką badawczą artykułu są narodziny rosyjskiego słowianofilstwa, jego rozwój i epigonizm. Samą koncepcję słowianofilstwa należy postrzegać jako zwarty światopogląd, czyli „zespół ogólnych przekonań dotyczących natury świata, człowieka w świecie, sensu jego życia oraz wynikających z tych przekonań ideałów, wyznaczających postawy życiowe ludzi i wytyczających linię ich postępowania”[1]. Zachodzi tutaj różnica ilościowa pomiędzy światopoglądem, który dotyka każdego aspektu życia, a ideologią, która zazwyczaj jest ograniczona do danego problemu, tematyki. Przedstawiciele omawianej wizji świata widzieli i interpretowali otaczającą rzeczywistość w sposób holistyczny, domknięty w każdym aspekcie.

 

     W każdym społeczeństwie peryferyjnym od narodzin epoki kapitalistycznej, datowanej podług Fernanda Braudela[2] na tzw. długi wiek XVI (lata 1450-1620), istniał spór o kwestię modernizacji i nadrabiania odległości od Centrum. Dla Immanuela Wallersteina[3], wybitnego przedstawiciela teorii systemów światów, kapitalizm ma nade wszystko charakter przestrzenny. Podług tego badacza wraz z nastaniem kapitalizmu wytworzyło się Centrum utożsamiane z Europą północno-zachodnią, które było innowacyjne, nowoczesne i nadawało rytm rozwoju gospodarczego całego świata. Kraje półperyferyjne były łącznikiem pomiędzy Centrum, a peryferiami. Same peryferia miały charakter odtwórczy, imitacyjny stanowiąc jedynie zaplecze surowcowe dla lepiej rozwiniętych państw. Dostarczały np. drewno, skóry, kopaliny w zamian za dobra wyższego rzędu, które miejscowe elity traktowały jako symbol swego statusu społecznego[4]. Państwa peryferyjne miały ograniczone możliwości i były zależne od kontaktów z państwami Centrum. W wieku XIX nadal, a może przede wszystkim wtedy – wraz z nastaniem toflerowskiej II fali czyli uprzemysłowienia[5] – spory o sposoby modernizacji państwa i społeczeństwa były aktualne. Rosja, która leżała na obrzeżach panującego systemu gospodarczego również nie była wolna od tego zagadnienia.

 

      Cezura czasowa rosyjskiego słowianofilstwa zawiera się w latach 1840-1870. Sytuacja Rosji w latach poprzedzających była dość niestabilna. Powracający do domu oficerowie wojen napoleońskich zachłysnęli się ideami wolnościowymi z którymi zetknęli się na Zachodzie i zawiązali w 1816 r. Związek Ocalenia, który następnie rozpadł się na Towarzystwo Północne i Towarzystwo Południowe. Obie te organizacje miały charakter radykalny opowiadając się za szerokimi reformami. Na przełomie 1825/1826 r. wybucha ruchawka znana pod nazwą powstania dekabrystów. Zostaje ona krwawo stłumiona, a jej bezpośrednim rezultatem staje się stworzenie programu oficjalnej ludowości przez Siergieja Uwarowa[6] zawierającej się w sentencji „prawosławie, samodzierżawie, narodowość”. W takich oto okolicznościach na scenę historii wkraczają protoplaści słowianofilów, a następnie w latach 40-tych klasycy słowianofilstwa, czyli Iwan Kiriejewski, Aleksy Chomiakow oraz Konstanty Aksakow. Powolne zejście światopoglądu słowianofilskiego z areny dziejów datujemy na okres odwilży posewastopolskiej, która była bezpośrednim rezultatem przegranej Rosji w wojnie krymskiej z Turcją Osmańską.

 

Protoplaści słowianofilów

 

      Pierwszym, który jest wymieniany wśród poprzedników słowianofili był książę Michaił Szczerbatow[7]. W swoich dziełach: O zepsuciu obyczajów, Podróż do ziemi ofirskiej,  krytykował carat z pozycji stanowych. Będąc przedstawicielem arystokracji był uprzedzony do absolutystycznych reform cara Piotra I wskazując, że despotyzm i biurokracja są obce duchowi rosyjskiego porządku. Wskazywał, że władza winna skoncentrować się na odnowieniu sojuszu z bojarami, a tak bardzo gloryfikowany przez rosyjskie elity postęp techniczny odbył się kosztem tradycyjnych obyczajów. Całe zło wynika z naśladownictwa wzorów zachodnich. Z krytyką reform cara Piotra Wielkiego wychodził także Nikołaj Karamzin[8], autor O starej i nowej Rosji, a także Historia państwa rosyjskiego. Stawiał się on w roli obrońcy rodzimych obyczajów, a zarazem był obrońcą samodzierżawia. Rozumianego jednak jako niepodzielna władza, a nie niczym nieograniczona. Car ma prawo dominować w sferze publicznej, jednak nie może gwałcić praw swoich poddanych mieszając się w ich sprawy prywatne. Ciekawym wyjątkiem wśród konserwatystów poprzedzających słowianofili był Michaił Pogodin[9]. Nie krytykował reform piotrowych, a nawet napisał na ich cześć panegiryk pt. Piotr Wielki. Twierdził w nim, że historia Rosji jest jakościowo odrębna od historii zachodniej Europy. Różnica zasadza się na tym, że rodzima historia ma charakter bezkonfliktowy z racji dobrowolnego przywołania władzy w przeciwieństwie do Europy, która była raz za razem podbijana. A samo działanie cara Piotra było postrzegane bezrefleksyjnie jako synteza Zachodu ze Wschodem, Bizancjum z Rzymem.

 

     Bardzo istotnym aspektem światopoglądu rosyjskich słowianofili był antyoświeceniowy romantyzm filozoficzny podjęty, po raz pierwszy w kręgu rosyjskim, przez środowisko lubomudrów. W 1823 r. piątka młodych ludzi (Włodzimierz Odojewski, Dymitr Wieniewitinow, Mikołaj Rożalin i przyszli słowianofile: Iwan Kiriejewski i Aleksander Koszelow) powołało do życia tajne kółko. Sama nazwa była symbolicznym odgrodzeniem się od francuskiego „filozofizmu”. Idea była oparta o filozofię niemieckiego idealizmu, której emblematycznym przedstawicielem był Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling[10]. Atmosfera spotkań w kole była bardzo podniosła. Do głównych zagadnień podnoszonych przez lubomudrów należały:

 

  • Filozofia sztuki – świat rozumiany był jako jeden wielki żywy utwór artystyczny w którym wszystkie nitki życia koncentrują się,

  • Filozofia przyrody – pojmowana jako odwrót od zracjonalizowanego przyrodoznawstwa na rzecz mistyki natury,

  • Romantyczny nacjonalizm – polegający na wyrugowaniu obcych wpływów w kulturze i wzniesieniu kultury narodowej na piedestał.

 

      Główny przedstawiciel lubomudrów Włodzimierz Odojewski w swoim opowiadaniu Miasto bez imienia opisał mityczną Benthamię jako przejaw zindywidualizowanego rozumu kierującego się utylitaryzmem i bezdusznym kapitalizmem. Przeciw tym wartościom występował on sam, jak i jego koledzy.

 

      Ciekawą postacią, która wychodziła poza proste schematy podziału był Piotr Czaadajew[11]. Jeden z najwybitniejszych umysłów ówczesnej Rosji początkowo był powiązany z dekabrystami, by w późniejszym okresie przejść na pozycje ultrakonserwatywne, ale czerpiące garściami od tradycji obcoplemiennej. Konkretnie od tuzów francuskiego kontrrewolucjonizmu, czyli Josepha De Maistre, Louisa De Bonalda. Elitaryzm, hierarchia, idee wrodzone, Bóg jako centralna wartość, przewaga społeczeństwa nad jednostką, scholastycyzmu nad mistyką, chęć powrotu do Europy przedoświeceniowej to główne tezy filozofii politycznej wyznawanej przez Czaadajewa. Odnośnie Rosji pisał gorzko, że to kraj zapomniany przez Opatrzność.

 

    Niezwykle intrygującą kwestią jest, że wpływy liberalne narodziły się i trwały w Petersburgu – miasto to stworzone na surowym korzeniu stanowiło w tych czasach bezduszną, zeuropeizowaną awangardę racjonalizmu, oświecenia i wywrotowych, rewolucyjnych teorii. Z kolei Moskwa ogniskowała starą szlachtę, posiadała tradycyjną zabudowę i była centrum życia religijnego i mistycznego. Charakterystyczne, że dekabryści pochodzili z Petersburga, a wyznawcy rodzimych wartości z Moskwy.

 

Klasycy słowianofilstwa

 

     Po przedstawieniu koniecznych antecedencji możemy przejść do opisania klasycznej myśli rosyjskiego słowianofilstwa. Naszą podróż rozpoczynamy od Iwana Kiriejewskiego[12], który początkowo był okcydentalistą[13]. Na ten czas przypada publikowanie artykułów w czasopiśmie „Jewropiejec”, gdzie wykładał swoją filozofię historii. Pisał on, że cywilizacja i kultura europejska opiera się o trzy zasadnicze pierwiastki: religię chrześcijańską, charakter młodych ludów barbarzyńskich oraz, pozytywnie oceniane pozostałości, świata antycznego. Rosja z kolei nie wytworzyła własnej cywilizacji, nadal jest krajem „młodym” co stanowi paradoksalnie atut, ponieważ jest dynamiczna i może z upadającej cywilizacji europejskiej wybrać to, co korzystne, a odrzucić obciążenia. Zachowała większą czystość chrześcijaństwa, co jest plusem.  Równocześnie nie posiadając pozostałości świata antycznego poddaje się najazdom tatarskim, co oddala ją od rodziny narodów europejskich. Diametralna zmiana postawy następuje u Kiriejewskiego wraz z nawróceniem religijnym, które stało się za przyczyną jego bogobojnej żony. W artykule Odpowiedź Chomiakowi, a następnie w rozprawie „O charakterze cywilizacji Europy i jej stosunku do cywilizacji Rosji” następuje weryfikacja oceny świata antycznego. Przedstawia schemat historiozoficzny, który dzieli na skażony formalizmem i racjonalizmem Rzym a patriarchalną, wierną tradycji i żywą społecznie Grecję. To też przekładało się automatycznie na postrzeganie chrześcijaństwa rzymskiego jako wojowniczego i szerzącego wiarę mieczem i ogniem, a z kolei chrześcijaństwa bizantyjskiego, którego kontynuacją jest prawosławie, jako pokojowego i koegzystującego z innymi wyznaniami. Kontynuacją krytyki urządzeń zachodniej Europy było zwrócenie uwagi na fakt, że organizacja społeczna tamtejszych narodów zasadza się na przemocy więc jest niezdolna do powolnego, organicznego wzrostu. W samej swej istocie znajdowała się przyczyna przyszłego rozkładu gmachu symbolizowanego przez krwawą rewolucję francuską. Istotnym spoiwem społecznym starej Rusi był brak własności prywatnej, która powoduje niesnaski i wprowadza sztuczną nierówność pomiędzy ludźmi.

 

    Ze spraw bliższych chronologicznie Kiriejewski dokonuje całościowej krytyki rządów Piotra I Wielkiego, które w sposób mechanistyczny spowodowały gwałt na urządzeniach wewnętrznych starodawnej Rosji. Według niego siłą wewnętrzną Rosji jest chłopstwo, czyste i nieskażone racjonalizmem, który dezintegruje każdego człowieka. Opór chłopstwa jest jednak nieświadomy i opiera się na sile inercji i bierności.

 

    Kolejną wartą uwagi postacią w ruchu słowianofilskim był Aleksy Chomiakow[14]. Posiadał on kontakty w Anglii, a konkretniej z ruchem oksfordzkim[15] poprzez pastora Williama Palmera, przyjaciela samego Johna Newmana. Najdonioślejszym częścią spuścizny Chomiakowa stanowią jego prace teologiczne w głównej mierze o charakterze eklezjologicznym. Krytykował w nich zarówno katolicyzm, jak i protestantyzm. Wskazywał, że w religiach tych zwyciężył racjonalizm, formalizm i indywidualizm kosztem mistyki, naturalności i wspólnotowości. Prawosławie postrzegał jako religię wolnościową w opozycji do autorytarnego katolicyzmu. Uważał, że reformacja zapoczątkowana przez wystąpienie Marcina Lutra była słuszna, ponieważ zrodziła się z protestu przeciw materializmowi i  omnipotentnej zasadzie autorytetu. Jednak okazała się ona na wskroś indywidualistyczna, a więc będąca w awangardzie zepsutej rzeczywistości. Chomiakow w programie pozytywnym głosił ideę swobodnej, organicznej wspólnoty określanej mianem „soborowość”, która urzeczywistniała się rzekomo w prawosławiu. Ta idealistyczno-romantyczna koncepcja koresponduje z koncepcjami teologicznymi Johanna Adam Möhlera[16] ze szkoły teologicznej w Tubingen. Konsekwencją wyznawanej teorii był skrajny immanentyzm, czyli odrzucenie autorytetu i oparcie się wyłącznie o wewnętrzną świadomość Kościoła:

 

 „Chrześcijaństwo nie jest niczym innym jak wolnością w Chrystusie […] Uważam Kościół za bardziej wolny niż protestanci. Protestantyzm bowiem uważa Pismo Święte za autorytet nieomylny, a zarazem zewnętrzny, podczas gdy Kościół widzi w Piśmie Świętym swe własne świadectwo, patrzy na nie jak na wewnętrzny fakt swego własnego życia. Jest zatem rzeczą całkowicie niesłuszną myśleć, że Kościół żąda wymuszonej jedności lub wymuszonego posłuszeństwa; przeciwnie, Kościół brzydzi się jednym i drugim: bowiem w sprawach wiary wymuszona jedność jest fałszem, a wymuszone posłuszeństwo – śmiercią”[17].

 

     Filozofia historii podług Chomiakowa jest niezwykle interesująca. W książce Zapiski o historii powszechnej dzieli religie i ludy na irańskie oraz kuszyckie. Ojczyzną pierwszych jest Iran, kolejne wcielenia to Izrael, ludy germańskie i słowiańskie, a także Anglia pomimo pewnego zepsucia najazdem normańskim. Z kolei protoplastą drugich jest starożytny Egipt, a następne państwa to Babilon, Egipt, Chiny, południowe Indie, Rzym i państwa romańskie. Grecja, nie wymieniona wcześniej, jest postrzegana jako posiadająca elementy charakterystyczne dla obu. Cechy charakterystyczne przedstawia poniższa tabela:

 

Irańskie

Kuszyckie

Bóg

Osobowy

Panteizm

Sztuka

Słowo

Plastyka – zwłaszcza architektura

Myśl

Synteza

Analiza i racjonalizm

Organizacja społeczna

Naturalna, swobodna wspólnota

Państwo jako umowne i sztuczne

Odrodzenie

Poprzez wielkie umysły

Inercję mas

 

 

     Ciekawym wątkiem był stosunek Chomiakowa do Polski - definitywnie negatywny. Uważał Polskę za zdrajcę sprawy słowiańskiej. Wskazywał, że Polacy pomogli Niemcom wyniszczyć nadbałtyckich Wendów, a elity były zlatynizowane przez co istniała przepaść pomiędzy nimi, a ludem w którym zachowały się elementy pożądane przez słowianofili. Rzec można, że z pewnością podpisałby się pod słowami z wiersza[18] Fiodora Tiutczewa[19] mówiącymi o Polsce jako „Judaszu Słowiańszczyzny”.

 

   Z kolei w Liście o Anglii opisał rywalizację torysów z wigami jako emanację dwóch sił wzajemnie walczących o rząd dusz. Stanowiło to jasną analogię do sytuacji wewnątrzrosyjskiej, czyli starć okcydentalistów ze słowianofilami.

 

Ostatnim spośród triady klasyków rosyjskiego słowianofilstwa był Konstanty Aksakow[20], najbardziej fanatyczny i radykalny w wyznawanych ideach. Chcąc zbliżyć się do ludu rosyjskiego przywdział chłopską sukmanę oraz murmołkę (nakrycie głowy)[21]. Podobnie, jak inni słowianofile twierdził, że geneza państwowości rosyjskiej była inna od państw zachodnich – Normanowie zostali przywołani przez lud rosyjski. Jakościową zmianą była teoria Aksakowa stwierdzająca, że zostało to dokonane, ponieważ lud rosyjski nie był w stanie wybrać spośród siebie władzy, co wskazuje na jego apolityczny charakter. Myśliciel posunął się do stworzenia koncepcji prawdy wewnętrznej i prawdy zewnętrznej, aby uzasadnić swój punkt widzenia. Prawda wewnętrzna to wszystko, co jednoczy ludzi od „środka”, czyli tradycja, religia, obyczaj. Z kolei prawda zewnętrzna to państwo i prawo, które są sztuczne, zracjonalizowane i umowne. Lud nie może partycypować we władzy, ponieważ wtedy automatycznie przestaje być ludem. Lud jest siłą twórczą, a państwo ma stosunek służebny względem niego wypełniając li tylko rolę strażnika przed zewnętrzną interwencją. Ta umowa między ludem, a władzą została dwa razy w dziejach Rosji złamana i to dwa razy za przyczyną władzy: pierwszy raz za Iwana Groźnego a drugi raz za panowania Piotra Wielkiego. W dziele O stanie wewnętrznym Rosji Aksakow posunął się do utopijnej ówcześnie propozycji dla rządzących. Lud rosyjski zawsze był wierny władzy, ponieważ jest apolityczny więc władza winna mieć nieograniczoną swobodę decyzji oraz inicjatywę ustawodawczą w zamian za pełną swobodę życia i wolność słowa dla poddanych. Dopełniając zborność wewnętrzną swojej koncepcji Aksakow dokonał apoteozy chłopskiej wspólnoty gminnej, tj. miru kosztem teorii rodowej, którą postrzegał jako zagrożenie dla spoistości ludu. Jednomyślność stanowi podstawę funkcjonowania miru.

 

    Pomimo pewnych różnic między klasycznymi słowianofilami, które miały charakter raczej akcydentalny i ilościowy, istniały podstawowe tezy i zagadnienia będące łącznikiem. Do najważniejszych spośród nich można zaliczyć:

 

  1. Przekonanie o wyjątkowości cywilizacji rosyjskiej, która została stworzona w całkiem odmienny sposób aniżeli cywilizacja europejska. Rosjanie dobrowolnie przywołali władzę zewnętrzną (Normanów), a nie zostali podbici. To wydarzenie determinowało całą późniejszą historię Rosji.

  2. Całościową krytykę rozwoju cywilizacji europejskiej, która stała się zracjonalizowana, sformalizowana i opierająca się jedynie na umowie społecznej, która jest sztuczna i może w każdej chwili zostać zerwana.

  3. Podkreślanie niebagatelnej roli prawosławia, które jest religią pokojowej koegzystencji w opozycji do autorytatywnego rzymskiego katolicyzmu i zindywidualizowanego protestantyzmu

  4. Krytykę części dziedzictwa antyku, tj. Rzymu, który poprzez jurydyzację każdego aspektu życia doprowadza do zduszenia naturalnej organiczności społeczeństwa, które jest widoczne w dziedzictwie greckim i bizantyjskim, które podjęła Rosja.

  5. Misyjność cywilizacji rosyjskiej zgodnie z koncepcją mnicha Filoteusza z Pskowa[22]

  6. Apoteozę rosyjskiego ludu, który nie jest skażony zepsuciem tak charakterystycznym dla elit rosyjskich

  7. Słabość do romantyzmu przejawiająca się: rozbudzoną duchowością, skoncentrowaniem na przeżyciach wewnętrznych, przewagą uczucia i intuicji nad pragmatyzmem oraz racjonalizmem, czerpaniem z folkloru, dowartościowaniem kultury narodowej, mistycyzmem

  8. Krytykę rządów cara Piotra I Wielkiego, który jawił się jako zdrajca sprawy narodowej

 

Dezintegracja słowianofilstwa

 

      Wraz z porażką Rosji we wojnie krymskiej (1853-1856), końcem panowania cara Mikołaja I, a także śmiercią klasyków myśli słowianofilskiej w krótkim odstępie czasowym, następuje dezintegracja słowianofilstwa. Reformy podjęte przez cara Aleksandra II, przede wszystkim włościańska, spowodowały społeczne przekonanie, że czas filozoficznych debat minął i czas stworzyć realistyczne programy działania[23]. Romantyczna utopia słowianofilska zaczęła być zawłaszczana przez pragmatycznych działaczy pokroju Jurija Samarina[24], czy Aleksandra Koszelowa, którzy postanowili ją wykorzystać, aby partycypować we władzy.

 

Konfrontacje

 

     Największym wrogiem ideowym, z którym słowianofilstwo walczyło o rząd dusz, byli okcydentaliści, z rosyjskiego nazywani zapadnikami. Za początek formowania się tej idei na terenie Rosji uważa się powstanie kółka filozoficznego Nikołaja Stankiewicza[25], a do głównych teoretyków tego ruchu należeli: Wissarion Bielinski[26], Michaił Bakunin[27] oraz Aleksandr Hercen[28]. Głównym podmiotem filozofii historii u okcydentalistów była jednostka, traktowana jako organizm w pełni autonomiczny wobec ludu. Sam lud miał nie być konserwowany jak u słowianofili, a siłą przekształcony w nowoczesny naród polityczny partycypujący w zarządzaniu Rosją. Kolejną ważną różnicą, pomiędzy obiema zwaśnionymi grupami, był stosunek do kapitalizmu, co najlepiej odzwierciedla następująca opinia prof. Andrzeja Walickiego:

 

Słowianofile konsekwentnie krytykowali kapitalizm z pozycji konserwatywno-romantycznych, z pozycji maksymalnej sublimacji wartości związanych z przedkapitalistycznym typem osobowości i więzi społecznych; dla okcydentalistów głównym wrogiem był właśnie układ przedkapitalistyczny, tj. feudalizm w szerokim, marksistowskim sensie tego słowa[29].

 

      Okcydentaliści w każdym aspekcie chcieli imitować rozwiązania wprowadzone na zachodzie Europy, a historię Rosji, za wyjątkiem rządów cara Piotra I Wielkiego, uważali jako obciążenie przeszkadzające w gwałtownej modernizacji, która miała spowodować wzrost potęgi i poważania Imperium Rosyjskiego w świecie.

 

    Nie ulega najmniejszej wątpliwość, że obu grupom zależało na rozwoju państwa i społeczeństwa rosyjskiego, ale różnice tkwiły w proponowanych metodach działania.

 

Podsumowanie

 

      Historia myśli i idei rosyjskiej z XIX w. stanowi interesujący przykład odpowiedzi na wyzwania modernizacji i nowoczesności przez zacofane, peryferyjne państwo. Może stanowić inspirację po dziś dzień dla wielu narodów szukających odpowiedzi na podstawowe pytanie: jak dogonić najbardziej rozwinięte ośrodki polityczno-gospodarcze?

 

    Sama idea słowianofilska znalazła swoich epigonów w ruchu panslawistycznym, a następnie w myśli eurazjatyckiej reprezentowanej przez takie postacie, jak Nikołaj Trubieckoj[30] czy Lew Gumilow[31].

 

   Stosunek Polaków do słowianofilstwa nie może być pozytywny z racji na to, co pisali klasycy słowianofilstwa o naszym kraju. Po drugie, należy mieć świadomość, że Rosjanie w różnych formach pragnęli jednego, tj. zdominowania Europy Środkowo-Wschodniej i przebudowania jej na swoją modłę. Najbardziej jaskrawym przykładem imperialistycznego działania państwa rosyjskiego był fakt rusyfikacji Polski w połowie XIX w., kiedy klasycy słowianofilstwa pisali swoje wysublimowane dzieła.

     Słowianofilstwo było ideą, która nie znalazła szerokiego poparcia w społeczeństwie rosyjskim. Masowe ruchy nowoczesne nie przejęły praktycznie nic z jego dziedzictwa, poza jednym wyjątkiem, tj. przekonaniem o wyższości cywilizacyjnej Rosji względem innych.

 

 

 

Bibliografia

 

Bazylow Ludwik, Historia Rosji, Warszawa 1977

 

Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1981

 

Tofler Alvin, Trzecia fala, Warszawa 1997

 

Veblen Thorstein, Teoria klasy próżniaczej, Warszawa 1998

 

Walicki Andrzej, W kręgu konserwatywnej utopii – struktury i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 2002

 

Walicki Andrzej, Zarys myśli rosyjskiej od oświecenia do renesansu religijno-filozoficznego, Kraków 2005

 

[1] Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1981.

[2] Fernand Braudel - (1902-1985), francuski historyk. Lider Szkoły Annales, która w swych badaniach korzystała z dorobku nauk społecznych, jak i kładła nacisk na badania ilościowe (statystyczne) jako przydatne dla uwypuklania zmian dokonujących się w dłuższym okresie.

[3] Immanuel Wallerstein – (1930-2019), amerykański socjolog pochodzenia żydowskiego. Autor książki The Modern World System.

[4] Więcej w Thorstein Veblen, Teoria klasy próżniaczej, Warszawa 1998.

[5] Patrz Alvin Tofler, Trzecia fala, Warszawa 1997.

[6] Siergiej Uwarow – (1786-1855), minister oświaty Rosji w latach 1833-1848.

[7] Michaił Szczerbatow – (1733-1790), rosyjski historyk i pisarz polityczny.

[8] Nikołaj Karamzin – (1766-1826), rosyjski literat, pisarz, publicysta.

[9] Michaił Pogodin – (1800-1875), rosyjski pisarz, historyk, dziennikarz. Profesor Uniwersytetu Moskiewskiego. Wydawca czasopisma Moskwitianin. Jeden z ideologów panslawizmu, patron ruchu moskalofilskiego (prąd istniejący w Galicji, Bukowinie i Rusi Podkarpackiej głoszący jedność tamtejszej ludności z Rosją stojący w opozycji do ukraińskiego ruchu narodowego).

[10] Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling – (1775-1854), filozof. Autor m.in.: Filozofia objawienia: ujęcie pierwotne, System idealizmu transcendentalnego: z wykładów monachijskich; O historii nowszej filozofii.

[11] Piotr Czaadajew (1794-1856), rosyjski filozof i publicysta. Autor Listów Filozoficznych.

[12] Iwan Kiriejewski (1806-1856), rosyjski myśliciel.

[13] Z łac. Occidentalis – zachodni.

[14] Aleksy Chomiakow – (1804-1860), rosyjski myśliciel, poeta, dramaturg, malarz.

[15] Działające w pierwszej połowie XIX w. wpływowe stowarzyszenie członków Kościoła Anglikańskiego, którzy mieli na celu zatrzymanie rosnącego sekularyzmu w społeczeństwie. Znaczna część członków przeszła w późniejszym okresie na katolicyzm.

[16] Johann Adam Möhler – (1796-1838), niemiecki teolog katolicki.

[17] Cytat z Aleksy Chomiakow za Andrzej Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii – struktury i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 2002, str. 142.

[18] Mowa o wierszu Do Słowian z 1867 r. pisanego z okazji Zjazdu Słowiańskiego w Moskwie.

[19] Fiodor Tiutczew – (1803-1873), rosyjski poeta, piewca rosyjskiego imperializmu.

[20] Konstanty Aksakow – (1817-1860), rosyjski myśliciel.

[21] Andrzej Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii – struktury i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 2002, str. 174.

[22] Filoteusz z Pskowa – (ok. 1450 – 1525), rosyjski mnich monasteru Przemienienia Pańskiego Eleazara Pskowskiego. Autor teorii Trzech Rzymów: „pierwszy Rzym upadł na skutek herezji, drugi Rzym – Konstantynopol – na skutek zdrady prawdziwej wiary, trzecim Rzymem jest Moskwa, a czwartego już nie będzie”. Stała się ona oficjalną ideologią Państwa Moskiewskiego, a później Rosji. Była także wytłumaczeniem ekspansywnej polityki kolejnych rządów.

[23] Więcej Andrzej Walicki, Zarys myśli rosyjskiej od oświecenia do renesansu religijno-filozoficznego, Kraków 2005, str. 191-192.

[24] Jurij Samarin - (1819-1876), rosyjski historyk i działacz społeczny. Przedstawiciel II generacji słowianofilstwa.

[25] Nikołaj Stankiewicz – (1813-1840), rosyjski filozof i poeta.

[26] Wissarion Bielinski – (1811-1848), rosyjski pisarz, filozof i krytyk literacki. Teoretyk rewolucyjnego demokratyzmu.

[27] Michaił Bakunin – (1814-1876), rosyjski myśliciel, rewolucjonista. Jeden z ojców anarchizmu.

[28] Aleksandr Hercen – (1812-1870), rosyjski pisarz i myśliciel społeczny. Twórca koncepcji „rosyjskiego socjalizmu”, która wywarła znaczący wpływ na rosyjskich narodników, czyli ruchu działającego w latach 1870-1890 na rzecz demokratyzacji Imperium Rosyjskiego.

[29] Andrzej Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii – struktury i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 2002, str. 327-328.

[30] Nikołaj Trubieckoj – (1890-1938), rosyjski książę, językoznawca. Napisał Podstawy fonologii

[31] Lew Gumilow – (1912-1992), rosyjski historyk, etnolog, geograf. Twórca pojęcia „pasjonarności”.

sobota, 31 lipiec 2021 19:27

Monika Dębek - Polski raj turystyczny

Cudze chwalicie,

Swego nie znacie,

Sami nie wiecie,

Co posiadacie.

A boć nie śliczne

Te wioski liczne?

Ten kraj kochany?

 

Popularna fraza, znana do dzisiejszego dnia, została zaczerpnięta z utworu Stanisława Jachowicza. Zagościła ona na dobre w naszym, ojczystym języku. Używamy jej, gdy chcemy podkreślić, walory Polski z najróżniejszych dziedzin.

 

Polacy uwielbiają podróżować po całym świecie, zwiedzać najdalsze zakątki naszego świata. Nie tylko w okresie letnim, ale przez cały rok przemieszczają się po różnych krajach. Nie ma w tym nic złego, podróże kształcą, turystyka jest przecież ważną dziedziną życia.

 

Niestety z wielu naszych rodaków ma tendencje do wychwalania tego, co obce, nie znając nawet dobrze co ojczyste. Znam osobiście ludzi, którzy bardzo dużo podróżują lub podniecają się obcymi krajami, kulturami itd. nie znając nawet dokładnie geografii swojej ojczyzny.

 

Polski raj turystyczny

 

Tak Polskę bez żadnych wątpliwości nazwać można rajem turystycznym, gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie. Wielbiciele morskich kąpieli i bryzy morskiej, mogą wybrać się nad piękny Bałtyk, z niesamowitymi zachodami słońca. Fanatycy górskich wycieczek – mają bardzo duży wybór górskich szlaków i szczytów. Od tych powyżej kilkaset metrów nad poziomem morza, kończąc na najwyższych polskich szczytach.

 

Osoby, które interesują się kąpielami w jeziorach, żeglowaniem i innym sportami wodnymi mogą wybrać się także do krainy polskich jezior – Warmii i Mazur. W Polsce jednak bardzo ciekawych miejsc jest bardzo wiele. Można je znaleźć nawet dla wielu osób, przez wiele lat kojarzonym z przemysłem na Górnym Śląsku. Niezwykłe walory turystyczne posiada Podlasie zarówno te północne, jak i południowe. Z obszarów wyżynnych warto na pewno wybrać się na Jurę Krakowsko – Częstochowska, magiczna jest także Puszcza Białowieska. Wyjątkowych miejsc w Polsce można tutaj wymieniać bez końca.

 

Co wpływa na wyjątkowość turystyczną Polski?

 

Przede wszystkim w wielu częściach Polski, czyste i nieskażone przemysłem powietrze, obecna jeszcze w sporej ilości miejsc ciszy oraz spokoju. Dla osób, które potrzebują odpoczynku psychicznego, polecić można bardzo dużo miejscowości, w których będą mogły pobyć same ze sobą, zrelaksować się czy zapomnieć o troskach codziennego dnia.

 

Wyjątkowa w Polsce jest także roślinność, przede wszystkim lasy, w których zamieszkuje wiele gatunków zwierząt. Często spacerując po wielu miejscach, nie mamy pojęcia, nawet patrząc na rośliny, jak wiele z nich jest bardzo zdrowych i jakie pozytywne skutki mogą przynieść dla naszego zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Nasze babki i prababki miały ogromną wiedzę dotyczącą leczniczych właściwości polskiej szaty roślinnej.

 

W naszym kraju znajduje się także wiele kulturowych walorów.

 

W wielu miastach możemy dostrzec zabytkową zabudowę: Kraków, Warszawa, Toruń, Sandomierz, ale także wiele innych miast przyciąga turystów nawet z innych krajów, którzy zachwycają się ich pięknem.

W Polsce mamy także wiele muzeów i galerii, gdzie znajduje się sporo eksponatów powiązanych ze sobą tematycznie. Mamy u nas muzea wojskowe, sztuki, literatury. Niezwykłe są także skanseny, gdzie możemy poznać rekonstrukcje dawnych osad i przenieść się do czasów przeszłych, nawet bardzo odległych.

Osoby uważające siebie za Katolików mogą wybrać się do licznych miejsc kultu religijnego znajdujących się na terenie naszego kraju. Miejsca takie dla siebie mogą odnaleźć przedstawiciele innych wyznań.

W ojczyźnie orlich gniazd możemy zobaczyć także pojedyncze zabytki, które znane są wśród turystów na całym świecie. Nie tylko wśród tych europejskich.

 

Polska przyroda zachwycić potrafi nawet najbardziej wymagającego turystę. Turystyka w Polsce rozwija się coraz bardziej, powstaje coraz to więcej miejsc noclegowych, kawiarni, restauracji itd.

Warto korzystać z czasu wolnego w twórczy sposób, nie marnując go na siedzenie przed telewizorem. Fani wyjazdów zagranicznych też są w stanie połączyć wycieczki za granicę, z podróżowaniem po Polsce. Jedno nie wyklucza wcale drugiego.

Nie wiemy ile mamy swojego życia, warto wykorzystać je w jak najlepszy sposób, nie marnując żadnej chwili.

 

Polska była i jest nadal rajem turystycznym. Wykorzystajmy jego ogromny potencjał, aby mogła stawać się coraz piękniejsza.

 

„Piękna nasza Polska cała,

Piękna, żyzna i niemała,

Wiele krain, wiele ludów,

Wiele stolic, wiele cudów”.

 

 

Monika Dębek

Łono natury – mało kto z ludzi nie czuje się na nim dobrze. Kontakt z przyrodą to coś pięknego i jest w stanie pomóc każdej ludzkiej istocie . Nawet tej najbardziej zagubionej.

 

W ostatnim czasie bardzo popularne stało się określenie „kąpiele leśne” - (z jap. Shinrin-yoku). Moda na kąpiele przybywała do nas właśnie z daleko wschodu – Japonii. W tamtym kraju już od ponad wieku jest jedną z form relaksu. Już w latach 80 ubiegłego wieku ukazały się wyniki badań, w których potwierdzono, że spacery połączone z prawidłowym oddychaniem mogą mieć na nasz organizm wręcz zbawienny wpływ.

 

Czym jest Shinrin-yoku ?

 

To nic innego jak rodzaj naturalnej aromaterapii. Naukowcy z Japonii odkryli, że różnego rodzaju substancje lotne, zwane fitoncydami emitowane przez drzewa oraz rośliny leśne działają w zbawienny sposób na ludzki organizm.

 

Dzięki spacerom leśnym możemy nie tylko dotlenić nasz organizm, ale sprawiają, że poprawia się witalność całego organizmu człowieka. Dzięki nim można też w dobry sposób leczyć depresję.

 

Sporo osób może zadać pytanie: Jak zatem kąpać się w lesie?

 

Na samym początku warto znaleźć odpowiednie miejsce. Las lub nawet park miejski. Obowiązkowo zostawiamy nasz telefon komórkowy w miejscu swojego zamieszkania. Chodzimy po nim powoli, nie ustalamy żadnego, konkretnego celu, do którego chcemy dotrzeć. Idźmy przed siebie, słuchajmy tego, co podpowiada nam serce. Delektujmy się tym, co nas otacza – widokami, dźwiękami, zapachami. Wykorzystujmy wszystkie nasze zmysły.

 

Z kąpieli leśnych skorzystać można, wszędzie gdzie znajdują się drzewa. Najważniejsze jest, aby cieszyć się tym, co otacza nas dookoła – radować się śpiewem ptaków, szumem wiatru, dotykać lub przytulać się do drzew, delektować się zapachami leśnymi.

 

W czasach gdzie wielu z Polaków emigruje do miast, prowadzi szybki tryb życia, często bez czasu na odpoczynek, kontakt z lasem, może mieć dla nas naprawdę dobroczynny wpływ.

 

Warto zadać sobie także pytanie, czym tak naprawdę różni się zwykły spacer od kąpieli leśnych?

W trakcie spaceru skupiamy się na pokonaniu określonego dystansu. Koncentrujemy się w tym czasie na rozmowach z innymi osobami, słuchaniu muzyki, czytaniu książek, fotografowaniu itd.

 

W trakcie kąpieli leśnych poruszamy się bardzo powoli, skupiamy uwagę na tym co dzieje się w lesie, koncentrujemy się na naszych emocjach, zwracamy uwagę w kierunku naszego ciała. Otwieramy wtedy nasze zmysły, maksymalnie jak potrafimy. Nawet jeśli idziemy w towarzystwie innego człowieka, nie skupiamy się na naszych problemach czy troskach codziennego dnia, ale w stronę tego, co widzimy w lesie, co w danym momencie przeżywamy.

 

Człowiek nawet bardzo sceptyczny może bardzo wiele skorzystać z kąpieli leśnych i cieszyć się efektami. Musi tylko pozwolić dać sobie pomóc. Możliwe, że człowiek wrażliwy na przyrodę bardzo szybko odczuje pozytywne skutki zanurzania się w lesie.

 

Nacjonalista jest człowiekiem, który kocha las. Jest on częścią przyrodniczego dziedzictwa narodowego.

Warto także, aby my nacjonaliści potrafiliśmy korzystać z kąpieli leśnych. Może ona nam pomóc w codziennej walce i pomóc naprawdę się odprężyć, sprawić, że będziemy mieć jeszcze więcej energii do walki.

 

 

Monika Dębek

sobota, 31 lipiec 2021 19:23

Grzegorz Ćwik - Nowe podziały

Archaiczność klasycznego podziału partii i obozów politycznych na prawicę, lewicę i centrum jest zjawiskiem całkiem nieźle już opisanym, także w „Szturmie”. Mimo wszystko to właśnie rozróżnienie na lewą i prawą stronę jest cały czas najpowszechniej stosowane w mediach, sondażach i badaniach, choćby w niedawnym badaniu, które wywołało taką lawinę komentarzy, gdyż okazało się, że po październiku 2020 roku wzrósł znacznie odsetek osób deklarujących poglądy lewicowe.

 

Z lewicą i prawicą jest ten problem, że jako części składowe polityki warunkowane są przez szybko zmieniający się świat tejże dziedziny, jak i ogólne warunki kulturalne. Stąd prawica dziś i kiedyś znaczy w powszechnym rozumieniu co innego, podobnie jak lewica. Słusznie profesor Szahaj wyróżnia w wypadku obu tych kierunków podział na lewicą starą i nową, podobnie jak na starą i nową prawicę. Różnice między nimi są znaczne, bo przykładowo gdy stara prawica, ta powojenna nie miała problemu z sięganiem po rozwiązania socjalne, myślała wspólnotowo i dbała o słabych, o tyle teraz mówiąc „prawica” myślimy zwykle o liberałach reaganowsko-korwinowych i maksymalnych indywidualistach. Tak samo lewica, o ile stara walczyła o prawa robotnicze i negowała wyzysk oraz kapitalizm, o tyle obecnie w dużej mierze akceptuje ona neoliberalne status quo.

 

Przykładów takich jest dużo więcej, stąd nieprzydatność podziału lewica-prawica. Pisałem już kiedyś o prawdziwych podziałach politycznych, w tym krótkim tekście zwrócić chciałem uwagę na konkretny przykład, czyli na polską scenę polityczną.

 

Wygrana PiSu w 2015 roku, a następnie 2019 zmieniła wbrew pozorom dużo. Jeśli spojrzeć na narrację liberałów z Platformy czy Konfederacji to poza utyskiwaniem o brak praworządności, łamanie Konstytucji i niszczenia sądownictwa, pojawia się także jeszcze jeden aspekt, który z czasem chyba wręcz przybiera na sile.

 

Chodzi oczywiście o osławiony „socjal”, czyli programy społeczne jak 500+, 300+, leki dla seniorów i szereg innych. Nie ma co ukrywać, że PiS chcąc nie chcąc podważył neoliberalny ład, który podzielił Polaków na „zaradnych i przedsiębiorczych” oraz „leniwych, samych sobie winnych”. Oczywiście podział ten niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, jednak dobrze oddawał realia – podział na beneficjentów zbrodniczych pseudoreform Balcerowicza oraz milionowe rzesze tych, którzy to musieli sfinansować.

 

W 2015 skończyły się bajki o teorii skapywania, niskich podatkach oraz tanim, a tym samym ultra nieskutecznym państwie. Czy to kierując się dobrem wspólnym, czy politycznymi przewidywaniami PiS przywrócił do życia narodowego miliony obywateli, tym samym zmieniając ich z przedmiotu w podmiot polityki. I to tak bardzo boli neoliberałów spod znaku Platformy, Hołowni i Konfederacji – że biedni stali się trochę mniej biedni, a bogaci…no ci akurat dalej są bogaci. Sama jednak bezczelność „hołoty”, „małp” i „biomasy” (jak to korwiniści i platformersi nazywają beneficjentów socjalu i wyborców PiSu), że śmie otrzymywać pieniądze jest już wystarczającym powodem, żeby dokonać całkowitej dehumanizacji tych ludzi. Wszelkie badania wskazują, że w przestrzeni publicznej, zwłaszcza internetowej, to właśnie liberałowie dokonują najbardziej posuniętej dehumanizacji swych przeciwników politycznych. To prosta pochodna zmiany głównej osi podziałów politycznych.

 

Te bowiem z klasyfikacji lewica-prawica przeistoczyła się w podział na opcję liberalną, indywidualistyczną i popierającą wojnę klasową oraz tą, która jest wspólnotowa, społeczna, socjalna i opiera się na solidaryzmie narodowym czy społecznym.

 

Sam fakt, że dopiero co wyciągnięty z szafy Tusk mówi, że nie widzi opcji współpracy z Lewicą Razem jest tu symptomatyczny, bo ta przecież dopiero co poparła PiS w kwestii dotacji z Unii na odbudowę po pandemii. Sama Lewica zresztą też ostatnio zdaje się mieć bardziej społeczne poglądy niż wcześniej, a wewnętrzne zawirowania sugerują przynajmniej istnienie niemałej grupy osób dopuszczających taką czy inną współpracę z partią rządzącą.

 

Nienawiść klasowa, jaka propagowana jest przez liberałów pada na podatny grunt. Oto ci, którzy latami harowali w zagranicznych korpo na śmieciowych umowach widzą jak ich sąsiedzi, ci którzy  zawsze byli tymi gorszymi, nagle mogą posłać syna na dodatkowy angielski czy wyjechać na wakacje. Przecież różnica między tzw. „klasą średnią” a tymi poniżej liczona jest w sumie poniżej 1000 euro, a to naprawdę niewiele. Ale to niewiele wystarcza, by nienawidzić swojego rodaka.

 

W końcu „my” to ci oświeceni, wykształceni i rozsądni, a tamci leniwi, roszczeniowi i do tego zabobonni. Taki podział, emocjonalny i z gruntu nieprawdziwy jest jednak główną osią propagandy mediów lewicowych i liberalnych. Starczy wejść choćby na klasistowski portal Natemat i dowiedzieć się jak to ci głupi wyborcy PiSu dają się oszukiwać, nie to co jaśniepaństwo od Tuska i Trzaskosia. Jakim prawem w ogóle to socjalne bydło śmie głosować inaczej niż nakazują święte i nienaruszalne autorytety? Przecież nie po to 30 lat szmacono polskiego obywatela i pracownika, żeby teraz śmiał głosować inaczej niż sobie to neoliberalne świnie zaplanowały.

 

Każdy wypadek zapowiedzi choćby reform PiSu kończy się tym samym wizgiem i histerycznym wrzaskiem – zabierają nam nasze pieniądze! Złodzieje i nieroby, bolszewizm, nazizm, ciemnogród. Bez większej tu różnicy, tak samo Najwyższy Czas, jak i Gazeta Wyborcza idą niczym dobrzy towarzysze ręka w rękę by nieść motłochowi neoliberalną, objawioną prawdę.

 

Program „Nowy Ład”, który wprawdzie dopiero został zapowiedziany, potwierdza powyższe konstatacje. Co ciekawe, spora część liberałów powołuje się czy na przykład państw zachodnich czy północnych, gdzie redystrybucja dóbr i podatków potrafi być dużo większa, niż w wypadku Polski. To jednak nie ma znaczenia, chodzi o konserwację folwarcznego układu sił, gdzie pan na włościach może wszystko, a pańszczyźniany chłop powinien dziękować za to, że pozwala mu się w ogóle żyć.

 

Świadomość podziału politycznego opisanego powyżej powinna dla nas stanowić pewien punkt odniesienia. Nie chodzi mi tu o namawianie do głosowania na PiS, ale przede wszystkim by nacjonaliści nie myśleli o głosowaniu na liberałów. Ten rak cały czas się ciągnie za nami, a głosy, że Konfederacja nie jest taka zła pojawiają się bez przerwy. Otóż jest, to nic innego jak młoda Platforma, tyle że zamiast profesjonalnych polityków ma komediantów i średniej jakości konferansjerów. Cała reszta, w tym programowa i ideologiczna jest identyczna z tym co widzieliśmy w roku 2007,2011 i po 2015.

 

Jak sądzę nadchodzące wybory parlamentarne dobitnie wykażą jak bardzo zmieniły się główne kryteria rozróżnienia naszej sceny politycznej. Nie musicie głosować na PiS, byłoby to może nawet dziwne i osobliwe, przede wszystkim jednak nie głosujcie na liberałów.

 

 

 

Grzegorz Ćwik

 

sobota, 31 lipiec 2021 19:22

Grzegorz Ćwik - Natura a kapitalizm

Dużo ostatnio w „Szturmie” wspominamy o globalnym ociepleniu, a pewnie będziemy o tym pisać jeszcze więcej. Powód jest oczywisty – globalne ocieplenie to wyzwanie jak i zagrożenie dla nas i wszystkich pozostałych Narodów na świecie. Nauka całkiem dobrze już jest w stanie stwierdzić, co jeszcze poza zwiększeniem średniej temperatury przyniesie, a właściwie już przynosi, globalne ocieplenie:

 

  • Głód (ze względu na przewidywany ponad 50% spadek wydajności zbiorów głównych zbóż)

  • Powodzie i ogólny skok poziomu oceanów, co przyniesie koniec tysiącom miast i osiedli

  • Falę pożarów, które już teraz stanowią ogromne wyzwanie dla państw strefy równoleżnikowej

  • Odpływ wody pitnej

  • Falę katastrof naturalnych (huragany, tsunami)

  • Wymieranie gatunków, zwłaszcza morskich

  • Skokowy wzrost zanieczyszczenia powietrza

  • Powszechność chorób tropikalnych

Wiele jest powodów, skutków i zagadnień z tym związanych, jedno jak sądzę jest jednym z bardziej podstawowych w tej kwestii. Chodzi mianowicie o sam stosunek do natury. Kwestia niby trywialna, jednak w gruncie rzeczy to określony sposób traktowania jej jest jednym z kilku podstawowych powodów takiego, a nie innego rozwoju zjawiska globalnego ocieplenia.

 

 

 

Zderzenie dwóch światów

 

 

Źródeł tego, jak obecnie neoliberalny i kapitalistyczny zachód traktuje naturę i podchodzi do niej szukać możemy w historii i to dość odległej. Wiele osób na kluczowy wskazuje powstanie i rozwój chrześcijaństwa, ze słynnym cytatem z Księgi Rodzaju: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz, 1, 28). Oczywiście, sprawa nie jest taka prosta i w tej samej Biblii cytatów sugerujących zwierzchność człowieka nad naturą znajdziemy jeszcze kilka, jednak znajdziemy także stwierdzenia, że człowiek ma opiekować się światem stworzonym przez Boga, że Bóg gniewa się na tych, którzy tego nie czynią, oraz że jeśli nie troszczymy się o świat przyrody, czekają nas przykre konsekwencje:

 

„Czyż to wam może mało, że spasacie najlepsze pastwisko, by resztę swego pastwiska zdeptać swoimi stopami,  że pijecie czystą wodę, by resztę zmącić stopami?” (Ezechiel, 34, 18).

 

„Żałośnie wygląda ziemia, zmarniała; świat opadł z sił, niszczeje, niebo wraz z ziemią się wyczerpały. Ziemia została splugawiona przez swoich mieszkańców, bo pogwałcili prawa, przestąpili przykazania, złamali wieczyste przymierze. Dlatego ziemię zżera przekleństwo, a jej mieszkańcy pokutują”. (Izajasz, 24:4-6).

 

„Nadszedł Twój gniew i pora (...) aby dać zapłatę sługom Twym, prorokom i świętym, (...) i aby zniszczyć tych, którzy niszczą ziemię.” (Apokalipsa św. Jana 11:18).

 

Zresztą, Pismo Święte powstało w czasach, gdy ludzkość była tak nieliczna a jej wpływ na naturę tak żaden, że ciężko tu oczekiwać odniesień do sytuacji bardziej nam współczesnej. Źródeł znanego nam i powszechnego póki co, przynajmniej na liberalnym zachodzie, stosunku do natury, szukać należy w czasach bliższych rewolucji przemysłowej. Jak celnie pisze Naomi Klein „Gdyby  istniał  jakiś  święty  patron  współczesnej  gospodarki  opartej  na eksploatacji,  byłby  nim  zapewne  Francis  Bacon.  Angielskiemu  filozofowi, uczonemu i mężowi stanu przypisuje się zasługę przekonania brytyjskich elit, by  raz  na  zawsze  porzuciły  pogańskie  koncepcje,  że  ziemia  jest  życiodajną matką, którą należy szanować i czcić (a także nieco się jej obawiać), i weszły w  rolę  mistrza  lochów.”. Autorka przywołuje tu niezwykle symptomatyczny cytat z Bacona:

 

„Musicie  bowiem  śledzić  i  ścigać  naturę  w  jej peregrynacjach  –  pisał  Bacon  w  De  Augmentis  Scientiarum  w  1623  roku  –   a  będziecie  mogli,  kiedy  zechcecie,  pokierować  nią  i  przyprowadzić  na  to samo miejsce. […] Człowiek powinien też bez skrupułów penetrować te jamy i  zakątki,  kiedy  jedynym  jego  celem  jest  dociekanie  prawdy”.

 

Siedemnasty wiek to początek prawdziwego rozwoju kolonialnych imperiów, a siłą rzeczy pociągało to za sobą mentalny proto-globalizm. Oto świat przestaje się jawić jako coś tajemniczego, nieokiełznanego, ale wraz z jego coraz lepszym poznaniem, oraz coraz większą ilością kolonii, natura zaczyna być traktowana identycznie jak owe kolonie. Oczywiście, zrównywanie zjawiska kolonializmu i wykorzystania planety oraz samego stosunku do natury to trochę nadużycie, nie można jednak nie mieć pewnego wrażenia, że właśnie wówczas zaczęliśmy traktować naturę jak kolonie, czyli coś do całkowitego wyeksploatowania, podporządkowania i przekucia na określone zyski materialne.

 

Jeszcze lepiej powyższą myśl rozwinął duchowny i filozof William Derham w książce Physico-Theology opublikowanej w 1713 roku: „Jeśli zajdzie taka potrzeba, możemy splądrować cały  świat,  przeniknąć  do  wnętrzności  ziemi,  zstąpić  na  samo  dno  głębin, odbyć podróże w najdalsze regiony, żeby zdobyć bogactwo”.

 

To zdanie to praktycznie motto całego kapitalizmu od wczesnego XVIII wieku aż do dziś. Zysk ponad wszystko, ponad naturę, która jest tylko polem czerpania i wydobywania, a do tego traktowana jest jako wrogi element zewnętrzny. Efekt tego to właśnie wszechogarniający Ziemię kryzys klimatyczny, rosnąca dramatycznie temperatura, coraz częstsze katastrofy naturalne, choroby tropikalne i cała reszta dobrodziejstw inwentarza tego najpewniej największego wyzwania dla ludzkości w historii.

 

Aksjologiczne źródło tego sposobu myślenia to oczywiście rodzący się w tym samym czasie liberalizm, niosący ze sobą całkowite wyrwanie człowieka z więzi i warunków społecznych, jak i naturalnych. W optyce liberalizmu liczą się tylko jednostkowe zyski i cele, a wszystko pozostałe to pola ekspansji lub zaboru, jeśli dany zasób nie posiada jeszcze właściciela. Wszelkie związki – społeczne, kulturowe, ekologiczne czy etniczne dla opcji liberalnej nie mają  znaczenia, ta bowiem stawia na „wolność” i „jednostkę”, a przeciwstawia się „tyranii”.

 

W kontekście tego stosunek do natury jaki obecnie dominuje na świecie, przynajmniej tym zachodnim (w rozumieniu kulturowym) to właśnie pozbawiona odpowiedzialności i choćby elementarnego myślenia o przyszłych pokoleniach doktryna pełnego wyzysku, bez jakiejkolwiek formy zabezpieczenia środowiska naturalnego. Dotyka to zwłaszcza małych i biednych krajów, głównie afrykańskich, gdzie koncerny paliwowe za grosze wykupują na własność gigantyczne połacie ziemi a następnie wydobywają paliwa kopalne bez elementarnego poszanowania zarówno tubylców, ale i samego środowiska naturalnego.

 

Dlatego też to właśnie koncerny paliwowe i energetyczne najmocniej finansują denialistów klimatycznych oraz najmocniej oponują przeciw rewolucji energetycznej i przejściu na zieloną energetykę czy choćby atomową. Czemu? I tu dochodzimy do sedna sprawy – zmniejszyłoby to radykalnie  ich zyski i naraziło na koszty.

 

Podobnie rzecz ma się z prawicą, zwłaszcza tą najbardziej ohydną czyli liberalną i wolnorynkową. To nie jest tak, że prawica to idioci i dlatego negują zmiany klimatyczne lub ich antropogeniczność. Oni robią to, bo doskonale rozumieją skutki kryzysu klimatycznego – a więc zmiana sposobu życia, walka z konsumpcjonizmem, ograniczenie śladu węglowego, wreszcie odgórne ograniczenie emisji poprzez stopniowe odejście od paliw kopalnych. A wszystko to... zrobić muszą państwa, czyli po prostu państwa te muszą odzyskać swoją plenipotencję. Interwencjonizm zaś, silne państwo, odrzucenie mechanizmów rynkowych na rzecz twardych zakazów, o tego platformersko-korwinistyczna prawica nienawidzi. Państwo i to polskie miałoby być silne i o czymś decydować? „Wolność!” gardłuje w tym samym szeregu Bosak, Korwin, Dziambor, Tusk, Hołownia i Giertych. Państwo musi być słabe, a wszystko wyreguluje wolny rynek, który w niecałe 200 lat doprowadził Ziemię do wejścia na ostatnią prostą do likwidacji warunków umożliwiających życie na tej planecie.

 

Znacie paradoks Fermiego? Jak podaje wikipedia: „wyraźna sprzeczność pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia cywilizacji pozaziemskich i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia”. Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że wielu klimatologów uważa, że rozwiązaniem, przynajmniej częściowym paradoksu, jest niesłychanie małe prawdopodobieństwo wystąpienia klimatycznych warunków umożliwiających rozwój rozumnego życia. Co więcej, warunki takie są wbrew pozorom bardzo kruche i wpływając na nie…dążymy do autodestrukcji.  Skupienie takich aspektów jak: określona temperatura, obecność gwiazdy w danej odległości, atmosfera, skład powietrza, obecność wody, grawitacji, promieniowania magnetycznego i wielu innych czynników – to właściwie jakby wylosować szóstkę w totka! A tymczasem to do czego dążymy to podarcie kuponu zanim odebraliśmy wygraną. Już teraz klimatolodzy w części boją się, że doszliśmy lub lada chwila dojdziemy do momentu, gdy w klimacie ocieplenie zacznie zwiększać się nie tylko za sprawą naszych działań, ale także określonych „sprzężeń zwrotnych”. Chodzi o takie zmiany czynników, które same wywołane przez człowieka wywołają już same następne, które dalej będą ocieplać klimat.

 

A jaka jest alternatywa? To oczywiście holistyczne postrzeganie świata jako integralnej całości w swej naturze. Człowiek żyje w niej, zależy od niej i nasz los uwarunkowany jest kruchą wypadkową przypadkowych czynników, które łatwo możemy zmienić – i równie łatwo zapłacić za to wysoką, być może najwyższą cenę. Tyle ile czerpiemy z natury, tyle musimy jej oddać. Wbrew poglądom wszelkiej maści prawicowców zasoby natury nie są niewyczerpalne, co przecież oczywiste, skoro położone są na ograniczonym terytorium i przestrzeni. Tak samo podejmując określone działania, jak najbardziej jesteśmy w stanie wpływać na środowisko. Skoro bowiem potrafimy zanieczyścić wodę, ziemię, zniszczyć gatunki, to czemu niby, jak twierdzą prawaccy denialiści, nie możemy wpłynąć na powietrze, jego skład i tym samym temperaturę.

 

Nasza przyszłość musi zawierać takie zagadnienia jak zielona energetyka, nowe ekologiczne rolnictwo, całkowita kontrola nad działaniami konsorcjów energetycznych i wydobywczych, ograniczenie konsumpcji i produkcji. Ale nowy świat to także świat sprawiedliwości społecznej, sprawiedliwej redystrybucji dóbr, walki ze skrajnymi nierównościami i systemowym wyzyskiem. Obecny bowiem ład ekonomiczno-społeczny wynika z tych samych zasad liberalizmu co podejście do natury, a pracownicy i robotnicy są tak samo gnębieni i szmaceni przez wielki kapitał, co środowisko naturalne.

 

Mam świadomość, że postulowanie zmian w sposobie myślenia i postępowania to być może najbardziej wymagające postulaty, jednak być może tym bardziej przez to jest to temat dla nacjonalizmu. Nasza idea wynika nie z fałszowania nauki czy odcinania człowieka od jego korzeni, ale z faktycznej troski o nasz świat, człowieka i to jak będzie nam się żyło. A w najbliższej przyszłości bitwa o klimat będzie najważniejszą dla naszego Narodu, etnosu i całego gatunku ludzkiego.

 

 

 

Grzegorz Ćwik

 

Od kilku dni polskie i światowe media donoszą o niepokojach w Kanadzie. Efektem ich doszło do podpaleń kilkunastu kościołów, a kolejne kilkanaście zostało zdewastowanych i pokrytych graffiti i napisami o politycznej treści. To skutek odkrycia masowych grobów dzieci na terenach byłych szkół rezydencjalnych, które stanowiły element represyjnej polityki Kandy wobec ludności rdzennej Kanady.

 

Jak sądzę sprawa jest mocno rozwojowa, jednak oglądając i czytając doniesienia o wydarzeniach w Kanadzie, jak i obserwując komentarze z lewej i liberalno-anarchistycznej strony, nasunęło mi się kilka ciekawych konstatacji. Dotyczą one głównie ideologiczno-aksjologicznego podłoża tych wypadków, oraz powiązań z podobnymi kwestiami. Jako, że tematem już (jakżeby inaczej) zajęli się anarchiści, liberałowie, lewica i cała reszta ojkofobów, to pora żeby w końcu opisać kwestie te w sposób prawdziwy.

 

 

 

Tło wydarzeń

 

 

Uporządkujmy najpierw garść faktów, aby móc przejść do dalszych rozważań. Kanadyjskie niepokoje związane są z funkcjonowaniem w historii tzw. „szkół rezydencjalnych” oraz powracającymi cały czas reminiscencjami z nimi związanymi.

 

  • Szkoły rezydencjalne stanowiły specjalny rodzaj szkół państwowych

  • Działały od końca XIX wieku do roku 1996. Liczyły łącznie 139 placówek. Finansowało je państwo, a prowadziły instytucje Kościoła Katolickiego oraz kościołów protestanckich.

  • Przez okres działania przewinęło się przez nie około 150 tys. dzieci.

  • Szkoły te przeznaczone były wyłącznie dla dzieci ludności rdzennej.

  • Celem szkół była budowa „nowego Kanadyjczyka” – chodziło o siłowe wciągnięcie do społeczeństwa Kanadyjczyków dzieci lokalnych plemion. Działania te uważane są za inżynierię społeczną, w której celem było zapomnienie przez dzieci tego kim są, jaka jest ich prawdziwa tożsamość, a uzyskanie nowej, narzuconej im przez księży i pastorów.

  • Szkoły charakteryzowały się skrajną brutalnością, łamaniem wszelkich norm ludzkiego zachowania oraz znęcaniem się fizycznym, psychicznym oraz seksualnym nad dziećmi. Na porządku dziennym były wszelkie nadużycia, głód, nieleczone ciężkie choroby, głównie gruźlica.

  • Z powodu tej ostatniej zmarło ok. 10% dzieci, które uczęszczały do szkół rezydencjalnych (dla porównania – śmiertelność w brytyjskich obozach koncentracyjnych dla Burów w trakcie ostatniej wojny burskiej to 5%).

  • Szkoły poniosły kompletne fiasko, jeśli idzie o cel, jaki im przyświecał. Dzieci opuszczające szkoły były zniszczone fizycznie i psychicznie, nie były w stanie normalnie żyć i pracować, bardzo często popadały w alkoholizm, depresje i próby samobójcze.

  • Kilkanaście lat temu podpisano umowę między ocaleńcami, państwem i kościołami odpowiedzialnymi za te zbrodnie. Te ostatnie, w tym także Watykan, przyznały się do wszystkich czynów i zobowiązały do wypłaty zadośćuczynień. O ile protestanckie zbory wykonały to zobowiązanie, o tyle Kościół Katolicki sprawę zignorował.

  • Papież Jan Paweł II mimo trzykrotnego pobytu w Kanadzie ani razu nie wspomniał o szkołach rezydencjalnych.

  • W ciągu ostatnich dni na terenie byłych szkół rezydencjalnych odkryto masowe, nieoznakowane groby dzieci, które trafiły do tych ośrodków. Spowodowało to falę wystąpień skierowanych przeciw instytucjom kościelnym.

Imperializm kulturowy za wszelką cenę

 

 

Nie przypadkiem chyba takie wydarzenia miały miejsce w kolonii ojczyzny kapitalizmu i neoliberalizmu. O ile bowiem te ostatnie to imperializm ekonomiczno-polityczny, o tyle działania państwa kanadyjskiego wobec ludności rdzennej to nic innego jak typowy imperializm kulturowy. Oznacza to, że przedstawiciele określonej kultury i cywilizacji, dominującej i silniejszej, narzucają słabszym swój model kulturowy, religijny czy ustrojowy. Występuje tu zarówno przeświadczenie o swojej wyższości, co jest jeszcze jakoś zrozumiałe, ale także poczucie, że każdy człowiek i każda wspólnota muszą żyć w identyczny sposób, wedle identycznych zasad i wartości, a także, że określony model polityczno-ekonomiczny ma być tym dominującym.

 

Brzmi trochę znajomo, prawda? Coś jak przebrzmiałe już totalitaryzmy zeszłego wieku, albo nadtotalitaryzm liberalnego bezmyślunku? Jak najbardziej trafne spostrzeżenia. I wówczas i dziś widać w przedstawicielach tych samych zresztą elit identyczny sposób myślenia – każdy ma myśleć identycznie, znajdować się pod tą samą władzą, posługiwać tymi samymi wartościami i symbolami.

 

A jak do tego podchodzi etnonacjonalizm? Już jakiś czas temu w „Szturmie” popełniłem tekst pod tytułem „Manifest etnopluralizmu”. Pozwolę sobie na przytoczenie kilku ustępów z owego dość istotnego artykułu:

 

„Etnopluralizm rozumiemy jako ideę, wedle której każda grupa etniczna, kulturowa i cywilizacyjna ma prawo żyć na własnej, suwerennej przestrzeni geograficznej. Narody i tworzone przez nie kręgi kulturowo-cywilizacyjne zgodnie z zasadami etnopluralizmu posiadają pełne prawo do suwerennego i niepodległego ułożenia swych ustrojów, praw, zwyczajów i obyczajów, wyznawanych religii i innych elementów funkcjonowania Narodów.

 

Każdy Naród i każda wspólnota etniczno-kulturowa posiadają prawo do różnicy. Afirmujemy tym samym i wspieramy różnorodność kulturową, rozumianą nie jako liberalny multikulturalizm, ale jako istnienie na naszej planecie obok siebie regionów etniczno-kulturowych, które nie ingerują wzajemnie w swoje systemy ideowe, duchowe, religijne i polityczne, także w terytorium, ale akceptują fakt różnienia się.”

 

I dalej: „Każda kultura, cywilizacja i tworzące je Narody mają prawo do swojego terytorium i państwa.”

 

„Odrzucamy imperializm kulturowy, rozumiany jako narzucanie innym Narodom i kulturom swoich wzorców i idei.”

 

„Każda wspólnota posiada pełne prawo do wykształcenia swojego modelu ustrojowego, ekonomicznego, społecznego, rodzinnego, religijnego i każdego innego.

 

Ponadto każda wspólnota ma prawo posiadać właściwe tylko sobie wartości, cele i aksjologiczne podstawy swego funkcjonowania.”

 

„Zdecydowanie odrzucamy jakiekolwiek formy szowinizmu.

 

Sprzeciwiamy się jakimkolwiek formom etnicznego i kulturowego ludobójstwa, bez względu na wykorzystywane metody.”

 

Trochę przydługie cytowanie samego siebie, ale sądzę, że istotne w tym aspekcie. Oto bowiem widać jak na dłoni, że wbrew propagandzie liberałów to jedynie zdrowy etnonacjonalizm jest jedyną ideą, która aksjologicznie i praktycznie pragnie zabezpieczyć prawo każdej wspólnoty do zachowania swej kultury tradycji, jak również ziemi. Skoro bowiem uważamy Naród za główny cel i wartość w życiu doczesnym, a jednocześnie nacjonalizm w naszym ujęciu to idea uniwersalistyczna, to skutkiem tego każdą wspólnotę etniczno-kulturową, jak np. rdzenne ludy Kanady, uważamy za posiadające pełne prawo do życia w dalszym ciągu, tak jak żyli ich przodkowie, na ziemi ich przodków i wedle ich nakazów.

 

Z drugiej strony tej narracji są (wbrew pozorom) anarchiści i liberałowie. Tych ostatnich omówiliśmy, ci pierwsi zasługują na chwilę uwagi. Oto bowiem sprzeciwiają się oni niby każdym działaniom jak szkoły rezydencjalne w Kanadzie, ale jednak sami chcą każdą wspólnotę i społeczność siłą i terrorem przyciąć do własnych wartości i idei. A więc ateizm, materializm, dialektyzm i determinizm, aborcja, prawa lgbt, eutanazja etc. A jeśli nie – wówczas obstrukcjonizm i rewolucja oraz histeryczne użycie siły wobec niepokornych. Czyli realizowanie dokładnie tego samego modelu myślenia i patrzenia na świat, jaki przyświecał tym, którzy 150 tys. indiańskich dzieci posłali do obozów koncentracyjnych szumnie nazywanych „szkołami rezydencjalnymi”.

 

W martyrologii polskiej cały czas żywy jest przykład dzieci z Wrześni, które mimo terroru i szykan nie chciały mówić i modlić się po niemiecku. A to przecież sytuacja praktycznie identyczna jak w Kanadzie.

 

 

 

Rdzenna ludność, rdzenna ziemia

 

 

Kwestia tegoż imperializmu ma zresztą wiele płaszczyzn. Kiedyś objawiał się on w stosunku do ludności rdzennej i jej praw. Dziś już wprawdzie liberałom nie wypada dalej traktować „Pierwszych Narodów” w sposób cokolwiek przypominający zakazane wzorce, jednak wedle kapitalistycznego paradygmatu szukania nowych rynków i zasobów, znaleziono inny sposób niszczenia ludności rdzennej, a przy okazji całego klimatu na Ziemi.

 

Chodzi oczywiście o działalność wielkich koncernów energetycznych i wydobywczych. Ten sam premier Kanady, Justin Trudeau, który lubi wygłaszać gładkie i puste przemowy o ekologii albo wyreżyserowanymi gestami „solidaryzować się” z ludnością rdzenną, jednocześnie nie ma problemu aby udzielać kolejnych koncesji Shellowi i innym wielkim koncernom na odwierty i to metodą szczelinową na terenach zarówno rdzennych, jak i wszystkich pozostałych. Ot, typowa liberalna hipokryzja.

 

Co więcej, to w obu wypadkach ten sam imperializm kulturowy pełen przekonania, że wszystko i wszystkich należy przygiąć do własnego wzorca, a to czynić należy celem uzyskania jak największej unifikacji i zysku. Postawa taka cechuje się brakiem szacunku tak do innych kultur i wspólnot, jak i przede wszystkim (co widzimy od dekad na własne oczy ) brakiem szacunku do natury i przyrody. Wczoraj niszczono wspólnoty poprzez państwowo sankcjonowane pseudo szkoły, bardziej przypominające obozy koncentracyjne. Dziś niszczymy kraina po krainie w imię … no właśnie, czego? Postępu? Bynajmniej. W imię coraz większego niszczenia tejże natury, bo świadome zwiększanie wydobycia i spalania paliw kopalnych to dziś nic innego jak konsekwentne niszczenie natury.

 

 

 

Nacjonalizm etniczny

 

 

A jak na temat patrzymy my, nacjonaliści etniczni? Właściwie już cytowane fragmenty „Manifestu etnopluralizmu” powinny dać tu jasną odpowiedź.

 

Przede wszystkim wychodzimy tu z dwóch założeń. Po pierwsze wspólnota narodowa rozumiana jako etniczno-kulturowa jest dla nas najwyższą wartością, po drugie uważamy nacjonalizm za ideę uniwersalistyczną. Tak więc zachowanie wyjątkowości i faktycznej różnorodności kulturowej i cywilizacyjnej jest czymś, wokół czego aksjologicznie się koncentruje nacjonalizm etniczny.

 

Tak więc wszelkie ludności rdzenne, w tym oczywiście te zamieszkujące Kanadę, mają pełne prawo do zachowania i kultywowania swojej odrębności i własnej kultury, mowy, wiary i tradycji. A także, co równie istotne, ludy te posiadają prawo do poszanowania swej ziemi i jej suwerenności. Tu nie chodzi tylko o prawo do swobodnego dysponowania tą ziemią, zamieszkiwania na niej i rozwijania swej kultury, ale także do nieingerowania w te tereny przez koncerny i wielkie międzynarodowe firmy. Rolę gra tu zarówno aksjologiczne prawo do zachowania swej odrębności terytorialnej, jak i nasz sprzeciw wobec tego co ze środowiskiem naturalnym robią firmy wydobywcze i energetyczne, oraz jakie są skutki uboczne wszelkich wydobyć i odwiertów.

 

Rozpatrując całość warto spojrzeć na temat także ze strony tego drugiego nacjonalizmu. Otóż jak się okazuje działania rządu Kanady wpisują się… w osławiony nacjonalizm obywatelski, który tak bardzo ukochała pipi-prawica, konserwatyści, kolibry i inni zdrajcy. To oni wszakże twierdzą, że wystarczy nauczyć się kilku słów po polsku, napić wódki, zjeść schabowego i zmówić przysłowiową zdrowaśkę i to już wystarczy do bycia Polakiem. Prawidła te mają się zresztą odnosić także do innych Narodów. A czymże innym były owe szkoły rezydencjalne jak nie próba wdrożenia na państwowym poziomie nacjonalizmu obywatelskiego, pełnego przekonania o słuszności idei asymilacji?

 

W sytuacji gdy nacjonalizm etniczny, szanując faktyczną odrębność i różnorodność etniczno-kulturową, nie ma problemu z uznaniem praw ludności rdzennej, nacjonalizm obywatelski, dziwnym trafem praktykowany głównie przez liberałów, za wszelką cenę dążyć będzie do wyrównania wszystkich do jednego wzorca – narodowego, kulturowego, konsumpcyjnego etc. A to straszliwy błąd, który zasadza się na quasi totalitarnym poczuciu, że wszyscy muszą być tacy sami, mówić tak samo, myśleć i zachowywać się.

 

My, etniczni nacjonaliści uznajemy jako coś oczywistego, że ludzie z drugiego końca planety mają swoje zwyczaje, kulturę, język, wiarę – i jest to serio coś wspaniałego. To właśnie jest piękno różnorodności, a nie na siłę propagowane multi-kulti, które jak widzimy z nacjonalizmem obywatelskim idzie ręka w rękę tak w teorii jak i praktyce. My nie chcemy nikogo zmieniać, na siłę dostosowywać do standardów naszej wspólnoty, na siłę wmuszać w kogoś jej osiągnięć, wartości i podstaw. Oczywiście, jednocześnie deklarujemy, że sami takich ingerencji wobec nas nie tolerujemy i nie zaakceptujemy. Na tym właśnie polega podstawowa logika etnopluralizmu – niech każdy lud żyje tak, jak żyli jego przodkowie, jak nakazuje mu jego wiara i tradycja oraz jak uważa, że najlepiej przysporzy się swoim dzieciom.

 

 

 

Nie tylko Kanada

 

 

Omawiany problem i jego analizę odnieść najpewniej można także do szeregu innych wypadków  okoliczności tak historycznych, jak i współczesnych. I być może takie teksty także pojawią się niebawem w „Szturmie”. Póki co jednak „na tapecie” mamy wypadki kanadyjskie, a przecież nacjonalistyczna publicystyka nie musi, a nawet nie powinna uciekać od analizy współczesnych i aktualnych problemów. Oczywiście mam świadomość, że nie każdemu przypadnie do gustu powyższy tekst, stąd otwarty jestem na wszelką sensowną polemikę i krytykę.

 

 

 

Grzegorz Ćwik

 

Manifestacja która miała odbyć się podczas Narodowego Święta Pracy, jak wiadomo została rozwiązana tak więc przemówienie które zostało przez nas przygotowane na tą okazję niestety nie wybrzmiało. W związku z powyższym prezentujemy je poniżej.

 

"Obchodzimy dziś Narodowe Święto Pracy. W dzisiejszych czasach przeciętny Polak pracuje tylko po to by zapewnić sobie i swojej rodzinie warunki bytu. Bardzo często nie jest to praca lekka ani też dobrze płatna. Nikt dziś nie myśli o pracy w ramach narodu czy ojczyzny. Wszystko pozbawione jest jakiejkolwiek idei czy też wyższego celu przez co wykonywanie codziennych obowiązków jest coraz trudniejsza do zniesienia z racji traktowania pracy jako nieprzyjemny, konieczny obowiązek. Nie dziwi to nas w dobie obecnego kapitalistycznego systemu w którym przeciętny pracownik bez znaczenia na to czy pracuje w biurze, w fabryce, na budowie, na magazynie czy w hipermarkecie, jest marionetką-tudzież roboczym wołem wąskiej kasty kapitalistów. W konsekwencji prowadzi to do tego, że do tej wąskiej grupy posiadającej środki produkcji trafia zysk uzyskany z pracy całej wspólnoty narodowej. W zakresie całego narodu Polskiego działa to w ten sposób, że prawie cały naród pracuje na zysk kilk kapitalistów którzy stanowią zaledwie mały procent narodu. "Kapitalistami" nazywamy tu również wielkie koncerny i korporacje które w zdecydowanej większości znajdują się dziś w rękach obcych. Głównie Niemieckich ale również Żydowskich, Amerykańskich w mniejszym stopniu Francuskich.

 

Kapitalizm jest skrajnie złym systemem. Przede wszystkim dlatego że efekty pracy są dzielone bardzo niesprawiedliwie. Owoce znoju całego narodu trafiają do nielicznej grupy co jest rażącą niesprawiedliwością. System ten sprowadza ludzkie życie jak również pracę jedynie do kategori materialistycznych i materialistycznego stosunku do życia. Podobnie jest z komunizmem. Pieniądz jest bogiem szerokich mas naszego narodu, było tak w Polsce podczas okupacji komunistycznej, jest tak i dziś w dobie dzikiego kapitalizmu. W czasach PRL-u Polak musiał walczyć o każdy produkt, dobro materialne z racji pustych półek sklepowych, dziś sytuacja jest odwrotna, obywatel musi walczyć o każdy grosz którego niestety brakuje, podczas gdy półki sklepowe uginają się pod całą gamą różnorodnych towarów. Zmieniły się okoliczności jednak zasada pozostaje ta sama. Rozwiązaniem nie jest promowanie "polskiego kapitalizmu" ubranego w szaty antykapitalizmu czyli jedynie obarczenie dużymi podatkami zagranicznych kapitałów czy też pozbycie się ich na rzecz rozwoju polskiego kapitału prywatnego. Nie ma to wiele wspólnego z antykapitalizmem. Złudą jest pogląd mówiący, że polski kapitalizm zlikwiduje wyzysk, niesprawiedliwość i społeczną nierówność. Rzeczywistość pokazuje nam, że praca w polskim kapitale jest najczęściej jeszcze gorszym wyzyskiem i pracą na zdecydowanie gorszych warunkach niż ma to miejsce w kapitale zagranicznym. Większość naszych rodaków lubuje się w doszukiwaniu się winy wszelkiego zła w "obcych" i gloryfikacji naszych narodowych zalet absolutnie nie dostrzegając mankamentów polskiego charakteru narodowego. Prawdą jest jedynie to że trzeba przebudować cały system ponieważ patriotyzm konsumencki nic tutaj nie zmieni.

 

System kapitalistyczny oparty na indywidualizmie był, jest i będzie wrogiem nacjonalizmu. Idea nacjonalizmu opiera się na najwyższej wartości jaką jest naród, wobec czego postawa indywidualistyczna musi zostać odrzucona. Środki produkcji muszą trafić w ręce narodu, jedynie takie rozwiązanie jest sprawiedliwe. Naród jako wartość najwyższa w takim stanie rzeczy jest w stanie w sposób zaplanowany i sprawiedliwy rozdzielić efekty pracy całej wspólnoty.

 

Prowadziło by to w prosty sposób do polepszenia jakości życia Polaków. Początkowo wymagało by to wielkiego i zorganizowanego wysiłku całego narodu. Pierwszym celem musi być stworzenie narodowej bazy produkcyjnej, odbudowa narodowego przemysłu oraz innych rodzimych gałęzi gospodarki i stworzenie syndykatów, rozwinięcie samorządności do największych możliwych rozmiarów. Na dzień dzisiejszy jest to cel bardzo odległy, jednak tylko wtedy można by zmienić podejście polaka do pracy. Tylko wtedy gdy człowiek rozumie że jego codzienna praca zapewni dobrobyt rodakom i rozwój państwa jest w stanie dać z siebie więcej mając świadomość trudu oddanego czemuś większemu, idei. Odrzucenie kultu pieniądza i mamony, szalonego konsumpcjonizmu.

 

W takim systemie ludzie mogli by pracować mniej a co za tym idzie poświęcić więcej czasu rodzinie, rozwojowi osobistemu czy też swoim pasjom dążąc do samospełnienia, zachowując przy tym godziwe wynagrodzenie pozwalające żyć i się rozwijać - nie zaś wegetować.

 

Wysuwa się pytanie co możemy zrobić? Możemy zrobić wiele. Przede wszystkim uczyć się i edukować innych. Pokazać, że jest inne rozwiązanie, że władza może być w rękach ludu i będzie to faktyczna władza nie taka jak teraz podczas kapitalizmu i totalitarnej, liberalno-lewicowej demokracji.

 

Uświadamianie polaków i pokazanie im alternatywy nie jest zadanie łatwym, jednak my nacjonaliści nie zamierzamy się poddawać. Nacjonalizm na zawsze zwycięży nad indywidualizmem, patriotyzm nad materializmem, a solidaryzm nad konsumpcjonizmem.

 

Dzisiejsze czasy stawiają wobec nas nowe wymagania. Polska się wynaradawia, nasi rodacy, nasi najbliżsi opuszczają swoją ojcowiznę by szukać chleba na obczyźnie. Jest to oczywiście wynik niskich płac i ogólnie panującej od lat sytuacji w kraju. Na nasze miejsca ściągani są imigracji. PiS przed dojściem do władzy straszył nas nielegalnymi imigrantami których chciało przyjąć PO. Dzięki temu na hasłach przeciwko ściąganiu obcych wygrali wybory, jednak już w pierwszym roku swoich rządów ściągnęli do kraju pięć razy więcej imigrantów niż chcieli to zrobić ludzie Tuska. Na dzień dzisiejszy mamy w Polsce ponad półtora miliona Ukraińców ale miłościwie nam panujący pan premier, Polak z krwi i kości który swoje dzieci posłał do szkoły Laudera w Warszawie czyli zespołu szkół Żydowskich w Polsce, stwierdził cytuję - "Trzeba słuchać ludu, obiecać im czego oczekują a potem wygaszać ich oczekiwania, mają zapierdalać za miskę ryżu" - podpisał już szereg umów międzynarodowych na sprowadzenie legalnych tym razem obcokrajowców jednak już nie z Europy a różnych krajów Afryki i Azji. Obecność nachodzców tutaj to niszczenie wszystkiego o co Polak walczył w czasach pokoju. Prowadzi to do zaniżania stawek pracy a w najlepszym wypadku zahamownanie ich wzrostu, stawiania pracownika w niekorzystnej sytuacji i zmuszanie do przyjmowania złych warunków pracy. Każdy z nas zna szantaż pracodawcy pod tytułem "Nie podoba się to się zwolnij, na Twojej miejsce mam czterech Ukraińców". Tracą na tym również przedsiębiorcy, ponieważ Ci startujący do przetargów czy świadczący usługi rodzimego pracownika przegrają zawsze z egoistycznym wyzyskiwaczem zatrudniającym imigrantów, przez co zaniża ceny usług na rynku. W takiej sytuacji ten pierwszy o ile uczciwy, zarobi mniej, jeśli zaś takim nie jest - zabierze swoją nadwyżkę z wypłat swoich pracowników. System kapitalistyczny hołduje takim zachowaniom i w taki właśnie sposób je nagradza. Bankster Morawiecki dobrze zna te mechanizmy i doskonale nimi operuje on jak i cała jego świta, dając pole do popisu wszelkiej maści oszustom i krętaczom.

 

Tak zwany wolny rynek to nic innego jak rzucenie Polaków na pastwę losu bogatej garstki polityków, koncernów, korporacji i łaskę lub nie łaskę mniej lub bardziej sprawiedliwych przedsiębiorców. Pracownik jest tu przedmiotem nie zaś podmiotem. Prawo pracy w obecnym kształcie to ponury żart a inspekcja pracy która ma za zadanie je egzekwować z braku środków i narzędzi ku temu jest skrajnie niewydolna. Drogą dygresji dodam, że w czasie rozpoczęcia się stanu pandemii w naszym kraju, telefon do Inspekcji zaczynal się od przymusowego wysłuchania komunikatu w języku Ukraińskim trwającego nie przesadzając pięć minut. Nie jest tajemnicą to, że taki stan rzeczy niszczy równiez inne narody Europy i ich ojczyzny jak choćby Ukrainę. Uciekający z tamtąd autochtoni również zostaną zastąpieni obcą etnicznie ludnością, analogiczna sytuacja ma miejsce w krajach zachodniej Europy. Tragiczny stan demograficzny pogłębia jedynie ten problem. Wszystkie te aspekty wpływają również na rozbijanie spójnej struktury etnicznej i kulturowej narodu co jest procesem degradującym zarówno w aspekcie społecznym jak i biologicznym. Kolejna sprawą są idiotyczne obostrzenia, totalnie nie adekwatne do stanu epidemiologicznego w kraju, rzucane na oślep - zakazy pracy jednym podczas gdy obok pracują drudzy gromadząc pod jedym dachem setki a czasem tysiące ludzi - są chorym absurdem. Powiedzmy sobie jasno, władza ma nas za idiotów i tak też nas traktuje. Warto wsponieć tutaj o tym jak bardzo w przydzielaniu socjalu dla bogatych czyli tarcz antykryzysowych, zostali pominięci pracownicy. Cały ciężar kosztów został zrzucony właśnie na pracowników w szczególności zatrudnionych na tak zwanych umowach cywilnoprawnych czyli śmieciowkach. Niewydolność systemu sprawia że ludzie umierają. I bynajmniej nie mam tu na na myśli ludzi chorujących na covid ale wszystkich którzy umarli z głodu, wszystkich którzy umierają na SORach, ponieważ ich operacje czy zabiegi zostały odwołane a skrajnie obciążony personel medyczny nie jest w stanie sprostać sytuacji ze względu na brak środków i ludzi!

 

Wszystkie te procesy w naszej ocenie nie są jednak wynikiem materialnych, systemowych mechanizmów. W przeciwieństwie do wszelkiej maści liberałów i ich determinizmu rynkowego oraz marksistów ze znamiennym dla nich materializmem uważamy, że wszystkie te zjawiska mają też swoje źródło w amerykanizacji kultury oraz liberaliźmie a więc też egoiźmie wtłaczanym w umysł Polaka. Amerykańska kultura, a raczej wspakultura, ze swoim liberalizmem uczy skrajnie egoistycznego podejścia do życia. Wyobraźmy sobie jak wyglądała by polska dziś gdyby robotnicy walczący z komunizmem prezentowali takie stanowisko, gdzie bylibyśmy dziś...

 

Nie mówię tu rzecz jasna o zdrajcach pokroju Bolka tylko ludziach pokroju Andrzeja Gwiazdy oraz wszystkich niezrzeszonych, że tak to ujmę robotników. Nie możemy zapominać że jesteśmy NARODEM! Naród to wspólnota, wspólnota krwi i ziemi, najwyższa doczesna wartość i naszym obowiązkiem, obowiązkiem każdego Polaka jest żyć i działać z myślą o swoich rodakach! Nikt z nas nie jest samotną wyspą! Nikt nie jest oderwanym atomem! Wszyscy stanowimy cząstki jednego, narodowego organizmu! Każdy z nas w swoim indywidualnym rozwoju osobistym czy zawodowym, wnosi coś do wspólnoty. Polska jest matką nas wszystkich! Ta liberalna wspakultura uczy nas wszystkich jednego pytania - Co kraj zrobił dla mnie że mam o niego dbać? NIKT ZAŚ NIE PYTA SIEBIE, CO JA ZROBIŁEM DLA KRAJU I NARODU!!!???

 

W odpowiedzi na to pytanie stajemy dziś tutaj wspólnie, z sercami rozżarzonymi nadzieją na lepsze jutro, dla Polski, Polaków i całej Europy! Białej Europy Wolnych Narodów! Walczmy każdego dnia o świadomość naszych rodaków, walczmy o to by każdy rodak myślał narodowo, wspólnotowo, sprawiedliwie społecznie! Nie zaś egoistycznie czyli w myśl liberalizmu i kapitalizmu! Edukujmy się, pracujmy i walczmy o lepsze jutro! Na cześć i chwałę narodu polskiego, dla siły i potęgi polski, dla Narodowego Syndykalizmu!

 

Sława Zwycięstwu!!!"

 

Grafika pochodzi z Resistance Arts