Nad granicą polsko-białoruską od kilku dni trwa kolejna, dość niespodziewana, odsłona imigracyjnej tragifarsy, nazywanej dla niepoznaki „imigracyjnym kryzysem”. Oto starzejący się i powoli tracący władzę dyktator Łukaszenka uznał, że świetną opcją na odzyskanie manewrowości w relacjach międzynarodowych będzie podsycenie problemu imigracyjnego, poprzez celowe nasyłanie zorganizowanych grup imigrantów, wcześniej dobrze przygotowanych przez białoruskie służby. Oczywiście białoruscy pogranicznicy uczestniczą w procederze, stąd najpierw na Litwie i Łotwie sytuacja się zaogniła i wprowadzono tam stan wyjątkowy, teraz zaś uwaga „Baćki” skupiła się na Polsce. Od kilkunastu dni polska Straż Graniczna uniemożliwia przedostanie się w głąb kraju kilkudziesięciu osób pozaeuropejskiego pochodzenia, które Białorusini próbowali przerzucić do Polski.
Jak można było się spodziewać rodzimi liberałowie i lewactwo wszelkiej maści rzucili się do medialnej ofensywy na rzecz przyjęcia ludzi, wysłanych tu przez Łukaszenkę, a z drugiej ruszyli szerokim potokiem nad samą granicę. Tu albo próbują nieść pomoc tym ludziom, albo organizują 5-osobowe demonstracje lub starają się zbijać polityczny kapitał. Nikt z nich nie zastanawia się, że wpisują się w scenariusz opracowany przez białoruskie KGB czy, że wspierają działania Łukaszenki, którego skądinąd często gęsto krytykują. Co ciekawe po drodze okazało się, że ci biedni imigranci, którzy cudownie znaleźli się na Białorusi, ale nagle zechcieli odwiedzić Polskę, w każdej chwili… mogą na Białoruś wrócić. Właściwie technicznie to oni nawet terytorium Białorusi nie opuścili, bo w trym przeszkodzili im nasi funkcjonariusz Straży Granicznej, a potem także Wojsko Polskie.
Mniejsza zresztą o większość, ważna w tym wszystkim jest reakcja liberalnych mediów, polityków i tzw. „celebrytów”. A tutaj doszło do erupcji autentycznej histerii. Okazało się, że opłacani przez Łukaszenkę nachodźcy to najważniejszy problem Polski, ich sytuacja to „dramat”, każdy musi im nieść pomoc. Wszystkie stacje i portale spod znaku międzynarodówki kosmopolitycznej zjechały się nad granicę i poczęły straszyć nagłówkami w stylu „To przerażające!” czy „Tego nie da się opisać”. Do tego oczywiście posłowie z tej samej kliki zaczęli nad granicę zwozić pizze, tampony, wołowe mielonki i inne wiktuały, mając doskonale świadomość, że nie trafią do nachodźców. Ale za to jaki PR się zrobi!
No dawno już na żaden temat płaczliwi hipokryci nie wylali takiego potoku łez.
I tylko jedno pytanie psuje im humor: gdzie byliście?
Gdzie byliście drodzy zwolennicy humanitaryzmu i sprawiedliwości, gdy w roku 1989 doszło do ekonomicznej i społecznej katastrofy w wyniku tzw. „reform Balcerowicza”? Gdzie byliście, gdy celowo zaplanowany walec anglosaskiego kapitalizmu przetoczył się przez nasz kraj niszcząc tysiące zakładów pracy i miliony miejsc pracy w nich? Gdzie byliście gdy bezrobocie w Polsce wynosiło 20%, na prowincji nawet 50%, stopień skrajnej biedy przekraczało 40% obywateli a cały majątek był rozkradany przez pogodzonych wspólnym interesem solidaruchów i komuchów? Dlaczego wtedy nie chcieliście nieść pomocy potrzebującym, a w histerycznym szale bredziliście o homo sovieticus, roszczeniowcach i nieudacznikach?
Gdzie byliście, gdy wyrzucano na bruk setki polskich rodzin, wyłączano im prąd, gaz, wodę? Gdzie byliście, gdy standard mieszkań komunalnych i socjalnych malał z roku na rok, a nieruchomości miejskie zamieniały się z wolna w rudery? Przypominacie sobie o takich budynkach, gdy w Gdańsku musicie na jednej z kamienic czynszowych namalować wizerunek przekręcacza Adamowicza. Gdzie jesteście, gdy ludziom mieszkającym w tej kamienicy potrzebna realna pomoc?
Gdzie byliście, gdy Wasi ukochani politycy luzowali warunki zatrudnienia, uelastyczniali Kodeks Pracy, pozwalali na skrajny wyzysk, niepłacenie nadgodzin i w ogóle niepłacenie na czas? Gdzie byliście, gdy niszczono związki zawodowe, które są jedynym realnym obrońca praw pracowniczych?
Gdzie byliście, gdy 3 miliony młodych Polaków i Polek zostało zmuszonych po 2004 roku do ucieczki biedą, głodem, niesprawiedliwością społeczną i bezrobociem? Gdzie byliście, gdy ludzi ci przed 2004 wegetowali znikąd oczekując pomocy lub wsparcia?
Gdzie byliście, gdy przed 2015 rokiem samotne matki ledwo łączyły koniec z końcem, żyjąc często poniżej poziomu skrajnej biedy? Gdzie byliście, gdy opiekunowie niepełnosprawnych wołali o pomoc, zapomogi i systemowe wsparcie w swej ciężkiej misji?
Gdzie byliście, gdy tworzyły się dzielnice, a nawet cała miast niewysłowionej biedy i beznadziei? Gdzie byliście, gdy Wałbrzych zamienił się w „miasto umarłej nadziei”? Gdzie byliście, gdy zwalniani górnicy szukali utrzymania swoich rodzin w skrajnie niebezpiecznych biedaszybach.
Gdzie byliście, gdy całe regiony dotknęło wykluczenie transportowe de facto skutkujące odcięciem od normalnego świata, pracy i funkcjonowania w państwie? Gdzie byliście, gdy w imię „logiki rynkowej” likwidowano tysiące kilometrów tras pociągowych, tramwajowych, autobusowych, w zamian nie dając nic?
Tak Wam żal nachodźców? Gdzie byliście, gdy polska mniejszość na Wileńszczyźnie była, i jest nadal, poddawana represjom ze strony władz państwa litewskiego? Gdzie byliście, gdy trzeba było wspierać Polaków żyjących tam niejednokrotnie w warunkach urągający człowieczeństwu?
Gdzie byliście wy, tak chętnie niosący pomoc medyczną kolegom Łukaszenki, gdy likwidowano szpitale na prowincji, ograniczano całym regionom dostęp do służby zdrowia? Gdzie byliście, gdy całe roczniki medycyny i pielęgniarstwa wyjeżdżały do Szwecji i Norwegii szukać godnej pracy za godne pieniądze?
Gdzie byliście wy, tak chętnie chcący nakarmić ludzi nasłanych przez KGB, gdy miliony polskich dzieci szło do szkoły głodne i niedojedzone? Gdzie byliście, gdy w tysiącach rodzin rodzice nie byli w stanie zapewnić odpowiedniego wyżywienia dla swoich pociech? Gdy na Święta czy urodziny nie byli w stanie pozwolić sobie nawet na najtańszy prezent?
Gdzie byliście, gdy tłumy pielęgniarek, górników, hutników i stoczniowców protestowały i walczyły o swoje prawa? Gdy tysiące zakładów pracy w ramach liberalnych „restrukturyzacji” podbijały wskaźniki bezrobocia?
Gdzie byliście, gdy zalano Polskę produktami pełnymi chemii, niezdrowych dodatków i konserwantów? Gdzie byliście, gdy kolejne ekipy Platformy zamykały tysiące przedszkoli, szkół, szpitali, remiz, komend i urzędów?
To nie są pytania retoryczne. Zawsze bowiem staliście w tym samym miejscu – w miejscu kosmopolitycznej, liberalnej zgrai, która nienawidzi swej tożsamości i zagryza zęby z bezsilności widząc Marsz Niepodległości czy choćby śpiewanie hymnu przez kibiców gdy gra nasza reprezentacja. Zawsze byliście tubą systemu, który dzieli ludzi na zwycięzców – zaradnych, młodych, europejskich, oraz przegranych – roszczeniowców, leni, zabobonnych ciemnogrodzian. Stąd naprawdę nie dziwi, że po 30 latach przymykania oka, a wręcz nawet aprobowania tych wszystkich sukinsyństw o jakich wspomniałem, przypominacie sobie o swoim „człowieczeństwie”, gdy na granicy pojawiają się wysłani przez Łukaszenkę nachodźcy.
W waszym odrażającym świecie „nowoczesności” i „humanitaryzmu” wolę pozostać dinozaurem.
Grzegorz Ćwik