Z dnia na dzień nacjonalizm staje się coraz słabszy. Nasze struktury i organizacje wykruszają się, coraz rzadziej jesteśmy w stanie zorganizować duże wydarzenie, także a może przede wszystkim nasz wpływ ideologiczny i metapolityczny na społeczeństwo słabnie. Powodów tego jest zapewne dużo, o części pisaliśmy w „Szturmie”, o części nie, lub za mało. Brak zrozumienia sytuacji, odrealnienie, subkulturyzacja, popadnięcie w samozachwyt.
Tymczasem świat idzie do przodu, toczące się wokół nas przemiany, także kulturowe, nie wydają się specjalnie wrażliwe na naszą gadaninę i „kumatość”. Przegapiliśmy czas, kiedy dzięki Marszom Niepodległości nacjonalizm stał się na chwile popularny, medialny i przyciągnął masę młodych ludzi. Tego właściwie już nie ma. Nie znaleźliśmy właściwych form działania, nie stworzyliśmy trwałych struktur, nie udało nam się zagospodarować dzieciaków, którzy chcieli włączyć się do walki o Wielką Polskę.
Sporo winy leży w nas, w naszym braku przewidywania, trochę w braku zasobów, doświadczenia i zrozumienia polityki i procesów społecznych. Moda na nacjonalizm wypaliła się. Pamiętacie kilka lat temu wysyp firm odzieżowych robiących ciuchy patriotyczne? Niektórzy z nas z tego się śmiali, dziś to już tylko wspomnienie a dużo częściej niż „Inkę” czy „Nila” na koszulkach młodzieży zobaczymy tęczę, symbol Strajku Kobiet etc.
Część z nas ugrzęzła w rozkminach i rozważaniach zupełnie oderwanych od rzeczywistości. 2021 i walka z „sanacją”? 2021 i cały wasz program ekonomiczny to powtarzanie kapitalistycznych sofizmatów z Dmowskiego i Rybarskiego? Do tego akceptacja szurów na naszych wydarzeniach i wykładach (Michalkiewicz chociażby), kompletna antynaukowość, brak zainteresowania toczącymi się dyskusjami na ważne tematy, wreszcie braki w wykształceniu i przygotowaniu kadr.
Efekt jest taki, że środowisko nasze utraciło de facto wpływ na społeczeństwo. Ani nasze coraz bardziej kadrowe demonstracje nikogo nie obchodzą, ani nasze wykłady, ani konferencje, ani wlepki, plakaty, graffiti czy wywiady. Do tego część środowiska jawnie już się opowiedziała po stronie liberalno-antypaństwowej, jaką jest dziś Konfederacja i powtarza za nią wszelkie mity, kłamstwa i pierdoły, jakie niesie ze sobą anglosaski kapitalizm.
Środowiska typowo narodowo-radykalne i niezależni nacjonaliści to dziś margines, bez zaplecza, kadr i środków. Co gorsza, także bez pomysłu i koncepcji jak wyjść z tego kryzysu i marazmu. „Szturm” starał się poruszać te kwestie, nie mi jednak oceniać czy i jak mocno to co piszemy znalazło zrozumienie.
Niniejszy tekst też nie stanowi jakiegoś wielkiego planu czy schematu działania, a jedynie pewne propozycje. Po pierwsze zrozumieć musimy, że obecny kształt środowiska narodowego stał się kompletnie nieprzydatny i askuteczny. Tradycyjne organizacje o typowym, hierarchicznym kształcie pogrążają się w kryzysie, ekipy autonomiczne nie mogą znaleźć modus operandi, a szury są dalej szurami i liżą tyłek Putinowi czy Łukaszence. Zaprzestać musimy z nacjonalizmem kierowanym do wewnątrz. Uznajmy wprost, że ci którzy ze Szturmu, Autonoma i Kierunków mieli coś wynieść to już to zrobili. Ci, którym się to nie udało są dziś w nieoficjalnym sojuszu z Platformą i Natemat. I tyle. Nie nawracajmy nawróconych, nie walczmy o to, o co walczyć nie ma już sensu.
Odrzućmy ideologizację i drastyczne przesycenie treściami ideologicznymi. Ograniczmy to do minimum, nawet w ramach formacji młodych roczników. Co dziś może dać człowiekowi zaczytywanie się w Kwasieborskim, Doboszyńskim, Dmowskim etc.? Przecież gros ich publicystyki dotyczyło konkretnych zagadnień im współczesnych, czyli dawno już zdezaktualizowanych. Zresztą, historia raczej przyznała racje krytykom endecji, niż jej zwolennikom. Nie katujmy ani siebie ani innych zaprzeszłymi konfliktami, sporami i dywagacjami. Zostawmy to garstce historyków, którzy zajmują się dziejami politycznymi II RP.
Postawmy na daleko posunięty samorozwój w kwestiach praktycznych. Bądźmy ekspertami w ekonomii, gospodarce, technologiach, cyfryzacji, klimacie, medycynie, transhumanizmie. Przy czym wiedze o tym czerpmy z aktualnej literatury naukowej i popularnonaukowej.
Odrzućmy wszelkie prawicowe pseudo-opracowania. Michalkiewicze, Brauny, Kisile, Korwiny, Ziemkiewicze, etc. – zostawmy komedie komediantom. Niech nigdy więcej nikt z nas nie powołuje się na „redaktora Michalkiewicza” czy „pana Janusza”. Wśród ludzi cywilizowanych zwyczajnie nie wypada.
Nauczmy się mówić do zwykłych ludzi. Nie atakujmy ich, nie wyzywajmy od zdrajców i lewaków, jeśli mają wątpliwości, miejmy proste argumenty i proste narracje, które będą w stanie przekonać zwykłych obywateli i obywatelki. Nie męczmy nikogo, w tym siebie, zbędną gadaniną o Degrellach, Codreanu, itp. To droga donikąd. Nie bawmy się w relatywizowanie III Rzeszy i jej zbrodni, wafelki i inne głupoty.
O tym, że prawica obecnie to droga donikąd i zwykła ideowo-programowa śmierć wiemy od dawna. Nie trzymajmy się więc jej narracji, konstruktów i mitów. Najwyższa pora zrozumieć, że społeczny i socjalny populizm, w tym najlepszym tego słowa rozumieniu, to najlepsza droga narracyjna dla nas. Próbowaliśmy już być tyle razy prawicą i tyle razy nas ta prawica przeklęta zdradziła, że nie możemy mieć jakichkolwiek złudzeń – to tacy sami wrogowie jak anarchiści, liberałowie czy nowa lewica.
Nie mamy wspólnych wartości, opowieści, celów, tradycji. Naszym najważniejszym kryterium działalności i poglądów jest Naród, rozumiane jako wspólnota, społeczeństwo. Stąd na łamach „Szturmu”, Autonoma czy Kierunków od dawna opowiadamy się za kolektywnymi, społecznymi i socjalnymi rozwiązaniami w kwestii ekonomii, polityki rodzinnej, społecznej, mieszkaniowej. Ktoś powie – lewicowe postulaty. Być może. Niespecjalnie powinno nas to obchodzić, jak już napomniałem prawica to śmierć i uwiąd, więc równie dobrze niech nazywają nas i szeregują do lewicy.
Sensem jest to, aby na „sztandarach” nieść rozwiązania w duchu narodowym dla najważniejszych wyzwań i problemów naszych czasów, nawet jeśli nie będzie się to działo oficjalnie w ramach „nacjonalizmu”. Nazwy, etykiety nie powinny nas interesować, najważniejszy jest cel i jego realizacja.
Działalność dla ludzi, do ludzi i przez ludzi powinna stać się naszym celem. Jeśli nie mamy swoich struktur, zostańmy póki co wolontariuszami w innych. Pomagajmy i zajmujmy się najbardziej podstawowymi sprawami ludźmi i ich zmartwieniami. Ludzie nie chcą ideologii, aksjomatów i nakazów, a tego by ktoś w końcu wykazał się empatią. Prawica tego nie zrobi – jest małostkowa i rozkochana w sile, bez różnicy na jej proweniencję. To nacjonaliści powinni się zajmować kwestiami społecznymi, lokatorskimi czy ekologicznymi. Najprostszy przykład – czemu nie ma nas na strajkach klimatycznych, czemu nie nadajemy im tonu, a robi to bananowa młodzież z liberalno-systemowego chowu?
Klasyczne formowanie okazało się albo nieskuteczne albo prowadzące do politykierstwa. Zamiast tego postawmy na sieciowo powiązane projekty i inicjatywy. To nie muszą być klasyczne organizacje i ekipy, wręcz nie powinny. Niech będą to najlepiej projekty tematyczne, zajmując się określonym zagadnieniem i wycinkiem rzeczywistości. Koordynacja, być może nawet jakiś ogólny szyld, to jak się wydaje sensowny kierunek, ale niech to będzie coś, co nie kojarzy się z miejsca z młodymi, kumatymi w kumatych koszulkach.
Przestańmy straszyć ludzi i wywoływać poczucie zaniepokojenia czy kompletnej obcości. Bądźmy z Narodem i dla Narodu, a nie uważajmy się za wszystko wiedząca elitę, które de facto trochę gardzi zwykłymi ludźmi, trochę ich nie rozumie, a trochę nawet boi.
Nie bądźmy tylko „przeciw” czemuś, bądźmy przede wszystkim „za”. Sam program krytyczny to mało, potrzeba realnych, radykalnych ale i sensownych postulatów. I nie na zasadzie „j***ć tych i tamtych”, ale musimy być w stanie wykazać zrozumienie szeregu różnych tematyk i ich naprawy.
Osławiony „klimat” okazuje się być uwstecznieniem, które uniemożliwia nam bycie skutecznymi. Celem nacjonalizmu nie jest samozadowolenie, ale realna działalność dla Narodu i przez Naród. Celem dla nas jest szukanie skutecznych form, szyldów, metod działania, a nie trwanie przy tym, co sprawdza się w coraz mniejszym stopniu.
Byliśmy prawicą, byliśmy gotowi na zbyt daleko idące kompromisy, byliśmy rozgrywani przez różnych karierowiczów, byliśmy wreszcie ślepi i niedoświadczeni. Pora byśmy byli skuteczni.
Grzegorz Ćwik