
Szturm1
FC - Czego nie ma w protokole - molestowanie w Komendzie Stołecznej Policji
Przy okazji obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, państwowi oficjele wiele mówili o godności, czy o tym jak wielką dla Polaków wartością jest wolność. Niestety jak pokazała dobitnie historia Moniki, ludzką godność można szargać, a wolność naruszać. Pytanie tylko gdzie leży granica, której władze nie przekroczą?
„Po co w ogóle przyjeżdżałaś?”
To miał być dla niej pierwszy w życiu Marsz Niepodległości. Nigdy wcześniej nie była zresztą nawet w Warszawie. Od kilku lat zamieszkała za granicą, osiemnastoletnia Polka od kilku miesięcy zaangażowana była w działalność narodową. Zbliżająca się setna rocznica odzyskania niepodległości miała być dla niej pierwszym wydarzeniem patriotycznym, w którym wzięłaby udział. Chciała poczuć „polskość”, której brakowało jej mimo dobrego życia na emigracji. Jak sama mówi – była bardzo podekscytowana, zwłaszcza że miała wtedy pierwszy raz spotkać się z chłopakiem, z którym od dawna pisała. Do Warszawy przyleciała z przyjaciółmi kilka dni przed 11 listopada – chciała pozwiedzać miasto, zobaczyć starówkę, pójść do Muzeum Powstania Warszawskiego. Już wieczorem okazało się jednak, że plany będą musiały ulec poważnej zmianie, bowiem zaczęły dochodzić pierwsze informacje o zatrzymaniach nacjonalistów w różnych częściach kraju, o przeszukaniach, o stawianiu pierwszych zarzutów. Następny dzień upłynął jednak spokojnie, mimo narastającej – jak mówi – atmosfery „polowania”. Zaskoczenie przyszło dopiero w nocy.
Monika spała w samochodzie wraz z przyjaciółmi. Ona ze swoim chłopakiem z przodu, z tyłu dwóch kolegów i dziewczyna jednego z nich, młodsza nawet od Moniki, bo siedemnastoletnia. W pewnym momencie obudził ją krzyk koleżanki i zobaczyła, że do samochodu podbiega kilkunastu uzbrojonych mężczyzn. Funkcjonariusze, jak się okazało po chwili, bowiem nie byli w mundurach, ani nie pokazywali legitymacji, otworzyli drzwi samochodu i mierząc z broni jeden z nich krzyknął tylko: „Wysiadać kurwa!”. Wysiedli szybko, Monika nie zdążyła nawet założyć butów. Potem od razu: „Ręce na dach!” i wyciąganie rzeczy z kieszeni. Pierwsze pytania: skąd jest i czemu na przy sobie gaz pieprzowy. Odpowiedziała, że dla bezpieczeństwa. Dalej pytania co robili w samochodzie i rozmowy między sobą co z nimi zrobić, gdzie ich przewieźć. Zabrali jej klucze od domu i poszli z jej chłopakiem do najbliższej klatki schodowej, próbując bezskutecznie otworzyć nimi jedno z mieszkań. Zakuli ją w kajdanki i wsadzili do radiowozu. Było z nią dwóch funkcjonariuszy, jeden z tyłu obok niej, drugi kierował. Gdy kierowca na chwilę wysiadł, policjant siedzący obok spytał się czy mogą sobie mówić na „ty”. Monika odmówiła. Dopiero gdy kierowca włączył GPS, zobaczyła gdzie ją wiozą: komenda stołeczna policji, pałac Mostowskich. W czasie jazdy obijała się o drzwi i siedzenia – nie była w końcu zapięta w pasy, a jedynie skuta kajdankami.
„Przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu”
Po dojechaniu na komendę została zaprowadzona do jednego z pokoi, gdzie zaczęto spisywać protokół zatrzymania – policjant prowadząc ją do pokoju złapał ją mocno za rękę, jednocześnie pociągając za włosy, mimo iż nie stawiała żadnego oporu. Monika szarpnęła się i powiedziała, że „sama umie chodzić”. Po tych słowach policjanci już jej nie przytrzymywali. Zaproponowano jej wodę, Monika jednak odmówiła, bojąc się wyrażać zgodę na cokolwiek, co jej proponowano. Zaczęto pytać ją o adresy – polski i zagraniczny – oraz o pozostałych zatrzymanych. Monika konsekwentnie odmawiała odpowiedzi na pytania, jako że już na wejściu zaznaczyła, że zarówno zeznań, jak i wyjaśnień składać nie będzie. Funkcjonariusze pytali się mimo to, interesowało ich zwłaszcza kiedy przyleciała oraz w jakim celu. Pytali się wprost, czy przyleciała na obchody święta niepodległości. Monika bojąc się, że mogą próbować potem wykorzystać jakiejś jej słowa przeciwko niej lub jej przyjaciołom mówiła, że nie wie nic o obchodach. W czasie czekania na policjantkę, która musiała przyjechać, by dokonać przeszukania, policjanci próbowali rozmawiać z nią „poza protokołem” pytając m. in. o arabskich imigrantów na Zachodzie, o pismo „Szturm”, o to gdzie spała, czy z kim przyjechała. W pewnym momencie do pokoju wszedł kolejny funkcjonariusz i widząc ją zapytał: „Co taka ładna dziewczyna tutaj robi?”.
Wtedy Monika pierwszy raz faktycznie dowiedziała się co było powodem zatrzymania – artykuł 171 kodeksu karnego, paragraf 1, który stanowi: Kto, bez wymaganego zezwolenia lub wbrew jego warunkom, wyrabia, przetwarza, gromadzi, posiada, posługuje się lub handluje substancją lub przyrządem wybuchowym, materiałem radioaktywnym, urządzeniem emitującym promienie jonizujące lub innym przedmiotem lub substancją, która może sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Ze słów policjantów wynikało jakoby materiały te miałyby posłużyć do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego na Marszu Niepodległości. Monika była w szoku, zaśmiała się. Za chwilę jednak została zaprowadzona do innego pokoju, w celu przeprowadzenia testów pirotechnicznych. Przeprowadzał je człowiek w wojskowym mundurze, z zasłoniętą twarzą. Tutaj kolejny raz pytano się jej kiedy i po co przyjechała. Monika konsekwentnie starała się unikać wszelkich odpowiedzi, chociażby do czasu, w którym cała sytuacja stanie się bardziej zrozumiała. Na odpowiedź „nie pamiętam”, zamaskowany funkcjonariusz krzyknął: „Co ty kurwa amnezję masz?”. Sporządzono protokół i wyprowadzono ją z pokoju. Koło godziny 3 została doprowadzona do aresztu.
„Będzie pani grzeczna, to my będziemy grzeczni”
Pierwszym co tam zobaczyła był jej chłopak, prowadzony przez innego policjanta do celi. „Od razu zrobiło mi się lżej, bałam się że porozwozili nas po całej Warszawie i potem nie będziemy mogli się znaleźć.” – mówi Monika – „Marcin mrugnął do mnie i uśmiechnął się, ale wtedy prowadzący mnie policjant krzyknął do niego „Co się kurwo patrzysz?” i zabrano go do celi”. Za chwilę zobaczyła Wojtka, z którym również była zatrzymana. Kazano im odwrócić się twarzami do ściany, tak by nie widzieli się nawzajem. Dalej kolejne przeszukanie i zdanie rzeczy do depozytu (zabrano jej również stanik, który „zawierał metalowe elementy”), podczas których policjanci mówili do siebie jakie to kobiety „mieli już na dołku”. Następnie zaprowadzono ją po odbiór materaca, koca i pościeli. Policjant, który z nią szedł spytał się czy chciałaby wziąć prysznic, na co Monika wyraziła chęć. Powiedział że w takim razie rano obudzi ją, żeby mogła się umyć. „Będzie pani grzeczna, to my będziemy grzeczni” – dodał . Jak się wkrótce okazało była to zupełnie fałszywa obietnica.
Rano, przed śniadaniem, ten sam policjant otworzył drzwi od celi i zaprowadził Monikę do magazynu. „Powiedział mi, żebym się rozebrała i poszła pod prysznic” – opowiada – „Stał wtedy nie dalej niż półtora metra ode mnie i cały czas się na mnie patrzył”. Po chwili dostała do ręki szampon i mogła iść pod prysznic. „Gdy byłam pod prysznicem, stanął przy oknie w drzwiach i cały czas na mnie patrzył. Okno było duże i całkowicie przejrzyste, więc nie miałam zachowanej żadnej intymności podczas kąpieli”. Monika umyła się bardzo szybko, w minutę lub mniej, chciała bowiem jak najszybciej mieć to za sobą. Gdy wychodziła funkcjonariusz powiedział: „Za szybko ten prysznic wzięłaś”. Następnie zupełnie naga musiała iść do magazynu, podczas gdy policjant cały czas się na nią patrzył. Stał z jej ręcznikiem w dłoni i gdy myślała, że chce jej go podać, policjant schylił się i dotknął jej uda tuż przy kroczu mówiąc: „Wyszła pani wysypka, ale to nic poważnego”. Monika stała sparaliżowana strachem. „Myślałam, że za chwilę mnie zgwałci” – mówi po krótkiej chwili milczenia. Po chwili dostała ręcznik – wielkością przypominający co najwyżej ręcznik kuchenny, przez co ani przez chwilę nie mogła się zakryć, tak by policjant nie widział jej ciała. Gdy zaczęła się ubierać, usłyszała komentarze na temat swojej bielizny: „Czy to są stringi? Bo jeśli tak to nie możesz ich mieć”. Gdy odprowadził ją do celi, usłyszała przez drzwi głos drugiego policjanta, mówiącego zapewne do kolegi: „Ostatni raz śpię z tobą na zmianie! Co ty człowieku odpierdalasz?”. Położyła się roztrzęsiona. „Chciałam płakać, strasznie chciałam płakać. Czułam się okrutnie upokorzona”. Nie płakała. „Jedno o czym myślałam, to nie dać tym draniom żadnej satysfakcji, udawać, że mnie to nie ruszyło. Żeby nie zobaczyli mnie zapłakanej na kamerze z celi”. Nie była w stanie zjeść śniadania, ani obiadu. Wychodziła jedynie żeby zapalić papierosa. W celi próbowała spać tak długo, jak to tylko możliwe.
„Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”
Koło 18 została zabrana na kolejne przesłuchanie. Tym razem przesłuchiwała ją kobieta. Tym razem nie padły już pytania o materiały wybuchowe. „Pytała się o moich przyjaciół, pytała się czy jestem nacjonalistką, pytała czy szłam na Marsz Niepodległości. Była wyjątkowo wredna”. Chwilę później Monika została wypuszczona, dostała jedynie kwit depozytowy oraz podpisane pouczenia. Wypuszczona, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Przed komendą stał już jej przyjaciel. Niedługo wyszli też pozostali.
„Jestem strasznie zła, kiedy o tym myślę” – mówi – „Naruszyli moją godność, poniżyli mnie, upokorzyli. Zabrali mi bez powodu możliwość świętowania stulecia niepodległości, zabrali mi 24 godziny, które chciałam spędzić z Marcinem. Przecież dobrze wiedzieli, że żadnych materiałów wybuchowych nie było, inaczej nie wypuściliby mnie tak szybko. Przecież przy ostatnim przesłuchaniu nawet już o to mnie nie pytano!”.
Historia Moniki nie jest jedyną, ale jest może najbardziej drastycznym przykładem tego, jak państwo PiS traktuje wolność osobistą. Użycie funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Śledczego, czy policjantów z Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, przeciwko grupie ludzi chcących wziąć udział w obchodach święta niepodległości jest nie tylko marnotrawstwem publicznych pieniędzy i użyciem całkowicie niewspółmiernych środków, ale jest wyraźnym sygnałem, że w celu realizacji interesów partyjnych, rządzący nie cofną się przed niczym. Nie trzeba zgadzać się z poglądami tej, czy innej strony, ale to co przydarzyło się Monice i jej przyjaciołom, może przytrafić się każdemu – zatrzymanie przez służby specjalne, przesłuchania, stawianie bezpodstawnych zarzutów, przetrzymywanie w areszcie pod dowolnym pretekstem, byle tylko uniemożliwić korzystanie z konstytucyjnego prawa do manifestacji swoich poglądów. Dodatkowo molestowanie, którego doświadczyła, pokazuje wyraźnie, że istnieje problem, o którym wielu mówić nie chce. Problem o tyle niebezpieczny, że od lekarza-molestatora można wyjść z gabinetu, można wyjść z pracy, w której molestuje szef, nawet jeśli grozi to zwolnieniem – z aresztu na którym molestuje policjant wyjść nie można, nie można nawet stawiać oporu, bo grozi to konsekwencjami prawnymi. A policjant może w takiej sytuacji praktycznie wszystko.
*imiona bohaterów zostały zmienione
**w sprawie zostało złożone zażalenie
AKTUALIZACJA:
W związku z zatrzymaniem zostało złożone zażalenie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście (sygnatura akt z protokołu zatrzymania: TKZ-V-5395/18) za "nielegalność, bezzasadność i rażącą nieprawidłowość", a w ramach niego pokrzywdzona zażądała wyciągnięcia odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz karnej wobec zatrzymujących ją funkcjonariuszy.
Poniżej kilka dokumentów, które otrzymała poszkodowana oraz zażalenie, jakie zostało złożone do sądu.
FC
Miłosz Jezierski - I tak was będą nienawidzić
Opadł kurz, zgasły race, ucichły krzyki. Marsz Niepodległości czy tam Marsz Biało-czerwony przeszedł. Po raz 10 i może ostatni jako Marsz Niepodległości taki jakim go znamy. Kolejnym może będzie już wzorowany na 1 majowych, partyjnych pochodach ze słusznie minionych czasów. Będzie wyrażał dumę, patriotyzm i uznanie dla demoliberalnej III RP, że w końcu pozwoliła na spokojnie celebrować odzyskanie niepodległości. Entuzjazm patriotów sięgnie szczytów. Zapanuje powszechna radość i pokój. Na kolejnym Marszu przejdą się Tusk z Kaczyńskim, TVN z TV Republika i wszystko będzie bezpieczne, europejskie, establishmentowe i tylko zabraknie jednej rzeczy. Pomysłodawców i twórców całego przedsięwzięcia. Ekstremistów i nazistów. Czarnej owcy polskiego patriotyzmu. Czemu? Najprościej mówiąc temu, bo chcieli udowodnić, ze nie są tym kim chcieliby być. Po co? Bo: „Nie chcemy dawać pożywki jakimś zagranicznym mediom, polskim mediom, które nas będą atakowały, które nas będą wyzywały tam od tych najgorszych totalitarnych systemów”[i].
Narodowcy, już nie nacjonaliści, nie rozumieją jednej rzeczy. Nie ważne co wy im udowodnicie, jakie garnitury przywdziejecie, jak bardzo będziecie asymilować się z każdym elementem zdegenerowanym od liberalnej chadecji po środowiska homoseksualne i przyjmować w poczet narodu ludy obce oraz udowadniać to medialnie. Nie ważne ile cytatów Lutosławskiego, Sienkiewicza czy tam kogo jeszcze udostępnicie na swoich profilach. Zawsze będą was nienawidzić. Wy nie jesteście częścią ich świata. Nawet w formie skarlałego patrioty, który pragnie tylko zachować jakieś uczucia narodowe. I błaga o to i skomle. Oni chcą was zdeptać. W świecie, który sobie zaplanowali, nie istniejecie w żadnym wydaniu. Czeka was likwidacja. Oni doskonale rozumieją zasadę „my albo oni”.
Tolerancja represywna
Jeden z ważniejszych ideologów Nowej Lewicy, Herbert Marcuse, wynalazł pewien system, w którym wszystko co nie jest rewolucyjnie postępowe i modernistyczne służy nietolerancji i „tyranii większości”. Metodologia ta dała nowe paliwo kontrkulturze lewicowej lat 60 i 70. Można by rzec, że stała się fundamentem sukcesu. Palcem oskarżycielskim wycelowanym w prawicę posiadająca ówcześnie hegemonię polityczną stało się poczucie winy za II Wojnę Światową, kolonializm, rasizm i ludobójstwa. Opierano się na „prawach mniejszości” rzekomo dyskryminowanych. Oczywiście prawica zachodnia robiła wszystko by zmazać z siebie winy zarzucane przez środowiska, które zaczęły dominować w ówczesnej popkulturze, a i dominują w niej dalej pomimo ich marginalnego politycznego znaczenia. Tak się w tym przepraszaniu zapętliła, że zaczęła spełniać postulaty nowo-lewicowe, potem już tracąc władzę poprzez głosy urobionego przez wspakulturę społeczeństwa.
W miejsce tradycyjnie pojmowanej „prawdy” postawiono tolerancję. Tolerancje rozumianą jako walkę uciśnionej przez tyranię większości o emancypację. Wszystko co jest przeciwne tej zasadzie jest nietolerancyjne, a więc niezgodne z „prawdą” czyli złe i należy dążyć do likwidacji takich zjawisk. Przy odpowiednim wykorzystaniu zasobów medialnych i edukacyjnych zdobytych poprzez marsz przez instytucje reszta kampanii wydała się już łatwa i poszło z górki. Więcej o tolerancji represywnej polecam przeczytać w tekście Adama Busse.[ii]
A do czego dążę tutaj, że o tym wspominam? Otóż do tego, że te „media zachodnie, media polskie” są tubą propagandową ludzi o ściśle określonej ideologii, która narzędzie wymyślone przez Marcuse'a wykorzystuje z pełna premedytacją. Scenariusz zachodni zaczyna się wypełniać na naszych oczach.
Marksizm w edukacji
Umarł Lenin! Niech żyje Trocki! Dokładnie tak. Nie jest to jakaś spiskowa teoria leninistów. Nowolewicowe nurty rewolucji permanentnej i obyczajowej właśnie ukazują swoją hegemonię na ważnych polskich uniwersytetach. Niedawne próby usuwania nacjonalistycznych studentów, problemy z zakładaniem kół naukowych czy zwyczajnie promowanie na uczelniach szkodliwych ideologii „w służbie nauce i wolnej wymianie myśli” - to się już dzieje. Prawicowe czy narodowe koła, think tanki są zwyczajnie słabe. Nie mówiąc już o finansowaniu, które wraża strona ma potężne. Dyskurs prowadzą (prawicowcy) z pozycji oskarżonego, wiecznie broniącego się przed ciosami przeciwnika, próbując legitymizować swoje działanie w narzuconej liberalno-lewicowej narracji ciągle odpierając jakieś zarzuty o faszyzm, rasizm, nazizm, kolonizację Marsa itd. W żałosnym płaczliwym zresztą tonie. Lub tez idą wzdłuż tej narracji jak Klub Jagielloński, który w sumie popiera imigracje i nawet lekkie zmiany obyczajowe. Nadal nie rozumiejąc, ze nie siedzą z oponentami w dyskusji przy okrągłym stole tylko na ławie oskarżonych, tudzież stojąc już na szafocie. Oni i tak was nienawidzą, rzucając bluzgi w wasza stronę jednocześnie apelując o wolność wypowiedzi i kulturę dyskusji oraz równość opinii. Wy się na to nabieracie, a oni osiągają kolejną „mądrość etapu”. Wczoraj uniwersytety i Komitety Antyfaszystowskie oraz prelekcje o gejowskiej miłości i dyskusje o wielorasowym społeczeństwie, z którymi polemizujecie, albo nawet nie, jutro Tęczowe Piątki i indoktrynacja dzieci. Kiedy przestaniecie z tym dyskutować by wyjść na kulturalnych i móc z lewicującym kolegą jednak brylować na salonach bądź modnym klubie? Nawet gdybyście to wszystko zaakceptowali i tak będą was nienawidzić, za wiarę, nawet jeżeli będzie to pozbawione głębi chadeckie chrześcijaństwo, lekki konserwatyzm, prorodzinność czy cokolwiek, co jest archaiczną pozostałością „tyranii większości”. Naszej cywilizacji. Oni nie chcą o niej dyskutować, chcą ją zniszczyć, a nie dzielić miejsce na mapie opinii.
Kontratak
Zamiast szukać recept na trapiący was wirus postnowocześności i kajać się przed wrogiem, należy zrozumieć mechanizmy jego postępowania. Są to bardzo sprawne i świetne narzędzia do dominacji w sferze kulturowej. Prawica nie wykształciła swoich, przegapiła wpływ na popkulturę uznając to za płytkie i zbyt ludowe, przegapiła kontrkulturę uznając to za uliczne barbarzyństwo, a te sprzyjające jej potępiła bojąc się reakcji swoich wrogów. Prawica prawdę mówiąc zrobiła dokładne: NIC. Reakcyjne działania, brak refleksji, potępianie nowinek życie i dawna chwała. Nie ma co się znęcać nad stara prawicą czy nurtami paleoendekcimi i postgrunwaldowskimi. Na szczęście wyrosły nowe, które nie wstydzą się używać narzędzi lewicy oraz nowoczesnych metod komunikacji i wykreowały własną estetykę, a poza formą także treść. Co prawda nurty te są nadal systemowo zwalczane i trudno nazwać je wielkimi ruchami, aczkolwiek już są i mówi się o nich w mainstreamie. Mają tez wpływ na dywersje w świecie popkultury i nauki. Jak się rozwinie zależy tylko od nas. W każdym razie nurty owe (trzecia pozycja, alt right, nowoczesne socjal-nacjonalizmy) są awangardą dla zastałych i skostniałych konserwatystów czy post-nacjonalistów. I nie boją się kontratakować. Nie cofają się pod oskarżycielskim tonem represywnej socjotechniki. Wręcz stawiają jej czoła wprawiając w konsternacje tych, którym nagle broń się zacięła. Stosując zwyczajnie metodę... obojętności na owe oskarżenia. Przeciwstawiając kontr-narracje. Kolonializm? Kaganek oświaty. Wojny i podboje? Umiłowanie męstw i heroizmu. Tożsamość? Żaden konstrukt kulturowy, a kompletne zjawisko zbudowane na krwi, kulturze, historii. Rasa?
Kontrowersja? A jakże. Czemu jej nie budzić i czemu nie wywołać skandalu, świat się zawsze rozrusza. Powstanie rysa, pękniecie skostniałej rzeczywistości, będzie dyskusja. Lewica w 68 krzyczała „Wymyśl nowe zboczenie!”, więc krzyczmy „Wymyśl nowe uprzedzenie!" Zrób wyłom w konwenansach. One nie są już nasze, przyjęte zostały inne zasady „cywilizowanego” zachowania. Złam je i podważ. To nie jest świat, który kreujesz. Zniszcz go. Media? Czemu mamy słuchać ich opinii? Czy reprezentują interes Narodu i wartości, którym hołdujemy? Tradycyjnemu pojęciu prawdy? Jeżeli nie, odpowiedż jest jedna. Idą do likwidacji, albo oni albo my. Tertium non datur.
Sprawa mediów była głośna przy Marszu Niepodległości. Większość prawicowców zastanawiała się co powie znów Gazeta Wyborcza. A co miała powiedzieć, co roku to samo. Czy należy przygotowywać się na przyjęcie czy odparcie ataku? A odparcie, to i zatem kontratak. I na pewno nie w postaci zdjęć z kolorowymi uczestnikami Marszu.
Kolejna rzeczą, którą należy rozważyć to aktywność polityczna. Czy bez bazy społecznej, twardego fundamentu możemy stawać w polityczne szranki? Żeby kontratakować, żeby być gotowym na ofensywę należy się do niej przygotować. Śmiem twierdzić, ze środowisko narodowe w Polsce nie znaczy nic. Dosłownie. Jesteśmy planktonem, kanapą. Oprócz jednego Marszu to środowisko nie ma już większego wpływu. Wypromowanie mody na patriotyzm skończyło się jego zawłaszczeniem i oddaniem inicjatywy kulturotwórczej w ręce niekoniecznie nam przychylne. Jednak kulturkampf to jest to co robić możemy. Aktywizm uliczny i społeczny, meta-polityka i budowanie nowych koncepcji oraz zasiewanie idei w młodych pokoleniach, może oni kiedyś zbudują szkielet nowoczesnego państwa narodowego XXI wieku? Tak jak kiedyś robiono to w Przeglądzie Wszechpolskim. Jesteśmy niestety na etapie restartu, a nie wielkich graczy. Polityka zgubiła ten ruch. Czas na budowanie bazy i kontrkultury do wspakultury.
Różowy patriotyzm
PiS jest partią establishmentu. Nie jest żadną opcją antysystemową i nie warto tu się rozwodzić czemu. Raczej każdy zdaje sobie z tego sprawę, ze to zwyczajnie patriotyczna strona tego samego szekla. I czym jest właśnie ten establishementowy patriotyzm? Otóż sentymentalnym, ładnie opakowanym w Żołnierzy Wyklętych, przepasanych husarią i z wyrytym tekstem żurawiejek pustym naczyniem. Czekającym na wypełnienie go odpowiednią treścią. PiS woli taki puchar pokazywać ludowi jako najcenniejszą relikwię oczywiście nie ujawniając cóż znajduje się w środku. A ono wypełnione jest często treścią niekoniecznie licująca z tym, czym „sól tej ziemi” się identyfikuje. A co raczej sączy się dziś w głowy. Nacjonalizm obywatelski, tolerancjonizm, fanatyczny proatlantyzm, bierność obywatelska. Wszystko z bajki nowolewicowych fetyszy. A raczej wspomnianej wcześniej mądrości etapu. Kilka lat temu ci sami ludzie, którzy pisali o patriotyzmie jako demonicznym rasizmie, dzisiaj mówią o Żołnierzach Wyklętych walczących o demokrację i I Rzeczpospolitej jako wielkiej, otwartej i tolerancyjnej. Próbują do dumy narodowej dodać swojej antywartości poprzez podsycanie zmitologizowanej pychy historycznej. I im się to udaje. Prawica podłapuje. A więc to jest metoda. Cel osiągnięto. Nacjonalizm kulturowy? Nie ma sprawy, kulturę już wiemy jak zmienić. Film, muzyka, pisma, uniwersytety? Już mamy. Więc kwestia kultury jest szeroko otwarta. Proatlantyzm? Tu nie będzie miejsca na antysemityzm i rasizm, najwyżej napiszemy jakiś donos do ambasady USA, pani ambasador upomni. Skutecznie. Ewentualnie izraelskiej. Tu też bat zadziała. Przy okazji prawicowe rządy obu tych krajów pochwalą Polaków, którzy umierali za wolność i demokrację podczas II Wojny Światowej. Duma połechtana przez Wielkiego Brata. Marsz Niepodległości znów przeszedł spokojnie! Nie to co w tej Francji, zamieszki i rewolucja, to nie przystoi konserwatyście, szczególnie antysystemowcowi.
Pokłosie
Co na to wszystko środowisko narodowe? Uznane przez mainstream jako te, które można tolerować? Nacjonalizm kulturowy? Jak najbardziej. Prezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości popiera, popiera kierownictwo ONR i to nie od dzisiaj. „- Czy rasa nie stanowi jednak jednego z elementów tożsamości narodowej?- W mojej opinii, we współczesnych czasach, w Europie i Ameryce Północnej – nie. Podkreślam jednak, że zawężam obszar, na którym rasa przestaje mieć znaczenie do obszaru będącego historycznie pod wpływem cywilizacji łacińskiej.”, - Dopuszczasz w takim razie istnienie wielorasowego narodu w Europie? - Nie tyle, co dopuszczam, bo moja wola nie ma tu znaczenia, tylko uważam, że już mamy do czynienia z wielorasowymi narodami w Europie, przynajmniej w jej zachodniej części. Można dyskutować, czy to dobrze, czy źle, ale sam fakt istnienia wielorasowych narodów pozostaje dla mnie faktem obiektywnym.” - pisze w wywiadzie dla Trzeciej Drogi Aleksander Krejckant, były Kierownik Główny ONR[iii]. Tudzież wydaje oświadczenia antyrasistowskie, potępiając etnonacjonalizm, jako niezgodny z „katolickim pojmowaniem narodu”. Zupełnie przy tym bagatelizując wypowiedzi ojców polskiego nacjonalizmu, radykalnego jak i endeckiego. Byleby media zachodnie, media polskie się nie czepiały. Byleby przeszedł Marsz. Spokojnie, dla wszystkich Polaków, nawet tych kolorowych, a w przyszłym roku, może nawet tych preferujących w bliższych relacjach osoby tej samej płci.
Obywatelska bierność w obliczu podwyżek, coraz większej migracji trzecioświatowej ludności i zamrożenia stawek traktowana jest jako cnota przez środowiska prawicowe. To nasączenie zachowawczością i źle pojmowaną statolatrią, które przywędrowało w kręgi myśli prawicowej wraz z miksem korwinizmu, grunwaldyzmu i postsanacji połączone z pewnym wykastrowanym chłopskim rozumem większości Polaków tworzy z naszego narodu masę płynąca z prądem. Wręcz bizantyńsko-stepową cywilizację. Cisza środowiska narodowego, które ugadało się z władzą na wspólne obchody 100-lecia odzyskania niepodległości wobec represji, które spały na nacjonalistów jest dość wymowne.
Wynegocjowano pokój, otrzymano hańbę. A media i tak zrobiły swoje.
Czy był tam prezydent, czy szedł z narodowcami, czy obok, czy z przodu nie ma to większego znaczenia. Opinii o was nie zmieniono, natomiast media PiS-owskie i tak przypisały sukces Dudzie, nie wam. Narodowcom Sakiewicz najwyżej podziękował za podporządkowanie. Faszystami, nazistami i rasistami w opinii publicznej jesteście nadal. A wy nie chcecie być nawet nacjonalistami. W obawie, że znienawidzą i źle będą o was mówić wrogowie. Problem w tym, że oni nie spoczną dopóki istniejecie. My Nacjonaliści Szturmowi to rozumiemy. Na ich atak nie odpowiada się oddaniem pola i źle rozumianym realizmem czyli oportunizmem. Społeczeństwo należy urabiać, należy zniszczyć formy, które je obecnie kształtują. Wprowadzić całkowity chaos. Niszczycielski sztorm. Zasiać w młodym pokoleniu opór i walczyć z biernością. I przede wszystkim wypracować kontrnarrację. Może być kontrowersyjna. Nawet musi. Inna nie będzie w ich oczach. I dobrze. Oni i tak będą nas wszystkich nienawidzić tak samo, odwzajemnijmy to.
[i] Robert Bąkiewicz, https://www.youtube.com/watch?v=MipGVzCTOKU&t=332s
[ii]http://www.szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/778-adam-busse-dlaczego-tolerancja-nie-rowna-sie-akceptacji-czyli-slowo-o-tolerancji-represywnej
[iii]http://trzeciadroga.nazwa.pl/public_html/wp-content/uploads//2018/11/W-P%C3%B3%C5%82-Drogi1.pdf?fbclid=IwAR1UOrmtZwQFWUHkYMaB5wkpT0_OeiBIfWpYsS3T4DTWrxlpIkPzSZXc7TU s.11
Miłosz Jezierski
Witold Dobrowolski - Nacjonalizm na Ukrainie, Kronika listopad 2018
29 października w Pawłohradzie w obwodzie dniepropietrowskim nacjonalistyczny aktywista Jurij Malimonow został zaatakowany przez nieznanych sprawców i wielokrotnie uderzony kastetem w głowę. Skatowany w stanie krytycznym trafia na oddział intensywnej terapii. Napad natychmiast jest łączony z działalnością Malimonowa w ramach Narodowych Drużyn, paramilitarnej organizacji wchodzącej w skład Ruchu Azowskiego. Drużyny na terenie całej Ukrainy są zaangażowane w walkę z handlem narkotykami, a Malimonow był jednym z lokalnych koordynatorów tych akcji.
Partia Korpus Narodowy nagłaśnia sprawę, a jej lider i deputowany Wierhownej Rady Andrij Bilecki zabiera głos: „Winni zostaną znalezieni i ukarani. Nawet jeśli policja nie da rady znaleźć sprawców jestem pewien że nasi bracia (działacze RA) znajdą winnych sami. Dla nas „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” nie jest pustym hasłem, ale zasadą." Policja ogłasza że sprawa jest priorytetem.
Już następnego dnia profil Narodowych Drużyn na portalu społecznościowym facebook publikuje twarze potencjalnych sprawców z półświatka przestępczego. Nacjonaliści deklarują że odpowiedzialni nie unikną kary, ale dla dobra społecznego należy ujawnić ich dane. Równocześnie dają do zrozumienia że sprawiedliwość zostanie wymierzona bez względu na zaangażowanie policji w sprawę.
Pierwszego listopada ponad sto działaczy Korpusu Narodowego i Narodowych Drużyn odwiedza komendę policji w Pawłogradzie by naciskać na służby do podjęcia działań jak i kontrolować obywatelsko postępy śledztwa w sprawie napadu na Malimonowa. Następnie wieczorem aktywiści rozpoczynają zakrojoną akcję przeciwko handlu narkotykami w mieście likwidując graffiti z adresami do kanałów w aplikacji telegram do kontaktów z handlarzami, oraz nachodząc miejsca zamieszkania głównych podejrzanych.
——
W Użhorodzie w większości zamieszkanym przez Węgrów na Zakarpaciu drugiego listopada miał się odbyć marsz i festiwal muzyczny szowinistycznej partii Swoboda z okazji niepodległości Zakarpackiej Ukrainy. Obawiając się antywęgierskich prowokacji antyszowinistyczna organizacja radykalnych nacjonalistów Karpacka Sicz zmobilizowała się w dwadzieścia siedem osób. W zeszłym roku działacze Swobody dokonali między innymi zbezczeszczenia węgierskiej flagi w czasie marszu. Presja Karpackiej Siczy okazała się sukcesem, stu swobodowców obawiając się fizycznych konfrontacji zrezygnowało z marszu i skupiło się jedynie na koncercie. Działacze Karpackiej Siczy mieli również udać się w okolice koncertu, by porozmawiać z działaczami Swobody o ich prowokacjach. Wedle relacji KS Swoboda miała wezwać policję oskarżając nacjonalistów o fizyczne ataki co skończyło się zatrzymaniami. Ostatecznie następnego dnia trzech zatrzymanych zostało wypuszczonych bez postawienia zarzutów.
——
Karpacka Sicz miała również przybyć na Marsz Niepodległości, by wziąć udział w nacjonalistycznym Czarnym Bloku. Organizatorzy Marszu z ONR i Ruchu Narodowego rozpoczęli na Ukraińców nagonkę nazywając ich szowinistami i banderowcami (co nie ma żadnego związku z rzeczywistością). Zaczęto naciskać na służby by zajęły się ukraińskimi nacjonalistami mającymi przybyć na marsz jak i zapraszającymi je do Warszawy. Można by rzecz że podobna mentalność organizatorów Marszu Niepodległości była do nacjonalistów ze Swobody, ale miało to o wiele większe konsekwencje.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych używając argumentu narodowców wykorzystało ten fakt obok delegalizacji marszu przez Gronkiewicz-Waltz i by uruchomić antyterrorystyczne procedury pozwalając z dnia na dzień wyprowadzić wojsko na ulice, oraz pojazdy opancerzone. Ogłoszono że polscy nacjonaliści mają zamiar dokonać zamachu bombowego na Marszu, by wrobić w masakrę Ukraińców. Pozwoliło to odebrać Marsz Niepodległości jego tradycyjnym organizatorom, ale również przeprowadzić masowe represje wobec środowisk autonomicznych, szturmowych i wszechpolskich. Ironią losu jest fakt że środowiska które rzeczywiście czysto teoretycznie mogłyby być zaangażowane w podobne pomysły prowokacji mających dzielić Polaków i Ukraińców bez żadnych problemów ze służbami 11 listopada pod ambasadą Ukrainy zorganizowały protest podczas którego domagały się podziału tego kraju między Polskę, a Rosję.
——
3 listopada lwowski Korpus Narodowy zabrał głos w sprawie rzeźb lwów na Cmentarzu Łyczakowskim. Działacze Korpusu ogłosili że lwy należy zostawić w spokoju i że nie mają one żadnego charakteru antyukraińskiego ani imperialistycznego. Próbę usunięcia ich należy uznać za prowokację i dzielenie naszych narodów, gdy prawdziwy wróg jest w Moskwie, a wojna w Donbasie nadal trwa.
To był już drugi raz gdy w sprawie lwów Korpus Narodowy zabiera głos. W 2016 roku został opublikowany list, w którym redaktorzy pisma „SZTURM”, oraz Andrij Bilecki, lider Ruchu Azowskiego wzywają do pozostawienia lwów na cmentarzu. Tym razem głos zabrała sekcja lwowska, która była odpowiedzialna za organizację szowinistycznego marszu „Lwów nie dla polskich panów”. Lwów jest regionem gdzie szowiniści ukraińscy są najsilniejsi, deklaracja w sprawie rzeźb podzieliła ich środowisko. Możemy mieć nadzieję że z czasem będą oni popadać w coraz większą marginalizację, a w Korpusie Narodowym który staje się powoli organizacją masową kurs paneuropejski i antyszowinistyczny stanie się czynnikiem stałym, a pusty populizm zostanie odrzucony.
Witold Dobrowolski
Grzegorz Ćwik - Szturmowy nacjonalista wobec represji systemu
You see I am just a soldier who’s bleeding for is land
My rifle offers loyalty and shoots at my command
I am sent to kill and bring corruption to an end
So pacifists don’t criticize what you don’t understand
Me and my rifle shall not hesitate to cut through flesh and bone
If that is what it takes before a man can go on home
When I must fulfill my duties then I won’t stand alone
My rifle shows more courage than anyone I’ve known
Inaczej chyba chcieliśmy przeżywać setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę jako środowisko nacjonalistyczne. Niestety - demoliberalny system pokazał w tym roku w pełni na co go stać. Teoretycznie wydawać by się mogło, że chociaż przy takiej okazji obejść się mogło bez wszędobylskiej polityki, politykierstwa i brudnej gry o wpływy. Jednak takie oczekiwania są co najmniej naiwne. W tym roku 11 listopada przebiegł w cieniu próby przejęcia Marszu Niepodległości przez partię rządzącą przy wydatnym współdziałaniu części organizatorów marszu. Przede wszystkim jednak to skądinąd radosne święto przebiegło w cieniu masowych prześladowań nacjonalistów i środowisk narodowych w całym kraju. Ci, którzy łudzili się jeszcze, że PiS to partia narodowa czy quasi narodowa w końcu mogli zrozumieć jak bardzo się mylą. Niejednokrotnie zresztą poprzez osobisty kontakt ze smutnymi panami. Oczywiście, represje polityczne i wykorzystanie przeciw nacjonalistom służb mundurowych nie jest żadnym novum w tym antyludzkim systemie. Robiła to Platforma, wcześniej SLD, AWS i UW, słowem – każda władza 3 RP. Dla nas, Szturmowych Nacjonalistów sytuacja ta nie powinna być ani zaskoczeniem ani stanowić czynnika wpływającego ujemnie na nasze postawy i poglądy. Warto jednak zastanowić się jak wobec konkretnych zagadnień związanych z tym aspektem funkcjonowania systemu demoliberalnego powinien reagować Nacjonalista Szturmowy. Podsumować też powinniśmy szereg działań podjętych przez to państwo wobec nas, jak również zastanowić się jaki jest cel tych działań i kto to nieświadomie lub świadomie wspiera.
11 listopada – święto niepodległości, święto podłości
Nacjonalista Szturmowy do setnej rocznicy szykował się oczywiście ze świadomością jak podniosła jest to data, jak również rozumiejąc, że w związku z nią toczy się bezpardonowa walka. Medialny i frekwencyjny sukces Marszu Niepodległości, który od 2010 roku jest zjawiskiem powszechnie kojarzonym w społeczeństwie, sprawił, że coraz bardziej łakomym okiem zaczęli na to spoglądać politycy rządzącej opcji. Trudno się dziwić – rok przed wyborami, przy święcie Niepodległości przejęcie tak rozpoznawalnej inicjatywy byłoby ogromnym sukcesem strony rządowej. Jest tu tylko jedno „ale”. Marsz Niepodległości nigdy nie był marszem partyjnym czy politycznym. Od samego początku tworzyli go radykalni nacjonaliści z szeregu warszawskich i ogólnopolskich organizacji. I jakkolwiek po 2014 roku poziom radykalizmu wyraźnie zmalał, to rok temu znów MN stał się głośny ze względu na „ekstremizm” i „rasizm”. Wszystko za sprawą Czarnego Bloku i jego oprawy, która stała się tematem komentowanym na całym świecie. Takiego marszu PiSowi nie potrzeba było. Wręcz przeciwnie, warunkiem sine qua non tego, aby można było wykorzystać marsz do własnych działań, było wyeliminowanie „zagrożenia” pojawienia się na marszu zorganizowanych grup nacjonalistów. Tutaj „nasze” państwo i jego służby mają bogatą tradycję w utrudnianiu obywatelom wzięcia udziału w marszach. Tak więc PiS bez jakichkolwiek wątpliwości postanowił ostatecznie już przyjąć kurs antynacjonalistyczny i policja, ABW oraz CBŚ ruszyły na łowy. W ciągu tygodnia przed 11 listopada doszło do ogólnokrajowej fali zatrzymań, przeszukań, rewizji, wezwań i prowokacji ze strony służb mundurowych. Dotkniętych takimi działaniami zostało co najmniej kilkaset osób. Także rodziny nacjonalistów miały „przyjemność” spotkania się z funkcjonariuszami różnej proweniencji, którzy wypytywali, prosili, grozili i starali się zastraszyć każdego, kto ma cokolwiek wspólnego z nacjonalistami. Oczywiście, medialnie usłyszeliśmy, że całość prowadzona jest w obawie przed… zamachem terrorystycznym. Co ciekawe policja czy ABW faktycznie wchodząc do mieszkań i dokonując rewizji, niejednokrotnie szukała ładunków wybuchowych itp. Niejako już standardowo doszło do szeregu wypadków łamania prawy przez tych, którzy go rzekomo bronią. Zatrzymanym uniemożliwiano kontakt z adwokatami i z rodziną, dopytywano się o poglądy i wyzwane wartości, mimo, że konstytucja tego zakazuje, grożono, straszono i robiono dużo, żeby złamać ducha w naszych szeregach. Szturmowy Nacjonalista patrzy nas to z pogardą, ale też trwa niewzruszenie pośród takich małostek małych ludzi. Także nasi braci z innych krajów doświadczyli demoliberalnej „gościnności” – część zawrócono prosto z lotnisk do krajów, skąd przylecieli. Inni, tak samo jak my, doświadczyli rewizji, zatrzymań i reszty repertuaru działań policji myśli. Na komendach i komisariatach doszło nie tylko do wspominanych rzeczy. W Komendzie Stołecznej jedna z nacjonalistek doświadczyła molestowania seksualnego. Jak bardzo trzeba upaść i wyzbyć się człowieczeństwa, żeby wykorzystując swą władzę posuwać się do czegoś takiego. Serio policjanci czujecie się lepsi przez takie zagrywki? Myślicie, że jesteście przez to bardziej męscy? Zrobiliście to z własnej woli, czy to też rozkaz z Nowogrodzkiej? Zresztą, bez znaczenia. My, Szturmowi Nacjonaliści nie mamy dla was nawet słowa pogardy. Takim jak wy nie podaje się ręki, nie siada do jednego stołu. Ale zapamiętujemy każde wasze sukinsyństwo i zrobimy wszystko, co tylko możemy, żeby sprawę tą nagłośnić i ujawnić odpowiedzialnych. Wiecie czemu? Bo jesteśmy nacjonalistami. Szturmowymi Nacjonalistami. My takim jak wy nie odpuszczamy.
PiS, PO – jedno zło
Sądziliście, że to tylko ładnie rymujące się hasełko na marsze i grafiki? Że może jednak PiS jest trochę bardziej „narodowy” niż jego przeciwnicy z PO czy Nowoczesnej? To otrzeźwienie musiało być doprawdy bolesne. Niczym kac po całonocnej popijawie. Pora jednak wytrzeźwieć. PiS to partia wyrosła z tej samej tradycji i środowiska co PO. Reprezentuje ten sam światopogląd, spojrzenie na państwo i Naród oraz te same metody sprawowania władzy. I tak samo nienawidzi nacjonalistów, a im nacjonalista radykalniejszy, tym nienawiść PiSu większa. Dlaczego? Bo radykalny nacjonalizm to głos prawdy w świecie, gdzie króluje liberalne kłamstwo i oligarchiczny układ władzy. Dlatego PiS przygotował tak szeroko zakrojone działania przeciw nam. Nie dlatego, że jesteśmy terrorystami. Nie jesteśmy nimi. Nie dlatego, że szykowaliśmy zamach bombowy. To kłamstwo tak fantastyczne, że chyba tylko ośrodek monitorowania by w nie uwierzył. My, Szturmowi Nacjonaliści mówimy bowiem prawdę. Kiedy kolejny raz przychodzi do Was wezwanie na przesłuchanie, kiedy znów jesteście zatrzymani i wyciągnięci z własnego mieszkania, kiedy policja lub ABW Wam grozi i szantażuje, to nigdy, ale przenigdy nie zapominajcie tego. Robią to, bo mówimy prawdę. Wyzbądźmy się wstydu czy poczucia winy – żaden i żadna z nas nie ma do tego najmniejszego powodu.
I kiedy znów któryś klakier z PiSu powie coś bogoojczyźnianego to nie dajcie się już na to nabrać. Robią to, bo im zależy na określonym elektoracie. Taka jest polityka, a PiS to doskonale rozumie. Ci sami politycy jednak PiSu, którzy raz na ruski rok przypomną Żołnierzy Wyklętych czy napiszą agresywnego twitta pod adresem Unii Europejskiej, zaraz potem nakażą służbom walczyć z nacjonalistami, zaproszą kolejną falę obcych etnicznie imigrantów albo dogadają się z kolejnym bankiem lub koncernem. Nacjonalista Szturmowy pamięta o tym dobrze, bo pamięć to potężna broń. Kłamstwa polityków i ich specjalistów od ludzkich dusz rozbijają się o naszą postawę niczym morskie fale o twarde skały. I im wytrwalej stajemy wobec propagandy systemu, tym bardziej obnażamy ich pustkę i upadek.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Niby każdy w środowisku nacjonalistycznym wie, że będąc aktywnym nacjonalistą musi liczyć się z możliwością represji politycznych. Zwłaszcza w tak gorącym okresie przed 11 listopada jest to prawdopodobne. Wprawdzie za rok Marsz będzie już po wyborach, no i będzie pozbawiony magii krągłej rocznicy, to jednak nie zmienia faktu, że listopad 2019 może być równie gorący co 2018. Nacjonalista Szturmowy ma to doskonale w pamięci. Nie czeka do ostatniej chwili, gdy usłyszy walenie do drzwi lub wracając do domu wpadnie pod domem na patrol policji. Zawczasu już, spokojnie i metodycznie, przygotowuje się do świętowania. Kilka prostych, szturmowych rad z pewnością pomoże należycie uczcić odzyskanie niepodległości:
- Wszelka symbolika i wzornictwo inne niż ogólnie uznawane powinno być skrzętnie schowane. Wszak 11 listopada widoczna powinna być tylko biało-czerwona flaga. Flagi, koszulki, wlepki, książki nie spełniające określonych warunków lepiej na ten czas złożyć w bezpiecznym i pewnym depozycie.
- Żyjemy w dobie pełnej informatyzacji i elektronizacji. Dlatego też telefony i komputery warto także przystosować do słusznego i zgodnego z prawem przeżywania radosnej rocznicy. Czyste dyski to czyste sumienie, podobnie jak czyste historie wyszukań, aplikacje w telefonie, zdjęcia, kontakty etc. Te ostatnio w ramach ćwiczenia pamięci warto zapisywać inaczej niż pod imieniem i nazwiskiem. Wszakże skleroza nie boli.
- Częstym objawem przed 11-tym listopada jest objaw „niewygodnego łóżka”. Choć zabrzmi to może dziwnie, to w ciągu kilku dni przed świętem narodowym u wielu nacjonalistów łóżka w ich własnym domu stają się tak niewygodne, że zmuszeni są oni spać poza domem. Okazuje się, że kuracja taka jest skuteczna i bezpieczna.
- Jako, że w gorączce świętowania można nie znaleźć czasu na tak trywialne rzeczy jak zakupy, warto zawczasu zatroszczyć się o kupno najważniejszych artykułów pierwszej przydatności.
- Telefony służą nie tylko do rozmawiania ale także do słuchania. Nie tylko muzyki. Dlatego by ktoś nie nasłuchał się za bardzo i nie ogłuchł, warto w tym czasie skorzystać z odpowiednich, szyfrowanych aplikacji do komunikowania się.
- Rozmowy przez facebooka są już dawno passé. Po prostu nie wypada.
- Bądź spostrzegawczy jak dobry harcerz. Zwracaj uwagę na dziwnie zachowujących się ludzi w okolicach Twojego miejsca pracy i zamieszkania, jak również na ludzi, których spotykasz stanowczo za często. Podobnie jak na samochody, zwłaszcza jeśli jadą za Tobą ciągle w tej samej odległości. A gdy wychodzisz z domu, to zerknij no młody Szturmowy Nacjonalisto przez okno, żeby wiedzieć co i kto może Cię spotkać na dole. Jak mawiał klasyk: „jeśli są wątpliwości – to nie ma żadnych wątpliwości”.
- Żeby nie mieć odleżyn, warto pozostawać w ciągłym ruchu. Dużo ruchu na powietrzu to sposób na zdrowie i szczęśliwe świętowanie odzyskania niepodległości.
- Skleroza nie boli – ale ma przykre konsekwencje. Dlatego warto zawczasu wszystkie potrzebne rzeczy spakować do jednego plecaka i mieć go zawsze przy sobie. Tak by w razie konieczności szybkiego i nagłego przemieszczenia się (patrz punkt o pozostawaniu w ciągłym ruchu), cały czas mieć przy sobie wszystkie potrzebne drobiazgi.
- Ładowarka do telefonu, mała latareczka i chusta na twarz (wszak listopad to już zima) to niezwykle przydatni przyjaciele dla Szturmowego Nacjonalisty.
Fight for your right
Wprawdzie obecne państwo polskie ciężko uznać za nasze, to jednak demoliberalny system zostawił nam pewien zakres praw i wolności. Warto je znać i w razie konieczności wykorzystać. Nie mam tu miejsca by temat ten opisać szczegółowo, wspomnę więc tylko kilka przykładów.
Przesłuchujący Cię policjant lub inny funkcjonariusz nie ma prawa Cię spytać o poglądy lub wyznanie. Każdy funkcjonariusz, który dokonuje wobec Ciebie jakichkolwiek czynności ma obowiązek na wezwanie wylegitymować się, i to w sposób umożliwiający zapisanie jego imienia, nazwiska i numeru legitymacji. Masz prawo uwieczniać każdą czynność służb, jak przeszukanie, spisanie etc. W razie postawienia jakichkolwiek zarzutów masz prawo do odmówienia składania zeznań i wyjaśnień. Zawsze żądaj protokołu przeszukania czy rewizji – masz do tego prawo. Na każdą czynność dokonywaną przez służby żądaj okazania odpowiedniego dokumentu – nakazu przeszukania, rewizji, zatrzymania etc. Zawsze żądaj przedstawienia podstawy prawnej dokonywanych czynności. Jeśli funkcjonariusz chce „po prostu pogadać” odmawiaj – nie masz obowiązku rozmawiać z policjantem czy bezpieczniakiem, jeśli ten nie ma odpowiedniego „papieru” na Ciebie, lub nie przekazuje Ci go (jak np. wezwanie na przesłuchanie).
Przykładów takich można podawać dużo więcej. W dobie tak szerokiego dostępu do wiedzy mogę tylko odesłać do Internetu. Pamiętaj tylko o jednym – już stara łacińska sentencja mówi, że „nieznajomość prawa szkodzi”. A ja dodam, że znajomość prawa Nacjonaliście Szturmowemu tylko może pomóc.
Telewizja kłamie
Podobnie jak wszystkie inne media. To, że reżimowe media podają fałsz jest dla nas czymś oczywistym. Jako Szturmowi Nacjonaliści nawet nie przejmujemy się tym. Podobnie jak tym, że opozycja całkiem udanie konkuruje ze stroną rządową w dziedzinie produkowania kłamstw i przeinaczeń. Problem zaczyna się robić dla nas, gdy media tzw. „narodowe” również zaczynają brać udział w tych zawodach. Czy to gadając bzdury o określonych grupach nacjonalistycznych, czy dostając piany na pysku z histerii na wieść o rzekomych „banderowcach”, czy po prostu wchodząc w antyfaszystowską retorykę. Wylano już trochę atramentu i farby drukarskiej na ten temat, więc tu tylko podsumuję. Bycie nacjonalistą oznacza znajdowanie się po przeciwnej stronie barykady niż antyfaszyści. Wchodzenie w ich dyskurs i używanie identycznego języka, frazeologii i języka to robienie bardzo niebezpiecznego podkopu pod tą barykadą. Zastanówcie się chłopcy narodowcy czy lepiej twardo stanąć wobec wroga, czy też robić takie szpagaty.
Oddzielny akapit poświęcę tzw. mediom centroprawicowym. Znów wszelkie Wybranowskie, Role i cała plejada prawicowych antifiarzy odbiera nam smak życia. Rzeczą niepojętą jest dla mnie, że ludzi, którzy oficjalnie nawołują do represji służb specjalnych wobec nacjonalistów zaprasza się do mediów, które mienią się „narodowymi”. Co lepsze, gdy w listopadzie te represje następują, i to w rozmiarach nieznanych za rządów Platformy, te same media nic nie robią z tym fantem. Dalej zacieśniają współpracę z antyfaszystą, nawet w sytuacji gdy represje zaczynają dotykać ludzi, którzy kilka miesięcy temu w Lublinie czynnie stawili opór tzw. „marszowi równości”. Najwyższa pora, żeby zrozumieć w końcu jedno. Nacjonalizm nie idzie w parze z centroprawicą. Ta ostatnia bowiem jest integralną częścią tego parszywego systemu i jako taka zawsze będzie uderzać w tych, którzy porządek ten kontestują. Patriotyczna, może nawet quasi narodowa otoczka, jaką centroprawicowy roztaczają wokół siebie, sprawia wyłącznie, że są groźniejszymi przeciwnikami niż środowiska otwarcie lewicowe i liberalne. Nacjonalista Szturmowy rozumie, że nie ma tu nic więcej do dodania. Są oni i jesteśmy my.
Z demoliberałami się nie rozmawia
Szturmowy Nacjonalista jako człowiek ideowy z pogardą w oczach patrzył na próby dogadywania się części organizatorów Marszu ze stroną rządową. Przez 3 lata z rzędu zapraszano PiSowskiego prezydenta na pochód, więc ten w końcu się zgodził. Tyle, że na własnych warunkach. Ogłaszane początkowo jako właściwie sukces rozmowy ze stroną rządową (na zasadzie „zobaczcie jacy jesteśmy poważni, władza z nami rozmawia”), skończyły się próbą całkowitego zagarnięcia Marszu przez rząd, włącznie z wyrzuceniem z marszu samych organizatorów. PiSowcy politycy wprost mówili, że w marszu rządowym na ONR-owskie flagi nie będzie miejsca. Ciekawe co na to niejaki Bąkiewicz? Ano w to mu graj. Przecież to człowiek wywodzący się z klubów „Gazety Polskiej”, czyli organu do bólu PiSowskiego. Człowiek ten, nie mający nic wspólnego z ideą narodowo-radykalną, od samego początku aż do dzisiejszego dnia zachowuje się wobec strony rządowej jak jednostka dyspozycyjna. Marsz przeszedł a Bąkiewicz to zapowiada rozmowy z Ratuszem o dalszej przyszłości Marszu (sic! Z tym samym Ratuszem, który tyle razy próbował nie dopuścić Marsz do skutku), a to znów mówi o zakładaniu klubów Marszu Niepodległości, na wzór PiSowskich klubów „Gazety Polskiej”. Tej samej, z której się wywodzi nasz Robercik. Z drugiej strony nasz bohater przed samym Marszem w szeregu wypowiedzi atakował środowisko Szturmowców i radykalnych etonacjonalistów. Czyli robił dokładnie to, czego oczekiwał od niego PiS, który dokładnie tych samych ludzi wziął sobie na celownik. Przypadek? Może i tak, ale zakrawa już na kuriozum sytuacja, kiedy Bąkiewicz na jednym z portali skamlał, że doszło do "prowokacji" ze strony radykalnych nacjonalistów i "pluciu w twarz pomordowanym przez banderowski i nazistowski totalitaryzm" , co samo sugeruje konieczność podjęcia działań przez służby, a 48 godzin później faktycznie tak się dzieje. Z tego samego zresztą powodu, jaki sugerował Bąkiewicz czyli zaproszenie "banderowców" (co zresztą było zupełną nieprawdą).
Naszym wrogiem są liberałowie i lewica. Jak nazwać sytuację, gdy jeden z ludzi odpowiedzialnych za Marsz Niepodległości, który wyrósł na fali sprzeciwu wobec systemu, nagle zmienia kurs o 180 stopni i próbuje wejść w sojusz z systemem i jego przedstawicielami? Jak nazwać sytuację, gdy wspierają go jego koledzy, którzy razem z nim wchodzą w antynacjonalistyczny i antyfaszystowski ton, nie różniąc się specjalnie od haseł antyfaszystowskiego marszu, jaki miał miejsce 2 godziny przed Marszem Niepodległości? Jak mamy skomentować to, że wypowiedzi Bąkiewicza, Kity czy Kalinowskiego można by w wielu miejscach zamienić z wypowiedziami Gawła, aktywistów Rozbratu czy Przychodni i nie zauważylibyśmy żadnej różnicy? Co z tradycją organizacji, w szeregach której (o zgrozo!) pozostają ci ludzie? Czy możemy wyobrazić sobie sytuację, że ABC dogaduje się z sanacją, żeby wywalić z jednego pochodu RNR? Czy możemy dopuścić wizję Kwasieborskiego piszącego artykuł nawołujący Sławoja do zamykania w Berezie innych nacjonalistów?
Szturmowy Nacjonalista wie jak to skomentować. Ale też Szturmowy Nacjonalista poprzestanie w tym wypadku na milczeniu, gdyż szanuje polski język i nie chce plugawić go słownictwem ogólnie uznanym za obelżywe. Jedynie ogień w naszych oczach i zaciśnięte pięści świadczą o tym, że my o takich rzeczach nie zapominamy.
Pamiętamy też, że z władzą się nie rozmawia i nie daje żadnych ustępstw. To są nasi wrogowie i przedstawiciele sił, które za nic mają nasz Naród i Europę. Jednocześnie różnica potencjałów i możliwości obu stron każe uznać jakiekolwiek rozmowy z PiSem za zwyczajny strzał w kolano. Czy naprawdę ktoś był tak ślepy, że uznał że oszuka stronę rządową? A może jest tu inny klucz? Jak mówi Biblia – „po czynach ich poznacie”. My już poznaliśmy.
Na linii frontu
Jesteśmy na wojnie. Choć nie tkwimy w okopach, nad głowami nie rozrywają się nam szrapnele a ziemi nie orzą kolejne serie z broni maszynowej, to jesteśmy żołnierzami. Walczymy na froncie wojny o naszą ojczyznę, o Europę, o tożsamość i świadomość. Oni – lewica, prawica, liberałowie, kapitaliści, marksiści – chcą zniszczyć to wszystko, co jest dla nas święte. Dla nich Marsz Niepodległości to zagrożenie, bo może być czynnikiem pobudzającym ludzi do działania, oporu, samodzielnego myślenia. I oczywiście jest to możliwe, o ile Marsz będzie miał nacjonalistyczną treść i formułę. Ale nie mówię tu o wykastrowanym nacjonalizmie obywatelskim, spleśniałym nacjonalizmie konserwatywnym czy śmierdzącym herezją nacjonalizmie kapitalistycznym.
Mówię o białym nacjonalizmie 2.0 – ideologii twardej, etnicznej, wspólnotowej, odrzucającej kompromisy i półprawdy. Taki nacjonalizm jest dla systemu anomalią, którą trzeba zlikwidować, niczym w filmowym matriksie. Stąd jesteśmy prześladowani, zatrzymywani, urządza się nam przeszukania, rewizje, prowokacje, próby zastraszania.
Nacjonalista Szturmowy ma tego świadomość. Jesteśmy na wojnie – wojnie ideologicznej, kulturowej, metapolitycznej, informacyjnej. Nie musimy iść w huk armat, co nie zmienia faktu, że na szali jest dalsze istnienie naszego Narodu, etniczności, rasy kontynentu.
Tak, będą nas prześladować. 11 listopada to nie wyjątek, raczej objaw normalnego sposobu funkcjonowania tego systemu. Musisz liczyć się z do bólu głupimi zarzutami, najwyższej próby małostkowością funkcjonariuszy wszelkich służb, wszędobylską inwigilacją i tym, że wszyscy nasi wrogowie próbują nas po prostu złamać. To o to im chodzi. Nie chcą Cię skazać (choć zrobią to bez mrugnięcia okiem) czy ukarać. Oni chcą, żebyś poszedł na współpracę z nimi, zaczął donosić na swoich braci i siostry, żebyś wyrzekł się naszej świętej idei.
To jak Szturmowy Nacjonalisto? Chcesz dać im tę satysfakcję? Chcesz by z parszywym uśmiechem na pysku zapalili papierosa i wydmuchując dym, mieli świadomość wygranej nad Tobą? Chcesz, żeby nasze i tak niezbyt liczne szereg zmniejszyły się o kolejnego żołnierza? Poddać się to paść w walce – a tego nikt z nas nie chce. Droga nie jest łatwa, bo wbrew pozorom wszystkie partie, tak lewicy jak i prawicy, wszelkie opozycje, demokraci, antyfaszyści, „niezależne” ośrodki i środowiska stanowią jeden, szeroki front. Ten front jest zarówno antynarodowy jak i antyeuropejski. Jeśli spytasz mnie „ile to potrwa” odpowiem najszczerzej jak umiem – „na pewno długo”. Może całe nasze życie. Ale przecież nie robimy tego wszystkiego dla siebie! Robimy to z pamięcią o tych, którzy umarli i z niesłabnącą myślą, o tych którzy dopiero mają się narodzić. Dlatego gotowi jesteśmy ponosić te wszystkie niewygody i przyjmować je z hartem ducha i uśmiechem na ustach. Śmiejemy się ponieważ jesteśmy wolni. Gdy wyjdziemy z aresztu 48-godzinnego czy przesłuchania nadal czujemy jak wolność napędza nasze serca, zmuszając je by szybciej pompowały krew w naszych żyłach. Mamy świadomość, że nie daliśmy się złamać, że znów nie daliśmy im tej cholernej satysfakcji. Za to naprawdę warto walczyć.
A oni? Nadal będą sługusami systemu. Póki co muszą słuchać tych z Nowogrodzkiej, ale gdy przyjdzie nowa władza to zamerdają ogonem dla nowego pana. Posuną się w swej służalczości do każdego plugastwa i niegodziwości – bo na tym właśnie polega ich rola w tym systemie. My, Szturmowi Nacjonaliści patrzymy na nich z mieszaniną obrzydzenia i pogardy.
A Ty, czujesz na sobie czasem czyjś wzrok?
Patrzy na nas Danuta Siedzikówna „Inka”, a my słyszymy jej krzyk. „Niech żyje Polska! Niech żyje Łupaszko!”.
Patrzy na nas kapitan Bolesław Zajączkowski, dowódca obrony Zadwórza a my pomni jesteśmy jego ostatniego rozkazu. „Chłopcy! Do ostatniego ładunku!”.
Patrzy na nas Komendant Piłsudski. Jego twardy, przenikliwy wzrok czyta w naszych duszach i nie pozwala na ukrycie czegokolwiek. A my słyszymy te słowa. To pytanie, na które odpowiedź rozstrzyga o całej reszcie naszego życia. „Czy wytrwacie przy idei, za którą się bijecie? - tu nie mam pewności - a wspomnienie o kościach dawnych żołnierzy polskich - rozsianych po całym świecie - żołnierzy bez Ojczyzny - lękiem mnie przejmuje - czy wytrwacie?”.
Wytrwamy.
Grzegorz Ćwik
[Wszystkie cytaty z zakończenia są autentyczne]
Leon Zawada - Szturmowy Anarcha: pionier awangardy
„A ja biegnę, biegnę, biegnę po ulicy,
I eksploduje moje serce,
I ciągle, ciągle jeszcze więcej,
Nigdy dosyć rewolucji!”
Róże Europy
Nasza Idea sieje ferment. Każdego dnia zdzieramy liberałom sen z powiek. Nasz radykalny sprzeciw wobec kapitalizmu, marksizmu, postmodernizmu i innych antyludzkich idei wyrastających z zatrutego korzenia materializmu budzi zarówno odrazę apologetów prawicowej impotencji intelektualnej jak i strach lewicowych konsumentów sojowego latte. Odrzucamy utarte schematy i wypalone wzorce. Nie jesteśmy cynicznymi utylitarystami, którzy zasłaniają się błędnie pojmowanym realizmem. Aktywizm, brak kompleksów i wzrok wpatrzony w przyszłość to nasze credo. Jesteśmy młodością ducha i wiosną nacjonalizmu! Nasza idea jest jak strzała na napiętej cięciwie. Nasze myśli są jak biały fosfor. A nasze serca każdej nocy wybijają rytmy rewolucyjnych pieśni. Kwestionujemy cały system. W głowach dźwięczą nam słowa Jana Mosdorfa, nie uznajemy nikogo poza nami! Nie od-damy ołtarzy konserwatystom, którzy ukryją je za podwójnymi drzwiami, aby tylko nie drażnić systemu. Nie oddamy opieki nad biednymi, słabymi i wzgardzonymi wykorzenionym lewackim hedonistom którzy bardziej od działalności społecznej cenią sobie seksualny konsumpcjonizm. Wyrwiemy nacjonalizm z rąk pozbawionych woli sprawczej historycystów. Jeśli więc i Ty tak jak my gotowy jesteś wyrzec się form, aby oddać panowanie niezłomnej duszy, to znaczy, że i w Tobie być może jest iskra Szturmowego Anarchy! Drogę przed nami znaczyli buntownicy skorzy nawet w samotności pluć na system i jego wierne karaluchy. Nasi duchowi przodkowie to męczennicy i legioniści. Wspólne ciało, którego elementy spaja teologia buntu jest sercem Szturmowego Anarchy. Psychodeliczna ekstaza, której podszepty każdego dnia odbijają się od celi, jaką jest szara metropolia, determinuje nasz byt. Jego definicja pochodzi do słów wielkiego Ernsta Jungera: Anarcha jest samotnikiem, jest samotnym myśliwym wędrującym po bezdrożach chaosu, Anarcha to samotny wilk – nie potrzebuje wyznawców, obca jest mu i wstrętna mentalność stada. Anarcha nie chce niczego ulepszać ani tworzyć nowych światów. Dla Anarchy wartość ma tylko jego bunt – bunt będący wyrazem jego najgłębszej istoty, Anarcha pragnie tylko niszczyć murszejący porządek rzeczy, pragnie przyspieszyć procesy upadku, chce aby ostateczna pożoga ogarnęła świat, by wreszcie ponad zgliszczami mógł powiać mroźny podmuch Nieznanego…”. Platonicznym odbiciem idei konserwatywnego rewolucjonisty jest styl etnonarodowej młodzieży wyrażony w Szturmowej Anarchii. Niech poniższe drogowskazy, zbudowane w formie garści porozrzucanych przemyśleń, wiodą Ciebie – Anarcho – ku idealizmowi bez krzty kompromisów.
Dekadencki sznyt
Szturmowy Anarcha to romantyczny buntownik, wbrew swojej woli uwięziony w betonowej klatce. Każdego dnia patrzy w oczy mijanych ludzi. Odbija się od tłumu spieszących się ludzi. Walczy z rutyną, w którą chce go wepchnąć system. Dawno temu na części pierwsze rozebrał taktykę globalistycznej machiny. Potwora, który najpierw kusi dobrami, wmawia potrzeby. Kupuj! Konsumuj! Kolekcjonuj! System zabija. System uzależnia. Wpycha w robocze ciuchy albo szyty na miarę uniform prekariusza z błyszczącymi butami i krawatem. A na koniec zabiera całe życie. Zostawia tyle czasu, żeby starczyło na rozrywkę i używki, ale było go za mało na założenie rodziny. Tylko pracować, głosować, konsumować i umierać. A w kolejnym pokoleniu jest już mniej dzieci. System emerytalny potrzebuje krwi, status quo nie może zostać zakwestionowany! Jego macki ściągają więc socjalnych koczowników. Ich młodzież wypełnia luki poranionej demografii. Ich dzieci mają więcej dzieci niż gospodarze własnych ziem. System wymienia człowieka. Wymienia, bo był za drogi i zbyt biały. Szturmowy Anarcha patrzy przez okno w tramwaju. Współczuje ludzkiego losu i się na niego nie godzi! Zaciska schowane w kieszeniach pięści. Nie chce być częścią systemu. Marzy o zapłonięciu dusz odbijających się w szybie ludzi. Odnajduje więc styl, każdodzienny wyraz buntu. Staranie przeczesuje włosy i czyści ciemne okulary, które doskonale pasują do jego czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Chociaż nie miałoby to znaczenia nawet gdyby golił głowę na łyso i przykrywał ją sportową czapką. Znaczenie ma tylko bunt, który uzewnętrznia się w jego dekadenckim stylu. I tylko taki jest tego stylu sens. Na jego ramieniu znaleźć może się Joanna d'Arc z kałasznikowem albo wiking z runą życia na tarczy. Jego dekadencja to sprzeciw wobec bycia kolejnym, identycznym mieszczaninem. Szturmowy Anarcha może ubrany w swój najlepszy płaszcz pluć w niegodziwcom w ich obrzydliwe twarze. Może też ubrany w tanie dresy pomagać staruszce wnieść zakupy do mieszkania. Jego choroba wieku widoczna jest od razu. Głośno krzyczy „nie!”, gdy tłum biernie pochyla głowy. Idąc z wyprostowaną piersią, jego dłonie zdobią skórzane rękawiczki, w samotności lub wśród wiernych braci, czuje jak jesienny wiatr targa mu włosy. Czy to już ten chłodny powiew Nieznanego?
Apologetyka pogardy
Wzrok Szturmowego Anarchy z pogardą wbija się paskudny brud codzienności. Wyłamał się z rutyny, dobrze zna swojego wroga. Jest nim system. Nie chce go ulepszać, reformować, nie chce też konserwować żadnych jego elementów. Brzydzi się wszystkimi przejawami oportunizmu! Nie podaje ręki obłudnym konserwatystom gotowym bronić latynfundiów i kapitalizmu. Reakcyjnych impotentów wpychających się za młodu w kleszcze starości. Nie godzi się na próby konserwowania świętości w ramach kompromisu z systemem. Wie, że w imieniu swojej Wiary i Idei należy zrywać się do szturmu! A nie zamykać się w piwnicach ozdobionych podobiznami królów w siwych perukach. Szturmowy Anarcha nie kryje pogardy względem prawicowych liberałów, którzy obwiesili się symboliką Najjaśniejszej jednocześnie postulując całkowite jej oddanie korporacyjnemu bezprawiu. Brzydzi się niegodziwcami mieniącym się patriotami! Patriotami, którym obojętny jest los polskiego pracownika. Chłodno patrzy na tych, co powstałe na akademickich tablicach prawa rynku przedkładają ponad człowieka. W dobie gdy liberalne media – rozgłośnie hipokryzji - straszą nienawiścią, mową nienawiści, przestępstwami z nienawiści jednocześnie potrafiąc zdehumanizować człowieka. Człowieka, który choćby częściowo wyłamuje się z systemowego schematu konsumpcji, niewoli i śmierci. Szturmowy Anarcha to apologeta pogardy, motywowany głębokim poczuciem metafizyki jakie idzie w parze z miłością do własnego Kraju i Narodu. Staje naprzeciw neomarksistom maszerującym pod sztandarami degeneracji. Z całego serca się nimi brzydzi! Doskonale zdaje sobie sprawę, że ich fałszywa wizja miłości w praktyce jest tanią służką kapitalizmu, która liberalny konsumpcjonizm chce rozciągnąć nawet na sferę seksualną i relacji międzyludzkich. Szturmowy Anarcha... jest samotny. Wie, że poza nim jest tylko garstka ocalałych idealistów. Żyje ze świadomością, że jesteśmy jednością. Oni są masą. On stoi niewzruszenie na posterunku jak polski żołnierz pod Wizną lub Spartanin pod Termopilami. Pogarda i chłodny wzrok są dla niego jak tarcza i włócznia, której grot wycelowany jest we wszelką niegodziwość.
Awangarda, futuryzm, marzenie
Dla Anarchy skończyła się epoka historycznych rekonstrukcji. Dzieje nienawidzą wsteczników, których mokre sny oscylują wokół wehikułu czasu. Szturmowy Anarcha nie chce niczego bronić. Chce szturmować! Sieje szturmowy ferment. A w jego imię krzyczymy: nigdy więcej form! Cześć i chwała bu-rzy-cie-lom! Patriotyzmu nie zamyka się w muzeach i na t-szirtach. Patriotyzmem przesiąkać ma społeczeństwo od planów wielkich konstrukcji po wielopokoleniowe gospodarstwa wiejskie. Wie co jest celem. To Wielkie Państwo! Jego romantyczny hiperetatyzm to miłość do monumentalizmu, abstrakcji i samo zapętlającej się awangardy. Marzenie o Wielkim Państwie, żyjącym w nim Wielkim Narodzie, strzegącej go Wielkiej Armii i wyróżniających futurystycznych gmachach, uderza we wnętrze czaszki jak niekontrolowany wybuch serotoniny. Każda młodzieńcza akcja przybliża spełnienie Wielkiego Marzenia. I chociaż pozornie pompatyczność dziejowych impulsów drogi Szturmowego Anarchy może budzić niezrozumienie w oczach systemowych narodowców spod znaku parlamentarnej masturbacji, dzieło, które buduje to wielki gmach. Skałą, na której stanie jest tradycjonalizm, a jego projektem archeofuturyzm. I to my – Szturmowi Anarchowie - odbudujemy narodową religijność, i patriotyzm. I to my podkreślimy zwycięstwo tradycyjnej rodziny. I to my przegnamy hordy spod bram Kościołów. My! My! My! Nie wiecznie cofający się tchórze. Nie ci, którzy barykadują formy, byle tylko nie musieć walczyć o żywe treści. O swój Naród. Swoją Ziemię. O Wielkie Marzenie! Nas nie za-do-wa-la koszulkowy patriotyzm. Żądamy czynu, pracy narodowej, formacji intelektualnej i idei czystej. Czystej jak nasze młode serca! I chociaż maszerujemy samotnie. I chociaż mijamy co dzień puste masy to wiemy. Wiemy, że nadejdzie nasz czas!
Leon Zawada
Aleksander Szczygłowski - Upadek Zachodniej Cywilizacji. Rozprawa o umierającym świecie
Ta rozprawa jest szczerym do bólu zdaniem i analizą szanownego Białego Człowieka, który co nieco zaobserwował cywilizacyjno-kulturowy stan Europy. Doświadczyłem z pierwszej ręki edukacyjne, prawne i społeczne mankamenty oraz byłem aktywny narodowo, mieszkając w paru już krajach europejskich. Powodem tej rozprawy jest kryzys, na który każdy powinien zareagować zjednoczoną walką. Czym jest ów kryzys? Jest nim upadek świata Białego Człowieka, wszystko, co ten zbudował stoi teraz na krańcu zniszczenia i jedynym nieprzyjacielem jest ten z wewnątrz. Żadna zewnętrzna siła nie przedstawia zagrożenia, gdy wroga nie w wewnątrz. Ta powyższa generalizacja jest wiedzą powszechną, jednostki niezaangażowane społeczno-polityczne mają świadomość o agonalnym stanie Zachodu i biernie go akceptują niczym jagnię na rzeź. Nurtującym pytaniem, które ta rozprawa podjęła za cel, by wyjaśnić jest co spowodowało to narażenie Europy, co jest źródłem tej plagi i wreszcie jak my, ludzie zwykli możemy się temu przeciwstawić i odnieść zwycięstwo. Nie twierdzę, że znalazłem choćby jedną odpowiedź, lecz pozwólcie, że zacytuję Sokratesa- „Nie mogę nikogo nauczyć niczego, mogę tylko wzbudzić ich do myślenia”.
Więc potraktujcie to jako prowokację do myślenia.
“Wszyscy nasi Bohaterowie są martwi, jesteśmy Szturmowym pokoleniem zemsty”
Wiele docinek, jak np. “zdeprawowany”, “zdegenerowany”, jest używanych przez szanowane środowiska i ruchy nacjonalistyczne, by określić obecny Zachód. Liczne tzw. „memy” humorystycznie obrazują dzisiejszą feminizację mężczyzn, hedonizm i szeroko pojętą deprawację. Jest to fakt, iż nieprzebrana ilość patologii ma miejsce w naszej cywilizacji, jak seksualizacja dzieci w szkołach, miliony przeprowadzanych aborcji, coraz wyższy odsetek rozwodów, kryzys demograficzny Białych wreszcie liczne gwałty i wolność seksualna, która ucieleśnia najgłębsze fetysze zboczeńców bez znamiennego oporu społeczeństwa a najczęściej z jego poparciem, gdyż moralność stała się względna. Ta relatywizacja i indywidualizacja wszystkiego, brak przywiązania lokalnego i wszystko to, co wymienione zostało powyżej to oczywiste nowotwory i nie zaneguje tego żaden zdrowy etycznie człowiek. Aby zrozumieć niszczycielską naturę tych zjawisk należy wziąć je pod lupę.
Aborcje od niedawnych paru lat, niezmiernie poszybowały w górę jako skutek jej legalizacji w wielu Białych krajach. Według statystyk CDC, liczba aborcji w Stanach Zjednoczonych na rok wzrosła o całe 1.2 mln od lat 70. Z niepokaźna, choć i tak wysoką ilością 200 tys. aborcji na rok w 1970 roku. W ciągu 20 lat ta liczba wzrosła do 1.4 mln na rok, z początku lat 90.
Liczba ta na szczęście zmalała od lat 90 do około 800 tys. na rok co i tak jest przerażającą sumą. W Rosji odsetek per capita jest jeszcze większy, tam przeprowadza się 900 tys. aborcji na rok, czyli około 106 na godzinę. Aborcja została tam zalegalizowana jeszcze za czasów radzieckich i wciąż jest tam codziennością. Aborcja w kombinacji z rosyjską „kultura picia” i biedą daje nam prawdziwie zdewaluowany kraj bez woli samozachowawczej.
Niektóre kraje europejskie przeciwstawiają się tym trendom czyniąc aluzję do swoich chrześcijańskich korzeni, takim przykładem jest nasza Polska. Naród, który dwa lata temu koronował się na „Bastion Europy”, lecz jest to tylko pozór daleki od realiów, co uwidacznia coraz to większa frekwencja na proaborcyjnych i liberalnych wiecach i służy jako dowód temu, że Polska zmierza w tym samym kierunku co reszta Europy i żaden kraj nie jest na tyle witalny, by samodzielnie zwalczyć demoliberalizm.
Według unijnego raportu ds. migracji i demografii autochtoniczna ludność europejska zmniejszy się o całe 76 mln do 2060 roku! To tak jakby w pół dekady zniknęły dwie Polski albo Francja razem ze Szwecją. Odnotowano najniższy dotychczas współczynnik dzietności w Europie nieprzekraczający nawet 1.46 dzieci na kobietę w stanie płodnym. Zaznaczę, że współczynnik musi wynosić 2.1 by ludność się uzupełniała. Aborcja, mimo swego śmiercionośnego zasięgu jest tylko jednym z elementów zagłady Białego Człowieka, drugim powodem jest fakt, że zachód osiągnął piątą i ostatnią fazę rozwoju demograficznego i autochtoni Europy nie poczuwają się już do rodzicielstwa, brak u nich poczucia obowiązku wobec rozpowszechniania swoich genów przyszłym pokoleniom, który istniał w epoce przedprzemysłowej i urbanizacyjnej. Wyraźnym tego dowodem jest właśnie najniższy dotychczas współczynnik.
Innymi słowy, niektóre pary wolą kupić sobie psa niż sprawić dziecko. Piąta faza zazwyczaj jest uzasadniania pojęciami gospodarczymi, ale wydaję mi się, że społeczne powody są jak najbardziej istotne i intratne dla tego dyskursu. Wielu dzisiejszym związkom brakuje przywiązania do czegoś wznioślejszego niż to ziemskie i doczesne a jedynie pragną natychmiastowej gratyfikacji cielesnej.
Dla kontekstu i uzasadnienia tego hedonizmu, o którym piszę przytoczę parę aberracyjnych przykładów zgnilizny zachodniej godności. We „wspaniałym” stanie Kalifornii, gdzie znajdziemy najwierniejsze, prawie psie przywiązanie do partii demokratycznej ostatnio nagrano dokument o parze gdzie kobieta zmieniła płeć, a następnie zaczęła utożsamiać się jako pies, w Wielkiej Brytanii BBC niedawno zrobiło wywiad z transpłciowym muzułmaninem. Wszechobecni w naszej cywilizacji są dorośli mężczyźni, którzy całymi dniami grają w gry komputerowe a masowa epidemia otyłości jest spotykana z ruchem „body-positivity” (akceptacja wobec otyłości), ludzie chcą zawierać związki małżeńskie z drzewami albo swoimi autami a niektóre uznawane portale medialne bronią pedofilii. To są oczywiście skrajne przypadki ludzi cierpiących na niedołężność umysłową, ale to, co przeraża mnie najbardziej to ogromne poparcie społeczne dla tego typu dewiacji w postaci ogromnego ruchu LGBT, którzy twierdzą, że jedyną miarą zła i dobra jest osobiste sumienie. Ruch ten zdobył niemalże hegemonię kulturową w Szwecji a co czerwcowa parada równości bije na łeb nasz Marsz Niepodległości pod względem frekwencji, a co najgorsze w paradzie uczestniczą organy państwowe jak straż, policja, a nawet młodzieżówki wojskowe. Jasne jak dzień jest to, że rozdrobnienie poczucia moralności doprowadzi do efektu kuli śnieżnej, uderzając w Rodzinę jak potężna fala. Społeczeństwo bez uniwersalnego kodu etycznego rozpadnie się jak domek z kart.
”Społeczeństwo, które separuje cnoty walki od mądrości, będzie miało tchórzliwych uczonych i głupich wojowników”
Migracja z Trzeciego Świata jest ostatnim gwoździem do trumny i sumuje powyższe pod względem zgonu naszej cywilizacji. Z coraz starszą i zobojętniałą ludnością dochodzi milionowa fala imigrantów zarobkowych i uchodźców ze znacznie większą witalnością pod względem płodności. Nasz zachodni sąsiad jest najdobitniejszym przykładem wielkiej wymiany ludnościowej gdzie 42% dzieci poniżej szóstego roku życia ma pochodzenie obce a Niemcy stwarzają już mniejszość narodową we Frankfurcie. Prędkość tej wymiany jest niesamowita. W USA niegdyś dumny naród pod hegemonią białych, teraz marny cień dawnego ja, biali nie będą już stwarzali większości etnicznej w 2040 roku.
A Generacja-Z będzie najbardziej różnorodna etnicznie wszechczasów. Najsmutniejsze jest jednak to, że według badań przeprowadzonych przez “Quartz” większość Amerykanów (63%) jest pozytywnie nastawiona do tego, że nie będą stwarzać większości etnicznej. Aczkolwiek proszę podejść do owej cyfry krytycznie, jest ona jedynie oszacowaniem, bardzo trudno przeprowadzić realistyczny pomiar opinii. Imigranci i ludność niebiała dominują w sektorze przestępstw w Europie i USA. Gwałcą białe kobiety na ulicach minionych stolic kulturowych świata a większość obywateli nadal ma afirmacyjne nastawienie do przyjmowania obcej ludności co udowadniają wyniki wyborcze w Szwecji, Niemczech i Francji gdzie nadal rządzą orędownicy demoliberalizmu. W RPA państwo wywłaszcza ziemię białym rolnikom w imieniu fałszywej sprawiedliwości a całkiem niedawno młoda, biała kobieta została grupowo zgwałcona przez hołotę i dobita 40 kilowym głazem. Tak wygląda tam codzienność białej mniejszości.
Jared Taylor, znakomity członek Alternatywnej Prawicy w Stanach Zjednoczonych, zajmuje się oświatą na temat rasy, inteligencji i rasowym realizmem. Niektóre jego przykłady są następujące, osoba czarnoskóra jest siedmiokrotnie bardziej prawdopodobna, by znaleźć się w więzieniu niż biały, osoba czarnoskóra jest ośmiokrotnie bardziej prawdopodobna by popełnić morderstwo niż biały, 77% dzieci czarnoskórych pochodzi ze związków niemałżeńskich, te diametralne różnice dają solidny obraz rasowych zachowań różnych grup.
Iloraz inteligencji (IQ) jest często używanym środkiem w determinacji różnic w kategoriach rasowych. Przeciętne IQ osoby czarnej to 65-80, najniższy iloraz na świecie znajdziemy terenach centralnej Afryki, przeciętne IQ osoby białej wynosi 90-100 natomiast Chińczycy przewyższają wszystkie grupy znakomitym IQ o przeciętnej wysokości 105! Mimo tych dowodów temat rasy i inteligencji jest nadal tematem tabu, w szwedzkich szkołach nawet płeć jest subiektywna więc co tam mówić o rasie!
Rasa odgrywa kluczową rolę behawiorystyczną na poziomie jednostkowym i zbiorowym. Większość naszej osobowości pochodzi z naszych genów, czyli od naszych rodziców, potem dopiero dochodzi wychowanie i środowisko. Tę samą logikę można zaaplikować do zbiorowości rasowej, gdzie dana grupa charakteryzuje się danymi cechami. Nawet nasza aparycja jest ewolucyjnie dostosowana do naszego środowiska. Jasne włosy pomagają lepiej wchłaniać witaminę D, niebieskie oczy lepiej widzą w mroku (lepsze w zalesionych terenach), biała skóra jest bardziej podatna na nowotwór w krajach egzotycznych etc. Rasa ma też znaczenie socjologiczne i jest wręcz niebagatelną w poważnym dyskursie politycznym i społecznym.
Introspekcja daje jasny obraz problemu, ale rozwiązanie jest zgoła trudniejsze do znalezienia a co tu mówić o jej skutecznym zaaplikowaniu. Drogi Czytelniku, naznaczony jesteś wiedzą, a wiedza obowiązuje do reakcji. Zareaguj więc walką o to, co święte, pamiętaj, że za tobą stoi 50 pokoleń i 5000 przodków naszej cywilizacji, których nie możesz zawieść. Zmiana zaczyna się od Ciebie, od Nas i najskuteczniejszym rozwiązaniem kryzysu jest w moim przekonaniu zakładanie wielkich Białych rodzin, zwiększenie potomstwa, które wychować należy godnie w tych samych wartościach, które Nam są tożsame. Realizujmy swój potencjał w samorealizacji oraz w poprawie choćby swojego środowiska. Niech to się staną Twoje najprzedniejsze cele!
Aleksander Szczygłowski
Relacja z Kampf der Nibelungen 2018
Kampf der Nibelungen 2018
W pewien weekend października 2013 roku 120 osób wzięło udział w wydarzeniu, które wcześniej było zupełnie nieznane. Zimna stal, napięte kable, rzędy krzeseł i profesjonalny system oświetlenia wypełniły salę. Odważni mężczyźni weszli do niej i rywalizowali w sportowych, uczciwych pojedynkach, z głośnym wsparciem ze strony poszczególnych grup i obserwatorów. Przy aplauzie widzów zawodnicy przyjmowali uderzenia. Wspólny, harmonijny nastrój charakteryzował ducha tego wieczoru. Dyplomy, kilka urazów tu i tam oraz nieopisane wrażenia sprawiły, że ten dzień pozostał niezapomniany.
Der Nibelungen ring narodzili się.
Pięć lat później, 13 października 2018 roku, Kampf der Nibelungenjak co roku bije wszystkie rekordy popularności. Po spełnieniu wszelkich wymogów, ponad 800 osób uczestniczy w szóstym wydarzeniu Nibelungenrings we wschodniej Saksonii, w gminie Ostritz. Są wśród nich osoby wspierające zespółKdN, sympatycy idei KdN, zawodnicy z różnych państw i widzowie, którzy z niecierpliwością oczekują pierwszego gongu Kampf der Nibelungen 2018.
Pod dachem hali stoi ring, wokół którego będzie dziać się wszystko w ten weekend. Podczas gdy pierwsi zawodnicy bandażują ręce i rozgrzewają się, zaczyna się przemówienie organizatora i tradycyjne uderzenia gongu oznaczającego otwarcie dzisiejszego wieczoru. Przy głośnym aplauzie pierwsi zawodnicy wychodzą na ring
Zawodnicy z Niemiec, Austrii, Francji, Czech, Bułgarii, Ukrainy i Grecji chcą rywalizować w uczciwym pojedynku w boksie, K1, MuayThai i MMA. Następuje 20 profesjonalnych walk, które są ekscytujące od pierwszego do ostatniego gongu.
Drużyna KdN również wystawiła swojego zawodnika przeciwko bardzo silnemu zawodnikowi z Czech. Po 4 rundach profesjonalnego meczu bokserskiego decyzją wygrał nasz zawodnik.
Tymczasem w przyległej hali znajduje się grill, jak i kuchnia polowa. Bogata oferta żywności przyćmiła swym rozmachem poprzednie edycje gali. Od zupy przez potrawy z grilla i hamburgery do kuchni polowej Wardon z gulaszami, sałatkami, koktajlami i bogatym wyborem ciast, każdy znajdzie coś dla siebie.
Główne wydarzenie KdNstało się dużym projektem społecznościowym i wydarzeniem, które trzeba koniecznie zobaczyć. Z dala od dyskryminacji i politycznych represji, sport jest najważniejszy i pozwala każdemu patriocie i nacjonaliście zaprezentować swoje umiejętności na profesjonalnejgali.
Nawet jeśli tylko jeden z dwóch wojowników nosi medal, nasz ring zawsze pozostawia dwóch zwycięzców; zdolnych do obrony, sumiennych i opanowanych. Nie chodzi o to, by być najlepszym lub ciężko ranić przeciwnika. Jedyne, co można zrobić, to dowiedzieć się, czy ciało i umysł są wystarczająco wytrenowane, aby sprostać wyzwaniu.
Z gali 2018 wyciągamy absolutnie pozytywne wnioski i czekamy na następne lata.
Drużyna Kampf der Nibelungen dziękuje wszystkim zawodnikom, osobom, które pomagały w przygotowaniu gali oraz widzom. Dzięki Wam możliwe jest organizowanie jednego z najlepszych wydarzeń sportów walki na niemieckiej ziemi.
Das KdN-Team
Podziękowania dla grup
WHITE REXWardon Black Legion Wear SF-ExtremesportGruppaof TIWAZ
Galeria z gali:
Tłum. Redakcja
Patryk Płokita - Marsz Dziwności w Lublinie, sceny jak ze Stanu Wojennego, relacja
Pewien październikowy poniedziałek 2018 roku. Czas opisywanych wydarzeń to wczesne popołudnie. Autor nie spodziewał się, że stanie się obserwatorem nadchodzących wydarzeń. Podczas odbywanej zmiany w pracy słyszy, cytując: „Cała polska śpiewa z nami, wypierd*alać z pedałami.” Marsz „dziwności” wkracza na Krakowskie Przedmieście (dokładnie jest to główna ulica na lubelskim deptaku). W owym miejscu znajdują sie knajpy, puby i restauracje. Wieczorami bawią się młodzi ludzie. Znajduje się tu też apteka i sklepy z ciuchami.
Przed tytułowym marszem stoją policjanci. Autor tekstu zaobserwował w dużej ilości białe kaski. Oprócz tego widoczni funkcjonariusze uzbrojeni w gumowe pały. Za nimi w oddali widoczny niebieski wóz pancerny z armatką wodną. Za kordonem niebiesko-granatowych mundurów stoją uczestnicy „marszu dziwności”. Między Bramą Krakowską a Krakowskim Przedmieściem słychać odmawiane modlitwy. Zebrali się katolicy, aby pomodlić się za „sodomitów”. Oprócz tego widać zebranych kibiców Motoru, ludzi z koszulkami narodowymi i patriotycznymi. Zbiera się kontrmanifestacja na Krakowskie Przedmieście. Ponadto, w zebranej kontrze zauważyć można starszych ludzi pamiętających „czasy komuny”. Wyżej wymienieni stoją i nie pozwalają przejść „tęczowym”.
Dochodzi do użycia siły. Te sceny były jak z Radomskiego Czerwca ‘76 czy Stanu Wojennego. Pierwsze dwa skojarzenia przychodzą tutaj autorowi do głowy w tamtej chwili, gdy widzi to, co zaczyna się dziać. Rodzinne opowieści, ojca czy dziadka, jak funkcjonariusze „pałują ludzi”. Podobne skojarzenia mieli starsi uczestnicy kontrmanifestacji i „gapiowie”. Słychać określenia z ich ust „przecież to jak w Stanie Wojennym traktują ludzi!”. Autor tego tekstu osobiście widział nastolatka, któremu łuk brwiowy spływał po twarzy. Skąd takie obrażenia? Strzał gumową kulą? Trafił granat hukowy? Poleciał zamach policyjną pałą?... Dwaj koledzy podtrzymują ofiarę represji, żeby mógł przejść dalej do tyłu. Kierują się w stronę Placu Litewskiego. Nadchodzi w tym momencie ewolucja kontrolowanego chaosu w stronę odczuwalnej anarchii.
Psychologia tłumu bierze górę, kiedy spadają pociski z gazem łzawiącym i granaty hukowe. Uczestnicy kontrmanifestacji jak jeden organizm przemieszczają się do tyłu. Słychać okrzyki „ZOMO!”, „Prowokacja!”. Widać dezorganizację i rozproszenie pośród zebranego tłumu. Nastaje pustka na Krakowskim Przedmieściu, przez krótką chwilę… Wkraczają tęczowe flagi, słychać hasła „precz z faszyzmem”, a wokół nich służby mundurowe w białych kaskach. Bardzo wymowny widok i wymowne hasła ociekające hipokryzją „gumowej pały”. Oprócz tego autor odniósł wrażenie, że ludzie biorący udział w marszu nie pochodzili lub nie mieszkali w Lublinie. Ponadto zauważalna była nowa generacja młodzieży z „tęczowymi torebkami”.
Na sam koniec tej mini relacji, autor chciałby dodać ważną informację. Podczas jego powrotu na rowerze do domu, około godziny szesnastej, widział autokar tzw. „starego PKSu”. Wypełniony on był policjantami w białych kaskach. Przypadek? Ich liczba wahała się w liczbie około sześćdziesięciu osób. (Opisywane zdarzenie miało dokładnie miejsce przy współczesnej ścieżce rowerowej, mniej więcej między lubelskim budynkiem teatru, a głównym wydziałem KULu). Zaintrygowało to człowieka piszącego ten tekst. Powstało pytanie: „czyżby sprowadzano policjantów spoza Lublina, aby opanować sytuację?” Pytanie autor pozostawia tutaj czytelnikowi. A w telewizji typu TVN dziennikarze relacjonowali, że podczas tego marszu był podobno spokój. Rozwalony łuk brwiowy młodego chłopaka? Użyty gaz łzawiący? Granaty hukowe? Armatka wodna „sika” w ludzi? Na dobrą sprawę, tylko lubelskie studenckie radio nadało, że doszło do kontrmanifestacji i jej pacyfikacji.
Patryk Płokita
Patryk Paterek - Ojkofobia jako Młot na Internacjonalistów
Poniżej tego co widzialne i uświadomione, skonkretyzowane i zwerbalizowane rozpościera się królestwo podświadomości. Jest to miejsce opanowane przez emocje i instynkty, które wespół z racjonalnym rozumem kierują naszym życiem. Zdanie sobie sprawy z wpływu obu aspektów naszego umysłu na ludzkie zachowania jest kluczowe dla zrozumienia mechanizmów rządzących masami, jak i każdym z nas indywidualnie. Warto również dodać, że zracjonalizowanie sobie czegokolwiek nie jest tożsame z akceptacją faktu na poziomie emocjonalnym. Są to dwa oddzielne procesy.
Racjonalizacja odbywa się najczęściej na drodze refleksji. Redukujemy wówczas rzeczywistość do ogólnych praw, jakimi ona podlega (poprzez ich odkrywanie) i na tej podstawie tworzymy swój światopogląd. Tak powstają ideologie, a więc mapy rzeczywistości tłumaczące świat i wskazujące drogę zwolennikom. Uczucia pod tym względem są bardziej pierwotne. Ciężko je zwerbalizować, czy nawet z grubsza opisać. Każdy wie, co one oznaczają i jakie stany im towarzyszą, wymykają się jednak racjonalnemu rozumowi – są z gruntu irracjonalne.
Jednym z uczuć jest patriotyzm. Tak jak sentyment, miłość czy szacunek, patriotyzm wychodzi ponad sztywne ramy definicji, oznaczając dla każdego trochę coś innego. Patriotyzm można określić z grubsza jako emocjonalne przywiązanie do swojej ojczyzny. Wyrasta on z szacunku do dokonań przodków, kultury narodowej i lokalnej wspólnoty. Wrogowie "starego ładu" zdali sobie już sprawę z wagi emocjonalnego przywiązania do wartości narodowych i od dłuższego czasu torpedują wszelkie inicjatywy mające na celu zaszczepienie patriotyzmu w społeczeństwie.
Aby działanie naszych antagonistów stało się skuteczne, musieli oni wymyślić odpowiedni straszak. Takim straszakiem stało się oskarżenie o "faszyzm". Faszyzm w definicji kulturowych marksistów oznacza po prostu coś złego, demonicznego, złowieszczego, a co wypływa z postawy pronarodowej. Krótko mówiąc, bicz "faszyzmu" działa na zasadzie słowa-klucza zespolonego w propagandzie z patriotyzmem, przedstawiany jako jego nieubłagany skutek. Od tego momentu każda osoba stawiająca interes własnego narodu przed interesem pozostałych nacji usłyszeć może oskarżenie o bycie faszystą, czyli "naczelnym wrogiem ludzkości".
Aby odwrócić bieg dziejów nie wystarczy zamknięcie oczu na wrogą nam propagandę. Ignorowanie jej metapolitycznych skutków prędzej czy później się na nas zemści, tak jak teraz mści się na "nacjonalistach obywatelskich", których dawna promocja patriotyzmu została zastąpiona wiecznym tłumaczeniem się z rzekomego faszyzmu i neonazizmu. Widzimy przez to, w jaki sposób jad wrogiej propagandy potrafi wgryźć się w grupy osób o (pierwotnie) całkowicie odmiennych zapatrywaniach. Tak działa inżynieria społeczna i metapolityka.
Aby przechylić szalę na naszą korzyść musimy wymyślić i stosować alternatywne słowa-klucze, posiadające przeciwny ładunek emocjonalny i kontrujące oskarżenie o faszyzm. Takim słowem-kluczem może stać się termin "ojkofobia". Ojkofobia jest strachem przed tym, co swojskie i tutejsze. Oznacza zaburzenie psychiczne, czyniące osoby lub grupy osób niezdolnymi do odczuwania patriotyzmu. Szerokie rozpropagowanie tego terminu uderzy nie tylko w obcą propagandę, ale również z biegiem czasu może przedostać się do podświadomości samych inżynierów społecznych z przeciwnej linii frontu, analogicznie do antyfaszyzmu i jego obecności w niektórych ruchach narodowych.
To co jest potrzebne, to w pierwszej kolejności rozpropagowanie terminu ojkofobia możliwie najszerzej. Idealnie, gdyby całe społeczeństwo zinternalizowało jego ładunek emocjonalny. Wówczas słowo stałoby się powszechnym straszakiem na naszych antagonistów. Drugim niezbędnym warunkiem jest możliwe częste przywoływanie terminu i określanie w ten sposób osób czyniących szkodę naszemu społeczeństwu.
Metapolityka to nie tylko promocja określonych idei, myśli i wzorców kulturowych. To również (a może przede wszystkim) wpływanie na warstwę emocjonalną u postronnych odbiorców. Jest to aspekt rzeczywistości zaniedbany przez naszych ideowych poprzedników. Musimy odbić ten obszar z rąk kawiorowej lewicy, która kiedyś się tam okopała i po dziś dzień szantażuje emocjonalnie masy.
Nadszedł czas na wojnę totalną ze wspakulturą.
Patryk Paterek
Jarosław Ostrogniew - Godzina decyzji. Gdy zrobi się naprawdę źle…
Wiele osób z kręgów nacjonalistycznych przyznaje, że wspiera walkę o odrodzenie Europy i europejskich narodów. Z prawdziwym zaangażowaniem czekają jednak na odpowiedni moment. Ten odpowiedni moment nastąpi wtedy, gdy zrobi się naprawdę źle i rozpocznie się otwarta walka o przetrwanie naszych narodów. Wtedy też okaże się, kto rzeczywiście stoi po której stronie i na kogo możemy liczyć.
Wszyscy, którzy czekają na odpowiedni moment, są w błędzie. Już teraz jest naprawdę źle. Otwarta walka już się rozpoczęła i już teraz wiemy, kto stoi po której stronie w tym najważniejszym konflikcie naszych czasów.
Jakie są źródła tej błędnej oceny sytuacji wśród wielu nacjonalistów oraz patriotów? Pierwszym źródłem jest błąd patrzenia na sytuację globalną tylko ze swojej perspektywy i analizowanie wszystkiego przez pryzmat swoich osobistych doświadczeń. Błąd ten polega na uznawaniu za ważniejsze zdarzeń, których doświadczyliśmy osobiście i ignorowaniu szerszych trendów, które nie są widoczne w naszym najbliższym otoczeniu. Przykładem może być uznawanie, że Europa jeszcze nie znalazła się w trudnej sytuacji demograficznej i że inwazja obcej ludności jest sztucznie rozdmuchanym zjawiskiem, ponieważ w polskim mieście, w którym ktoś akurat mieszka, nie widać kolorowych imigrantów. Drugim źródłem jest specyficzna medialna reprezentacja rzeczywistości. Oficjalne i mniej oficjalne media mają tendencję do kłamania w celu propagowania określonej wizji świata oraz do przedstawiania jedynie atrakcyjnych dla odbiorcy, ale nieistotnych wydarzeń. W mediach rzadko można spotkać rzetelną analizę faktów występujących w dłuższej perspektywie czasowej czy dyskusję nad prawidłowościami rządzącymi wydarzeniami zachodzącymi przez chociażby dekadę. Tego typu analizy wymagają myślenia – a ani dziennikarze nie są zbyt inteligentni, ani przeciętny widz nie jest czymś takim zainteresowany.
Pójdźmy zatem pod prąd naszego umysłowego lenistwa i przyjrzyjmy się sytuacji w perspektywie globalnej i w dłuższej perspektywie czasowej. Co zobaczymy? Że już teraz jest naprawdę źle. I będzie coraz gorzej.
Naprawdę źle było już od dawna. Import kolorowych imigrantów do Europy trwa już ponad pół wieku. Zapoczątkowały go wielkie koncerny, wkrótce wsparły go kolejne państwa europejskie, a ostatecznie poparły nawet związki zawodowe, które pierwotnie broniły interesów rdzennych robotników. Ta inwazja była jednak ignorowana lub bagatelizowana przez wielu Europejczyków, ponieważ odbywała się stopniowo. „Elity” niszczące nasze narody przyjęły bardzo sprytną strategię stopniowego i konsekwentnego wymieniania rdzennych Europejczyków na imigrantów. I tak jak żaba w garnku nie wyskoczy z niego, jeśli temperatura będzie zwiększana stopniowo, tak samo większość Europejczyków zauważyła problem dopiero wtedy, gdy miał on już gigantyczne rozmiary.
Naprawdę źle jest już teraz. Inwazja na Europę nabrała tempa w ciągu ostatnich dwóch lat. Co roku do naszych krajów sprowadzane są miliony imigrantów. Każdego dnia najeźdźcy bezkarnie dokonują kolejnych aktów przemocy wobec rdzennej ludności. We wszystkich europejskich krajach wzrasta ilość popełnianych przestępstw, również tych najbrutalniejszych.
Naprawdę źle będzie również w przyszłości. Fala imigrantów nie zostanie powstrzymana – nie po to rozpoczęto realizację wielkiego projektu wymiany ludności, żeby teraz go zakończyć. Obcych będzie coraz więcej, będą mieli coraz większe wsparcie ze strony państwa i będą popełniać coraz więcej przestępstw. Jeżeli ktoś myśli, że Polskę to ominie, jest po prostu naiwny. Polscy politycy potrafią czasem powiedzieć coś ostrego, ale nie czarujmy się – jeżeli Angela Merkel postawi sprawę na ostrzu noża i z jednej strony zagrozi sankcjami finansowymi, a z drugiej zaproponuje naszym „elitom” kolejne synekury – w ciągu jednego dnia podpiszą wszystkie podstawione pod nos dokumenty i obudzimy się w kraju z milionem nowych, mocno opalonych obywateli. Co więcej, polski rząd już teraz chce sprowadzić kolorowych imigrantów. Po eksperymencie z otwarciem polskiego rynku pracy na Ukraińców, pod naciskiem różnego typu konfederacji januszy biznesu, polscy politycy zaczną sprowadzać imigrantów z Filipin oraz Indii. Na tym się nie skończy – w końcu jest jeszcze mnóstwo wolnych rąk do pracy (lub wolnych gęb do socjalu) w Azji i Afryce.
Za każdym razem, gdy widzisz obcych włóczących się po którymkolwiek europejskim mieście, pamiętaj, że są oni tutaj, żeby zająć twoje miejsce, a ich dzieci zajmą miejsce twoich dzieci, w ojczyznach, które należały do nas od czasów, których nie pamięta nawet historia.
Nie chcę tutaj nikogo straszyć, dołować, czy namawiać do czarnowidztwa i rezygnacji. Wprost przeciwnie. Chcę namówić konkretnie Ciebie, który lub która czytasz te słowa, do działania. Ponieważ wbrew temu, co wydaje się wielu Polakom, wielu Europejczykom, w tym także wielu nacjonalistom i patriotom, wbrew temu, co głoszą oficjalne media - walka przeciw tej inwazji już trwa.
Możesz teraz spytać – no dobrze, walka trwa, ale gdzie są czołgi? Gdzie umundurowani żołnierze na ulicach? Gdzie strzały i wybuchy? I ja wówczas odpowiem – być może trzeba trochę odpuścić z graniem w gry i książkami w klimacie postapo. Owszem, w przyszłości (i to całkiem niedalekiej) może być tak, że na ulicach będą trwały walki na maczety i łańcuchy, w których jedynym mundurem będzie kolor skóry. Może być tak, że uzbrojeni żołnierze będą w nocy likwidować getta na obrzeżach europejskich stolic. Może być też tak – i szczerze mówiąc na to mam największą nadzieję – że problem ten uda się rozwiązać w zdecydowany, ale pokojowy i humanitarny sposób. Jednak politycy rządzący Europą doprowadzili do sytuacji, w której każdy z tych scenariuszy jest możliwy i na każdy musimy być przygotowani.
Dlaczego twierdzę, że walka przeciw inwazji już trwa? Znów, musimy patrzeć na sprawy w szerszej perspektywie geograficznej i w dalszej perspektywie czasowej. We wszystkich europejskich krajach, w których obecni są kolorowi imigranci, dochodzi do brutalnych przestępstw popełnianych na rdzennej ludności. I we wszystkich krajach rdzenna ludność odpowiada przemocą. Jest to oczywiście przemoc na o wiele mniejszą skalę, ponieważ Europejczycy są mniej agresywni niż ludność napływowa, a poza tym państwo i policja stoją po stronie najeźdźców. Bezrobotny i bezdzietny imigrant nie ma nic do stracenia, jeśli trafi na pięć lat do więzienia, w którym większość osadzonych stanowią jego krajanie. Żaden pracujący Europejczyk, który musi utrzymać swoją rodzinę, nie będzie chciał zostać zamknięty nawet na miesiąc w celi z grupą agresywnych imigrantów. Nie dawajmy się oszukiwać mediom – żaden europejski naród nie sprowadził tej inwazji sam na siebie. Gdybyśmy żyli w demokratycznych krajach i tego typu ważne problemy rozstrzygane byłyby w drodze referendum, imigranci musieliby wracać do domów. Pamiętajmy, że to w Niemczech najwięcej obywateli przeciwnych jest sprowadzaniu obcych. Oczywiście, nikt nie będzie pytał ich w tej kwestii o zdanie. Nie na tym polega liberalna „demokracja”.
W samych Niemczech codziennie mają miejsce ataki na imigrantów czy ośrodki, które ich przechowują. Nie patrzmy jednak na tę sprawę tak, jak przedstawiają ją media. To nie są bezmyślne akty przemocy wobec niewinnych ludzi, ze strony rozhisteryzowanych dołów społecznych. Nie. To jest zdrowy odruch społeczeństwa, które poddawane jest stopniowej likwidacji. To nie są ataki, tylko kontrataki. Jest to spontaniczny opór, który często przybiera groteskowe formy i przede wszystkim jest nieskuteczny. Ale tak wygląda opór przeciętnych obywateli na tym etapie onfliktu. Pamiętajmy, że Niemcy – podobnie jak inni Europejczycy – poddawani są w ogromnym stopniu tresurze poprzez system edukacji oraz terrorowi ze strony mediów i „aktywistów społecznych”. Wiadomo, że w pierwszej kolejności będą działać ci, którzy mają najmniej do stracenia.
Oprócz tego niezorganizowanego i spontanicznego oporu, widzimy również zorganizowany i planowany opór wobec anty-europejskiego systemu. Są to europejskie ruchy nacjonalistyczne i tożsamościowe. Działają one na dwóch płaszczyznach: politycznej i metapolitycznej, czy mówiąc inaczej bezpośredniej i kulturowej.
Na płaszczyźnie politycznej są to wszelkiego typu demonstracje, manifestacje czy akcje takie jak fizyczne blokowanie dróg, którymi do Europy docierają imigranci. Jest to również fizyczna walka przeciw agresywnym obcym oraz wspierającym ich pieskom systemu, którzy dla niepoznaki nazywają się „antyfaszystami”.
Na płaszczyźnie metapolitycznej z jednej strony odbywa się rozwijanie idei nacjonalistycznych przez intelektualistów stojących po naszej stronie, a z drugiej propagowanie tych idei, w przestrzeni zarówno wirtualnej jak i realnej.
Rozwój ruchów nacjonalistycznych, integracja ich na płaszczyźnie europejskiej oraz koordynacja ich działań, a także zbliżenie z tym ludowym, spontanicznym i na razie jeszcze przypadkowym oporem zwykłych ludzi to najważniejsze zadania, które stoją w najbliższym czasie przed nacjonalistami.
Możesz tutaj jednak postawić pytanie: dobrze, zgadzam się, tak właśnie jest. Ale to są trendy globalne, na które nie mam wpływu. Co właściwie miałbym robić? Widzisz – czas próby nadszedł nie tylko dla Polaków i nie tylko dla Europy. Czas próby i godzina decyzji nadeszły również dla każdego z nas. Kolejne pokolenia ocenią nas na podstawie tego, jak zachowaliśmy się tu i teraz. Za pięćdziesiąt lat naprawdę nikogo nie będzie obchodzić, ile fajnych imprez zaliczyłeś, ile polubień miało twoje zdjęcie z wakacji, ani ile dobrych seriali obejrzałeś. Europejczyków za pół wieku interesować będzie jedynie to, czy podjąłeś wyzwanie.
Pierwszą rzeczą, którą możesz i którą powinieneś zrobić jest praca nad sobą. Rozwijaj się intelektualnie - zwiększaj swoją wiedzę o świecie, czytaj mądre książki, oglądaj dobre filmy, ucz się języków obcych. Postaraj się rozwinąć jakąś praktyczną umiejętność jak programowanie, edycja filmów, fotografia, czy cokolwiek co przyda ci się w życiu. Po stronie nacjonalizmu stało i stoi wielu intelektualistów i twórców - poznawaj ich prace, ucz się sztuki argumentacji, szukaj odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Rozwijaj się fizycznie - nie nadużywaj używek, nie siedź ciągle przed komputerem, prawidłowo się odżywiaj, rozwijaj swoją siłę i kondycję, poznaj chociaż podstawy któregoś sportu czy systemu walki. Te wszystkie umiejętności będą ci potrzebne szybciej, niż się tego spodziewasz.
Kolejną rzeczą, którą możesz i którą powinieneś zrobić, jest zaangażowanie się w ruch nacjonalistyczny. Nadszedł najważniejszy moment w historii naszych narodów - nacjonalizm potrzebuje zaangażowania ludzi wszelkiego rodzaju: intelektualistów, ludzi zajmujących się nowymi mediami i nowoczesnymi technologiami, osób silnych fizycznie i gotowych do podjęcia działań bezpośrednich wobec naszych wrogów, twórców nowej kultury, specjalistów od finansów, tłumaczy, a nawet ludzi, którzy jedynie swoją obecnością i pieniędzmi wspierają ruch. Zastanów się, co konkretnie możesz i chcesz zaoferować naszemu ruchowi. Zastanów się też, na jaki poziom i rodzaj zaangażowania możesz sobie pozwolić. Jedynie najlepsi z nas, zwłaszcza ci, którzy działają na arenie międzynarodowej, mogą pozwolić sobie na całkowite zaangażowanie się w działalność. Odbywa się to oczywiście ogromnym kosztem, którym w pierwszej kolejności jest rezygnacja z życia rodzinnego. Dla pozostałych z nas nacjonalizm będzie czymś, na co poświęcamy swój czas wolny. Ci z nas, którzy np. odziedziczyli mieszkanie, czy mają niezależne źródła dochodu, mogą sobie pozwolić na więcej działalności publicznej niż ci, którzy ryzykują utratę pracy i jedynego źródła dochodu.
Ludzie, którzy przyjmują postawę wyczekującą, często mówią, że gdy zrobi się naprawdę źle i gdy nadejdzie czas decyzji, zobaczymy, kto stoi po której stronie i ile każdy jest tak naprawdę wart. Powtórzę jeszcze raz - już teraz jest naprawdę źle. Nadszedł czas próby i już teraz możemy powiedzieć, kto stoi po której stronie i kto ile jest wart.
Nie można mieć złudzeń w sprawie postawy wszelkiej maści konserwatystów czy prawicowców. Garstka z nich otwarcie stanęła po stronie Europy. Nieliczni z nich popierają część naszych postulatów. Spora grupa po cichu trochę z nami sympatyzuje. Większość nie przejmuje się tą sprawą, a najbardziej prominentni politycy i ideolodzy konserwatywni otwarcie występują przeciw nacjonalizmowi i za ostateczną zagładą europejskich narodów, aczkolwiek mają pewne zastrzeżenia co do tempa i środków realizacji tego celu, a także woleliby, żeby całość miała bardziej chrześcijański i patriotyczny charakter, a także promowała tradycyjną rodzinę. Z perspektywy nacjonalistów oczywiście nie ma różnicy czy przyszły „nowy, śniady Europejczyk” będzie modlił się w meczecie, uprawiał seks ze swoim transpłciowym chłopakiem, czy raczej jadł kaszankę i chodził z trójką dzieci do kościoła.
Wśród katolickich duchownych z pewnością znajduje się wielu takich, którzy stoją po naszej stronie. Nie zmienia to jednak faktu, że większości los Europy jest obojętny, a sama instytucja ustami swoich hierarchów (łącznie z najwyższym, czyli papieżem) opowiedziała się jasno po stronie kolorowych nachodźców przeciw rdzennym Europejczykom. W armii znajdziemy sporą grupę oficerów i jeszcze większą żołnierzy, która sprzeciwia się wymianie Europejczyków na ludność o innym pochodzeniu etnicznym. Jednak większość mundurowych chce spokojnie doczekać do emerytury i popijać piwo przed swoim wybudowanym na kredyt domem, a im wyżej w hierarchii, tym chętniej oficerowie wspierają niszczenie swojego narodu w zamian za kolejne awanse i stanowiska w administracji.
Nie możemy oceniać polityków, żołnierzy, księży, sędziów, przedstawicieli administracji, intelektualistów czy artystów po tym, jak mogą się zachować w jakiejś mglistej przyszłości – podczas tego mitycznego „gdy zrobi się naprawdę źle”. Musimy ich oceniać po tym, jak postępują teraz. Jeśli stoją po naszej stronie, niech zaczną wspierać nacjonalizm swoim otwartym zaangażowaniem, albo – jeśli boją się utraty swojej pozycję – niech zaczną tę swoją pozycję wykorzystywać do tego, aby wspierać ruch nacjonalistyczny co najmniej materialnie.
Podobnie jest z ludźmi, których znamy. Na największy szacunek zasługują nacjonaliści, którzy robią najwięcej dla naszej sprawy. Niezaangażowanych nacjonalistów musimy namawiać i nakłaniać do zwiększenia swojej aktywności – do celu dochodzi się drobnymi krokami, ale cel zostanie osiągnięty o wiele szybciej jeśli tych kroków będzie każdego dnia tysiąc zamiast stu. Większość ludzi pozostaje oczywiście obojętna na najważniejsze sprawy. Tak było zawsze, a dzieje kształtowała zdeterminowana mniejszość. Natomiast ci, którzy jawnie i aktywnie wspierają niszczenie europejskich narodów są naszymi wrogami i jako takich należy ich traktować.
Żarty naprawdę się skończyły. Konflikt między klasą rządzącą, której celem jest zniszczenie wszystkich europejskich narodów, oraz sprowadzanymi przez nich obcymi a rdzenną ludnością Europy jest najważniejszym konfliktem naszych czasów. Jest to również najważniejszy konflikt w historii Europy, ponieważ jeszcze nigdy Europejczycy nie stali w obliczu ostatecznej fizycznej zagłady w ciągu dwóch czy trzech pokoleń. Europejczycy albo się przebudzą, uwierzą w to, że mają prawo żyć na swoich zasadach i nie są nic winni innym narodom, albo przestaną istnieć.
Narzekasz na to, że twoje życie jest nudne i nie widzisz sensu w swojej codziennej egzystencji? Mam dla ciebie dobrą wiadomość – właśnie toczy się walka, która zadecyduje o losach całego świata. Przyłącz się do nas. Od ciebie zależy przetrwanie Polski i Europy.
Jarosław Ostrogniew