Jednym ze sztandarowych punktów programu „Dobrej Zmiany” jest powrót do masowego budownictwa mieszkalnego. Głównym założeniem projektu Mieszkanie Plus jest „Zwiększenie dostępu do mieszkań dla osób o dochodach uniemożliwiających ich nabycie lub wynajęcie po cenach komercyjnych (…) Zwiększenie możliwości zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych osób zagrożonych wykluczeniem społecznym (ze względu na niskie dochody lub szczególnie trudną sytuację życiową) (…) Poprawa warunków mieszkaniowych, stanu technicznego zasobów mieszkaniowych oraz zwiększenie efektywności energetycznej”(www.premier.gov.pl). Naturalnie, cele te mają sprawiać tylko i wyłącznie dobre wrażenie, bo praktyczne rozwiązania zastosowane w realizacji programu świadczą o czymś zupełnie innym. Dla przykładu, każda z osób wyrażająca chęć na skorzystanie z rządowego programu będzie musiała dołączyć oświadczenie w formie aktu notarialnego, w którym zgadza się na odebranie jej prawa do lokalu zastępczego albo do pomieszczenia tymczasowego w przypadku, kiedy złamie warunki umowy najmu. Zakładają one eksmisję bez wyroku sądu w ciągu 14 dni, po tym jak lokator nie zapłaci trzech z rzędu czynszów. Czyli lokator wraz z rodziną ląduje na bruku nawet bez mieszkania socjalnego. Nie ciąży na nim jednak kredyt, a jedynie zaległy czynsz. Właściwie to każdy najemca musi wyrazić zgodę na eksmisję na bruk, jednak zgodnie z przepisami prawa nie będzie to eksmisja, a „dobrowolne” opuszczenie zajmowanego lokalu, do którego najemca zobowiązał się przy podpisywaniu umowy najmu. Na stronie internetowej BGK Nieruchomości S.A. można przeczytać: „W mieszkaniach budowanych w ramach programu Mieszkanie Plus obowiązywał będzie czynsz komercyjny. Ma on bowiem zapewnić zysk inwestorom”. Ponadto, jak informują media, koszty najmu prawdopodobnie nie będą różnić się wiele od tych spotykanych na prywatnym rynku nieruchomościami. Po uważnym zapoznaniu się z założeniami projektu, można zauważyć, że tak naprawdę rządowy program mieszkaniowy ukrywa neoliberalne i antyspołeczne rozwiązania.
Budowa „tanich” mieszkań pod wynajem z opcją dojścia do własności odbywa się na zasadach rynkowych, dlatego też głównym motorem napędowym programu mają być firmy deweloperskie. To pod tych właśnie deweloperów została również skrojona ustawa o Krajowym Zasobie Nieruchomości, która stanowi, że 30% mieszkań budowanych w ramach programu Mieszkanie Plus może być przeznaczona na cele rynkowe. W założeniach rząd chce zbudować 2-3 mln mieszkań do 2030 r., zatem rocznie musiałoby ich powstawać od 167 do 250 tys., jednak od momentu ogłoszenia programu zbudowano ich zaledwie kilkaset, a w budowie jest ok. 2,5 tys. Sam premier Morawiecki zapowiedział, że do końca 2019 r. w budowie ma być ok. 100 tys. mieszkań (nie wiadomo, ile zostanie oddanych do użytku), czyli i tak znacznie poniżej pierwotnych założeń.
Rząd już nawet nie kryje się z tym, że wynajem mieszkań w ramach programu nie będzie tani, stąd m.in. pomysł z dopłatami do czynszu. Według projektu o dopłatę będzie mogło starać się jednoosobowe gospodarstwo domowe, jeżeli jego dochód nie będzie przekraczał 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej publikowanego przez GUS. Dla dwuosobowego granica ta wyniesie 90 proc., dla trzyosobowego - 120 proc. Dopłaty mają być udzielane maksymalnie na 9 lat, lecz co 3 lata będzie weryfikowana ich zasadność. Jak informowało PAP „Rząd planuje, że pierwsze dopłaty miałyby być przyznawane w 2019 r., na ten cel przewidziano 400 mln zł, w 2020 roku – 800 mln zł, w 2021 roku – 1,2 mld zł, w 2022 roku – 1,6 mld zł, a począwszy od 2023 roku do 2027 roku – 2 mld zł rocznie”.
Z polityką mieszkaniową musi iść w parze odpowiednia polityka zatrudnienia. Kapitalizm (przynajmniej ten obecny) cechuje brak takiej polityki, gdyż kwestia zatrudnienia zależna jest od gry sił rynkowych. Praca, podobnie jak wszystkie inne elementy gospodarki kapitalistycznej, podlega prawu popytu i podaży. Skutkiem tego jest niestabilność i niepewność zatrudnienia, a wraz z tym także niepewność dachu nad głową. W założeniu prospołeczny program PiS-u również wpisuje się w liberalny pogląd na stosunki społeczno-ekonomiczne, ponieważ osoby korzystające z programu Mieszkanie Plus muszą spełnić wymóg obowiązkowego zrzeczenia się prawa do lokalu socjalnego i tymczasowego. Dlatego też każdy kryzys gospodarczy czy już nawet upadek dużego lokalnego przedsiębiorstwa (z innej przyczyny niż ogólnokrajowy czy światowy kryzys) oznaczać będzie fale eksmisji i zagrożenie wzrostem bezdomności.
Fundamentalnym problemem w realizacji rządowego programu nie jest - tak jak uważają liberałowie - „szkodliwa” ingerencja państwa w gospodarkę, lecz założenia komercyjne programu opierające się przede wszystkim na deweloperach i sektorze prywatnym, co od samego początku wyklucza budowę tanich mieszkań z niskim czynszem. Chociażby fakt, że deweloperzy budują drogo, a sama marża deweloperska stanowi od 15 do 30 proc. ceny transakcyjnej. Wyklucza to także masową budowę mieszkań, gdyż deweloperzy rocznie oddają do użytku nie więcej niż 80 tys. mieszkań, więc jak można zauważyć rządowy program przerasta ich obecne możliwości (sam program Mieszkanie Plus zakładał budowę 167-250 tys mieszkań rocznie). Co więcej, prywatni inwestorzy nie są skłonni do inwestowania w budowę mieszkań w ramach państwowego programu, który w gruncie rzeczy psuje ich interesy – bankom może się zmniejszyć popyt na kredyty mieszkaniowe, deweloperom popyt na ich drogie mieszkanie, a kamienicznicy będą musieli obniżyć wysokie stawki czynszowe.
Należy sobie jednak zadać pytanie, czy obecny rząd byłby w stanie zaproponować obywatelom alternatywę? W pierwszych latach transformacji ustrojowej zlikwidowano wszystkie kombinaty budowlane oraz zniszczono przemysł materiałów budowlanych. Zatem na ten moment państwo polskie nie ma podstaw, na których mogłoby oprzeć program masowego budownictwa mieszkaniowego. Odpowiedź brzmi więc „nie”. W obecnej gospodarce neoliberalnej żaden rząd nigdy nie mógł i nie będzie mógł sobie pozwolić tak wielkie narodowe przedsięwzięcie. Dopóki ustrój Polski nie zostanie zastąpiony narodowo-socjalną alternatywą, tak długo wszystkie państwowe programy będą tylko zasłoną dla realizacji interesów dużego kapitału.
Paweł Doliński