Zwykło się mówić, że aby dobrze radzić sobie w czasach współczesnych należy inspirować się przeszłością, gdyż większość wydarzeń już kiedyś miała swoje analogiczne odpowiedniki w historii i na ich podstawie można przewidzieć następstwa obecnych działań. Obawiam się jednak, że obecna sytuacja geopolityczna jest na swój sposób unikatowa a mianowicie: nigdy wcześniej w historii państwo pretendujące do bycia hegemonem nie miało tak silnych zależności gospodarczych z aktualną potęgą światową. Możemy tu podać za przykład Rzym, imperium brytyjskie do czasów II Wojny Światowej, imperium perskie czy imperium Aleksandra Wielkiego, których relacje gospodarcze ze swoimi adwersarzami nie stoją nawet blisko relacji jakie łączą obecnie Chiny i USA na rynkach finansowych.
Stopień tych relacji można zaobserwować na różnych poziomach. Ostatnim przykładem może być sytuacja z chińskim producentem smartfonów ZTE, który został objęty amerykańskimi sankcjami (zakaz kupna komponentów i korzystania z amerykańskiego oprogramowania) z powodu rzekomej współpracy z Iranem. Można pomyśleć, że jest to świetny sposób na prowadzenie przez USA rozpoczętej niedawno wojny celnej z Chinami. Trzeba wziąć jednak pod uwagę kilka aspektów:
- ZTE posiada 11,2% udziałów w amerykańskim rynku
- ZTE sprzedaje rocznie ponad 45 milionów telefonów
- ponad połowa z nich posiada procesory amerykańskiej firmy Qualcomm
- licząc po średniej cenie 25 dolarów za procesor możemy zobaczyć, że takie sankcje to blisko pół miliarda dolarów straty dla amerykańskiego Qualcomma
Biorąc pod uwagę powyższe informacje prezydent Trump ogłosił, że „zamierza pomóc” firmie ZTE. Komu tak naprawdę Trump będzie pomagał? Możemy się tylko domyślać.
Kolejnym skutkiem ubocznym amerykańskich decyzji jest ogłoszenie przez chińskie korporacje planu zainwestowania 47 miliardów dolarów w rozwój chińskich procesorów. To może być kolejny cios dla amerykańskiego monopolisty.
Podobnych przykładów można mnożyć w nieskończoność: na przykład zakup przez chińskiego inwestora Blackstone - największego na świecie funduszu zajmującego się inwestowaniem w nieruchomości. Niedawno Chińczycy sprzedali jednak swoje udziały.
Ciężko jest szczegółowo opisać całą wymianę handlową Chin z USA dlatego warto przytoczyć ogólne liczby. Chiny są największym partnerem Stanów Zjednoczonych z łączną wymianą handlową w wysokości 578,2 mld dolarów. Z czego 462,6 mld stanowi import dóbr z Chin do Ameryki Północnej (największy import: elektronika – 129 mld $ i mechanika – 97 mld $). Zaledwie 115,6 mld to amerykański eksport. I to jest właśnie deficyt handlowy USA, o którym jak mantra wspomina prezydent Donald Trump i jest to główny powód rozpoczętej przez niego wojny celnej.
Ostatnie doniesienia z pola bitwy mówią jednak o tym, że Chiny w zamian za zniesienie ceł mają zwiększyć swój import surowców energetycznych oraz produktów rolnych. Jak dalej rozwinie się sytuacja? Zobaczymy w najbliższym czasie. Jednak już tutaj widać, że bezpośrednia konfrontacja finansowa nie jest nikomu na rękę.
Wymiana handlowa to jednakże tylko wierzchołek góry lodowej, którą stanowią powiązania na szczeblach rynków finansowych i polityki monetarnej.
Pierwszym potężnym spoiwem tych dwóch potęg gospodarczych jest SDR - waluta emitowana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Jest ona oparta na koszyku walut, którego skład obecnie prezentuje się następująco: USD 41,7%, CNY 10,9%, EUR 30,9%, JPY 8,3%, GBP 8,1%. SDR obecnie traktowane jest głównie jako waluta rezerwowa. To znaczy, że członkowie MFW wykorzystują ją do kształtowania kursów swoich walut. Jednak dla SDR finansiści przewidują dużo bardziej świetlaną przyszłość. Chińscy ekonomiści postulują zastąpienie dolara jako światowej waluty rezerwowej przez SDR i emisję obligacji w nich denominowanych. Dlaczego Chinom tak bardzo na tym zależy? O tym za chwilę.
Chiny w chwili obecnej posiadają gigantyczne rezerwy walutowe w wysokości prawie 3 BILIONÓW dolarów. Z jednej strony posiadanie takiej ilości gotówki to bardzo istotny atut, ale jest też przyczyną wielu problemów. Władze FEDu stosują cały czas politykę pieniężną stymulującą inflacje. Ma to na celu rozwadnianie ogromnego długu publicznego, który jest obecnie na ustach wszystkich ludzi w Ameryce. Taka sytuacja jest solą w oku władz w Pekinie, które wiedzą, że amerykańska inflacja jest miarą tego ile pieniędzy płacą co miesiąc trzymając swoje fundusze w dolarach.
W chwili obecnej stopa rocznej inflacji w Ameryce sięgnęła 2,5%. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko tyle, że rocznie z chińskich rezerw ulatuje 75 miliardów dolarów! To są niewyobrażalne kwoty. Jest jednak sposób na uniknięcie kosztów związanych z inflacją a mianowicie zakup amerykańskich obligacji. Oprocentowanie naliczane z tego tytułu równoważy koszty inflacji. Tym sposobem Chiny stały się największym wierzycielem Stanów Zjednoczonych posiadając obligacje warte 1,2 biliona dolarów.
Chiny jednak w dalszym ciągu boją się skoku inflacji więc podejmują kolejne kroki aby się przed nią zabezpieczyć. Sposobem na to jest skupywanie przez Pekin ogromnych ilości złota, którego wartość jest odporna na wszystkie zawirowania rynków. Dlaczego złoto jest idealnym zabezpieczeniem dla dolara? Ponieważ jego wartość jest odwrotnie skorelowana z wartością amerykańskiej waluty. Oznacza to, że spadek dolara powoduje wzrost wartości złota i odwrotnie.
Co ciekawe amerykanie wiedząc na czym zależy ich największemu wierzycielowi, starają się pomóc Chinom w zachowaniu anonimowości przy zakupie złota. Rynek złota dostępnego w obiegu jest bardzo płytki, oznacza to, że każda większa transakcja podana do opinii publicznej powodowałaby skok wartości kruszcu. Zwiększyłoby to znacznie koszty, które muszą ponosić Chiny przy takich operacjach. Dlatego zarówno USA jak i Chinom zależy na utrzymaniu niskich cen złota, w krótkim terminie.
Co ciekawe forsowane przez chińczyków płynne przejście głównej waluty rezerwowej z dolara w SDR wyeliminowałoby problem inflacji zupełnie.
Ostatnim aspektem na którym się skupię będą transakcje na rynku ropy naftowej. Do niedawna dolar był jedyną walutą, za pomocą której można było zakupić ropę. W wyniku wieloletniej dominacji na tym polu, ceny ropy są skorelowane z wartością dolara. Jednak do tego osobliwego duetu w tym roku dołączył juan. Chiny bowiem uruchomiły niedawno pierwsze kontrakty typu futures na ropę, rozliczane w juanie. Dzięki temu zabiegowi będą mogły wpływać na rynek ropy a pośrednio także na cenę dolara. Jest to naturalna kolej rzeczy, zważając na fakt, że w chwili obecnej Chiny są największym importerem tego surowca.
Podsumowując powyższe rozważania można dojść do wniosku, że jakakolwiek konfrontacja pomiędzy tymi mocarstwami (militarna lub ekonomiczna) będzie niosła opłakane skutki dla światowej gospodarki, której one same są w chwili obecnej największymi beneficjentami. Z tego względu konflikt może być odwlekany w nieskończoność, o ile Chiny zgodzą się wyrównać amerykański deficyt w handlu zagranicznym. W przeciwnym wypadku, będzie następował powolny rozwój azjatyckiego giganta kosztem obecnego światowego hegemona, który amerykanie będą zmuszeni przerwać prędzej niż później, w celu zachowania swojej dominującej pozycji.
Miłosz Tamulewicz