Nacjonalizm można rozumieć na bardzo wiele sposobów i reprezentować go na wielu płaszczyznach. Oczywiście na pierwszym planie zawsze dostrzegamy nacjonalizm rozumiany jako ideologia i światopogląd, potem nacjonalizm jako konkretną doktrynę czy plan polityczny, wreszcie mamy nacjonalizm jako codzienny aktywizm i działalność. To oczywiste i zrozumiałe dla każdego z nas, aby traktować nacjonalizm właśnie w ten sposób. Pytanie jakie jednak można sobie zadać, to czy wyczerpuje to płaszczyzny, na których możemy być nacjonalistami? Być może są inne jeszcze pola, na których warto wykazywać postawę nacjonalistyczną, tak by idea nasza była komplementarna i konsekwentna?
Zanim odpowiem chciałbym zauważyć dwie kwestie. Po pierwsze ze względu na to, jakie prądy ideowe obecnie dominują w Europie (liberalizm, marksizm kulturowy, kapitalizm) oraz fakt, że reprezentowane one są także politycznie, nacjonalizm z definicji pozostać musi ideą rewolucyjną. Sam nacjonalista nie powinien wykazywać chęci naprawiania systemu, bo ten jako taki jest zły i nam wrogi. Należy raczej prezentować chęć zniszczenia systemu i dopiero na jego gruzach zbudowania nowego świata. Po drugie, co już w sumie wspomniałem w poprzednim akapicie, nacjonalizm musi być ideologią kompletną i całościową. Zasady i wartości nacjonalistyczne obowiązywać powinny nas nie tylko podczas „oficjalnego” działania pod tym czy innym szyldem, ale przez cały czas. Nacjonalistą jest się przez cały czas albo w ogóle, a wartości, które kierują nami podczas działalności muszą być także drogowskazem w całym życiu. Odrzucić trzeba jako truciznę naszych czasów wszelkie rozgraniczenia na sferę „prywatną” i „publiczną” czy ‘oficjalną”. Coś takiego jest dobre dla polityków czy celebrytów, ale nie nacjonalistów. Idea narodowo-radykalna już w latach 30-stych przez ludzi jak Piasecki, Reutt czy Kwasieborski została zdefiniowana jako totalna (nie mylić z totalitarną) – to jest jako czynnik przenikający każdy aspekt naszego życia i nadający mu określony walor światopoglądowy. Tak właśnie rozumiem nacjonalizm – nie tylko jako zbiór poglądów czy idei, ale przede wszystkim jako postawę życiową wynikająca z powyższych dwóch konstatacji: konieczności opozycji wobec współczesnego świata (rewolucja) oraz z totalności wyznawanych ideałów. Co to oznacza w praktyce? Rzecz poniekąd banalną i oklepaną, poniekąd w opinii wielu niewykonalną – rewoltę przeciw nowoczesnemu światu.
Revolt against the modern world
Dlaczego rewolta wyjaśniłem już powyżej. Ale czym jest wspomniany przez mnie „nowoczesny świat” (modern world)? To rzeczywistość wykreowana przez post-modernistyczne społeczeństwa, które w dwóch kolejnych wojnach światowych straciły najlepszy kwiat swych synów i córek. Zniszczone, osłabione, często wręcz zrujnowane państwa opanowane zostały z łatwością przed dwa przerażające nowotwory: liberalizm i marksizm kulturowy (na wschodzie także przez komunizm). Siedemdziesiąt lat implementowania tych trucizn do krwioobiegu Narodów Europy dało skutek w postaci nowoczesnych społeczeństw, które podskórnie przeczuwają swą pustkę i w coraz większym szaleństwie podążają ku przepaści.
Stan społeczeństw Europy, czy tych zachodnich czy wschodnich (postsowieckich) jest właśnie prostą pochodną tego, jakie ideologie dominują na naszym kontynencie. W praktyce mamy tu kilka łączących się ze sobą elementów: kapitalistyczny amok narzucający ludziom pusty materializm w miejsce wyższych wartości; moralny i etyczny upadek jako wynik zwycięstwa liberalnego indywidualizmu i personalizmu; wreszcie relatywizm i zniszczenie wszelkich ostoi naszej tożsamości w wyniku drenażu naszego dziedzictwa przez kulturowy marksizm. W efekcie tego otrzymaliśmy świat rządzony przez obce i wrogie nam zasady i normy. Świat, którego na obecną chwilę żaden nacjonalista nie nazwie swoim domem w duchowym znaczeniu tego słowa. Pozostaje nam więc jedna droga.
Nationalist antisocial club
Tą drogą jest antyspołeczna rewolta wobec tego świata. Mam na myśli tu przede wszystkim świadomą drogą oporu i sprzeciwu przeciw całej wspakulturze nowoczesnego świata. Nie chodzi mi o „pozowanie” na outsidera, tworzenie otoczki osoby będącej ponad innymi. Mówię tu o antyspołecznej postawie, rozumianej jako sprzeciw wobec degrengolady i upadku szerokich mas ludzkich. Niestety na dzień dzisiejszy ludzie nawet nie przeczuwają, że ich życia przepełnione są formą i treścią, jakie narzucono im w procesie celowego niewolenia umysłów. Liberałom, marksistom kulturowym, rządom, politykom i korporacjom zależy na tym, by społeczeństwa na całym świecie były ideowo wypalone a ich życia puste. W ten sposób niezwykle łatwo zapełnić tą pustkę materializmem, konsumpcjonizmem, narzuceniem wszelkich dress code-ów i norm nakazujących bycie biernym ale wiernym. System nie chce aktywnych, myślących samodzielnie ludzi, system chce pracoholików zostających na długie nadgodziny, poświęcających wszystko by móc sobie kupić nowy gadżet. A za rok kolejny. I kolejny. I tak w kółko, aż do śmierci. Ludzie nawet nie zauważają jak w ten sposób stają się elementami w dobrze naoliwionej machinie systemu – elementami jak najbardziej wymienialnymi. Całość sankcjonują media – te klasyczne (telewizja, radio, prasa) jak i internetowe. To dzięki ich ogłupiającemu wpływowi można rozpropagować dosłownie każdą marketingową treść, każdy, nawet najgłupszy przekaz, wzorzec czy schemat. W efekcie dostajemy społeczeństwo idealne – idealne oczywiście dla tych, którzy nami rządzą i zarabiają na nas i naszym wtłoczeniu w ten do bólu zdehumanizowany system.
Dlatego właśnie naszym obowiązkiem jest postawa rebelianta, który nie tylko dostrzega tą rzeczywistość, ale także nie pozwala jej się zawładnąć i stawia jej opór. Nie chodzi mi tu o całkowitą abnegację, ale o świadomy wybór niezgody na zastany stan rzeczy i bunt wobec tego. Są różne drogi i metody walki, każdy z pewnością znajdzie dla siebie odpowiednie i adekwatne do swej sytuacji – pierwszym krokiem jest wzniecenie wewnętrznej rewolucji wobec nowoczesnego świata.
Przeciw normom
Normy i zasady jakie panują w naszym świecie w przeważającej większości są sztuczne i narzucone nam z przyczyn i w sposób opisane wyżej. Sprzeciwienie się im to nie fanaberia czy głupia zachcianka, ale realna konieczność dla nas, jako środowiska nacjonalistycznego.
Wspomniałem o materializmie, o sztucznie napędzanej konsumpcji, której celem jest jedynie… jeszcze większa konsumpcja. Puści ludzie w świecie wypalonych zasad to wymarzony „target” dla wszelkich specjalistów od kreowania wizerunku, marketingu etc.
Używki – alkohol, narkotyki – także są elementem tej układanki. Sama kultura, która promuje takie zachowania, wręcz wywyższając je, jako jedyne właściwie, dobitnie świadczy o tym, kto ją kreuje i opracowuje. Komu zależy by ludzie zamiast myśleć samodzielnie i funkcjonować świadomie, non stop byli naćpani czy pijani, lub myśleli o tym, by jak najszybciej się takimi stać? Kto z tego czerpie korzyści, tak finansowe jak i systemowe? Kogo to z kolei niszczy i na czyją niekorzyść działa? Odpowiedzi są dość oczywiste, dlatego by nie obrażać czytelników – im pozostawiam udzielnie ich.
Tu zresztą nie chodzi wyłącznie o sam alkohol czy prochy, ale o propagowany przez nasz kapitalistyczny matrix styl życia. Fast foody, kluby, całe nocne życie, wyzbycie się wszelkich pasji i zainteresowań, podążanie za każdą nowinką i reklamową przynętą – każdy kto w tym uczestniczył przyznaje (lub przyzna), że suma sumarum jest to płytkie i wypłukujące osobowość. Ale znowuż warto zadać sobie pytanie – komu to jest na rękę? Kto chce, żeby sednem naszego życia było przeglądanie non stop bezwartościowych stron ze śmieciową zawartością i tracenie czasu na memy, głupie filmiki i cały internetowy „shitstorm”? Ile każdy z nas spędza na takim chłamie czasu i ile by mógł zrobić, gdyby nie tracić tak głupio cennych godzin?
Jedyna słuszna droga
Aby być świadomym nacjonalistą, którego działanie i aktywność faktycznie przybliża Naród i Europę do zwycięstwa niezbędnym jest, aby odrzucić wszystko to, co składa się na tzw. „nowoczesny świat” – „modern world”. W tekście tym wyjaśniłem zarówno jakie najważniejsze elementy i czynniki się na niego składają, czym to skutkuje i przez kogo jest powodowane. Sądzę, że żaden trzeźwo myślący nacjonalista nie zaprzeczy, że taki świat nie jest nasz. Wręcz przeciwnie – to świat okupantów i sił, które dzień po dniu niszczą nasze dziedzictwo, naszą świadomość i wolność. Minęły już czasy, gdy wrogie siły stanowili żołnierze, milicjanci i funkcjonariusze – ci nadal są obecni, ale największym więzieniem dla nas jest właśnie wspomniany „modern world”. Wszystkie jego składowe, które nas niewolą musimy odrzucić i krok po kroku wyrugować z naszego życia – materializm, konsumpcjonizm, egoizm, wszelkie ogłupiacze, każdą formę wtykanej nam pustej, marketingowej papki.
Droga nacjonalisty to droga świadomości, droga samodzielnego myślenia i krytyki tego, co jest niezgodne z naszym narodowym światopoglądem. Nacjonalistą nie można bywać – na akcjach, demonstracjach czy spotkaniach. Nacjonalistą należy być w sposób totalny, to znaczy, aby nasza idea przenikała każdą płaszczyznę i sferę życia. Jeśli te zaś są zarażone rakiem modernizmu („modern world”), należy dokonać rewolty przeciwko takiemu stanowi rzeczy.
Należy dokonać rewolucji przeciwko nowoczesnemu światu.
Grzegorz Ćwik