XXI wiek - początek trzeciego milenium. Jest to przede wszystkim czas wypalenia, bylejakości i pasywności, a także powszechnej ambiwalencji postaw i zjawisk społecznych. Wypadałoby dookreślić te dwa elementy opisujące stan naszego świata. Wypalenie, pasywność i bylejakość dotyczą nie tylko swoistego, ogólnoludzkiego braku witalizmu. To również kryzys, niekiedy wręcz zanik tradycyjnych wartości, czy szlachetnych postaw. Jednak nade wszystko należy te składowe wiązać z zatraceniem jakości w ogóle. Co by miało to oznaczać? Przedkładanie „mieć” oraz kategorii ilościowych nad „być” z kategoriami jakościowymi. Zdaję sobie sprawę, że może być to publicystyczny truizm, brak w nim bowiem jakiejkolwiek oryginalności, ale dalsza część tekstu z pewnością uzasadni użycie tych określeń. Dodać warto, że owy problem należy także kojarzyć z radykalną dysproporcją między formą i treścią zjawisk społecznych. Ponadto rzeczy przestały mieć głębszy sens, zatraciły swe właściwości istotowe. Dobrym, jeśli nie najlepszym przykładem odzwierciedlającym opisane przeze mnie problemy składowe jest współczesne traktowanie śmierci. Nie we wszystkich kulturach sytuacja wygląda tragicznie, ale dominującym „trendem” jest wypaczony do niej stosunek. To dość ogólne określenie, lecz przytoczyć można co najmniej kilka przykłady, by zobrazować tę sytuację. Jednym z nich może być człowiek, który w tym samym dniu „zabija” wirtualne postacie dla rozrywki, by kilka godzin później uczestniczyć w uroczystościach pogrzebowych (również najczęściej „wypranych” z sensu)… najlepiej z telefonem w ręku. Niestety dzisiaj jest to stosunkowo nierzadki obraz. W tym momencie warto przejść do opisu ambiwalencji społecznych zjawisk i postaw. Pierwszym ich aspektem jest daleko idąca amplituda sytuacji życiowych ludzi. Bodajże we wszystkich państwach występują i występowały dysproporcje majątkowe, intelektualne, czy zdrowotne. Niestety nigdy nie miały one takich wymiarów oraz nigdy nie potęgowały swoich rozmiarów w tym tempie. Z jednej strony skrajna bieda, z drugiej opływający w luksusy celebryci, banksterzy i inni kapitaliści. Z jednej strony szare, nieuświadomione masy, z drugiej „wielki brat”. Innym aspektem, który można wpisać w zjawisko patologicznych ambiwalencji zjawisk i postaw społecznych, jest z całą pewnością fakt istnienia niespotykanych dotąd wewnętrznych konfliktów jednostek. Co najgorsze – nie dotyczą one już tylko tych najwrażliwszych. W chwili obecnej niepokoje wewnętrzne, lęki, czy nawet zaburzenia i choroby psychiczne to rzecz powszechna. Obrazują to dane statystyczne przedstawiające ilości osób leczących się psychiatrycznie, ale – co gorsze – również zwiększająca się liczba ludzi targających się na własne życie. Oba te aspekty naszego świata i czasu nie napawają optymizmem na przyszłość. Ludzi do życia, aktywizmu, witalności może powołać przede wszystkim powrót na piedestał trzech elementów konstytutywnych dla światopoglądów, ideologii i filozofii sprzed II wojny światowej, a – tym samym – sprzed rozprzestrzenienia się szkodliwych pseudonaukowych teorii w rodzaju kulturowego marksizmu, czy postmodernizmu. Do tej trójcy należą: mit, patos i narracja. Wagę każdego z tych czynników wypadałoby w tym momencie wyjaśnić.
Pierwszym z nich jest mit. Niegdyś podstawowy element kulturotwórczy cywilizacji i wspólnot etnicznych. Dzisiaj postrzegany niemalże wyłącznie jako zabobon, czy bezużyteczny anachronizm. Ponadto bardzo często spłycany do opowieści zawartej w mitologii. Wielu z nas nawet nie ma pojęcia, że on wciąż odgrywa olbrzymią rolę dla naszej kultury i jest zdecydowanie czymś więcej niż fragmentem systemów mitologicznych. Co mit znaczy zatem dzisiaj i dlaczego powinno się zabiegać o renowację jego pozycji w świadomości społecznej? Otóż wciąż konstytuuje nasze kultury, choć w radykalnie inny sposób niż wcześniej. Nie ma już wielkich systemów mitologicznych, co nie znaczy, że nie ma istotnych mitów. Mit funkcjonuje dzisiaj najczęściej jako element konstytutywny systemów ideologicznych. Dla nacjonalizmu przez wiele lat największym mitem był antykomunizm. Wiele nacjonalizmów europejskich przyjmuje dzisiaj za mityczne spoiwo konkretne systemy symboli, a przede wszystkim idące wraz z nimi treści, czy np. wiarę w możliwość uczynienia swego narodu wielkim lub wiarę w wagę i możliwość konsolidacji konkretnej cywilizacji (vide – paneuropeizm). Niemniej – o ile nacjonaliści zazwyczaj mniej lub bardziej świadomie swoje mity rozpoznają i potrafią o nich mówić, tak w świadomości powszechnej nie są one dostatecznie przyswojone, czy (niekiedy) w ogóle znane. Nasza w tym rola, żeby dobrać stosowną formę i ubrać ją w odpowiednio wyselekcjonowane treści, by móc społeczeństwo z naszym sposobem widzenia świata oswajać.
Drugim czynnikiem konstytutywnym kultur był i w pewnej mierze jest patos. Najczęściej kojarzymy go wyłącznie z pompatyczną formą wypowiedzi. Niemniej – należy go utożsamiać z czymś więcej. Jest to bowiem forma, osnowa przekazu i treści, ale nie zalicza się do niej wyłącznie pompatyczność. Patos jest bowiem kategorią, której należy używać do opisu rzeczy nie tylko wzniosłych, ale również zwyczajnie ważnych. Wyśmiewanie estetyki patetycznej jest wysoce niezrozumiałe. Tak samo jak niezrozumiałe powinno być stronienie od niej. Epoka ideologii i ideologów nie skończyła się, nie ulotniła. W zasadzie jej najbardziej wyraźne stadium najpewniej dopiero nas spotka. Na nic się zdają starania demokratyczno-liberalnych, czy wprost lewackich teoretyków snujących opowieści o niestosowności, nieprzystawalności i banalności języka patosu. Nie wyobrażają sobie oni najczęściej języka bez ironii. Stąd we mnie tak wielka niechęć do tego rodzaju retoryki, którą wyraziłem np. w artykule z poprzedniego numeru „Szturmu” krytykującym środowisko polskich nacjonalistów m. in. za nasze lubowanie się w bezzasadnym sarkazmie i trollingu. Śmiem bowiem twierdzić, że przejmując tego rodzaju formę przekazu poddajemy się retoryce i narracji naszych ideologicznych wrogów zamiast tworzyć lub wykorzystywać istniejące, własne wzorce.
Ostatnim z fundamentów kulturowych, o których mowa w tekście, jest narracja. Można powiedzieć, że to swoiste połączenie mitu i patosu, ale tak przedstawione wyjaśnienie wymaga komentarza. Otóż opisywanie narracji poprzez ową syntezę może mieć miejsce wyłącznie, jeśli mówimy o tzw. wielkich narracjach. Co je charakteryzuje? Na ich istotność składa się przede wszystkim ich totalność oraz ich użyteczność dla ideologii. Wielką narracją w obrębie nacjonalizmu mógł być zatem antykomunizm, który był ideą, która na wskroś przenikała różne aspekty myśli narodowej i była dlań motorem napędowym. Dzisiaj równie uniwersalnie może stać się nią paneuropeizm, choć do tego jeszcze kawał drogi.
Michał Walkowski