Miłosz Jezierski - Oni byli tacy jak my

Gdy w 2004 roku Polska wchodziła do UE ówczesna młodzież zachłyśnięta Zachodem, Europa, liberalizmem zapowiadała szybką transformację kraju w duchu kulturowego marksizmu. Koszulki z Che, eksponowana europejskość i indoktrynacja w szkołach oraz popkulturowa dominacja rysowały czarną przyszłość. Tak sie jednak nie stało... chwilowo. Jednakże ten moment, który nadszedł wraz ze zmęczeniem liberalnymi rządami, fenomenem Marszu Niepodległości, zbyt nachalnemu wciskaniu wartości nowolewicowych przez tzw. salon w bądź co bądź jeszcze konserwatywnym społeczeństwie wymusił  pewna reakcje. Niestety, po stronie szeroko pojętego obozu tradycjonalistycznego/narodowego wzięto to za tryumf nad silami zła a Polskę okrzyknięto Bastionem Europy. Twierdzą, na której zatrzymała sie brukselska moc, lewacka zgnilizna, islam, Putin i inne plagi tego świata. Polskę okrzyknięto wschodzącym mocarstwem, które gromadzi sojuszników jak Węgry, Czechy, Chorwacja.. i buduje Trójmorze, a może i Międzymorze. Ostatni bastion białego oporu, alternatywna ziemie obiecana dla tradycjonalistów z całego świata.
Co ciekawe taka propaganda zadziałała, świat zachodniej prawicy rzeczywiście zauważył w Polsce jakąś ostoję wartości, które dla nich są straconymi. Alt Right nazwało Polskę „based”, co oznacza na nasz prosty przekład „prawilny”. Nacjonaliści z całego świata uważają, że MN to jedyny taki fenomen, gdzie Biali Ludzie mogą poczuć swa dumę, a PiS-owski rząd uznano za nacjonalistyczny. Żeby działo się to jeszcze w odległych krajach jak USA, ale nawet przez sąsiadów jesteśmy tak postrzegani. Prawdziwa Festung Europa chciałoby się rzec, nawet wielu zachodnich nacjonalistów zaczęło starać się o mieszkanie w Polsce. Biali uchodźcy w nadwiślańskim kraju. Obraz ten jest jednak propagandowo podkoloryzowany. Jaka jest prawdziwa sytuacja? Śmiem twierdzić, ze nasza Ojczyzna znajduje sie dokładnie tam gdzie Zachód był w latach 50-70-tych. Ekonomicznie, społecznie a także i kulturowo. Przyjrzyjmy sie kilku przykładom.

Francja

Najstarsza córka Kościoła już od XIX wieku zmagała się z kryzysem wartości, jednak rewolucje socjalistyczne i liberalne wstrząsały całym kontynentem. Polskie powstania były nimi inspirowane, więc trudno orzec by to Wielka Rewolucja Francuska ponosiła winy za wszelkie zło, jakie spotkało dzisiejszą Francję. W latach 50-tych już według slow Alana Benoista istniała imigracja z kolonii francuskich, na zlecenie wielkiego Kapitału. Kapitalizm potrzebował taniej siły roboczej, a rządząca gaullistowska prawica jak najbardziej mu takiej siły dostarczała, co znamienne wbrew oporom lewicy, która widziała w tym zagrożenie stawek francuskiego robotnika. To, że francuska lewica wyewoluowała w kierunku nowolewicowym to już inna bajka. Mariaż wielkiego biznesu, który z założenia jest bezideowy i poprze wszystko na czym zyska z kulturowym marksizmem okazał się kurą znoszące złote jajka. Ale zatrzymajmy się w latach 60-tych. Przypomnijmy, że Francja była krajem dość konserwatywnym. Od ważnych gwiazd kina przez większość literatury z tego okresu aż po OAS. Pracownicy ściągani z kolonii mimo iż obcy cywilizacyjnie i biologicznie, byli uznani za kulturowych Francuzów. I w istocie tak było. Nie tyle przez lewicę, ale właśnie przez prawicę. Nawet tą zdaje się radykalną. Pierwsze pokolenia imigrantów a jakże były w dzisiejszym rozumieniu zasymilowane. Śpiewały marsyliankę, kochały De Gaullea, mówiły po francusku, no i chodziły do meczetu. To ostatnie nie sprawiało nikomu większego kłopotu. Póki co były to tylko dziesiątki tysięcy, które stopniowo się zwiększały. Lata 70-te to młodzieżowy bunt nowej lewicy, krwawo tłumiony przez gaullistowska policję. Wtedy tez zresztą narodził się GUD, młoda alternatywa wobec zdegenerowanych lewaków na uniwersytetach. Agresywna, radykalna, popularna szybko zdobywała nowych członków. Pomimo sukcesów rewolucji 68 lewica nadal przegrywała w wyborach. A liczba imigrantów rosła. Podobnie jak liczba byłych rewolucjonistów z 68 na etatach uczelni francuskich. Nie muszę chyba przypominać, ze efekt kuli śnieżnej nabierał rozpędu, pomimo okresowych zwycięstw obozu prawicowego, który musiał coraz bardziej chodzić na ustępstwa wobec swych wrogów ideowych, ze aż się praktycznie całkiem do nich upodobnił, a swoją postawą przyczynił się do transformacji całego społeczeństwa. Dziś nawet postlepenowy FN musi grac politpoprawną kartą z gejami i lesbijkami oraz imigrantami w swoich szeregach by posiadać jakiekolwiek poparcie, a jedynym wrogiem stał się islam. Nawet nie ze względu na swoją obcość, a temu.. gdyż jest zagrożeniem dla liberalnych wartości, które doprowadziły Francję do obecnej sytuacji.

Szwecja
Otoczona mitem kraju upadłego bądź zmierzającego do rychłego końca,  kraina wikingów kilkadziesiąt lat temu oprócz tego, ze rządzona przez socjaldemokratów wcale nie odbiegała od modelu konserwatywnego, a nawet stricte rasowo separatystycznego społeczeństwa. W latach 50-tych ekonomiczny model skandynawski zapoczątkował niesłychany na całym ówczesnym świecie dobrobyt. Szwecja stała się prawdziwym Edenem. Z licznymi wadami. Jak chociażby alkoholizm, bardzo powszechny w okresie wojennym, po wojnie był prawdziwa plagą. Socjaldemokraci walcząc z nim używali frazeologii i propagandy prorodzinnej. Silny był jeszcze purytanizm protestancki, gdy związane z naturą głównie farmerskie społeczeństwo powoli wdrażało industrializację i rozwijało nowoczesne technologie. Można by rzec, że był to model konserwatywnej ewolucji społecznej. Silna nowoczesna armia, walka z patologiami społecznymi, polityka prorodzinna socjaldemokratów oraz ustabilizowanie sytuacji ekonomicznej szarego Szweda i deklaracje Tage Erlandera szefa Socialdemokraterny, który cieszył się z etnicznie homogenicznego kraju w odpowiedzi na murzyńskie zamieszki w USA. Brzmi znajomo? Z tym, że w Polsce cieszymy się z zatrzymania na granicach islamskich uchodźców. Dodam tylko, że podobnie jak we Francji tak i tu w latach 80-tych dochodziło do wielkich zamieszek na tle rasowym i ideologicznym, a na ulicach nie rządziła żadna antifa tylko subkultura skinheads, a ich sztandarowe kapele jak Ultima Thule okrywały się platynowymi płytami. Płonęły ośrodki azylowe, z falą politycznej przemocy, która była reakcją młodych na eksperymenty społeczne. Rząd poradził sobie z tym zarówno brutalnie jak i sprytniejszymi sposobami np. niszcząc ścieżkę zawodową takich aktywistów. Jednak to już inny temat.
W latach 70-tych wśród socjaldemokratów nastąpiła zmiana pokoleniowa. Zachłyśnięci rewolucją 68 roku nowi lewicowcy z Olofem Palmem na czele i za aprobatą centroprawicy oraz po naradzie z dużymi szwedzkimi korporacjami budowlanymi nastawionymi na zwiększenie liczby taniej siły roboczej, która nie byłaby chroniona przez związki stworzyli projekt „społeczeństwa otwartego”. Oczywiście imigrantów, których zwano azylantami przyjmowano stopniowo. Tu również pojawił się efekt kuli śnieżnej, nawet Palme przypłacił życiem poparcie dla Mandeli bądź też migracji, albo spekuluje sie o jednym i drugim. Efekty są wszystkim znane. Nie oznacza to, ze Szwedzi od początku kierowali się na takie tory. Podobnie jak Francuzi bronili się, robili demonstracje, walczyli na ulicach, a społeczeństwo na progu przemian gospodarczych było w dość dobrej kondycji moralnej.

Powyższe dwa najjaskrawsze przykłady są najczęściej przywoływane. Oczywiście na liście nie może zabraknąć Niemiec, które chociaż zostały zewnętrznie wykastrowane, to pomimo tego w latach 60-tych na ulicach często dochodziło do zadym miedzy postnazistowkim rządem, a komunistyczna młodzieżą, ukoronowaniem tego było zastrzelenie Rudiego Dutschke i powstanie RAFu. Eseje Jungera nadal były tam popularne, podstawy funkcjonowania państwa czerpano z Carla Schmitta, a Kościół miał całkiem dobrą pozycję. Po części narzucony ustrój nie przyjmował się wiec tak szybko i prężnie, z drugiej strony były tez bojówki sponsorowane z ZSRR. Pomimo przeprowadzonej tzw. denazyfikacji jeszcze do lat 80-tych Niemcy zachowywali całkiem zdrowe postawy. Podobnie jak Anglicy. Pomimo, że nacjonalizm obywatelski to jak najbardziej wymyśl anglosaski, który miał usprawiedliwić wobec białych obywateli najazd przybyszy z kolonii i pokazać siłę imperium, to jeszcze w latach 80-tych lewica i bądź co bądź nie tak duże skupiska kolorowych z kolonii miały się czego obawiać. Pomimo, ze National Front i ruch skinheads nie mógł spodziewać sie sukcesów wyborczych, na ulicach wraz z ekipami kibicowskimi organizowano potężne demonstracje i jeszcze większe zadymy z okazji protestów wobec nasączania społeczeństwa obcymi. Co ciekawe pierwsze większe strumienie napływowej taniej siły roboczej otworzyła Margaret Thatcher, a nie rządzący wcześniej laburzysci. W latach 70-tych owszem Wielka Brytania posiadała imigrację, ale na marginalnym poziomie, w większości też były to adopcje.

Punkty wspólne

Gdzie znajduje się wiec Polska? PRL nie uchronił, ani nie nałożył jakiejś warstwy immunologicznej na nasz kraj, którego mieszkańcy natychmiast wypieraliby marksizm kulturowy, gdyż zostali zaszczepieni na ten szczep chorobowy. Polska Ludowa uczyniła z nas skansen. Ani w złym, ani w dobrym znaczeniu. Zwyczajnie zahibernowano nas do końca XX wieku i z opóźnieniem zaczynamy odczuwać te same przemiany, które przeszli nasi zachodni sąsiedzi. Daje to nam wprawdzie możliwość uniknięcia takiej pułapki... o ile ją zauważymy.
Wzrost gospodarczy powoduje, że wilki staja się głodniejsze i szukają nowych stad owiec. Mowa o wielkim biznesie, który cwaniackimi machlojami i układami w latach 90-tych z post-prlowską mentalnością bazarowego cwaniaczka i najgorszych cech folwarcznej szlachty stał się symbolem polskiej gospodarki. Nacjonalizm głosi, ze społeczeństwo zajmujące pewien obszar historycznie tworzy naród, a ten wypracowuje pewną ilość zasobów, by zaspokoić swoje wewnętrzne potrzeby. Pytaniem jest czy gdy jest podaż na większą ilość pracy niż naród potrzebuje jest ona niezbędna? Może już wypracowaliśmy te zasoby, tylko są niewłaściwie redystrybuowane? W każdym razie liberalne elity szukają sposobu by wzbogacić się bardziej. Stawki wiec rosną żółwim tempem, a tania siła robocza wzrasta skokowo. Importowana oczywiście. Na początku było kilkaset tysięcy Ukraińców, Białorusinów, do tego trochę Wietnamczyków. Dziś efekt kuli śnieżnej nabrał niesamowitego tempa. Ponad 2 mln Ukraińców w dwa lata. Do tego ok 250000 Wietnamczyków i 90000 Czeczenów. Owszem, nie są to ludzie pochodzący z obcego kręgu cywilizacyjnego, ale taka liczba powoduje, że zamiast rozpływać się w społeczeństwie, zaczną tworzyć silne diaspory albo inne groźne grupy. Poza tym furtka do sprowadzania gastarbeiterów stoi otworem, a biznesmeni grymaszą, że Ukrainiec za drogi i związki zakłada. Wiec sięga się już po ludzi totalnie niezwiązanych z naszą cywilizacją. Indie, Bangladesz, Pakistan, Nepal – to stamtąd płynie coraz szersza rzeki imigracji. Brakuje tu Arabów, choć i tak w większych miastach w centrach zrobiło się tak jakby kolorowiej... Jednak rząd trzyma się linii „islamu nie wpuścimy”. Tak zupełnie jak francuski FN, który akceptuje wszystko oprócz religii Proroka.
Nacjonalizm kulturowy i potężna wiara, ze polska kultura jest jakąś na wskroś wyjątkową co spowoduje, ze każdy kto zasmakuje Mickiewicza, posłucha Chopina, zje bigos i przeżegna sie prawidłowo oraz wypije literka z teściem przy meczyku repry stanie się wielkim patriotą a w chwili próby Rejtanem czy innym Głowackim jest dziecinnie naiwne. Zrozumiałbym taką naiwność wśród pospólstwa, zwykłych normików. Jednakże przejawiają ją osoby będące doktrynerami środowisk patriotycznych, dużych partii i organizacji narodowych. Doszliśmy do takiego kuriozum ideowego, gdzie na potrzeby propagandy wyszukuje się rasistowskie zachowania wśród liderów, w historii czy w działaniach krajów, które dziś chcą pouczać Polskę i imputować nam ciągoty hitlerowskie. Za wszelka cenę udowadniamy jacy to byliśmy prożydowscy, jak bardzo Tatar jest Polakiem, choć czuje się Tatarem, jak często oglądamy walki Izu Ugonoha, choć nie znamy żadnych z jego osiągnięć czy w końcu cieszymy się, że dr Bawer był na Marszu Niepodległości. Wszystko w celach marketingowych by przeprosić za to, ze jesteśmy zbyt homogeniczni. Po lewicy owszem można się tego spodziewać, ale to prawica dziś poluje na czarownice, tropi rasizm, faszyzm i próbuje udowodnić zlewaczałym kolegom z salonów europejskich, że jesteśmy cywilizowani na tym samym poziomie. Otóż nie jesteśmy. Oni nie są.
Moda  na patriotyzm... chyba każda z wcześniej wymienionych nacji ją przerabiała w wymiarze subkulturowym czy na poziomie poważniejszych organizacji. Włosi mieli Lata Ołowiu, Anglicy i Szwedzi skinheadów. Czy te młodzieżowe ruchawki przełożyły się jakoś na wyniki wyborcze partii narodowych lub radykalnych? Średnio. A nie można odmówić im masowości i popularności wśród młodych. To, że dziś w Polsce nosi się koszulki z Żołnierzami Wyklętymi nie oznacza, ze tak będzie cały czas. W UK noszono brytyjskie flagi, dziś nosi się tęczowe bądź „refugees welcome”, a ichniejsze marsze to sędziwi skini przypominający trupę cyrkowa aniżeli poważny ruch.
Rządy centroprawicy – we wszystkich przypadkach towarzyszyły i warunkowały te przemiany. Praktycznie wszędzie był ten sam efekt: kanalizacja radykalniejszych nastrojów, transformacja w bardziej umiarkowane, przejmowanie się i opinią liberałów i chodzenie na ustępstwa. PiS już nie raz pokazał, że potrafi pochylić się przed postulatami liberalnej opozycji, dbając o słupki sondażowe. To, że jest nieugięty w sprawie chociażby uchodźców niczego tu nie zmienia. Margaret Thatcher tez pałowała górników, jednak obyczajówkę liberalną wprowadzała by osłodzić tym swój wizerunek wśród liberałów. I to jej się udawało.

Wnioski

Zmęczenie prawica w końcu nastąpi. Co prawda na tą chwilę nie widać żadnej znaczącej siły opozycyjnej, ale przypomnijmy, ze w chwili rządów chociażby de Gaulla takowej również nie było, a pomimo rewolucji na uniwersytetach lewica nadal doznawała klęski. Mimo to zwyciężyła i ideologicznie zapanowała nawet nad partiami konserwatywnymi. Dzisiaj tryumfy święcą czarne protesty, na UW studenci lewicowi cieszą się poparciem władz. W ilu uniwersytetach istnieje taka cicha kolaboracja, co o tym wiemy? W kolejnych wyborach do parlamentu wejdzie zapewne postkomunistyczna lewica. Pomimo, że projekt Palikota nie wypalił, to na starym karku Leszka Millera może tam się znaleźć nowe pokolenie. To najgroźniejsze. Posiadające wpływy wśród młodych, będące atrakcyjne i z nowoczesnymi prospołecznymi receptami, które tymczasowo zagospodarował PiS.
 Wahadło ideowa coraz bardziej się odbija. Demonstracje nacjonalistów nie są tak silne jak jeszcze rok temu. Można by rzec, że jesteśmy w głębokiej defensywie. Dodatkowo podzieleni. Czyja to wina? Palcem wskazywać nie będę, ale wielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Jednak w tym momencie inna myśl powinna nam zaprzątać głowy. Kiedy nastąpi polski rok 1968 i czy możemy zrobić coś by to powstrzymać?

 

Miłosz Jezierski