Wbrew wszelkim teoriom, które starają się ubrać cywilizację łacińską w okowy fałszywie chrześcijańskich pseudowartości w rodzaju źle
rozumianego miłosierdzia, jesteśmy dziedzicami tradycji militarnych i kultu siły, które od wieków stanowią o naszym europejskim bycie. Co więcej – śmiem twierdzić, że do podobnych wartości odnosi się w jakimś stopniu każda z istniejących cywilizacji ludzkich. Człowiek nie byłby sobą, gdyby nie imponowały mu heroiczne mity, bohaterstwo, a nawet pompatyczne defilady, gdyby nie próbował swoich sił w sportach i sztukach walki, czy chociażby nie brałby udziału we wszechobecnej rywalizacji. Można śmiało powiedzieć, iż mamy to wszystko we krwi. Nie zmieni tego herezja pacyfizmu, ani jej wykwity w rodzaju prób uzasadniania, racjonalizowania nadstawiania drugiego policzka. Nie ulega wątpliwości, że człowiek to najgroźniejszy z drapieżników – na tyle groźny, że zagraża również sobie.
Form gratyfikacji siły jest wiele. Pieniądze, inne zdobycze materialne, chwała, pamięć, czy chociażby zaimponowanie wybrance serca. Płytka byłaby walka dla samych nagród. Ona jest immanentną częścią naszego istnienia. Nie ma dnia bez niej. Nie zawsze oznacza zmagania ze światem zewnętrznym. Rzekłbym nawet, że najczęściej walczymy z samymi sobą. Przytoczyć tutaj można islamską koncepcję dżihadu, który ma dwa znaczenia. Z jednej strony jest to święta wojna prowadzona z „niewiernymi”. Z drugiej natomiast chodzi w niej o przełamywanie własnych słabości, o naszą wewnętrzną świętą wojnę. Podobnymi kategoriami posługiwali się chociażby japońscy samuraje. Nie była to rzecz nowa dla człowieka.
Walka. Ona determinuje każdy nasz dzień. To ona tworzy oś i granice, które odróżniają „panów” od „niewolników”. Te dwa typy mentalności, na temat których wypowiadał się szeroko w swych dziełach Fryderyk Nietzsche, są jednym z najlepiej poczynionych rozróżnień. Z jednej strony prostych, a z drugich świetnie oddających realia społeczne. Receptywny, lekkoduszny, słaby „niewolnik” i kreujący, szlachetny, silny „pan”. Oto rozgraniczenie między tymi którzy nie mają własnej woli i tymi, którzy nią tętnią.
Michał Walkowskia