Miłosz Jezierski - Paneuropeizm w szturmowym ujęciu etnonacjonalizmu

Guillaume Faye opisał nadchodzącą konwergencje katastrof, które maja zmienić nasz kontynent. Praktycznie zniszczyć naszą cywilizacje. Zachwiać fundamenty wartości, które zbudowały nasz świat. Zresztą to tylko jeden z przykładów apokaliptycznych wizji roztaczanych na prawej lub nacjonalistycznej stronie. Wbrew twierdzeniom demo-liberałów, historia się wcale nie skończyła. Zamiast wieku katastrof wieszczonych przez konserwatystów, mamy wzrost dynamiki zdarzeń. W naszej ocenie wykoleją naszą cywilizacje. Oprócz tego mogą być bodźcem do jej nagłego odrodzenia. W jednym musimy się zgodzić: zjawiska, które obserwujemy, wpływają różnie na poszczególne narody Europy. Z reguły ma to wydźwięk negatywny. Dużym prawdopodobieństwem jest, iż przemienią fundamenty naszej cywilizacji nie do poznania. Europa to nie tylko bogatszy materialnie zachód, ale również mistyczny wschód. Owszem jesteśmy i będziemy podzieleni na narody, jest to stadium porządku naturalnego, nadal pozostajemy związani czynnikami kulturowymi, religijnymi, często też przenikamy się etnicznie. Wielości podobieństw nie jest w stanie nic zatrzeć. Nawet masowa imigracja trzecio-światowej ludności, postępująca liberalizacja i atomizacja społeczna, oraz prymitywizacja kultury i jej afrykanizacja. Rozwarstwienie społeczne i wytworzenie nowych elit osiadłych w dzielnicach odgrodzonych od coraz bardziej wielokulturowych gett, to obraz nie tyle przeniesiony z książek i filmów cyberpunkowych. To rzeczywistość każdego większego europejskiego miasta, z reguły zachodniego. Te zjawiska opierają się na globalizacji i ujednoliceniu. Jeżeli wróg staje się globalny, my musimy również myśleć podobnymi kategoriami. Jak lewica w ‘68.


Paneuropeizm w naszym wydaniu, nie jest jednak taki jakby tego chciał Faye czy identytaryści antynarodowy. Nie postulujemy jednego super-państwa z wymazaniem tożsamości na rzecz niedookreślonej europejskości. Ten eksperyment się nie udał. My chcemy Europy współpracujących ze sobą narodów. Uważamy, że dorośliśmy do tego. Unia Europejska trwale zmieniła skład etniczny naszych państw. Za sprawą migracji ekonomicznej, całe rzesze przemieściły się i osiadły w różnych zakątkach kontynentu. Migranci ekonomiczni nie zasymilowali się. Zauważalne jest ich w dużej mierze przystosowanie się do nowych warunków. Nic poza tym. Owszem, reakcje na ich pobyt są różne. Z reguły jednak Europejczycy są tolerowani w innych krajach kontynentu. Często uznani za pożytecznych mimo zachowania swojej odrębności. Musimy się pogodzić z tym, że te masy ludzi już tam zostaną. Jednak nadal największym błędem, jaki popełniła europejska prawica, była ufność w ideę nacjonalizmu obywatelskiego, zrównującego wszystkich mieszkańców danego państwa w ramach jednego narodu. Nawet tych poza europejskich, którzy podobnie rdzenni europejczycy zostali uznani za takich samych imigrantów. Tym samym przysłużono się lewicowemu humanitaryzmowi, który nie niuansuje różnic kulturowych, etnicznych i cywilizacyjnych oraz rasowych. Wtłacza wszystkich do jednego kotła pt. „obywatel”. My postulujemy natomiast zdrowy etnonacjonalizm.

 

Ekonomia


Prawo do pobytu i pracy przysługiwać powinno tylko etnicznym europejczykom. Tyczy się to tylko tych szanujących porządek wewnętrzny państw, do których emigrowali. Włącznie z ekonomicznym aspektem. Liberalny dyktat niskich stawek antagonizuje białych europejczyków w kwestiach materialnych. Pozornie historyczne zaszłości schodzą na dalszy plan. Z drugiej jednak strony to właśnie one mogą stać się katalizatorem wyzwolenia pokładów prymitywnej szowinistycznej nienawiści. Lewica i liberałowie dziś biorą na sztandary w obronę mniejszości. Tworząc z nich swój żelazny elektorat. Taktyka „dziel i rządź”, stosowana w krajach Europy Zachodniej, dała efekt w postaci „zabetonowania” systemów.
Kwestia etnosu i pochodzenia w sprawach gospodarczych, wydaje się fundamentalna. Oczywiście, jeżeli uznamy, że w dobrach wypracowanych przez daną społeczność, partycypują tylko jednostki posiadające odpowiednie do swojej zbiorowości pokłady tożsamości. A ona jest „budulcem” opartym na etniczności, czyli z gruntu rasowym aspekcie funkcjonowania.
i


W Polsce obserwujemy przejmowanie ukraińskiej taniej siły roboczej pod skrzydła liberałów. Zauważalne jest nasączanie ich ideową treścią. „Tubą propagandową” pozostaje w tym miejscu „Związek Ukraińców” lub „Fundacja Otwarty Dialog”. Milion, co prawda podobnych etnicznie i kulturowo przybyszów, rodzi już jednak duży problem. To budowanie własnych diaspor, przy dość sporym stężeniu niechęci staje się naprawdę problematyczne. Do tego dochodzi liberalne nastawienia lub bezideowe parcie ich w „łapska” lewicy. Ta ostatnia przez to zwiększa swój elektorat. Przy całkiem nieudolnej i prymitywnej próbie wywarcia negatywnych reakcji społecznych, braku studiów nad zróżnicowaniem społecznym, preferencjami politycznymi, nawet przynależnością związkową, oraz statystykami przestępczości, czy profesji Ukraińców, trudno będzie jakkolwiek efektywnie zwalczać zjawisko. Jak na razie przynosi to efekt mocno anty-skuteczny. Pomocni w takiej analizie mogą być właśnie nacjonaliści, z którymi współpracujemy. Poza tym narracja repatriacyjna powinna być obustronna. Na tym polu warto rozwinąć szerszą współprace.

 

Antyszowinizm


Jako nacjonaliści musimy wpływać na swoich rodaków za granicami, utwierdzać ich w lojalności do fundamentalnych wartości państw, do których wyjechali, ale tez nakłaniać do podobnej retoryki naszych zagranicznych kolegów, z którymi współpracujemy. Z pewnością nie są nimi postmodernistyczny liberalizm i marksizm kulturowy. To jak już wspomniałem jest nim wróg globalny. Odpowiada on za dzisiejszą wędrówkę ludów i inżynierie społeczna zorientowana na drenowanie taniej siły roboczej.


Zwalczanie prymitywnego szowinizmu oraz postulowanie utrzymania własnej odrębności i narracji repatriacyjnej, przyczynić się może do ustabilizowania chaosu wywołanego przez liberalny walec rozjeżdżający Europe. Szowinizm popycha masy białych europejczyków ku regionalnym siłom lewicowo liberalnym, a także nie pozwala zbudować silnego bloku państw przeciwnych globalnemu dyktatowi. To jest właściwy czas by porzucić partykularne antagonizmy. Liberalne mocarstwa, trzecioświatowe niszczące od wewnątrz nasz ład hordy jak i stare zagrożenie zza wschodniej granicy w postaci neosowieckiej polityki imperialnej Putina żeruje na rozbiciu wartości europejskich.
Uważamy, że nasze podejście do budowy paneuropejskiego, ale jednocześnie narodowego duchem ruchu oporu określają słowa naszego ideowego antenata Stanisława Piaseckiego:
Stąd płynie szacunek narodowca dla idei narodowej każdego innego narodu, co różnym głupkom daje okazję do kiepskich dowcipów na temat międzynarodówki nacjonalistycznej. Ta „międzynarodówka” jest po prostu poczuciem wspólności pewnego typu psychicznego. Będąc narodowcem muszę szanować uczucia narodowe innych. Wiem, że rodzą się one z tych samych pobudek moralnych. Niema takiego dobrego prawa, któreby mi pozwoliło zwracać się przeciwko temu u obcych, co dla mnie samego jest najdroższe.

 

Wrogowie odrodzenia Europy

 

Anglosaski liberalizm, który dał początek nacjonalizmowi obywatelskiemu wypierając kontynentalne pojęcie społeczeństw organicznych, ku którym dryfowała myśl filozofów prawicowych i nacjonalistycznych wszczepił w myśl konserwatywna wirusa kapitalistycznego. Trudno dziś zawierać sojusz z mainstreamową prawica często zorientowana na Waszyngton promującą niewidzialna rękę rynku i głosząca w gruncie rzeczy oświeceniowe liberalne hasła, zasłaniając się przy tym resztkami wartości chrześcijańskich. Nie, nie jesteśmy konserwatystami. Uniwersalizm chrześcijański może być stosowany tylko wobec etnicznych członków naszej wspólnoty cywilizacyjnej. Elementy przedchrześcijańskie jako spoiwo cywilizacyjne również powinny zajmować ważne miejsce w kulturze, która spróbujemy odbudować.
Prawica anglosaska jest koniem trojańskim większości rządów w krajach postsowieckich. A raczej jej model. Tradycje, które próbowano rekonstruować po II wojnie światowej zostery pogrzebane przez archaizm oraz zafascynowanie tyranią rosyjską. Uważamy, że to droga donikąd. Prawdziwa restauracja Europy nie może opierać się na neosowieckich zapędach wielokulturowego w swej istocie imperium jak i opierać się o wartości kupieckie. Europa to cywilizacja budowy i kreacji, a nie handlu bądź stepowych podbojów. Choć owszem kult siły i heroizmu jest także ważny. Musimy przypomnieć sobie, że Europejczyk to zdobywca, pionier i budowniczy. A nie handlarz, konsument i sługa.
Imperializm i tyrania wobec białych narodów na wschodzie nie może zostać oceniona jak tylko zła. Zaborcze próby unicestwienia idei samostanowienia jak i korupcyjny wpływ władz moskiewskich oraz ustanowienie swoistego stepowego samodzierżawia w krajach, na które wpływa nie jest związane i nigdy nie było z fundamentem stricte europejskim. W tym większe poparcie od nas dla rosyjskich nacjonalistów gdy próbują zwrócić Rosję do prawdziwej Europy. Białej cywilizacji. Przeciwstawiając się nie tylko multikulturowym hordom, które nie gorzej niż na zachodzie okopują ich miasta, ale także samowładztwie Putina i jego administracji. Błędem jest natomiast utrzymywanie teorii jakoby rosyjski tyran był tarczą chroniącą resztki cywilizacji białego człowieka przed liberalnym rakiem. Duginizm po anglosaskich teoriach wolnorynkowych to kolejny rak toczący europejska myśl konserwatywną i narodowa. Jest tylko ideowym ramieniem neosowieckiego imperializmu i nośnikiem wszystkiego co najgorsze w rosyjskiej doktrynie ekspansji.
Katastrofa podkopana islamem i sprowadzenie Europy do stanu trzeciego świata, to zbyt wiele w naszej opinii. Uważamy, ze pozbawiona wewnętrznego oporu zrodzonego z pierwotnego ducha naszej cywilizacji Europa przejdzie koszmarną transformacje. Z pewnością nie będzie to apokaliptyczne pustkowie, po którym poruszać się będą zbrojne bandy wyznawców proroka dobijając niedobitki białych lub inna podobna katastrofa. Uważamy, iż kapitalizm przekształci nasze miasta w megametropolie, silnie rozwarstwione społecznie. Powstaną dwa rodzaje społeczeństwa. Elitarnego materialnie i liberalnie zepsutego, żyjącego w strzeżonych przez rząd i prywatne armie dzielnicach oraz getta będące tyglem narodowości, kultur, przemocy i niespełnionych ambicji. Wystarczy spojrzeć na miasta zachodu. Ta wizje to nie fantastyka, to już rzeczywistość.

Takie społeczeństwa pozbawione tożsamości, będą służyć tylko napędzaniu konsumpcji i spełnianiu najniższych potrzeb materialnych. Kultura i tradycja staną się elementami plemiennych wojen gangów. Islam zapewne czeka los latynoskiego katolicyzmu w USA. Dodatkowo kraje te pozbawiając się wewnętrznego oporu staną się forpoczta i taranem dla szkodliwych idei, a z pewnością władcy marionetek wykorzystają je do ideowej, a może i nie tylko ekspansji.

Fałszywy hurraoptymizm


Istnieje opinia, że Europa Wschodnia przetrwa, nic bardziej mylnego rządy centroprawicy po cichu już sprowadzają kolorowych imigrantów, zaburzając ład etniczny naszych państw. Jest to początek polityki zaspokajania kapitału. Taki sam, jaki prowadzono w latach 50-80 w krajach zachodu i skandynawskich. Owszem istnieje wewnętrzny opór. Jednakże wahadło musimy przesuwać w stronę etnonacjonalizmu i nie okazywać kompromisu. Tym bardziej zdumiewa niezrozumienie tej kwestii przez organizacje uznające się za narodowe. W Polsce w kraju, gdzie patriotyzm stał się chlebem powszednim, Kościół cieszy się coraz lepsza pozycją, rząd oficjalnie mówi o umieraniu Europy liderzy owych ugrupowań odcinają się od „rasistowskich” haseł jakimi ponoć jest Biała Europa, przepraszają za swoje poglądy oraz wykluczają z ruchu narodowego etnonacjonalistów. Przykład Sverige Demokraterny, która posiadając 5 % poparcia była bardziej radykalna
ii w retoryce w kraju, totalnie ogarniętym lewacka retoryką, powoduje odruch wymiotny na reakcje planktonowych grupek, które wypierają się wyrazistości.
Ważnym w tym jest, aby nasza narracja, w wielu krajach zaczęła być podobna. Tym razem Europa musi mówić jednym głosem, ruch między naszymi krajami powinien obowiązywać tylko Europejczyków. Z nastawieniem na narrację repatriacyjną.

Intermarium


Europa wschodnia, nie jest jeszcze mentalnie przeżarta przez zachodni rozkład. Jesteśmy w fazie atomizacji społecznej powstałej na bazie rozszerzającego się darwinizmu społecznego. Większość naszych krajów dotknęła ta sama choroba po transformacjach ustrojowych, korupcja, oligarchia, folwarczne zarządzanie przedsiębiorstwem i brak szacunku dla ludzi pracy. Jednym słowem dziki kapitalizm. Jednak jesteśmy również uodpornieni w dużej mierze na wpływy marksizmu kulturowego. Poza tym historyczne resentymenty sprowadzają nas do poszukiwania po raz kolejny wspólnego języka w ramach projektu Intermarium. Pomimo historycznych animozji, jest to jedyna sensowna alternatywa dla potwornej liberalnej transformacji, zachowania tożsamości oraz odstraszenia imperialistycznych macek. Jeżeli Stara Europa może się gdzieś odrodzić to tylko w tym sojuszu. Musimy skoncentrować się na opracowaniu dokładnego i skonkretyzowanego planu dla projektu oraz wygaszać antagonizmy. Z ideowego wdrożyć plan konkretny, który będzie na tyle atrakcyjny by zainteresować nie tylko nasze środowiska, ale tez naszych rodaków. Przypomnę, że w chwili obecnej niestety największa popularnością nadal cieszy się projekt unijny. W Polsce mimo dużej straty zapału wobec brukselskich eurokratów nadal nie widać alternatywy.
Oczywiście krytycy tego projektu znajda mnóstwo wad, m.in. waśnie historyczne i brak zbieżności interesów czy chociażby historyczne fiaska takich projektów jak I RP czy Międzymorze Piłsudskiego. Przypomnę, że Polska Jagiellonów to zupełnie inny konstrukt społeczny i przywoływanie go jest zupełnie ahistoryczne, mimo iż ma parę budujących mitów, ale tez i ciemnych kart. Poza tym przetrwała kilkaset lat i niech to o czymś świadczy. Pierwsze Międzymorze przypadło na erę budzących się szowinizmów i totalitarnych imperiów oraz zupełnie innego typu mentalnego. Popełniono przy okazji masę błędów w wielu stronach, które dziś są zainteresowane współpraca. Może zwyczajnie dorośliśmy do tego, by stworzyć coś lepszego?

 

Podsumowanie

 

Uczmy się z historii nie powtarzajmy błędów naszych dziadów, ani ojców. Świat się zmienił, zglobalizował. Zmienił się sposób komunikacji, zmieniły się nawet zasoby, profesje, zmieniła się dynamika zdarzeń. Musimy umieć na nią reagować. Paneuropeizm nie jest nowym wymysłem. Krucjaty, ante-murale christianitas, czy polska karta w walce narodowowyzwoleńczej Wiosny Ludów z przypominającymi dzisiejszego globalnego wroga monarchiami absolutystycznymi na wielu frontach Europy.iii Wreszcie hasło za „Wolność Naszą i Waszą” dziś nie musi brzmieć jak romantyczny mit Polaka samobójcy oddającego życie na obcych barykadach. Europa przechodzi kryzys, który może przerodzić się w sztorm niszczący każda wypracowana setkami lat narodową tożsamość. Jestem realistą, wiem, że o ile uda nam się zachować swoje odrębne narodowe Ja, wrócimy kiedyś do swoich sporów. Owszem, nikt normalny tego nie zaneguje. Historia nigdy się nie kończy, ale nie chcemy być w historii skończeni.

 

 

 

 

iEtnicznośc nie jest tożsama z rasą, jednak z niej wynika.

iiW czasach gdzie za zamordowanie nacjonalisty czarnoskóry dostał 300 euro kary, a rzad przemilczał zdarzenie

iiiWojny włoskie i zjednoczenie Włoch, Powstanie Węgierskie