Kiedyś, gdy po raz pierwszy przeczytałem o Rzezi Wołyńskiej, nienawidziłem Ukraińców. Później miałem etap, kiedy uważałem, że nie ma żadnych racji, co do tego, by Ukraina istniała, a Lwów natomiast powinien wrócić w granice Polski. Na szczęście, po latach zmądrzałem, przestałem nienawidzić Ukraińców, a ich kraj wiele zyskał w moich oczach. Oczywiście nadal pamiętam i staram się kultywować pamięć o Wołyniu, ale nie patrzę już na to z perspektywy czystej gimbo-nienawiści, a raczej chłodnym, analitycznym umysłem. Niestety, jak się przekonacie, to, co dla mnie, jak i wielu mi podobnych stało się oczywiste - bo wyrośliśmy z tych szowinistycznych bredni - dla niektórych nie jest wcale takie jasne. Ostatnio moja klasa wybrała się na wykład pani doktor Lucyny Kulińskiej. Trzeba przyznać, pani Kulińska robi kawał dobrej roboty uświadamiając społeczeństwo o Zbrodni Wołyńskiej. Niestety, mówię to z czystym sumieniem, pani doktor zbłądziła w swoim myśleniu i propaguje treści, które straciły rację bytu w XXI wieku.
Po pierwsze, zarzuca ukraińskiej młodzieży coraz większą fascynację OUN i jej zbrojnym ramieniem, UPA. Tu, niestety, muszę panią zmartwić. Zainteresowanie OUN i UPA nie jest skierowane w naród, ani państwo polskie. Fascynacja ta ma podłoże anty-rosyjskie. Oczywiście, Ukraińcy kultywują pamięć o UPA, ale nie w kontekście zbrodniczej formacji, mordującej wszystkich, którzy im nie pasowali, ale jako bojowników o wolność i niepodległość Ukrainy. Nie zabronimy im tego - to tak, jakby zabronić polskiej młodzieży gloryfikacji Żołnierzy Wyklętych. W końcu oni też nie byli w aureole ubierani. Poza tym, pragnę przypomnieć, że w wielu krajach dochodzi do gloryfikacji organizacji i oddziałów nacjonalistycznych. Z naszego podwórka jest NSZ. Estończycy mają swój marsz na cześć swoich oddziałów Waffen SS. Francuscy nacjonaliści kultywują pamięć 33. Dywizji Grandierów Pancernych. Podobnie postępują Walończycy, Brytyjczycy, Norwegowie, Hiszpanie... Dlaczego nie zarzuci pani tamtej młodzieży, że fascynują się nacjonalistycznymi organizacjami?
Pani doktor twierdzi, że nacjonalizm ukraiński jest z natury antypolski. Nie powiem, tu miałem już dłuższą kontemplację - śmiać się, czy płakać? Tak, to prawda, przed wojną ukraińscy nacjonaliści byli antypolscy. Wiązało się to z narzucaniem przez Polaków polonizacji, dyskryminacji Ukraińców w szkolnictwie i ogólnemu przeświadczeniu, że Ukraińcy nadają się tylko do wypasu bydła, albo sprzątania klozetów. Nie wzięło się to z dnia na dzień. Polacy już od Rzeczpospolitej Obojga Narodów uważali, że są nadrzędną siłą tego państwa, że że są najlepsi, a cała reszta może im buty lizać. Odnosiło się to do Kozaków - przodków Ukraińców. Do dziś możemy spotkać takich ludzi. Gdyby do nas wtedy dotarło, że powinna to być Rzeczpospolita Trojga a nie Dwojga Narodów historia naszego kraju mogłaby się potoczyć inaczej. A tak, w XVII wieku doszło do oderwania Ukrainy i wcielenia jej do Rosji. Ale to było kiedyś, dziś ukraińscy nacjonaliści z Korpusu Narodowego działają razem z Polskimi Szturmowcami, na rzecz przyjaźni Polsko-Ukraińskiej, pamiętając przy tym, co było i ucząc się na tej podstawie próbują stworzyć coś lepszego.
Następnie pani doktor stwierdziła, że ukraiński nacjonalizm to coś złego, że trzeba to wyplenić. Ale z jej wypowiedzi można było wyczytać też, że polski nacjonalizm jest wspaniały. Zrobiło mi się naprawdę przykro, że są nadal ludzie, którzy uważają, że inne narody są od nich gorsze. Tą wypowiedzią pani doktor pokazała, jak blisko jej do poglądów szowinistycznych i tym samym upodobniła się do, tak bardzo przez siebie hejtowanych, OUN i UPA. Każdy szanujący się nacjonalista, ale i inny normalny człowiek, gardzi i pluje na szowinizm i wszystkich, którzy głoszą takie poglądy. Pragnę też zauważyć, że szowinizm nigdy nie skończył się dobrze dla nikogo. Ale pani Kulińska dobrze wpasowała się tym w przekonanie ONR o naszym zawyżonym narodowym ego, które każe nam myśleć, że to my jesteśmy lepsi od innych. Na końcu wykładu padło stwierdzenie, że powinno się odrodzić Polskę murem od Ukrainy. Jak niektórzy ludzie kończą podstawówkę - pozostaje dla mnie zagadką.
Na sam już koniec zacytuję panią doktor: "Przyjaźń Polsko- Ukraińską dzieli kilkaset tysięcy wymordowanych". Otóż, według mnie, nie dzieli, a zbliża. Możemy się na tej podstawie nauczyć prawdy, że bratobójcze wojny prowadzą tylko do nieszczęścia i pogorszenia sytuacji, na której zysk odnoszą tylko wrogowie. Da Bóg - doczekamy się Federacji Polski i Ukrainy.
Mateusz Iwański