"Sojusz idealny to sojusz, w którym jeśli strona zawierająca go straci niepodległość, to i jej kontrahent także traci niepodległość. Ideałem sojuszu politycznie doskonałego było małżeństwo Jadwigi i Jagiełły. Ten sojusz polityczny, poparty przez układ ostrowski zawarty z Witoldem, stworzył wielkie państwo, które trwało wieki. Natomiast jeśli jakieś wielkie państwo zawiera układ z małym państwem, układ, który jedynie przez kurtuazję nazywa się sojuszem, a potem, kiedy to małe państwo traci niepodległość, to się w niczym nie odbija na interesach tego wielkiego państwa, to mamy doskonały przykład sojuszu egzotycznego.”
- Stanisław Cat-Mackiewicz
Myśl wybitnego polskiego publicysty i przedstawiciela wileńskich „Żubrów” przystępnie oddaje współczesne położenie Polski w Europie Środkowo – Wschodniej. Zanim do tego przejdę, pochylę się nad tym, co działo się 6 lipca 2017 roku. Ulice Warszawy były obstawione przez liczniejsze niż zazwyczaj patrole policyjne, nad miastem latały śmigłowce, co miało dać gwarancję bezpieczeństwa wizyty. Wizyta Donalda Trumpa w Polsce stała się wydarzeniem elektryzującym polskie społeczeństwo z prawicy i lewicy. Lewica protestowała przeciwko wizycie amerykańskiego prezydenta poprzez ubranie się w czerwone peleryny i białe kaptury chcąc wyrazić pogląd, iż Trump „prześladuje kobiety” sprzeciwiając się aborcji. Lewicowo-liberalne media za granicą, głównie w Niemczech i USA, wytykały Trumpowi m.in. brak ustosunkowania się do wewnętrznego sporu politycznego w Polsce, rzekomo nacjonalistyczne akcenty w przemówieniu na placu Krasińskich, a niemieckie media uważały, iż to był wyraźny sygnał dla Unii Europejskiej i Rosji, krytyczny sygnał. Gmina żydowska wyraziła ubolewanie, że amerykański prezydent nie odwiedził pomnika Bohaterów Getta pomimo faktu, że hołd powstańcom z 1943 roku oddała córka prezydenta, Ivanka Trump. Tłumy Polaków zgromadzone na Placu Krasińskich z nieukrywaną radością i sympatią słuchały przemówienia Trumpa, w którym kilkukrotnie odniósł się do polskiej historii, przywołał 5. Artykuł Traktatu Waszyngtońskiego dziękując polskiemu rządowi za czynne zaangażowanie w tworzenie NATO oraz wzywał Zachód do obudzenia się i obrony europejskiej cywilizacji. Dzień po wizycie cztery firmy z Polski i Chorwacji podpisały umowy o współpracy gospodarczej, działaniach w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, żeglugi i gospodarki morskiej, co ma być zwieńczeniem inicjatywy Trójmorza, do której należą m.in. Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja i Rumunia. Tak w telegraficznym skrócie można przedstawić wydarzenia z 6 lipca 2017 roku w Warszawie.
***
Fakt, iż Donald Trump przyjechał do Polski, nie jest związany z tym, że przywódca jednego ze światowych supermocarstw kocha Polskę, tylko ma w tym swój interes. Dał pstryczka w nos Rosji, podgrzał atmosferę w kwestii kryzysu imigracyjnego, pochwalił nasz kraj za utrzymanie bezpieczeństwa oraz zapewnił, „że Polska nigdy nie będzie sama”.
Polska mimo posiadanego potencjału i możliwości nie jest potęgą europejską, co sugerują niektóre media. Stany Zjednoczone Ameryki są położone tysiące kilometrów dalej od nas, po drugiej stronie Atlantyku, a nasi sąsiedzi – Niemcy, Czechy, Słowacja, Ukraina, Białoruś, Litwa i Federacja Rosyjska (obwód kaliningradzki) – bardzo blisko, wobec czego należy prowadzić racjonalną i zdroworozsądkową politykę zagraniczną. Taką, która nie pozwoli na uzależnienie naszego państwa od wpływów i dyktatu jakichkolwiek zagranicznych ośrodków politycznych i która będzie dla Polski podmiotowa, a nie przedmiotowa. Na arenie międzynarodowej liczą się bowiem nie uczucia, ale interesy i chłodne kalkulacje. Każde państwo stara się coś ugrać i uzyskać na swoją korzyść.
W sferze gospodarczej wyłączając projekt Trójmorza i podpisane umowy polsko-chorwackie, Donald Trump miał w swojej wizycie interes w tym, żeby rozszerzyć na Polskę eksport amerykańskiego węgla i gazu. Dr Michał Wilczyński w wywiadzie z Anną Kalińską dla portalu „Money.pl” wskazał na dość szybkie zużycie węgla w USA, a „mając potężny i nowoczesny sektor górniczy mają problem z nadprodukcją i szukają rynków zbytu. Chętnie wyeksportują to paliwo do kraju, w którym ‘kwitnie’ energetyka węglowa, a górnictwo ledwo zipie.”. Powoli spełnia się wg eksperta scenariusz, w którym do 2030 roku Polska będzie importować więcej węgla niż go wydobywać, a zakup amerykańskiego węgla może doprowadzić w dalszej konsekwencji do upadku polskiego górnictwa:
„W ciągu ostatnich 10 lat wydobycie spadło z blisko 83 mln ton w 2007 roku do 66,5 mln ton w 2016 roku. I to wszystko mimo 66 miliardów zł z kieszeni podatników jako pomoc publiczna dla górnictwa węgla kamiennego w tym okresie. I wydobycie nadal będzie się zmniejszać, ponieważ ‘ratując’ górnictwo w 2016 roku obcięto wydatki inwestycyjne o 36 proc. Nie ma więc przygotowanych nowych ścian, gdzie można byłoby wydobywać. Ich liczba spada, a uruchomienie nowych wiąże się z rozpoczęciem procesu, który trwa 4-5 lat. (…). Inna sprawa, że nasz polski węgiel jest fatalnej jakości.”
***
Następną sprawą wartą uwagi jest dywersyfikacja dostaw amerykańskiego gazu, który został kupiony w pierwszym tygodniu lipca przez PGNiG, a pierwszy gazowiec z Ameryki 7 lipca 2017 roku zawinął do portu w Świnoujściu i w ciągu doby został rozładowany. Polska instytucja nie ujawniła ile zapłaciła za gaz i nie podała jego dokładnej ilości. Wg Magdaleny Graniszewskiej wiadomo „że standardowa pojemność amerykańskich tankowców to 70 tys. ton LNG, czyli skroplonego gazu ziemnego. Po regazyfikacji LNG przeistoczy się w ok. 100 mln m3 gazu lotnego. Dla porównania, roczne zużycie gazu w Polsce to ok. 15 mld m3, z czego dwie trzecie sprowadzamy gazociągiem z Rosji”. Problemem natomiast będzie, pomimo iż Polska oprócz kupionego gazu z USA posiada też inne źródła dywersyfikacji (Rosja, Katar, inne dostawy gazu etc.), eksport gazu. Jak ocenił główny analityk firmy Xelion, Piotr Kuczyński, problem dotyczy proporcji posiadania przez Stany Zjednoczone terminali do odbioru gazu wobec terminali do eksportu gazu:
„Problem jest w możliwościach amerykańskich tego eksportu. Nie chodzi mi o to, czy mają ten gaz, czy nie, bo go mają. Ale że (…) mają terminale przede wszystkim do odbioru gazu, a tylko jeden do wysyłania gazu. Jak je zmienią na takie, które będą mogły eksportować gaz, to będą w stanie w ciągu następnych kilku lat oczywiście więcej tego gazu eksportować.”
Wg eksperta Donald Trump w ten sposób ratuje amerykański przemysł petrochemiczny: „Bardzo niskie ceny gazu wprowadziły tych, którzy wiercą wydobywczo ten gaz w stan dużego problemu. Są to przede wszystkim małe firmy, które zaciągają kredyty. I w ten sposób Trump chce ratować cały ten przemysł. I to dla nas też jest szansa. Dlatego, że dzięki temu możemy wytargować w miarę sensowną cenę. Wiadomo, że po pierwsze transport takiego gazu, po drugie skraplanie, później odwracanie tego procesu w Polsce – powoduje, że ten gaz będzie drogi. Na pewno dużo droższy niż rosyjski. W związku z tym jest szansa wytargować odpowiednią cenę. Ale to nie jest na poziomie prezydentów.”
Pojawia się pytanie, na jakich zasadach jest realizowany poziom dywersyfikacji dostaw amerykańskiego gazu, skoro jego cena w dłuższej perspektywie pozostaje nieuregulowana. Na temat kontraktów z Amerykanami niewiele mówią przedstawiciele rządu i PGNiG, zaś mniej tajemnicze pozostają USA, które opublikowały dane dot. ostatecznej ceny LNG dostarczanego do Polski, a z niej wynika, że amerykański gaz będzie niekonkurencyjny. Cena amerykańskiego gazu sprowadzanego do Polski może wynieść około 180 dolarów za 1000 m3. Amerykanie publikują oficjalne cenniki i opłaty, które warunkują ostateczną cenę gazu sprowadzanego do Europy.
Zgodnie z ich wyliczeniami koszty są następujące:
34 zł/MWh – kosztuje gaz w Henry Hub, końcówce rury gazowej w Luizjanie, a stawka zależy od notowań giełdy nowojorskiej
69 zł/MWh – cena z Towarowej Giełdy Energii w Warszawie
113 zł/MWh – średnia cena amerykańskiego gazu dostarczanego do Polski po doliczeniu marży Cheniere Energy (największego amerykańskiego eksportera) oraz opłaty za skroplenie gazu ziemnego i kosztów jego regazyfikacji w Polsce.
***
Niezależnie od tego, jaki rząd obecnie sprawuje władzę w Polsce, mamy do czynienia z pewnym kompleksem niższości wobec Zachodu, charakteryzującym się emocjonalnym podejściem do wizyt zagranicznych polityków/dygnitarzy/władców, naiwną wiarą w to, że co na Zachodzie, to lepsze oraz potrzebą dowartościowania się poprzez deklaracje zachodnich polityków, najlepiej podparte bogoojczyźnianymi frazesami. Stąd główny nurt polskiej sceny politycznej oscyluje wokół podległości oraz wiary we wspaniałomyślność amerykańskiego supermocarstwa. Pomimo iż należy przemówienie Trumpa na Placu Krasińskich ocenić pozytywnie, ponieważ zrobił on darmową reklamę polskiej historii na całym świecie, to należy stwierdzić, iż przekupywanie Polaków tanimi chwytami na powyższym przykładzie jest dość niepokojącym zjawiskiem, które było powtarzane od lat.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości usiłuje przekonywać Polaków, że gwarantem bezpieczeństwa jest stacjonowanie amerykańskich, a więc obcych wojsk na naszym terytorium. Wieszanie bilbordów zapraszających na polsko-amerykański piknik wojskowy, entuzjastyczne witanie przyjeżdżającego do Polski kontyngentu US Army oraz jawnie proamerykańska polityka rządu są tego znaczącym wyrazem. MON podpisał porozumienie z Departamentem Obrony USA ws. zakupu systemu obrony powietrznej „Patriot”, będące rezultatem negocjacji prowadzonych od 2015 roku przez rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. W marcu 2017 roku ministerstwo obrony wystosowało zmodyfikowane pytanie ofertowe o system wyposażony w nowe, dookólne radary i zintegrowany z nowym systemem zarządzania polem walki, który miał zostać wprowadzony w armii amerykańskiej. Antoni Macierewicz mówił, że koszt zakupu systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu wyniesie nie więcej niż 30 mld złotych.
W czerwcu wiceminister MON Bartosz Kownacki odbył kolejną turę rozmów w sprawie „Patriot” z przedstawicielami rządu oraz reprezentantami firm produkujących ten system. Mimo realizowanych planów dotyczących unowocześnienia polskiego systemu obronnego ze strony MON Amerykanie nie będą chcieli uwzględnić listy polskiego resortu z blisko 60 technologiami, jakie chcielibyśmy w związku z tym pozyskać. To nie wróży dobrze naszym interesom, natomiast Donald Trump w ogóle o tym nie wspomniał, co też potwierdza fakt, iż należy sceptycznie ocenić jego wizytę w Polsce. Koszty programu budowy tarczy antyrakietowej i przeciwlotniczej „Wisła” szacowane są z kolei na 30 – 50 mld złotych.
Znając wiernopoddańczy stosunek rządu PiS do Stanów Zjednoczonych warto pamiętać, że deklaracja Donalda Trumpa dotycząca walki z terroryzmem Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie nie wiąże interesu amerykańskiej polityki w utrzymywaniu stabilnych rządów Syrii i Iranu, które wzięły wraz z Irakiem na siebie główny ciężar walki z islamistami. To wzbudza niepokój, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż USA z zachodnioeuropejskimi sojusznikami przez większą część syryjskiej wojny domowej udzielały wsparcia rebeliantom i dżihadystom. Interesy USA na Bliskim Wschodzie wbrew wszelkim pozorom nie powinny pokrywać się z polskimi interesami w regionie. Polityka Ameryki na dłuższą metę szkodzi relacjom polsko – irańskim. Wymiana handlowa Polski z Iranem ze względu na międzynarodowe sankcje przez bardzo długi czas była ograniczona do minimum, natomiast po ich zniesieniu polski eksport do Iranu zwiększył się pięciokrotnie, a import z Iranu do Polski – sześciokrotnie. Wg danych GUS, w całym 2015 roku polski eksport do Iranu wyniósł 49,8 mln dolarów, a import z Iranu – 32,7 mln dolarów. 2/3 polskiego importu z Iranu stanowiła ropa naftowa, którą mogły przerobić polskie rafinerie, natomiast za istotne z polskiego punktu widzenia branże uznano irański sektor przetwórstwa rolno-spożywczego, odnawialnych źródeł energii, przemysł stoczniowy i transportowy. Wg wicedyrektora departamentu współpracy międzynarodowej w Ministerstwie Rozwoju, Tomasza Salomona, szacuje się zapotrzebowanie na infrastrukturę irańskiego sektora wydobywczego na 25 mld dolarów do 2025 roku.
***
Reasumując, wizyta amerykańskiego prezydenta w Polsce nie była obliczona na określenie swojej miłości do Polski – poza kilkoma gestami i porywającym tłumy przemówieniem na Placu Krasińskich. Była nastawiona na realizowanie interesu politycznego Stanów Zjednoczonych Ameryki. Interesy amerykańskie nie powinny pokrywać się zawsze z interesami polskimi. Korzyści, jakie można ugrać na tym, są bardziej istotne od podbijania uczuć Polaków. Dzięki zawartym kontraktom amerykański budżet się wzbogaci. Polskie społeczeństwo w końcu powinno pojąć, że w stosunkach międzynarodowych nie ma pięknych słów, ale jest gra o interesy. Niestety przez lata, czy nawet wieki, było to – w przenośni rzecz jasna – walenie głową w mur, ponieważ zagrać na uczuciach i kupić tym sobie poparcie jest bardzo łatwo.
Adam Busse
Wybrana bibliografia:
S. Cat-Mackiewicz, Był bal, Warszawa 1973
A. Kalińska, Trump w Polsce. „Ameryka szuka miejsca na upchnięcie swojego węgla”, „Money.pl”, 6 lipca 2017.
K. Kubacki, Ameryko, dla Ciebie wszystko?, „Narodowalodz.pl”, 1 lipca 2017
K. Kubacki, USA po wyborach. Rzecz o polityce zagranicznej cz. 2, „SZTURM – miesięcznik narodowo – radykalny” 2016, nr 26.
A. Szczęśniak, Amerykański gaz? Cena robi różnicę, „kierunekchemia.pl”, 5 maja 2017.