Tegoroczny czerwiec jest pełen ciekawych wydarzeń dla politycznych obserwatorów. Opozycja nazywana obecnie popularnie „totalną” w imię swoich liberalnych wartości zablokowała pochód zorganizowany z okazji kolejnej miesięcznicy smoleńskiej.
Na podstawie tego wydarzenia można wyciągnąć kilka wniosków:
1. Fizyczne blokady manifestacji i inicjatyw niezgodnych z poglądami demoliberalnymi są zdaniem szeroko pojętej opozycji słuszne.
2. Część opozycji wraz z jej autorytetami pokroju Władysława Frasyniuka uważa, że wróciły czasy tłumienia wolności rodem z Polski Ludowej.
3. Ruch „Obywatele RP” zaczynający od małej grupy byłych pacyfistycznych aktywistów z czasów PRL, w poprzednim roku jeszcze powszechnie uznawany za niepoważny lub zbyt radykalny, wysuwa się na czołówkę opozycyjnych formacji, mobilizując do swoich akcji z łatwością nie tylko zwykłych opozycjonistów, ale także popularnych polityków.
4. Blokujący, między innymi w imię wolności słowa, tuż obok blokady zbierali podpisy za delegalizacją ONR-u.
Pierwszy punkt każdemu szturmowemu czytelnikowi będzie się kojarzyć z hipokryzją, a gdyby można było ją stopniować, to z jej najniższą formą. Fizyczna blokada miesięcznicy smoleńskiej jest słuszna, blokada Parady Równości przez nacjonalistów już nie. Blokada marszu rocznicowego ONR jest słuszna, blokada sztuki teatralnej przez między innymi ONR-owców już nie. To ostatnie skomentowała aktorka Maja Ostaszewska, pretendująca do jednego z czołowych autorytetów opozycji: „Pod Teatrem Powszechnym zdarzyło się coś co miało znamiona terroryzmu.”. Co ciekawe, dwójka byłych przewodniczących partii Zieloni wytknęła tę hipokryzję blokującym miesięcznicę. Agnieszka Grzybek podejmując temat Parady Równości i bicia brawo przez maszerujących policji, która pacyfikowała blokadę została na portalu społecznościowym zalana negatywnymi komentarzami. Odpowiadał na nie Adam Ostolski, który wytknął opozycji projekt zaostrzenia prawa o zgromadzeniach, który podpisał Bronisław Komorowski będąc prezydentem.
Na temat drugiej kwestii można napisać wielostronne wypracowanie, a i ono nie wyczerpałoby tego tematu. Sposób usunięcia blokady przez policję wielu opozycjonistom miał kojarzyć się ze scenami z czasów Polski Ludowej. Reprezentuję pokolenie urodzone już w czasach III RP, jednak wedle mojej wiedzy trudno nawet wyobrazić sobie, żeby Milicja Obywatelska traktowała opozycję tak delikatnie i to mimo popychania funkcjonariuszy (Frasyniuk). Mógłbym za to po raz kolejny do znudzenia opowiadać i pisać na temat wykorzystywania resortu siłowego w czasach rządów obecnej opozycji, co już na łamach SZTURM-mu wielokrotnie podejmowałem. Internauci jednak opozycję w ten sposób wykpili, publikując montaże filmowe z czerwcowej blokady Obywateli RP i pacyfikacji demonstracji z czasów rządów Platformy. Idąc dalej: gdy opozycja tak chętnie szafuje hasłami o dyktaturze, totalitaryzmie, faszyzmie i nacjonalizmie w stosunku do obecnego rządu, jest to zwyczajnie zabawne. Jednak gdy bez konsekwencji robią to osoby z tytułami profesorskimi, można zacząć sobie zadawać pytanie, czy już niski poziom polskiej mentalności politycznej może być jeszcze niższy?
Środowiska demoliberalne rzadko kiedy posuwały się do fizycznych blokad, bądź akcji bezpośrednich. Dziś jesteśmy świadkami takiej rzadkiej chwili. Ruch „Obywatele RP” sumiennie przeprowadza kontrowersyjne akcje, starając się radykalizować opozycję. W czasie ostatniego Marszu Niepodległości otwarcie starali się wywołać zamieszki, próbując udowodnić, iż tradycyjne rozruchy z poprzednich lat będą mieć miejsce także za rządów PiS. W kwietniu przeprowadzili blokadę marszu ONR zapraszając formacje antyfaszystowskie. Jak ocenić radykalizację dyskursu politycznego pośród środowiska demoliberalnego? Z perspektywy nacjonalistów oczywiście pozytywnie. Organizacje narodowe były przez znaczną część społeczeństwa kojarzone z działaniami bojówkarskimi, które były wręcz niemożliwe do wybronienia medialnie, co było jedną z przyczyn szeroko rozumianego „ugrzeczniania” się ruchu, czy odcinania się od przemocy w poprzednich latach. Zradykalizowanie się opozycji daje więc środowisku nacjonalistycznemu obecnie cały szereg argumentów, by jednak odrzucono ten kierunek. Można dojść do wniosku, na podstawie znacznego wzrostu akcji bezpośrednich wymierzonych w środowiska demoliberalne i lewicowe w tym roku, że tak się już dzieje. Zapewne ta sytuacja będzie trwać do końca rządów PiS, a nacjonalistom będzie przybywać argumentów za radykalnymi działaniami.
Hipokryzja w postaci głoszenia wolności słowa z równoczesnym jej odbieraniem przeciwnikom politycznym przez środowiska demoliberalne jest powszechnie znana. W kontekście ONR trudno nie zauważyć, że organizacja stała się dla opozycji pewnym symbolem radykalizmu z drugiej strony, który należy zwalczać i delegalizować. Powodem takiej sytuacji jest medialność tej organizacji oraz historyczne dziedzictwo. Młodzież Wszechpolska której działalność niewiele się różni od tej pierwszej formacji, nie jest już tak kontrowersyjna dla mediów i polityków, o radykalniejszych organizacjach i grupach nacjonalistycznych nie wspominając. ONR nosi „piętno” działalności bojówkarskiej lat 30-tych demonizowanej przez media i środowiska lewicowe i liberalne, z naszej perspektywy ta działalność historycznie jest postrzegana słusznie w sposób pozytywny. Jednak fakt tej radykalnej działalności (nie ma znaczenia dla liberalnego środowiska, że większość stronnictw politycznych ówcześnie stosowała bezpośrednią przemoc uliczną powszechnie na świecie) oraz delegalizacji ONR (przez władze autorytarne zwalczające przeciwników politycznych!) ma świadczyć o „faszyzmie” co ma być bezpośrednim powodem delegalizacji.
Bardzo znaczącą kwestią dla nacjonalistów w Polsce jest odpowiedź na pytanie, czy po rządach PiS (możemy mieć pewność, że jeśli nie PiS to Platforma obejmie władzę) prześladowanie nacjonalistycznego środowiska będziesz większe, niż w latach 2007-2015? Deklaracje delegalizacji ONR padają ze strony wszystkich stronnictw i partii należących do tzw. totalnej opozycji. Jednak takie deklaracje biorąc pod uwagę wiele obietnic ze strony Platformy, raczej nie należy traktować poważnie. Przykładem może być choćby obecny populistyczny sprzeciw wobec przyjmowania imigrantów, mimo zaakceptowania ilości „uchodźców” przez rząd Ewy Kopacz.. W przypadku rzeczywistej delegalizacji, która miałaby głównie charakter symboliczny, strukturom ONR niewiele by ona zaszkodziła, bowiem organizacja działałaby dalej. Biorąc pod uwagę, że to za rządów PO organizacje nacjonalistyczne przeżyły w Polsce renesans, można zaryzykować stwierdzenie, że zdelegalizowany ONR urósłby jeszcze w siłę. Właśnie za rządów demoliberalnej, skorumpowanej kasty nacjonalistom przybywa zwolenników, sprzeciwiających się takiemu stanu rzeczy. Delegalizacja ONR byłaby z góry bezprawna, a jej fakt stałby się kolejnym argumentem do walki z systemem. Nawet jeśli do tej delegalizacji nie dojdzie, nacjonaliści muszą być przygotowani na to, że wrócą represje znane z poprzednich rządów. Jest to niestety kwestia czasu.
Witold Jan Dobrowolski