Marzyłem o wieku Rycerzy, silnych i szlachetnych, którzy najpierw odnoszą zwycięstwo nad sobą, a dopiero potem nad innymi. - Leon Degrelle
W pędzie czasu każdy moment stawia wyzwania. Zębatki na toczących się w nieskończoność kołach historii to opowieści o innych bitwach, bohaterach i męczennikach. Camelot, najznamienitszy zamek Avalonu w legendach arturiańskich, miał 150 rycerzy, którzy pod wodzą Lancelota z Jeziora odpierali saską inwazję oraz poszukiwali Świętego Graala. I chociaż paladynom broniącym swojej ojczyzny nie udało się odnaleźć kielicha, z którego w dniu Ostatniej Wieczerzy pił Jezus Chrystus to w innym momencie, kto inny, odnalazł równie ważną relikwię. Przedmiotem tym była włócznia, którą według Legendy posłużyć się miał rzymski żołnierz, aby przebić bok Zbawiciela cierpiącego na Golgocie. W 290 roku posiadaczem włóczni został rzymski oficer legii tebańskiej. Chrześcijanin ten, znany dziś jako Święty Maurycy, nie godząc się na oddanie czci pogańskim bogom poległ męczeńską śmiercią wraz z całym swym legionem. Krew i pot bohaterów, którym w imię Sprawy przyszło poświęcić swoje życie głęboko wsiąkł w mury i ziemie. Pamiętając o nich nie zapominajmy, że nie każdy kto dokonał przełomu musiał zginąć jako męczennik. Co więcej, nie każdy musiał być znany w ogóle. Być może nie jesteśmy świadomi, w jak wielu wypadkach o losie dziejów zadecydował wysiłek szeregowych żołnierzy, zwykłych pracowników i innych, których nazwisk nie zapamiętały podręczniki. Pójdźmy dalej, być może cywilizacja zawdzięcza swe istnienie jednej matce wychowującej swoje dzieci w zgodzie z określonym ideałem. Być może jednemu klasztorowi, w którego murach wymodlono kolejne zwycięstwa. W końcu łańcuch jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo. Każdy z nas został powołany do życia. Nie wierzę, żeby ktokolwiek mógł zostać powołany do samej egzystencji. Do procesu biologicznego opierającego się tylko na możliwie przyjemnym przeżyciu tych kilkudziesięciu lat. Założenie takie, chociaż opiera się na braku przekonań, umacnia obecny system. Globalny materializm oderwał człowieka od ziemi zamieniając go w ludzki kapitał. Zniszczył tożsamość opartą o więzy z innymi, podobnymi sobie, z ludźmi którzy byli przedtem i tymi co nadejdą później. Postnowoczesny człowiek to istota zamknięta w kręgu posiadania, jednocześnie oddalona od kręgu najbliższych. To człowiek marzący o tym aby posiadać ziemię, nie rozumiejąc przy tym, że ziemia też powinna posiadać jego. Dla nacjonalisty największym wrogiem jest postmodernistyczny globalizm. Nacjonalista występuje przeciwko jego dzieciom – masowej imigracji, niesprawiedliwym warunkom pracy, degradacji środowiska naturalnego czy niszczeniu rodzimej kultury. Musi on jednak wiedzieć, że trzeba najpierw udoskonalić samego siebie. Nie można wierzyć utopistycznym wizjom. Widzenie własnego ja tylko i wyłącznie w roli wielkiego przywódcy albo męczennika ginącego z karabinem i różańcem w ręku to tylko pyszny egoizm. Ideał przyświecający nowoczesnemu idealizmowi wymaga głębokiej zmiany całego systemu. Wymaga sprawiedliwych pracodawców, uczciwych pracowników, tysięcy wolontariuszy, oddanych księży, kochających rodziców i utalentowanych artystów. I jeżeli chcemy, aby ideał ten kiedykolwiek się ziścił musimy prace podjąć już teraz. Nad sobą.
Droga ku samodoskonaleniu jest obowiązkiem. Jak wspominałem wcześniej, jesteśmy powołani do życia, nie do egzystencji. Jesteśmy powołani do mrożącego wiatru na karku i pulsującej krwi w żyłach. Żaden z nas nie ma prawa narzekać na brak elit w kraju samemu nie dążąc do elitarności. Wielu z nas wpada w pułapkę krytyki. Dopóki stoi się w miejscu bunt jest bez wyrazu. Nie chcę powielać tekstów kolegów o pasywności polskiego nacjonalisty. Sądzę, że tutaj nie chodzi tylko i wyłącznie o brak zaangażowanie w inicjatywy narodowe czy konkretne organizacje. Tutaj chodzi przede wszystkim o brak skutecznej walki wewnętrznej. Wyobraźmy sobie sytuacje, w której partia nacjonalistyczna zdobywa władzę. Czy to faktycznie istotnie zmieni postać rzeczy? W jakimś stopniu na pewno, ale czy posiadamy wystarczającą ilość specjalistów, żeby obsadzić wysokie stanowiska? Czy ktoś jest w stanie wskazać dziesięciu współczesnych nacjonalistycznych ekonomistów albo inżynierów odznaczających się wybitnością? Pomijając wątek techniczny, co z poetami? Co z kapłanami? Czy nasz naród posiada wystarczającą siłę twórczą, aby promować duchową wielkość? Jeżeli nie to czy faktycznie nie stać nas na to, żeby takową posiadać? Jesteśmy narodem, który przecierpiał 123 lata niewoli, dwie wielkie wojny światowe, 50 lat komunizmu i ostatnie dwie dekady demoliberalizmu. Przez wieki niszczono nasze elity, zapobiegano rozkwitowi naszej kultury, tłamszono naszą gospodarkę i myśl samorządową. Dzisiejszym wyzwaniem jest powstać z kolan i nie dopuścić do upadku. Ani razu więcej. Polacy potrzebują siły cywilizacyjnej, która z jednej strony zainicjuje przełom, a z drugiej wytworzy soft-power motywujący inne narody Europy do zawrócenia z kursu ku przepaści. Nasz naród nie osiągnął jeszcze ostatniej równi pochyłej, wciąż mamy szansę zbudować Wielką Ojczyznę ze sprawiedliwym systemem i bogatą kulturą. W dodatku, być może jesteśmy ostatnimi, którzy mogą zrobić to na tyle skutecznie aby rozpalić serca innych pokazując im kuszący zapach towarzyszący nieznanemu. Abyśmy zarówno my jak i oni poczuli gorące iskry prometejskiego płomienia. Wiemy o co toczy się gra. Wiedzmy też jak to osiągnąć.
Polskę stać na wielkość. Wiemy, że nam do niej daleko. Zestawiając te dwie myśli musimy podjąć działania ku zmianie obecnego stanu rzeczy na lepszy. Rozwińmy żagle i obierzmy kurs na przełom. Każdemu z nas może przyjść wypełnić swoją rolę. Bądźmy gotowi do tego zadania. Dziś musimy przede wszystkim uczyć się i pracować. Nie można przyjąć myślenia upoważniającego do bierności lub braku uczciwości. Owszem, system nie jest sprawiedliwy, ale to nie oznacza, że my mamy tacy być. Część z nas w pracy ma kontakt z drugim człowiekiem, robi coś dla kogoś lub świadczy różne usługi. Czyniąc to nie należy czekać na uczciwszy system tylko już teraz dbać o dobro swoje i innych Polaków na tyle na ile można. Ucząc się i rozwijając wypełniamy obowiązek wobec siebie. Samodoskonalenie nie ma jednak wymiaru czysto jednostkowego. Nasz ruch potrzebuje ludzi, którzy się na czymś znają. Same argumenty doktrynalne nie wystarczą, jeżeli nie będziemy mogli narodowi zaproponować konkretnych rozwiązań społecznych i gospodarczych. A programy te muszą być poparte solidną wiedzą. Ponadto, każdy z nas wie przeciwko czemu występuje, ale czy każdy wie w imieniu czego to robi? Nieodłącznym fundamentem nacjonalisty musi być znajomość korzeni własnej cywilizacji, zrozumienie jej siły sprawczej. Nie da się wpędzić w ruch zębatych kół historii nie wiedząc w jaki sposób działają. A to uczynić można jedynie łącząc fachową wiedzę na jakiś temat, społeczny aktywizm, przedsiębiorczość lub twórczość artystyczną z rzetelnym kręgosłupem cywilizacyjnym. Nie marzymy ani o technokracji, ani o wskrzeszaniu tego, co już umarło. Marzymy o rozpaleniu idealistycznego ognia przy chłodnej, fachowej precyzji.
Tytułem końca apeluję do Was i do siebie: uczmy się, pracujmy, rozwijajmy siebie i ludzi bliskich naszym ideałom. Twórzmy środowiska idealistów z wiedzą, fachem, talentem i zapalczywością, lecz przede wszystkim wolą zwycięstwa. Tryumfem, który zaczyna się od jednostki. Człowieka dającego przykład rzetelnej pracy, rękojmie uczciwości i oddania sprawie własnego ludu.
Jak Prometeusz.
Leon Zawada