Nie potrafię i nie będę ukrywał swojego zachwytu nad obecnym odwróceniem się pewnego trendu z pierwszej dekady XXI wieku. Sprzyjał on temu, że w ruchu nacjonalistycznym swego miejsca na scenie polskiej polityki szukali wszelakiej maści szarlatani i krzykacze (których dziś Internet ochrzcił mianem "szurów", cokolwiek by to miało oznaczać). Ich zadaniem oprócz ośmieszania środowiska było również promowanie modelu tak zwanego prawdziwego patrioty - "narodowca-wolnorynkowca", a więc usiłowali dołączyć do wrogów idei narodowej każdy socjalny postulat, czy przejaw myślenia kolektywnego. Na szczęście w roku 2017 ich czas powoli dobiega końca. Polski nacjonalizm odnotowuje wzrost nastrojów antykapitalistycznych tzw. "skręt w lewo".
W latach 2015-2016 organizacje narodowe w Polsce zapełnił szereg nowych, często młodych i jeszcze dość chwiejnych w poglądach działaczy, patriotów. Stało się to głównie za sprawą burzliwej kampanii wyborczej (wybory prezydenckie i parlamentarne w 2015 roku), która przeniknęła do niemal wszystkich dziedzin życia publicznego. Młodzi ludzie, rażeni ze wszystkich stron propagandą niekoniecznie przychylną ich patriotycznym wartościom, poczuli się zobowiązani do jakiejś służby swemu narodowi. Choć wielu z nich trafiało do organizacji narodowych bez elementarnej wiedzy na temat nacjonalizmu oraz pozostawało często pod zbyt dużym wpływem wywodów pewnego dziadka w muszce i innych "szurów", to większość z nich szybko uległa wpływowi mądrości swych starszych, serdecznych kolegów i odpowiednio się wyedukowała. Reszta zwyczajnie porzuciła swą "zabawę w nacjonalizm" i dziś zajmuje się wyłącznie zasypywaniem Internetu mało wartościowymi "memami" głoszącymi chwałę wolnego rynku. I tu jest ukryty sens powstania tego artykułu - starsi aktywiści powinni jak najwięcej wysiłku poświęcić na odpowiednią edukację tych nowo- wstępujących, bowiem to od tego zależy, czy słuszne tendencje lewicowe w ruchu nacjonalistycznym utrzymają się w przyszłości.
Ja sam na swoją "drogę bez odwrotu" wstąpiłem mniej więcej na przełomie 2013 i 2014 roku, więc tak - sam jestem dość nową osobą w środowisku. Niemniej jednak również spróbuję położyć swoją cegiełkę pod twardy fundament nacjonalistycznego antykapitalizmu. Dlaczego właściwie uważam go za słuszny? Dlaczego mnie i mi podobnych cechuje tak ogromna niechęć do idei wolnego rynku i powiązanego z nią liberalnego systemu? Odpowiedź jest prosta, aczkolwiek wymaga wyjaśnienia, zatem zostanie rozbita na punkty. Słowem wstępu - kapitalizm ma na swym koncie wiele grzechów, którymi ja - jako nacjonalista - nie chciałbym się splamić. Konkretnie siedem głównych grzechów.
1. Kapitalizm zabija. I czyni to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Prawicowe "autorytety", które to właśnie niestety odcisnęły pewne piętno na polskim ruchu narodowym, lubią przywoływać hasła o wielkich zbrodniach socjalistów, to jest faszyzmu i komunizmu. Te dwa słowa służą wręcz za ichni bicz na wszystkich łobuzów, którzy chcieliby zanegować słuszność i wspaniałość wolnego rynku. Tymczasem to przecież właśnie kapitalizm jest najbardziej zbrodniczym systemem w dziejach ludzkości - bo czyż doprowadzenie do klęsk głodu w Indiach i Afryce (które kosztowały życie dziesiątki milionów ludzi) polityką eksploatacyjną w epoce kolonializmu, albo zmuszanie do "pracy za funta dziennie" także własnych rodaków, nie jest zbrodnią okcydentalnych kapitalistów równą zbrodniom komunistów, czy faszystów? Z tą małą różnicą, że faszyści przestali zabijać w 1945 roku, Związek Sowiecki upadł w 1991 roku, a kapitalizm zbiera żniwo do dziś i prawdopodobnie szybko ten proceder się nie skończy. Eksploatacja Afryki i innych regionów Trzeciego Świata przez wielkie, międzynarodowe korporacje trwa w dalszym ciągu. Do pracy za minimalne stawki system kapitalistyczny zmusza dziś zaś mieszkańców dawnych "demoludów".
2. Kapitalizm wyzyskuje. Wielu młodych aktywistów organizacji narodowych wciąż uczy się w szkołach średnich, toteż nie musi zdawać sobie z tego sprawy. Obowiązkiem starszych działaczy jest ich w tym uświadamiać i wyrywać ze szponów prawicowego kłamstwa. System, w którym człowiek jest ze swą ciężką pracą pozostawiony samemu sobie, nie jest w żadnej swej formie wcale system wolności, sprawiedliwości i prawa. Obecnie tysiące naszych rodaków muszą główkować uparcie nad tym, jak utrzymać się za swoje marne 1600-1800 złotych do końca miesiąca roboczego, czasami pracując zresztą ponad przyjętą w świecie cywilizowanym normę 8 godzin. Na szczęście ten "okropny, socjalistyczny" wymysł zwany programem 500+ poprawił sytuację chociażby robotników cieszących się większą ilością pociech. Wielu młodych ludzi, którzy nie zdążyli jeszcze założyć rodziny, wciąż boryka się jednak z pewnymi problemami obecnymi w systemie kapitalistycznym. I raczej rady dziadka w muszce o tym, by usunąć wszelkie zabezpieczenia socjalne (bo służą nierobom! i są socjalistyczne!), niewiele by im pomogły gdyby zostały faktycznie zrealizowane.
3. Kapitalizm niszczy rodzinę. Nie jest to wcale żart - czyż powszechnym zjawiskiem w społeczeństwie pochłoniętym wiarą w boga-pieniądz, jest właśnie odrzucanie tradycyjnych wartości rodzinnych na rzecz udziału w niekończącym się wyścigu szczurów? Ojcowie nie mają czasu dla swoich dzieci, zmuszając ich do szukania zrozumienia i pomocy gdzie indziej. Może to prowadzić do niepowodzeń i zamykania się w sobie, oddalenia od realnego świata i popadania w różne nałogi. Odwraca się też myślenie kobiet, częściej podchodzą z niechęcią do macierzyństwa - mają przecież studia, karierę! To w konsekwencji prowadzi do powstawania kolejnych patologii jak przykładowo społeczne przyzwolenie na zbrodnię aborcji itd.
4. Kapitalizm niszczy tożsamość. Kolejnym powszechnym zjawiskiem w XXI wieku (a więc okresie, zdawałoby się, ostatecznego triumfu kapitalizmu) jest zamieranie uczuć narodowych i kolektywnych. "Kapitał nie ma narodowości" powtarzają liberałowie, a zniewolony lud powtarza te słowa niczym wyliczankę. Liczy się tylko zysk, spełnianie własnych zachcianek, życie chwilą. Nie jest ważna ani przyszłość narodu, ani los kolegów z osiedla, czy szkolnej ławki. Kapitalizm stawia na przeklęty indywidualizm - liczysz się tylko Ty i nikt więcej. Ot, obraz współczesności.
5. Kapitalizm niszczy duszę. Jeżeli mówi się, że Tradycja albo takie wartości jak "Prawda, Dobro i Piękno", pochodzą od Boga... to bez wątpienia kapitalizm, materializm i indywidualizm pochodzą od Szatana. Ideę stawiania własnego ja i własnego zysku ponad chociażby dobrem bliźnich potępił już Jezus Chrystus w Nowym Testamencie. Jak jednak widać - u schyłku drugiego tysiąclecia te talmudyczne, wrogie chrześcijaństwu myśli, przeniknęły do Europy i Ameryki. Prowadzą nas prostą drogą nie tylko do pogrzebania własnych narodów i cywilizacji, ale również własnego życia wiecznego.
6. Kapitalizm niszczy człowieka. Po odebraniu człowiekowi jego rodziny, tożsamości i duszy system musi także zniszczyć resztki jego samego. Nie jest to bardzo trudne, gdy swobodnie podda się on przygotowanemu dla niego modelowi światowego porządku - wówczas z czasem sam stoczy się w otchłań śmierci. Na bardziej opornych będą czekać gotowe służby, więzienia, społeczne wykluczenia, a nawet "demokratyczne bomby", o czym na własnej skórze przekonali się ludzie Bliskiego Wschodu. Zapewne we wschodniej Europie ludzie starsi - zwykle robotnicy i budowniczowie minionej potęgi swoich krajów - również nie chwalą się wspaniałym życiem. Muszą bowiem patrzeć na to jak cały dorobek ich pracy zostaje oddany za bezcen lub zwyczajnie zmarnotrawiony przez sprzedajną klasę polityczną.
7. Kapitalizm odbiera rozum. Sytuacji, w której mieszkańcy Europy, Ameryki i poniekąd także innych kontynentów, stali się tłumem ślepo, bezrefleksyjnie podążającym za coraz to nowymi trendami, modą i reklamowanymi „okazjami”, z pewnością nie można nazwać "skokiem cywilizacyjnym", którego oczekiwali pisarze science-fiction minionego wieku. Zaiste - człowiek spędzający całe swe życie w wyścigu po łaskę boga-pieniądza, nie rozstający się ze swoim smartfonem lub komputerem (o ile go na nie stać, co też tak oczywiste nie jest), trujący własny organizm fast-foodową papką, czy też cieszący się wyłącznie z nadchodzącej, piątkowej wyprzedaży w centrum handlowym znacznie odbiega od wizji mistycznego nadczłowieka podbijającego inne światy dla chwały ludzkości.
Po upadku bloku komunistycznego i dramatycznej transformacji ustrojowej, największym wrogiem nacjonalizmu w dzisiejszym świecie stał się podstępny kapitalizm. Nierozłączne z nim idee materializmu i indywidualizmu stoją w zupełnej sprzeczności ze słusznymi i nierozłącznymi z myślą narodową wzorcami kolektywizmu, wzorcami walki o swą tożsamość, poświęcania się dla bliskich, rodaków, potomków. Poszczególne formacje nacjonalistyczne w Polsce cierpią jednak na pewien problem braku konkretnego, antykapitalistycznego programu gospodarczego. Cóż, ekonomistą nie jestem - zatem tutaj musi uzupełnić mnie ktoś, kto po stokroć lepiej zaplanowałby system, który zarówno uleczy rany zadane przez kapitalizm, jak i będzie działał na tyle sprawnie, by nie rozpaść się w proch tak jak mozolnie budowany rękoma naszych dziadków socjalizm epoki PRL. Myślę jednak, że mógłbym opisać wizję nowego systemu z nacjonalistycznego, ideowego punktu widzenia, unikając krzywych, planów, czy innych narzędzi rodem z sali uniwersyteckiej, w której wykłada się Ekonomię. Poświęcę temu całą drugą część tego artykułu.
Młodzi nacjonaliści - nie słuchajcie liberalnych szarlatanów, którzy chcą Wam obrzydzić charakterystyczny dla Waszej idei kolektywizm. I zapamiętajcie sobie - z punktu widzenia tradycyjnej (sięgającej pamięcią XIX wieku) osi ideologii politycznych, nacjonalizm jest ruchem lewicowym, rewolucyjnym, stojącym w opozycji do "prawicowego" porządku. W obecnych czasach wiele się nie zmieniło - miejscem "liberalnej prawicy" jest wciąż śmietnik historii, a w najlepszym wypadku telewizyjny kabaret.
Jan Kuśmierczyk