Wybory, Ameryka, Trump – te trzy rzeczy do niedawna elektryzowały opinię publiczną na całym świecie. Rządy Obamy odchodzą w przeszłość, każdy zadaje sobie pytanie jak wyglądać będzie nowa prezydentura jednego z najpotężniejszych, a może wciąż najpotężniejszego państwa świata. Od 27 lat rządzący III RP latają i błagają USA o wszystko za nic, robiąc z siebie chłopców na posyłki. Co z przebijających się plotek możemy wywnioskować i jakie działania jako państwo powinniśmy podjąć, jeżeli zmiany w Stanach Zjednoczonych będą takie jak opisywały je wszystkie media świata od demoliberalnych po nacjonalistyczne. I jeszcze małe odejście od głównego tematu – nie możemy podchodzić i odrzucać tego co dzieje się w USA ze względów poglądowych albo odpowiadać na każde pytanie dotyczące tego kraju jakimiś kawałkami „szatański kraj” etc. Trzeba obserwować ruchy na szachownicy, polityka zagraniczna powinna być trzonem siły państwa. W III RP ten trzon, praktycznie nie istnieje. Temat jest bardzo ważny, bo niestety bardzo duża część naszego społeczeństwa uległa politykom głównego nurtu, którzy twierdzą, że bez USA istnieć nie będziemy, a Rosja tylko czeka, żeby nas wchłonąć, jeżeli tylko nasz wielki „sojusznik” odwróci wzrok.
W poprzednim numerze swój tekst poświęciłem nam i Rosji – o niej też wspomnę w tym tekście. Dlaczego? Dlatego, że Trump nazywany jest „kumplem Putina”. Człowiekiem, który ma przestać interweniować na Starym Kontynencie, a w szczególności w krajach środkowo-wschodnich. Byłaby to dla nas dobra wiadomość, jednak niedobra dla elit III RP – bo cała ich polityka ległaby w gruzach. Wiem, wiem – brzmi to dosyć antypaństwowo – ale to byłby właściwy czas na zmianę naszego kursu. Na pewne zamknięcie się na siebie, skupieniu się na swojej sile i swoich możliwościach, oddaleniu się w pewien sposób od zachodu, a skupieniu na polityce lokalnej oraz lokalnych sojuszach. Kolejną sprawą, jest właśnie znów Rosja. Jeżeli stanowisko Trumpa to prawda i ma on inne podejście niż niektóre poprzednie prezydentury w USA, to znaczy, że czas najwyższy uspokoić nasze stosunki na Wschodzie. Ostatnia wypowiedź Putina na temat stosunków polsko-rosyjskich jest dosyć polityczna, ale warto też czytać między wierszami. Stwierdził, że nasze stosunki są dalekie od zadowalających, ale obie strony powinny dążyć do ich polepszenia i Rosja jest na to otwarta. Nasza polityka zagraniczna i ludzie za nią odpowiedzialni powinni na tego typu zachowania reagować, zamiast chować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. Polityka to nie tylko Zachód, ale także Wschód o czym bardzo często zapominamy. Unormowanie stosunków z Rosją i pragmatyzm działania państwa – to powinny być cele naszej polityki zagranicznej na chwilę obecną. Jeżeli prezydentura Trumpa ma w tym nam tylko pomóc, to bardzo dobra dla nas wiadomość.
Bardzo chciałbym, żeby prezydentura Trumpa odłożyła na bok wszelakie przysyłanie jeszcze większej ilości swoich żołnierzy do naszego kraju czy rozmieszczania NATOpodobnych rzeczy na naszym terytorium. Bardzo ważną kwestią jest nasza własna armia, o której słychać czasami jedynie w propagandowych programach. Przeważnie programy i informacje skupiają się na błagalnych wręcz apelach o wsparcie od NATO, przysyłanie obcych żołnierzy etc. Jeżeli ktoś uważa, że obce kraje będą za nas umierać...proszę Was. To jednak, niestety – w ubiegłym stuleciu my z pieśnią na ustach ginęliśmy za kogoś, kiedy inni pukali się w głowy. I będzie tak po raz kolejny, jeżeli nasza polityka zagraniczna będzie nacechowana emocjami i wiecznym dążeniem do konfliktu i podlizywaniem się, narażając własne interesy – polecimy w przepaść, z wiecznie łączącymi się w bólu naszymi „sojusznikami”. Tragedią jest brak wiary w siłę własnej armii, jeżeli błaga się niczym żebrak o wsparcie. Więc o dziwo może się komuś wydawać to kuriozalne, ale tak, mały krok wstecz ze strony USA z naszej części Europy byłby lekkim kubłem zimnej wody na gorące głowy i może do niektórych twardogłowych dotarłoby w końcu, że zmiana jest potrzebna.
Dla wielu Ameryka to uosobienie wszelakiego zła, degeneracji, upadku, McDonaldów, fast foodów i otyłych ludzi. Jeżeli jednak obecny sposób bycia Amerykanów możemy delikatnie mówiąc, uznać za szkodliwy, to jednak od najsilniejszego państwa, powtarzam jeszcze raz, plecami nam odwracać się nie wolno. Jeżeli USA kładzie gdzieś swą łapę, bądź te łapę odstawia to znaczy, że zaczyna się tworzyć pewna luka. Jeżeli znajdzie się taka luka teraz na Wschodzie, to trzeba po prostu – otrzeźwieć. Co do samego sposobu bycia Ameryki i Amerykanów bardzo wielu widzi w Trumpie zbawcę, który ochroni USA przed nielegalną imigracją, zmieni styl życia zwykłego Amerykanina, pokaże światu Amerykę z innej strony, nie tej tylko zdegenerowanej popkultury. Polecałbym jednak tutaj znowu ochłodzić głowy, pamiętajmy, że Trump to też miliarder, zna pewnie wszelakie marketingowe sztuczki, a wiemy też, na czym polegają kampanie wyborcze i kampanijne obietnice. Wbił się akurat w pewien klimat i go stosownie wykorzystał. Czy zacznie teraz politykować i zmieni swoje nastawienie na nieco łagodniejsze? Oby i nie, choć czekam z niecierpliwością, jak jego kadencja będzie wyglądać.
Wróćmy jednak do wcześniejszego zagadnienia – czyli możliwości wycofywania się USA, choć to może za dużo powiedziane, z naszego regionu. W jaki sposób prowadzić politykę nie z Rosją, a z USA? Wiadomo, że wszystko co jest w tym tekście napisane, jest pisane przez osobę nie mającą wpływu na to jak polityka zagraniczna ma wyglądać. Jednak warto pisać o tym jak ma ona funkcjonować i co jest lekarstwem na dzisiejsze zło. Otóż powinniśmy po pierwsze zachować w tej czy innych sytuacjach kamienną twarz. Polityka zagraniczna to gra pokerowa. Gesty i mimika są bardzo ważne. Zimna krew to główny składnik polityki zagranicznej, którego brakuje niestety władzy pookrągłostołowej. W żadnym razie nie wchodzi w grę żadna postawa błagalna. Jeżeli myślimy o sobie jako o silnym państwie, sprawiajmy chociaż takie wrażenie roztropnie prowadząc naszą politykę i ugrywając wszystko co się da, dla naszych korzyści. I tak największą porażką była wypowiedź jednego z PiS-owskich notabli, który stwierdził, że niestety, ale od Trumpa nikogo nie znamy. Naprawdę, nie musi wiedzieć o tym cały świat. A jeżeli nikogo tam nie znamy, to trzeba było po pierwsze myśleć o tym wcześniej bo kampania wyborcza w USA trwa kawał czasu, a po drugie jeżeli do takich zaniedbań doszło, należy je jak najszybciej naprawić. Niestety, obecnie sprawującym w Polsce politykom zdarza się powiedzieć po prostu, za dużo. Co nie jest z korzyścią oczywiście dla państwa, którego karty są całkowicie odkryte. Naprawdę, to nie inny kraj jest zagrożeniem dla Polski, a nieodpowiedzialność ludzi prowadzących politykę zagraniczną. Nawet jeżeli USA naprawdę chciałoby się kiedykolwiek stąd wycofać, nie można tak czy siak jak naburmuszone dziecko odwracać się i obrażać. Politykę prowadzić nadal, tam gdzie się da ugrać coś gospodarczo, tam gdzie się da, ugrać też coś militarnie. Po prostu – interesy. Bez padania na kolana błagając o amerykańskie dywizje nad Wisłą. Dywizje musimy mieć własne. Jeżeli USA robią od nas krok w tył, my musimy zrobić krok do przodu w stosunkach z Rosją przy okazji budując i wspierając ideę Międzymorza/Grupy Wyszehradzkiej. Budując siłę spokojnie i powoli tu lokalnie wśród naszych sąsiadów oraz krajami pobliskimi przy okazji uspokajając stosunki z Rosją. Jak widać, wycofanie się USA z naszego regionu przyniosłoby nam sporo plusów i możliwości nowych ruchów.
Podsumowując życzę Ameryce dobrych rządów prezydenckich i przesunięcia wajchy w drugą stronę. Zobaczymy, czy te wszystkie płonne nadzieje pójdą już niedługo w niepamięć czy jednak coś dobrego za oceanem się za dzieje. Mam nadzieję, że Ameryka jednak zrobi krok w tył z Europy Środkowo-Wschodniej co może się niektórym wydawać dziwne, ale otworzy nam nowe możliwości, a przede wszystkim pozwoli otrzeźwieć. Nam życzę zejścia na ziemię, prowadzenia normalnych interesów i przestania szukania sobie wrogów przez manię antyrosyjskości. Chciałbym, żeby ktoś kiedyś o nas powiedział – Polska nie ma przyjaciół, ma tyko interesy.
Krzysztof Kubacki