Inka! Zagończyk! Ogień! Bartek!
Bądźmy jak oni!
Taki przekaz płynie z narodowych portali, pism, scen.
Tylko co to znaczy? Że mamy przebierać się w survivalowe kamuflaże i iść do lasu? Przecież lasów - takich jak w latach czterdziestych - już nie ma. Uczestniczyć w marszach, pogrzebach i capstrzykach? A może - szczyt heroizmu - mazać farbą po pomnikach i nagrobkach nieprzyjaciół sprzed półwiecza? Wzorzec "żołnierza wyklętego" zupełnie nie przystaje do otaczającej nas rzeczywistości. Zostaje pusta poza. Grupa rekonstrukcyjna. Przebieranka.
I może dlatego jest to tak popularne. Bo niewiele od nas wymaga. Nie wymaga żmudnej, codziennej pracy nad sobą i otoczeniem: samokształcenia, samodoskonalenia, działalności społecznej w swoim środowisku.
Lepiej budować sobie szańce z nagrobków i szturmować wraże pomniki. Ale fajna zabawa! Lepsze niż paintball.
Patriotyzm cmentarny jest dużo łatwiejszy od realnego. Z cmentarza się wychodzi i ma się spokój z patriotyzmem. Poza cmentarzem nie obowiązuje. Nie trzeba być uczciwym wobec rodaka-klienta w sklepie, solidarnym z rodakiem-współpracownikiem w zakładzie, życzliwym wobec rodaka-przechodnia na ulicy. Patriotyczny obowiązek spełniony, poczucie wyższości nad hołotą zapewnione. Można już, na luzie, być „Januszem”...
Oczywiście pamięć o bohaterach jest niezbędna. Pamięć wspólnych dziejów tworzy naród (to Barrès powiedział, że ojczyzna to ziemia i groby zmarłych, "la Terre et les Morts”). Naród dotknięty historyczną amnezją ulega rozkładowi.
Ale pamięć to zdrowego bytu narodu warunek niezbędny - lecz niewystarczający. Pamięć ma pomóc odnaleźć się we współczesności i wytyczyć drogę w przyszłość.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę
- pisał Adam Asnyk.
Tym bardziej, jeśli pamięć napędza rozmaitych paranoików wyszukujących wrogów z zamierzchłej przeszłości (jakby współczesnych brakowało). Tym bardziej, jeśli pamięci grozi, że redukowana będzie do płaczliwego celebrowania martyrologii. Tym bardziej, jeśli pamięć staje się żerowiskiem cwaniaków robiących z niej odpust i cepelię, czy politykierów przesłaniających nią swe karierowiczostwo.
Natręctwo rodzi przesyt. Przesyt rodzi odrzucenie.
W zaduchu fałszywego patosu i ckliwego kiczu na usta ciśnie się fraszka narodowo-radykalnego poety K.I. Gałczyńskiego z 1934 roku:
- Patrz, Kościuszko, na nas z nieba! -
raz Polak skandował
i popatrzył nań Kościuszko,
i się zwymiotował.
Nie pozwólmy robić z patriotyzmu szopki.
Cześć i chwała Bohaterom!
Służba, praca - żywym!
Jeremiasz Toporczyk