Szturm ma już dwa lata, można więc już uznać, że jest to projekt, który przetrwał próbę czasu – projekt poważny, efekt systematycznej pracy, a nie tylko słomianego zapału. Mamy naprawdę dobry nacjonalistyczny miesięcznik, skupiający autorów z różnych organizacji i osoby niezrzeszone. Urodziny miesięcznika, w którym pisuję od początku tego roku, skłoniły mnie do napisania tekstu poświęconego problemowi dojrzałości i skuteczności w działaniu. Ostatnio wiele rozmawiałem z różnymi aktywistami, robiącymi od lat dobrą robotę i mieliśmy podobne spostrzeżenia odnośnie do konieczności profesjonalizacji ruchu oraz zajmowania się rzeczywistymi problemami. Absolutnie konieczne jest tworzenie projektów, które będą przez lata kontynuowane i rozwijane.
Moda na patriotyzm i wynikający z niej rozrost struktur organizacji narodowych to efekt fenomenu Marszu Niepodległości – profesjonalnie zorganizowanej CYKLICZNEJ imprezy. Od lat każdy wie, że 11 listopada oznacza spacer stu tysięcy ludzi po Warszawie. „Szturm” również jest projektem, który przeszedł próbę czasu, mamy dwa lata, miesięcznik ukazuje się regularnie i stoi na coraz wyższym poziomie, cieszę się, że mogłem do niego dołączyć. Prace nad Kongresem Narodowo-Społecznym rozpoczęliśmy w Poznaniu prawie półtora roku temu, do tej pory odbyły się cztery edycje, impreza wyrobiła sobie markę i cały czas się rozwija. Kluczem do sukcesu było stworzenie zespołu składającego się z ludzi na których można polegać, idealistów, pracoholików, potrafiących dobrze zorganizować swoją pracę, pełnych pomysłów i wierzących w to co robimy. Stolica Wielkopolski jest miejscem gdzie cyklicznie spotykają się społecznie zaangażowani nacjonaliści, żeby rozmawiać o aktywizmie, tematyce miejskiej, polityce społecznej czy związkach zawodowych, stworzyliśmy projekt na lata, który wypełnia ważną lukę w naszym środowisku. Wielką pracę programową wykonuje środowisko Polityki Narodowej, która znowu regularnie się ukazuje. Aktywiści ze Śląska są twórcami Festiwalu Orle Gniazdo, którego kolejne edycje stały się ważnym punktem w nacjonalistycznym kalendarzu. Kolejne miasta goszczą turniej sportów walki „First to fight”. Wymienione inicjatywy łączy jedno – grupa ludzi wzięła się poważnie do roboty i stworzyła coś trwałego. Czyli można!
Skoro można, to dlaczego tak mało nacjonalistycznych inicjatyw przechodzi zwycięsko próbę czasu? Problemem jest słomiany zapał, bardzo często nawet kiedy jakiś pomysł się narodzi i ruszą prace, wiara rezygnuje, ludziom się nie chce konsekwentnie i systematycznie pracować. Sprawa nie dotyczy tylko konkretnych projektów, ale też lokalnych grup narodowych, które powstają jak grzyby po deszczu i równie szybko upadają, a także, oczywiście, pojedynczych osób – mija pierwszy zapał i działacza nie ma.
Brakuje nam konsekwencji w dążeniu do założonego celu, bardzo rzadko w ogóle potrafimy sobie ten cel jasno zdefiniować, nasze działania mają charakter prowizorki, tu coś zrobimy, tam coś innego i wydaje nam się, że wszystko w porządku, bo przecież zrobiliśmy aż dwie akcje. Problem polega na tym, że po oddaniu raz krwi i posprzątaniu grobów przestajemy się tematem zajmować, przypominamy sobie o nim po roku. Systematyczność to pojęcie w polskim nacjonalizmie niemal nieznane. Tymczasem, jeżeli chcemy, żeby nasza działalność przyniosła realne efekty, a nie tylko kilka fotek na fejsbuku, musimy pracować regularnie. Załóżmy, że celem projektu jest kultywowanie pamięci powstańców, złożenie raz w roku kwiatów pod pomnikiem to tylko niewielka cześć tego co należy robić. Powstanie Wielkopolskie wybuchło 98 lat temu, więc odpada troska o kombatantów, ale pozostaje edukacja najmłodszych, poprzez organizację turniejów w piłkę, gier miejskich, konkursów wiedzy, śpiewu i plastycznych... wycieczek na Ławicę, dworzec Garbary, do Zdziechowy... wykładów historyków zajmujących się tematem. Możliwości jest wuchta, chodzi o regularną pracę i autentyczne zainteresowanie tematem. Raz zapalony znicz w żaden sposób nie zwiększy znajomości Powstania wśród wielkopolskich dzieci, ale regularna działalność edukacyjna w perspektywie wieloletniej przyniesie naprawdę dobre rezultaty. Posłużyłem się przykładem Powstania, ale w ten sam sposób rozpatrujmy krwiodawstwo, pomoc bezdomnym, wsparcie Polaków na Kresach, promocję sportowego trybu życia i każdą inną płaszczyznę na której przyjdzie nam działać. Działalność antyaborcyjna również nie może ograniczać się do ulotek i zbierania podpisów.
Prowadząc działalność i chcąc aby była efektywna, należy patrzeć w przyszłość, zastanowić się ile zostanie z naszej pracy za 10-15-20 lat. Budując poważny ruch społeczny musimy myśleć długofalowo. Tworzyć jak najwięcej dużych inicjatyw, które będziemy cały czas rozwijać. Istnieje wiele ważnych dla nacjonalizmu płaszczyzn, które wydaja się dla polskich narodowców nie istnieć, działalnością związkową zajmuje się ledwie parę osób, dla większości jedynym problemem miasta jest zmiana nazwy kilku ulic, spółdzielczość została w ogóle zapomniana, działalność wydawnicza również jest strasznie zaniedbana, co tu mówić o życiu kulturalnym... Tutaj mamy obowiązek wziąć przykład z nacjonalistów przedwojennych, którzy tymi sprawami zajmowali się naprawdę poważnie. Marzenia o polskim CasaPound, który mógłby stać się dużym centrum społecznym, kulturalnym i sportowym są równie trudne do zrealizowania, co przejęcie władzy w Polsce.
Wiele już pisano, także na łamach „Szturmu”, o młodym wieku polskich narodowców; Jakub Siemiątkowski stwierdził wprost, że co kilka lat następuje w naszym ruchu praktycznie całkowita wymiana kadr. Trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy mija początkowy zapał ludzie nudzą się, pojawia się proza życia i znikają, każdy z nas pamięta wuchtę takich przypadków. Mniejsze miasta zmagają się także ze stałym odpływem kadr. Ludzie, działający w latach szkoły średniej, wyjeżdżają na studia. Chcąc budować poważny ruch musimy zadbać o taką formację ludzi, żeby się w nim rozwijali i szli do przodu; kto w liceum rozdawał ulotki, w wieku lat trzydziestu niech działa w związkach zawodowych, spółdzielniach czy wydaje książki. Jednocześnie musimy pilnować, żeby w mniejszych miastach była naturalna zastępowalność pokoleń, jeden rocznik wyjeżdża na studia, ale kolejne kontynuują działalność.
Muszę przyznać, że z zazdrością patrzę na lewicę. Nasi przeciwnicy działają konsekwentnie, są aktywni i to skutkuje niemałymi sukcesami. „Krytyka Polityczna” ukazuje się od lat, tworzy miejsca spotkań, wykładów i pokazów filmów dla miejscowego lewactw i jest często cytowana jako poważne opiniotwórcze medium, mówię to przy całej pogardzie dla tego co wypisują. Anarchiści z Inicjatywy Pracowniczej stworzyli związek zawodowy daleki od ideału, ale duży, aktywny i pozyskujący coraz większe wpływy wśród pracowników. Dewiantom udało się doprowadzić do społecznej tolerancji dla zboczeń, jeszcze nie dawno lewicowy premier używał normalnie słowa „pedał”, dzisiaj nie powie tak nawet polityk bardzo konserwatywny, w popularnych serialach, które mają milionową oglądalność, pedały są bohaterami pozytywnymi. Parada dewiantów w Poznaniu jest dużym profesjonalnie przygotowywanym wydarzeniem, z szeregiem imprez towarzyszących, na szczęście frekwencja im nie dopisuje. Oczywiście, lewica oprócz obrzydliwego, miewa też dobre oblicze, takie jak „Nowy Obywatel”, kwartalnik poświęcony sprawom społecznym, który robi wuchtę dobrego i powinien być czytany także przez nacjonalistów jako źródło inspiracji.
Oczywiście nie można zaniedbywać bieżących tematów, takich jak zatruta Warta, patologie reprywatyzacji, problemy górnictwa czy tak zwani „uchodźcy”. Musimy natomiast nauczyć się profesjonalizmu w działaniu, kontynuować to, co zaczniemy. Zbyt często nasze zainteresowanie tematem ogranicza się do pikiety, po której, zadowoleni z siebie, zapominamy o sprawie. Przytoczone przykłady zatrucia Warty w Poznaniu i walki w obronie górników na Śląsku to nieliczne wyjątki, kiedy środowiska narodowe naprawdę zaangażowały się w ważny problem lokalny i o nim nie zapomniały.
Patrzmy w przyszłość i działajmy dla przyszłości!
Tomasz Dryjański