Przez moją głowę od bardzo długiego czasu przechodzi szereg myśli na temat współczesnego świata, świata wiecznie się bawiącego i stojącego na krawędzi zagłady. Dzisiaj Europa jest atakowana ze wszystkich stron. W chwili pisania tekstu mijała połowa lipca, a wraz z nią dwa następujące noc po nocy wydarzenia nie rzutujące dobrze na przyszłość Europy – zamach terrorystyczny w Nicei w rocznicę wybuchu Rewolucji Francuskiej (noc z 14 na 15 lipca, z rąk tunezyjskiego terrorysty zginęły 84 osoby, a ponad 200 zostało rannych) oraz nieudana próba przewrotu wojskowego w Turcji (zginęło wówczas ok. 100 żołnierzy chcących obalić władzę islamistycznie zorientowanego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana). Można spekulować, czy te wydarzenia stanowią kolejny ze zwiastunów mającej nadejść trzeciej wojny światowej, ale nie tu miejsce na rozstrzyganie tych sporów i rozwianie dylematów.
Przypominają się mnie w tej chwili fragmenty Płonących dusz Leona Degrelle, które można bardzo dobrze odnieść do tego, co się dzieje obecnie z Europą, a od 1945 roku nie dzieje się nic dobrego: Upadek obecnej epoki nie jest spowodowany brakiem środków finansowych. Nigdy jeszcze świat nie był tak bogaty, tak pełen komfortu, wspomagany przez równie produktywny rozwój przemysłu. Nigdy nie oferowano tylu bogactw i dóbr. To ludzkie serce, tylko ono, jest w stanie upadłości. Z braku miłości, z braku wiary i oddania świat zadaje sobie samemu śmiertelne ciosy. Od tego okresu następuje stopniowa dominacja Materii nad Duchem, Mamony nad Bogiem, co przybliża coraz mocniej narody europejskie do śmierci duchowej i oddala od Królestwa Niebieskiego.
W dalszych stronicach książki Degrelle napisał: Jedynym owocem zdobyczy człowieka, a właściwie owocem jego błędów i upadków były przyjemności, które wpierw wydawały mu się niezmiernie podniecające, po czym okazało się, że w istocie jest to tylko trucizna, błoto i tandeta. Tymczasem dla tej tandety, tego błota i tej trucizny mężczyźni i kobiety, niszcząc swe marzenia i swe ciała, porzucili i sprofanowali wewnętrzną, duchową radość, tę prawdziwą – wielkie słońce prawdziwej radości. Chwile przyjemności płynące z posiadania czegoś lub kogoś musiały prędzej czy później się ulotnić, gdyż były iluzoryczne, od początku wypaczone i coraz bardziej występne. Dzisiaj te postawy mają swoje nazwy – materializm i konsumpcjonizm, o których negatywnych skutkach dla rozwoju duchowego człowieka wiele już napisano, więc nie będę nic powtarzał. Kto dzisiaj atakuje naszą cywilizację i z których stron?
Z jednej strony sojusz liberałów i radykalnej lewicy skierowany przeciw tradycyjnym Wartościom, które są uznawane za wroga „europejskiego postępu”, a mający sprowadzić człowieka do roli bezideowego hedonisty, mającego chrapkę na wszystkie dobra i materialne bogactwa tego świata. Z drugiej strony globaliści, mający zdławić narodowe, cywilizacyjne i kulturowe odrębności narodów europejskich na rzecz forsowanego obecnie przez rządy Paryża i Berlina unijnego superpaństwa, obywatelstwa świata oraz „świata bez granic”. Z trzeciej strony Unia Europejska, wprowadzająca wszystkie regulacje i ograniczenia gospodarcze, ingerująca w wewnętrzne sprawy państw oraz zohydzająca europejską tożsamość na rzecz ideologicznego mariażu „wartości” cywilizacji zachodniej – opartej o dziedzictwo rewolucji kulturalnej roku 1968. Z czwartej strony, za plecami fal nielegalnych imigrantów przychodzi religia muzułmańska, kulturowo obca Europejczykom, religia, której wojownicy od wieków raz po raz szturmowali nasz kontynent, ale połamali swoje zęby na polach Poitiers, Konstantynopola, Lepanto, Wiednia, Belgradu, Parkanów, Półwyspu Iberyjskiego oraz w okresie Wypraw Krzyżowych. Z piątej strony zaś – wojujący ateizm, spychanie Wiary do sfery prywatnej i stopniowa sekularyzacja życia publicznego, co w dłuższej perspektywie prowadzi młodych do poczucia duchowego zagubienia i stopniowego tracenia sensu życia, stąd ucieczki w nałogi, hedonistyczne zabawy, lub… konwersja na islam.
Religia katolicka dla nas, Polaków, i większości polskich nacjonalistów, jest religią tożsamości, naszym celem jest dostąpienie Zbawienia po zakończeniu ziemskiego życia. Jedną z tych dróg, która przybliża nas do Boga, jest właśnie praca na rzecz narodu. Praca na rzecz rozwoju ekonomicznego, społecznego i politycznego. Praca na rzecz krzewienia wśród młodzieży Wartości, które są ponadczasowe i bardziej przybliżą człowieka do Królestwa Niebieskiego niż oddawanie się hedonistycznym i materialistycznym zabawom. Jak w Ewangelii wg św. Jana (Jn 11, 25-26) mówił Jezus Chrystus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, ten choćby nawet umarł, ożyje, a każdy, kto żyje i we mnie wierzy, przenigdy nie umrze. Wiara w Boga jest tym źródłem wewnętrznej, duchowej siły, która jest w stanie podnieść każdego człowieka na duchu i podnosiła narody Europy w walce z zewnętrznymi najeźdźcami – Arabami, Turkami Osmańskimi, bolszewickimi armiami idącymi w 1920 roku na Warszawę, dawała siłę żołnierzom podziemia walczącym z hitleryzmem i komunizmem oraz niosła nadzieję w chwilach zwątpienia.
Nasza walka musi być tym mocniejsza, ponieważ jeśli nikt z nas tej walki nie podejmie, to kto zmieni nasz świat na lepsze? Demoliberalne rządy wtapiające nas w coraz głębsze bagno demokracji, liberalizmu i mieszczańskiej mentalności? Ideologowie „postępu” gotowi represjonować za wierność tradycyjnym Wartościom, Bogu i swoim Ojczyznom w imię „walki z zacofaniem”, „katolickim ciemnogrodem” etc.? Islamiści dążący do zniszczenia europejskiej tożsamości, zastąpienia kościołów meczetami i ustanowienia w miejsce Prawa Bożego prawa szariatu? Lewicowi bojówkarze walczący z Wartościami w imię „walki z faszyzmem”? Kapitaliści czczący pieniądz i zysk finansowy ponad wszystko jako swoich bożków, kosztem najbardziej potrzebujących obywateli, których wyzyskują? Globaliści chcący znieść różnice kulturowe, narodowe i cywilizacyjne w imię sloganu „one race, people race”? Pacyfiści dążący do demilitaryzacji ojczystych państw i zduszenia ducha wojownika w narodach europejskich? Co najmocniej łączy pacyfistów, demokratów, lewaków, kapitalistów, globalistów, syjonistów i islamistów? Mianowicie chęć rewolucyjnego wywrócenia świata do góry nogami i ustanowienia nowego porządku, opartego na sprzecznych nam wartościach.
Wierność Krzyżowi, Wierze rzymskokatolickiej, która na przestrzeni wieków była spoiwem naszej tożsamości, kultury narodowej i stanowiła czynnik jednoczący Polaków podczas wojen, zaborów, okupacji, powstań narodowych oraz społecznego oporu w okresie komunizmu, musi być fundamentem naszej walki. Żeby jednak móc zmieniać świat i przybliżać ludzkość do Zbawienia, musimy rozpocząć od walki z własnymi słabościami. Każdy z nas ma swoje wady, słabości i problemy, które później przekuwają się w lekkie lub – co gorsza – śmiertelne grzechy, oddalające nas od Boga. Po to jednak jest modlitwa, po to są sakramenty święte (szczególnie sakrament pokuty i pojednania, ponieważ rachunek sumienia, szczera spowiedź, żal za grzechy i chęć rekompensaty strat wynikających z własnych grzechów mają na celu nie oczyszczać, ale uzdrowić każdego człowieka i przybliżać go do Królestwa Bożego), żeby nimi walczyć z szatanem, który przy każdej okazji wykorzystuje nasze słabości, by doprowadzić nas do upadku i przybliżać do piekielnych ogni i śmierci duchowej. Nikt nie będzie obiecywał, że wierność Wierze będzie łatwa. Kapitan Codreanu kreśląc istotę duchowej i ideowej walki Ruchu Legionowego przeciw współczesnemu światu mówił: Ktokolwiek chce przyłączyć się do naszej walki, powinien przede wszystkim zdać sobie sprawę, że będzie musiał znosić wiele cierpień. Ten, kto potrafi znosić cierpienie, zwycięży. Każde cierpienie jest kolejnym krokiem wiodącym do zbawienia, do zwycięstwa. Bez dawania własnego świadectwa Wiary i obecności Boga w naszym życiu codziennym trudniej, a nawet niemożliwym będzie to, żeby zagubieni, błądzący, młodzi ludzie byli w stanie zrozumieć ogrom swoich błędów i wrócić do Kościoła.
Bez powrotu do Boga i Cywilizacji Łacińskiej Europa umrze pod ciężkimi butami wszystkich tych, którzy są wrogami naszej tożsamości. W Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 21:6) jest napisane: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Jeśli nie uświadomimy sobie tego, to padniemy pod butami, paragrafami i karabinami wrogów Europy. Jeśli nie będziemy stawiać czynnego oporu wylewającej się z mediów pornografii, nie porzucimy liberalnych modeli życia, nie zadbamy o nasz rozwój duchowy i fizyczny, nie zadbamy o przyszłość naszą i naszych potomków, i nie będziemy uświadamiać naszych rówieśników oraz swojego otoczenia o tym, co się dzieje, to definitywnie przegramy naszą walkę, a wraz z nią przegramy także przyszłość Polski i Europy.
Adam Busse