Z racji tego, że odbywa się Euro 2016 we Francji przypomina mi się kawałek zespołu „Legion - Wandea”. Wielka Rewolucja Francuska kojarzy nam się z walką ze starymi wartościami, tradycją, Bogiem i kościołem, co jest oczywiście prawdą. Z drugiej jednak strony jako nacjonaliści zapominamy, że ideowo nacjonalizm wywodzi się z Wielkiej Rewolucji Francuskiej, co wyjaśniałem w tekście: „Zapomniane Dziedzictwo Ideowe Nacjonalizmu - Wielka Rewolucja Francuska”.
W dyskusji najczęściej przytacza się walkę Wandejczyków o stare wartości z rewolucyjnym reżimem. Mówić tu trzeba o „prawicowym micie”, który ma w sobie ziarno prawdy, ale na dobrą sprawę trzeba w końcu obalić. Czy naprawdę Wandejczycy szli do walki z rewolucją z pobudek ideologicznych? A może chodziło o bardziej pragmatyczne kwestie, jak np. praca na polu, aby wyżywić rodzinę? Rozważania na ten temat znajdują się w poniższym tekście.
Wandea należała do najbardziej zacofanych społecznie departamentów północnej Francji, co nie zmienia faktu, iż był jednym z bogatszych regionów w tym czasie. Nie istniały tam większe ośrodki miejskie - 90% mieszkańców mieszkało na wsi. Wandejczycy nie wykazywali wrogości wobec rewolucji, choć byli głęboko religijni. Tak potocznie się uważa. Francuski historyk Reynald Secher myśli, iż Wandejczycy w tamtym czasie niczym nie różnili się od chłopstwa z innych regionów Francji, po prostu byli „normalni”. (Owszem, ich przodkowie walczyli z protestantami m.in. w XVI i XVII w. i uważa się za ludność głęboko religijną, ale późniejsi ich potomkowie z XVIII w. mogli się różnić od swoich przodków). Wandejczycy jako pierwsi wybrali najwięcej deputowanych do parlamentu, wchodząc w skład najbardziej radykalnego klubu jakobinów, co trzeba uznać już za obalenie wcześniej wspomnianego prawicowego mitu przywiązania do starego porządku. Obalenie monarchii nie wywołało zbytnio oporu w tej prowincji, ale ścięcie króla Ludwika XVI - tak…
Według prawicowego mitu za czynnik numer jeden walki Wandejczyków z Republiką były wartości katolickie oraz rojalistyczne. Z wartościami katolickimi się zgodzę, iż mogły one funkcjonować pośród Wandejczyków, ale czy rojalizm naprawdę był pierwszą przyczyną zorganizowania partyzantki? Nie za bardzo. Ten proces wytworzenia się buntu w Wandei był na dobrą sprawę wielowymiarowy. Za główny czynnik powstania w Wandei uznać trzeba kwestie gospodarcze, a nie pobudki rojalistyczne.
Chodzi dokładnie o dekret Zgromadzenia Narodowego z lutego z 1793 r. Na mocy tego dokumentu pod broń miało znaleźć się 300 tysięcy mężczyzn w wieku od 18 do 40 roku życia. Wandejscy chłopi zbuntowali się nie ze względów „rojalistycznych pobudek” (przynajmniej na początku), tylko przed obawą głodu własnych rodzin. Gdy zabraknie rąk do pracy na roli, zebranie plonów jest utrudnione, a rodzina przecież musi z czegoś żyć i jeść. Pobór do rewolucyjnego wojska miał nastać przed wiosną, a więc przed rozpoczęciem zbierania plonów. Niezadowolenie wywołać miała również forma rekrutacji do wojska. W przypadku braku odpowiedniej liczby przyszłych żołnierzy, każda gmina miała sama wyznaczyć odpowiednią ilość, bez względu na formę wyboru. Wandejczycy mieli od 250 lat zagwarantowane prawo wolności od służby wojskowej poza granicami Bretanii, co też w oczach mieszkańców omawianego regionu odebrane zostało to negatywnie.
Zastępowanie kleru katolickiego księżmi konstytucyjnymi zostało odebrane bardzo negatywnie, np. Wandejczycy masowo stosowali bierny opór nie biorąc udziału w mszach odprawianych przez zaprzysiężonych księży. Gdy poruszana jest kwestia kościoła, nie można zapominać o konfiskacie majątku - w Wandei stanowił on 10% ziemi i pochodził on głównie z dobrowolnych darowizn. Po konfiskacie wandejskich dóbr kościelnych pozbawiono możliwości zaspokajania potrzeb lokalnej społeczności w zakresie lecznictwa, opieki społecznej i szkolnictwa. Republikańską walkę z kościołem uznać trzeba za drugi czynnik powstania w Wandei.
Trzeci czynnik to zła sytuacja gospodarcza Wandei ze względu na toczoną wojnę przez Republikę Francuską z pierwszą koalicją. Na koniec tego akapitu wspomnieć trzeba, że szlachta francuska jako ostatnia przyłączyła się do chłopów z Wandei w walce z wojskami rewolucyjnymi. Chłopi musieli prosić szlachtę o pomoc lub zaciągać siłą. Na dobrą sprawę rojalizm i przywiązanie do monarchii to ostatni czynnik, który widać pośród uczestników powstania. Ważniejsze było przywiązanie do ziemi oraz do religii przedstawione wcześniej.
Inną kwestią pozostają Szuani, rojalistyczni chłopi, z terenów Bretanni i Mayenne. To właśnie ich można określić jako tych, którzy walczyli jako pierwsi o wartości sprzed rewolucji. Ich walka rozpoczęła się w 1791 roku. Szuani często potocznie utożsamiani są z powstaniem w Wandei, co nie jest do końca prawdą. Dołączają oni do Powstania Wandejczyków w taki sposób, że w tym samym czasie na terenie Bretanni i Mayenne wzniecają rojalistyczną partyzantkę. Wandejczycy i Szuani z Bretanni i Mayenne jednoczą siły, wymieniają się jednostkami, aby zwalczyć rewolucję. Warto pamiętać, iż z inicjatywy Szuanów wybuchają kolejne rojalistyczne zrywy w latach 1800-1803, m.in. nieudany zamach na Napoleona Bonaparte.
10-12 marca 1793 r. rozpoczynają się działania wojenne, początkowo od zamieszek w miejscowości Saint-Florent. Celem partyzantów była restauracja monarchii, w postaci 8-letniego wówczas Ludwika XVII więzionego w Paryżu oraz odbudowa wpływów Kościoła Katolickiego w państwie. Po połączeniu sił Szuanów i Wandejczyków pod bronią jest 40 tyś. ludzi. Zgrupowanie to określa się już jako: „Armia Katolicka i Królewska”.
Warto w tym akapicie obalić kolejny prawicowy mit. Cała ludność Wandei nie poparła powstania. Francuski historyk Reynald Secher podaje w swojej pracy „Ludobójstwo francusko-francuskie Wandea-departament zemsty”, że większość Wandejczyków zgłosiła się do poboru. Wyjątkiem pozostawały gminy, które odmówiły rekrutacji całkowicie. Co ciekawe, podział na wspierających Republikę i rojalistów przeważnie był kalką w związku z rozróżnieniem między rzemieślnikami i marynarzami (republikanie), a chłopami (rojaliści).
Oprócz początkowej liczebności, partyzanci mieli jeszcze ułatwione zadanie z innych powodów. Wandejczycy znali dobrze teren skąd pochodzili. Ponadto byli dobrze wyszkoleni pod względem strzeleckim. W Wandei istniała duża liczba wolnych chłopów posiadających broń palną. Oprócz tego lokalne wspólnoty w Wandei powiązane były silną więzią wewnętrzną. Głównym spoiwem było życie wokół parafii, w której doszukiwać się można życie w lokalnej społeczności, gdzie każdy się zna.
Francuski historyk Reynald Secher uważa, iż powstanie w Wandei trwało tak długo i było tak liczebne, ze względu na jeden znaczący czynnik. Omawiany teren pozbawiony był większych miast, co w konsekwencji spowodowało, iż siły republikańskie nie mogły organizować stałych baz, dzięki którym można byłoby łatwo kontrolować okoliczny teren. Z racji tego aparat represji nie był, przynajmniej początkowo, dobrze rozwinięty w Wandei, a opór wobec nowych władz mógł się łatwiej rozwijać.
Do zwycięstw z 1793 r. zaliczyć trzeba te m.in. pod Saint-Vincent-Sterlanges, Chemile, Angers. To ostatnie miasto otwierało już drogę na Paryż. I tutaj kończą się już sukcesy rojalistycznej partyzantki. Zamiast iść na Paryż oddziały przemieściły się na nadmorskie Nantes (Nancy). Napoleon w późniejszych czasach miał oceniać tą bitwę, że powstańcy stracili wówczas szansę na zwycięstwo w wojnie i zmianę historii Francji. Wracając jednak do ataku na Nantes - kontrrewolucjoniści liczyli na kontakt z Anglią, która by umożliwiła wsparcie powstańców - bezskutecznie. Drugi czynnik to rozproszenie oddziałów. Większość powstańców rozeszła się po bitwie pod Nantes do domów, ze względu na prace polowe. Warto pamiętać, iż charakter armii Wandejczyków był ochotniczy. Kwestią pozostają też długie odległości do domu. Mając do wyboru walkę np. na odległy Paryż, albo pracę na roli, chłopi wybierali to drugie. Jak widać ważniejsze było przywiązanie do ziemi, niż walka o wartości rojalistyczne czy jakiekolwiek idee, co także obala prawicowy mit nadrzędności idei walki pośród Wandejczyków.
Reakcja władz Republikańskich była szybka - 17 marca 1793 r. uchwalono dekret, na mocy którego każdy buntownik schwytany z orężem miał zostać skazany na śmierć. 1 sierpnia tego samego roku Komitet Ocalenia Publicznego przez odpowiedni Dekret nakazał pacyfikację Wandei. Inne źródła mówią o Konwencie, który wydał dekret nakazujący stosowanie w Wandei metody spalonej ziemi - zniszczenia wszystkiego. Do wojsk republikańskich przybyły posiłki. Rewolucyjne wojsko zyskało przewagę. 18 października 1793 r. wojska rządowe przekroczyły Loarę idąc na zachód. Partyzanci ponosili kolejne porażki. Główne siły Wandejczyków zostały pokonane 23 grudnia 1793 roku pod Savenay. Armia Katolicka i Królewska przestała istnieć. Mimo tej klęski walka w Wandei trwała nadal.
W trakcie trwania tzw. Terroru Jakobinów można wręcz mówić o namiastkach państwa totalitarnego. Francuski historyk - Reynald Secher uważa, że to co stało się w Wandei po powstaniu było typowym ludobójstwem. (Nomen omen przyrównuje te wydarzenia do działań Einsatzgruppen). Kiedy Wandejczycy przegrali powstanie, władzę rewolucyjne rozpoczęły eksterminacje ludności cywilnej na mocy praw, obowiązków i rozkazów z Paryża. Chciałbym tutaj podać dwa przykłady: po pierwsze - zastosowania specjalnej jednostki wojskowej o nazwie „Piekielne Kolumny”, po drugie - użycie masowego topienia więźniów nad Loarą.
Jeśli chodzi o pierwszy przykład - „Colonnes Infernales” wysłano ich 12-24, dnia 21-23 stycznia 1794 r. do Wandei. Dowodził nimi gen. Louis Marie Turreau, a nadzorował komisarz Jean Carrier. Członkowie omawianej formacji palili wsie i inne skupiska ludzkie, mordowali bezbronną ludność poprzez m.in. rozstrzelania, przebijania bagnetami, ścinania głów szablami. Zrywano m.in. także po śmierci skórę z ludzi i robiono z nich ubrania dla rewolucyjnego wojska. (Przykład z filmu „Wandea - sumienie Francji”, TVP Historia, cytując: „Niech chirurg z czwartego batalionu oprawi 32 trupy i zaniesie ich skóry do Le Mouliera. (…) A jeśli ten odmówi ich wygarbowania, niechaj chirurg wie, że zostaną one złożone u sędziego (…)”. Członkowie Kolumn Piekielnych robili to masowo, z obowiązku, na rozkaz władz rewolucyjnych z Paryża. Część z Wandejczyków wysłano na gilotynę. Ofiary z rąk Kolumn Piekielnych szacuje się na 20-50 tyś ludzi. (Mówimy tu o okresie od stycznia do maja 1794 roku).
Drugim przykładem pozostają masowe egzekucje w postaci topienia nad Loarą. (Powstanie nie miało miejsca jedynie w Wandei - granicą powstania na dobrą sprawę pozostawała rzeka Loara). Wykorzystano specjalne skonstruowane do tego celu barki, a raczej wraki. Określano tą formę egzekucji jako „Noyad” - stare statki z przedziurawionymi i prowizorycznie zatkanymi kadłubami spuszczano na rzece z setkami ludzi. Na środku rzeki wyjmowano zabezpieczenia, a barki szybko tonęły wraz z więźniami. Ci, którzy przeżywali, wypływali na powierzchnię i tam dobijani byli szablami przez katów z pobliskich krążących łódek. Na uwagę w tym wątku zasługuje egzekucja 800 ofiar na jednej z takiego typu statków. Rozebrani do naga mężczyźni, kobiety, w tym także dzieci, przywiązywano parami o przeciwnej płci. Osoby przywiązane wcześniej się nie znały. Praktykę to określano ironicznie jako „małżeństwa republikańskie”. Sam Carrier określał „Noyad” innymi terminami: „pionowa deportacja w narodowej wannie” albo „patriotyczny chrzest”.
Najbardziej znamienne są słowa François’a Joseph’a Westermann’a - generała wojsk rewolucyjnych z tego okresu, które zobrazują czytelnikowi, co dokładnie się działo w Wandei z ludnością cywilną po powstaniu, cytując:
„Nie ma już Wandei, obywatele republikanie. Wraz ze swymi kobietami i dziećmi zginęła pod naszą wolną szablą. Grzebię ją w bagnach i lasach Savenay. Zgodnie z rozkazami, któreście mi dali, miażdżyłem dzieci kopytami koni, masakrowałem kobiety, które – przynajmniej te właśnie – nie będą już rodzić bandytów. Nie mam na sumieniu wzięcia chociażby jednego jeńca. Tępiłem wszystkich... Moi huzarzy mają przy końskich ogonach strzępy bandyckich sztandarów. Drogi są zasłane trupami. Jest ich tyle, że w wielu miejscach tworzą piramidy. Bez przerwy rozstrzeliwuje się w Savenay, ponieważ ciągle przybywają bandyci chcący się poddać... My nie bierzemy jeńców; trzeba by im było dawać chleb wolności, litość zaś to nie rewolucyjna sprawa.” 24 grudnia 1794 roku.
Trzeba obalić jeszcze jednym argumentem prawicowy mit powstania w Wandei. Tutaj obydwie strony były bezwzględne. Oczywiście machina Republikańska i skala terroru była o wiele większa i miała wymiar totalitarny i ludobójczy, niż akcje Wandejczyków. Jeśli chodzi o rojalistów mówić tutaj trzeba o lokalnych ruchawkach i odpowiedź na masowy terror. Mówiąc o masakrach z rąk rojalistów chodzi o dwie w mieście Machecoul. Pierwsza miała miejsce 10 marca 1793 r. Po przejęciu władz przez rojalistów we wspomnianym mieście, napastnicy ruszyli do dzielnicy zamieszkałej przez kupców. Za zgodą rojalistycznych władz zabito od kilkudziesięciu do kilkuset republikanów, bogatych obywateli miasta oraz konstytucyjnego księdza. Druga masakra to odpowiedź egzekucji powstańców w Pornic. Pośród nich było 250 straconych, często uczestników pierwszej masakry w Machecoul, którzy poszli walczyć w partyzantce. Z zemsty zatrzymano kilkuset podejrzanych o sympatie republikańskie w Machecoul. Nie wszyscy domagali się uśmiercenia (niektórzy żądali uwięzienia ich jako zakładników). 5 kwietnia 1793 r. na dziedzińcu miejscowego zamku skuto ich łańcuchami a następnie przebito pikami.
Wandea jest wiecznie żywa pośród środowisk patriotycznych, narodowych oraz katolickich. Jak każde wydarzenie urasta do rangi mitu. Widoczne było to m.in. w piosence „Legion - Wandea”. Jak każdy mit ma w sobie ziarno prawdy, a reszta to nadbudowa światopoglądowa. Na koniec powtórzyć warto jeszcze raz, że głównym czynnikiem walki Wandejczyków było przywiązanie do ziemi, a drugim szeroko pojmowana religijność. Na pewno pierwszym czynnikiem nie były rojalistyczne pobudki, skoro Wandejczycy wspierali rewolucje na początku i wchodzili w jej system polityczny, a nawet wysyłali swoich deputowanych. Rojalizm na dobrą sprawę pojawił się dopiero po ścięciu króla Ludwika XVI i był ostatnim czynnikiem kontrrewolucji wandejskiej. Z drugiej strony nie ma tutaj co bronić ludobójstwa Wandei z rąk wojsk republikańskich. Wydaje się, iż Paryż stracił kontrolę nad wydarzeniami.
Patryk Płokita