Euro czyli Thiago Cionek, januszopatriotyzm i multikulti

Trwający we Francji turniej to dobry moment, żeby poruszyć kilka kwestii, mianowicie multikulti, „januszopatriotyzmu” i pewnego obrońcy regularnie powoływanego przez Nawałkę.

 

Mistrzostwa Świata czy Europy to takie imprezy, że przez miesiąc cały świat żyje piłką nożną. To niestety także święto multikulti. Trudno o bardziej dobitny przykład dzisiejszego upadku Europy niż Mistrzostwa Europy gdzie ledwie kilka drużyn to prawdziwe reprezentacje narodowe bez imigrantów i ich dzieci. Polska, Rumunia, Węgry (Nikolić gra dla kraju swojej matki), Islandia to wyjątki.

 

Oglądając mecz otwarcia kibicowałem zdrowej drużynie narodowej grającej przeciwko zbieraninie „uchodźców” wzmocnionej przez 4 Francuzów, Szwajcaria ma podobny zespół, zdecydowana większość reprezentacji na Euro ma w swoich składach zawodników, którzy nigdy nie powinni się tam znaleźć. Nazwiska i kolor skóry sporej części piłkarzy na turnieju we Francji zdecydowanie nie pasują do hymnów granych przed meczami. Mecz Albanii ze Szwajcarią, kiedy bracia Xhaka stanęli naprzeciwko siebie, a spora część „Helwetów” pochodzi z kraju, którego królem obwołał się pewien polski raper pokazał jak dzisiaj wygląda Europa.

 

Kibicując reprezentacji Polski złożonej z 23 Polaków mam świadomość, że większość Europejczyków może tylko o czymś takim pomarzyć. Pamiętam czasy Smudy kiedy po dwóch Niemców i Francuzów hańbiło reprezentacyjne koszulki. Wcześniej Roger i Olisadebe dostali obywatelstwo bo parę razy kopnęli prosto piłkę grając w klubach z Warszawy. Zaraz zaraz czy o kimś nie zapomniałem? Fakt, Thiago Cionek urodził się w Brazylii, polski paszport ma dopiero od kilku lat, ale jest Polakiem niezależnie od tego co sądzi redaktor Stanowski. Obrońca Palermo od dziecka zna polską kulturę i język, grając w Jagiellonii zadbał, żeby nauczyć się mówić naprawdę dobrze. Ciekawe czy twórca Weszło i Wyszło protestował by tak samo gdyby Nawałka powołał Polaka z Kazachstanu? Albo Lwowa czy Wilna? Ciężko stawiać piłkarza z Kurytyby w jednym szeregu z Obraniakiem, który nigdy nie miał zamiaru uczyć się polskiego. Zawsze będę przeciwnikiem powoływania do kadry narodowej „farbowanych lisów”, ale zawsze będę bronił autentycznych Polaków z Kresów czy potomków starej emigracji, którzy zachowali język, kulturę i tożsamość, a Thiago Cionek zdecydowanie zalicza się do tej drugiej grupy.

 

Niestety nie umiemy wykorzystać gry Thiago Cionka w reprezentacji, TVP Polonia powinna nakręcić duży reportaż o Polaku z Kurytyby na Euro i w ten sposób rozbudzać świadomość narodową tamtejszej Polonii. Kurytyba to miasto gdzie od 90 do nawet 300 tysięcy ludzi ma polskie korzenie, działają polskie szkoły, parafie, prasa czy organizacje społeczne i kulturalne. Niestety nasze państwo nie umie i nie chce wspierać rodaków mieszkających poza granicami kraju. Pozostawiając te społeczności bez wsparcia z kraju skazujemy je na asymilację, tymczasem zdrowe państwo powinno wspierać życie narodowe poza swoim terytorium. III RP programowo zaniedbując sprawy Polaków na Kresach i w Kazachstanie wydaje się w ogóle nie pamiętać o tych w Brazylii czy USA, tymczasem mamy problem z kolejną falą masowej emigracji na zachód Europy. Jeżeli nie wypracujemy modelu rozwoju polskiej kultury i życia narodowego poza granicami kraju bardzo szybko Polacy tam zamieszkali stracą tożsamość narodową. Dla nacjonalistów nadarza się doskonała okazja do promowania hasła „Jeden naród ponad granicami”i poruszenia tematu Polonii i Polaków na Wschodzie. Na łamach Szturmu debiutowałem tekstem „Zapomniane Kresy” gdzie pisałem o zbyt małym zainteresowaniu naszego ruchu Polakami zamieszkałymi na wileńszczyźnie, grodzieńszczyźnie czy Ukrainie, o Polonii nie pamięta niestety nikt, teraz nadarza się okazja, żeby to zmienić.

 

Reprezentacja Polski gra na tych mistrzostwach naprawdę dobrze co oprócz oczywistej radości z dobrego wyniku przedłuża turniejowy szał „januszopatriotyzmu”. Euro to taka impreza kiedy wuchta wiary mocniej poczuwa się do swojej polskości, dobrze pompuje patriotyzm i to jest piękne. To zjawisko będzie tym silniejsze im lepiej nasza kadra będzie grała, podobnie było z sukcesami Małysza, ale tutaj dodatkowo mamy sport drużynowy i to ten dla Polaków najważniejszy. Wielokrotnie stawałem w obronie zjawiska gimbopatriotyzmu uważając modę na patriotyzm za największy powojenny sukces polskich nacjonalistów. Tutaj biało-czerwone flagi pojawiają się bez naszego udziału, ale powinniśmy się zastanowić jak ten fakt wykorzystać i sprawić, żeby chwilowy boom wywołany grą Lewandowskiego czy Pazdana przyniósł trwałe owoce. Zamiast oburzać się, że na Euro wisi więcej polskich flag niż 11 listopada i 1-3 maja powinniśmy się cieszyć z tej manifestacji patriotyzmu i pracować nad jej umocnieniem.

 

Tomasz Dryjański