Czy Polska jest krajem zacofanym?

Nieraz usłyszeć można, zwłaszcza z ust lewicowych liberałów, pogląd iż „Polska jest krajem zacofanym”. Ale co to właściwie znaczy? To, jak słowo jest rozumiane zależy niekiedy od światopoglądowego słownika – dajmy na to słowo „konserwatyzm”. W słowniku kogoś o światopoglądzie narodowym, czy prawicowym, kojarzyło będzie się pewnie z „rozsądkiem” albo „normalnością”. Osobie proweniencji lewicowo-liberalnej, będzie prawdopodobnie kojarzyło się z „głupotą” albo „wstecznictwem”. Ta sama treść znaczenia może mieć różny odbiór – należy o tym pamiętać.

Najczęściej chyba słowo „zacofanie” (mówiąc o Polsce) przez lewicowych liberałów używane jest w kontekście obyczajowości, tzn. mówiąc „Polska jest krajem zacofanym” mają postępowcy zwykle na myśli konserwatyzm obyczajowy. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, że słowo „zacofanie”, w kontekście Polski, wcale nie musi odnosić się wyłącznie do sfery światopoglądowo-obyczajowej. Uważam, że można wyróżnić co najmniej trzy znaczenia tego słowa.

1) „Zacofanie” w sensie obyczajowym, często nazywane również „ciemnogrodem”, czyli: konserwatyzm obyczajowy, przywiązanie do tradycji, sceptycyzm wobec „gender”, roszczeń środowisk LGBT itd. To, naturalnie, uważać należy za zjawisko pozytywne.

2) „Zacofanie” w sensie pozycji Polski w globalnej ekonomii. Nie ulega wątpliwości, iż Polska ma status peryferii w strukturze gospodarki światowej1. To zjawisko ocenić należy jako negatywne. Widać to np. po tym, że gdy kapitał zachodni przenosi się z produkcją do Polski – za dokładnie tę samą pracę (ten sam czas, te same kwalifikacje, ta sama technologia itp.) pracownik w Polsce dostaje znacznie niższą stawkę niż pracownik, dajmy na to, w Anglii. Sytuacja ta, przez kolejne rządy, jest utrzymywana, gdyż konkurencyjność gospodarki w Polsce jest ciągle utrzymywana poprzez zaniżanie kosztów pracy (w celu przyciągnięcia inwestorów), a nie np. poprzez innowacje, inwestycje w ośrodki badawcze. Niestety, polskie „elity” polityczne (zwłaszcza liberalne) są kompletnie niesamodzielne intelektualnie2. Przedtem, co mają robić, mówiła im Moskwa, a teraz – Bruksela. Nie są w stanie opracować własnej wizji rozwoju Polski. Ba! Nie widzą nawet w ogóle potrzeby długoterminowej strategii politycznej państwa. Po co? Przecież wystarczy „ciepła woda w kranie”, a całą resztę rynek sam wyreguluje! A skoro jest ciepła woda w kranie, to znaczy, że „jest super, jest super – więc o co ci chodzi?”.

3) „Zacofanie” w sensie kultury pracy, rynku pracy i kultury organizacji. Powiem wprost: tutaj wręcz leżymy. W porównaniu do „Zachodu”, mamy wyjątkowo niski stopień zaufania społecznego, niski stopień kultury pracy i organizacji. O tym jak wygląda rynek pracy nie chcę nawet zaczynać. Tutaj kapitał narodowy (przysłowiowy pan Heniek z Płocka) zatrudniając w swojej małej firmie Polaka nieraz nie zachowuje się wcale lepiej ani nie płaci mu lepiej (czasem nawet gorzej) niż kapitał zagraniczny. Utrzymywany jest w Polsce ciągle folwarczny model zarządzania przedsiębiorstwem3, co należy uznać za zjawisko zdecydowanie negatywnie odbijające się na efektywności pracy. Co to znaczy „folwarczny model zarządzania”? To znaczy, że pracownikowi się nie ufa, ciągle podejrzewa i nie słucha jego, jego pomysłów np. na usprawnianie działania firmy, bo „szef przecież wie najlepiej”. W folwarku nieobecne jest partnerskie podejście do pracownika; podejście jest jak „pan” do „chama”. Nie chcę mi się rozwodzić nad niemoralnością takiego podejścia. Starczy powiedzieć, że jest to niekorzystne dla obu stron, chociażby ze względów najzwyklejszej opłacalności.

Prof. Janusz Hryniewicz tak to obrazuje: „Przy takim szefie pracownicy nie mają zaspokojonej podstawowej potrzeby – bezpieczeństwa i przewidywalności. Pojawia się frustracja, koszty psychiczne rosną i w efekcie brakuje energii na dobre wykonywanie pracy, nie mówiąc o kreatywności. To potwierdzone przez badania: wszędzie tam, gdzie jest odgórny autokratyczny styl zarządzania, jest mniej innowacji, racjonalizacji, usprawnień, a pracownicy są przekonani, że kierownicy będą prześladować innowatorów, zamiast chwalić za nowe pomysły. To moim zdaniem dziedzictwo gospodarki folwarcznej”.

Frustracja, koszty psychiczne, brak poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji odbijają się na efektywności i wydajności pracy. Bierze się to po prostu z braku szacunku Polaka do drugiego Polaka. Dlaczego tak jest Polsce? Głównym problemem Polski nie jest złe państwo, złe prawo, źli politycy. „Państwo”, „Wymiar (nie)sprawiedliwości”, „Politycy” – skąd się biorą? Z Marsa? Nie. To są wszystko Polacy. Przesylabizuję: Po-la-cy. Chcę być tylko dobrze zrozumiany. Nie piszę tego w celu „zgnojenia” ani wpędzenia w poczucie winy. Piszę o tym, bo mi zależy na tym, by Was otrzeźwić. Sam konserwatyzm obyczajowy to zdecydowanie za mało!

Jeśli chcesz zmienić kraj, zacznij od spojrzenia się bardzo uważnie w lustro.

Paweł Bielawski

1Zob. J. Tomasiewicz, „P jak Polska, P jak Peryferie”, http://nowe-peryferie.pl/index.php/2011/05/p-jak-polska-p-jak-peryferie/


2Zob. M. Boni, „Byliśmy głusi”, http://wyborcza.pl/magazyn/1,151484,19853739,michal-boni-bylismy-glusi.html


3Zob. J. Hryniewicz, „Polska wciąż tkwi w głębokim średniowieczu”, http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/220401,1,polska-wciaz-tkwi-w-glebokim-sredniowieczu.read