„Dyskusja. Potrzeba dyskusji”! Te słowo przewija się od lat, czy to na „DL” lata temu, czy w „Szturmie”, czy ostatnio na portalu antykapitalizm.pl. Tymczasem problemem nie jest brak dyskusji, ale brak człowieka/organizacji, która powie „biorę to na siebie” i zacznie działać. Działać, a więc budować program antykapitalistyczny, w którym wszystko, albo prawie wszystko jest jasne. Jeśli tego nie ma – przyznajmy, że tego po prostu nie umiemy, nie rozumiemy.
Jedni już próbują – jest to NOP (nie należę do tej partii), ale w jego przypadku pojawia się inny problem – lider, do którego osobiście nic nie mam, oskarżany jest (na głos) o „brak współpracy/perspektyw rozwoju”. Nie chcę tutaj tego rozstrzygać – to nie miejsce, ale fakty są takie, że po pierwsze musi być pomysł, po drugie otwartość na dialog ze środowiskiem. Aczkolwiek rozważanie korporacjonizmu i plan na papierze jest czymś, co wzbudza moją sympatię dla NOPu. To zawsze krok przed „potrzeba dyskusji”. „Tylko” jeszcze trzeba działać, rozwijać się, coś z tym papierem robić.
Sama dyskusja nie wystarczy, ludzie dzisiaj trzydziestoletni mają poważniejsze rzeczy do roboty niż ciągłe dyskutowanie (brutalne, ale prawdziwe), tym bardziej, że dyskutują… od piętnastego roku życia. Czy naprawdę „nie ma dyskusji”? Oczywiście, że jest… chociażby na tych wszystkich facebookach. Czy ludzie będą jeździli kilometry na spotkania, mając na uwadze doświadczenia, że nic z takich spotkań nie wynikało? Wątpię. Nie raz byliśmy gdzieś jako tako zebrani i z konkretów wychodziły nici.
W polskim nacjonalizmie nie brakuje dyskusji – brakuje osób, które mają świeży zapał i chwycą to wszystko konkretnie za szmaty. Konkretnie, a więc „ma być tak i tak, jeśli się nie zgadzacie – podajcie argumenty, jeśli nie, oto jest nasz program i tyle”. Grunt by osoba nie była w środowisku, w swoim mieście całkowicie anonimowa, by można było ją prześwietlić jeśli chodzi o aktywizm. By cechował ją młodzieńczy zapał, który powolutku ulatuje u naszego pokolenia „około trzydzieści”. By nie był to oszołom w rodzaju „lidera” Narodowej Wolnej Polski.
To wszystko może być trudne ze względu na polską mentalność, która nie pozwala nam – mimo potencjału liczbowego i bojowego, stworzyć sensownego, antysystemowego nacjonalizmu na miarę dorosłego człowieka, a nie zbuntowanego nastolatka. Mamy też tak, że wielu trzydziestolatków nadal tkwi w emocjonalnym gimnazjum. Wielu Polaków, jak na romantyków przystało, chodzi swoimi ścieżkami – wiem coś o tym, bo… sam taki jestem. Nadmiar takich jak ja mądrali również stanowi problem.
Jestem jedną z osób, która miała okazję kimać na CasaPound w Rzymie i tak jak wszyscy, jestem pod wrażeniem tego jak Włosi się dogadali. Tam nikt się nie kłóci, nie widać, by mieli do siebie jakiś problem, siedzą na tarasie i dyskutują o faszyzmie, a co ważniejsze widać plony tej dyskusji – akcje, nieoficjalne, czy oficjalne (partia). Jeśli coś złego dzieje się wewnątrz, nie czuć tego…, ani śledząc ich relacje (a to właśnie robię), ani przebywając na ich squacie. Nie dyskusja – konkrety. Reguły działania, których wszyscy potrafią się trzymać (Polacy właśnie tego nie potrafią?). Nie działasz? To spadaj, nie ma w CP dla ciebie miejsca! Ale, w przeciwieństwie do Polski, znalazło się wielu konkretnych ludzi na poziomie, którzy chcą trzymać się tych zasad.
Kwestia mentalności – do tego wniosku doszedłem i, przepraszam, ale wątpię w sukces na naszych ziemiach, przynajmniej w tym pokoleniu. Może kiedyś… dlatego warto o tym mówić i mimo wszystko działać. Wspierać tych, którzy biorą się do roboty. Dyskusja? Sprecyzujcie, bo dzisiaj każdy z każdym dyskutuje.
Łukasz Grower