Około dwóch tygodni temu (przynajmniej dla mnie, gdy piszę te słowa) miałem okazję znajdować się w autokarze zmierzającym w stronę Częstochowy na pielgrzymkę młodzieży narodowej na Jasną Górę. Tak się złożyło, że pewien poznany wówczas przeze mnie wszechpolak, po tym, gdy zostałem przedstawiony jako redaktor „Szturmu”, zadeklarował, że pismo jak najbardziej zna, ale nie podobał mu się jeden, krytyczny w stosunku do naszego nacjonalistycznego środowiska, tekst. Postawił wręcz pytanie, jak w ogóle osoba o takich poglądach może takie teksty wypisywać?
Jego opinia nie jest bynajmniej odosobniona. Nie zapomnę uroczego porównania „Szturmu” do „Gazety Wyborczej”, gdyż najwyraźniej z podobną pasją krytykujemy polskich narodowców co redaktorzy z Czerskiej. Chciałbym prowokacyjnie przyznać rację i z dumą powiedzieć, że tak, jesteśmy taką „Wyborczą”, gdyż nasze pismo stoi na co najmniej równie wysokim poziomie co Biblia wszystkich liberalno-lewicowych inteligentów, nie mniej jednak zachowam chociaż odrobinę powagi i merytorycznie podejdę do zagadnienia.
Czy polski nacjonalista może krytykować innych nacjonalistów? Swój ruch? Doktrynę? Powiedzmy więcej – czy ma prawo krytykować swój kraj? Naród? Odpowiedź powinna być, moim zdaniem, jednoznaczna – nie tylko może, ale wręcz powinien.
Powinien to czynić nie tylko dlatego, że prawda zawsze obroni się sama, a prawdziwa cnota krytyki się nie boi, ale właśnie dlatego, że wcale cnotliwi i bezgrzeszni nie jesteśmy. Każdy z nas ma swoje wady i słabości – ich obnażanie jest czymś jak najbardziej wskazanym. Niektórzy z nas, po takim braterskim napomnieniu, być może zmienią swoją postawę, tym samym stając się lepszymi nacjonalistami, lepszymi Polakami czy lepszymi katolikami – a to będzie z korzyścią zarówno dla takiej osoby, jak i dla nas jako ogółu. Powiedzmy sobie jednak więcej – są ludzie, którzy w naszym kręgu znajdować się nie powinni. Jak wspomniałem, prawdziwa cnota krytyki się nie boi, w przeciwieństwie do osób, które – gdy trzeba będzie – nacjonalistyczną sprawę zdradzą za garść srebrników. Ponieważ nie chcę tutaj, rzecz jasna, robić nikomu wycieczek osobistych, to przywołam tylko bardzo wyrazisty przykład z historii – rumuński legionista Mihai Stelescu, który ostatecznie zdradził swoich towarzyszy. Nawet w tak kryształowej, rzeklibyśmy, organizacji jaką był Legion Michała Archanioła trafił się łotr i zdrajca. Czy uważamy siebie za osoby równie czyste i szlachetne co legioniści?
Krytyka jest jak najbardziej wskazana po to, by polski nacjonalizm jako idea stawał się lepszy, bardziej wyrazisty i ciekawy. Możemy sprowadzić go do Dmowskiego, endecji, ONR-u, NSZ i żołnierzy wyklętych, do niechęci do UE i imigrantów, antykomunizmu i szacunku dla katolickiego dziedzictwa naszej ojczyzny, ale to sprawi, że nasza idea będzie bardzo płytka i nudna. A nacjonalizm potrafi być niezmiernie ciekawy i stawiać fascynujące tezy – przywołajmy niemiecką rewolucję konserwatywną czy włoską skrajną prawicę z lat 70-tych. Jeśli nacjonalizm chce być silny, to musi mieć też zaplecze intelektualne, tak samo jak skrajna lewica spod znaku „Krytyki Politycznej” czy liberalizm w osobie poważanych eseistów i ekonomistów. Na rynku idei nie sprzedamy się, jeśli nie będziemy się twórczo rozwijali. A nie ma nic bardziej twórczego niż wzajemne spory i kłótnie – te zaś wymagają tego, byśmy się wzajemnie krytykowali. Inaczej się nie da.
Przed wojną, bo przecież każdy narodowiec musi analizować jak to wyglądało wszystko przed wojną, wzajemne polemiki i krytyka były na porządku dziennym. ONR-ABC i Falanga krytykowały się wzajemnie, narodowi radykałowie doczekali się ostrego pamfletu pióra Jędrzeja Giertycha. Młodzi nacjonaliści narzekali na starzejącego się i nierozumiejącego współczesnych im realiów Dmowskiego. Czy ktokolwiek zarzuca im, że byli jakimiś „anty-Polakami”?
Co się tyczy właśnie Polaków, to nikt inny, tylko właśnie polski nacjonalista powinien krytycznie odnosić się do własnego narodu i ciągle wypominać mu jego wady. Nie po to, żeby wpędzić go w kompleksy tak jak czynią to polskojęzyczne media ale żeby uchronić przed nim samym. Możemy sobie wmawiać, że jesteśmy najlepsi i najwspanialsi – ale tak też myślała chociażby polska szlachta która posłała naszą ojczyznę w pewnym momencie do grobu. Sam Dmowski pisał, że mamy być nie tylko dumni z tego, co polskie, ale również widzieć to wszystko, co w nas marne. I to właśnie należy krytykować. To jak z lekarzem, który musi zdiagnozować chorobę i powiedzieć o niej pacjentowi – ale może albo uświadomić choremu jaki jest jego stan i zaproponować mu korzystną dla niego terapię albo ostatecznie odpuścić i stwierdzić, że lepiej by biedaczysko w ogóle o niczym nie wiedział. My, z miłości do własnego narodu, musimy stale wypominać mu każdą jego słabość.
Dlatego każdy polski nacjonalista, a na pewno (a przynajmniej mam taką nadzieję) każdy redaktor „Szturmu” będzie taką… powiedzmy, że jedynie drzazgą w oku, taką wkurzającą drzazgą. Tak, naszym zadaniem jest nie tylko dostarczyć Czytelnikowi przyjemnej lektury i pożytecznej informacji. O nie. My mamy wkurzać. Mamy jechać po bandzie. Stale mówić wam, że są rzeczy, które należy zmienić i poprawić. A robimy to tylko po to, żeby Polska i polska idea narodowa były lepsze.
I sami jesteśmy otwarci na krytykę.
Michał Szymański