Zawsze gdy trwa nagonka na ideę narodowo-radykalną, na którąś z organizacji o profilu narodowo-radykalnym etc. uśmiecham się pod nosem. Szczególnie mój dobry humor poprawiają miny przedstawicieli danych partii czy liberalnych publicystów, dziennikarzy. Ich poważne miny z chęcią nastraszenia nami społeczeństwa to naprawdę świetny film komediowy, a może i serial – bo wiele już takich odcinków mamy za sobą. Uwielbiam to gdy do swoich studiów zapraszają „ekspertów” i rozmawiają z taką powagą jakby świat miał się jutro skończyć, brakuje jedynie „holiłódzkiej” muzyki i może nawet wpadły by jakieś nagrody filmowe. Często narzekamy na sztywną grę polskich aktorów, a przecież wystarczy włączyć dowolny program publicystyczny szczególnie kiedy tematem jest nacjonalizm. Choć nie wątpię także, że naprawdę wielu z tych ludzi musi czuć przed nami obawę nakręcaną jeszcze przez swoich liberalnych towarzyszy. Cóż, warto jednak podziękować za to, że narodowy-radykalizm miał po raz kolejny swoje pięć minut nawet w demoliberalnych mediach – dzięki czemu nasza idea trafiła do jeszcze szerszego grona odbiorców. Przejdźmy jednak do tytułu artykułu – bo naprawdę pod wrzucanymi postami po ostatniej manifestacji ONR po raz kolejny widać było przerażonych ludzi z pytaniem „w którą stronę to zmierza?”. Skąd to przerażenie?
Od 27 lat w Polsce wbija się do głów kult konsumpcji, dobrobytu, końca epoki i chwały wielkiej demokracji liberalnej, dzięki której możemy się cieszyć w spokoju każdym dniem. Nie jest więc niczym dziwnym – kiedy ludzie w to wierzący zderzają się z narodowymi-radykałami. Nie dziwi mnie ich strach, zdziwienie, lęk. Stoją wtedy przed czymś dla siebie nieznanym, przed systemami wartości, o których uczyli się jedynie na lekcjach historii, o postulatach o których bali się nawet pomyśleć, stoją przed ludźmi zdecydowanymi na wszystko i oddanymi czemuś więcej niż tylko odbimbaniu codziennych spraw, obejrzeniu w telewizji wiadomości i przyjmowania tego jako prawdy objawionej. Nie miejmy im tego za złe – oni byli w ten sposób wychowywani, bombardowani demokratyczno-liberalną propagandą w mediach, w szkole, w domu – a także straszeni nami nacjonalistami. Kiedy ktoś Cie czymś lub kimś straszy zawsze przy takowym spotkaniu dochodzi do pewnej nerwowości, obawie etc. Nie mieliśmy praktycznie od początku istnienia III RP jakiejkolwiek możliwości walki informacyjnej. Choć i teraz zasięg demoliberalnych mediów jest wciąż przeważający – jednak mamy czym walczyć i nie jesteśmy bezbronni. Montowane przez nich filmiki tak naprawdę działają na naszą korzyść, musimy je w chwytliwy sposób przedstawiać – aby działały w sposób odwrotny niż tego chcieli jego twórcy. W tej wojnie informacyjnej musimy być wszędzie, nawet na najmniejszych portalach – udostępniać wszystko co najwartościowsze z naszych stron. Nawet jeżeli ktoś tego nie odczyta to i tak w głównej mierze zapamięta. Każdy z nas w tej wojnie bierze udział, każdy z nas ma rodzinę i znajomych – rozmowa, przekonywanie, nawet kłótnie – wszystko jest potrzebne, wszystko to działa na rzecz narodowego-radykalizmu.
Demoliberałowie – czyli inaczej wyznawcy demokracji liberalnej zawsze będą naszymi wrogami. Ich prasa nigdy nie przestanie być dla nas surowa, kłamliwa i nas obrażająca. Nie mam do nich pretensji – to wojna o kwestie wyglądu narodu, społeczeństwa, państwa. Musimy być bezlitośni w propagandzie przeciwko nim, wyśmiewać ich bzdury – ze względu na ich medialną przewagę – bombardować znajomych naszymi treściami – demoliberałowie robią to codziennie – niech każdy z nas zada sobie pytanie – a jak często robimy to my? Pamiętajcie, żeby nigdy się nie wahać, nasze stanowiska przedstawiać twardo jako odtrutkę na liberalną papkę. Pokazywać ich jakimi są naprawdę – czyli kłamcami, manipulatorami szczególnie w naszej sprawie. Wykorzystajmy to, że plakaty odeszły do lamusa, a propagować ideę można wygodnie z własnego fotela. Wojna nie toczy się już tylko na ulicy, to wojna o umysły więc czy ktoś tego chce czy nie – walka o umysły odbywa się właśnie tu i teraz w internecie, który czasem jest w stanie zdecydować nawet o wyniku wyborów. Udostępniajcie teksty z różnych portali, cytaty, grafiki wszystko co może trafić do Waszych znajomych. Pamiętajcie o tym, że jeżeli nikt tego z nas nie zrobi – zrobią to zaraz za Was telewizyjne wiadomości i to będzie dla nich kolejne zwycięstwo. Ot takie czasy, zamiast narzekać wykorzystujmy to co mamy.
Co do atakujących nas hierarchów kościelnych...cóż – Ci którzy padają do stóp demoliberalnej rzeczywistości i kłaniają się w pas w mediach jej przedstawicielom – nie miejcie dla nich złudzeń i litości. Nasza propaganda musi ich atakować, ale także odpierać pisane przez nich bzdury. Takie czasy. Nacjonalizm jest jedyną siłą mogącą zniszczyć obecny porządek świata. Żadna inna idea, doktryna nie ma takiej siły jaką mamy my. Jesteśmy coraz lepiej zorganizowani, coraz liczniejsi. Naszym obowiązkiem jest nie tylko wciąganie w propagandę naszej idei stałych działaczy, ale głównie sympatyków – ta grupa jest liczniejsza niż ta pierwsza. Nasza taktyka musi być prosta – informacje narodowo-radykalne dla naszych znajomych każdego dnia!
Nie poniżajmy się, nie tłumaczmy przed nimi – tłumaczmy tylko zwykłym zjadaczom chleba, którzy by chcieli się o nas więcej dowiedzieć. Zmasowana nagonka od czasu do czasu ze strony demoliberalnych mediów na nas ma nam pokazać miejsce w szeregu. Jednak nie jest to już tak słabe miejsce jak dawniej. Atakujmy ich zajadle – mamy już teraz czym i jak atakować, wyśmiewajmy ich, zarażajmy śmiechem innych – nasi przeciwnicy ze swoimi argumentami nie zasługują na nic więcej. Jesteśmy w stanie odpowiadać więc to róbmy – mamy własne media – korzystajmy z tego jak najwięcej się da. Linkujmy dzień w dzień informacje z naszym punktem widzenia. Tak dziś tworzy się rzeczywistość. Nie ma co opierać się na pięknym, jednak naiwnym powiedzeniu, że „prawda sama zwycięży” - ot tak sama z siebie niestety, nigdy. Musimy jej pomóc, wojna informacyjna trwa dzień w dzień. Nasi przeciwnicy mają swoje kanały informacyjne 24h, ale my także mamy internet i nasze media 24h. To jest walka o umysły, to jest walka o przyszłość, to walka oto co kochamy.
Krzysztof Kubacki