Nasza postawa wobec siebie i swojego ruchu stoi ciągle w miejscu. Pomimo wielu artykułów na temat nie należenia do prawicy i lewicy te spory nadal trwają. Własną postawą wspieramy system dzieląc się na miliony małych grupek Ci liberalni, ci nie, ci to socjaliści i tak to się kręci w kółko. Tworzymy sobie wrogów tam gdzie ich mieć nie powinniśmy. Ruch nacjonalistyczny jest słaby - trzeba się zastanowić czy też nie zacząć spoglądać zza niego na innych z którymi byśmy byli w stanie się dogadać. Zamykając się we własnej komitywie stoimy w miejscu, debatując między sobą nasze idee przestają mieć charakter realny, a jedynie dochodzi do tworzenia się grona ludzi poklepujących się po plecach.
Nie chcę też dawać przykładów z kim to ten nasz ruch miałby rozmawiać, że względu na to, że temat jest świeży i konkretnych nazw nie jestem w stanie podać. Bardziej to ma być sygnał do ludzi czy środowisk przeciwnych liberalizmowi, obecnemu porządkowi i systemowi, że nacjonalizm jest w stanie być ponad własne uprzedzenia i jest gotowy do wspólnego stawienia czoła demoliberalinej degeneracji. Powinno to być nawet łatwiejsze niż łamanie barier i podziałów wewnątrz ruchu nacjonalistycznego. Na pewno warto mieć na uwadze stowarzyszenia, spółdzielnie, fundacje, organizacje o charakterze społecznym, socjalnym, które nacjonalistyczne może i nie są - ale jednak w pewnych kwestiach nasze drogi mogą się schodzić. Nie ma co się bać wyjścia poza swój teren i „podanie graby” komuś innemu. Nie uczynimy wszystkich ludzi nacjonalistami, a patrząc na stan naszego ruchu warto spojrzeć trochę dalej i otworzyć się na tych, dla których obecny system konsumpcji i wyzysku jest również głównym przeciwnikiem. Musimy otworzyć oczy, bo być może niejedna okazja do nawiązania takowych kontaktów przeleciała nam przez palce.
Taki stan rzeczy i poszukiwanie sojuszników antysystemowych to nie żaden atak na „bezkompromisowość” polskiego nacjonalizmu, ale po prostu chęć zaczerpnięcia nowych doświadczeń, rozwijania idei, a może i naprawdę skoordynowanego wbijania małych szpilek w ten jakże „piękny” demoliberalny świat. Na pewno wielu z nas ma wśród znajomych osoby, które nacjonalistami nie są, a jednak ich poglądy w pewnych kwestiach są zbieżne z naszymi. Wykorzystajmy to również – jeżeli ktoś nie chce wstępować do organizacji czy brać udziału we wszystkich wydarzeniach związanych z polskim ruchem nacjonalistycznym – to może jednak istnieją kwestie, w których dana jednostka jest w stanie się zaangażować, bądź tylko wyrazić wsparcie – co na początku powinno być dobrym sygnałem. Szeroki front nie może obejmować tylko ludzi wychodzących spoza podziału na lewicę i prawicę, bądź prawicowców będących „do zaakceptowania”. Nie bójmy się ludzi z lewicy, nie odtrącajmy ot tak z założenia i wyobrażenia powstałego na bazie oglądania lewicy kawiorowej przedstawianej w TV. Nie skreślajmy nikogo na starcie, bądźmy czujni, ale stawiajmy na ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia i zaproponowania. „Szturm” pomimo bycia pismem nacjonalistycznym zrzesza u siebie także ludzi nie będących narodowymi radykałami. Jesteśmy otwarci na osoby, które są w stanie dodać do naszego światopoglądu czegoś ciekawego – a przede wszystkim świeżego. Polski nacjonalizm nigdy tak bardzo nie potrzebował tworzenia własnej idei i postawy jak właśnie dziś. Odcięcie pępowiny 20-lecia międzywojennego wciąż trwa i miejmy nadzieję, że w końcu to dobiegnie końca – a naszych poprzedników wspominać będziemy z szacunkiem, ale już na luzie, nie potrzebując wspominać o nich przy każdej nadarzającej się okazji.
Zdaje sobie sprawę, że ktoś może twierdzić i powiedzieć „skoro nie ma jedności w ruchu to jak...” - jedno z drugim ma coś wspólnego, jednak nie podnosiłbym jedności w ruchu do rangi najwyższej – wiemy, że to niemożliwe – choć oczywiście nadzieja umiera ostatnia. Jednak wracając do sedna sprawy – to nieistotne. Poznawajmy inne myśli i prądy ideologiczne. Nie bójmy się określeń lewicowca, skrajnej prawicy – jesteśmy przecież ponadto. Szeroki front jest dla każdego dobrym wyjściem. Szukajmy, słuchajmy, rozmawiajmy z ludźmi, stojącymi na stanowiskach antyliberalnych, antykapitalistycznych. Sojusznik czy osoba wspierająca Twoje poglądy wcale nie musi być tak daleko od Ciebie jak sądzisz. Jeżeli znajomy Ci powie, że z danymi postulatami się nie zgadza „ale...” - nie przerywaj, nie staraj się przekonywać na siłę – niech powie z czym się zgadza i wtedy może dojść do nici porozumienia i współpracy. Na pewno nie jednemu z nas taka sytuacja się zdarzy. Wykorzystajmy to. System demoliberalny jest obecnie w stanie pychy i samouwielbienia – nie żywi się on jednak swoimi sukcesami, ale naszą słabością.
To samo tyczy się czytanych przez nas lektur. Nie poprzestawajmy na klasykach myśli nacjonalistycznej. Czytajmy wszystko co wpadnie nam w ręce – to co przyjazne, wrogie, obojętne. Wszystko nam się przyda – w dyskusjach, w wiedzy, w rozwoju idei, w punktowaniu przeciwników, ale także przekonywaniu do siebie innych.
Rozszerzmy swoje horyzonty, nie przestaniemy być ideowcami tylko dlatego, że na horyzoncie pojawił się ktoś spoza naszego kręgu godny uwagi i rozmowy. System demoliberalny wciąż trzyma się twardo na nogach słabością swoich kłótliwych przeciwników i siłą ich własnego rozbicia, a także rozleniwiania społeczeństwa. Są oczywiście granice dogadywania się, których przekroczyć nie wolno – ale warto już teraz zacząć się rozglądać wśród środowisk w jakich na co dzień przebywamy na ludzi mających z nami punkty styczne. Spróbujmy nie trwać w swoich raz wykopanych okopach.
Krzysztof Kubacki