Chcieli zmienić rzeczywistość, chociaż czas nie służył im/Biel i czerwień mieli w sercu, opór w genach po kres dni/Ich honorem była wierność, chociaż brakowało sił/Śmierć wrogom ojczyzny hasłem do ostatniej kropli krwi! -Gammadion – „Wyklęci Żołnierze” (z płyty „Niepokorna krew” z 2013 roku)
Gdy milkną bomby, nie znaczy koniec wojny. - Henryk Flame „Bartek”
Dużymi krokami zbliża się 1 marca. Dzień upamiętniający siedmiu członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” rozstrzelanych w 1951 roku na Rakowieckiej. Zarówno ten dzień, jak i powojenna walka polskich partyzantów z sowieckim najeźdźcą oraz jego polskimi i żydowskimi zausznikami przez dziesięciolecia komunistycznej, a później demoliberalnej propagandy miały raz na zawsze zostać nieznanymi kartami ze współczesnej, tragicznej historii Polski i narodu polskiego. Kolaboranci Hitlera, zausznicy SS, zdrajcy narodu polskiego, faszystowscy mordercy, zaplute karły reakcji, bandyci z NSZ – najpierw sowiecki okupant, a teraz postkomuniści, skrajna lewica i syjoniści wyklinają pamięć o partyzantach WiN, NSZ, NZW i innych formacji w ten sposób. Nam, nacjonalistom polskim, ta retoryka nie jest obca, ponieważ niezależnie od „profilu politycznego” każdej władzy od 1989 roku jesteśmy określani mianem faszystów, neonazistów, antysemitów, apologetów Hitlera i żądnych krwi wampirów w brunatnych mundurach. Udział w gruntowaniu uprzedzeń mają oprócz tych środowisk demoliberalne rządy Europy i Federacji Rosyjskiej, można tu przypomnieć oddawanie hołdu sowieckim barbarzyńcom 8 maja zeszłego roku przez prezydenta Niemiec, Joachima Gaucka, uchwalenie 24 kwietnia 2014 roku przez Dumę ustawy wprowadzającej kary do 0,5 mln rubli lub 5 lat więzienia za m.in. mówienie o zbrodniach Armii Czerwonej w czasie „wyzwalania Europy od faszyzmu”, akty oburzenia ze strony Moskwy na demontaże pomników sowieckich zbrodniarzy na polskiej ziemi czy medialne paszkwile na Żołnierzy Wyklętych, którzy mieli rzekomo być wspólnikami nazistów, napadać na lazarety oraz mordować pielęgniarki, lekarzy i czerwonoarmistów udających się na urlop.
Pierwszy raz o niezłomnych partyzantach usłyszałem na lekcji religii w 2011 roku, kiedy jeszcze uczyłem się w liceum. Wówczas jakby przenieść się w czasie i spytać swoich rówieśników o temat Żołnierzy Wyklętych i ich walki o niepodległość Polski przeciw czerwonym bandytom, to spotkałoby się najczęściej ze wzruszeniem ramion, zdziwieniem, otwartymi oczami i brakiem zainteresowania. Przez długi czas wśród przeciętnych Polaków wiedza o leśnych partyzantach nie była jeszcze rozpowszechniona, a nadal pokutowały opinie o tym, iż to była wojna domowa, akty bandytyzmu, podpalanie „wyzwolonej” na sowieckich bagnetach Polski. Wspomnienia konfrontują się śmiało z tym, co dzisiaj widzę na polskich ulicach, gdzie wśród młodych powszechne są koszulki, wlepki, flagi upamiętniające tych, którzy walczyli za naszą wolność oraz wrzucanie co chwila, co rusz na tablicę na portalach społecznościowych grafik i zdjęć z ulubionymi postaciami (przodują tu rotmistrz Pilecki, Inka, Łupaszka, generał Nil etc.). Teraz mogę śmiało powiedzieć, że na płaszczyźnie polityki historycznej komunistyczny, a później demoliberalny System przegrał wyraźnie tę walkę, ponieważ rodziła się i działała oddolnie inicjatywa na rzecz upamiętnienia polskich bohaterów – szczególnie tych zapomnianych, a nimi niewątpliwie byli leśni żołnierze walczący w latach 1944 – 1963. I tak jak w poprzednich latach, tak i w tym roku wezmę udział w lokalnych obchodach upamiętniających Żołnierzy Wyklętych.
Dlaczego tytuł posiada nawiązanie do współczesności? Ponieważ jest to istotne, nacjonalistyczny aktywizm nie powinien zamykać się jedynie w kategoriach dbania o pamięć historyczną, zapalania zniczy i składania kwiatów pod pomnikami bohaterów, wrzucania co chwila grafik oraz skandowania haseł na manifestacjach i rocznicowych marszach. Nacjonalizm powinien zwracać uwagę na współczesne, dzisiejsze problemy naszego narodu, natomiast historia Polski powinna być dla nas kluczem do wyciągnięcia wniosków i niepopełniania błędów z przeszłości oraz odniesieniem do dzisiejszej walki przeciw demoliberalizmowi. Tu można nawiązać do kilku skojarzeń, jakie się nasuwają z Wyklętymi. Pierwszym z nich jest walka ze strachem, który stanowi fundament demokracji liberalnej. Wyklęci walczyli ze strachem przed represjami, katowniami sowieckimi i w dalszej konsekwencji – śmiercią, co im się udało, ponieważ byli pełni wiary w słuszność sprawy o jaką walczyli oraz, co można wyczytać m.in. w świadectwach ppłk Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, głęboko wierzyli w Boga, to dla wielu z nich było źródłem wewnętrznej siły, która pomagała przetrwać najcięższe tortury w stalinowskich więzieniach, maltretowania, szantaże, karcery. Dla nas, nacjonalistów, walka ze strachem jest bardzo ważna, ponieważ zdarzały się również przypadki dezercji, pójścia na kompromisy, złamania ducha walki przez System różnymi drogami, co w dalszej konsekwencji prowadzi do poczucia rezygnacji z obranej przez siebie drogi, niewyczekiwanej nostalgii za dawnymi czasami i biernego wyczekiwania na to, kiedy będzie lepiej.
Drugim elementem jest bezkompromisowość, która nie powinna być nam obca. Tak jak Żołnierze Wyklęci przejawiali taką postawę ponad 70 lat temu walcząc najpierw z niemieckim, a później sowieckim okupantem, tak narodowi radykałowie powinni z równą, a nawet większą wytrwałością walczyć przeciwko wrogom tożsamości narodowej – globalizacji, kapitalizmowi, liberalizmowi, konsumpcjonizmowi, amerykanizacji kultury, syjonizmowi i wahhabickiemu islamowi. Liczne kompromisy na politycznych kuluarach powinny być dla nas przestrogą przed wchodzeniem w układy z ludźmi lub ugrupowaniami o podejrzanej proweniencji. Drogą do ostatecznego zwycięstwa naszej Idei może być tylko bezkompromisowa postawa wobec demoliberalnego Systemu, ponieważ zbyt wiele kompromisów doprowadziło do zmarnowania szans na jakiekolwiek zmiany. Stąd bardzo ważne jest zainteresowanie nie tylko jedną, ale różnymi sferami działalności społecznej – od historyzmu po działania na rzecz lokalnych społeczności, pomoc potrzebującym oraz obronę praw pracowników.
Trzecim z elementów jest walka o wolność. Przez ostatnie ćwierćwiecze wylewała się z mediów jak wróżka rozdając karty do wróżb propaganda, która miała omamić społeczeństwo przekonaniem, że 1989 rok był rokiem odzyskania niepodległości i odtąd żyjemy w wolnym, suwerennym państwie, gdzie wszyscy mają zagwarantowane prawa i swobody, każdy może wyrażać swoje poglądy bez obaw o represje. Jak pokazała praktyka, jest to oczywista bzdura. Dominacja zagranicznego rynku w Polsce i polityka ulgowa względem niej kosztem polskiego stanu posiadania, zamykanie/dzika prywatyzacja polskich kopalń, stoczni, zakładów pracy, dawnych PGRów oraz obciążanie polskich firm podatkami, honorowanie postkomunistów jako prekursorów neoliberalnej destrukcji naszej gospodarki, drastyczne kary za nadprodukcję produktów żywnościowych (m.in. mleka, oscypków, wędzonych kiełbas), zatrudnianie cudzoziemców przez biznesmenów i banksterów w charakterze taniej siły roboczej, wejście Polski do NATO i Unii Europejskiej (o pozostanie w których i ich ewentualną reformę dzisiaj nawołuje obecny rząd), wprowadzanie nurtów obyczajowych na gruncie liberalizmu i marksizmu kulturowego (pedalstwo, plany legalnej aborcji, eutanazji, prostytucji, dragów…), dążenia do wykorzenienia religii katolickiej z tożsamości Polaków oraz systematyczne opluwanie polskich symboli, historii i tradycji przez demoliberalnych sprzedawczyków, którzy teraz uciekają z płaczem do niemieckich mediów i Brukseli się poskarżyć. Wobec powyższego nie możemy karmić się dawanymi przez nikogo frazesami o wolności, niepodległości, demokracji i tak dalej, ponieważ to zaprzeczałoby naszej ideologii, dlatego powinniśmy bezkompromisowo walczyć z tym Systemem.
Na myśl przychodzi mi również głęboka i autentyczna wiara w Boga oraz nadzieja. Dla polskich bohaterów cierpiących po 1945 roku katusze w więzieniach ubeckich były one źródłami duchowej siły pozwalającej przetrwać najgorsze chwile zwątpienia, braku snu, pokus, przesłuchań oraz świadomości nadchodzącej śmierci. O roli nadziei w chrześcijańskim życiu przypominają słowa Corneliu Codreanu: „Z sercem przepełnionym troską i niepokojem na myśl o cierpieniach, zniewagach i prześladowaniach, jakich doznają moi bliscy: rodzina i przyjaciele, czułem jak rwie się jedna z owych trzech niewidzialnych nici, które wiążą chrześcijanina z Chrystusem – nadzieja. Wszystko jawiło się czarne przed mymi zmęczonymi oczyma. Związałem jednak ponownie tą zerwaną nić, walcząc dzień po dniu. Jak? Czytając cztery Ewangelie. Kiedy skończyłem lekturę, poczułem, że znów posiadam nienaruszone trzy nici: wiarę, nadzieję i miłość.” Jak ważna jest wiara w Boga i nadzieja na odrodzenie duchowe młodzieży, pokazuje trwający od Soboru Watykańskiego II kryzys Kościoła oraz popularność wrogich nurtów – islamizmu, satanizmu, ateizmu oraz różnych sekt mających doprowadzić człowieka na skraj obłędu, a które zagrażają fundamentom Europy opartym na gruncie Cywilizacji Łacińskiej. Na to nie wolno nam pozwolić, ponieważ to będzie oznaczać zwycięstwo Zła nad Dobrem oraz trwałe zniszczenie naszej tożsamości.
1 marca zatem powinien być dla nas nie tylko świętem, ale dniem refleksji nad przyszłością swojej rodziny, Narodu i Ojczyzny oraz wezwaniem do bezkompromisowej walki. Walki w obronie tradycyjnych Wartości, którym staramy się być wierni, w obronie naszej tożsamości kulturowej, narodowej i cywilizacyjnej, walki przeciwko antyludzkim ideologiom, które mają definitywnie sprowadzić każdego Polaka nie do roli świadomego swoich praw i obowiązków obywatela, tylko zdehumanizowanego trybiku w maszynie Systemu. Żołnierze Wyklęci, którzy do końca walczyli z sowieckim najeźdźcą, powinni być dla nas inspiracją oraz wzorem do walki przeciwko Systemowi i wytrwałości w idei narodowego radykalizmu.
Adam Busse