Polski nacjonalizm jak na europejskie standardy jest ideą dosyć nietypową. Z jednej strony jego elementy czy niektóre hasła przeniknęły zarówno ulicę, środowisko kibicowskie, ale też sporą część młodzieży i studentów. Z drugiej strony patrząc, o zinstytucjonalizowanym ruchu masowym na skalę ruchów ukraińskich czy greckich można w Polsce na razie jedynie pomarzyć. Podobnież wielu nacjonalistów słusznie zarzuca własnemu środowisku stagnację i zaniedbanie pracy u podstaw. Trudno byłoby się z tym twierdzeniem nie zgodzić, niemniej jednak wydaje mi się, że aby praca na rzecz społeczeństwa nie była bezowocną potrzebne są najpierw spójne wizje ideowe, których niestety brak. Nacjonalizmu nie zależy zamykać w hasłach antyimigracyjnych, historycznych czy obyczajowych, jak koledzy na łamach Szturmu wielokrotnie wspominali. Polski nacjonalizm jeżeli chce mieć ambicje na przeprowadzenie szeroko zakrojonej rewolucji w sercach Polaków potrzebuje zaplecza adekwatnego do własnych pragnień. I chociaż sam w sobie jako idea rewolucyjna zalicza się do nurtu romantycznego, o tyle osiągnięcie marzeń o Nowym Narodzie, pozostanie na zawsze w sferze fantazji, jeżeli nie zostaną podjęte ku temu realne kroki. Każdy prąd ideowy chcący oddziaływać na społeczno-polityczną sferę własnego państwa potrzebuje przede wszystkim: pieniędzy, poparcia i elit. Przy czym sądzę, że to ostatnie jest szczególnie ważne. Wyobraźmy sobie sytuacje, w której nacjonaliści faktycznie przejęliby władzę w kraju. Kto zasiadłby na ministerialnych stanowiskach? Kto objąłby ważniejsze urzędy? Kto zabrałby się za odbudowę polskiego przemysłu i rolnictwa? Kto stworzyłby plan skutecznej edukacji narodowej? Kto zreformowałby polskie wojsko? Gdzie byłyby kadry prawnicze, ekonomiczne czy inżynierskie, skoro polski nacjonalizm ich po prostu nie posiada? Zrozumienie trudności własnego położenia i umiejętność krytycznego spojrzenia na przygotowanie własnego środowiska staje się kluczowym elementem do podjęcia dalszych kroków. Odnoszę wrażenie, że z miesiąca na miesiąc coraz więcej osób dostrzega brak zasadności dalszego działania w ten sam sposób co dotychczas. Mam na myśli zarówno zmarnowany przez Ruch Narodowy potencjał fali Marszu Niepodległości, jak i podejście części środowiska do samego siebie. Jeżeli mamy faktycznie zbudować coś na trwałym fundamencie nie możemy pomijać własnej osoby w procesie przemiany. Nadużywanie alkoholu, zażywanie narkotyków, osiadły tryb życia, leserowanie w szkole, nieuczciwość w pracy, oszustwa podatkowe (nawet mimo świadomości tego, jak nieskuteczny jest polski system podatkowy) są drogą donikąd. Na elitę nie należy bowiem czekać, elitę trzeba zacząć wykuwać, zaczynając od samego siebie. Jeżeli ktoś uważa, że formację intelektualną zacznie dopiero w momencie, gdy zasiądzie na jakimś stanowisku, a trening fizyczny dopiero, gdy wybuchnie wojna, istotnie myli się w rachunku sił i zamiarów. I oczywiście, nie każę nikomu zmuszać się do zostania profesorem nauk technicznych czy komandosem, jeżeli predyspozycję czy plany życiowe mu na to nie pozwalają, niemniej wymagać od siebie rzetelności, staranności i sumienności w tym co robi powinien zarówno lekarz, kasjer jak i mechanik, o ile ma na uwadze dobro narodu i kraju. Budowa spójnego i zorganizowanego środowiska zdolnego do kształtowania elit wymaga równie spójne.
Wspólnota
Nie chcąc powielać tekstów swoich kolegów oraz klasyków polskiej myśli narodowej przyjrzę się bardziej pomijanym aspektom ideologicznym, w mojej ocenie jednak niezbędnym dla funkcjonowania nacjonalizmu. W ostatnim czasie jesteśmy świadkami sytuacji, w której środowiska konserwatywno-liberalne przesiąkają antyimigracyjnymi, historycznymi czy obyczajowymi hasłami. I chociaż taki stan rzeczy może cieszyć, nie powinien być powodem do bierności względem przekonywania tego środowiska do słusznej drogi czy przejmowania elementów jego ideologii, będących z nacjonalizmem sprzecznych. Nie powinno pozostawiać wątpliwości, że naród, stanowiący dla naszego kręgu myślącego najważniejszy podmiot życia społeczno-politycznego jest wspólnotą. Oczywiście, nie powinno się twierdzić, że jednostka powinna się we wspólnocie rozpłynąć i całkowicie utracić na znaczeniu. Owszem, należy dostrzec znaczenie każdego człowieka z osobna oraz uszanować jego prawo do samostanowienia. Nie zmienia to faktu, że najdogodniejszy rozwój zarówno jednostki jak i społeczności zapewnia wspólnota. W praktyce powinno to oznaczać zrozumienie korzyści jakie płyną z działania w grupie, poszanowania jej tradycji czy zdolności wychowawczej, ale również dostrzeżenie własnych obowiązków wobec niej. Znacznie większą wartość przedstawia człowiek w rodzinie, wobec której poczuwa obowiązek i więź wynikającą ze wspólnoty krwi oraz więzów wychowania. Ten rodzaj słuszności działania zbiorowego powinien przenikać całe życie społeczne narodu zaczynając od rodzin, idąc przez stowarzyszenia, korporacje i związki zawodowe, grupy religijne, paramilitarne a kończąc nawet na organizacji politycznej. Nowoczesny nacjonalizm jako prąd myślowy, który powinien być zdolny do przeciwstawienia się problemom swoich czasów, może zasięgać elementów wynikających bezpośrednio z innych nurtów, jeżeli może przez nie wzbogacić swoją doktrynę. Jeden z teoretyków rosyjskiego anarchizmu, Książę Piotr Kropotkin w kwestii działania we wspólnocie powoływał się między innymi na tzw. dylemat więźnia. Zrozumienie istotności współdziałania w kontekście tego dylematu wymaga wyobrażenia sobie następującej sytuacji: dwóch ludzi osadzonych jest w więzieniu, a sąd dysponuje dowodami jedynie do skazania ich za lżejsze przewinienia niż w rzeczywistości popełnili. Każdy z nich może zostać zwolniony jeżeli będzie zeznawał przeciwko drugiemu. W przypadku działania dyktowanego indywidualizmem i własnym interesem najlepszą drogą wydawałoby się zeznawanie jednego przeciw drugiemu, jednak gdyby okazało się, że obaj podążyli tą drogą ucierpiałby jeden i drugi. W rezultacie współpraca i zmowa milczenia, najprawdopodobniej zaoszczędziłyby największej ilości lat odsiadki obu więźniom. Oczywiście, nie chce namawiać nikogo do działalności przestępczej, w przykładzie chodzi tylko i wyłącznie o pokazanie przewagi myślenia wspólnotowego nad indywidualistycznym. Jest to też powód dla, którego nie należy przejmować paradoksu myśli konserwatywno-liberalnej, polegającego na wierze, że skrajny indywidualizm i egoizm w stosunkach gospodarczych może wiązać się z poczuciem obowiązku, hierarchii czy autorytetu w kwestiach obyczajowych czy religijnych. Przy tym, chciałbym podkreślić rolę związku między zrozumieniem a działaniem. Celem tego tekstu nie jest wywołanie lawiny przytaknięć czy przemyśleń na przemyśleniach się kończących. Dziś możemy spotkać się z bolączką braku zaufania do siebie nawzajem na łonie rodzimego nacjonalizmu zarówno pod względem indywidualnym jak i organizacyjnym. Zdecydowanie taki stan rzeczy jest korzystny jedynie dla przeciwników naszej idei. Ilość ludzi zainteresowanych niepokorną wersją patriotyzmu czy nacjonalizmem sensu stricto jest nieproporcjonalna do poziomu zorganizowania polskiego obozu narodowego. Każdy z nas powinien włączyć się w budowę tożsamości wspólnotowej ale też budowanie społecznego obrazu nowoczesnego nacjonalizmu. Wysoce pożądane byłoby włączanie się jak największej ilości z nas w inicjatywy zainteresowanie stawianiem czoła problemom regionalnym i krajowym. Od działalności antyaborcyjnej przez kościelną i na ekologicznej czy charytatywnej kończąc. W innym wypadku pozostawiamy tę sferę na intelektualną rzeź, której dokona lobby wielkich korporacji. Nie zaproponujemy przy tym młodzieży żadnej tożsamości alternatywnej dla marek ubrań czy popkulturowej muzyki. Na taki stan rzeczy idea oparta na aktywizmie pozwolić sobie nie może.
Państwo
Nie powinno być wątpliwości co do tego, że naród może skutecznie domagać się swoich praw na arenie międzynarodowej poprzez państwo. Jego rola nie ogranicza się jednak do relacji zewnętrznych. Państwo jako sformalizowana organizacja społeczeństwa stanowi wartość samo w sobie, chociażby jako jedyna struktura zdolna do zapewnienia podstawowych potrzeb wszystkich elementów tworzących wspólnotę. Nowoczesny nacjonalizm nie powinien być myślą antypaństwową. Oczywiście, głupotą byłaby ideologiczna obrona obecnego stanu polskiego państwa. Nie zmienia to faktu, że to właśnie budowa silnej, suwerennej i narodowej Rzeczypospolitej stanowi najistotniejszy cel współczesnej myśli narodowej. Włączenie państwowości do elementu tożsamości narodowej powinno mieć bieg dwutorowy. Z jednej strony podkreślam tu wymiar praktyczny państwa, jako podmiotu tworzącego siły zbrojne zdolne do obrony terytorium i ludności kraju, budowę skutecznego systemu opieki społecznej, edukacji opartej na wartościach klasycznych i patriotyzmie oraz zbudowanego na interesie narodowym ustroju gospodarczego, chroniącego rodzimy rynek i zapewniającego stabilność ekonomiczną. Z drugiej strony nie należy powielać błędów lewicy doszukującej się w państwie jedynie roli obrońcy interesów społecznych, jemu należy się bowiem szacunek w związku z samym pełnieniem roli organizacji narodowej, a zatem, w najbardziej pożądanym stanie państwowym, swoistym, fizycznym uosobieniem bytu narodowego. I tak, tylko my – Polacy posiadamy prawo do krytyki obecnego stanu Rzeczypospolitej, co więcej robić to powinniśmy i dążyć do realnie, mozolnie i sumiennie do budowy lepszego jutra. O tyle też tylko my, jesteśmy zobowiązani do obrony naszego państwa w stosunkach zewnętrznych niezależnie czy mowa tu o prawdziwym froncie i okopach czy o stanowisku w debacie toczącym się na arenie międzynarodowej. Nikt o zdrowych zmysłach i patriotycznych odruchach nie powinien dążyć do ograniczania zdolności prawnej w świetle prawa międzynarodowego, jedynej, choć wadliwej organizacji narodu polskiego. Dziś, za granica zadecydują o podstawowych aspektach naszego życia państwowego, a jutro...?
Porządek
Wspominałem już o tym, że państwo jako zorganizowana wspólnota nie oznacza jedynie faktycznego wymiaru własnego funkcjonowania. Jego legitymizacja, oprócz tej politycznej opartej na zasadzie suwerenności narodu, wywodzi się chociażby z prawa naturalnego. Stan rzeczy łączący jednostkę z wspólnotą, a wspólnotę z państwem to Porządek. Jest on pewnego rodzaju więzią, spajającą elementy niezbędne sobie nawzajem do funkcjonowania. Składają się na niego cechy takie jak moralność, etyka, estetyka, religia, poczucie obowiązku, dążenie do sprawiedliwości, patriotyzm czy świadomość wspólnotowa. W całej dyskusji o przyszły kształt narodu i państwa nic nie posiada głębszego znaczenia dopóki nie oprze się o ten najważniejszy element. Chcielibyśmy bowiem żyć w państwie zdolnym do zadbania, na przykład o stan higieniczny polskich miast. Czy mogłoby to zadziałać gdybyśmy przy okazji nie działali na rzecz realizacji tego celu samodzielnie? Ujmując sprawę z drugiej strony, czy bylibyśmy w stanie samodzielnie się uzbroić i stworzyć skuteczną do obrony przed najeźdźcą organizację bez zaangażowania państwa? Sądzę, że odpowiedź w obu wypadkach jest negatywna. Każdy z nas wyobrażając sobie misję państwową, która powinna być realizowana powinien jednocześnie swoim zachowaniem dokładać cegiełki do tego celu. Nie oczekujmy, że wszystko wydarzy się samo. Zmieni się władza, stworzy idealne państwo, a ono w następstwie zbuduje Nowy Naród. Nie. Tak nie będzie. Państwo bowiem jest odzwierciedleniem narodu i może być od niego lepsze lub gorsze. Jednak to właśnie naród tworzy państwo. Obsadza stanowiska, tworzy inicjatywy czy strzeże kształtu państwa przed korupcjogenną zmianą. Odrzucić należy też nurt indywidualistyczny czy anarchizujący twierdzący, że sama jednostka lub samo społeczeństwo są zdolne do skutecznej budowy całkowicie oddolnego i niezinstytucjonalizowanego organizmu. O Porządku jako nurcie państwowotwórczym pisali wielcy myśliciele naszego gatunku tacy jak Arystoteles, Platon czy Święty Tomasz z Akwinu. Niech dla nas, dziś stanowi to lekcje istnienie prądu wymuszającego na każdym z osobna i wszystkich razem jednocześnie, szczególny obowiązki. W wypadku ich nie spełnienia, nie można myśleć pozytywnie o rozstrzygnięciu kwestii naszego bytu jako narodu w świecie.
Podsumowując, nadchodzi moment, w którym to właśnie nacjonalizm będzie nurtem, który będzie musiał opowiedzieć się po konkretnej stronie w batalii o przyszły kształt Starego Kontynentu. Jeżeli jego głos ma być słyszalny i skuteczny, podejmowana przez niego tematyka musi być aktualna i zdolna do utworzenia skutecznych rozwiązań. Przyszła elita mobilizująca naród do wyścigu o przyszłość swoją, ale również Europy, musi zacząć rodzić się w każdym, jednym z nas z osobna. Najwyższy czas skończyć ze wskrzeszaniem starych mitów, ograniczaniem rozwoju własnych myśli do nieskutecznej mieszanki liberalno-narodowej czy pasywnej i roszczeniowej postawy wobec przyszłego państwa. Ono się bowiem nie pojawi, zdolne do zaspokojenia narodowych potrzeb, dopóki nie będzie gościć w sercu i czynie każdego polskiego nacjonalisty. Nie tylko pogląd, nie tylko symbolika, a prawdziwe i radosne poczucie obowiązku, przybliża nas do lepszej przyszłości. Do jutra Nowego Narodu. Zorganizowanego, świadomego, silnego i zjednoczonego. Bo tylko taka wspólnota jest w stanie przeciwstawić się międzynarodowemu lobby. A jeżeli teraz nie jest czas, żeby to rozpocząć, to kiedy?
Leon Zawada