Usilnych starań do wydobycia z duszy narodu polskiego najgłębszych jej pokładów arystokratyzmu dokonywano już od doby romantyzmu. Owa cecha, o którą zabiegali nasi przodkowie mówiący o odnowie duchowej Polaków, jest czymś w rodzaju substancji, która tworzy w nas wszystko to co fundamentalne – kolektywne umiłowanie wolności, szacunek do objawionej prawdy danej w wierze katolickiej, kierowanie się dobrem opartym na etyce chrześcijańskiej. Filozofowie polscy na przestrzeni wieków podobnie definiowali polskość. Czy więc dzieło zbliżenia duszy narodowej do naszego wnętrza jest bliższe zrealizowaniu? Wydaje się, że – pomimo usilnych starań – przywódcom Polaków na przełomie XIX i XX wieku nie udało się nakierować ich na całkowitą odnowę, choć poczyniono wielkie postępy definiując cele i podejmując realne starania ku temu.
Czy potrzebne jest przedefiniowanie dotychczasowych ustaleń naszych ideowych praojców? Odpowiedź jest prosta i nie różni się znacznie od wcześniejszych deklaracji, które padały na łamach „Szturmu” – środki należy przystosować do naszych czasów, choć cel odnowy duchowej Polaków może pozostać w niezmienionej postaci ze względu na swą ogólność. Należy jednak zdefiniować ową duchową przemianę, która powinna się dokonać we wnętrzach naszych rodaków. Stojąc w obliczu zagrożeń kulturowych i cywilizacyjnych nie jest trudno dojść do wniosku, że problem nie leży jedynie na zewnątrz. Każdą sytuację kłopotliwą należy rozpatrywać wpierw patrząc na siebie. Czego więc brakuje Polakom? W tytule artykułu zawarta jest odpowiedź będąca konspektem idealnym – brakuje nam heroizmu na miarę naszych czasów. Lecz nim uda się dojść do satysfakcjonującego stopnia duchowego rozwoju, należy włożyć tytaniczną pracę u podstaw, która jako jedyna może przybliżyć nas do ideału. W tym zakresie i na tym poziomie ogólności również nic się nie zmieniło, ponieważ nadal faktem jest, że ruch narodowy nie może być hermetycznym kółkiem wzajemnej adoracji, bo powinien on wręcz nabrać charakteru masowego by masami kierować – przy zachowaniu oczywistej, hierarchicznej formuły.
Pojęcie heroizmu pobudzało wyobraźnie filozofów od wieków. Jako pierwszy użył go Włoch – Giambattista Vico. Był przedstawicielem włoskiego Oświecenia i mianem „heroicznej” określał epokę herosów w dziejach. Nie o tę heroiczność powinniśmy zabiegać dzisiaj, choć z pewnością przywrócenie nam żywiołowego temperamentu i skłonności do walki o swoje mogłoby przynieść wielce pozytywne skutki. Heroizmem naszych czasów jest gotowość do odstawienia na bok własnych zachcianek na rzecz poświęcenia się wspólnocie. Dzisiaj, przy obecnym postępie technologicznym jesteśmy w stanie szybciej koordynować nasze działania oraz komunikować się. Stoi przed nami także wiele możliwości do udoskonalania naszego ciała. Dzięki dzisiejszej medycynie jesteśmy w stanie pokonać prawie każdą chorobę. Tych kilka przykładów ze stanu myśli technologicznej świadczy o tym, że powinniśmy większą uwagę przykuwać życiu aktywnemu – w myśl antycznej zasady głoszącej, że „Krew bohaterów bliższa jest Bogu, aniżeli inkaust uczonych i modlitwa kapłanów”. Nie oznacza ona konieczności rezygnacji z praktyk religijnych lub intelektualnych rozważań, ale podkreśla, że większą wartość od nich ma realne poświęcenie dla sprawy. Owa krew oznaczać powinna życie, a oddawanie go nie musi oznaczać ginięcia na polu walki. Dzisiaj Polska nie jest w stanie wojny, ale potrzebuje żołnierzy idei jak nigdy wcześniej.
Bycie herosem XXI wieku opiera się przede wszystkim na bezkompromisowej pracy na rzecz wydobycia szlachetności duszy Polaków. Jako naród stojący na granicy Wschodu i Zachodu, jako lud, który nie został jeszcze dosięgnięty zarazą terroryzmu, jesteśmy zobligowani w sposób szczególny do zorganizowania się. O potrzebie przybrania nowej, kolektywnej i hierarchicznej formy mówili już przedwojenni narodowi radykałowie. Nie mylili się, ale dzisiaj mamy ku temu szczególną sposobność i szczególny obowiązek.
Michał Walkowski