Niewolnicy konsumpcji

            Każdy z nas, bez względu na wyznawane poglądy, w mniejszym lub większym stopniu ma chęci zaspokajania potrzeb. Chęć „potrzebowania” jest nierozłączną kwestią ludzkiego istnienia. Określa się to przeważnie jako atrybut wolności – dostęp do potrzeb XXI w. to czas, kiedy człowiek w państwach demoliberalnych uważa się i będzie się uważać za człowieka wolnego. Niestety jest to, jak się okaże w poniższym tekście, złudna imitacja wolności. Powodem jest konsumpcja, która tworzy z nas wtórnych niewolników.

 

Pierwotne potrzeby

 

            Podstawą egzystencji człowieka pozostają oczywiście potrzeby, takie jak posilenie się, wydalanie, sen czy proces prokreacji. Powyższe wynikają z zasad czysto biologicznych. Ostatnia potrzeba, jaką jest prokreacja, w dzisiejszych czasach traci na znaczeniu. Wystarczy spojrzeć na społeczeństwa zachodnich demokracji, które wydają na świat mniej dzieci. Główną przyczyną braku chęci posiadania dzieci w Polsce jest kwestia finansowa. Większość rodziców nie stać na to w obecnych czasach w ojczyźnie. Przeszukując Internet można napotkać informacje na temat tego, iż np. polskie matki posiadają więcej dzieci w Wielkiej Brytanii, niż miałoby to mieć miejsce w Polsce. Na Wyspach sytuacja jest dogodna ze względu na „socjal”.

 

Powyższe podstawowe potrzeby to nie kwestia wolności tylko przetrwania człowieka, co postaram się udowodnić w dalszej części tekstu. Dobrym przykładem, który warto tu przedstawić, to kwestia odpoczynku. Oprzemy się na podstawowej wiedzy w tej kwestii, z Wikipedii – nie jest to dobre źródło, ale wystarczające w tej tematyce. Człowiek bez 72 godzin snu nie jest w stanie normalnie funkcjonować. W tym wypadku potrzeba snu dla człowieka to od 6 do 9 godzin snu na dobę. To samo tyczy się to posilenia pod względem przetrwania. Człowiek bez jedzenia może egzystować miesiąc, natomiast bez wody 7 dni. Z racji tego, biorąc pod uwagę powyższe rozważania, bezapelacyjnie dojść tu trzeba do wniosku, że potrzeby podstawowe to nie kwestia wtórnego zniewolenia, a dosłownie przetrwania człowieka w wymiarze biologicznym i psychicznym.

 

Potrzeby samorealizacji

 

Oczywiście są też potrzeby innych szczebli w życiu ludzkim. Pierwsze z nich określimy jako samorealizacja. Objawia się ona w postaci rozwijania swojego hobby lub pasji. Jedni stają się muzykami, poetami, pisarzami, inni grafikami komputerowymi, jeszcze inni rozwijają swoje kulinarne zdolności. Drudzy tworzą piękne malunki na murach, stając się w ten sposób graficiarzami, a trzeci chodzą na siłownie rozwijając swoją tężyznę fizyczną i wygląd sylwetki. Inni mogą rozwijać swoje survivalowe zdolności. Listę samorealizacji można nieustannie powiększać. Oczywiście samorealizacja to proces w czasie wolnym, którego np. współczesny prekariusz będzie miał problem wygospodarować. Powodem tego jest brak czasu i niewolnicza praca za małe zarobki dla obcych antynarodowych korporacji. Inna grupa ludzi w demoliberalnym systemie nie samorealizuje się, ponieważ jest na to zbyt leniwa. Bierze wszystko to, co jest „podane na talerzu”, nie poszukuje i nie rozwija swoich zdolności, które mogą dać mu wewnętrzną satysfakcje w sferze psychicznej i duchowej. Wpływ na to ma także zjawisko konsumpcji. Problemem w samorealizacji może być również brak funduszy.

 

Granie w gry komputerowe to także element samorealizacji. Posłuży w tym akapicie, jako jeden z przykładów jej ścieżki. Osoba grająca na komputerze ucieka do wirtualnego świata. Gracz może dawać pieniądze dla korporacji. Przykładem jest opłacanie konta na grach online, by mieć lepsze przedmioty, szybsze doświadczenie itd.. To ta negatywna cecha wirtualnego świata. Samorealizacja jest tutaj zachwiana. Jednostka chce „na skróty” osiągnąć cel. Gry komputerowe mają oczywiście pozytywne aspekty rozwoju osobowego. Mogą one wpływać na rozwój jednostki w wymiarze podejmowanych działań. Dobre w tym wymiarze są gry taktyczne, strategiczne, czy gry typu cRPG (computer-Role-Playing-Game).

 

Potrzeby ekonomiczne i finansowe

 

Kolejnym szczeblem potrzeb omawianych w tym tekście, pozostaje kwestia ekonomii i finansów. Człowiek bez funduszy czuje dyskomfort. Z tego powodu może popadać w stany lękowe i depresyjne. W konsekwencji chęci posiadania, zaciąga kredyty, pożycza pieniądze od znajomych. Sytuacja ekonomiczna na rynku pracy niejednego człowieka w Polsce wpycha w sytuacje bez wyjścia. To studnia bez dna, to obraz niejednego Polaka we współczesnych czasach. Zablokowane konta, nachodzenie wierzycieli na domostwa, problem ubóstwa, utrata dachu nad głową, zajęcie majątku przez komornika. Najgorszym jednak w tym przypadku będzie utrata jakiejkolwiek możliwości spłacenia długów i wyrzucenie na bruk. W ten sposób bezdomność na polskich ulicach powraca „do łask”. Z drugiej strony nadmiar pieniędzy może przyczyniać się do dezintegracji społecznej jednostki i jej braku empatii na problemy społeczne. Najlepszym przykładem będą współcześni politycy demoliberalnego systemu. Dla nich jedzenie luksusowych potraw, jak „ośmiorniczki”, nie jest niczym wyjątkowym, skoro mają na to fundusze. Uważają, że im się należy to należy z góry, ze względu na pełnione funkcje społeczne. W ich mniemaniu nie jest to nic złego. W ten sposób stawiają siebie wyżej niż naród, skoro sami zostali wysłani w demokracji pośredniej, aby służyć dla obywateli.

Opisywane zjawisko wywodzi się jeszcze z dawnych czasów, kiedy władza i lud byli oddzieleni grubą kreską. Politycy zapominają, że zostali teoretycznie wybrani przez naród do koordynowania działań państwowych… „(…) by żyło się lepiej wszystkim.”

 

Potrzeby… niepotrzebne. Niewolnictwo w imię konsumpcji

 

Istnieją także potrzeby, które człowiekowi nie są niezbędne do funkcjonowania, jednakże system wmawia mu, programuje go, by daną czynność lub rzecz musiał zrobić, lub musiał posiadać. I tutaj przechodzimy do sedna pojęcia w tytule artykułu, jakim są „Niewolnicy Konsumpcji”.

Demoliberalny system, jako ostoja współczesnego kapitalizmu i neoliberalizmu, spowodował w konsekwencji, że człowiek stał się marionetką zachcianek i niechcianek systemu. To nie wina człowieka, że jest on atakowany z każdej strony reklamami, promocjami, pięknymi opakowaniami, kolorami i innymi podprogowymi sygnałami. Gorzej, jeśli człowiek, pod wpływem tej manipulacji w imię konsumpcji, stanie się jej niewolnikiem. Najbardziej dobitnym przykładem w tej materii pozostaje otwieranie hipermarketów czy innych markowych sklepów, gdzie człowiek bije się z innym o kawałek materiału czy mięsa, trwa na te produkty promocja. Przykro jest patrzeć, jak do wtórnego zezwierzęcenia może dojść w człowieku.

Oczywiście napędzana chęć posiadania może zaistnieć w innych sferach życia. Chciałbym tutaj poruszyć niecodzienny temat w kręgach nacjonalistycznych. Chodzi o kwestie seksu, który stał się przez konsumpcję towarem, produktem na sprzedaż i kupno. Nie chodzi mi tutaj o kwestie prostytucji czy filmów porno tylko o to, iż w obecnych nam czasach seks wszędzie nas otacza. Jest widoczny w reklamach, zdjęciach na profilach „labadziarowatych” dziewczynek próbujących zaistnieć w wirtualnej społeczności dla śliniących się zezwierzęconych niespełnionych mężczyzn. Seks stał się czymś publicznym. Najbardziej w tej sferze cierpią dzieci. Nie chodzi o kwestie pedofilii, a seksualizacji
(nie mylić z seksualnością to dwa zupełne inne pojęcia). Przykład seksualizacji najprościej przedstawić w sytuacji, kiedy własna matka kupuje ciuchy dla córeczki, by ta wyglądała jak gwiazda muzyki pop. Niestety strój celebrytki współcześnie najczęściej przypomina strój prostytutki. Konsumpcyjny świat napędza samych nastolatków do „bycia sexy”. Ktoś powie: „Co w tym złego? Trzeba być trendy”. To kwestia mody napędzanej przez korporacje, które chcą zarabiać na kreowaniu wizerunku. Mody, która za jakiś czas się zmieni. W ten sposób młoda dziewczyna kupuje elementy stroju wyjściowego, które zakrywają mniejsze części ciała. To samo tyczy się wysublimowanej stylistyki mody męskiej. Kilka lat temu popularny był trend „homoseksualnego image’u”. Dzisiaj został zamieniony na męskich brodaczy. W tej sytuacji zadać trzeba pytanie. A jeśli modne będzie za kilka lat noszenie gumowego dildo na czole to w ramach tej mody założysz to czy nie?

 

Kwestia mody - przykład francuskich flag na Facebooku

 

13 grudnia 2015 r. w Paryżu doszło do zamachów terrorystycznych, w wyniku których zginęła znaczna liczba osób. Po tych wydarzeniach, dwa dni później, na Facebooku zaistniała możliwość ustawienia sobie na zdjęciu profilowym francuskiej flagi państwowej. Jest to specjalny podprogowy sygnał, by „politować się” nad ofiarami, odwrócić uwagę od głównego problemu, jakim jest masowy problem uchodźców, pośród których znajdują się terroryści państwa islamskiego. Dobitne w tej tematyce jest przykład „mema” (obrazek internetowy z tekstem) z chłopakiem, który ustawia sobie zdjęcie profilowe. Znajduje się tam komentarz. Treść w nim zawartą sparafrazować można w taki sposób: „Nie wiem, po co ustawiam tę flagę, ale wszyscy tak robią, więc i ja tak zrobię, będę przez to bardziej trendy”.

 

Świadomość problemu

 

Najważniejsza w moich rozważaniach jest świadomość pewnych faktów. Świadomość, iż ktoś będzie na nas zarabiał, często kosztem naszego zdrowia fizycznego, psychicznego oraz pojemnością portfela. Głównie są to korporacje żerujące na niejednych narodach i społeczeństwach. Określić je tu trzeba mianem antynarodowych. Dotyczy to szerokiej gamy sfery życia: ubrań, elektroniki, pokarmu, wystroju wnętrz czy omówionego we wcześniejszym akapicie seksu. Gdy człowiek uświadomi swoje wewnętrzne zmęczenie, wynikające z psychicznego wrzasku, wtedy przebudzi się z letargu. Ten krzyk określić tutaj trzeba w trzech wyrazach: „MUSISZ TO MIEĆ”. To „musisz to mieć”, zamienić powinien na: „JEŚLI BĘDĘ TEGO CHCIAŁ, TO BĘDĘ TO POSIADAŁ”. Wtedy stanie się jednostką uwolnioną od „Niewolnictwa Konsumpcji”.

Obecna manipulacja w imię konsumowania, obrosła do takiego stopnia, że czasami człowiek uznaje to za normalną kolej rzeczy. Później nastaje wielkie zdziwienie posiadania rzeczy, które po pewnym czasie wyrzucamy i są nam niepotrzebne. Dotyka to praktycznie każdego z nas.

Jak bronić się przed tym, aby nie stać się niewolnikiem konsumpcji? Pierwszym krokiem jest świadomość opisywanego zjawiska. Nie dać mydlić sobie oczu. Uważnie słuchać ludzi, w jaki sposób do nas mówią i co robią – czy to w telewizji, czy w realnym świecie. Drugim krokiem jest luźne podchodzenie do telewizji, mediów i reklam. Kwestionowanie „papki propagandowej” postawą wyśmiania, jeśli wyczujemy manipulacje. Trzecim krokiem „kontrola promocji” podawane nam w „ładnym opakowaniu” przez telefon czy bombardowane w hipermarketach. Patrzeć na skład produktów spożywczych, a nie na ich cenę. Przykładem będzie produkt za 2 złote i 99 gr, który wcześniej kosztował 3 zł i 10 gr, a w składzie sama chemia z etykietką „E”. Powinniśmy, jako ludzie o aspiracjach narodowych, kupować produkty od lokalnych wytwórców, np. na targu. Wspierać polski rynek. A jeśli kupujemy w markecie – patrzeć na kod kreskowy odpowiedni dla polskich wytwórców. Po trzecie, rozpisanie w swoim wewnętrznym „ja” i odpowiedzenie sobie w danej sytuacji na podstawowe pytania: „Czy naprawdę jest mi to potrzebne do życia i funkcjonowania?”, „czy nie wyrzucę tego czasem za jakiś czas do śmietnika?”, „czy poczuje się przez to naprawdę lepszy?”, „czy rozgłos i wielkie show są mi potrzebne dla zaspokojenia mojego ego?”, „do czego prowadzi ta ścieżka w moim życiu?”

Wewnętrzna potyczka z konsumpcją w obecnych czasach w demoliberalnym systemie wydaje się być walką z wiatrakami. Nie zmienia to faktu, że każdy z nas, chociaż przez chwilę, zwłaszcza jako nacjonalista, powinien zastanowić się nad tą kwestią. Ten proces oporu wyrobi w nas pewne waloru duchowej tarczy przeciwko niszczącemu nas we współczesnych czasach systemowi. Pozwoli nam samodzielnie podejmować decyzje, a nie żyć w wykreowanym przez korporacje świecie.

 Patryk Płokita