Po zamachach dokonanych przez islamistów we Francji, w wyniku których śmierć poniosło 129 osób, Europa zamarła w oniemieniu. Grupka nacjonalistów, która w Metz zorganizowała pikietę domagając się deportacji islamistów została nagle zaatakowana przez przechodniów, którzy nie życzą sobie „nacjonalizmu” i „rasizmu” w przestrzeni publicznej. Tymczasem w meczetach na terenie całej Europy swobodnie nauczają imamowie wprost nawołując do mordów na niewiernych. Natomiast na zewnątrz spokojnie żyje sobie zachodnie społeczeństwo wierzące w iluzję multikulturowości oraz multirasowości.
Nie ma sensu rozpisywać się na temat zagrożenia, jakie niesie ze sobą dla Europy islam i jego fundamentalistyczni wyznawcy. Problem bowiem tkwi w mentalności i świadomości, a raczej jej braku mieszkańców Zachodu. Przerażają wręcz swoją naiwnością obrazy z serwisów informacyjnych, gdzie widać Niemców witających chlebem i solą emigrantów. Ostatnio przeprowadzony sondaż wśród Francuzów wskazuje, iż 15% z nich popiera ISIS. Powstaje pytanie jak dzisiaj określić narodowość śniadych obywateli Unii Europejskiej?
Już dawno na skutek lewackich nauk zatarła się świadomość narodowa, etniczna. Ideologiczni marksiści hołdując modelowi społeczeństwa otwartego wszczepili w świadomość Europejczyków przekonanie, iż mówienie o swojej rasie, narodowości jest dziś przejawem ksenofobii oraz nienawiści. Dlatego urodzony w drugim czy trzecim pokoleniu młody islamista, mówiący lepiej po arabsku, niż po francusku, czujący wrogość wobec kraju urodzenia określany będzie mianem „Francuza”. Tymczasem dzisiaj jak nigdy dotąd konieczny jest separatyzm narodowy w społeczeństwach multikulturowych, przynajmniej na płaszczyźnie mentalnej.
Narody Europy Środkowo-Wschodniej pozbawione są problemu multikulturowości. Homogeniczność naszych społeczeństw jest wręcz darem, skarbem, o który należy dbać i bronić go. W najbliższych dekadach islamiści mogą przejąć faktyczną władzę polityczną zmieniając poszczególne kraje w kalifaty. I nie wydaje się, aby była to fatamorgana z gatunku science fiction. Wojny religijne za kilkadziesiąt lat mogą stać się faktem.
Klasa polityczna, również w naszym kraju wydaje się nie dostrzegać zagrożenia, jakie niesie ze sobą sprowadzenie do Polski owych „uchodźców”. Polacy zadają sobie pytanie jak można być tak ślepym na rozwój sytuacji oglądając w doniesieniach medialnych jak wygląda i co robi dzicz udająca emigrantów uciekających przed wojną i nędzą. To właśnie w świadomości Polaków budzi się tożsamość narodowa, etniczna. Nacjonalizm staje się naturalnym odruchem, wskazując, iż nie tylko obchodzenie świąt narodowych jest przejawem patriotyzmu, ale trzeźwe, pragmatyczne myślenie oraz działanie.
Narody Europy Zachodniej wydają się już być podbite. Funkcjonowanie państw jest jedynie przejawem spójności systemu, który nadal pielęgnuje w swoim organizmie chore organy, zatruwające resztę ciała. Europejczycy bez sprzeciwu godzą się na życie obok diaspory muzułmańskiej, która powoli ostrzy noże na gardła potomków cywilizacji, której kultura górowała niegdyś na całym globie ziemskim. Cywilizacji, która aby zostać obroniona musi odkryć swoją tożsamość, odseparować się od wrogiej kultury, a w końcu zepchnąć ją do Morza Śródziemnego!
Witold Stefanowicz