Czym jest nacjonalizm nie trzeba wyjaśniać, i nie to jest celem tego artykułu. Czym jest narodowy radykalizm także powinno być wiadome. Nie ma potrzeby więc tracić czasu i energii na wyjaśnianie „z czym to się je”. Obecnie nastąpił jakiś niesamowity wprost wysyp nacjonalistów uważających się za narodowych radykałów, nacjonalistów społecznych itd., itp. Dobrze, że taki wysyp nastąpił, źle, że mimo deklarowanego radykalizmu nie idą za tym czyny.
Świadomy nacjonalista społeczny, radykalny, to człowiek mocno stąpający po ziemi, będący jednocześnie idealistą. Idealizm połączony z realizmem , przy takim wysypie radykałów powinien skutkować przynajmniej powstaniem kilkudziesięciu inicjatyw społecznych, szerokiej aktywności, choćby na polu spółdzielczości czy innymi formami stowarzyszeń. Niestety, nasz narodowy radykalizm został tak mocno skażony prawicowo-liberalną zarazą, że każde przedsięwzięcie mające w nazwie „społeczny” czy „socjalny” dostaje z mety łatę lewactwa. Każda inicjatywa gdzie trzeba wyjść do ludzi, np. by zbierać podpisy pod inicjatywami społecznymi, kończy się często na deklaracjach, nie czynach. Natomiast gdy chodzi o sprawy mające -drugo, czy trzeciorzędne znaczenie często zbierają się tłumy zaaferowanych „radykałów” (w cudzysłowie, gdyż ich radykalizm kończy się na okrzykach za którymi nie idzie nic, żadna głębsza refleksja, żadne przemyślenia, totalna pustka). Tak samo deklarowany antykapitalizm to najczęściej pusta deklaracja, bez pokrycia z rzeczywistymi działaniami. Te puste deklaracje wychodzą przy takich okazjach jak manifestacje sprzeciwu wobec przyjmowania imigrantów. W tej całej masie protestujących bardzo niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, co jest prawdziwą przyczyną tego stanu rzeczy i tylko gdzieniegdzie poruszono temat globalizmu, amerykańskiego imperializmu, czy kapitalizmu jako przyczyny zła. Natomiast motywem przewodnim był obraz złego islamisty czyhającego na nasze życie. Tak na marginesie. Skąd u tylu narodowych radykałów taki strach przed nieuchronnym i przywiązanie do materialnego bytu? Inna sprawa to Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP) czyli Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji. W Polsce ta sprawa przeszła prawie bez echa. Ci, którzy tak „walczą” ze złymi imigrantami jakoś nie wyszli tłumnie na ulicę by protestować przeciwko wprowadzeniu zasad zawartych w TTIP i ogólnym braku jawności przy jej „negocjowaniu”. A przecież podpisanie tego dokumentu skutkuje podporządkowaniem naszego prawa, i tak już mocno podporządkowanemu prawodawstwu UE, ponadnarodowym korporacjom. W Europie setki tysięcy ludzi na manifestacjach sprzeciwu, a w Polsce ledwo zebrano wystarczającą ilość internetowych podpisów, by bez dużego wstydu wysłać protest. Co więcej, to pokazuje jak małą świadomość otaczającego świata mają polscy nacjonaliści. Wyjątki zaś tylko potwierdzają regułę.
Pozostaje wiec pytanie zawarte w tytule. Dokąd zmierza polski narodowy radykalizm? Co stałoby się, gdyby jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności władzę w Polsce objęli ludzie deklarujący się jako nacjonaliści? Byłaby to największa tragedia od czasu powstania warszawskiego. Obecnie radykalni nacjonaliści nie są w żaden sposób przygotowani do rządzenia czymkolwiek większym od powiatu. Nie ma wśród nas kadr przygotowanych do działania „na rzecz”. Nie ma ludzi działających wśród społeczeństwa, brak naturalnych liderów, brak ludzi, którzy są rozpoznawalni i znani z czegoś więcej niż ze zorganizowania którejś tam manifestacji przeciwko nieistniejącej od śmierci Gomułki komunie. Brak ludzi wykształconych w kierunkach technicznych, bo historyk to raczej hobby niż wykształcenie. To w dużej mierze „zasługa” wpływów prawicowych i wiecznego szukania spisków, komuny, Żydów, masonów czy będących obecnie „na topie” islamistów, zamiast myśleć o przyszłości. Przyszłościowe myślenie było domeną przedwojennych Narodowych Radykałów, (dużymi literami, bo dzisiaj nasz narodowy radykalizm nie jest nawet cieniem tamtego).
Konkludując. W Polsce narodowy radykalizm i ruchy narodowo-socjalne maja szansę na to, by na trwałe wejść w życie społeczno-polityczne. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że nie mogą one same siebie skazywać wyłącznie na rolę wiecznie maszerujących krzykaczy. Czas wziąć się do pracy nad sobą i wyjść spod wpływu prawicowych czy liberalnych oszołomów, którzy dla kariery politycznej pójdą wszędzie Wykształcone kadry, a nie rekonstruktorzy historyczni siedzący całe dnie w lasach i czekający na III wojnę światową lub atak „Ruskich”. Trzeba tworzyć zręby społeczeństwa alternatywnego do obecnej rzeczywistości. Jak już szukać metod i form działania, to nie tylko wśród przedwojennych narodowców, ale należy też brać pod uwagę całą gamę lewicowych czy lewicująch inicjatyw społecznych. Inaczej zostanie tylko łażenie w takt prawicowego marszu i rola planktonu.
Bogusław Wagner