Formacja intelektualna w szeroko pojętym ruchu narodowym leży. Narodowcy widzą w sobie elitę, którą wcale nie są. Poza samym faktem wyznawania odróżniających się od typowych dla przeciętnego Polaka poglądów, właściwie pozbawionym podstaw jest twierdzenie, że nacjonaliści stanowią „wyższy typ człowieka”, jak by to napisał Dmowski.
Idei narodowej na miarę dzisiejszych czasów także nie ma – co najwyżej jest ona w powijakach, bo ogromnej większości aktywu wystarczą przebrzmiałe i czerstwe hasełka rzucane na manifestacjach albo wypisywane w komentarza w Internecie. Nie ma specjalistów w przeważającej większości dziedzin. Nowe rozwiązania programowe nie wykuwają się w toku dyskusji osób posiadających odpowiednią wiedzę – na ogół woli się wałkować oczywiste frazesy o „interesie narodowym” i powielać kalki historyczne. A żeby tworzyć coś nowego, trzeba mieć odpowiednią wiedzę, odpowiednie doświadczenia.
Oczywiście są tacy, co czytają książki, ale na tle ich przedwojennych kolegów czytają z pewnością niewiele. I często bez jakiejkolwiek refleksji krytycznej.
Powiedzmy sobie to otwarcie. Jeśli masz jakiekolwiek ambicje intelektualne, jeśli chcesz się rozwijać i włączać się w proces rozwoju ruchu nacjonalistycznego na niwie publicystyki czy dyskusji ideowej – musisz czytać. Ktoś, kto stara się nam wykłada
swoje mądrości nie czytając innych niż własne opinii, tak naprawdę na ogół nie ma nic do powiedzenia. Nie tylko każda nowa idea, ale i każda nowa interpretacja, każda nowa myśl czy koncepcja wykuwa się na zasadzie konfrontacji i porównań z dotychczas głoszonymi postulatami, analizy różnych punktów widzenia. Przemyślenia innych mogą być dla nas inspirujące, mogą dostarczać nam bodźców do tworzenia własnych wizji.
Ostatecznie zresztą ciężko się wypowiadać na jakiś temat jeśli nie zna się jakiegoś zagadnienia, a nie oszukujmy się – nie zgłębimy żadnego dostatecznie bez lektury odpowiedniej liczby książek na dany temat. Wiedza oparta na kompilacji kilku tekstów z Internetu, nawet jeśli dobrze przyswojona, jest może dobra w szkole – w poważnej dyskusji na argumenty, niezależnie czy prowadzonej z kolegą z ruchu czy kimś zupełnie odległym ideowo, może już nie wystarczać.
Pojawia się tu oczywiście wiele pytań z najbardziej podstawowymi na czele: ile czytać i co czytać. Truizmem jest stwierdzenie, że warto czytać dużo. Charles Maurras czytał dziennie 6 godzin i niemal drugie tyle pisał. Może to dziś szokować, ale i musi budzić szacunek – przecież taki wieloletni wysiłek wybitnego umysłu (to oczywiście czynnik niebagatelny) owocował stworzeniem spójnej i rozwiniętej ideologii francuskiego nacjonalizmu integralnego, której udało się przez pewien czas sprawować rząd dusz wśród elit intelektualnych Francji. Państwo Vichy, jak by go nie oceniać (i jaki by nie był jego koniec), jest pokłosiem tej pracy intelektualnej. Mało kto jednak będzie dziś poświęcał tyle czasu lekturze – być może to nawet niewskazane. Aktywista musi mieć czas na szeroko zakrojoną działalność społeczną oraz inne, także pozaintelektualne formy rozwoju osobistego – a to wszystko przy całej masie pozostałych obowiązków: pracy, szkole, rodzinie etc. Wielu powie, że w ogóle nie ma czasu, ale przecież z doświadczenia wiemy, że osoby, które faktycznie nie są w stanie wygospodarować dziennie godziny czy dwóch na własną formację intelektualną stanowią może 10 czy 20% ruchu. Przypomnijmy sobie ile czasu dziennie większość z nas trawi na bezmyślne siedzenie przed komputerem. A czytać można wszędzie, także w drodze do pracy czy szkoły, w autobusie czy pociągu. Godzina dziennie to minimum, które powinieneś sobie narzucić!
Co czytać? Klasykę idei narodowej każdy nacjonalista musi znać – to oczywiste. Ciężko uznawać za uformowanego nacjonalistę kogoś, kto nie zna zrębów idei narodowo-demokratycznej i narodowo-radykalnej. Problem polega na tym, że dla wielu formacja ideowa ogranicza się do tego. Ktoś przeczyta kilka książek Dmowskiego, kilka Doboszyńskiego czy Jędrzeja Giertycha, dodatkowo jeszcze kilka opracowań dziejów obozu narodowego i uważa, że to wystarczy. Owszem, wystarczy by z grubsza poznać historię endecji. Z grubsza, bo taka osoba często nie uzna za stosowne, by podejść z choćby lekką nutą krytycyzmu do zawartych w ww. książkach tez i, przykładowo, zapoznać się także z tym co pisali oponenci narodowców czy też ogólnym tłem historycznym epoki. Literatura endecka i narodowo-radykalna powstawała w określonych warunkach politycznych, piętno na niej wywarły określone trendy ideowe (stąd warto znać też historię innych ruchów nacjonalistycznych – choćby dla porównania i oglądu jak dalece uniwersalistyczny rys miały niektóre zjawiska) i zjawiska polityczne. Z czasem zresztą, w miarę poznawania ogółu spuścizny publicystycznej przedwojennego ruchu narodowego, można sobie wyrobić zdanie na temat tego, co w ówczesnej idei narodowej jest wartym kontunuowania i stanowi jej ponadczasowy dorobek, a co należy odrzucić, jako charakterystyczne dla uwarunkowań dawno minionej przecież epoki. Co brzmi może nieco obrazoburczo, można dojść do konkretnych wniosków na temat tego, którzy klasycy myśli nacjonalistycznej pisali rzeczy naprawdę wartościowe i aktualne, a którzy mniej.
Dużym problemem jest to, że dla wielu narodowców poza endecją i ONR właściwie świat nie istnieje. Żyją oni jak by formacja ograniczała się do zgłębienia specyfiki czasów dawno minionych. I to właśnie konkretnie czasów dwudziestolecia międzywojennego – dawniejsza historia, ta w której korzenie ma tak polskość, jak i cywilizacja europejska, właściwie się nie liczy. Niektórych zadowolą jakieś pseudoimperialne mrzonki – epatowanie różnymi husarzami czy dawnymi mapkami, bo na nich Polska jest naprawdę duża, sięga do tej czy innej rzeki. Zgłębienia historii Polski, a więc wydarzeń które ukształtowały zbiorową psychikę narodu polskiego podejmuje się niewielu. Jeszcze mniej interesuje się dawną myślą polityczną Polski, a to przecież także w niej źródła miała idea narodowa.
Mało znaną pozostaje klasyka myśli europejskiej. Kiedyś nie do wyobrażenia była sytuacja, w której ktoś uważałby się za znawcę zagadnień politycznych nie mając za sobą lektury podstawowych dzieł Platona czy Arystotelesa, stanowiących fundament europejskiej cywilizacji. Dzisiejsza szkoła nie da nam podstaw wiedzy na tematy filozofii – narodowiec musi je nadrobić sam. Bez tego historia europejskiej myśli politycznej musi jawić się jako niezrozumiała. Podobnie Katolicka Nauka Społeczna – ilu z tradycjonalistów naprawdę czytało np. papieskie encykliki?
Ilu z narodowców uważających się za mających „dobrą formację” ideową czyta książki dotyczące zagadnień geopolitycznych regionu, w którym znajduje się Polska? Czy też nawet te dotyczące historii państw z nami sąsiadujących? I to nawet jeśli wziąć pod uwagę ten popularny nacisk na historię w ruchu narodowym, zaciemniający czasem ogląd rzeczywistości. Bo czy dużym błędem będzie stwierdzenie, że statystyczny narodowiec lepiej orientuje się w warunkach geopolitycznych Polski z roku 1920 niż 2015? Albo że jest w stanie więcej powiedzieć o tym dlaczego Dmowski grał na Rosję i Zachód, a przeciw Niemcom niż o uzasadnieniu swoich poglądów na politykę zagraniczną Polski dziś? Momentami wygląda to zabawnie. Podobne odniesienia można poczynić w stosunku np. do tematyki ekonomicznej.
Czego unikać? Tych książek, które nic specjalnie pozytywnego nie wniosą. Jak by to trywialnie nie brzmiało. Kryminały, thrillery, w ogóle większość (bo przecież nie całość) beletrystyki traktujmy raczej w charakterze rozrywki – wartościowszej, bardziej konstruktywnej niż siedzenie przed telewizorem, ale nie stanowiącej przecież formacji ideowej, a więc czas na ich lekturę znajdujmy poza tą godziną czy dwiema czytania literatury faktu.
Formacja intelektualna to tylko jeden z wycinków formacji ideowej. Nacjonalista powinien dbać także o kondycję fizyczną i duchową, także o kształtowanie własnego charakteru w myśl poświęcenia wspólnocie i idei nacjonalizmu. Trudno jednak myśleć o doskonaleniu się bez rozwoju intelektualnego, przyswajania wiedzy o otaczającym nas świecie.
Nie w tym rzecz, oczywiście, by każdy znał się świetnie na wszystkim – to bardzo istotne, by przy zdobywaniu wiedzy ogólnej specjalizować się w konkretnych zagadnieniach. Naturalny porządek rzeczy wygląda tak, że postulaty kreowane są w dyskusjach specjalistów, zdolnych uwzględnić różne czynniki, a nie poprzez chęć przypodobania się ogółowi, charakteryzującemu się stereotypowym oglądem faktów. Tyle tylko, że ruch nacjonalistyczny skądś musi tych ekspertów w końcu wziąć – wykształcić ich sobie. Osoby specjalizujące się w konkretnych dziedzinach, studiujących konkretne zagadnienia winny w końcu dostrzec, że nabywana przez nie wiedza może być przydatna dla dobra ogółu. No chyba, że faktycznie chodzi tylko o papierek…
Jakub Siemiątkowski