Czerwony archanioł
Ręce, jak do modlitwy
Do tej ostatniej
Pozwól powstać nowemu światu
Odrzuć fałszywy pokój
Spluń na fałszywe życie
Masz szkielet z trotylu
Zrzucił z siebie kołdrę. „Znowu budzik nie zadzwonił! Zaspałem!” - pomyślał. Zaspać w taki dzień! Stracić jedyną w życiu szansę przez tandetny mechanizm! Że o życiu człowieka muszą decydować cholerne drobiazgi! Słowo „pech” nie wystarczy na opisanie owych sytuacji.
Spojrzał na zegarek. „Co za ulga! Mam jednak szczęście! Wielkie szczęście!” Wskazówki pokazywały równo szóstą rano. Błyskawicznie wskoczył w spodnie, buty, koszulę. Uczesał potargane włosy. Z puszki wyciągnął śniadanie. Wołowina, jak miło! Dla takich smaków chce się żyć!
No właśnie. Chce się żyć. Żyjemy tak krótko, widzimy tak mało. Granica, którą miał On dziś przekroczyć, napawała wszelkim możliwym strachem. Za nią mogło się kryć zarówno raj, piekło, jak i nicość. Powierzy siebie siłom, których do dziś nauka nie zgłębiła.
Weź się w garść chłopie! Chciałeś tej misji! Ona da ci bohaterstwo. Zresztą, ile razy zastanawiałeś się, po co żyć? Nie masz w tym kraju perspektyw, by zdobyć wielkie bogactwo. Nie doświadczysz nigdy większości przyjemności, oferowanych przez świat. Nawet ze sprawami miłosnymi nigdy ci nie wychodziło! Tego chcesz? Umrzeć w biedzie, samotności i zapomnieniu?!
Wyszedł na ulicę. Samochody, jak zwykle jeździły arteriami, słońce grzało, ludzie zmierzali do swoich zajęć. Domy spoglądały oczami okien. Jakby nikt nie zdawał sobie sprawy ze śmiertelnej walki w duszy młodego bojownika. Targany to strachem, to obrzydzeniem, szedł wykonać historyczną misję. Chyba pierwszą w historii organizacji. Zależała od niej przyszłość kraju, bowiem krew męczenników jest zasiewem. Ktoś musi pokazać Systemowi, że nie można bezkarnie głodzić, okłamywać, upokarzać narodu! Gdyby nasz bohater wierzył w raj z 72 dziewicami, byłoby prościej. Tymczasem, jako komunista, zmierzyć się musiał ze śmiertelnym strachem przed śmiercią. Czymś, co współczesność uczyniła tematem tabu.
Wsiadł w autobus. Wyróżniał się w tłumie, pełnym obojętnych twarzy. Na twarzy pojawiły się krople potu. Oczy to przymykały się, to wytrzeszczały. W plecaku ciążył śmiertelny ładunek. Nasz bohater już nawet śmiał się z siebie.
Wtem przypomniał sobie radę pewnego starca. Usłyszał ją jeszcze w dzieciństwie. Starzec kazał mu spojrzeć na morze – bezmiar wody, ciągnący się po horyzont. Nad horyzontem niebiańska nieskończoność. Czy to jasne niebo dnia, czy gwiaździste nocy, wskazuje na jedno – coś ponad człowiekiem. Wielka Idea, wypełniająca cały wszechświat, trzymająca w mocy zarówno małe cząsteczki, jak i wielkie galaktyki. Gdy człowiek się w Nią zagłębi, znikają wszelkie troski, lęki, fałszywe uniesienia. Liczy się tylko jedno – służyć.
Zbliżył się do celu. To już tutaj! To ten budynek, obserwowany tyle czasu, jaskinia zbójców. Powinni bronić prawa, a bronią ucisku., Dlatego wydano na nich wyrok. Wykona go on, niepokonany fanatyk, bo co powstrzyma człowieka, gotowego zginąć za ideę?
Już nie czuł nawet nienawiści. Ogarnął go dziwny spokój, wręcz radość z tego, co się stanie. Już nie miał żadnych wątpliwości, co do powodzenia misji. Dostąpił najwyższego wtajemniczenia, dostępnego jedynie garstce ludzi. Poczuł skrzydła u ramion, światłość wokół ciała, pełnię władzy nad sobą i nad otoczeniem. Czerwony archanioł – zarazem piękny oraz straszliwy.
Chwycił zapalnik. Potężna dłoń skierowała prąd do spłonki. Nastała rajska, wieczna cisza.
(z Wikipedii)
Rewolucyjna Ludowo Wyzwoleńcza Partia-Front (tur. Devrimci Halk Kurtuluş Partisi-CephesiDHKP-C) – nielegalna marksistowsko-leninowska turecka partia polityczna, określana jako organizacja terrorystyczna. Partia jest nastawiona antyamerykańsko i anty-imperialistycznie. DHKP-C silnie krytykuje obecność Turcji w strukturach NATO. Partia stawia za cel wywołanie w Turcji zbrojnej rewolucji. Od 2000 roku DHKP-C zaczęła dokonywać także zamachów samobójczych. 10 września 2001 roku zamachowiec-samobójca z DHKP-C zabił trzy osoby w ataku na posterunek policji w Stambule[4].
Wacław Dzięcioł (Leon Drzewczyk)