Kazimierz Wysocki - Wiersze

Kazimierz Wysocki  wiersze

Przysięga młodego wojownika

 

Ja chciałbym być wolnym, lecz nie jak libertyn.

Słabości i niemoc z mej duszy na bruk

Na zawsze wyrzucić, niech przyjmie je śmietnik,

Co chwil zapomnianych jest pełen i słów.

 

Od stepów przez mrozy, przez wojny i trudy

Krwi strumień mej rasy bez przerwy tak trwa.

Przez tak długie lata w oparach obłudy;

Nadchodzi znów czas, Krew już w bój chce się rwać.

 

Pomimo, że trują mnie wodą, powietrzem,

Jedzeniem, obrazem - chcą abym ja zgnił,

Jak góra, jak dąb, nie jak trzcina na wietrze

Ja będę. I będę do końca się bił.

 

Gdy w róg Europa nowym słońcem oblana

Zadmie by z transu aryjski wyrwać ród,

Wtem zdrajcy zawisną. Otworzę szampana

I toast wykrzyknę za piękny mój lud.


____________________________

"YAMNAYA"

 

Ramię się trzęsie i chwyta,

Czym prędzej swój topór chce wznieść.

Umysł już o nic nie pyta,

Wigor go przejął - i gniew.

 

W uszach wciąż bębny nam grzmią.

W sercach tkwi ogień i brąz.

Kości przeszywa dźwięk trąb.

Los w nie tysiące lat dął.

 

Krew gotuje się w nas.

Na głowie skóra.

Zdarta z wilka.

 

Wrogów strach.

Natura.

Bitwa.

 

———————————


"ŚWIĄTYNIA ŻELASTWA"

 

Brzęk, klekot, dźwięk metaliczny,

Oddech prędki, potu struga

Twarz zlewa tego, co ćwiczy,

Aby swe ciało wystrugać.

 

W surowej świątyni żelastwa

Liturgia zmagania się z sobą.

Ciało i duch - unia ich trwała

Tu, w tej kuźni, staje się bronią.

 

Dzień za dniem, rok za rokiem

Jak rzeźbiarz, kiedy rzeźbi.

Zawsze wprzód - krok za krokiem.

Dawne "ja" - uśmiercić.

 

Patrz zawsze z zimną odrazą

Na słabość - niech budzi Twój gniew.

 

Krew i żelazo.

Żelazo i krew.

 

——————————


"LAMENT NAD EUROPĄ"

 

Ma piękna Europo! Płomień Twój trupio blady

Tli się ledwie jak krucha zapałka na wietrze.

Czy jej nikt nie osłoni? Na ciele Twym ślady

Uderzeń, cięć, gwałtów, dźgnięć... kto wie czego jeszcze?

 

Krwiste, sine, sczerniałe piękne niegdyś ciało.

Czy go żadne z Twych dzieci nie zechce opatrzyć?

Przez wieki w różne szaty odziane jaśniało

Blaskiem chwały - jak anioł nad śmiertelnikami.

 

Muzyko wśród jazgotu, rzeźbo pośród głazów,

Poezjo pośród wrzasku, barwo wśród szarości,

Obrazie w złotej ramie w morzu bohomazów

Czy nawet po Tobie zostaną tylko kości?

 

I nikt Ci nawet znicza nie postawi, Matko?

Syny Twe i Córki rzucają Ci w twarz błotem?

Czy wiedzą, że gotują w ten sposób śmierć własną?

Że się matczyne Serce nie zrodzi z powrotem?

 

——————————

Zachęcamy do obserwowania autora na jego kanale autorskim na platformie Telegram:
https://t.me/kazimierzwysocki