Redaktor Fox - Armia Eurocucków

Libki odpowiedzialne za likwidowanie sił zbrojnych państw Europy starają się nas przekonać, że tym razem na poważnie wezmą się za zbrojenia i obronę przed Rosją. Jakoś trudno mi w to uwierzyć…

Straszliwy upiór w postaci Złego Pomarańczowego Króla Boomerów z Waszyngtonu dokonał czegoś niemożliwego: postraszył libkowsko-lewicowych cucków technicznie sprawujących władzę w Europie, że Sojusz Północnoatlantycki może się zawalić a Szatany Zjednoczone Ameryki mogą wejść w antyliberalny sojusz z kremlowskim koboldem (lub tym sobowtórem, który go aktualnie zastępuje). Eurocucki szybko się jednak otrząsnęły z szoku i rozpoczęły kontrofensywę: ogłosiły, że Europa wreszcie stanie się samodzielną strategicznie potęgą militarną.

Poczyniono już pierwsze kroki na drodze ku tej potędze. Niemcy lekko odeszli od fiskalnego sado-maso zafundowanego im przez Angelę Merkel. Francja zasugerowała, że będzie się dzieliła swoim przykrótkim parasolem nuklearnym. (To odważna deklaracja, gdyż Republika Francuska nie ma taktycznych ładunków jądrowych i bombowców stealth. Francuskie atomowe force de frappe zostało zaprojektowane na potrzeby zmasowanego odwetu w razie sowieckiej inwazji, a nie na wypadek gry eskalacyjnej.) Belgia zapowiedziała natomiast, że być może w 2029 r. osiągnie poziom wydatków na obronność wynoszący 2 proc. PKB. Gratulacje!

Jak rozbudowa europejskiego potencjału obronnego może wyglądać w praktyce? "Przy obecnym tempie zamówień, Niemcy odbudowaliby zdolności swojego lotnictwa wojskowego do poziomu z 2004 r. w ciągu 15 lat, w broni pancernej w ciągu 40 lat, a liczbę haubic w ciągu 100 lat" – twierdzą analitycy Kilońskiego Instytutu ds. Gospodarki Światowej. Wspomniany przez nich poziom bazowy z 2004 r. był sporo niższy od tego z 1991 r., a i tak w przypadku Niemiec wydaje się on być obecnie "niedoścignionym ideałem". Według danych przytoczonych w raporcie "The Military Balance 2024", Niemcy posiadają siły zbrojne liczące 181 tys. żołnierzy, z czego 61,9 tys. w siłach lądowych. (Dla porównania: Wojsko Polskie liczy 104 tys. ludzi, z czego 71,4 tys. w siłach lądowych.) Na ich wyposażeniu jest 313 czołgów (podczas gdy WP posiada 476 czołgów, według "The Military Balance".) Tygodnik "Der Spiegel" donosił jednak, powołując się na raport Inspektora Generalnego Bundeswehry, że jedynie dwie trzecie z tych czołgów jest "dostępnych", a z nich 60 proc. gotowych do natychmiastowego działania. Na front mogłoby więc trafić jakieś 130.  Na jesieni 2022 r. niesprawna była połowa spośród samobieżnych dział Panzerhaubitze 2000, 50 proc. transporterów opancerzonych Marder, 70 proc. myśliwców Tornado i  70 proc. śmigłowców marynarki wojennej. Bundeswehra miała problem ze skompletowaniem batalionu wysłanego na Litwę. Brakowało jej m.in. sprzętu łączności. Zdarzało się, że na manewrach montowano na pojazdach opancerzonych kije od mopów udające karabiny maszynowe.

Francja nie zdewastowała swoich zdolności obronnych tak jak Niemcy i ma szczęście posiadać broń jądrową, ale w ostatnich dekadach też oszczędzała na zbrojeniach. Jej siły zbrojne liczą 203,8 tys. ludzi, z czego 113,8 tys. służy w siłach lądowych. Posiada 215 czołgów (plus 210 uzbrojonych w działach pojazdów AMX-10). Ma też 294 myśliwce. Francja ma jednak poważny problem z gotowością do walki. Analitycy szwedzkiego instytutu FOI szacowali w 2000 r., że Francja może szybko przerzucić na flankę wschodnią NATO jedynie 1,5 batalionu spadochroniarzy i 1 batalion sił specjalnych. Pięć batalionów zmechanizowanych jest w stanie wysłać w ciągu 30 dni. Lotnictwo i marynarka wojenna mogą natomiast w ciągu tygodnia mieć gotową do akcji jedną trzecią swoich jednostek. Francja może być więc spóźniona w boju.

Niemiecki koncern Rheinmetall jest obecnie zdolny do budowy 50 czołgów Leopard 2 rocznie. Norwegia na zakończenie zamówionej przez siebie dostawy 54 Leopardów ma czekać do 2030 r. Zapewne Rheinmetall zwiększy zdolności produkcyjne po przejęciu zamykanych fabryk Volkswagena. Ale nawet jeśli powiększy je o 100 proc, to będzie to kropla w morzu potrzeb.

Podejrzewam więc, że cały ten szum wokół budowy europejskiej potęgi gospodarczej ma za zadanie głównie ratowanie niemieckiego przemysłu, poprzez przestawienie go na wysiłek zbrojeniowy. Trudno będzie jednak zrealizować ten cel trzymając się jednocześnie kretyńskich założeń Zielonego Ładu i zmuszając przemysł do kupowania drogie prądu, którego ceny będą szły nadal w górę z powodu złodziejskiego, spekulacyjnego systemu handlu emisjami CO2.

Jak donosił „Financial Times”, przywódcy Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii ocenili, że Europa może zastąpić swoimi siłami amerykańskie wsparcie militarne w ciągu 5-10 lat. Tymczasem szefowie różnych europejskich służb wywiadowczych ostrzegają, że Rosja może zaatakować UE w ciągu pięciu, czterech czy nawet dwóch lat po skończeniu wojny na Ukrainie. Może zatem się okazać, że pokłócona z USA Europa będzie wciąż totalnie nie gotowa na rosyjską agresję. Wówczas liberalne eurocucki zmienią płytę: przestaną udawać wrogów Kremla i wrócą do starej śpiewki o budowaniu wspólnoty od Lizbony po Władywostok. Oczywiście kosztem interesów krajów takich jak Polska.

Na co więc wielka euroarmia? Wyślę się ją do Afryki, by brała udział w bezsensownych konfliktach pomiędzy miejscowymi watażkami. Konfliktach równie sensownych jak opisana w „Kandydzie” wojna króla Awarów z królem Bułgarów. Euroarmię wykorzysta się też do interwencji przeciwko państwom członkowskim – w stylu dawnego Układu Warszawskiego. Nie chcecie Kretyńskiego Zielonego Ładu lub przyjęcia miliona Subsaharyjczyków? To się was zbrojnie spacyfikuje. Mieszkańcy naszych zachodnich województw będą pewnie witać euroarmię tak jak część mieszkańców Donbasu witała rosyjską agresję.

Eurocucki mogą też próbować za pomocą poboru do wojska pacyfikować zradykalizowane populacje białych młodych mężczyzn. No cóż, zrobili coś podobnego w 1914 r. i zaowocowało to faszyzmem, bolszewizmem i nazizmem. Ciekawe co przyniesie tym razem? Chociaż trudno mi sobie wyobrazić, by z konfiarskich libków (ścigających się w deklaracjach, że nie będą walczyć za „ten kraj”) zrobiono faszystów. Już prędzej zostaną jakimiś turbotransami…