Wstęp
Jako naród polski, naród wiecznych buntowników i zrywów narodowych, powinniśmy doskonale wiedzieć, że zmiana zaczyna się od nas. Niestety ze względu na pewne czynniki, chociażby poczucie niemocy naruszenia obecnego systemu, które bierze się z przeczucia, że obecny system jest niebywale silny, ludzie uznają, iż bez ingerencji polityków nic w naszym państwie się nie zmieni.
Zapominają oni jednak o paru rzeczach, których pomijać nie wolno, a które jasno skłaniają nas ku myśli, że zmiana zaczyna się od ludzi, jeśli tylko tego chcą, a nie z biur polityków, którzy znowu prześcigają się w populizmie podczas kolejnej kampanii wyborczej.
Rzym też miał być niezniszczalny
oraz PRL czy nawet sam Związek Radziecki.
Niezniszczalna miała być również tysiącletnia Rzesza i Imperium Romanum. Nikt nie miał nigdy pokonać wielkich imperiów i armii, których w ostatecznym rozrachunku najskuteczniejszą bronią nie okazała się armia czy służby specjalne, a propaganda. Dziś już nie ma w Polsce komunizmu, dziś jest liberalna demokracja, i choć lata temu może budziła jakieś nadzieje, dziś po tylu niespełnionych obietnicach wyborczych i tysiącach kłamstw oraz przejawach czystej hipokryzji, nie powinniśmy mieć wątpliwości co do niekorzystności systemu, który panuje w Polsce, a idąc dalej nie powinniśmy mieć wątpliwości co do niekorzystności dla nas systemu światowego. Co do tego, że państwo polskie nie działa jak powinno, nie mają wątpliwości masy Polaków. Rzecz w tym, iż mimo takim przekonaniom, dalej mają nadzieję na zmianę odgórną, zmianę wewnątrz systemu, przeciwko systemowi, pomimo tego, że system sam w sobie z miejsca będzie próbował możliwość takiego buntu eliminować. Przedstawiciele systemu demokracji liberalnej w Polsce nie staną się nagle jej przeciwnikami.
Im żyje się bardzo dobrze, choćby nawet i ciągle mówili o tym strasznym „państwowym ucisku”, którzy ich rzekomo dręczy. Mogą wielokrotnie sobie mówić o tym jak bardzo chcą Polskę zmienić, aczkolwiek dalej działają jedynie w ramach tego samego systemu, który na pewne rzeczy nie pozwala, a który też jest uzależniony od większego systemu światowego, czego też nie ma co ukrywać.
W praktyce nigdy nie kończy się to w sposób korzystny dla zwykłych Polaków, gdyż albo zyskuje na tym biznes, albo krótka tymczasowość sprawi, że zmiany, choćby w jakiś sposób korzystne, zostaną za kadencji następnego rządu podważone i usunięte.
Klucz do drzwi wyjścia z tego wiecznego koła nieszczęścia w naszej Polsce pojawia się dopiero gdy uznamy, że zmiana zaczyna się od ludzi.
Zmiana zaczyna się od ludzi
Tak samo jak zaczęła się z początkiem powstania niezależnych związków zawodowych w PRLu. Powracając jednak do naszych czasów, należy sobie powiedzieć, że jesteśmy szczególną warstwą społeczną, na którą wpływa rządzący system, decyzje polityków i biznes, aczkolwiek również taką, bez której politycy i kapitaliści nie będą mogli istnieć. To my pracujemy, to my sprawiamy, że mogą tutaj istnieć. I choć walka naturalnie musi być wielopoziomiowa, zwłaszcza w przypadku walki z kapitalizmem, w którym nie trzeba już wszystkiego produkować na miejscu, a z rozbrajającą szczerością wystarczy przenieść produkcję do jakiegoś z biednych państw azjatyckich i cieszyć się kolejnymi przychodami pieniężnymi, musi się owa walka ponownie zacząć od samych ludzi i ich nacisku. Gdy pojawia się faktyczny sprzeciw i zaczyna to dotykać portfela biznesu, nagle zaczynają pojawiać się nowe opcje. Do tego potrzebna jest jednak faktyczna reakcja i odwaga, stworzenie związku zawodowego i świadomość procesów, które zachodzą po takim strajku, a nie wiara w słowa kolejnego kandydata, który powie, że „Polacy są takim mądrym narodem i nigdy sobie nie dadzą”, by potem zacząć opowiadać o niskich podatkach dla wielkich firm, oczywiście w akompaniamencie ucieszonych komplementami wyborców.
Abym nie był gołosłowny, warto przypomnieć sobie w tym momencie wydarzenia z historii, które doprowadziły do zmian, a które narodziły się w umyśle ludzi, a nie rządu czy biznesu. Niech nie zostanie zapomniane powstanie Spartakusa, gdyż to ono powinno być kolejnym przykładem tego jak walka, często wymagająca poświęceń, długoterminowo może doprowadzić do poprawy losu walczących ludzi bądź ich potomków.
Spartakus, choć samo powstanie przegrał, doprowadził długoterminowo do poprawy losu niewolników w Italii.
Gdy zaś w Niemczech zaczęły narastać nastroje antyimigracyjne kojarzone z partią AfD, frakcja parlamentarna CDU/CSU sama zaproponowała zmiany mające ograniczyć imigrację.
Wszystko ponownie zaczęło się od ludzi i ich sprzeciwu do ściągania kolejnych i kolejnych imigrantów oraz znoszenia na własnej skórze kolejnych i kolejnych przestępstw.
Świadomość w ludzkich umysłach sytuacji w jakiej się znajdują przyczyniła się do nacisku na polityków, którym nagle zaczął palić się grunt pod nogami.
Do tego nie byli potrzebni politycy, którzy powiedzieliby jakąś śmieszną przemowę, po której wszyscy nagle staliby się omamieni nową wizją polityczną kolejnej partii.
Powiem więcej, nawet jeśli politycy mówią o sprzeciwie do imigracji, jeśli święcie wierzą w tak zwaną „magiczną rękę wolnego rynku”, i tak prędzej czy później przymkną oko na swoje antyimigracyjne postulaty z kampanii wyborczej, gdyż imigracja naturalnie dla biznesu się opłaca, który nie będzie już musiał płacić tyle pieniędzy ile płacił rdzennym mieszkańcom, mającym jeszcze jakieś chociaż małe poczucie istnienia praw pracownika i obowiązku godziwej płacy. I nie gra w tym przypadku roli deklarowane rzekome przywiązanie do Polski czy piękne słowa o patriotyzmie.
W momencie, w którym będziemy walczyć oddolnie wychodząc do ludzi, bo nie ma co pokładać nadziei w wyborczych obietnicach polityków, na różnych poziomach, gdyż tego wymaga aktualna sytuacja, będziemy mogli zacząć przyczyniać się do faktycznych zmian, poprzez wywieranie nacisku.
Trzeba manifestować, protestować, i może i przede wszystkim, strajkować i edukować.
Trzeba również edukować samego siebie, pisać, tworzyć muzykę i tworzyć memy, gdyż kultura, w pełnym tego słowa znaczeniu, ma niekończący się potencjał na oddziaływanie na umysły odbiorców.
Należy wywierać presję na klasie wyższej, kapitalistach i politykach i świadomie wybierać takie opcje, które będą bliżej naszego celu.
To samo pole, inna walka
Znaczy to również to, że trzeba wybierać takie systemowe opcje polityczne, które będą w większym stopniu pozwalały nam na przeprowadzanie naszych zmian, ciągle stosując taktykę nacisku i presji.
I choć może wydawać się to na pierwszy rzut oka sprzeczne z moimi wcześniejszymi słowami o nieskuteczności wybierania systemowych opcji, trzeba rozróżnić polityczne obietnice wychodzące z ust polityków w momencie, w którym ludzie wierzą politykom w ich dobroduszne intencje, oraz obietnice i czyny wynikające z autentycznego zauważenia oddolnej inicjatywy, która gotowa jest do strajków i poświęceń.
Politycy w PRLu też zaczęli w pewnym momencie przeprowadzać zmiany korzystne dla Solidarności, i to nie tylko dlatego, że chcieli zdobyć poparcie, a dlatego, że poczuli oddech strajkujących na swoim karku.
Trzeba w demokracji liberalnej wpływać na polityków w taki sposób by w końcu demokrację liberalną zakończyć.
Trzeba ciągle walczyć i strajkować.
Różni się to diametralnie od wcześniej opisywanej przeze mnie sytuacji wybierania polityków w nadziei, że zrobią coś za nas. To my jesteśmy warstwą społeczną bez której nie istnieją i to my mamy rację. To my możemy coś faktycznie zmienić. To my jesteśmy zmianą, nie oni. Czas więc na walkę i nasz oddolny stanowczy protest. Protest, który będzie trwać aż do samego końca demokracji liberalnej w Polsce i końca poszanowania pieniądza nad Polakiem.
Trzeba skończyć z wyborczym populizmem, krótkimi rządami partii w ramach demokracji liberalnej oraz samą demokracją liberalną, a także z wszechwładzą biznesu.
Trzeba zablokować to koło wiecznego nieszczęścia, włożyć między jego szprychy stalowy kij, i zrobimy to my i nikt inny.
Solidaryzm naszym obowiązkiem
Nie jest tajemnicą, że walka przeciwko systemowi wymaga poświęceń. Strajkujący spotykali się z represjami a powstanie Spartakusa było tłumione przy użyciu armii rzymskiej. Naszym naturalnym obowiązkiem podczas walki z systemem, choć nie tylko wtedy, jest solidaryzm i wzajemna pomoc by samemu nie zostać zniszczonym.
Tylko grupa ludzi może faktycznie coś zmienić i tylko pomagając sobie nawzajem będziemy mogli utrzymać samych siebie podczas presji wywieranej na system.
Niech żadna represja systemowa i żadne zwolnienie z pracy, nie skończy się zbagatelizowaniem i pozostawieniem ofiary wierzącej w naszą sprawę samej sobie.
„Każdy sobie rzepkę skrobie” odchodzi w przeszłość.
Nadchodzi czas solidaryzmu.