Redaktor Fox - USA vs UE

Nie mogę się doczekać tego, że Unia Europejska zderzy się z amerykańskim walcem drogowym

 

Tomasz Gabiś i Alain de Benoist nie będą pewnie szczęśliwi, ale uważam, że obecna imitacja "Imperium Europejskiego" w pełni zasłużyła na poważne bęcki od trumpowskiej Ameryki.

 

Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu, gdy usłyszałem pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza, krzyczącego w Parlamencie Europejskim, że przedstawiciele "prawej strony" to "zdrajcy Europy" na usługach wroga zza Oceanu.  Czyżby naczytał się pism przedstawicieli francuskiej, paneuropejskiej starej lub nowej prawicy? Czy może sięgnął do niemieckich monarchistycznych zinów lub do później publicystyki sir Oswalda Mosleya? Nie, nic z tych rzeczy. Jeśli już to sięgał po twórczość współczesnych, upośledzonych umysłowo libkowsko-lewicowych tropicieli "faszyzmu", tudzież po głupią, stalinowską propagandę o "amerykańskich imperialistach" zrzucających stonkę nad PGR-ami. Pułkownik Sienkiewicz "zdrajcami Europy" nazwał bowiem tych, którzy oklaskiwali" imperialistę" Trumpa i "stanowią partię Muska". Zadeklarował, że jedyną obroną przeciwko tym atlantyckim, imperialistycznym podlcom jest Akt Cyftowy Unii Europejskiej, strzegący prawomyślności tego, co wypisujemy w necie.

 

Słowa pułkownika Sienkiewicza odzwierciedlały oczywiście atawistyczny strach, który zainfekował umysły zachodnioeuropejskich "elit" oraz ich wschodnioeuropejskich lokajów. Nie łudźmy się, że boją się oni o suwerenność Europy. Nic z tych rzeczy! Nie mieli nic przeciwko wpływom wielkich amerykańskich korporacji, jeśli te korporacje, banki i fundusze wspierały sprawy ideowo im bliskie, takie jak masowa trzecioświatowa migracja do Europy, niszczenie jej gospodarki za pomocą programów dekarbonizacji, czy wspieranie różnych "alfabetycznych" mniejszości. Teraz jednak sytuacja mocno się zmieniła. Amerykańskie giganty technologiczne weszły w sojusz z Donaldem Trumpem i ścigają się w deklaracjach o swoim poparciu dla wolności słowa. Elon Musk, najbogatszy przedsiębiorca na świecie, otwarcie wzywa do obalenia zachodnioeuropejskiego establiszmentu politycznego i bezkarnie mówi unijnemu komisarzowi, by "się wydymał w twarz".

 

W tle tego prawicowego zwrotu amerykańskich gigantów technologicznych jest kwestia tego, jak Unia Europejska ogranicza badania nad sztuczną inteligencją. Możemy mieć różne poglądy na temat szans i zagrożeń związanych z AI, ale pewnym jest to, że to technologia przełomowa i że Europa jest w jej rozwoju mocno zapóźniona. To zapóźnienie wynika z archaicznego podejścia do regulacji – dążenia darmozjadów z Brukseli do maksymalnego biurokratyzowania każdej dziedziny życia. Rozwojowi sztucznej inteligencji w UE zagrażają też różnego rodzaju Zielone Łady. Wszak centra przetwarzania danych potrzebują dużo taniego prądu, a polityka Unii może sprawić, że za dziesięć lat prąd stanie się luksusem. Amerykańskie giganty technologiczne mają więc prawo mieć wrażenie, że Unia psuje im interesy.

 

O ile polityka tych spółek oraz ludzi z otoczenia prezydenta Trumpa wywołuje od lat nasze gigantyczne zastrzeżenia, to sądzę jednak, że tym razem powinniśmy kibicować amerykańskim Big Techom i nowej waszyngtońskiej administracji. Unia nie tylko bowiem chce schrzanić lukratywne deale kapitalistom zza Oceanu, ale jeszcze chce spieprzyć życie nam wszystkim, zamieniając nas w masę pozbawionych własności proli odżywiających się papką sojową. Życzę więc Unii Europejskiej, by poszła na zderzenie czołowe z trumpowską Ameryką.  Europa nie ma jak obronić się przed tym zderzeniem. Nie jest tego w stanie zrobić ani gospodarczo, ani technologicznie, ani militarnie, ani nawet kulturowo. Niech więc leśne dziadki z Brukseli, Berlina, Paryża i Madrytu poczują gniew supermocarstwa! Niech Musk ingeruje w "dupokratyczne" wybory w Europie ile będzie chciał! Europejskiej demokracji to nie zaszkodzi, bo od dawna jest ona martwa, ale zaszkodzi ekipom politycznym, które od dekad pracują nad tym, by zmienić Europę w trzecioświatowy wychodek. Niech sami skończą w gównie po uszy – my będziemy siedzieć z popcornem przed ekranami i się z nich śmiać. Jak mawiają Amerykanie: "Fuck arround, and find out".