Rządzący od roku neoliberałowie obiecywali, że nauczyli się na błędach, już nie są tymi krwiożerczymi, darwinistycznymi i anglosaskimi neoliberałami, którzy w nieubłagany sposób podążają za Hayekiem i Friedmanem. Oczywiście tylko największy tuman mógł w to uwierzyć, zwłaszcza, że wszelka analiza wypowiedzi „drugiego szeregu” KO wykazywała, że to ciągle ci sami goście od prywatyzacji, liberalizacji, deregulacji i likwidacji. I bez specjalnego prószenia socjal-liberalną propagandą, obecnie rządząca koalicja taki właśnie program realizuje. „Pieniędzy nie ma i nie będzie” a państwo…też jakoś go coraz mniej. I nie chodzi mi tu o urzędników czy funkcjonariuszy, bo tych żaden rząd nie ruszy, ale o funkcjonalną i ekonomiczno-społeczno-naukową strukturę, którą obecny rząd radośnie puszcza z dymem.
Często nawet jeszcze zanim powstanie – chodzi oczywiście o CPK, ale także elektrownie jądrowe, rozbudowę portów i central przeładunkowych na północy Polski, inwestycje Intela we Wrocławiu, czy nawet hub technologiczny dla Koreańczyków, od których mamy kupić sporo sprzętu wojskowego.
Jedną z głównych inspiracji ideowych rządzącej koalicji jest z pewnością klasyczny polski „niedasizm”. CPK to oczywiście najbardziej sztandarowy przykład, pozostałe też zrobiły swoje zamieszanie w mediach, jednak coraz częściej widzimy, że państwo nasze przestaje działać tam, gdzie koszty tego są prawie żadne.
Przykład publicznej zbiórki na 250 tys. zł dla polskich archeologów w Egipcie to sztandarowy wręcz pokaz zapaści państwa, i to zapaści odgórnie sterowanej i zarządzanej. Przecież to nie jest tak, że nagle pieniądze znikły, czy faktycznie mamy ultra kryzys. Nie, przeciwnie, w 2023 jeszcze nasza ekonomia trzymała się całkiem nieźle. To po prostu przyjęcie zasad liberalizmu, i to tego anglosaskiego, w myśl zasad austriackiej szkoły (anty)ekonomii – a to lektury Hayeka i Friedmana są deklarowanymi przez obóz PO ulubionymi w okresie młodości – jest powodem takiego, a nie innego stosunku do państwa. Gdy na Zachodzie obywatele generalnie mogą cieszyć się państwem oferującym wysokiej jakości usługi publiczne, państwem, które tak czy inaczej stara się uczestniczyć w gospodarce lub regulować życie społeczne, u nas wygrywa myśl nie tyle państwa minimum, co państwa zanikającego. Nawet funkcja „stróża nocnego” zanika, gdy spojrzymy na sytuację policji i służb w mieście takim jak Warszawa – wakaty sięgają 40-50%, brakuje funduszy, mieszkań komunalnych, a całe dzielnice (jak choćby Praga) są oddawane w ręce mafii.
I wszystko to dzieje się za sprawą uśmiechniętego Rafałka, który lada chwila może zostać (o zgrozo!) prezydentem Polski. Taki liberalizm właściwie niczym nie różni się od anarchizmu – to skrajna nienawiść do instytucji państwa i wspólnoty. Nic więc dziwnego, że liberałowie w miastach takich jak Warszawa, Poznań, Wrocław, Trójmiasto i wielu innych współpracują z Antifą i ją finansują. Ludzie z koalicji rządzącej po prostu nie dopuszczają do siebie czegoś takiego jak państwo, które z jednej strony działa sprawczo, skutecznie i przyjaźnie, a z drugiej strony jest dla i przez obywateli. Dla liberała państwo to… No właśnie i tu dochodzimy do meritum. Dla liberała państwo to wróg, albowiem silne państwo „przeszkadza” w robieniu interesów, biznesów, dogadywaniu się z mafiami i patodeweloperami, silne państwo potrafi zmusić i zmusza do elementarnego przestrzegania prawa i reguł. Wreszcie silne państwo to poczucie sprawiedliwości u obywateli, którzy nie mają – tak jak współcześni Polacy - tolerancji dla korupcji, nepotyzmu, politycznej indolencji i niekompetencji. Z tego samego powodu, dla którego przestępcy wolą słabą i niedofinansowana policję, z tego samego powodu liberałowie rozciągają to pragnienie na całe państwo.
Idea liberalna, czyli postawienie na „ja, moje, mój” zamiast „my, nasze, dla nas” z definicji wyklucza działanie dla dobra ogółu – wbrew wszelkim ustawionym wywiadom, klipom, działaniom PR-owców. Polskie państwo jest słabe bo taka jest wola polityczna tych ludzi. Do tego z wiarą wręcz religijną zwracają się oni ku Berlinowi i Niemcom, uważając, że państwo takie jak Polska po prostu musi się im podporządkować. Nie dlatego nie powstanie CPK, bo jakieś tam procedury się przeciągają, czy rzekomy opór społeczny nie pozwala na to. Elektrownie atomowe nie powstaną nie dlatego, że są nieekologiczne (chociaż są) czy zbyt trudne do zbudowania (nieprawda). To wynika z tego, że taka jest wola i decyzja liberalnej elity, która do powyższych dodaje jeszcze tradycyjnie dla polskiej inteligencji funkcjonującą ojkofobię, kosmopolityzm i nienawiść klasową do „tych niżej”. W efekcie mamy masę prywatyzowanych za psi pieniądz przedsiębiorstw państwowych, przetargi ustawiane pod niemieckie firmy, blokowanie inwestycji konkurujących z niemieckimi projektami infrastrukturalnymi.
Jak się okazuje połączenie liberalnych elit, przestępczej mentalności, korupcji politycznej w ramach Unii Europejskiej oraz swoistego „błogosławieństwa” z dawna wynarodowionej inteligencji w efekcie daje mieszankę trującą, która stanowi zagrożenie dla elementarnego funkcjonowania tak państwa, jak i Narodu polskiego.
Grzegorz Ćwik