Wstęp
Niedawno zostały wypuszczone do sklepów alkotubki, które przez swoje uderzające podobieństwo do dziecięcych przysmaków, rozpętały lawinę kontrowersji.
Ze strony krytyków można było usłyszeć argument jakoby dzieci miały być zachęcone i oswojone z alkoholem właśnie poprzez charakterystyczny wygląd alkotubki.
Jednocześnie chyba każdy zapomniał o tym, że w sporej liczbie sklepów i stacji benzynowych, za ladą zobaczymy półkę z pokaźną liczbą przeróżnych alkoholi.
Debata o alkotubkach powinna skłonić nas do głębszej refleksji i przemyślenia tematu kultury alkoholu w Polsce. Powinniśmy również pójść odrobinę dalej i przemyśleć temat samego alkoholu, gdyż bez tej analizy, analiza kultury alkoholu byłaby niepełna i mogłaby doprowadzić nas do błędnych wniosków.
Nie ma dobrego alkoholu
Nie ma zdrowej dawki alkoholu. Nikt dotąd nie wykazał, że alkohol ma jakiekolwiek zdrowotne właściwości. Alkohol nie ogrzewa, a dokładniej ochładza. Po alkoholu wcale nie ma lepszego snu, a jedynie możemy zasnąć szybciej, nie zachodząc jednak w stan głębokiego snu i powodując, że cały sen jest gorszy. Alkohol nie sprawia, że jesteśmy pewni siebie, a sprawia, że jesteśmy lekkomyślni. Międzynarodowa Organizacja Badań nad Rakiem sklasyfikowała alkohol jako substancję rakotwórczą grupy pierwszej, która może powodać co najmniej siedem rodzajów raka.
Alkohol niszczy naszą skórę. Alkohol może przyczyniać się do rozwoju lęków i depresji. Spożywany w długim terminie alkohol zwiększa produkcję kortyzolu, hormonu stresu. Alkohol sprzyja wydzielanu estrogenu i powoduje spadek ilości testosteronu. Powoduje również impotencję, zaburzenia erekcji oraz zakłócanie sygnałów między mózgiem a narządami płciowymi, co sprawia, że człowiek ma niższą zdolność do odczuwania stymulacji seksualnej. Niezależnie jak dużą ilość alkoholu przyjmiemy do naszego organizmu, spowoduje on sześciotygodniową degenerację naszego mózgu. Przez sześć tygodni alkohol uszkadza mózg, a dokładniej istotę białą mózgu człowieka. Nie trzeba chyba także mówić, że jest to substancja silnie uzależniająca.
Z takim zestawieniem skutków spożycia alkoholu dużą ignorancją byłoby stwierdzić, że jest to substancja nieszkodliwa.
Opowieści o rzekomo zdrowotnych właściwościach alkoholu i tej często przytaczanej „lampki wina przy obiedzie”, możemy jedynie porównać do zaklejania małym plasterkiem ogromnej rany po pocisku kaliber 12,7 mm.
Rozgraniczenie między alkoholem niskoprocentowym, a alkoholem wysokoprocentowym, które ma ukazywać nam różnicę między „niczym złym” a „poważną sprawą” powinno wydać nam się śmieszne. Picie alkoholu raz czy dwa razy w miesiącu i uznawanie tego za rzadkość jest równie nieprawidłowe, przykładowo ze względu na wymieniony powyżej okres sześciu tygodni uszkadzania mózgu.
Po prostu nie ma dobrego alkoholu.
Nie jest to substancja z korzystnym dla człowieka potencjałem.
Prawdziwy problem
Uznawanie za problem promocji alkoholu w alkotubkach jest jedynie liznięciem faktycznego problemu, jakim jest kultura alkoholu w Polsce.
Musimy niestety powiedzieć sobie, że jesteśmy narodem w dużej mierze alkoholików. Narodem alkoholików, którzy często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są alkoholikami, bo przecież „jedno czy dwa piwka po pracy to nic złego”.
Tak samo parę piwek na meczu, spotkaniu ze starym przyjacielem czy spotkaniu z aktualnym przyjacielem to przecież nic strasznego. Również flaszka postawiona na stół w każde urodziny, po każdym nowym kupionym samochodzie i na każdym święcie to wręcz obowiązek. A piwko po stresującym dniu, mimo stresogennego działania alkoholu, to „wspaniałe lekarstwo” na ów stres.
Kilka powyższych wypowiedzianych w prześmiewczy sposób przykładów powinno czytelnikowi ukazać poważny problem – pijemy bardzo często, co nie jest dobre.
Granica między piciem okazjonalnym a piciem bez okazji tak naprawdę nie istnieje, gdyż okazję można znaleźć sobie zawsze. A przecież każde radosne wydarzenie można świętować bez niszczenia własnego siebie, a każde napięcie rozładować w inny sposób niż sięgając po piwo czy wódkę. Nie ma okazji na trucie siebie, więc ten podział jest z miejsca błędny.
Statystyki niestety potwierdzają wszystko co wcześniej napisałem. 1/4 małpek (małych buteleczek z wysokoprocentową wódką) sprzedaje się do południa, w godzinach porannych, gdy większość Polaków idzie do pracy.
W tym samym czasie sprzedaje się również niemal 1/3 mocnego piwa.
W 2019 roku statystyki firmy badawczej Synergion alarmowały nas o milionie małpek, które do południa znikały ze sklepowych półek i lądowały do kieszeni Polaków. Kolejne dwa miliony lądowały w rękach Polaków popołudniu.
Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, który zrzesza producentów spirytusu i wyrobów spirytusowych, a także prowadzi działania ku rozwojowi branży spirytusowej, odpowiedział wówczas grupie badawczej Synergion, twierdząc, że faktyczna liczba kupionych małpek może być o połowę niższa.
Śmiem jednak twierdzić, że organizacji, której zależy na rozwoju branży alkoholowej w Polsce, dramatyczne statystyki odnośnie picia alkoholu w Polsce są nie na rękę, a wyniki, które sami przytoczyli i tak są dramatyczne.
To dalej byłoby półtora miliona ludzi, którzy nie wyobrażają sobie dnia bez małej buteleczki z wódką. To dalej jest masa ludzi, która niszczy siebie poprzez wlewanie w siebie mniejszych i większych porcji alkoholu. Ludzi, których rodziny zmuszone są odczuwać skutki picia ich męża, ojca, dziadka czy syna.
Dla młodego Polaka alkoholizm wcale nie jest zjawiskiem odosobnionym, gdyż jak nie widział go w swoim własnym domu, co z pewnością zostawiło ślady na psychice, został zmuszony obserwować go wśród swoich rówieśników.
Również od wieku dziecięcego przecież widzi alkohol za ladą każdego sklepu.
Wielokrotnie żeby nie zostać wykluczonym z grupy rówieśniczej, nastoletni Polak po prostu musi pić z kolegami. Nikt nie lubi samotności, a picie po prostu staje się rozwiązaniem, zapobiegaczem wykluczenia. Picie nie kojarzy się nastolatkom z czymś co prowadzi do ich wyniszczenia, a z czymś co jest niedozwolone i pociągające, po czym można się „dobrze bawić”.
W późniejszych latach alkohol staje się automatycznie elementem życia tego Polaka.
Spotkanie bez alkoholu staje się o wiele mniej pociągające niż spotkanie z alkoholem. Kolega, ojciec lub wujek na każdą okazję chętnie przyniosą gorzałkę.
Z resztą przecież mało kto tak naprawdę chciałby przyjść na niealkoholową imprezę, skoro cały czas chodził na imprezy z nieodłącznym elementem alkoholu. Lata mijają, pojawia się starość, ale alkohol zostaje.
Loterią jest to czy Polak poprzestanie na piwie, małych porcjach wódki czy będzie witał się z flaszką wódki lub tanim winem każdego dnia.
W każdym przypadku jest to szkodliwe. W każdym przypadku dochodzi do niszczenia człowieka, jego potencjału umysłowego i tworzycielskiego.
Dochodzi do morderstwa czasu, który można spędzić na twórczych, zdrowych i bardziej satysfakcjonujących aktywnościach. Również przyjaźnie „do flaszki” okazują się dosyć płytkie. Jeśli kogoś łączy jedynie flaszka to czy przyjaźń bez niej istnieje?
Czy dwójka tych ludzi w ogóle będzie w stanie się ze sobą dogadać?
To jest właśnie to, co możemy nazwać kulturą alkoholu.
Jest to zjawisko, w którym alkohol nie jest traktowany jako nic złego, a nawet coś wskazanego w niektórych sytuacjach. Jest to podświadome skojarzenie alkoholu z każdą imprezą, spotkaniem i żałobą. Jest to choroba, która wyniszcza naród, robi z niego słabych i brzydszych ludzi, mordując ich potencjał umysłowy.
Rzesze Polaków każdego wieku widzą w alkoholu nieodłączny element życia polskiego. Należy więc zadać sobie pytanie, czy jeśli alkohol jest niezbędny do polskości to czy przypadkiem Polska nie jest alkoholiczką?
Alternatywa
Jeśli chcemy by nasz naród był wielki, a nasi rodacy nie zmagali się ze skutkami spożycia alkoholu, włącznie z wszystkimi wypadkami i niewinnymi ofiarami, musimy postawić sprawę jasno – należy walczyć z kulturą alkoholu w Polsce. Chcemy narodu wielkiego, silnego, mądrego i twórczego.
Chcemy państwa bezpiecznego, w którym dziecko nie będzie musiało bać się powrotu taty do domu, nastolatek ostracyzmu spowodowanego niepiciem trucizny a losowy przechodzień przejechania przez pijanego mordercę za kółkiem.
Nie chcemy, by Polacy byli słabi, głupi, uzależnieni i z piwnymi brzuchami.
Alkohol jest ogromnym biznesem, z którym nie sposób wygrać bez uprzednich zmian społeczno-kulturowych. Spożycie alkoholu jest tak duże a skala uzależnień tak ogromna, że zakazanie teraz alkoholu spowodowałoby jedynie powstanie organizacji przestępczych i ogromne zyski dla nich. Potrzebna jest zmiana społeczno-kulturowa.
Nieważne jednak jak bardzo będziemy o tym mówić, jeśli sami nie zmienimy swojego własnego życia, możemy zostać co najwyżej śmiesznymi ludźmi, którzy emanują w oczach innych hipokryzją. Dziecko, które słyszy o tym, że coś jest złe i ma tego nie robić, oglądające w tym samym momencie jak rodzic, który wpaja mu te nauki, sam się do nich nie stosuje, nie widzi w owych naukach żadnej wartości.
Stają się one dla niego jedynie nic nieznaczącymi słowami. Nie możemy być takimi rodzicami, dosłownie i w przenośni. To od nas samych musi się zacząć wojna z kulturą alkoholu.
Skupmy się więc w tym momencie na życiu bez alkoholu.
Jeśli teraz go nadużywamy, przejdźmy na odwyk i poszukajmy pasji oraz ludzi, którzy podzielają antyalkoholowe poglądy. Jeśli ich nie ma, nie ma problemu!
Zawsze można ich stworzyć. Ludzie w większości nie zagłębiają się w działanie alkoholu, które każdego zdrowego człowieka powinno zmusić do przemyśleń.
Wykucie nowego, nieobarczonego alkoholem siebie, jest naszym celem.
Gdy już to zrobimy, przychodzi czas na wykuwanie tego w innych.
Już teraz są ludzie, na przykład ja, którzy od alkoholu trzymają się z daleka, więc wiedz drogi czytelniku, że nie musisz być w tym sam.
Twórzmy grupki, wspierajmy się i spędzajmy razem trzeźwo czas.
Zamiast topić napięcia i smutki w kieliszku, wyrzućmy je poprzez jakąś aktywność fizyczną. MMA, boks, kick-boxing, kulturystyka naturalna, muay thai, judo, karate – to wszystko stoi otworem. Sport może stać się dla nas w pewnym momencie dobrą zabawą i pasją. Wzmacnianie naszej wytrzymałości, siły i sprawności również hartuje ducha i polepsza samoocenę.
Za to wszelkie trudności związane z przeszłością alkoholową swoją jak i swojej rodziny powinniśmy przerobić u psychologa psychoterapeuty, gdyż owa przeszłość niestety dyktuje przyszłość.
Nie ma w tym oczywiście żadnego wstydu. W taki sposób walczymy o nasz naród i dobrą przyszłość naszych dzieci.
Wykształćmy w sobie żelazne zasady – zero alkoholu i koniec kropka.
To alternatywa wobec kultury alkoholu.
Tę alternatywę powinniśmy promować i tą alternatywą powinniśmy żyć.
Nie chcemy być narodem alkoholików.
Chcemy być narodem twórców.
Niech żyje nacjonalistyczny straight edge!
Odolan Sokołowski