Powoli zaczynamy doganiać Zachód, co rząd „uśmiechniętej Polski” objął sobie za jeden z priorytetów. Czy oznacza to, że niedługo będziemy godnie zarabiać, a nasza służba zdrowia jest coraz lepsza? A tego to nie powiedziałem. Doganiamy Zachód, ale niekoniecznie tam gdzie trzeba, wręcz tam, gdzie nie powinniśmy. Ślepo małpujemy trendy współczesnej Europy, przekształcamy naszą moralność na liberalną modłę, wyzbywamy się wolności słowa by przypadkiem nie urazić jakiejś mniejszości i ściągamy na naszą ziemię coraz więcej imigrantów, co już zaczęło odbijać nam się czkawką. Właśnie na tej ostatniej kwestii chciałbym się w tym krótkim tekście skupić.
Przyjmując cudzoziemców, szczególnie z krajów odległych nam kulturowo ściągnęliśmy na siebie również widmo większej przestępczości. Poświęciliśmy własne bezpieczeństwo kosztem napływu tzw. „inżynierów”, którzy zdaniem liberałów w magiczny sposób uratują naszą gospodarkę i demografię. Coraz większym problemem staje się przestępczość Gruzinów, na której przedstawienie można by poświęcić oddzielny artykuł. Pomimo stosunkowo małej liczebności odpowiadają oni za 1/9 przestępstw popełnionych przez cudzoziemców. Tworzą gangi atakujące Polaków, a popularne piekarnie gruzińskie często służą za pralnie brudnych pieniędzy.
W Polskich więzieniach przebywa obecnie dwa razy więcej obcokrajowców niż jeszcze w roku 2020. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że liczba ta w najbliższych latach będzie tylko rosnąć. Coraz częściej, pomimo prób zamiecenia tego pod dywan przez mainstreamowe media, słyszymy o brutalnych napaściach dokonanych przez imigrantów, często tych legalnych, wychwalanych pod niebiosa przez liberałów i „psiembiorców”, którzy wolą sobie ściągnąć do pracy pana Ahmeda niż zapłacić godną pensję rodakowi. Bolesnym, acz otrzeźwiającym przykładem niech będzie Śrem, w którym kilku przybyszy z Ameryki Południowej skatowało dwóch Polaków z użyciem tzw. „tulipanów”. Tragikomizmu całej sytuacji dodaje fakt, że tylko jeden z pięciu napastników został po tej sytuacji aresztowany (wyobraźcie sobie co by było gdyby role były tutaj odwrócone). Alarmujące jest to, że do takich sytuacji dochodzi już nie tylko w dużych miastach, ale jak pokazuje ten przykład również w mniejszych miejscowościach.
Śrem to tylko kropla w morzu przestępczości jakiej codzień dopuszczają się w naszym kraju cudzoziemcy, która jest jednym z większych, acz nie jedynym problemem, który rodzi imigracja. Negatywny wpływ na rynek pracy, przez który w relacjach pracodawca-pracownik ten drugi jest na jeszcze bardziej przegranej pozycji, niszczenie struktury etnicznej narodu, wzmagające się napięcia i konflikty na tle kulturowym czy z czasem chęć wpływu cudzoziemców na politykę państwa, w którym przebywają to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Odpowiedzią na te problemy nie może być miękka postawa lib-prawicy, która co prawda słusznie przeciwstawia się napływowi nielegalnych nachodźców, jednak istotę problemu widzi w ich nielegalności, błędnie go diagnozując. Jedynym wyjściem, by nie podzielić losu Niemiec czy Francji jest twarda nacjonalistyczna postawa ograniczająca jakąkolwiek imigrację do minimum i całkowicie blokująca tą z krajów pozaeuropejskich. W końcu czy kiedy taki przybysz zgwałci twoją córkę/żonę/matkę będziesz roztrząsał nad tym czy był on tu legalnie, czy był on muzułmaninem czy katolikiem czy niewierzącym? System już sobie nie radzi (albo nie chce) z szalejącymi na ulicach naszych miast obcokrajowcami, czego objawem są oddolnie organizowane patrole obywatelskie, które w normalnie funkcjonującym kraju nie były potrzebne. Zastanówmy się więc czy imigracja, nawet ta „dobra” legalna przyniesie naszemu społeczeństwu jakiekolwiek wymierne korzyści wobec swoich licznych negatywnych konsekwencji i czy chcemy, by defekujący do wody w Dolinie Trzech Stawów murzyn był symbolem nowej rzeczywistości, w której przyjdzie nam żyć.