Współczesne realia rynku pracy nie pozostawiają złudzeń. Coraz częściej koncentrują się na konkurencyjności i indywidualnym wyścigu po sukces, pozostawiając w cieniu wartości takie jak współpraca i wzajemne wsparcie. W wielu organizacjach i branżach pracownicy rywalizują o wyniki, premie, awanse czy nawet stabilność zatrudnienia. Wyścig szczurów - wszyscy znamy ten termin i traktujemy go jako coś zupełnie normalnego z czym mamy do czynienia każdego dnia. Ten trend nie wziął się jednak znikąd i nie towarzyszył nam od zawsze – jest wynikiem wielu zjawisk społecznych, gospodarczych i kulturowych, które w ostatnich dekadach ukształtowały nasze podejście do pracy i współpracowników.
Jednym z głównych czynników, które przyczyniły się do wzrostu rywalizacji, jest globalizacja oraz rozwój gospodarki kapitalistycznej. Liberalizacja rynku i wzrost znaczenia międzynarodowych korporacji stworzyły presję na efektywność i maksymalizację zysków. W takich warunkach, aby firmy mogły utrzymać przewagę, często oczekuje się od pracowników maksymalnego zaangażowania, mierzonego wynikami indywidualnymi. Rywalizacja o wyniki została dodatkowo wzmocniona przez wprowadzenie systemów oceny pracowniczej, takich jak rankingi, bonusy i premie zależne od wyników, które stawiają jednostki w bezpośredniej konkurencji ze sobą. W teorii ma to prowadzić do lepszej efektywności i innowacji, ponieważ każdy pracownik, aby przetrwać i osiągnąć sukces, musi wykazywać się lepszymi wynikami niż inni.
Ktoś powie, że tego typu zachowania dotyczą wyłącznie krawaciarzy i pracy w korpo, tam gdzie wyniki łatwo jest zmierzyć i porównać, gdzie stanowiska wydają się w oczach społeczeństwa prestiżowe. Nic bardziej mylnego. Z całą pewnością im większa liczba pracowników tym to zjawisko będzie powszechniejsze, ale wykracza ono poza korporacyjne biurowce czy firmy sprzedażowe i przenika do wielu innych sektorów, a nawet do miejsc, gdzie tradycyjnie dominowała współpraca. Rywalizacja pojawia się wszędzie tam, gdzie nawet byśmy tego nie podejrzewali od sektora edukacji, służby zdrowia po osiedlowy sklep z płazem w nazwie, w którym jakby się mogło wydawać przy małej liczbie pracowników dość łatwo można by było poradzić sobie z takimi zachowaniami, gdzie wszyscy oprócz właściciela znajdują się na tym samym szczeblu w hierarchii, ale i tam intrygi, nie pomocność czy donosicielstwo wychodzi z ludzi omamionymi lepszym traktowaniem czy premią, która nie wpada ani w następnym miesiącu, ani w następnych latach...
Zmiany w podejściu do pracy są zauważalne również w sektorach związanych z rękodziełem, gastronomią czy nawet organizacjami non-profit. Praca, która kiedyś była realizowana wspólnie, staje się polem do popisu dla jednostek, które chcą się wyróżniać. Nawet w małych firmach czy w startupach, które często na początku odznaczając się koleżeńską atmosferą, presja na szybki rozwój i konkurencja o zdobycie inwestorów może prowadzić do powstawania napięć i zatargów między współpracownikami.
Na facebooku jest kilka stron, na których pracownicy dzielą się niewybrednymi opiniami o swoich szefach oraz na przykład przykładami łamania przez nich prawa. Wylanie swojego żalu na forum internetowym czy obgadywanie za plecami, by wrócić do pracy i znów być na każde zawołanie szefa i „przypadkiem” postawić kolegę z pracy w gorszym świetle to droga donikąd.
Ludzie w kraju, gdzie zrodził się ruch Solidarności najwyraźniej zapomnieli jaką siłę ma solidaryzm i że zjednoczonym pracownikom jest dużo łatwiej walczyć o swoje prawa, godne warunki wykonywania pracy i godne płace. Na pewno wpływ też ma na to brak zaufania do organizacji pracowniczych. W przeszłości to właśnie związki zawodowe były główną siłą walczącą o prawa pracowników, organizując strajki i negocjacje z pracodawcami. Dziś pracownicy często postrzegają te organizacje jako relikty PRLu, nieefektywne lub nawet skorumpowane (niestety tak też się zdarza), co w połączeniu z obawą reperkusji ze strony pracodawcy sprawia, że nie chcą się angażować w ich działalność. Elastyczne formy zatrudnienia wpływające na rotacje pracowników również nie pomagają zacieśniać międzyludzkich więzów, ale nie trzeba należeć do związku ani pracować w jednym miejscu dziesięć lat, żeby wspólnie walczyć o polepszenie warunków w jakich pracujemy.
Aby zmienić sposób postrzegania pracy i naszej roli jako pracowników na pewno nie wystarczy, być tylko świadomym wnyków zostawionych na nas przez liberalną kultury pracy. Budowanie świadomej społeczności pracowniczej i podkreślanie pozytywnych wpływów solidarności to jeden z kroków do przemiany, ale potrzeba ich znacznie więcej. Oto kilka pomysłów, które mogą odwrócić dzisiejsze konkurencyjne realia na rzecz przywrócenia solidaryzmu.
Wiele firm stosuje rankingi pracowników, co często pogłębia rywalizację między nimi. Zastąpienie ich oceną zespołową co na duże zakłady można by przełożyć jako np. brygady pracujące na różnych zmianach czy pracowników z danego działu, może zachęcać do współpracy i wspierania się nawzajem. Na przykład zamiast premiować tylko najlepszych pracowników, można wprowadzać systemy nagradzania zespołów za osiągnięcie wspólnych celów. Postawienie na model zarządzania partycypacyjnego poprzez włączenie pracowników w proces podejmowania decyzji (np. konsultacje, grupy robocze) może zwiększyć poczucie współodpowiedzialności i wspólnoty. Pracownicy, którzy czują, że mają realny wpływ na to, co dzieje się w organizacji, są bardziej skłonni do budowania solidarności. Ważne jest i jak dla mnie oczywistym, aby w przypadku tworzenia takowych grup pracowników mających reprezentować zdanie kolegów, były to osoby wybierane przez nich samych, a nie wybrane przez kierownictwo.
Wprowadzenie dodatkowych szkoleń, które rozwijają umiejętności komunikacyjne, zarządzanie konfliktem i pracą zespołową, mogą z czasem zmienić sposób myślenia pracowników. Kultura współczesna mocno promuje indywidualizm, co wpływa na sposób myślenia o pracy. Wzmacnianie narracji dotyczącej wspólnoty i wspólnego dobra w mediach, literaturze i edukacji może także wpłynąć na to, jak ludzie postrzegają swoje role w miejscu pracy. No i wreszcie to co przychodzi większości zapewne do głowy na pierwszym miejscu czyli związki zawodowe. Jednak tu zdecydowanie potrzebne są zmiany w prawie. Nie może być tak, że w jednym zakładzie działa kilka takich związków, które nie mogą ze sobą dojść do wspólnego stanowiska w efekcie czego nie mogą podjąć rozmów z kierownictwem, a na domiar złego członkowie jednego ze związków mają ciche umowy z kierownictwem przez które sabotują pomysły reszty kolegów nad pozytywnymi zmianami dla ogółu.
Kultura rywalizacji wynikająca z promowania indywidualnego sukcesu i presji wyniku stała się normą w wielu miejscach pracy. Jednak takie podejście prowadzi do pogarszającej się atmosfery i wypalenia zawodowego. Powrót do wartości współpracy i wzajemnego wsparcia może przynieść korzyści zarówno pracownikom, jak i pracodawcom, budując bardziej zgrane i lojalne zespoły.
Zmiana ta wymaga wysiłku – promowania transparentności, wspólnego rozwoju i budowania kultury pracy opartej na współdziałaniu. To wyzwanie, ale też szansa na stworzenie miejsc, gdzie sukces jednostki jest sukcesem całego zespołu. Współpraca może stać się fundamentem, na którym oprzemy bardziej zrównoważoną przyszłość pracy.
Kamil Królik Antończak