Jedną z książek, jaką miałam okazję przeczytać w zeszłym roku to „Kyś” Tatiany Tołstoj.
Tatiana Tołstoj – to wnuczka Aleksieja Tołstoja, rosyjska pisarka, publicystka i prezenterka telewizyjna. Urodziła się 3 maja 1951 roku w Leningradzie, czyli dzisiejszym Sankt Petersburgu, w wielodzietnej rodzinie. Studiowała filologię klasyczną – specjalizacja łacina i greka. Od 1989 roku uczyła Języka rosyjskiego w USA w mieście Pricenton.
„Kyś” pozycja, która zaskakuje czytelnika na każdym kroku. Powieść autorki to antyutopia, czyli inaczej mówiąc wizja społeczeństwa, które zmierza do samozagłady i samozniszczenia.
W „Kysiu” zobaczyć możemy obraz Moskwy po nieznanym bliżej wybuchu. Dotychczasowy świat przestał istnieć, nie ma już w nim technologii. W stolicy Rosji, tam, gdzie kiedyś stał Kreml, znajduje się drewniana chałupa, a sama stolica to wioska z prymitywnymi mieszkańcami. Wszystkie stworzenia zamieszkujące w wiosce to w większym lub mniejszym stopniu mutanty. Jędza myszy lub robaki, mieszkają w gliniankach.
Fabuła na pierwszy rzut oka, nie zaskakuje, przecież nie ma nic nadzwyczajnego w wybuchu i końcu świata. „Kyś” to jednak książka geniusz. Jest to satyra, która w doskonały sposób wyśmiewa współczesnych Rosjan i ich mentalność. W pozycji ukazane są największe wady narodu, można także zobaczyć, jak działa władza.
Czytając książkę, odnosi się wrażenie, że umieszczenie akcji w przyszłości nie ma najmniejszego znaczenia. „Kyś” jest bardzo aktualny i czyta się go jakby, opisywał to, co dzieje się w Rosji obecnie, od wielu lat.
„Na siedmiu wzgórzach leży gród Fiodoro-Kuźmiczów, a wokół grodu pola nieogarnione, ziemie niepoznane. Na północy lasy nieprzebyte, od wichru połamane, gałęzie w nich się posplatały i nie dają przejść, kłujące krzaki czepiają się portek, a konary czapkę ci z głowy zerwą. Starzy ludzie powiadają, że w onych lasach mieszka kyś. Siedzi na ciemnych gałęziach i krzyczy tak dziko i żałośnie: kyyyyś, kyyyyś! A zobaczyć go nie można. Ot, pójdzie człek do lasu, a kyś my z tyłu na plecy: hop! I kark zębami: trrrach! Najważniejszą żyłkę wymaca pazurem i przetnie, a wtedy cały rozum z człeka wyleci. Wróci taki z powrotem i już nie ten sam, i oczy nie te same. Idzie, drogi nie baczący, jako to bywa, kiedy na ten przykład ludzie we śnie chodzą, do miesiąca wyciągają ręce i palcami ruszają; niby śpią, a chodzą”.
Język, w jakim opisany „Kyś", jest niezwykły bardzo żywy. W efekcie tak ciężką lekturę czyta się bardzo szybko. W książce odnaleźć można bardzo wiele czarnego humoru, aluzji.
Czytając lekturę, człowiek zastanawia się, czy chciałby żyć w takim świecie, który został w niej przedstawiony. I nie chodzi tu wcale o zewnętrzność i jego prymitywność. Chodzi o chore ambicje, dążenie do bogactwa, władzy autorytarnej, nieliczącej się z nikim. Przenośnie nie są z pozoru na początku łatwe do zrozumienia, trzeba więc bardzo się skupić, aby je zrozumieć.
Moim zdaniem, książka to nie tylko opowieść o Rosji, ale także o całym współczesnym świecie. „Kyś” skłania do refleksji czy właśnie w takim świecie chcemy żyć i czy do takiego życia dążymy. Ubolewać jedynie można, iż nie jest ona lekturą szkolną, powinna ona znaleźć się w kanonie głównych książek do przeczytania przez młodzież.
„Kyś” jest rewelacyjny, z czystym sumieniem można go polecić dla każdego, nawet najwybredniejszego i najbardziej wymagającego czytelnika.
Monika Dębek