1. Powody spadku poparcia PiS, co skutkuje utratą władzy przez tą partię. Powody sukcesu KO i porażki Konfederacji
Ad. 1. Spadek poparcia dla PiS (względny zresztą wobec rekordowej frekwencji, zauważmy, że w przypadku posiadania koalicjanta to taki wynik PiS byłby sukcesem) miał kilka powodów. Wymienię trzy na pewno nie wyczerpując listy (bo standardowe w demokracji „zmęczenie elektoratu” po 8 latach sprawowania władzy w trudnych warunkach, moim zdaniem nastąpiło w minimalnym tylko stopniu).
Trwałe okazały się skutki „piątki dla zwierząt” i związanej z tym dymisji Ardanowskiego, a przecież wieś była ważnym źródłem głosów dla obozu tożsamościowego.
Na pewno te 1,6 % głosów które uzyskała partia „Polska Jest Jedna” to biorąc pod uwagę jej program one padłyby na PiS lub Konfederację. PJJ odebrała im w sumie zapewne kilkunastu posłów, dołożyła się zatem do sukcesu obozu lewicowo-liberalnego.
Za najistotniejsze uważam to, co niewidoczne i chyba niepoliczalne w ankietach (choć może socjologowie znaleźli by jakiś sposób) – skutek kulturowej, szczególnie medialnej, przewagi lewicy liberalnej zwłaszcza w dużych miastach. Jakaś (nie pokuszę się o procenty, ale poważna) część elektoratu głosuje kompleksami. Opisano to wielokrotnie, sporo o tym w „Michnikowszczyźnie” Rafała Ziemkiewicza. Tu należy doliczyć wsparcie UE dla Tuska – bo z uwagi na kompleksy mieszanie się UE do spraw wewnętrznych Polski w tym elektoracie, o którym mowa nie budziło oporów (tak jak wzbudziło w analogicznej sytuacji u Włochów, pozbawionych kompleksów). A mocne wsparcie UE dla PO dawało obozowi europejskiemu poczucie bezkarności, zob. np. rokosz sędziów, a te pokazy bezkarności (np. Kurdej-Szatan opluwającej Straż Graniczną) dawały całemu temu obozowi dodatkowe natchnienie. PiS nie mógł reagować adekwatnie, bo liczył się z UE. Cóż – kłania się „murzyńskość” Polaków – jeżeli ktoś za 100 lat będzie pamiętał o ministrze Radosławie Sikorskim, to właśnie z powodu tej genialnej w swej skrótowości diagnozy.
W wypadku Konfederacji, to gdyby liczyć sam tylko przyrost głosów to byłby sukces. To, że oceniamy ich wynik jako porażkę wynika z nadmiernych - a wyrażanych publicznie - oczekiwań liderów tej partii. Złożyło się na to kilka przyczyn – na pewno ujawnienie zamiaru nie wchodzenia w żadne możliwe koalicje, co mogło zniechęcić osoby głosujące z nadzieją, że zrealizowana będzie jakaś część programu, co byłoby niemożliwe w przypadku nie wejścia w żadną koalicję. W razie sukcesu Konfederacji w zapowiadanej skali, mogło to oznaczać nowe wybory, w takiej sytuacji część głosujących mogła przerzucić głosy na inną partię, postrzeganą jako bardziej odpowiedzialna. W dodatku Korwin-Mikke odpalił swój klasyczny „protokół 1%” czego chyba sztabowcy „Konfy” nie mieli możliwości, ani czasu, czymś przykryć.
2. Skutki polityczne dla Polski - w kontekście także trwałości zmian, jakich możemy się spodziewać jak i trwałości samej koalicji
Ad. 2. Staliśmy się z powrotem satelitą Niemiec. Ponieważ Niemcy dążą do hegemonii w Europie i powrotu do jawnego sojuszu z Rosją (co oznacza też jakąś zapłatę za sojusz) to znany bonmot o III RP jako „kondominium niemiecko-rosyjskie pod żydowskim zarządem powierniczym” znów nabiera aktualności. Komponentę żydowską w naszych elitach należy uznać za constans – oba główne plemiona polityczne jednakowo wykazują się filosemityzmem, pomijając już czy szczerym czy z wyrachowania. (Zwracam uwagę na fakt symboliczny – po 2015 r. zmieniło się bardzo dużo, ale liczba małżonek Prezydenta RP pochodzenia żydowskiego pozostała ta sama.) Tym samym będą ulegały niwelacji korzyści polityczne jakie wynieśliśmy po kinetycznej fazie agresji Rosji na Ukrainę w 2022.
Nawet jeśli ten układ nie przetrwa pełnej kadencji (co jest moim zdaniem prawdopodobne) to szkody jakie zdąży poczynić choćby przez 2 lata będą długotrwałe.
3. Pytanie o świadomość wyborców glosujących na partie wrogie ich interesom socjalnym (500+, wolna niedziela, płaca minimalna) – chodzi głównie o KO, Hołownie i Konfederację
Ad. 3. O wpływie kompleksów kolonialnych już mówiłem wyżej. To ułatwiło też nakręcanie histerii, którą przecież każdy widział po stronie „antyPiS”. Kluczem do sukcesu obozu europejsko-lewicowo-liberalnego było uratowanie się Hołowni przed zejściem pod próg – czyli przekonanie dostatecznej ilości elektoratu, że Hołownia to coś innego niż Układ (Salon). Takich, którzy już byli zniechęceni do PO, ale jednak nie chcieli zagłosować na PiS. Przejmowanie takiego elektoratu, to zresztą sens projektu o nazwie „Szymon Hołownia”. Ci więc padli ofiarę dobrego marketingu politycznego w służbie Salonu III RP i własnego braku rozeznania w sprawach publicznych.
Mówiąc o głosujących na PO to pamiętajmy, że jakaś część ich elektoratu ma jednak interes, aby na nich głosować – mówię tu nie o oligarchach i ich rodzinach czy o biznesie zakorzenionym w układach postkomunistycznych, bo to drobna część. Ale jest przecież warstwa obsługująca oligarchię albo od niej zależna. I nie mówię tu tylko o dobrze opłacanych błaznach Układu typu Jerzy Owsiak czy inni celebryci. Przypomnijmy sytuację z nieudanym referendum w/s w sprawie odwołania Prezydenta m.st. Warszawy Gronkiewicz-Waltz w 2013r. Sama zainteresowana i obóz PO, którego była częścią wzywała do bojkotu referendum. Zastanówmy się w jakiej sytuacji jest pracownik urzędu miasta (dziś centrala i urzędy dzielnic to razem w stolicy ponad 9 tysięcy etatów, ale dodajmy wszystkie instytucje jakoś miastu podległe, np. szkoły podstawowe, dla których burmistrz jest organem prowadzącym czy instytucje kultury, to będzie w W-wie z rodzinami kilkadziesiąt tysięcy ludzi) który wie, że przynajmniej teoretycznie można sprawdzić, czy poszedł na referendum. I nawet nieważne jak zagłosował (choć ponad 90% wtedy głosujących chciało „bufetową” usunąć). Układowi chodziło o samo obniżenie frekwencji poniżej progu, co im się wtedy udało. Samo więc pójście na referendum było wtedy aktem nielojalności wobec Układu lewicowo-liberalnego rządzącego Warszawą od lat, a wiadomo, że „banda nie przebacza” przypominając słowa nieśmiertelnej „Murki”. Reasumując – cechą systemu oligarchicznego jest to, że istnieją warstwy w różny zależne bezpośrednio od oligarchii, często w bliskim z nią kontakcie, zależne od niej materialnie, ale także kulturowo, jedna zależność ułatwia drugą. Dotyczy to zwłaszcza wielkich miast i skutek tego widzimy także w wynikach głosowań.
4. wynik wyborów a:
- polityka socjalna i społeczna
- przyszłość projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego
- polityka ekonomiczna
- polityka wobec Rosji, Niemiec, UE i Ukrainy
- perspektywy wprowadzenia liberalnych zmian światopoglądowych:
aborcja, małżeństwa jednopłciowe, etc.
Polityka socjalna i społeczna będzie zwijana pod pretekstem, że nie ma na nią pieniędzy, po to jest rozwijana przez PO ta histeria z rzekomo wysokim zadłużeniem RP. A zresztą korzystając z okazji – warto przypomnieć libkom i libertariańskiej sekcie, że państwo to nie jest kantor Lejzorka Rojtszwańca, który owszem, może zbankrutować. Cele państwa to coś więcej niż tylko zbilansowany budżet i brak inflacji, to nie są miary rzeczy najważniejszej w polityce narodowej.
CPK pod jakimś pretekstem będzie wstrzymane, w końcu „mamy lotnisko w Berlinie” cytując nieśmiertelną frazę Trzaskowskiego. W ogóle kasowane będą wszelkie projekty wzmacniające polską samodzielność ekonomiczną, jak i samodzielność w ogóle. Być może PSL-owi uda się obronić częściowo polskie rolnictwo i leśnictwo przed najbardziej szkodliwymi pomysłami Berlina/Brukseli, ale za bardzo na to bym nie liczył. Chyba, że wybiją się na niepodległość usuwając Kosiniaka-Kamysza, który jest przecież człowiekiem Salonu i układów jeszcze postkomunistycznych, przeczytajcie jego życiorys.
Rozbudowywane ponad miarę będą kompetencje samorządów w celu powrotu do koncepcji „landyzacji” Polski, a na Górnym Śląsku PO będzie współdziałać z opcją niemiecka i tą jawną i tą ukrytą.
Polityka kulturalna będzie oddana ideologom lewackim spod znaku „Krytyki Politycznej”, Tusk coś im musi dać i nawet jeśli sam nie wierzy w ich przekaz, to jako człowiek interesu nie przywiązuje do tych spraw wagi. Natomiast nie wszystkie ich pomysły zostaną zrealizowane z uwagi na opór elektoratu, być może opór części koalicjantów i co najmniej przez 2 lata opór ośrodka prezydenckiego. Cała polityka historyczna będzie miała charakter proniemiecki (zwłaszcza na Ziemiach Odzyskanych) i prożydowski.
Polityka zagraniczna będzie realizować wytyczne Berlina, a zatem należy się spodziewać wsparcia resetu niemiecko-rosyjskiego jak tylko pojawi się pretekst do jego rozpoczęcia (może być takim pretekstem odejście Putina). Oznacza to wycofanie się z realnego wsparcia Ukrainy przy werbalnym poparciu. Jednym z celów Niemiec jest wyrzucenie USA z Europy i Warszawa będzie dystansować się od sojuszu z USA i Wlk. Brytanią, przy zachowaniu pozorów. Nastąpi osłabienie wszelkich działań na rzecz integracji Europy Środkowej (Trójmorza, Międzymorza).
5. szanse na powrót PiS-u do władzy
Całkiem spore, gdyż obóz europejski po prostu musi prowadzić politykę antyspołeczną i w szerszym sensie antypolską. Musi się odwdzięczyć za to, że z pomocą „Europy” (czytaj Berlina) wrócił do władzy. A to oznacza nie tylko rezygnację z tematów szkodzących Berlinowi (np. odszkodowania za II wojnę, czy pewne wątki w polityce historycznej) ale całkiem realne ustępstwa gospodarcze. Będzie dążyć do sytuacji gdy będziemy zapleczem gospodarki niemieckiej, co będzie rodzić określone skutki w postaci pogorzenia się sytuacji mas pracujących. Tego się nie da załatać mitycznymi dotacjami z UE, często zresztą (jak pokazuje choćby afera wiatrakowa) mających przynosić korzyści głównie Niemcom. Turów, CPK, być może projekty elektrowni atomowych do likwidacji, port w Elblągu raczej nie otrzyma środków na modernizację itp. Do tego likwidacja szeregu instytucji mających ożywić znienawidzony w elitach patriotyzm i dumę narodową, do próby likwidacji lub „zagłodzenia finansowego” IPN włącznie. Zatrzymanie rozbudowy wojska, choć zapory na granicy nie rozbiorą, bo Berlin też nie chce nowych migrantów. Wszystko to z obstawą medialną i parasolem ze strony sądownictwa. Próba likwidacji złotówki i wyprzedaży Lasów Państwowych też zapewne będzie podjęta. Zastanawiam się czy zgodzą się na kolonizację (tzn. „relokację migrantów”). Elity lewicowo-liberalne naprawdę nas nienawidzą i one bardzo by chciały, ale po pierwsze działa już przykład Zachodu jak wygląda multikulti (także na część elektoratu tamtej strony) no i jest PSL, znacznie bardziej rozsądny. Wszystko to wzbudzi reakcję nie tylko elektoratu tożsamościowego, ale np. biedniejszych kierowców, którzy nie będą mogli wjechać do centrum swojego miasta, bo są nieekologiczni, ale którego prezydent rozjeżdża się po świecie samolotami i one oczywiście są ekologiczne. Dodajmy jeszcze czystki w administracji (co po trosze wynika z logiki demokracji) ale też próbę likwidacji mediów państwowych. Pamiętajcie, że elity traktowały te 8 lat nie jako wymianę władzy naturalną w demokracji, ale jako bunt, który trwale został stłumiony i obecnie wg nich sytuacja wróciła do normy. Same wyniki wyborów nie usprawiedliwiają tego przekonania, ale odklejenie od rzeczywistości różnych Celińskich, Hollandów, Jand czy Matczaków jest powszechnie znane. Proszę zwrócić uwagę na zdroworozsądkową (choć dyskusyjną) propozycję Jacka Żakowskiego (przecież z samego rdzenia Salonu) aby wobec trwałego podziału w społeczeństwie podzielić programy telewizyjne między partie, na wzór Włoch. Ten współpracownik Michnika został ogłoszony agentem PiS przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Polityka kulturalna będzie obrażać poczucie dumy narodowej i wręcz dobry smak Polaków, co też będzie mieć znaczenie.
Więc reakcja elektoratu na to będzie i być może wcześniej niż za 4 lata.
6. wynik w kontekście planowania zmian federacyjnych UE
Jako satelita Niemiec rząd Tuska zgodzi się na federalizację, będzie to jednak trochę maskował, z uwagi na PSL a także część elektoratu. Może jakieś drobiazgi zostaną wyrzucone z projektów lub wprowadzone do nich co zostanie okrzyczane jako wielki sukces. Niemniej Tusk podpisze wszystko to, co zaleci Berlin, a to Niemcy przecież budują tą IV-tą Rzeszę, obecnie w postaci federalnej UE.
7. Konfederacja jako partia antysystemowa czy część systemu neoliberalnego?
Konfederacja obecnie jest prawym skrzydłem (libertariańsko-konserwatywno-katolickim) układu liberalnego, z lekkim zabarwieniem narodowym. Interesujące jest odejście Winnickiego, przedstawiającego sobą bardziej narodową opcję – nie umiem powiedzieć, czy to naprawdę sprawa problemów zdrowotnych, czy było jakieś drugie dno. W każdym razie jego odejście to marginalizacja w Konfederacji elementu narodowego, nawet w tej kalekiej i niekonsekwentnej narodowo-katolickiej postaci. Braun i jego ludzie nim nie są, bo politycznie są bardziej katolikami niż Polakami. Mem z Bosakiem jako stojącym kelnerem siedzącego przy kawiarnianym stoliku Donalda Tuska oddaje tu wszystko.
8. Czy są szanse na powstanie w krótszej lub dalszej rzeczywistości
faktycznej partii narodowo-społecznej
Uważam powstanie takiej partii za konieczność polityczną, raz, że w obliczu kompromitacji Ruchu Narodowego jako części Konfederacji skromny, ale realny elektorat narodowy nie ma na kogo głosować.
Dwa – że, w obliczu przyspieszonej federalizacji UE nie można zostawiać PiS-owi oraz libertarianom i klerykałom z Konfederacji hasła oporu antyunijnego. PiS jest tu mało wiarygodny, bo oni przyszłość Polski jednak widzą w UE tyle, że nie federalnej. A Konfederacja ma komponentę moskalofilską, bardzo mocną a powiązanie sprzeciwu wobec UE z opcją moskiewską, to w Polsce zamknięcie się w granicach kilku procent.
I po trzecie – taka jest kultura polityczna na pewno naszej cywilizacji, że aby poruszać określone tematy i proponować rozwiązania trzeba być partią polityczną. Nie stowarzyszeniem i nie związkiem wyznaniowym, nawet jeżeli duch proponowanych rozwiązań powstaje w ich szeregach, to one same powinny ostatecznie trafić do Sejmu w postaci projektu ustawy. A drogą do tego jest powołanie partii i to właśnie powinniśmy zrobić.
Naturalnie partia powinna być „obudowana” inicjatywami metapolitycznymi – ale przypomnę, że one już w sporej mierze istnieją, czego przykładem jest choćby to medium. One są niezbędne, ale nie mogą zastąpić partii.
9. dodatkowe uwagi
Trochę optymizmu – Polska przeżyła już gorsze rzeczy niż parę lat rządów agentury niemieckiej i lewackich ideologów.
Po drugie – ruchy narodowo radykalne zawsze miały „pod górkę” tam, gdzie była silna konserwatywno-narodowa prawica, bo ona zbierała także ich potencjalny elektorat. PiS nadal jest najsilniejszą partią w Polsce, ale oddanie władzy z pewnością wzbudzi ferment także w elektoracie PiS i to także stwarza pole do rozwoju naszego ruchu.
Po trzecie – uskrzydleni „totalni” będą pluć na obóz tożsamościowy i ogólnie na niepodległych Polaków, stosować na duża skalę „przemoc symboliczną”. Rondo Aborcji zamiast Ronda Dmowskiego, zakaz jedzenia mięsa w stołówkach szkolnych, zakaz Marszu Niepodległości itp. To pogłębi podział społeczny (zimna wojna domowa ma dobre strony dla narodu polskiego) i chęć nie tylko zmiany polityki ale odwetu, ułatwi delegitymizację rządu Tuska i pośrednio całej III RP. Będzie klimat dla sił przedstawiających rozwiązania radykalne (czy tylko uważane za takie) a więc także dla nas.
Warszawa 11 XII 2023
dr Tomasz Szczepański "Barnim Regalica"