Właśnie zaczęliśmy kolejny już Wielki Post. Nie zamierzam tutaj pisać po raz setny o chodzeniu na Drogę Krzyżową czy Gorzkie Żale, odmawianiu Różańca, postanowieniach typu nie jedzenie słodyczy lub mięsa. Są to rzeczy ważne, ale często robimy je w sposób mechaniczny, ktoś w podstawówce założył, że w Poście nie je słodyczy, ma 30 lat i dalej tak wygląda jego Post. Żeby ten okres nie był tylko czasem kiedy ksiądz ubiera się na fioletowo, a czymś co przynosi realną zmianę na lepsze, stańmy w prawdzie ze swoim życiem i odpowiedzmy sobie szczerze na szereg trudnych pytań. Szczerze, bez okłamywania samych siebie, wybielania.
Czy regularnie się modlę? Czy moja modlitwa jest prawdziwa, wartościowa, czy jest tylko klepaniem formułek z przyzwyczajenia? Jak często się spowiadam? Jak często przystępuję do Komunii Świętej? Jak wygląda moje życie duchowe i relacja z Bogiem? Czy moja postawa w życiu codziennym świadczy o tym, że jestem katolikiem naprawdę, a nie tylko deklaratywnie? Czy ktoś widząc mnie z boku, powie – „to naprawdę jest katolik, człowiek, który wierzy”? Czy autentycznie żyję wiarą i przestrzegam przykazań? Czy może robią to tylko wtedy, kiedy jest mi to wygodne? Zdanie „Katolikiem się jest, a nie bywa”, jest już dość trudne i wymagające, ale jednak nie do końca prawdziwe, bo rzeczywistość, jest jeszcze trudniejsza. Katolikiem się cały czas trzeba stawać, pracować, żeby być nim rzeczywiście. Droga katolika to ciągła walka i ciężka praca, samozadowolenie, stwierdzenie, że jest dobrze, bo przecież chodzę do kościoła i odmawiam pacierz, powinno zapalić u nas lampkę, że coś jest nie tak.
Spójrzmy na nasze życie nie tylko od strony czysto religijnej, ale także w kwestiach tyczących życia codziennego, działalności, relacji z drugim człowiekiem. Jakim jestem synem, bratem, mężem, ojcem, wnukiem? Jaki jestem wobec przyjaciół i znajomych?
Czym jest mój jest mój nacjonalizm? Służbą narodowi, rzeczywistym aktywizmem, czy raczej zbiorem uprzedzeń? Bo jeżeli tym drugim to nie ma sensu. Owszem niezgoda na zło, diagnoza zagrożeń, z którymi boryka się nasz kraj i cała cywilizacja Zachodu jest ważna, ale sama niechęć do tej czy innej grupy lub zjawiska nikogo nie czyni nacjonalistą. Nacjonalistą jest człowiek, który wie w co i dlaczego wierzy, o co walczy, realnie angażujący się w działalność społeczną, a nie tylko mówiący, że jest nacjonalistą. W przeciwnym wypadku można być co najwyżej kłamcą, albo komediantem, oszukiwać samego siebie.
Czy swój czas poświęcam na rozwój duchowy, intelektualny i fizyczny? Czy raczej marnuję go na facebooka, netfliksa, instagrama, seriale i gry komputerowe? Jeżeli ktoś robi dwa treningi w tygodniu, a 20 godzin poświęca na przeglądanie głupot na fejsie i tym podobnych portalach czy oglądanie seriali, to odpowiedź musi być dla niego przykra. Podobnie jeżeli godzina tygodniowo szachów czy jeden wieczór z książką przypada na wiele nocy zarwanych dla gier komputerowych.
Niech ten Wielki Post stanie się dla każdego z nas okazją do stanięcia w prawdzie, refleksji i stania się lepszym katolikiem, Polakiem, działaczem i ogólnie człowiekiem. Zadajmy sobie trudne pytania i odpowiedzmy na nie szczerze. Nawet jeżeli te odpowiedzi nas zabolą. Bo tylko wtedy będą one wartościowe i pozwolą na realną i przede wszystkim trwałą zmianę. Okłamywanie samych siebie, szukanie wymówek, usprawiedliwień, to najgorsze co możemy zrobić.
Pomysł na ten tekst pojawił się w mojej głowie w Środę Popielcową, i jego pisanie nie było dla mnie łatwe, moje odpowiedzi na pytania, które w nim padają były dosyć bolesne. Pamiętajmy też, że jednorazowy rachunek sumienia, nawet jeżeli był szczery, niewiele nam da, nawet róbmy go regularnie i sprawdzajmy, gdzie się poprawiliśmy, a w których dziedzinach nasze problemy narosły, lub pojawiły się nowe.
Maksymilian Ratajski