Grzegorz Ćwik - Zbudujmy nowy nacjonalizm

Czasu mamy coraz mniej. Przelewa nam się on wręcz przez palce, niczym woda lub piasek. I o ile nie wierzę do końca w determinizm historyczny, to trudno nie mieć wrażenia, że wszystko co nas otacza, mówi, że zmierzamy ku katastrofie a na trasie tego rozpędzonego pociągu o nazwie „Postęp” jest wielka przepaść.

 

Wychodzi też na to, ze ostatecznie nie wymyśliliśmy jak dotąd w jaki sposób zanieść nacjonalizm pod strzechy. Próbowaliśmy wielu metod, tych grzecznych, tych mniej, kontrowersji, intelektualizmu i nic. Może zwyczajnie jesteśmy jak ten handlowiec co sprzedaje kiepski produkt i problem jest z nim, a nie człowiekiem? Może ten dotychczasowy nacjonalizm ma cały czas za dużo zaprzeszłości i różnych wstecznictw, które sprawiają, że przeciętny Kowalski widząc nacjonalistę czuje się bardziej jak w zoo, niż wśród osób, które mają receptę na jego problemy? Może po prostu nacjonalizm cały czas jest zbyt subkulturowy, za słaby intelektualnie, zbyt ograniczony do własnego poletka, by móc rywalizować z innymi teoriami i szkołami myślenia politycznego?

 

Zbudujmy wreszcie nacjonalizm, który faktycznie będzie radykalny. I nie na poziomie memów czy okrzyków marszowych, a na poziomie faktycznego programu politycznych zmian, które nie są tylko kosmetycznym maskowaniem tego samego ustroju, co wcześniej. To zresztą częste dla naszej prawicy, w tym nacjonalistów, że gdy przychodzi do rozmowy o faktycznych postulatach, w dziedzinie ekonomii, polityki społecznej, klimatu, energetyki to albo tych postulatów nie mamy, albo powtarzamy wyświechtane i tępe sofizmaty po liberałach pokroju Korwina czy Bosaka. Bieda, nierówności społeczne i płacowe? Wolny rynek wszystko rozwiąże. Globalne ocieplenie? Przecież to mit. Energetyka? Paliwa kopalne są najlepsze i wcale nie niszczą ekosystemu całej planety. Geopolityka? Jawna lub ledwie skrywana miłość do Rosji, lub zwyczajnie brak jakichkolwiek pomysłów, bo rzekomy sojusz z Węgrami Orbana to intelektualna dezynteria.

 

Zbudujmy w końcu nacjonalizm, w którym nacjonaliści czytają książki nie o spiskach, Żydach, masonach, ale śledzą najnowsze pozycje z wymienionych,  wyżej dziedzin. Ilu nacjonalistów zna książki Pikketego, Atkinsona, Klein, Ha-Joon Changa, Graebera czy Raworth? Ilu z nas choćby Wosia czy „Nowego obywatela” czytuje? Jak mamy próbować uczestniczyć w jakiejkolwiek bieżącej dyskusji na istotne tematy, jeśli jedyne co nas zajmuje to Wyklęci, Papież, komuna i jej zbrodnie, oraz ewentualnie husaria i carski poseł Dmowski.

 

Zbudujmy nacjonalizm, który faktycznie będzie miał wiedzę, i to strukturalną oraz holistycznie uporządkowaną, i będzie w stanie zaproponować nie niewielkie zmiany, ale przemyślane i jednocześnie rewolucyjne porzucenie reżimu neoliberalnego.

 

Zbudujmy nacjonalizm, który nie udaje, ale faktycznie zna polską historię. Najwyższa pora odrzucić książki Giertycha, Pająka, Brauna, Michalkiewicza, Mentzena, wszelkich innych szurów i zacząć przysposabiać literaturę pisaną przez faktycznych historyków, z tytułami naukowymi, akademickimi i łatwo weryfikowalnym dorobkiem. Przestańmy powtarzać brednie o tym, że obie wojny światowe wywołali Żydzi, że Hitler był agentem Wall Street, Piłsudski agentem Trockiego a Pinochet był kimś więcej niż zdrajcą opłacanym przez CIA w celu zwasalizowania Chile.

 

Odrzućmy wszystkie debilne filmy z youtuba z żółtymi napisami, które pompują w nasze żyły wszelkie możliwe bzdury, odciągając jednocześnie od tego, co fatycznie ma znaczenie i wpływa na nasze życie. To strukturalne zagadnienia jak kapitalizm kognitywny, kryzys ekologiczny i energetyczny, elektroniczna inwigilacja, kończące się zasoby i upadający model globalizmu są tym, o czym powinniśmy być w stanie mówić godzinami. Oraz czytać i zwiększać wiedzę – także godzinami, a wreszcie w efekcie latami.

 

Zbudujmy nacjonalizm wyprany ze wszystkich mentalnych i emocjonalnych obciążeń prawicy. Nacjonalizm bliski człowiekowi, także temu słabszemu i niezaradnemu oraz wymagającemu pomocy. Nacjonalizm, który stoi po stronie prawdy, a nie po stronie tego, kto silniejszy. Nacjonalizm pozbawiany zawiści i małostkowości, które objawiają się chociażby w stosunku takiej Konfederacji do zwierząt. Zbudujmy nacjonalizm, który faktycznie idzie z Narodem, dla Narodu i przez Naród.

 

Zbudujmy taki nacjonalizm, który nie jest całkowitym abnegatem i nie potrafi się wypowiedzieć na jakikolwiek bieżący temat. Fajnie w ramach pewnej subkultury nie śledzić aktualnych wydarzeń z polityki, kultury czy życia społecznego, ale jak do ciężkiej cholery mamy naprawić obecną sytuację, skoro niejeden z nas stwierdza, że nie ma pojęcia jaka ona właściwie jest? Jak mamy dyskutować o kulturze, filmie, muzyce czy grach komputerowych, skoro ex definitione duża część z nas odrzuca a priori możliwość sprawdzenia nowych trendów. Nie chodzi mi tu nawet o tym, żeby kogoś z nas zmusić do tego, by coś mu się podobało, ale żebyśmy mieli świadomość, czego słucha się w Polsce i na świecie, o czym mówi, jakie zjawiska kulturowe i trendy w różnych kwestiach zajmują główne miejsce.

 

Zbudujmy nacjonalizm, który zamiast hermetycznego i w gruncie rzeczy niezrozumiałego przekazu, stosuje takie pojęcia, motywy i sposoby argumentacji, jakie będą w stanie trafić do przeciętnego człowieka. Generalnie ustalmy, że dla nacjonalizmu najważniejsza jest idea, a symbole, tradycje, postacie do jakich się odwołujemy są wtórne wobec tego. W związku z tym, jeśli chcemy być skuteczni, to przestańmy oczekiwać, że epatowanie celtykiem, Codreanu i czarnym słońcem przysporzy nam szerokiego poparcia. I to nawet nie dlatego, że te rzeczy się źle komuś kojarzą, ale dla zwykłego Polaka i Polki są zwyczajnie obce i nieznane.

 

Generalnie hermetyzacja i subkulturyzacja nacjonalizmu to duży problem w kontekście propagowania naszych postulatów. Nie ma co ukrywać, że polski nacjonalizm ma wysoki próg wejścia dla osoby z zewnątrz. To zaś wpływa nie tylko na naszą słabość liczebną, ale i na fakt, że raz po raz trafiamy na ścianę, której nie jesteśmy w stanie przebić. Nie róbmy z siebie podziemnych bojowników armii niewidzialnego imperium, którymi nie jesteśmy, a postarajmy się zwykłym obywatelom pokazać siebie, jako trybunów ich interesów i ludzi stojących razem z nimi w szeregu walki z codziennymi problemami.

 

Zbudujmy wreszcie nacjonalizm, który nie staje w kontrze do wszystkiego i wszystkich dla zasady, doprowadzając do kuriozum, gdy nacjonaliści negują klimatyczny kryzys, tylko dlatego, że mówi się o tym w mediach, albo na przekór całemu Narodowi skrycie lub otwarcie popierają Rosję i Putina. Pora zbudować nacjonalizm, gdzie nie będzie miejsca dla niczego co prorosyjskie, proputinowskie, duginistyczne i euroazjatyckie. To co wrogie Polsce i całemu regionowi musi być bowiem wypalone ogniem, a nie tolerowane jako jeden z odłamów myśli narodowej. Najwyższa pora na odrzucenie jakichkolwiek form symetryzmu w podejściu do sytuacji na wschodzie. Nie może w polskiej idei narodowej istnieć nawet najmniejsza doza sympatii i zrozumienia dla Putina, Moskwy i ich jawnie wrogich wobec Polski zamiarów.

 

Zbudujmy nacjonalizm, który w zetknięciu z polityką nie sprzeda w 5 minut za grosze wszystkich swoich ideałów i postulatów, tak jak Ruch Narodowy. To wręcz porażające, jak z partii i środowiska, które miało niegłupi nawet program, przynajmniej na papierze, nie zostało właściwie nic. Absolutna dominacja liberałów w ramach Konfederacji w połączeniu z przejęciem właściwe wszystkich ich postulatów, jak również retoryki pokazuje jak słaba jest ideowa i merytoryczna formacja w środowiskach tworzących obecnie Ruch Narodowy. To wręcz antyteza wszelkich bredni tych ludzi o wierności, idei twardej jak stal i gotowości do walki o Polskę. Jak wy nieudacznicy bez szkoły chcecie o coś walczyć, jak przegrywacie z Korwinem i Braunem?

 

Przestańmy traktować nacjonalizm jako formę spędzania wolnego czasu, a zrozummy, że musi być to idea i doktryna, które niosą praktycznie rozwiązania dla problemów naszego Narodu, Europy a na dobrą sprawę całego świata. Odrzućmy to myślenie ograniczone wyłącznie do własnego, liczącego raptem 312 km2 poletka. Problemy jakie toczą Polskę są problemami światowymi, więc zbudujmy nacjonalizm, który będzie idea uniwersalną, nacjonalizmem globalnym, która szuka remedium na choćby kryzys klimatyczny czy wszechwładzę korporacji.

 

Niech zaczynający się rok 2023 będzie dobrym momentem na nowe otwarcie i pozbawione zaprzeszłości i kompleksów budowanie nowego nacjonalizmu. Odrzućmy to, co nie działa i zbudujmy taki nacjonalizm, który będzie godny ducha roku 1934!

 

 

 

Grzegorz Ćwik