Social media stały się w szybkim tempie głównym przekaźnikiem informacji oraz komunikacji ze światem zewnętrznym. Łatwy i powszechny dostęp oraz szybkość rozpowszechniania za ich pomocą materiałów stały się podstawową metodą działalności wielu organizacji, stowarzyszeń i partii. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby korzyści z medialnej aktywności nie były proporcjonalne do zagrożeń, które internetowa działalność ze sobą niesie. Jak idea narodowa odnajduje się w wirtualnej rzeczywistości? Moim zdaniem bilans ostatnich lat nie przedstawia się dla nas korzystnie.
Pierwszym błędem, który jest coraz częściej popełniany jest aktywizm dla samego aktywizmu, czyli pułapka uzależnienia aktywności od przekazu kreowanego w internecie, który w końcu całkowicie determinuje każde działanie. Czym jest więc aktywizm dla aktywizmu? Działaniem ad hoc, które bez należytego przygotowania oraz pracy jest odzwierciedlone na jednym, dwóch zdjęciach wrzuconych „pod publiczkę” w internet. Czasy kiedy każde wydarzenie czy akcję poprzedzały wielodniowe przygotowania, często okupione wyrzeczeniami oraz ciężką pracą minęły bezpowrotnie. Oczywiście można odpowiedzieć, że dynamika aktywności publicznej narzuca nam taki rodzaj działalności, ale czy aby tworzyć rzeczy wielkie musimy płynąć prądem ogółu? Chyba nikt nie zaprzeczy, że przygotowania oraz wytrwała praca nie tylko dyscyplinowały jednostkę, uczyły ją inwencji twórczej oraz kreatywnego działania, ale przede wszystkim zgrywały kolektyw. Choćby najlepsze ujęcie, które będzie się z wielkim powodzeniem rozpowszechniać w social mediach nie zastąpi całego szeregu kroków naszej działalności, co gorsza upośledzi ją do tego stopnia iż działalność nasza będzie koncentrować się na cotygodniowym selfie z akcji, które stanie się z czasem czymś mechanicznym, a więc pozbawionym idei. Stanie się wspomnianym już aktywizmem dla aktywizmu, pustką, której skutkiem będzie odpływ ludzi, a być może szybki koniec działalności.
Drugą pułapką, w którą dość szybko wpadło bardzo wiele osób jest język, który jest używany podczas dyskusji czy publikowania wpisów w przestrzeni publicznej. Nie od dziś wiadomo iż pewne kręgi parlamentarne, czy celebryci polityczni skrajnie zwulgaryzowali język debaty politycznej. Sfera językowa stała się nie tylko zaprzeczeniem podstawowych zasad języka polskiego ale i spłycona moralnie i intelektualnie do granic możliwości. Jak mogło się stać że język narodowców/ prawicy stał się równy temu którym posługuje się KOD? Skrajnie zwulgaryzowane hasła, tani populizm, to niestety twarz działalności politycznej, którą trzeba na każdym kroku zwalczać, a naszym zadaniem jest promocja języka kultury oraz cywilizacji.
Jan Piasecki